„Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide

KOT, KTÓRY SPADŁ Z NIEBA

  • Autor: TAKASHI HIRAIDE

  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO
  • Seria: SERIA Z ŻURAWIEM
  • Liczba stron: 144
  • Data premiery : 26.10.2016

  • Rok premiery światowej: 2001r.

O „Serii z Żurawiem”  wydawanej nakładem Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego nadmieniłam przy okazji poprzednich dwóch recenzji („Kwiat wiśni i czerwona fasola” oraz „Ona i jej kot”). Po pierwsze zachwyciłam się samym faktem, że WUJ wydaje nie tylko książki popularnonaukowe i naukowe, ale także literaturę piękną. Po drugie zafascynowałam się samą „Serią z żurawiem”, która ma w swoich zasobach co nieco wartościowej, azjatyckiej i nie tylko literatury. W jej wydaniach znajdziecie również prozę europejską. Warto byście sami sprawdzili https://wuj.pl/serie-wydawnicze/seria-z-zurawiem. Po trzecie niezwykle spodobały mi się okładki. Podobnie jak okładka książki „Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide🙂, która jak dwie poprzednie jest autorstwa Małgorzaty Flis. Uwielbiam tę kreskę.

Na pozycję „Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide, która polską premierę miała 26 października 2016, zwróciłam uwagę, jak tylko przeczytałam, że książka okazała się bestsellerem „New York Timesa” i została przetłumaczona na 13 języków. Aż dziw, że tak optymistycznie przyjętą książkę na rynku międzynarodowym poznałam dopiero teraz. Sam autor to japoński poeta i krytyk literacki, urodzony w Moji, Kitakyushu w roku 1950. Mieszka na przedmieściach Tokio z żoną – poetką, Michiyo Kawano. Ciekawe, czy do tej pory ma kota🤔. I to właśnie „Kot, który spadł z nieba” przyniósł Hiraide międzynarodową sławę w roku 2014, kiedy to po raz pierwszy książka została wydana w języku angielskim. 

Wśród naszych przyjaciół było kilkoro miłośników kotów, ale widok ich nadmiernej czułości i zachwytu nierzadko mnie gorszył. Czasami wydawało się, że zaprzedali się kotom z duszą i ciałem w sposób całkowicie bezwstydny…” – Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide.

Trzydziestopięcioletnie małżeństwo niespodziewanie zaprzyjaźnia się z Chibi, co znaczy „malec”. Filigranową kotką należącą do małego sąsiada pary, kilkuletniego chłopca. Dotychczas para była idealnym najemcą małego domku na imponującej posesji, która mierzyła ponad cztery i pół hektara, a w środku jej ogromnego ogrodu, pięknie zalesionego i rozplanowanego znajdował się staw, do którego spływała woda z wodospadu.  Para nieplanująca dzieci. Nieplanująca również posiadania zwierząt. Dotychczas poświęcająca się głównie pracy. On – redaktor w wydawnictwie z ambicjami pisarskimi. Ona – korektorka wydawcy. Skupieni na wytworach swoich fantazji. Zaangażowani w mrówcze, pedantyczne czynności, by światu dać kolejne wytrawne i warte uwagi dzieła. Aż do czasu. 

W tajemnicy przed właścicielką zaczęliśmy pozwalać Chibi swobodnie wchodzić do naszego domu, a ja z każdą chwilą lepiej rozumiałem miłośników kotów. Byłem przekonany, że nie ma ślicznotki większej od Chibi – nie mógł się z nią równać żaden kot w telewizji czy na zdjęciu w kalendarzu…” – Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide.

Tak zaczęła się wspaniała przyjaźń, która powiodła głównych bohaterów w kierunku, w którym tak naprawdę nie zmierzali. W kierunku swej stworzonej na nowo wspólnoty.  

„(…) Dla ludzi szlachetnych jest nie do pomyślenia, by torować sobie drogę w życiu, równocześnie spychając z niej innych. Wygląda jednak na to, że rzeka czasu coraz potężniejszą falą napiera na ludzi prawych i spycha ich na bok.” – Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide.

Ciekawa książka. Bez wątpienia. Takashi Hiraide zaprezentował dla mnie całkowicie nowe ujęcie. Przedstawił postać kota w centrum. To Chibi tak naprawdę jest w centrum jego uwagi i jego żony. Mimo, że to nie był ich kot. Chibi jako jedyna dostała imię w pełnym brzmieniu. Pozostali bohaterowie zostali zastępczo nazwani. Główny bohater, który jest również narratorem powieści, gdyż pisana jest z perspektywy pierwszoplanowej jest „Nim” lub „Mężem”. Jego żona jest po prostu „Żoną”. Właścicielka posiadłości, w której główni bohaterowie wynajmują domek gościnny również jest bezimienna. Tak samo jak jego przyjaciel, którego obecność w fabule oznaczył jako „Y”. Tak jakby autor chciał zaznaczyć, że tylko Chibi zasługuje na pełne imię. Jakby to ona była najważniejsza. 

Wszystko dzieje się niespiesznie, powoli. Chibi przychodzi i odchodzi. Uczucia względem niej się rodzą u domowników. Para odkrywa wszystko wokół. Odkrywa ogród na terenie posiadłości. Zaczynają tworzyć relację z najemczynią, budują jej zaufanie. Tak jakby obecność Chibi zmieniła ich światopogląd, otworzyła ich na innych. Nawet na nowego kota. 

Historia dzieje się u schyłku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i początku lat dziewięćdziesiątych. Wydarzenia rozpisane zostały z perspektywy kilku lat. Choć podczas czytania nie odczuwałam, że czasoprzestrzeń dotyka tak długiego czasu. To niesłychanie wartościowa książka. Miniaturka literacka o interesującej treści z kotem w roli głównej.  Napisana wiele lat temu. Opowiadająca o czasach jeszcze wcześniejszych. Zachęcam do przeczytania, by samemu wyrobić sobie opinię😉. 

Moja ocena: 7/10

Książkę wydało Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Bo.wiem.

„Quality Time” Jurek Sawka

QUALITY TIME

  • Autor: JUREK SAWKA

  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY
  • Liczba stron: 192
  • Data premiery: 10.11.2021r. 

Niech Was nie zmyli polskie nazwisko autora😏. Przeczytałam, czym się z Wami dzielę, że Jurek Sawka to tak naprawdę Szwed polskiego pochodzenia, który musiał w trakcie studiów wyjechać za granicę w ramach komunistycznego wypleniania żydowskich obywateli z Polski, co miało miejsce w latach sześćdziesiątych. Słysząc, że jest półŻydem. Wiedząc, że nie ma dla niego przyszłości w Polsce, będąc studentem warszawskiej Szkoły Teatralnej nie zastanawiał się długo. Opuścił nasz kraj by zacząć nowe życie w Sztokholmie bardziej przyjaznym otoczeniu. Tak oto stał się znanym szwedzkim aktorem, reżyserem, autorem sztuk i scenariuszy scenicznych, a także tłumaczem i wykładowcą technik teatralnych.  Wydawnictwo Filtry przybliża polskim czytelnikom jego postać w mocno autobiograficznej książce pt. „Quality Time”. 

(…) Milicjant naprzeciwko mnie mówi, że mam dwa wyjścia. Mogę zrzec się polskiego obywatelstwa i dostać pozwolenie na wyjazd. (…) Kładzie przede mną papier i wręcza mi długopis. Jeśli tego nie podpiszę, będą musiał odbyć karę więzienia za propagandę syjonistyczną lub czekają mnie trzy lata służby wojskowej (eufenizm kolonii karnej) we wschodniej Polsce.” –Quality Time” Jurek Sawka.

Książka złożona jest z kilku rozdziałów zatytułowanych kolejnymi dniami tygodnia, od „Piątku” do „Poniedziałku”. To czas z dziećmi – co Autor wyjaśnia na początku, który jest mu dany po rozwodzie z trzecią żoną – Penelopą, w ramach dzielonej opieki tzw. guality time’u. I to z perspektywy tego co się aktualnie dzieje, jak Sawka radzi sobie z opieką nad trójką swoich dzieci czytelnik poznaje jego losy. Od historii poczęcia jego ojca, aż do współczesności. Przez wojenne losy i pogrom Żydów. Przez wysiedlenie z Polski. Przez emigrację, jej początki i jej ustabilizowaną teraźniejszość.  

Życie wspomnieniami to umieranie po trochu.” –Quality Time” Jurek Sawka.

To nie tylko książka o Sawce. O jego rodzinie. O ojcu alkoholiku. O matce Żydówce, która umierając w szwedzkim domu opieki chorowała na Alzheimera. To też książka o Polakach. To książka o Holokauście. To opowieść o komunizmie i wszechobecnym uzależnieniu od alkoholu. To też historie o niemieckich żołnierzach żydowskiego pochodzenia, których potem Hitler kazał zagazować. I obok tych faktów, rozważań na temat historii jest to też opowieść o Szwecji. O różnicach między mentalnością polską a szwedzką. O tej skandynawskiej poprawności i specyficznym sposobie wychowywania dzieci nazwanych przez Autora dla celów tej książki Małą, Synem i Chłopcem. 

Jurek Sawka wprost opowiada o sobie. O swoich ułomnościach, o tendencjach do zdrad. O nieudanych trzech małżeństwach. O chorobie aspergerowej, o nałogach, o ułomnościach, w tym o impotencji. A także o swoich podróżach, poznawaniu świata. W wielu miejscach był i tym się podzielił z czytelnikami. Też szczerze opowiada o związku z dużą młodszą Itoshi. W niektórych miejscach Itoshi dostała nawet głos w formie listu kierowanego do Sawki. Opowiada o historii ich związku ze swej perspektywy, a także o wspólnych doświadczeniach. W podrozdziale „Koniec” Autor poświęcił sporo czasu matce, której historia jest niezwykle ciekawa począwszy od momentu, gdy z niemowlakiem na ręku uciekała przez mur w getcie. 

Bardzo podobała mi się uwaga, którą Autor poświęcił na różnice kulturowe między Polakami a Szwedami. Idealnie odzwierciedlił to w relacji międzysąsiedzkiej. Nawet kuriozalna sytuacja z powieszonym psem w windzie została przedstawiona w sposób odzwierciedlający mentalność szwedzką. Doceniam również odniesienie do współczesności. Sawka przywołuje film „Bękarty wojny” Quentina Tarantino i porównuje tą artystyczną wizję reżysera z realnością pogromu Żydów. Opowieść prowadzi w sposób, jakby rozmawiał z czytelnikiem, zapraszał go do rozmowy. Przypomina powódź, która zniszczyła południową Polskę w 1997 roku, a którą ja również pamiętam. To dowodzi, że Sawka od lat daleko od Polski śledzi wydarzenia, które u nas występują i je zapamiętuje. 

Można dezaprobować Autora za podejście. Za kwestionowanie depresji, samotności. Za karykaturalne ukazanie szwedzkich norm społecznych. Za odważne podejście do seksu, do Holokaustu. Za negowanie współczesnego sposobu spędzania wolnego czasu. Za krytykowanie idealizowania technologii, która zdaniem wielu jest nam niezbędna. 

Ja za to wszystko Autora doceniam. Uwielbiam w literaturze pięknej odważne stwierdzenia, opinie. Przepadam za prawdą, za realnością, nawet jeśli komuś jest ona nie w smak. 

Polecam książkę! Idealna do przemyśleń, do doświadczeń. 

Moja ocena: 8/10

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem FILTRY.

„W pobliżu dzikiego serca” Clarice Lispector

W POBLIŻU DZIKIEGO SERCA

  • Autorka: CLARICE LISPECTOR

  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY
  • Liczba stron: 240
  • Data premiery światowej: 10.12.1943r. 

  • Data premiery :28.06.2023r. 

W pobliżu dzikiego serca” po raz pierwszy została wydana w 1943 roku, a napisana została przez wówczas dwudziestotrzyletnią Clarice Lispector. @wydawnictwo.filtry sięgnęło po to dzieło brazylijskiej literatury i wydało ją 28 czerwca 2023 roku. Książka tak, jak i wiele innych pozycji jest objęta do końca sierpnia ponad 40% rabatem na stronie Wydawcy:  https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/. 

„Kolejny poranek był znowu jak pierwszy dzień – poczuła Joana.” – W pobliżu dzikiego serca” Clarice Lispector. 

„To pewne, że stanę się zła – pomyślała Joana.” – W pobliżu dzikiego serca” Clarice Lispector. 

To pozycja, w której śledzimy życie Joany od jej wieku dziecięcego do wczesnej młodości. Poznajemy Joanę, której matka zmarła, gdy była w młodym wieku. Podążamy za jej życiem, gdy jest wychowywana przez ojca, do chwili jego śmierci, a później, gdy trafia pod opiekę przez surową ciotkę, która kiedyś nazwała ją „żmiją”. Zaznajamiamy się z nią, gdy zaczyna się nią interesować Otávio.  Młody, przystojny mężczyzna, z którym Joana planuje spędzić dorosłe życie. Śledzimy jej wewnętrzne przemiany, by radzić sobie z romansem męża z Lídią jego wieloletnią przyjaciółką wychowywaną, tak jak on, przez kuzynkę. Do momentu, gdy ona sama zaczyna się chronić u innego mężczyzny. Towarzyszymy jej przez najważniejsze młodzieńcze fragmenty jej życia. Przez jej dorastanie. Przez jej dojrzewanie. 

To poważna proza. Debiut dwudziestotrzyletniej Clarice Lispector, młodej dziennikarki, który osiemdziesiąt lat temu wstrząsnął brazylijskim rynkiem czytelniczym. Sama autorka miała zresztą światu dużo do zaoferowania. Wykształcona prawniczka, jak jej mąż (analogicznie jak Otávio mąż Joany) z pochodzenia Ukrainka (urodzona w Czeczelniku nad Sawranką, w Ukrainie, w obwodzie winnickim), która – jak pisze tłumacz na końcu książki – „(…) jako niemowlę trafiła wraz z uciekającą przed pogromem rodziną aż do Brazylii…” W narracji proza przeplata się z liryką. Na jednej stronie autorka relacjonuje z perspektywy trzeciej osoby zdarzenia z życia bohaterów, by naraz w tekście pojawiła się narracja pierwszoosobowa lub odwrotnie.

Żyję z nagą i chłodną kobietą, nie uciekaj, nie uciekaj, ona patrzy mi prosto w oczy, nie uciekaj, ona mi się przygląda, kłamstwo, kłamstwo, ale to prawda. Teraz leży i śpi..(…) Wyprostował się, przeczesał włosy, spoważniał. Teraz weźmie się do pracy. Jakby wszyscy mu się przyglądali i kiwali przyzwalająco głową, z aprobatą…” – W pobliżu dzikiego serca” Clarice Lispector. 

Ten naprzemienny sposób poprowadzenia narracji dotyczył Joany, Otávio i nawet Lídii, która w pewnym momencie wysunęła się na pierwszy plan. Nie przyzwyczajona jestem do takich utworów. Przyznaję. Nie kojarzę w ogóle, bym kiedykolwiek czytała prozę tak skonstruowaną. Możliwe, że dlatego taki odczuwałam utrudniony odbiór. Musiałam bardzo się skupić, by wyłapać myśli, rozważania, dywagacje, w tym psychologiczne, w tym egzystencjonalne bohaterów. Książka naszpikowana jest poezją przeplatającą się z epiką już od najmłodszych lat głównej bohaterki, gdy odkrywa, że od świata chce czegoś więcej, że nie satysfakcjonuje ją bawienie się, pozostawanie w cieniu. 

Książka składa się z dwóch części. W każdej znajduje się kilka zatytułowanych rozdziałów. Pierwsza część kończy się rozdziałem „Otávio”. Druga rozpoczyna się rozdziałem „Małżeństwo”. Jakby autorka chciała tą grubą linią zaznaczyć, że coś się skończyło i coś się zaczęło. Coś co ją ograniczało. Coś co trzymało ją w pętach. 

Spróbowała przywołać z pamięci wygląd Otávio. Ale gdy tylko czuła, że wyszedł z domu, zachodziła w niej przemiana, Joana skupiała się na sobie i było tak, jakby przeszkodził jej tylko na chwilę, powoli snuła na powrót wątek dzieciństwa, mąż szedł w zapomnienie, a ona w głębokiej samotności krążyła po pokojach. Z cichej okolicy, z oddalonych domów nie docierał żaden dźwięk. Była wolna, ale nawet sama nie wiedziała, co myśli.” – W pobliżu dzikiego serca” Clarice Lispector. 

Joana to postać nieposkromiona. Tak zresztą tłumacz zatytułował ostatnią część powieści: „Gabriel Borowski. Nieposkromiona”. Krnąbrna od maleńkości. Żądna życia, przygód, doświadczeń. Ciągle szukająca. Pragnąca wzniosłych uczuć. Świadoma swej wyjątkowości. Wyzwalająca się wszelkim ograniczeniom. Joana to postać wyjątkowa, jak na swoje czasy. Nieposkromiona młoda kobieta w latach czterdziestych zapewne musiała wywołać skandal. Nawet jeśli była tylko bohaterką literacką. Joana mówi wprost o sobie. Dzieli się przeżyciami, myślami. Nawet jeśli są niepopularne. Niewłaściwe w rozumieniu ówczesnych standardów społecznych. Ona się nie boi. Ona wręcz się pali, by podzielić się z innymi, z wszystkimi sobą. A robi to bez żadnego skrępowania. 

(…) Czuła w sobie doskonałe zwierzę, pełne sprzeczności, egoizmu i życia.” – W pobliżu dzikiego serca” Clarice Lispector. 

„(…) ja jestem zwierzęciem pokrytym pieprzem, a Lídia – futrem, bezbronny Otávio gubi się między nami. Jak umknąć przed moim blaskiem i obietnicą ucieczki…” – W pobliżu dzikiego serca” Clarice Lispector. 

„Czymże innym mogło być to odczucie, że kryję w sobie poskromioną siłę, która może lada moment gwałtownie się wyzwolić; to pragnienie posłużenia się nią z zamkniętymi oczami, w całości, z bezwiedną pewnością dzikiej bestii? Czyż nie jest tak, że tylko zło pozwala odetchnąć bez lęku, przyjąć powietrze i pogodzić się z płucami? Nawet rozkosz nie sprawiłaby mi takiej rozkoszy jak zło – pomyślała z zaskoczeniem…” – W pobliżu dzikiego serca” Clarice Lispector. 

Chwilami rozważania Joany mnie nudziły, męczyły. Poezja ubrana w prozę mąciła mi w głowie. Myśli głównej bohaterki spajały mi się w jedno. Zdarzyło mi się kilka razy przeczytać jeden fragment, by wysupłać z niego główną lub najbardziej wartościową myśl. I niestety czasem mi się to nie udawało. Nawet zaznaczyłam sobie jeden poniższy fragment. 

Odczuwana niekiedy wolność. Nie wypływała z wyraźnych rozważań, tylko z pewnego stanu, na który składały się doznania w pewnym sensie zbyt organiczne, żeby dało się je ująć w myśli. Czasami na dnie odczucia drżała idea, która dawała jej słabe pojęcie o swoim rodzaju i swojej barwie.” – W pobliżu dzikiego serca” Clarice Lispector. 

Bez wątpienia jednak jest to proza wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Bardzo dobrze ją zinterpretował jej tłumacz. To ciekawy i warty przeczytania dodatek do powieści, który wyjaśnia wiele. Gorąco zachęcam byście podczas czytania nie zapomnieli o tych kilku słowach Pana Gabriela Borowskiego. Mimo, że książka nie wkomponowuje się w żaden wyraźny schemat czy gatunek cieszę się, że się z nią zapoznałam. Miałam możliwość poznać osobiście Joanę, która kiedyś namieszała na brazylijskim rynku czytelniczym. Bohaterkę nieszablonową. Kobiecą postać wyjątkowo odważną i przeżywającą swoje wnętrze. 

Sprawdźcie, czy i Wam Joana przypadnie do gustu. Miłej lektury! 

Moja ocena: 7/10

Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu FILTRY.

„Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon

KSIĘGARNIA NAPOJÓW KSIĘŻYCA

  • Autor:SEO DONGWON

  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 272
  • Data premiery : 14.08.2024r.

  • Data premiery światowej: 23.12.2022r.

Księgarnia Napojów Księżyca” to debiut Seo Dongwon. Premierę światową książka miała pod koniec grudnia 2022 roku. W ręce polskich czytelników trafiła 14 sierpnia br. dzięki nakładowi Wydawnictwo Mova, o którym więcej napisałam na mym blogu w recenzji innej prozy koreańskiej zatytułowanej „Pralnia serc Marigold”. O samym autorze wiadomo niewiele. Na portalu Lubimy Czytać przeczytałam, że „Seo Dong-won – urodził się w Seulu w 1993, dorastał w Incheon. Ukończył studia na kierunku Inżynieria Mechaniczna, obecnie pracuje w branży IT. Swoją pierwszą powieść – Księgarnia Napojów Księżyca – opublikował dzięki crowdfundingowi”.

Księgarni Napojów Księżyca kolejni goście obsługiwani są przez Muna, niebieskogłowego młodego barmana, którego imię znaczy po koreańsku drzwi. Obsługiwani są również przez kelnerkę zwaną Księżycową Króliczką, której długo zajmuje rozeznanie się w jaki sposób klienci płacą za produkty z menu i dlaczego Mun tak różnie ich obsługuje. W Księgarni Napojów Księżyca jest sporo magii, o czym nie wiedzą kolejni odwiedzający nęceni sloganem widniejącym pod nazwą sklepu „A gdyby twoje życie było książką?”. 

Książka podzielona jest na dwie części. Część pierwsza „Początek opowieści” składa się z ośmiu zatytułowanych rozdziałów, które pomagają zapoznać się czytelnikom nie tylko z kolejnymi gośćmi lub gościniami, lecz także przez pierwsze spotkanie Muna z Księżycową Króliczką, czy przez wydarzenia, które poprzedziły założenie tej dziwnej pijalni.

Różnie klienci reagują na serwowane w pijalni trunki. Różnie też o niej i o sobie mówią. 

(…) kelnerka przeprana za królika, bar udający księgarnię, krótko mówiąc: typowy symbol obecnych czasów, wykorzystujący nostalgię do zarabiania pieniędzy.” – Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon. 

– Jestem chodzącą porażką. Już dawno przestałem podążać za swoimi marzeniami.” – Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon. 

„- Dobrze jest coś osiągnąć, nie wkładając w to wysiłku. A jednocześnie nic nie jest takie puste jak tego typu osiągniecie.” – Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon. 

„Z perspektywy czasu wiele rzeczy żałuję. Chciałbym zmienić sporo swoich decyzji. Gdybym dysponował maszyną do podróży w czasie…” – Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon. 

„- Istnieje wiele powodów, dla których kłócimy się z ukochanymi osobami. Z moich obserwacji wynika, że zwykle zarzewiem są drobnostki, rzadko faktycznie wielkie problemy.” – Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon. 

Książka porusza w wielu miejscach tematy egzystencjalne, które dominują w świecie, w zależnościach w nim istniejących. Dotyka wielu różnych relacji i opiera się na odmiennych przeżyciach jak; miłość rodzica do dziecka, dążenie do realizacji własnych marzeń, chęć bycia zapamiętanym, osiągnięcie sukcesu, poszukiwanie szczęścia w życiu, czy miłości. 

Różne też menu otrzymują goście lub gościnie po przekroczeniu progu Księgarnia Napojów Księżyca. Jedna karta zatytułowana jest „Emocje” druga „Scenerie”. Również w samej karcie istnieją różne kategorie. Od „Tęsknoty”, przez „Pocałunek” i „Ekscytujące” po „Żale”. Nazwy drinków też nie mają sobie równych; „Swobodne spadanie”, „Berek”, „Test niespodzianka”, „Pocałunek pierwszej miłości” czy „Chłopiec, który dużo widział”, którego próbował Daeil -klient z pierwszego rozdziału. 

Do pewnego momentu powieść mi się podobała. Przypominała faktycznie „Pralnię serc Marigold” czy serię „Zanim wystygnie kawa”. Bohaterowie będący klientami pijalni mieli czegoś doświadczyć, mieli coś zrozumieć czy na nowo odkryć. Mieli szansę, by naprawić jakiś błąd. Od połowy poziom fantastyki, niecodzienności zaczął mi przeszkadzać. Znienacka autor skupił się na osobach Muna i Księżycowej Króliczki, którzy okazali się tak naprawdę Dalem i Boreum. Nagle wyjaśnia czytelnikom, całkiem niepotrzebnie, ze szczegółami skąd oboje się wzięli. Nawiązuje tu do koncepcji biblioteki życia, która pojawiła się już w światowej literaturze w książce zatytułowanej „Biblioteka o Północy” autorstwa Matt Haig, z którą również się zapoznałam. Dlatego te fragmenty nudziły mnie okropnie. Wydawały mi się jakby odgrzewanym kotletem. 

Duży szacunek na pewno należy się i Wydawcy, i chyba autorowi (choć nie wiem czy w koreańskim istnieje taki feminatyw🙄) za stosowanie sformułowania „gościnie”, „gościna” w sytuacji, gdy w pijalni zjawiała się klientela płci żeńskiej. 

Reasumując jednak to kolejna krótka książeczka z prozy azjatyckiej w gatunku Cosy Places, gdzie strudzeni życiem wędrowcy mogą odpocząć, posilić się, nie tylko strawą i napojami w kulinarnym tego słów znaczeniu. W przeciwieństwie jednak do innych, nieprzeczytanie tej nie będzie zbytnią stratą. Choć warto byście sami wyrobili sobie własne zdanie na temat premiery z 14 sierpnia br. pt. „Księgarnia Napojów Księżyca” autorstwa Seo Dongwon. 

Moja ocena: 6/10

Recenzję przeczytaliście dzięki współpracy z WYDAWNICTWEM MOVA.

„Dysharmonia” Bartosz Szczygielski

DYSHARMONIA

  • Autor: BARTOSZ SZCZYGIELSKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Cykl: ALICJA MORT (tom 2)
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 14.08.2024r. 

Dysharmonia” debiutująca 14 sierpnia br. to ósma książka autorstwa Bartosz Szczygielski – pisarz, o której opinię publikuję na mym blogu czytelniczym i jednocześnie drugi tom serii z Alicją Mort. Pierwszy tom pt. „Asymetria” (recenzja na klik) przyjęłam entuzjastycznie licząc na kontynuację. „Dysharmonia” podobnie jak wcześniejsze publikacje Autora wydana została również nakładem Czwarta Strona Kryminału

Codzienność potrafi złamać każdego.” – Dysharmonia” Bartosz Szczygielski.

Alicja Mort żegna wraz z innymi żałobnikami swego mentora i przyjaciela, Edwarda Górskiego, który umiera po długiej chorobie. Patolog, z którym stykała się w trakcie prowadzonych wcześniej śledztw, ojciec Aleksandry Soczówki przekazuje Mort przesyłkę od Górskiego, która kieruje ją do korporacyjnych sejfów. Z przesyłki dowiaduje się, że Górski przed śmiercią pracował nad sprawą zaginięć młodych kobiet. Sprawa ta staje się bardzo osobista. Mort odwiedza młoda prokurator, która wraca do zaginięcia koleżanki z podstawówki Alicji, Weroniki Żarskiej, której odcięte dłonie znaleziono w kapsule czasu przechowywanej w Szkole Podstawowej Mort przez trzydzieści lat. Prokurator nie potrafi uwierzyć, że Mort nie pamięta zaginięcia Weroniki. Tak jak nie pamięta projektu, który razem robiły chwilę przed jej zaginięciem. 

Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie drugi tom serii o Alicji Mort. Idealnie Szczygielski poprowadził fabułę skupiając uwagę czytelnika na wątku zaginięcia małej Weroniki, jak i młodych kobiet. Do tego umiejętnie wplótł w narrację prywatną warstwę głównej bohaterki związaną z zakończeniem związku małżeńskiego z Jackiem. Wszystko to ubrał w rozdziały, prowadzone w dwóch planach czasowych. Najpierw czytelnik poznaje, co dzieje się z Mort „Obecnie”, by cofnąć się do tego co działo się „Pięć dni wcześniej”, „Cztery dni wcześniej”, „Trzy dni wcześniej”, „Dwa dni wcześniej” i wreszcie „Dzień wcześniej”. Finał thrillera znajduje kontynuację w wydarzeniach mających miejsce „Dwa dni później” i nawet w „Lutym 2023”. To właśnie z tego ostatniego rozdziału czytelnik dowiaduje się, że Mort nie odpuściła i kontynuowała wątek. 

A wątek okazał się przewrotny, bynajmniej nie taki, na który stawiałam od początku. Dotyczył handlu żywym towarem. Samo zakończenie dla mnie okazało się najbardziej wstrząsające. 

To książka, w której przeszłość z tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego ósmego roku znajduje rozstrzygnięcie w roku dwa tysiące dwudziestym trzeci. To thriller z bardzo mocną postacią kobiecą, która próbuje wszelkimi sposobami dowiedzieć się kto porywał i porywa młode kobiety. Muszę przyznać, że Alicja Mort jako prywatna detektywka przekonała mnie do siebie i chętnie przeczytałabym jeszcze o innych postępowaniach przez nią toczonych. 

Lektura Dysharmoni” Bartosza Szczygielskiego była prawdziwą przyjemnością. Książkę czytałam z zapartym tchem i wypiekami na twarzy nie mogąc doczekać się kolejnych poszlak, po których liczyłam, że odkryję sprawcę porwań. Już od pierwszych stron Autorowi udało się przykuć moją uwagę, a im dalej, tym moje zainteresowanie wzrastało😉. Na koniec pozostaje mi tylko po raz kolejny potwierdzić, że Szczygielski potrafi pisać świetne thrillery, w których obnaża mechanizmy rządzące człowiekiem i prymitywne pragnienia, które biorą czasem nad nim władanie; jak zemsta, przemoc, wykorzystanie itd.  Autor zabiera czytelnika w zapierającą dech w piersiach następną przygodę, fundując istny kalejdoskop emocji. Gorąco Was zachęcam do lektury! 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone

ZAŚNIJ, DIABEŁ PATRZY

  • Autor: CYRYL SONE
  • Wydawnictwo: ZNAK KONCEPT
  • Cykl: PRAWO DUNLI  (tom 1)
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 14.08.2024r. 

Cyryl Sone zaskoczył mnie swoim pojawieniem się na polskim rynku wydawniczym. Wielu Autorów wykonywało, to częściej, różny zawód zanim się całkowicie oddało pisaniu. Nie ma jednak wśród nich, a przynajmniej polskich, aktywnie zawodowo prokuratora, to chyba jest rzadkością nawet w skali światowej🤔. A zawód wykonuje właśnie Autor, którego Wydawca; Wydawnictwo Znak dostarczył na polski rynek wydawniczy premierę z 14 sierpnia br. zatytułowaną „Zaśnij, diabeł patrzy”, która zapoczątkowała nową serię pt. „Prawo Dunli”. Cyryl Sone jest autorem czterech książek o Konradzie Kroonie, o których przeczytacie na moim blogu; „Krzycz, jeśli żyjesz”, „Świat ci nie wybaczy”, „Nigdy już nie uciekniesz” oraz „Wszystko co widziałeś”. Seria szturmem podbiła rynek czytelniczy niespełna w dwa lata od premiery pierwszego tomu. Niby coś mowa jest o kiepskiej autopromocji – jakoś nie natrafiłam na zapowiedź spotkania autorskiego ze Stonem, podobnie jak w przypadku głównego bohatera z debiutującej książki „Zaśnij, diabeł patrzy” – ale chyba Cyrylowi Sone autopromocja jest niepotrzebna, jeśli o jego książkach w różnych kręgach rozmawiają czytelnicy często, jak pada pytanie o coś ciekawego, co pojawiło się ostatnio na rynku😉. Jak sam zresztą Autor w posłowiu napisał

Dodaj okrutne zbrodnie do klimatu dusznego miasteczka, pomnóż je przez najbardziej nieodpowiedniego bohatera, jakiego da się stworzyć, i oto masz przepis na Prawo Dunli. Trzymajcie się mocno, bo Niko dopiero się rozkręca!” – Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone.

Nikodem Rand prowadząc swe oliwkowe porsche 911 spotyka na drodze młodą Sarę Larsz, która próbuje dostać się nad jezioro Dunla. 

(…) Przez ostatnie lata jego życie przypominało film; eksperymentalne, niszowe kino, gdzie nic do siebie nie pasuje. Piękne, oddziałujące na zmysły obrazki, które nie składają się spójną całość. Zbiór przypadkowych scen.” – Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone.

Nikodem nie ma nic do stracenia. Postanawia podrzucić Sarę w docelowe miejsce. Chęć zanurzenia się w zabawę nastolatków, z masą ilością alkoholu i narkotyków pojawia się dopiero później. Po upojnej nocy z Leą okazuje się, że Sarę odnaleziono martwą w jeziorze. Niko znajduje się w niekomfortowej sytuacji. By oddalić od siebie jakiekolwiek podejrzenia zaczyna sam interesować się morderstwem Sary. Znaczenia nabierają miejscowe porachunki gangsterskie i Diabeł, który w nocy odwiedza małych chłopców. Małego Tymka, Jasia i Pawełka. Diabeł, w którego dziecięcą opowieść nikt z dorosłych nie wierzy.

„- Wszystko ma znaczenie. Szczegóły mają znaczenie. Drobne ślady pozostawione, by ktoś je odnalazł. By rozwiązał zagadkę.” – Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone.

Tak twierdziła Sara, którą Niko niechybnie podwiózł w noc jej śmierci. Bo „W życiu Nikodema Randa osobliwe zbiegi okoliczności przybierały formę upierdliwej reguły.” I trochę jak na Cyryla Sone’a tych zbiegów okoliczności za dużo. Nie dość, że Sara, o którą śmierć Niko zaczął się wraz ze śledczymi oskarżać. To jeszcze miejscowy prokurator, który okazał się kolegą Nikodema ze studiów, Bernard Bachucki i była wieloletnia partnerka Niko Wanda Achtelik, która na miejscu jako producentka kręci dla streamingu mini dokument o działającej w okolicy sekcie „Niebieski Świt”.  Przez co Autor wprowadza w narrację więcej niewiadomych, więcej mroku i  większego nie-spokoju. 

„(…) nie widziała diabła, który czaił się w cieniu jej radosnych myśli, czekał, aż zaśnie, utraci czujność, odsłoni pierś. Bo zawsze tam, gdzie światło, musi kryć się też mrok.” – „Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone.

Na tytułowego diabła miałam wielu chętnych. Sone tak prowadził opowieść, by do niego pasowało wiele postaci. Pasował i Radek, i Albert, i Rysownik, i… A zresztą warto byście sami przeczytali i dowiedzieli się, kogo męczył nie-spokój do tego stopnia, że dokonał tylu złych czynów.  

Grzechy naszych krewnych dziedziczymy wraz z kolorem oczu, włosów i skóry. Są taką samą cechą kodu genetycznego jak wygląd, lęki i predyspozycje….” – „Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryl Sone.

Książka składa się z dwudziestu jeden ponumerowanych rozdziałów i jest naprawdę bardzo ładnie wydana. Wydawca zadbał o okładkę ze skrzydełkami. O gruby papier, który wspaniale się przewraca, przez co pozycja wydaje się grubsza niż jest w rzeczywistości. Każdy rozdział rozpoczyna się niepokojącymi plamami, która mi kojarzyła się z rozrastającą się plamą nieprawości, jakimś wirusem. Rysunki te dodają pozycji jeszcze więcej mroczności. Sone zastosował w narracji zabieg pokazywania zdarzeń z perspektywy różnych bohaterów. Tych pierwszoplanowych, jak Rand, Sara czy Bernard, jak również tych z dalszych planów, jak jego młoda przyjaciółka, Lea, jej ekipa; Kaspian, Lukas, czy Wanda. Od pewnego czasu pojawia się ze swoją narracją i tajemniczy Rysownik, i sam Diabeł. I od tego momentu zaczyna się zabawa, kim jest kto. Książkę kończy epilog, a Autor parę słów skierował do czytelników w Posłowiu, o którym wspomniałam powyżej. Dzięki temu dowiedziałam, się, że gdy trzymam tom pierwszy serii, to trzeci, ostatni już został wysłany do Wydawcy😉. 

Nie wiem, ile Rand ma ze Sone’a jako pisarza. Może kiedyś będzie mi dane się osobiście Autora o to zapytać. Wiem tylko, o czym wspomniałam wcześniej, że podobno wydawca Nikodema żali się na słabą autopromocję. Niko poszukuje swego miejsca. Nudzi go Warszawa i ma tendencje do uciekania od problemów i od trudnych spraw. Nie wiem też, ile z prokuratora Kroona było z prokuratora Sone’a, a raczej prokuratora, który chowa się pod tym literackim pseudonimem. Nie wiem. Wiem tylko, że Kroon to ciekawa postać, pozbawiona zahamowań, nie dająca się stłamsić. Obie te literackie postaci stworzone przez Sone’a to atrakcyjni mężczyźni. Około czterdziestoletni. Ociekający dripem, jakby to powiedziały moje nastoletnie dzieci. Do tego mający „starą” duszę. Uwielbiający muzykę sprzed lat i wspominający dawne czasu z nostalgią. Oboje też potrafią zripostować i wrzucić w rozmowę zabawną anegdotę czy powiedzonko. I nie wiem. Naprawdę nie wiem ile z nich jest w Cyrylu Sone. 

Po przeczytaniu „Zaśnij, diabeł patrzy” Cyryla Sone widzę pewne podobieństwa do poprzedniej serii, choćby w bohaterze i konstrukcji, o czym wspomniałam powyżej. Mam tak samo po przeczytaniu tej publikacji pozytywne emocje. Dużo aprobujących emocji. Prosty, pędzący jak pendolino język. Do tego trup u Sone’a nie ścieli się gęsto, a i tak miałam poczucie, że był to ciekawy wątek kryminalny, który jednak rozwarstwił się na liczne odnogi, ale bynajmniej to nie przeszkodziło w pozytywnym odbiorze. Do tego mroczna postać tytułowego Diabła, która ciekawiła mnie od pewnego momentu, aż nie mogłam odłożyć książki.

Zdecydowanie polecam lekturę dla fanów thrillerów. Książka napisana z pomysłem, z werwą, z ciekawym bohaterem. Udanej lektury!!! 

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Koncept.

„Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye

ZEMSTA NALEŻY DO MNIE

  • Autorka: MARIE NDIAYE

  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY
  • Liczba stron: 248
  • Data premiery światowej: 7.01. 2021r.
  • Data premiery : 25.01.2023r. 

Zemsta należy do mnie” autorstwa Marie Ndiaye debiutowała na polskim rynku wydawniczym na początku ubiegłego roku dzięki nakładowi @wydawnictwo.filtry. Warto sięgnąć na stronę Wydawcy i zerknąć na książki objęte do końca sierpnia br. aż 40% rabatem https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/. Dowiedziałam się również, o czym donoszę, że promocja ta łączy się z ogólnym rabatem na zakupy bezpośrednio u Wydawcy w wysokości 5%. 

Mecenas Susane w dniu 5 stycznia 2019r. zostaje odwiedziona przez Gilles’a Prinicpaux, którego żona Marlyne została oskarżona o zabicie trójki ich wspólnych dzieci, sześcioletniego Jasona, czteroletniego Johna i półtoraroczną Julię. Pani Susane  ma wrażenie, że zna się z mężem swej klientki. Poszukuje dowodów, że to właśnie z nim spotkała się trzydzieści dwa lata wcześniej w bogatym domu w Caudéran, który 

Głosem niedbałym i słodkim zarazem, omdlewającym i subtelnym spytał ją, co o tym sądzi: o skamielinach, muzyce i w ogóle o atmosferze panującym w domu.” – Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye. 

Ona miała wtedy dziesięć lat, a on czternaście. To wspomnienie zawładnęło Mecenas Susane. Zawładnęło tak bardzo, że próbowała odnaleźć ten dom. Jakby chciała jeszcze raz przeżyć tę chwilę. Tak usilnie, tak mocno, że wręcz terroryzowała matkę chcąc, by potwierdziła, że spotkanie z Gilles’em miało miejsce. W tym bogatym domu, którego teraz nie byłaby w stanie rozpoznać. 

Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye mimo, że odbiła się szerokim echem wśród francuskiej krytyki literackiej nie do końca nie przekonała. Autorka zadbała, by w powieści zostały pomieszane gatunki. Do publikacji wplotła trochę gatunku z kryminału prawniczego, trochę romansu, w aspekcie miłości do czternastoletniego chłopca Mecenas Susane  – nazywanej tak nawet w przywoływanych scenach z dzieciństwa – czy ogromnej miłości Gilles’a Prinicpaux do swej żony Marlyne, która odebrała mu dzieci na zawsze. W powieści jest sporo z thrillera psychologicznego w warstwie związanej z przemocą w związku, przemocą w rodzinie, która doprowadziła finalnie do tragedii, bo ofiara nie potrafiła inaczej sobie z tym problemem poradzić, a także w sferze o różnicach klasowych we Francji. W tym aspekcie autorka za pomocą postaci Sharon rozprawia się z nierównością klasową. Rozprawia się z wyzyskiem imigrantów, przyjezdnych. Rozprawia się z brakiem praw ich chroniących oraz brakiem szacunku, z którym się stykają na każdym. Sama zresztą Sharon jest postacią wielowymiarową, obok swej pracodawczyni Mecenas Susane, której nie było mi dane poznać z imienia. Z jednej strony jest ofiarą systemu, z drugiej sprawczynią sytuacji, w której się znalazła. 

Bardzo podobał się wątek małżeństwa Prinicpaux. Autorka zadbała, by przemoc, która w nim dominowała wybrzmiała na samym końcu. Z drugiej strony zadbała również o to, by czytelnik nie odczytał jej dosłownie. W relacji Marlyne zapewniła, by nie padło żadne złe słowo na temat jej męża. Tym samym udowadniając, że w długotrwale przemocowym związku ofiara nie jest w stanie skrytykować swego oprawcę, co zmusza ją nierzadko do zastosowania innych, niekonwencjonalnych rozwiązań. Sama główna bohaterka jawiła mi się jako bardzo nierówna. Aż gęsto w powieści od tej nierówności. Niby jasny, analityczny umysł, uległa co rusz oczekiwaniom społeczeństwa, konformizmowi, pragmatyzmowi i tego, jak pani Susane chciała, by wszyscy ją widzieli i sama się widziała. A chce widzieć się w roli kobiety czyniącej dobro. Tylko jest to rola niedoskonała. Mecenas Susane daleko do dobrej kobiety, wartościowego społecznika czy idealistki podążającej za swoim sercem. W publikacji tej dominują nieścisłości i niejasności, zarówno w odniesieniu do bohaterów, jak i wydarzeń. Niejednoznaczne przedstawienie różnych sytuacji zmusza czytelnika do ustawicznych pytań o to, co jest prawdą, a co efektem obiekcji i natręctw samej narratorki. To starannie zaprojektowana pułapka, w którą i ja wpadłam. Samamecenas Susane będąc wciągnięta w jej ciągłą spiralę niepewności, gdzie rzeczywistośćzlewa się jej z wyobraźnią stała mi się bliższa. Mimo swej neurotyczności. 

Niewiele wiem o Mecenas Susane. Wiem, że nie podano jej imienia. Wiem, że chce czynić tylkodobro. I wiem, że sama pani Susane, by nie nadwyrężać sformułowania mecenas, nie wie, kim jest. Warto ją jednak było poznać, taką jak została przedstawiona. A czy Wam wydaje się na tyle ciekawa, by sięgnąć do – Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye? Mam nadzieję, że tak. 

Udanej lektury! 

ps. a w jej trakcie napiszcie w komentarzu czy wyłapaliście o co chodzi w relacji Mecenas Susane z jej rodzicami. Przytoczony poniżej cytat obrazuje ich zagmatwany związek zdruzgotany zmęczeniem niskim statusem, zmęczeniem bycia traktowanym ciągle jako imigranci, próbujący zaleczyć wieloletnie upokorzenia karierą córki. Nie do końca ten wątek mnie przekonał. Nie zrozumiałam, o co chodzi z tym upokorzeniem, mimo, że autorka powracała do tego tematu kilkukrotnie. Jedynaczka. Córka imigrantów. Aktualnie Pani Mecenas. A jednak przeczytała w liście od ojca między innymi: 

(…) Żegnaj, córko i bądź na tyle silna, by nie próbować się do nas odzywać, zanim nie odzyskasz taktu, mądrości i dobroci, zwłaszcza mądrości, z której biorą się wszystkie zalety.” – Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye. 

Moja ocena: 7/10

Recenzję przeczytaliście dzięki Wydawnictwu FILTRY.

„Robak” Jakub Wiśniewski

ROBAK

  • Autor: JAKUB WIŚNIEWSKI

  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY
  • Liczba stron: 224
  • Data premiery : 29.06.2022r.

Kolejną z książek, z gatunku literatury pięknej o którą poprosiłam @wydawnictwo.filtry jest „Robak” Jakuba Wiśniewskiego. Autor to wokalista, gitarzysta i autor piosenek postfolkowego duetu Kirszenbaum, prozaik. Z wykształcenia filolog angielski i przekładoznawca, z zawodu technical writer. Wstyd się przyznać😏, ale musiałam sprawdzić tę definicję zawodu. Kompletnie nie wiedziałam co pod sformułowaniem technical writer się kryje. Cytując notkę biograficzną „zaczynał od języka angielskiego opowiadaniem Mrs. White’s Promise, zwyciężając organizowany przez Instytut Filologii Angielskiej UJ konkurs, zwieńczony wydawnictwem Obsessions. A Short Story Anthology (Korporacja Ha!art, 2015). W języku polskim debiutował opowiadaniem Ropa Hebronu w kwartalniku „KONTENT”, a następnie publikował eseje, opowiadania i fragmenty powieści w takich miejscach jak „Wizje”, „Tlen Literacki”, „Stoner Polski”, „Popmoderna”, „Helikopter”, „Strona Czynna”, „Afront”, „Obszary Przepisane”, „Nowa Orgia Myśli” czy „Zupełnie Inny Świat”. Dwukrotny laureat pracowni „Pierwsza książka prozą” Biura Literackiego, w wyniku czego w styczniu 2022 ukazała się jego pierwsza powieść, „Myja” (Biuro Literackie, 2022). (cyt. za notka o autorze). Wywiad z Jakubem Wiśniewskim możecie przeczytać na stronie magazynu Tlen Literacki i Vogue Polska. Zachęcam! 

Książka dostępna jest z bardzo wysokim rabatem do końca sierpnia br. na stronie @wydawnictwo.filtry:  https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/. 

„Do Onana, zgorzkniałego, ciągle młodego mężczyzny, który stroni od ludzi, przychodzi dziennikarz i namawia go na rozmowę o pewnym wydarzeniu z przeszłości. Za czynem, który znów budzi ogromne emocje, stał Robak – to z jego powodu odbywa się właśnie referendum w sprawie przywrócenia kary śmierci.” – z opisu Wydawcy. 

I na historię Robaka czytelnik patrzy przez pryzmat wydarzeń z życia Onana. Przez jego związek Kir i jego prawie zdradę na firmowej imprezie z Zerą. Przez stratę przez Kir ich wspólnego dziecka i przez stratę przez Zerę pracy. Onan opowiada dziennikarzowi czy pisarzowi historię swojej znajomości z Robakiem. Opowiada o tym, czego nie dostrzegał, czego nie widział. 

Książka pisana jest z perspektywy narratora pierwszoosobowego i to zarówno z perspektywy Onana, jak i z perspektywy Robaka. Używanie narracji pierwszoosobowej pozwala nam, czytelniom na zrozumienie wewnętrznego świata postaci. Dotyczy to w takim samym stopniu Onana, jak i Robaka. Bo „Robak” to tak naprawdę historia o dwóch młodych mężczyznach. Ten styl prowadzeni narracji daje możliwość głębokiego zanurzenia się w uczucia, motywacje oraz rozważania narratora. Szczególnie w tej książce, jest to niezwykle użyteczne, gdyż intensywne przeżycia wewnętrzne odgrywają tu kluczową rolę. Przez co historia opowiadana w „Robaku” wydaje się być bardziej autentyczna, prawdziwa i bardziej osobista. Miałam poczucie bliskości z narratorem i z Robakiem i z Onanem, ponieważ zostałam wprowadzona w najintymniejsze zakamarki ich umysłu. I mimo, że perspektywa czy sposób postrzegania świata, kobiet było mi obce czułam pewnego rodzaju zrozumienie sytuacji, zrozumienie ich losów. 

Inny. Każdy człowiek jest inny od wszystkich pozostałych…” – Robak” Jakub Wiśniewski

Autor prowadzi narrację naprzemiennie w kolejno zatytułowanych rozdziałach, gdzie oprócz tytułu znajduje się również wskazanie postaci, która w tej części relacjonuje wydarzenia. Narracja Onana tym różni się od narracji Robaka, że jest skonstruowana w formie wywiadu, który Onan udziela zainteresowanemu dziennikarzowi. W wielu miejscach znajdziecie więc takie sformułowania jak: „(…) pan pamięta sytuację z tą koleżanką z pracy…”, „Pan pozwoli, że otworzę jeszcze jedno.”, „(…) Nie wiem, czy chce się panu tego słuchać…” Przy czym Onan bardziej mówi o Robaku, niż o sobie. Dzięki temu patrzymy na Robaka z dwóch stron. Z jego perspektywy w rozdziałach z podtytułem „Robak” oraz z punktu widzenia jego kolegi w rozdziałach z podtytułem „Onan”. 

Robak dla mnie jawił się jako postać tragiczna. Jako nieszczęśliwy młody człowiek, gdzie „(…) Zim no ciągnęło się z anim jak nieprzyjemny zapach, jak jakiś niewidzialny welon.” Który musiał ciągle trwać w tym, co parafrazując „zaczął, co zainicjował lata temu jako przyssane do ekranu dziecko…”. Który twierdził, że „One zawsze chcą. Moje ukochane. One zawsze chcą i nigdy nie mówią nie. I nie chcą nic w zamian. Nigdy, przenigdy. Bezinteresowne jak siostry miłosierdzia, jak drzewa i słońce…” Który uważał, że „(…) nic nie dorównuje przyjemności miliona ciał wciskanych w jeden mały, męski mózg z prędkością trzystu megabitów na sekundę. Bo jedna para piersi nie sprosta milionowi par piersi. Bo jeden orgazm na wieczór nie sprosta pięciu orgazmom w godzinę, które jestem w stanie z siebie wycisnąć.” Który przez to wszystko nie potrafił wejść w seksualnie satysfakcjonującą relację z Rut, która czekała bardzo długo, czekała kilka miesięcy. 

To niepokojąca, wytrącająca ze strefy komfortu historia. Śmiała i jadowita krytyka toksycznej seksualności będącej produktem dzisiejszego świata, twórców pornografii. Jednocześnie Autor stawia pytania o kobiecość, o męskość, o to co je łączy i co dzieli w dzisiejszym świecie. O byciu ze sobą do końca, o byciu naprawdę, a nie tylko na warunkach, które pasują tylko jednej osobie. Jest to mroczna opowieść, w której narrator sprowadza nas do najniższych kręgów męskich żądz.

Akcja dzieje się w Krakowie. Gdzie są przywoływane Planty, a nawet „Pole” zamiast „Dwór”. Nie wiem, czy wiecie, ale śląskie dzieci wychodzą na dwór, a w Krakowie dzieciaki wychodzą na pole🤪. 

Moja ocena: 7/10

We współpracy z Wydawnictwem FILTRY.

„Hotel ZNP” Izabela Tadra

HOTEL ZNP

  • Autorka: IZABELA TADRA
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY
  • Liczba stron: 176
  • Data premiery : 17.04.2024r. 

Izabela Tadra, autorka debiutująca powieścią „Hotel ZNP” będąc gościnią audycji Maksa Cegielskiego „Plik tekstowy” w Programie Trzecim polskiego radia tzw. Trójce powiedziała „Bardzo mi zależało, aby stworzyć coś, o czym można dyskutować krytycznie. Nawet nie chodziło o to, żeby stworzyć coś w kontrze do innych książek czy powieści. Dla mnie to był rodzaj wolności, który mogę oddać innym i powiedzieć „ok, to jest coś, nad czym można dyskutować”. O samej Autorce z tej samej audycji wiem, że ma rodzinę: 12-letnią córkę i pracuje jako specjalistka od public relations.  

Książkę mogłam przeczytać dzięki @wydawnictwo.filtry. Wy również możecie na własne oczy przekonać się o czym ona jest i czy Tadra w gatunku literatury pięknej poradziła sobie dobrze. @wydawnictwo.filtry proponuje do końca sierpnia br. aż 40% rabatu na całą ofertę dostępną tutaj: https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/. Warto wspomnieć, promocja ta łączy się z ogólnym rabatem u Wydawcy 5% na całą ofertę. 

(…) godność lubi zemstę zimną jak wódka…” – Hotel ZNP” Izabela Tadra. 

To pierwszoosobowa narracja o Belci, która jest główną bohaterką tej krótkiej powieści. Belcia prowadzi czytelnika przez wydarzenia ze swego życia. Jest postacią całkowicie uniwersalną. Prowadzi dialog z nieznanym Panem, do którego zwraca się wielokrotnie, z którym również spędziła upojne chwile w tytułowym warszawskim hotelu. Odtwarza rozmowy z matką, ojcem, mężem Wilhelmem czy przyjaciółką. O Belci można się wiele dowiedzieć. Tylko nie wiadomo, co jest prawdą, a co kłamstwem.

(…) W tamtych dobrych czasach byłam w stanie przeżyć dzień o jednej kanapce i napierdolić się dwoma piwami, a jak ktoś kazał czyścić kibel, to go karnie czyściłam, zamiast rozważać, czy to sprawiedliwy podział obowiązków, czy może jednak wyzysk.” – Hotel ZNP” Izabela Tadra. 

Tak postrzegałam Belcię, główną bohaterkę przez całe 176 stron. Jako pokorną córkę w opowiadanej relacji z matką. Zresztą postać matki bardzo do mnie przemówiła. Rozumiałam jej stwierdzenia, popierałam podejście do życia. Zresztą sam stosunek Belci mi do niej odpowiadał. Jak zresztą sama matka mawiała „(…) królowa bon motów, jeśli coś się kończy, to znaczy, że wcale nie było takie dobre….”. Jako do dość długiego momentu pokorną żonę Wilhelma potrafiącą sobie wmówić, że to jej nie udało się z dzieckiem, że to jej wina. Mającą podległą relację do Niańki zatrudnionej opiekunki psa. Wilhelma prowadzącego Belcię przez życie, jakby była jego dzieckiem, jakby tylko on potrafił jej pokazać właściwy kierunek. Czy chociażby jako pokorną kochankę. 

Belcia jest jednak postacią bardziej złożoną. Belcia potrafi się jednak sprzeciwić, chociażby pani cioci, która postanowiła wychować ją w pełnej kindersztubie zapominając, że jest tylko kobietą wynajmującą studiującej Belci pokój w mieszkaniu, w którym „(…) obowiązywał surowy zakaz gotowania.” Potrafiła się też przeciwstawić Wilhelmowi, wreszcie. 

O Belci tak naprawdę niewiele wiem. Wiem, że jest kobietą, mieszkanką Warszawy. Nie wiem, ile ma lat. Opowiada o imprezach w wieku studenckim, o narkotykach. Opowiada o fajkach, które pamięta, jak kosztowały 5zł.  Ja też takie pamiętam. Może więc jest w moim wieku, może trochę młodsza. Nie wiem kompletnie czym się zajmuje, chociaż w wielu miejscach wspomina o pracy. A przede wszystkim nie wiem, czy mówi prawdę, półprawdę, postprawdę. W niektóre historie mogłabym uwierzyć, jak schadzki w hotelu ZNP, jak romans męża, jak niedonoszone dziecko, jak sposób w jaki została potraktowana na izbie przyjęć w szpitalu po poronieniu, gdy siedziała na krześle z „cieknącą na podłogę nieszczęściem”, czy chociażby w postać pani ciotki, która jednak w pewnych momentach wydawała mi się zbyt przerysowana i kontrowersyjna. W niektóre opowieści nie byłam w stanie uwierzyć, jak zachowanie Beduinów na pustyni, czy opowieść o mężczyźnie, z którym Niańcia spędziła noc również w hotelu ZNP i który opowiadał o swym domu rodzinnym. Sama Autorka miała tego jednak świadomość już na etapie pisania. 

„(…) Kto by tam zresztą zdołał udźwignąć prawdę i kogo tak naprawdę interesują prawdziwe, z życia wzięte historie. Może jedynie tych, co je opowiadają.” – Hotel ZNP” Izabela Tadra. 

No właśnie kogo tak naprawdę obchodzi, czy te pikantne, ciekawe historie opowiadane przez Belcię są prawdziwe? 

Książka dyskusyjna, bez wątpienia. Podobała mi się postać Belci, choć przeszkadzał mi chaotyczny sposób narracji. W każdym z rozdziałów pojawiała się i pani ciocia, i ojciec, i pan, do którego narratorka się zwracała ze swoim opowiadaniem, i matka, i mąż przeplatane różnymi innymi historiami. Przez długie fragmenty trwał konflikt przez drzwi z łazienki. Myślę, że lepiej odebrałabym powieść, gdyby poszczególne, ciekawe, a jakże opowieści były podzielone w osobne historie. Tak miałam wrażenie chwilami, że splatają się w jeden bełkot. Nie ukrywam, że język, mimo że prosty, powszechny, został skomplikowany konstrukcją bardzo, ale to bardzo złożonych zdań. Czasem jedno zdanie ciągnęło się przez 1/3 strony. 

Zarówno koncepcja, jak i treść książki niekonwencjonalna. Taka jest literatura piękna w swym gatunku. Trudno ją zamknąć w jeden powielany schemat. Sprawdźcie sami, czy polubicie Belcie z „Hotelu ZNP” Izabeli Tadry.

Moja ocena: 6/10

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem FILTRY.

„Stoner” John Williams

STONER

  • Autor: JOHN WILLIAMS
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY

  • Liczba stron: 352
  • Data premiery : 22.02.2023r.

  • Data 1. wyd. pol. Zatytułowane „Profesor Stoner”:  8.10.2014r. 
  • Rok premiery światowej: 1965r

@wydawnictwo.filtry na początku ubiegłego roku opublikowało nowe wydanie bardzo dobrej książki amerykańskiego pisarza, poety, redaktora i wykładowcy akademickiego Johna Williamsa pt. „Stoner”. Książka premierę światową miała w 1965 roku i przeszła bez większego echa. Sławę autorowi przyniosła opublikowana w 1972 roku książka „Augustus”, za którą zdobył amerykańską nagrodę literacką, The National Book Award. „Stoner” międzynarodowe uznanie zyskał dopiero dwadzieścia lat po śmierci pisarza, która nastąpiła 03.03.1994r. Sam autor w wywiadzie zapytany, czy literatura powinna bawić, odparł: „Absolutnie. Mój Boże, głupotą jest czytanie, które nie sprawia radości” (źródło: lubimyczytac.pl/autor). Zgadzacie się? 

Jeśli tak to między innymi tę książkę kupicie na stronie Wydawcy https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/ w rewelacyjnej promocji do końca sierpnia br. Wydawca oferuje aż 40% rabatu, który łączy się z rabatem u Wydawcy 5% na całą ofertę. 

We wczesnej młodości Stoner wyobrażał sobie miłość jako rodzaj absolutu, którego można dosięgnąć, jeśli ma się trochę szczęścia; gdy stał się dorosły, stwierdził, że miłość jest złudą, rajem pomylonej wiary (…)Teraz w wieku męskim, powoli zaczął pojmować, że miłość to nie jest ani łaska, ani wymysł; zobaczył w miłości stopniową przemianę życia, coś, co stale się wydarza i co dzień rozwija, zasilane wolą, umysłem i serce.” – Stoner” John Williams. 

Młody rolnik William Stoner rozpoczął czteroletnie studia rolnicze na Uniwersytecie Missouryjskim. Po dwóch latach przeniósł się na anglistykę. Mieszkając u dalszej rodziny Jima i Sereny Foote’ów poświęcał ranek, trzy godziny po południu oraz weekendy na pomoc w gospodarstwie. „Do nauki przykładał się jak do pracy w gospodarstwie: gruntownie, sumiennie i ani z przykrością, ani z przyjemnością.” Mimo ogromnej ilości pracy w gospodarstwie dzięki swemu zacięciu w pierwszych dniach czerwca 1914 roku otrzymał dyplom ukończenia studiów licencjackich. Kontynuował naukę na studiach doktoranckich jednocześnie wykładając. Książka przeprowadza czytelnika przez wszystkie etapy życia Williama Stonera. Przez jego nieudane małżeństwo z Edith Bostwick Stoner pochodzącej z surowego i chronionego wychowania. Przez jego rodzicielstwo z córką Grace, która ulega wpływom swojej matki. Przez jego romans z młodą wykładowczynią uniwersytecką Katherine Driscoll. Przez jego przyjaźń z późniejszym dziekanem Gordonem Finchem i przerwaną przyjaźń z poległym w czasie pierwszej wojny światowej Davidem Mastersem, aż do momentu, gdy życie Stonera dobiega końca. 

Książka pisana jest z perspektywy głównego bohatera. Dzięki temu w wielu miejscach główny bohater rozmyśla o swoim życiu. Rozważa, gdzie mu się nie udało i zastanawia się, czy mógł być lepszym mężem i bardziej walczącym o córkę ojcem. 

(…) Gdybym był silniejszy, myślał; gdybym był mądrzejszy; gdybym umiał ją zrozumieć.” – Stoner” John Williams. 

Kontempluje, czy mógł być silniejszy i czy jego życie jest porażką. Rozważa przejawy namiętności kwestionując sposób wychowywania ówczesnych młodych panien z tak zwanych dobrych domów, dla których obcowanie płciowe było tylko przykrym obowiązkiem małżeńskim. Narracja Stonera podkreśla błogość i cierpienie nawiązując do możliwych cech miłości. Opowieść o Stonerze cechują również elementy egzystencjalne. Począwszy od najbardziej prozaicznych, jak mieszkanie, kredyt na dom, wolna, po miłość do nauki, nauczania, literatury. 

Mit o Stonerze przypieczętował jego styl prowadzenia ćwiczeń i wykładów. Niby błądził gdzieś myślami, ale wręcz biły od niego skupienie i ścisły namysł.” – Stoner” John Williams. 

Życie autora przypominało życie jego głównego bohatera w „Stonerze”. Był profesorem języka angielskiego na Uniwersytecie w Denver aż do emerytury, która nastąpiła w 1985 roku. Dał temu ewidentny przejaw w dyskusji i sporze ze swym seminarzystą Charlesem Walkerem, który zapoczątkował konflikt z późniejszym dyrektorem katedry Hollisem Lomaksem.  Podobnie jak Stoner, doświadczył rozczarowań ze strony współpracowników w świecie akademickim. Również i John Williams poświęcił się tej pracy bez reszty i mimo, że przedmowie do powieści Williams konstatuje powieść jest całkowicie fikcyjne, w mojej opinii została na pewno w części zaczerpnięta w własnych przeżyć autora. 

Książka składa się z ponumerowanych rozdziałów. W pierwszym autor wprowadza czytelnika w historię Stonera, który „(…) urodził się w 1891 roku w małym gospodarstwie rolnym pośrodku stanu Missouri”. Aspekty narracyjne i stylistyczne są na bardzo wysokim poziomie. Widać kunszt prozatorski autora.  Powieść zdecydowanie jest bardzo dobrą książką dla początkujących w świecie poważnej literatury pięknej. Mimo, że bez wątpienia należy do tego wymagającego gatunku czyta się ją bardzo dobrze. Język i styl autora płyną. Akademickie treści nie dominują narracji, są tylko jej jakby intrygującym i atrakcyjnym uzupełnieniem. Wręcz przeciwnie są bardzo umiejętnie wplecione w opowieść o życiu, w precyzyjny sposób z ogromną dozą realizmu. Sam opis polityki akademickiej opisanej w powieści czyta się jak dzieło kogoś, kto robi potajemne notatki na ponurych spotkaniach wydziału. „Stoner” dla mnie jest niezauważenie piękną i poruszającą powieścią, do tego precyzyjnie skonstruowaną. 

Jej zwieńczeniem jest bardzo precyzyjna opinia o niej na końcu publikacji w części „Skromna książka” autorstwa Macieja Stroińskiego, który przełożył „Stonera” dla  @wydawnictwo.filtry.  Z części tej dowiedziałam się jaka była historia „Stonera” od zapomnianej książki do fenomenu w roku 2000. Stroiński postawił też uzasadnioną dość tezę, że główny bohater i jego żona byli wzorowani na Cunninghanie, angliście, filologu klasycznym nieszczęśliwie ożenionym z Barbarą Gibbs. Autor odwzorował podobno esej Driscolli o tradycji donatyjskiej z eseju Cunninghama „The Donatan Tradition”. Nawet Lomax ma zapożyczony garb i utykanie od prawdziwej postaci. Bardzo rzetelnie Stroiński przedstawił również życiorys samego Johna Edwarda Williamsa, jak również perfekcyjnie zrecenzował samą treść. 

Zdecydowanie i szczerze polecam! 

Moja ocena: 9/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO FILTRY.