NAS DWOJE
- Autor:HOLLY MILLER
- Wydawnictwo:MUZA
- Seria: NAS DWOJE. TOM 1
- Liczba stron:480
- Data premiery:28.10.2020r.
„Bo miłość to nie tylko łatwe wybory, proste rozwiązania – to również ciężka praca i trudne decyzje, ofiary, których tak naprawdę wcale nie chce się ponosić”.
„Nas dwoje” Holly Miller
Nie ma to jak dobry cytat z książki na początku recenzji. Mam nadzieję, że w ten oto sposób skutecznie zachęciłam Was do przeczytania moich spostrzeżeń po przeczytaniu „Nas dwoje” Holly Miller od Wydawnictwa Muza.
Callie i Joel w 94 odsłonach
Holly Miller opowieść ujęła w cztery części w kolejno ponumerowanych rozdziałach. Nie zapomniała też o prologu i epilogu. W takiej konstrukcji zanurzycie się czytając o losach Callie i Joela. Kobiety i mężczyzny, którzy nigdy nie powinni się spotkać i nigdy nie powinni się w sobie zakochać. Joel otrzymał od losu niesamowity dar. Tym darem są prorocze sny. W trakcie snu dowiaduje się, co wydarzy się w przyszłości. Widzi dokładnie zdarzenie. Widzi szczęście, czasem tragedię. Czasem to jest dar, częściej przekleństwo. Przekleństwo przez które nie może wykonywać ukochanego zawodu i tworzyć szczęśliwego związku z osobą, którą kocha. Sny dotyczą tylko osób, które Joel kocha. Callie nie przeszkadza dar Joela. Callie wierzy, że prawdziwa miłość zwycięży wszystko, nawet nieprzespane noce, poczucie winy, wyobcowanie i chroniczne zmęczenie. Zmęczenie wizjami przyszłych zdarzeń. Do czasu…
„(…) historia o miłości z góry skazanej na niepowodzenie oraz o trudnych wyborach i decyzjach” – opis wydawcy.
Faktycznie, o tym jest ta książka. Wydawca nie minął się z prawdą . A to już dobrze o książce świadczy. Bardzo podobał mi się zabieg typowo konstrukcyjny. Rozdziały nazywane są imionami Callie lub Joela. Narracja jest pierwszoosobowa w zależności od tego, który rozdział czytamy. Raz obserwujemy rzeczywistość z perspektywy Callie, raz z perspektywy Joela. Raz z perspektywy kobiety, raz mężczyzny. Obie perspektywy przedstawione są w wyśmienity i profesjonalny sposób. Od pewnego momentu do imienia autorka dodała perspektywę czasu. Czytamy więc w tytule rozdziału, że coś dzieje się lub wydarzyło np. „trzy lata później”, następnie „pięć lat później” czy nawet „osiem lat później”.
Joel „(…) cudowny. Taki praktyczny”. (…) w jego wyglądzie jest coś takiego, co od razu budzi ciepłe uczucia”. Praktyczny nie z wyboru, praktyczny z konieczności. Zapisuje każdy sen, by odpowiednio przeciwdziałać negatywnym zdarzeniom w przyszłości. Nie zawsze się to udaje. Prostuję, w większości się to nie udaje. Jak sam mówi: „Jeden sen tygodniowo przez dwadzieścia osiem lat, a notatki prowadzę od dwudziestu dwóch”. Życie w taki sposób nie jest dla niego łatwe. Nie jest łatwe również dla tych, których Joel kocha. Sny wpływają na teraźniejszość. Potrafią zmienić plany, zmodyfikować rzeczywistość w sposób całkowicie bezwzględny. Callie do pewnego momentu wierzy, że uczucie zwycięży. Nie wie, że Joel zobaczył ją w swoim śnie i dlatego cierpi każdego dnia. Cierpi widząc ją koło siebie, jednocześnie mając świadomość tego, co się wydarzy. Cierpi żyjąc jakby z bombą z opóźnionym zapłonem obok siebie. Cierpi, gdy uświadamia sobie, że dłużej nie da rady. Nie da rady tej bomby rozbroić, a życie koło niej jest dla niego męczarnią. Męczarnią, przez którą pomału popada w obłęd. Dar Joela nie przysparza mu przyjaciół. Wręcz przeciwnie, zraża do niego bliskie mu osoby i jest przyczyną wielu strat. Trudno Joelowi odbudować później utraconą relację. Czasem już nie zdąża. Niekiedy udaje mu się odbudować zaufanie. Nie chciałabym być Joelem, nie chciałabym wiedzieć.
Bardzo dobrze Miller opisała odradzającą się relację między Joelem a jego biologicznym ojcem. Oboje jakże różni, a jednak bardzo podobni. To podobieństwo pomaga Joelowi odnaleźć siebie, poradzić sobie ze swoim przeznaczeniem i zmodyfikować bieżące plany. Przewartościować swoje życie. Co ważne, ojciec Joela nie wpływa na jego wybory, wskazuje tylko konsekwencje i interpretuje. Joel wszystkie decyzje podejmuje autonomicznie, by potem ponieść ich konsekwencje.
Głęboko dotknęła mnie przedstawiona w książce miłość przyjacielska. Callie utraciła Grace, swoją wieloletnią przyjaciółkę. Grace, która odeszła przedwcześnie zostawiając pogrążonego w rozpaczy Bena i samą Callie. To miłość, która nie może być zastąpiona żadną inną, ani miłością partnerską, ani miłością rodzicielską. To miłość, która wymaga rozmów z Grace nawet po jej śmierci. Niezwykle wzruszające były dla mnie opisy rozmów telefonicznych, która Callie prowadzi ze skrzynką głosową zmarłej przyjaciółki. Po takiej rozmowie Callie pozwala sobie trochę popłakać, bo za nią tęskni, bo ciągle za nią tęskni. Macie takie przyjaciółki wokół siebie? Ja mam, dlatego ten wątek tyle dla mnie znaczył. Przecież to ja mogę być taką Callie, kiedyś… Przecież to ja mogę stać się dla mej przyjaciółki taką Grace, kiedyś…
To niezwykłe studium miłości utraconej, nie tylko partnerskiej lecz również przyjacielskiej. To powieść o tym ile jesteśmy w stanie poświęcić dla innych, z czego zrezygnować, by kochana przez nas osoba odnalazła szczęście. To książka o żałobie. Żałobie za kimś kogo utraciliśmy. Żałobie za czymś, czego już nigdy nie zaznamy, czego nie przeżyjemy. To książka jakiej jeszcze nie było. Swoistego rodzaju arcydzieło. Dlatego nie mogę ocenić inaczej.
Moja ocena: 10/10
Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Muza.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.