„Przepraszam, tu był trup” Marta Matyszczak

PRZEPRASZAM, TU BYŁ TRUP

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Cykl: ZBRODNIE NA PODSŁUCHU (tom 1)
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 24.04.2024r. 

Już we wcześniejszych recenzjach przyznałam się, że mam słabość do książek i samej zresztą Marta Matyszczak. Słabością zaraziła mnie moja przyjaciółka wierna fanka serii i o psie, i o kotach, która skrupulatnie śledzi kalendarz wydawniczy Autorki, uczestniczy często w premierach. To zresztą dzięki niej do mojej opinii mogłam dołączyć takie piękne zdjęcia ostatniej publikacji Pani Marty. „Przepraszam, tu był trup” pierwszy tom serii Zbrodnie na podsłuchu premierę miał w ostatnią środę, czyli 24 kwietnia br. Książka ujrzała światło dzienne dzięki Wydawnictwo Dolnośląskie. Ja swego egzemplarza nie mam. Natomiast z ochotą zapoznałam się z lekturą na aplikacji Legimi. 

Rita Braun młoda dziewczyna o różowych włosach dzięki przyjaźni ze znaną instagramerką Mają Jankowiak przebywa na turnusie otwarcia ekskluzywnego hotelu w Wiśle – Villa la Vistule – eco – hôtel et spa. Maja nie jest jedyną celebrytką. Turnus otwarcia uświetnił znany aktor- Bartłomiej Bełtz z żoną, producentka eko-kosmetyków – Melania Ryszka z mamusią, guru fitnessu – Joanna Monterosso z asystentką Aleksandrą oraz Dariusz Bujok – lokalny przedsiębiorca prowadzący piekarnio-cukiernię U Ksawerego z całą rodziną. Wśród gości znajduje się również tajemniczy Adam Nowak. Nieokrzesany, zdystansowany w obyciu, pojawiający się w najmniej oczekiwanych momentach przybysz, który szukał miejsca, gdzie mógłby przeczekać niekorzystne warunki pogodowe, które wystąpiły w Beskidzie Śląskim. Jak zwykle u Marty Matyszczak pojawia się również i TRUP. Kto nim jest i jak doszło do śmierci? Tym wszyscy są zainteresowani. 

Jak ktoś komuś coś, to choć niewiele, ale zawsze, a jak nikt nikomu nic, to srał goły na rogu stodoły.” -„Przepraszam, tu był trup” Marta Matyszczak – tylne skrzydełko okładki. 

Przy okazji muszę zapytać Panią Martę skąd wziął się jej pomysł na włożenie powyżej cytowanego tekstu w usta upierdliwego aktorzyny. Przeglądając książkę w księgarni od razu zwróciłam uwagę na tę treść. To coś w stylu cytuję „Pocałuj psa w kota niech mu ogon stanie”, które kiedyś usłyszałam od mojej przyjaciółki jako tekst wypowiedziany przez mamę z kolei jej przyjaciółki. Bez wątpienia teksty tego typu wymagają sporej wyobraźni. Wracając do samej publikacji bardzo podoba mi się okładka, zarówno kolory jak i pomysł z zawieszką, który Pani Marta sprezentowała uczestnikom spotkania autorskiego. Marzę by sama taką mieć. Pomysł ze skrzydełkami pod którymi znajdują się krótkie opisy głównych bohaterów z ich wręcz odzwierciedloną na rysunku aparycją również mi się spodobał. Nie ukrywam, że od razu zapałałam sympatią do różowogłowej Rity. 

Co do Rity to jest to trzecia kobieca bohaterka serii autorstwa Marty Matyszczak, której imię zaczyna się na „R”. W serii „Kryminał pod psem” („Noc na blokowisku”, „Sopot w trzech aktach”, „Cieszyn prowadzi śledztwo”  jest Róża Kwiatkowska, którą uwielbiam. W kocim cyklu „Kryminał z pazurem” („Mamy morderstwo w Mikołajkach”, „Taka tragedia w Tałtach”, „Krwawa kąpiel nad Krutynią”) zaczytujemy się w losy Rozalii Ginter. Przyszedł więc i czas na Ritę Braun, która mi swego młodego wieku ma za sobą nieudane małżeństwo, niepowodzenia w pracy i trudny start w dorosłe życie. Ale za to da się lubić za włosy, za przyjazne osoby wokół siebie, w tym brata Radzia, który wyjątkowo mi się spodobał oraz za ciekawość świata. 

Pomysł z podcastem „Zbrodnie na podsłuchu” skojarzył mi się z serialem, który oglądałam na jednej z platform streamingowych pt. „Zbrodnie po sąsiedzku”. To lekki amerykański kryminalny serial komediowy stworzony przez Steve’a Martina i Johna Hoffmana. W głównych rolach występują Steve Martin, Martin Short oraz Selena Gomez, chociaż u tej ostatniej brakuje jakiejkolwiek mimiki twarzy – wiecie pewnie dlaczego… Nie zmienia to faktu, że i w serialu, i w tym cyklu pojawia się wątek podcastu, który został przez Autorkę bardzo umiejętnie wykorzystany. 

Książkę czyta się lekko. Język Marty Matyszczak jest zabawny, prześmiewczy. To typowa książka z gatunku cosy crime, lekkiego kryminału, niekoniecznie okraszonego gagami sytuacyjnymi. W tej serii Pani Marta postawiła na ciekawych bohaterów, których jest mnóstwo. Obnaża w fabule ich słabości, przejaskrawia zachowania ukazując zawiłości i cechy tak zwanego celebryckiego życia w naszej polskiej rzeczywistości. Temat greenwashingu był dla mnie dużym zaskoczeniem. Świetnie Autorka powiązała pomysł eko – hotelu z tym tematem obnażając fałsz, który był serwowany i pewnie jest w realnym życiu klientom takich przybytków. Dzięki książce dowiedziałam się między innymi, że słomki robione z mąki kukurydzianej wcale takie eko nie są, gdyż wymagają specjalnego składowania, by się rozłożyły. Co udowodniło, że tak naprawdę napoje lepiej pić bez nich. To dowód, że tak ważny temat jak eko-ściema można przemycić nawet w rozrywkowej literaturze, które dostarcza czytelnikowi wytchnienia i relaksu, a jednak pewne kwestie pozostają zapamiętane i mogą zmienić sposób postępowania. 

Zaskoczyła mnie Autorka konstrukcją. Książka podzielona jest na dni turnusu otwarcia, od pierwszego do dziesiątego dnia. Jest i prolog, w którym dowiadujemy się o trupie i epilog, który daje czytelnikowi namiastkę tego, co będzie się działo w kolejnym tomie. Dni przeplatane są krótkimi rozdziałami pisanymi z perspektywy różnych bohaterów jak; Rity, Melanii, Joanny czy Jacka. I tu znowu niespodzianka. Narracja związana z Ritą, Jackiem jest trzecioosobowa w przeciwieństwie do narracji Bartłomieja, Dariusza, Melanii, Adama czy Joanny. Jakby Autorka jeszcze dobitniej chciała czytelnikowi zaprezentować tę specyficzność zachowania i myślenia celebryckiego. I się udało. Wchodząc w myśli, motywacje, wewnętrzne rozmowy tych bohaterów mierzyłam się z uczuciami od niedowierzenia, po niesmak, przez śmiech. A emocje w czytanych książkach są niezwykle ważne. To nie koniec niespodzianek. W części Potemdowiadujemy się o kolejnych krokach śledztwa. Ta część pojawia się już na początku, kiedy nie wiemy jeszcze kto został zamordowany. Oprócz tego śledzimy publikacje kolejnych części podcastu Zbrodnie na podsłuchu, co urozmaica fabułę. Jakby tego było mało Autorka wkleiła jeszcze w tekst publikacje z „Wiadomości wiślańskich” jakby wprost wycięte z gazety. Uff. Sporo tego. Musiała się Pani Marta namęczyć, by wszystkie te różnorakie elementy spoić w jedną całość, którą czytało mi się bardzo przyjemnie. 

Oczywiście sporo jest odniesień do rzeczywistych postaci czy okoliczności. Jak samo zresztą umiejscowienie Villi la Vistule, która powstała na miejscu dawno nieistniejącego hotelu Ondraszek do którego Pani Marta jako dziecko jeździła z rodzicami (jej Tato pracował w Hucie Baildon, jak mi donieśli). Okazało się również, że piosenkę o której wspomina Autorka w tekście w wykonaniu koreańskiego zespołu BTS i Coldplay „My Universe” jest mi znana. Katowano mnie nią w radiu jakiś czas temu. Miłą niespodzianką było odniesienie do Olka Szpona z „Bez ściemy”, kto czytał serię „Kryminał pod psem” to wie o kim mowa, a kto nie czytał to gorąco zachęcam do zapoznania się z każdą książką Marty Matyszczak. Znajdziecie w nich dobrą zabawę, ciekawe twisty fabularne, sprytnie i prześmiewczo poprowadzone dialogi, odniesienie do rzeczywistości, a także nietuzinkowych bohaterów, których nie sposób nie lubić. Nawet tych złych. 

Koniecznie czytajcie „Przepraszam, tu był trup” Marty Matyszczak, który rozpoczyna nową serię  Zbrodnie na podsłuchu. Relaksujcie się. To lepsze niż jakkolwiek telewizyjna komedia. Miłej lektury!!! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo Dolnośląskie.

„Lista sędziego” John Grisham

LISTA SĘDZIEGO

  • Autor: JOHN GRISHAM
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: LACY STOLTZ (tom 2)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 28.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 19.10.2021r. 

„Lista sędziego” Johna Grishama, która premierę miała 28 lutego br. i wydana została nakładem Wydawnictwo Albatrosto piąta powieść tego autora, o której przeczytacie na moim blogu czytelniczym. Poprzednie to: „Wyspa Camino”, „Wichry Camino”, „Czas łaski” oraz „Bractwo”. Kiedyś uwielbiałam prozę tego autora i nie ukrywam, że połączenie thrillera prawniczego i kryminału, z przewagą tego drugiego wydawało mi się dobrym wyborem na kolejny czytelniczy wieczór. 

Dwie kobiety i jeden sędzia. Pierwsza to Lacy Stoltz, prawniczka zatrudniona w instytucji zajmującej się etyką zawodową sędziów ze stanu Floryda. Druga to Jeri Crosby, która od dwudziestu lat próbuje sama znaleźć zabójcę ojca, emerytowanego profesora prawa konstytucyjnego, gdyż policja niczego nie zdziałała. Ten trzeci to Ross Bannick, sędzia sądu okręgowego, którym niezależnie zaczęła interesować się i Lacy, i Jeri. 

„(…) jest bogaty, zna się na kryminalistyce, procedurach policyjnych, a przede wszystkim na prawie. Ma więc wszystkie atrybuty, które powinny mu pozwolić realizować zbrodniczą zemstę – skreślać z listy kolejne osoby, które w jakiś sposób mu się naraziły – i pozostać bezkarnym.” – z opisu Wydawcy. 

To drugi tom serii o Lacy Stoltz. Ja nie czytałam poprzedniego, pt. „Demaskator” i jestem ciekawa, czy w odbiorze byłby podobny do przeczytanej przeze mnie „Listy sędziego”. Powieść składa się z kolejno ponumerowanych rozdziałów, których jest łącznie czterdzieści sześć. Na końcu książki znajdziecie również notkę od samego Autora. 

Lacy miała do czynienia z wieloma świrami i niezrównoważonymi osobami z całymi walizami papierów, z których wynikało, że jakiś zasiadający w sądzie łajdak jest do cna skorumpowany. Prawie zawsze po kilku minutach rozmowy potrafiła ocenić, czy skarga jest uzasadniona i czy powinna trafić do szuflady z odmowami. Z biegiem lat nauczyła się rozszyfrowywać ludzi; w przypadku wielu szajbusów, z którymi miała do czynienia, szybka ocena stanu ich zdrowia nie była zbyt trudna.” – „Lista sędziego” John Grisham. 

Doceniam pomysł autora na fabułę. Grisham wykazał się dużą odwagą piętnując zawód zaufania publicznego praktycznie posadowiony już dawno temu na piedestale. A przecież to tylko ludzie. Sędziowie to ludzie, niekoniecznie niezawiśli, nieomylni, a tym bardziej nie sprawiedliwi. Mają swoje nałogi, ułomności. Chorują tak jak inni członkowie społeczeństwa na różne choroby, w tym psychiczne. Dysfunkcje, długi, sytuacja rodzinna, predyspozycje mogą z nich zrobić bezwzględnych oprawców ukrywających się pod togą. Ciekawa myśl. Ciekawy pomysł. Zgodzicie się? 

Jeśli czytaliście Grishama i podobała Wam się jego proza to docenicie tę powieść. Styl jest typowo Grishamowski. Dużo dialogów, brak zbędnych opisów, zwięzły i prosty język. Sytuacja goni sytuację. Narrator jest trzecioosobowy, wszystkowiedzący. Opisuje co się dzieje dając czytelnikowi szansę na odkrycie rozwiązania zagadki podrzucają tu i ówdzie pewne zawiązki finału. 

To bardzo udany emocjonujący thriller, w którym sprawca jest typowany od samego początku. Cała zabawa i zagadka toczą się wokół dowodów na jego winę i jakichkolwiek śladów, których brak. Ciekawa i intrygująca choć bez fajerwerków, gdyż Grisham przyzwyczaił nas do udanych thrillerów prawniczych. Zachęcam Was jednak do przeczytania. Jeśli szukacie ciekawej fabuły napisanej w przystępny sposób dla czystej rozrywki to sięgnijcie po publikację „Lista sędziego” Johna Grishama. Nie zawiedziecie się. 

Moja ocena: 7/10

Książka powstała we współpracy z   Wydawnictwo Albatros.

„W gąszczu kłamstw” Kate Alice Marshall

W GĄSZCZU KŁAMSTW

  • Autorka: KATE ALICE MARSHALL
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 350
  • Data premiery: 13.03.2024r. 
  • Data premiery światowej: 17.01.2023r. 

Pierwsze thrillery, które czytałam z ogromną uwagą były wydane przez Czwarta Strona Kryminału. Zarówno te rodzime, jak i zagraniczne zagościły na stałe na mojej bibliotecznej półce. Jestem więc wierna temu wydawnictwu. „W gąszczu kłamstw” autorstwa Kate Alice Marshall to kolejna pozycja z gatunku thrillera do której sięgnęłam. Zapowiadała się bardzo emocjonująco, a że nie znam żadnych wcześniejszych publikacji tej autorki do książki sięgnęłam dość szybko. Nie dziwne, gdyż „W gąszczu kłamstw” to pierwsza powieść Kate Alice Marshall, która została wydana w Polsce.

„Nasze „na zawsze” skończyło się wraz z latem. Zakończyło się wraz z krzykiem i szokującym ciepłem krwi, gdy dwie dziewczynki wybiegły na drogę”. – W gąszczu kłamstw” Kate Alice Marshall. 

Naomi Shaw, Cassidy Green i Olivia Barnes spędziły dwadzieścia lat wcześniej razem upalne lato wędrując po lasach. Przygoda zakończyła się dla Naomi tragicznie. Przeżywszy napad otrzymała siedemnaście ran kłutych, które na zawsze naznaczyły jej przyszłość. Zeznania obu dziewczyn doprowadziły do skazania oprawcy. Tylko czy tego właściwego? O czym po latach chce opowiedzieć Olivia? Do czego chce się przyznać? Naomi powraca do swojego rodzinnego miasta, gdzie wciąż zamieszkują jej przyjaciółki. Rozpoczyna poszukiwanie odpowiedzi na kolejno rodzące się pytania związane z tym, co wydarzyło się dawno temu. W tym śledztwie wspiera ją Ethan, dość zagadkowy autor podcastów o seryjnych mordercach.

Wiedzieli, że trzy z nas weszły do lasu. Natomiast nie mieli pojęcia, które dwie się z niego wyłoniły.” – W gąszczu kłamstw” Kate Alice Marshall. 

I ten las jest już sam w sobie niepokojący. Z jednej strony Marshall opisała go jako miejsce przygód, sposób na odetchnięcie od codzienności, nauczenie się czegoś nowego, doświadczenie, którego nikt nie zapomni. Las koi, uspokaja, napawa nas pozytywnymi emocjami. Z drugiej wspaniale oddała tę tragedię, która wydarzyła się w jego gąszczu, w jego zakamarkach. Ukierunkowała od razu moje myśli – jako czytelnika – na jego niespodziewaność, na jego tajemnice i skrytki, których nie widać gołym okiem, a z których w każdej chwili może wyłonić się zło. Świetnie to zostało zaprezentowane w tej powieści. 

„Poznałyśmy się, gdy miałyśmy po pięć lat. To było, oczywiście, całkiem nieuniknione. Szkoła w Chester miała zaledwie po jednym oddziale z każdego rocznika. Siadając w pierwszym rzędzie pomiędzy Olivią Barnes i Cassidy Green, byłam świadoma tego, że jestem buforem pomiędzy dwiema wrogimi armiami.” – W gąszczu kłamstw” Kate Alice Marshall. 

Bardzo podobał mi się sposób prowadzenia narracji. Naomi okazała się bardzo ciekawą narratorką. Sprawdziła się zarówno w retrospekcjach, wspomnieniach, przeszłych traumatycznych przeżyciach, jak i w dialogach, które relacjonowała. Książka podzielona jest na rozdziały, dość krótkie. Język jest zwięzły. Fabuła została przemyślana. Nie zauważyłam żadnych nieścisłości czy luk. Historia płynie od początku do końca, choć muszę przyznać, że pierwsza część jest niezwykle absorbująca. Autorka wraca do tego co wydarzyło się w pewnym traumatycznym dniu, co dzieje się aktualnie i jak to się stało, że Naomi, Cassidy i Olivia się ze sobą zaprzyjaźniły. Zresztą bardzo umiejętnie autorka poprowadziła tę kryminalną fabułę. Czytając miałam wrażenie, że każda sytuacja i każdy kolejno może być podejrzany. Chyba w którymś momencie zaczęłam uważać już chyba każdego za sprawcę. Prawdą jest jednak, że finał mnie zaskoczył i to jest miara dobrego thrillera kryminalnego, w którym takie samo znaczenie ma i kryminalna fabuła, i uczucia, emocje, przeżycia wewnętrzne bohaterów. 

To thriller o misternie skomponowanej intrydze, w której każda strona niby zbliża do prawdy, lecz realnie tylko eliminuje kolejne kłamstwa odkrywając następne niedokładności, zatajenia i półprawdy. Kate Alice Marshall napisała bardzo ciekawą powieść, w której ukryła umiejętnie stopniowane napięcie, co sprawiło, że książkę przeczytałam praktycznie bez wytchnienia. Szczerze Wam polecam tę pozycję. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Do trzech razy śmierć” Jenny Blackhurst

DO TRZECH RAZY ŚMIERĆ

  • Autorka: JENNY BLACKHURST
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: NIEMOŻLIWE ZBRODNIE (tom 1)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 25.02.2024r.
  • Data premiery światowej: 31.08.2023r.

Książki Jenny Blackhurst są mi znane. „Do trzech razy śmierć” od Wydawnictwo Albatros, która premierę miała 25 lutego br. to czwarta książka tej autorki, którą przeczytałam. Poprzednie to: „Ktoś tu kłamie”, „Córka mordercy” oraz „Morderstwo na szlaku”. Jedne z książek oceniłam wyżej inne słabiej. Nie ukrywam jednak, że Blackhurst nie należy do moich ulubionych autorek. Czegoś mi brakuje, jakiegoś takiego polotu, takiej werwy i tajmeniczości, z którą stykam się w przypadku innych autorów brytyjskich thrillerów. 

Dwie siostry. Pierwsza Tess jest policyjną detektyw. Druga Sarah zawodową oszustką. Ich losy stykają się na gruncie zawodowym. Łączy je zbrodnia, której rozwiązania szukają obie. Tess ze względów zawodowych. Sarah, by udowodnić, że akurat z tym przestępstwem nie miała nic wspólnego. 

Książka zapowiadana w opisie Wydawcy jako „klasyczna zagadka morderstwa – z nowoczesnym twistem.” trochę mnie zawiodła. Zabrakło w niej dreszczyku emocji, inteligentnych tropów. Sama kreacja postaci wypadła słabo, mimo, że pomysł na dwie siostry po przeciwległych stronach barykady wydał mi się trafiony. Pomysł na fabułę również pozostaje wiele do życzenia. Czytając miałam wrażenie, że autorka pogubiła się w opowieści, sama straciła wątek. Mało dynamiczna akcja dodatkowo utrudniała czytanie. Największą zaletą jest zastosowanie klasycznego triku dla zagadek kryminalnych, tj.  zagadka zamkniętego pomieszczenia. To zawsze się sprawdzi nawet w słabej fabule. 

Rodzinny kryminał w trzech odsłonach, zdecydowanie nie dla mnie. By się jednak przekonać, czy książkę ocenicie też tak surowo musicie sami przeczytać. Spróbujecie? 

Moja ocena 6/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Zapomniane niedziele” Valérie Perrin

ZAPOMNIANE NIEDZIELE

  • Autorka: VALERIE PERRIN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery : 15.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 4.05.2015r. 

Cudowne lata” (recenzja na klik) powieść autorstwa Valérie Perrin bardzo mi się podobała. Ucieszyłam się więc, gdyWydawnictwo Albatros obdarowało mnie premierą z 15 lutego br. pt. „Zapomniane niedziele”.  Zwróćcie uwagę na wydanie. Piękna, intensywna okładka. Wyraźna czcionka. Takie wydanie musi mieścić w sobie coś cudownego. Czyż nie? 

„Nazywam się Justine Neige. Mam dwadzieścia jeden lat. Od trzech pracuję jako opiekunka w domu spokojnej starości Pod Hortensjami(…) Mam dwie pasje: muzykę i ludzi w starszym wieku. I prawie co trzecią sobotę tańczę w klubie Raj, trzydzieści kilometrów od Hortensji. (…) Bardzo lubię mojego brata Jules’a (tak naprawdę to kuzyn) i dziadków, rodziców mojego zmarłego ojca. Jules jest jedyną młodą osobą, z którą miałam do czynienia w dzieciństwie w domu rodzinnym. Dzielę swoje życie na trzy części: w ciągu dnia opiekuję się starymi ludźmi, w nocy poprawiam ich opowieści, które naprędce zapisałam, a w soboty wybieram się na tańce, jakoś uzupełnić zapasy beztroski utraconej w 1996 roku z powodu ludzi w średnim wieku, czyli rodziców, moich i Jules’a, którzy wpadli na straszny pomysł, by w niedzielny poranek zginąć razem w wypadku samochodowym.” – „Zapomniane niedziele” Valérie Perrin.

I to historia Justine Neige napisana w bardzo delikatny, nostalgiczny sposób. Kolejna, piękna wydana pozycja od Albatrosa, która zachwyca nie tylko wydaniem, lecz przede wszystkim treścią. Valérie Perrin przedstawiła czytelnikowi główną bohaterkę w bardzo bezpośredni sposób. To ona jest narratorką. Dzięki czemu poznajemy nie tylko to, co ją ukształtowało, lecz także to, o czym myśli, co przeżywa i nad czym się zastanawia. Książka podzielona jest na ponumerowany rozdziały. Naprzemiennie czytelnik śledzi życie Justine i jej perypetie oraz zanurza się w historię Hélène i Luciena, która zaczęła się w 1924 roku. Tak naprawdę to parę nawzajem przenikających się opowieści, która pozostawiły mnie w stanie silnych emocji wybrzmiewających jeszcze po zamknięciu tylnej obwoluty. O dziwo, można to osiągnąć bez zbędnych kwiecistych epitetów i tęczowych metafor. Zwyczajne słowa, proste zdania. Styl Valérie Perrin cechuje się właśnie prostotą, która jest wystarczająca, by osiągnąć pozytywny odźwięk. Autorka po raz kolejny udowodniła, że prostota w pisaniu ma ogromną moc.

Bardzo podobał mi się pomysł na połączenie historii dwudziestojednolatki z prawie stuletnią pensjonariuszką domu opieki. To złączenie losów mogło tylko przysporzyć tylko dodatkowych korzyści. Przyznaję, że sama główna bohaterka jest pełna sprzeczności, nierówna. W dialogach bardzo ostra, temperamentna, ripostująca momentami. W opisach bardzo refleksyjna, mająca głębokie życie wewnętrzne, delikatna w swej naturze, o której dzięki jej bezpośredniej relacji możemy się sporo dowiedzieć. Tak samo jak o relacjach. Tak samo jak o życiu w różnych jego odcieniach. Tak samo jak o trudnej historii. 

Jeśli lubicie literaturę piękną to sięgnijcie koniecznie po „Zapomniane niedziele” Valérie Perrin, które przeniosą Was w interesujący świat pełnego napięć, tajemnic oraz zdesperowanych ludzi ciągle szukających siebie.

Moja ocena 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Dobra dziewczyna, zła dziewczyna” Michael Robotham

DOBRA DZIEWCZYNA, ZŁA DZIEWCZYNA

  • Autor: MICHAEL ROBOTHAM
  • Wydawnictwo: ZNAK 
  • Seria: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 496
  • Data premiery: 28.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 23.07.2019r. 

Powieść Michaela Robotham’a pt. „Dobra dziewczyna, zła dziewczyna” od wydawnictwa Znak Crime to pierwsza publikacja tego autora, którą przeczytałam. Jak wiecie jestem niekwestionowaną fanką thrillerów, kryminałów, nie tylko rodzimych autorów. Z ciekawością zabrałam się więc do czytania tej książki licząc na dobrą zabawę. 

Ona – Evie Cormac, odnaleziona dziewczyna, której tożsamość po szczęściu latach od znalezienia nadal pozostaje nieodkryta. On – Cyrus Haven, który dwadzieścia lat wcześniej był świadkiem morderstwa na swoich rodzicach przez własnego brata. Aktualnie pracuje jako policyjny psycholog, który spotyka na swojej drodze intrygującą Evie. Jaki będzie efekt tego spotkania? Czy Evie odkryje wreszcie swą własną tożsamość? 

Thriller pisany jest w narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia Cyrusa i Evie. To oni są narratorami. Części poświęcone Evie pisane są kursywą i zawsze oznaczone są podtytułem „Aniołek”.   Ten zabieg pozwala czytelnikowi zapoznać się z ich najskrytszymi obawami, uczuciami i myślami. W mojej opinii narracja pierwszoosobowa sprawdza się w thrillerach i cieszę się, że Michael Robotham skorzystał z tego zabiegu literackiego. Co do konstrukcji to wystarczy wspomnieć, że książka składa się z kolejno ponumerowanych rozdziałów. Styl pisania jest bardzo prosty, zwięzły, dzięki czemu książkę czyta się dość szybko. Łącznie rozdziałów jest aż siedemdziesiąt dwa. Niech jednak Was nie przerazi objętość. Jak wspomniałam powyżej styl pisania autora pozwala naprawdę na szybkie czytanie. Ja czytając nie nudziłam się wcale. 

To nie tylko dobry thriller kryminalny, to także dogłębna analiza psychologiczna dwóch wielowymiarowych postaci. I Evie, i Cyrus z punktu widzenia bohaterów fikcyjnych mają wszystkie cechy, dzięki którym można by ich nazwać interesującymi. Autor z ogromną skutecznością manipuluje suspensem. Po trochę odsłania następne warstwy sekretów i skrywanych motywacji poszczególnych bohaterów. Narracja prowadzona naprzemiennie z perspektywy Evie i Cyrusa, umożliwia czytelnikowi pełniejsze zrozumienie ich wewnętrznych sporów i rozdarć. Autor nie boi się poruszać trudnych tematów, takich jak przemoc, trauma czy samotność. Jego powieść jest poruszająca i autentyczna. Szczerze Wam polecam. 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki podarowało mi Wydawnictwo Znak, za co bardzo dziękuję.

„Dzień zero” Ruth Ware

DZIEŃ ZERO

  • Autorka: RUTH WARE
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 390
  • Data premiery: 28.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 20.06.2023r. 

Powieść Ruth Ware pt. „Dzień zero” od Czwarta Strona Kryminału to piąta powieść tej autorki, którą bardzo cenię. Poprzednie recenzje jej książek znajdziecie na moim blogu: „Pod kluczem”, „Śmierć Pani Westaway”, „Jedno po drugim” oraz „Ta dziewczyna”. 

„Jack i jej mąż Gabe to najlepsi w branży testerzy systemów zabezpieczeń. Jedno z rutynowych zleceń wymyka się jednak spod kontroli zawodowców i gdy kobieta wraca do domu, znajduje w nim martwego męża. Policja ma jedną podejrzaną – Jack.” – z opisu Wydawcy. 

Fabuła oparta jest na ściganiu się z czasem. Na próbie udowodnienia, że Jack nie miała nic wspólnego ze śmiercią swego męża. Czy jej się uda? 

Książkę przeczytałam bardzo szybko. Bardzo mi się podobała. O dziwo, w przeciwieństwie do pozostałych znalazły się w niej liczne elementy sensacyjne. Tempo narracji jest szybsze niż w poprzednich książkach tej autorki. Na uwagę zasługuje nietypowa para bohaterów, która w moim przypadku wzmocniła pozytywny odbiór. Fabuła trzyma w napięciu i wciąga praktycznie do ostatniej strony. 

Bardzo sprawnie autorka poprowadziła fabułę, którą zawarła w rozdziałach zawierających w podtytułach oznaczenie czasu. Wszystko zaczyna się od momentu odnoszącego się do „Sobota, 4 lutego. MINUS OSIEM DNI”. I dzięki temu od samego początku zachodziłam w głowę, co będzie po tych ośmiu dniach? Co się stanie? Narracja pisana jest w formie pierwszej osoby z perspektywy Jack. Nie ukrywam, że imię w formie Jack w wielu miejscach mnie irytowało. W myślach bohaterkę i tak nazywałam Jackie. Mam nadzieję, że Ruth Ware nie miałaby mi tego za złe. 

Wracając jednak do publikacji to wiele się w powieści dzieje. Idealna książka dla fanów sensacji, szybkich akcji, bez zbędnych ozdobników i opisów przyrody na dwie strony. Tempo fabuły zaskakiwało mnie od samego końca. Jedyne, czego mi tutaj brakowało to finału takiego, który mnie oszołomi i zafascynuje. Takiego, który mnie ogromnie zaskoczy i sprawi, że zastygnę ze zdumienia. Mimo tego zdecydowanie polecam ten thriller, który został napisany z ogromną estymą i zaangażowaniem w emocje kobiecej postaci, która zrobiła wszystko, by prawda ujrzała światło dzienne.   

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Praca z cieniem. Dziennik motywacyjny, dzięki któremu poznasz, przekroczysz i zintegrujesz swoje cienie” Keila Shaheen

PRACA Z CIENIEM. DZIENNIK MOTYWACYJNY, DZIĘKI KTÓREMU POZNASZ, PRZEKROCZYSZ I ZINTEGRUJESZ SWOJE CIENIE

  • Autorka: KEILA SHAHEEN
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 224
  • Data premiery  31.01.2024r. 
  • Data premiery światowej: 2.11.2021r.

Praca z cieniem. Dziennik motywacyjny, dzięki któremu poznasz, przekroczysz i zintegrujesz swoje cienie” Keila’y Shaheen od Wydawnictwo Marginesy to kolejny poradnik, z którym się zapoznałam. Mimo, że polska premiera była ostatniego dnia stycznia br., dziennik ujrzał światło dzienne na początku listopada 2021 roku. To nie kolejny poradnik, który trudno się czyta. Już po przekartkowaniu kilku stron zauważyłam, że książka zawiera zbiór ćwiczeń praktycznych, które ja w tym gatunku cenię najbardziej. 

„Jesteście gotowi wstąpić na ścieżkę do samoświadomości, uzdrowienia i wewnętrznej przemiany?” – z opisu Wydawcy. 

Ja gotowa jestem zawsze, tylko czasem efekty tej mej gotowości mi nie odpowiadają. Też tak macie jak czytacie inspirującą książkę motywacją, refleksyjną? 

Książka rozdzielona jest na cztery części, tj. wstęp, ćwiczenia, wskazówki i rozdział o dojrzewaniu do źródeł swojego cienia. Tytułowy cień to nic innego, jak coś co za nami chodzi. Jak coś, co nie pozwala o sobie zapomnieć. Często cień podąża za nami każdego i jak tylko zwrócimy się w jego stronę wyziera na nas ze ścian, mebli czy podłogi. Te cienie to sprawy, o których wolimy nie rozpamiętywać, uczucia, wydarzenia, do których nie chcemy się przyznać i o których chcemy zapomnieć. I właśnie ta publikacja udowadnia, że można. Można żyć bez cienia. 

Pierwsza myśl, która pojawiła się po przeczytaniu dziennika związana była z tym, że skupia się on na tym jak przeżycia z dzieciństwa i wyuczone wtedy schematy rzutują na nasze życie. Ten temat to dla mnie rzeka. Często rozmawiam o nim z moją przyjaciółką. Pokazujemy sobie wzajemnie czego świadomie i nieświadomie nauczyli nas rodzice. Co wpoiła nam grupa odniesienia, co utrudnia nam samoakceptację, nasze życie w dojrzałości emocjonalnej. Okazuje się bowiem, że nasz bagaż emocjonalny utkany z różnych wydarzeń, słów, doświadczeń z przeszłości pozostaje z nami na długo. I oby nie do końca życia – w niektórych przypadkach chciałoby się rzec. 

Zachęcam Was gorąco do zapoznania się z tą publikacją. Pokazuje w sposób przystępny jak sami możemy poprawić sobie jakość naszego życia. Jednocześnie zachęcam Was do czytania z odstępami. Do kolejnych części wracajcie po przerwie. Kontemplujcie. Praktykujcie ćwiczenia. Istotne jest by każdemu poświęcić czas oraz dać sobie miejsce na zastanowienie. Moje ulubione ćwiczenie to uzupełnij luki w zdaniu, w którym brakuje wyrazów. Możemy  uzupełnić je po swojemu. W wielu miejscach znajdziecie również pytania do przemyślenia, listy, uzupełnianie pól itd. W kolejnych rozdziałach czytelnik może uporać się z tytułowymi cieniami. Ja przykładowo bardzo długo zastanawiałam się nad „wewnętrzny nastolatek. Co chciałbyś, aby ktoś ci powiedział, gdy byłeś nastolatkiem?”. Wiele rzeczy przyszło mi do głowy, których nikt mi nie powiedział. Nawet najbliżsi. To ogromna wartość tej książki, która z jednej strony tłumaczy pewne nasze zachowania i braki tym, co wydarzyło się w przeszłości, a z drugiej uczy, czego mamy nie robić i jak z tym walczyć. 

Serdecznie Wam polecam ćwiczenia. Serdecznie Wam polecam ten dziennik. 

Moja ocena: 8/10

Z książką zapoznałam się dzięki Wydawnictwu Marginesy, za co serdecznie dziękuję.

„Happy umysł. Myśl sercem. 21-dniowy program MINDLESS. Przyciągnij to, co dla Ciebie najlepsze” Kasia Bem

HAPPY UMYSŁ. MYŚL SERCEM. 21-DNIOWY PROGRAM MINDLESS. PRZYCIĄGNIJ TO, CO DLA CIEBIE NAJLEPSZE

  • Autorka: KASIA BEM
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO LUNA
  • Liczba stron: 224
  • Data premiery: 1.10.2023r. 

W styczniu br. otrzymałam od Wydawnictwo Luna książkę pt. „Happy umysł. Myśl sercem. 21-dniowy program MINDLESS. Przyciągnij to, co dla Ciebie najlepsze” od  KasiaBem.com. Mimo, że książka miała premierę już w zeszłym roku warto o niej wspomnieć na mym blogu czytelniczym. Jest to bez wątpienia pozycja, po którą warto sięgnąć w każdym momencie swego życia. To kolejna mądra edycja niezwykle wzmacniająca w drodze do samorozwoju.

Krótka książeczka zawierająca ćwiczenia przewidziane dla 21 następujących po sobie dni. Wnętrze okładki stanowią części, których myślą przewodnią są: Mniej w umyśle, Program mindless, Mindless. Program z ćwiczeniami. Każda część składa się z kilku rozdziałów. Dla mnie najbardziej inspirująca była ostatnia, trzecia część, w której znalazły się praktyczne ćwiczenia podzielone na: Ty­dzień I: Uspo­ko­je­nie umy­słu, Ty­dzień II: Oczysz­cze­nie ciała oraz Ty­dzień III: Od­blo­ko­wa­nie serca. Warto poćwiczyć, by  „(…) two­rzyć grunt pod świa­dome i szczę­śliwe ży­cie, zgodne z naj­głęb­szymi pra­gnie­niami Two­jego serca.”. Prawda, że piękne słowa Autorki? I to już w Zamiast wstępu. 

Zależało mi, by we wprowadzeniu do treści zwrócić Waszą uwagę na konstrukcję też książki. Ona jest nieprzypadkowa. Zmusza czytelnika to powolnej pracy nad treścią. Praktyczna część zawarta w ostatniej partii powoduje, że ćwiczenia wykonuje się w kolejno następujących po sobie dniach. Nie ukrywam, że mi nie udało się ćwiczyć przez trzy tygodnie ciągiem. Pomiędzy poszczególnymi dniami zdarzały mi się i kilkudniowe przerwy. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na odbiór książki i na treści, które powolnie przyswajałam mając czas na zastanowienie na moje myśli, na przetrawienie tego, czego Kasia Bem stara się mnie nauczyć. Uważam, że książka jest świetna do pracy nad sobą, do samorozwoju. Przeczytanie od przysłowiowej deski do deski nic Wam nie da. Treści Wam się zleją w całość i nie osiągnięcie celu edukacyjnego, który naprawdę jest wart sam w sobie poświęcenia czasu na tę publikację. 

„W tym cza­sie by­łam już na­uczy­cielką jogi, dużo pra­co­wa­łam z cia­łem, in­ten­syw­nie me­dy­to­wa­łam, jeź­dzi­łam na od­osob­nie­nia” – „Happy umysł. Myśl sercem. 21-dniowy program MINDLESS. Przyciągnij to, co dla Ciebie najlepsze” Kasia Bem.

Tym się właśnie różnię od Autorki, że joginką nie jestem. Próbowałam jogi kilkukrotnie z lepszym lub gorszym skutkiem. Ćwiczenia zaproponowane w książce przychodziły mi niekiedy z trudem. Ale nie o to tu chodzi. Celem książki nie jest nakłonienie Was do wyjazdu do Indii, by w świątyni odosobnienia kontemplować swoje życie i odkrywać się na nowo. Tu chodzi bardziej o to, byśmy się generowanie zatrzymywali. Myśleli o sobie. Dbali o siebie. Rozmawiali ze swoim wewnętrznym Ja. W tej całej gonitwie codziennego dnia i robieniu wszystko na już, na teraz książka daje wytchnienie od codzienności, od trudności. Pokazała mi inny sposób bycia. Inny sposób życia. 

Sprawdźcie czy też jest dla Was. Polecam !!! 

Moja ocena:  7/10.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję @Wydawnictwo Luna.

„Twój styl przywiązania. Jak tworzyć głębokie relacje i celebrować intymność”  Diane Poole Heller

TWÓJ STYL PRZYWIĄZANIA. JAK TWORZYĆ GŁĘBOKIE RELACJE I CELEBROWAĆ INTYMNOŚĆ

  • Autorka: DIANE POOLE HELLER
  • Wydawnictwo: FEERIA
  • Liczba stron: 272
  • Data premiery: 27.03.2024r.
  • Data premiery światowej: 12.03.2019r.

Pod koniec marca br. miał premierę poradnik pt. „Twój styl przywiązania. Jak tworzyć głębokie relacje i celebrować intymność ” autorstwa Diane Poole Heller wydany nakładem Wydawnictwo Feeria. Jak przyznałam się w zapowiedzi, od dłuższego czasu interesują mnie tematy psychologiczne, relacje z innymi, samorozwój i własny dobrostan. Do przeczytania zachęcił mnie i tytuł, i opis, który gwarantował, że czas spędzony z tą książką będzie wartościowy.

„Wszyst­kim, któ­rzy mają odwagę zagłę­biać się w sie­bie, żyć auten­tycz­nie, współ­czuć innym w cier­pie­niu i dzie­lić się zdo­bytą mądro­ścią.” – dedykacja Autorki.

Bardzo spodobała mi się już na początku dedykacja od Diane Poole Heller. Szczególnie zwróciłam uwagę na sformułowanie „(…) któ­rzy mają odwagę zagłę­biać się w sie­bie”. Jak patrzę wstecz to widzę, że mi tej odwagi w przeszłości brakowało. Bardzo brakowało. Dopiero jak zaczęłam zaglądać w siebie, dostrzegać czego mi brakuje, na co się godzę, a co mi szkodzi zaczęłam walczyć o mój wewnętrzny, osobisty dobrostan. Jeśli ktokolwiek z Was po przeczytaniu tych paru słów ma też taką autorefleksję to bez wątpienia książka jest dla Was. 

„Nasz wewnętrzny boha­ter musi sta­wić czoła uze­wnętrz­nio­nemu zagro­że­niu lub dyle­ma­towi – potęż­nemu prze­ciw­ni­kowi. Prze­ciw­nik ten to w naszym życiu sym­bo­liczna prze­szkoda sto­jąca nam na
dro­dze ku wewnętrz­nemu ładowi, poko­jowi, miło­ści, pomyśl­no­ści, związ­kowi i wyż­szemu dobru. Jego siła i moc wydają się przy­tła­cza­jące. Pra­gnie on znisz­czyć boha­tera, a także karać go i sze­rzyć mrok.” – Przedmowa. 

Z wprowadzenia pióra samej Autorki wynika, że książka udziela odpowiedzi na następujące pytania:
» Jak uzdro­wić zerwane więzi z samym sobą i innymi oraz jak odzy­skać poczu­cie pełni?
» Jak zin­te­gro­wać róż­no­rodne doświad­cze­nia i wszyst­kie te czę­ści sie­bie, które wydają się roz­bite?
» Jak odzy­skać spraw­czość i rezy­lien­cję po doświad­cze­niu ogrom­nej straty, lęku i bez­sil­no­ści?
» Kiedy trauma pozbawi nas fizycz­nego kon­taktu z naszym „ja” poprzez dyso­cja­cję bądź zatar­cie gra­nic, jak ponow­nie wejść w swoje ciało i nawią­zać z nim bez­pieczny kon­takt?
» Jak odzy­skać przy­ro­dzone nam prawo do poczu­cia sta­bil­no­ści i har­mo­nii, do więzi i współ­czu­cia, do pozna­nia i roz­wi­ja­nia wszyst­kich aspek­tów czło­wie­czeń­stwa i naszej ducho­wej natury?

Tak naprawdę to nie jest zbiór z złotych zasad, samospełniających się przepowiedni, które zadzieją się w Waszym życiu po przeczytaniu. Nie jest. To książka wymagająca dogłębnego studiowania pisana z relacji pierwszoosobowej autorki do czytelnika. W wielu miejscach Diane Poole Heller zwracała się do mnie słowami: „Jak się prze­ko­nasz”, „Bądź otwarty na..”, „Niniej­sza książka ma ci pomóc… Te bezpośrednie zwroty powodowały, że czułam się jakbym była na sesji terapeutycznej na której prowadzący stara się bardzo przekazać mi kluczowe informacje i ukierunkować moje myśli oraz działania we właściwym kierunku, by żyło mi się lepiej, smartniej i przyjemniej. To pomaga w odbiorze książek z tego gatunku. 

Książka tak naprawdę jest wielowarstwowa. W wielu miejscach autorka odnosi się do własnych doświadczeń, własnego życia. W innych proponuje konkretne ćwiczenia, jak np. „ĆWICZENIE: Kto pomaga ci czuć się bez­piecz­nie i swo­bod­nie?” czy „ĆWI­CZE­NIE:  Wspomnie­nie zbież­no­ści”. Nie jest też wolna od teorii. Dzięki niej dowiedziałam się między innymi, że istnieją różne style przywiązania od Bez­pieczny styl przy­wią­za­nia, po Uni­ka­jący styl przy­wią­za­nia, przez Ambi­wa­lentny styl przy­wią­za­nia aż po Zdez­or­ga­ni­zo­wany styl przywiązania. Niezwykle interesujące było dla mnie zdiagnozowanie, jaki styl jest mi właściwy. 

Wielokrotnie już pisałam, że mam problem z poradnikami, które reklamowane są przez wydawcę lub samego autora jako książki po przeczytaniu których zmienimy od razu nasz styl zachowania, postępowania. Tak się nie stanie. Ani po przeczytaniu poradnika „Twój styl przywiązania. Jak tworzyć głębokie relacje i celebrować intymność”, ani żadnego innego. 

Chociażbyśmy nie wiadomo, ile poradników przeczytali najważniejsza jest praca nad sobą. Przy silniejszych dysfunkcjach przeszkadzających nam żyć i tworzyć relacje konieczna jest terapia. 

Poradnik ten stanowi jednak ważny krok w moim samorozwoju. To zbiór istotnych informacji pozwalających na ocenę tworzonych przeze mnie relacji, na dostrzeganie ich ułomności. Dzięki samoocenie, którą książka we mnie wyzwoliła widzę wiele zachowań, które powinnam wyeliminować w mym życiu, by relacje były wartościowe i obu stronom przynosiły wymierne korzyści. Tak szerokiego spojrzenia na siebie i innych wokół nas nie odnajdziemy w social mediach. Tak wartościowe treści odnajdziemy właśnie w poradnikach, takich jak „Twój styl przywiązania. Jak tworzyć głębokie relacje i celebrować intymność ” autorstwa Diane Poole Heller.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU FEERIA.