Wywiad z Malwiną Chojnacką.

ChojnackaMalwina

 

Dzisiaj w dniu premiery powieść „Karma. Odważne i romantyczne.” chciałam Was zaprosić do lektury wywiadu z autorką, który ma przybliżyć Wam jej postać i zachęcić do lektury powieści.

Malwina Chojnacka to absolwentka teatrologii i wytwórni scenariuszy, autorka scenariuszy filmowych i telewizyjnych.

 

 

 

Jeżeli miałaby Pani określić się w kilku słowach to powiedziałaby Pani…

Odważna romantyczka.

Co uważa Pani za swoje największe życiowe osiągnięcie?

Na pewno moim życiowym osiągnięciem jest fakt, że mój zawód jest moją pasją. Gdy piszę nie mam wrażenia, że pracuję, bo to tak niezwykła przygoda. Samo tworzenie, wymyślanie fikcyjnych światów i bohaterów to przyjemność nieporównywalna do żadnej innej. A jeżeli jeszcze to co piszę, jest doceniane to radość jest podwójna. Osiągnięciem dla mnie jest na pewno znalezienie się w dziewiątce laureatów konkursu na dramat współczesny w ramach telewizyjnej Teatroteki, zorganizowanego przez Wytwórnię Filmów Fabularnych w Warszawie w 2018 roku z okazji 100 lecia ZAiKS. Przewodniczącym jury był pan Maciej Wojtyszko. Wiem, że jury otrzymało prawie trzysta prac, a mój dramat „Upał” otrzymał jedną z dziewięciu nagród. Myślę, że mogę na pewno dopisać tę nagrodę do listy osiągnięć.

Skąd inspiracja do powstania „Karmy”?

Chciałam napisać powieść o sile kobiet, o tym, że nawet te najbardziej kruche i doświadczone przez los, są w stanie się podnieść i walczyć o swoje marzenia. Widziałam to wiele razy w swoim życiu i jestem pewna, że to feministyczne przesłanie jest bardzo ważne. Bo przecież dopiero w 1918 roku w Polsce kobiety uzyskały prawa wyborcze i mogły zakładać własne biznesy. Czyli w końcu przestały być obywatelami drugiej kategorii. Z drugiej strony{ może z małymi wyjątkami} postaci mężczyzn w Karmie są pisane z dużą sympatią do tej płci. To faceci, którzy wspierają i troszczą się o swoje ukochane. Chciałam, żeby moje bohaterki jednoczyło miejsce, które z wielkim trudem i samozaparciem tworzą od zera. I takim miejscem jest kawiarnia Karma. Oczywiście nazwa nie wiąże się jedynie z karmieniem…Określenie „karma” w buddyzmie to wiara, że nasze czyny tworzą nasze przyszłe doświadczenia. Czyli jeżeli czynimy dobro, to ono do nas wróci. I oczywiście odwrotnie. Tak więc kawiarnia „Karma” miała być miejscem naładowanym pozytywną energią, a bohaterowie ludźmi, którzy mimo wad i słabostek, mają w większości dobre serca i dobre intencje.

W „Karmie” głównymi bohaterkami są trzy przyjaciółki, skąd pomysł na takie postacie? Czy inspirowane były jakimiś osobami z Pani realnego życia?

Od początku założeniem mojej powieści było ukazanie punktu widzenia trzech kobiet, kompletnie różniących się od siebie, z innymi doświadczeniami i inną osobowością. Najstarsza, 45 letnia Wiktoria to kobieta żywioł, energiczna, empatyczna i odrobinę despotyczna. Ma trzeciego męża Włocha i nastoletniego syna Jaśka. Pracuje jako instruktorka tanga. Jej przeciwieństwem jest niespełna 40 letnia nauczycielka plastyki, introwertyczna, nieśmiała i terroryzowana przez męża prawnika Ola. I to ona chyba przechodzi największą przemianę w całej serii. Pomimo bardzo traumatycznych doświadczeń budzi się w niej niesamowita siła i zaczyna zmieniać swoje życie w bardzo odważny sposób. Najmłodsza to trzydziestolatka Justyna, wolontariuszka w schronisku dla bezdomnych psów. Pyskata, bezczelna, sprytna, trochę dziecinna i bardzo mocno ukrywająca swoją wrażliwość i swoje sekrety. Żadna z tych bohaterek nie powstała z inspiracji realnymi osobami z mojego życia. Każda z nich ma niektóre moje cechy, czasem mocno wyolbrzymione, tak więc obdarzone zostały cząstkami mojej osobowości i mojego charakteru, ale jednocześnie dodałam im cechy, których w ogóle nie posiadam.

Która z książkowych przyjaciółek jest Pani najbliższa?

To bardzo trudne pytanie, ale chyba z pewnych względów najbliższa jest mi Ola, chociaż nigdy w życiu nie wytrzymałabym nawet kilku dni z tak despotycznym mężem jakim jest jej Patryk. A ona wytrzymała z nim kilka lat! Nie jestem także aż tak introwertyczna i nieśmiała jak ona. Myślę, że mam więcej życiowej odwagi. Ale ona taką odwagę w sobie budzi i tak, jak radzi jej Wiktoria, wyrzuca ze swojego słownika zdanie „Boję się”. Wszystkie trzy bohaterki są mi bardzo bliskie i bardzo je lubię. Chociaż wcale nie są idealne, popełniają błędy, kłócą się czasem, albo ranią swoich ukochanych mężczyzn. Chciałam, żeby były to postaci z krwi i kości, nie delikatne heroiny jak z XIX wiecznych romansów, ale fajne babki, z którymi każda kobieta chciałaby się zaprzyjaźnić.

Powieść zawiera kilka wątków. Przyjaźń, miłość, kobieca solidarność, zdrada, miłość do zwierząt, ciężka choroba. Który z tych wątków sprawił Pani największą trudność, a który był najważniejszy?

Wymienione wątki nie sprawiały mi większych trudności. Dwie rzeczy natomiast były dużo większym wyzwaniem. Po pierwsze w każdym tomie „Karmy” jest wątek kryminalny. W każdej części serii kompletnie inny. W drugim i trzecim tomie te wątki są mocniejsze i trochę bardziej mroczne. Mają dużo większy wpływ na bohaterów, ich zachowanie, reakcje itd. Musiałam najpierw mocno zapętlić całą intrygę, zbudować atmosferę i na samym końcu oczywiście rozwiązać zagadkę. Chciałam, żeby odkrycie kim jest czarny charakter, było niespodzianką dla czytelnika. A co ciekawe, tworząc codziennie także tego nie wiedziałam, bo nie planuję dokładnie treści moich książek. Tak więc poprowadzenie wątków kryminalnych to było największe wyzwanie. I jednocześnie rysowanie ich w sposób delikatny i nie dominujący. Bo „Karma” to nie jest klasyczny kryminał. Tu po prostu jest jak w życiu: czasem łzy, a czasem śmiech, czasem kłótnie, a czasem „gorące” godzenie się, czasem szaleństwo i wygłupy, a czasem bardzo poważne tematy. Drugim wielkim wyzwaniem było tworzenie męskich postaci. Chciałam, żeby każdy z panów pojawiających się w życiu bohaterek był inny, nie tylko pod względem wyglądu, ale także jeżeli chodzi o osobowość i charakter. W drugiej i trzeciej części jeszcze bardziej musiałam wykazać się znajomością męskiej psychiki, bo pojawia się tu bardzo ważna postać i pogłębienie jej, zrozumienie reakcji i zachowania, to było bardzo trudne zadanie, ale fascynujące. A najważniejszym wątkiem są relacje międzyludzkie.

Jak wyglądała praca nad książką? Według ustalonego planu, czy spontanicznie?

Częściowo spontanicznie. To znaczy moje założenie od początku było takie: każdy tom to 12 miesięcy z życia bohaterek, na przemian każda z nich przejmuje narrację w pierwszej osobie, jednym z wątków jest wątek kryminalny. W każdym tomie inny. Pozostałe detale, przygody, tajemnice, wydarzenia…to wszystko powstawało spontanicznie, każdego dnia. I dla mnie także było wielką niespodzianką. I to ja także pod koniec opowieści odkrywałam, kto jest czarnym charakterem i dlaczego. Dla mnie była to świetna przygoda, ale wymagała ogromnej pracy. Na przykład tworząc trzecioplanową postać wiedziałam, że musi ona pojawić się w jakimś celu, a nie tylko, żeby ubarwić scenkę rodzajową. Tak jak u Czechowa, wisząca w pierwszym akcie na ścianie strzelba, musi wystrzelić w trzecim. Czyli kontrolowana spontaniczność. Tak wyglądała praca nad „.Karmą”.

Karma” to trylogia. Czy taki zamysł powstał w Pani głowie od razu, czy dopiero po napisaniu pierwszego tomu zdecydowała się Pani na kontynuację? Kiedy możemy się spodziewać kolejnych tomów?

Pomysł napisania kontynuacji był propozycją od wydawnictwa, którą otrzymałam po wysłaniu pliku z tekstem Karmy I. Wydał mi się bardzo interesujący. Teraz tak polubiłam bohaterów, że zastanawiam się nad czwartą częścią. Ale na razie przede wszystkim pracuję nad częścią trzecią, bo nie jest jeszcze skończona. Chcę ją solidnie dopracować. A druga część z tego co wiem, ma być wydana w czerwcu tego roku.

A teraz trochę prywaty. Co lubi Pani robić w wolnym czasie?

Moją pasją są podróże i niektóre wspomnienia z moich wypadów znalazły się również w „Karmie”. Najchętniej i z wielką przyjemnością odwiedzam południe Europy. A już absolutny top to Włochy i Hiszpania. Oprócz tego czytam, oglądam filmy, bo jestem kino maniaczką. Chodzę do teatru. Wiąże się to także z pracą, bo oprócz powieści, piszę także sztuki teatralne i scenariusze filmowe i telewizyjne.

Jaki jest pani ulubiony pisarz?

Tu będzie sporo nazwisk i może nie tylko pisarzy, ale ludzi związanych z literaturą także. Przede wszystkim Gabriel Garcia Marquez, Janusz Głowacki, Olga Tokarczuk, Umberto Eco, Gustav Flaubert. W „Karmie” jest kilka przemyconych odniesień literackich: jak na przykład „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”{ „Trzej muszkieterowie” Dumasa}, czy „ ja nie mam nic, ty nie masz nic” {„Ziemia obiecana” Reymonta}. W trzeciej części Karmy są odniesienia do „Małego Księcia” A. de Saint Exupery. A w drugiej części pojawia się zdanie z piosenki Jonasza Kofty, którego twórczość mnie zachwyca, podobnie jak Agnieszki Osieckiej.

Wiem, że pisze pani scenariusze filmowe i telewizyjne. Jakie są pani ulubione filmy i seriale?

Mój ukochany film to „Fortepian” Jane Campion. Wzruszył mnie bardzo film „Kafarnaum” w reżyserii Nadine Labaki, podobnie jak „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego. Rewelacyjna jest także „Faworyta” Jorgosa Lantimosa. Zachwycił mnie także scenariusz filmu „Trzy bilbordy za Ebbing Missouri” w reżyserii Martina McDonagh. Jeżeli chodzi o seriale to świetne były „Wielkie kłamstewka” – sezon I i „The Affair” – dwa pierwsze sezony. Oraz „The Sinner” – „Grzesznica”. I „Wataha”. doskonały.

Czy zdradzi nam Pani swoje plany na przyszłość?

Pisanie i podróże. Każda podróż jest inspiracją i myślę, że dzięki temu także rozwijam swój warsztat pisarski.

image001

5 uwag do wpisu “Wywiad z Malwiną Chojnacką.

Dodaj komentarz