„Rozwód” Moa Herngren

ROZWÓD

  • Autorka: MOA HERNGREN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: SCENY Z ŻYCIA RODZINNEGO (tom 1)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery : 10.04.2024r. 
  • Data premiery światowej: 7.04.2022r. 

Wydawnictwo Albatros ostatnimi nowościami wyjątkowo wkomponowuje się w mój gust. Co rusz trafia w moje ręce ciekawa publikacja, nad którą warto pochylić głowę i w kierunku której warto skierować oczy. Tak było i tym razem😊. „Rozwód” Moy Herngren to szwedzka powieść o „urokach” małżeństwa, która bardzo mi się podobała. Premiera z 10 kwietnia br. naprawdę zasługuje na Waszą uwagę. A więcej o książce przeczytacie poniżej. 

Bo każda strona ma do opowiedzenia własną historię.” – z opisu Wydawcy. 

I o tym właśnie jest ta książka. O parze, która po trzydziestu latach małżeństwa zaczyna tracić siebie nawzajem. Ale czy na pewno? Czy czasem Bea nie zaczęła tracić Niklasa wcześniej, a Niklas Beę? 

To historia nieporozumień, niedopowiedzeń, niespełnionych pragnień i błędnych założeń. To opowieść o braniu odpowiedzialności za siebie i za rodzinę kosztem siebie. To opowieść o kobiecie i mężczyźnie, którzy po nieistotnej sprzeczce rozstają się. Tylko nie tak nagle. Jakby się mogło pierwotnie wydawać. 

Zastanawia się, ile jest takich małżeństw jak ona i Niklas. Par, które latami skrywają swoje tajemnice i nikomu o nich nie mówią, zwłaszcza rodzinie i przyjaciołom. Chcą się wzajemnie chronić i podtrzymywać fałszywy wizerunek dwojga ludzi, którzy nadal są ze sobą w dobrych relacjach. Uważają, że powinni się tak zachowywać wobec bliskiego otoczenia, a przy okazji trzymać fason. Ludzie wolą skrywać prywatne tajemnic i nie rozpowiadają o najgorszych cechach współmałżonków….” – Rozwód” Moa Herngren.

Ale świetny pomysł na fabułę książki. Naprawdę!!! Intencją autorki było pokazanie z dwóch perspektyw, z punktu widzenia dwóch osób co tak naprawdę przyczyniło się do zakończenia małżeństwa. Nie zdrada. Nie znudzenie sobą nawzajem. A ciężar odpowiedzialności i brak możliwości realizowania siebie oraz spełniania własnych pragnień. Ze strony Niklasa wyziera samotność, zmęczenie, wypalenie zawodowe, niespełnienie. Ze strony Bei niezrozumienie, skoncentrowanie na własnych celach zawodowych, troska o dzieci i o codzienność, poczucie odrzucenia, zaprzeczenie aktualnego stanu rzeczy i oczekiwanie na powrót do tego, co jest jej znane. Bardzo dobrze Autorka oddała te uczucia, te stany emocjonalne, które występowały u bohaterów. I to jest zdecydowana zaleta tej książki. 

Autorka nie pozbawiła się możliwości przedstawienia bohaterów trochę w stereotypowy sposób. Bea zobrazowana została jako kobieta, matka, żona, która wiecznie czegoś od wszystkich chce. Ma o coś pretensje. Za to Niklas jak typowy Piotruś Pan nigdy nie wie o co jej chodzi, w czym zawinił, czego żona nie akceptuje. Te podejście przewija się przez całą powieść, jakby autorka chciała dać nam do zrozumienia, że zwykle tak to jest, tak to wygląda. O dziwo także w skandynawskim kraju. Zarówno Bea jak i Niklas nie dają się do końca lubić. Nie są całkowicie pozytywnymi postaciami. Nie są też do końca negatywnymi. To rzetelny obraz człowieka tkwiącego w długim związku, który nie jest czarno – biały. Każdy z nas jest utkany z różnych odcieni szarości. 

To słodko – gorzki obraz rozpadającego się małżeństwa. Zresztą ciekawi mnie cały zamierzony przez Moę Herngren cyk. Przecież „Rozwód” to pierwszy tom szerszego cyklu o tytule „Sceny z życia rodzinnego”. Ciekawe czy kolejne części będą również lub bardziej udane. 

Wspomnę jeszcze o konstrukcji. Moa Herngren podzieliła powieść na trzy części. W pierwszej czytelnik śledzi historię pary z perspektywy Bei. Wciela się w jej rolę. Troszczy się o nią widząc w niej ofiarę. Współczuje jej. W części drugiej odbiorca zaczytuje się w losy Niklasa. Patrzy na małżeństwo w jego perspektywy. Chwilami jako kobieta, trudno było mi się w jego rolę wczuć. Widziałam właśnie w nim takiego wiecznego chłopca, który nie wie o co partnerce może chodzić. Miałam wrażenie, że autorka chce go przedstawić jako ofiarę i Bei, i jej brata Jacoba, który kładł się cieniem na całej historii, a który był jego przyjacielem. Przy okazji; motyw homoseksualny w tej części kompletnie mnie nie przekonał. Część trzecia pisana jest z perspektywy obojga bohaterów. Części podzielone są na rozdziały, które w tytułach mają wskazany czas i miejsce akcji, która dzieje się od maja 2015 roku, aż do lipca 2017. To w tym okresie Herngren umiejscowiła wydarzenia z życia pary. Na tej osi czasu pokazała również jak Niklas dojrzewał do decyzji o odejściu i jak Bea dojrzała, by wreszcie się z decyzją męża pogodzić. 

W efekcie dobrego pomysłu na fabułę i jasnej konstrukcji wyszła całkiem zgrabna powieść, którą polecam Waszej uwadze. Miłej lektury! 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od  Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Do trzech razy śmierć” Jenny Blackhurst

DO TRZECH RAZY ŚMIERĆ

  • Autorka: JENNY BLACKHURST
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: NIEMOŻLIWE ZBRODNIE (tom 1)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 25.02.2024r.
  • Data premiery światowej: 31.08.2023r.

Książki Jenny Blackhurst są mi znane. „Do trzech razy śmierć” od Wydawnictwo Albatros, która premierę miała 25 lutego br. to czwarta książka tej autorki, którą przeczytałam. Poprzednie to: „Ktoś tu kłamie”, „Córka mordercy” oraz „Morderstwo na szlaku”. Jedne z książek oceniłam wyżej inne słabiej. Nie ukrywam jednak, że Blackhurst nie należy do moich ulubionych autorek. Czegoś mi brakuje, jakiegoś takiego polotu, takiej werwy i tajmeniczości, z którą stykam się w przypadku innych autorów brytyjskich thrillerów. 

Dwie siostry. Pierwsza Tess jest policyjną detektyw. Druga Sarah zawodową oszustką. Ich losy stykają się na gruncie zawodowym. Łączy je zbrodnia, której rozwiązania szukają obie. Tess ze względów zawodowych. Sarah, by udowodnić, że akurat z tym przestępstwem nie miała nic wspólnego. 

Książka zapowiadana w opisie Wydawcy jako „klasyczna zagadka morderstwa – z nowoczesnym twistem.” trochę mnie zawiodła. Zabrakło w niej dreszczyku emocji, inteligentnych tropów. Sama kreacja postaci wypadła słabo, mimo, że pomysł na dwie siostry po przeciwległych stronach barykady wydał mi się trafiony. Pomysł na fabułę również pozostaje wiele do życzenia. Czytając miałam wrażenie, że autorka pogubiła się w opowieści, sama straciła wątek. Mało dynamiczna akcja dodatkowo utrudniała czytanie. Największą zaletą jest zastosowanie klasycznego triku dla zagadek kryminalnych, tj.  zagadka zamkniętego pomieszczenia. To zawsze się sprawdzi nawet w słabej fabule. 

Rodzinny kryminał w trzech odsłonach, zdecydowanie nie dla mnie. By się jednak przekonać, czy książkę ocenicie też tak surowo musicie sami przeczytać. Spróbujecie? 

Moja ocena 6/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Atlas. Historia Pa Salta”  Lucinda Riley, Harry Whittaker

ATLAS. HISTORIA PA SALTA

  • Autorzy: LUCINDA RILEY, HARRY WHITTAKER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: SIEDEM SIÓSTR (tom 8)
  • Liczba stron: 672
  • Data premiery: 17.05.2023r. 
  • Data premiery światowej: 11.05.2023r.

Wielokrotnie już w wielu recenzjach przyznawałam, że Seria „Siedmiu sióstr” Lucindy Riley jest jedną z moich ulubionych serii. Klimatyczne opowieści w przepięknych okładkach od Wydawnictwo Albatros to prawdziwe perełki w mojej biblioteczce. „Atlas. Historia Pa Salta” to zamknięcie serii, ósmy tom cyklu. Po śmierci autorki istniała obawa, że seria nie zostanie zamknięta, jednak syn autorki Harry Whittaker pomógł w jej dokończeniu. Tym samym fani Lucindy Riley i fani całej serii otrzymali niemały prezent. Mogli zanurzyć się w historię, w której łączą się wszystkie wcześniejsze wątki i poprzedni bohaterowie. 

To dwie historie scalające się w jedną. Pierwsza dotyczy odnalezienia w Paryżu w roku 1928 dziesięcioletniego chłopca – Atlasa, któremu rodzina słynnego rzeźbiarza, Landowskiego daje schronienie. Atlas nie mówi. Atlas za namową swych nowych opiekunów pisze pamiętnik przenosząc na papier swoją własną historię. Druga toczy się w roku 2008 w okolicach Morza Egejskiego, gdzie siedem sióstr spotyka się na pokładzie rodzinnego statku, by rok od zagadkowej śmierci Pa Salta, adopcyjnego ojca sześciu sióstr D’Aplièse uczcić jego pamięć. Okazuje się, że nestor rodu posiadał pewne tajemnice, które przekazał ostatniej siostrze, siódmej Merry. Jego jedynej biologicznej potomkini To dzięki niej rodzeństwo jest w stanie dotrzeć do prawdziwej historii ich rodziny. 

Lucinda Riley musiała chyba żyć wykreowaną przez siebie sagą o siedmiu siostrach. To niesamowite, jak potrafiła przez tyle lat zawładnąć umysłami czytelników i powodować drżenie, przy każdorazowym braniu kolejnej części do ręki. Ten fenomen serii mnie zastanawia od jakiegoś czasu, mimo, że ja również się jemu całkowicie poddałam. Zresztą z Przedmowy dowiedziałam się, że – parafrazując; Ta historia była w głowie Lucindy od ośmiu lat. Autorka naprawdę nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie przeleje ją na papier. Zdaniem jej syna wypowiadającego się na początku książki „(…) Pa Salt pojawia się w każdym z tomów. Mama przez lata rejestrowała ruchy tej postaci i stworzyła spójny przewodnik po tym, co się z nim działo, gdzie i kiedy. W ten sposób wkład Lucindy w tę książkę jest większy, niż sama byłaby skłonna przyznać” Dokończenie więc historii i opisanie jej z jego perspektywy wydawało się więc i Lucindzie, i jej synowi oczywiste. 

Wracając jednak do zwieńczenia opowieści o siostrach to zacznę od konstrukcji książki, która jest bardzo ustrukturyzowana. W Dramatis personae czytelnik zapoznaje się z postaciami, które znane są z poprzednich tomów. Część ta pozwala uporządkować swoją wiedzę w tym temacie lub wręcz ją zdobyć, jeśli „Atlas. Historia Pa Salta” będzie pierwszą książką czytaną przez Was. W Prologu autorzy wprowadzają czytelnika w nastrój opowieści, który jest bardzo emocjonujący. To dziwny początek, dla mnie niespodziewany. Przyznaję, że nie wiem skąd pomysł, by osadzić go w Tobolsku, Syberia 1925 roku. Prolog powinien zachęcać do dalszego poświęcania czasu lekturze i w tym przypadku tak właśnie się dzieje. Następnie w pięciu pierwszych rozdziałach w Pamiętniku Atlasa. 1928-1929 zapoznajemy się z jego historią, by przejść do wydarzeń z życia Merry. W drodze z Dublina do Nicei. Czerwiec 2008. I tak naprzemiennie. Łącznie rozdziałów jest ponad sześćdziesiąt. Ze względu na retrospekcje czytelnik otrzymuje pomoc w postaci oznaczenia czasu i miejsca akcji na samym początku rozdziału. Dzięki temu można dość łatwo połapać się w chronologii zdarzeń. Narracja kreowana jest z poziomu pamiętnika obejmującego kolejne lata, aż do 1993 i przecinana jest tym, co odkrył, czego dowiedział się i co przeżył Tytan w latach 2007-2008. Resume znajduje się w Epilogu, który zamyka cały cykl. Części wykreowane na pamiętnik Atlasa pisane są z jego perspektywy. W tej narracji pierwszoosobowej jest wiele przeżyć, emocji i doświadczeń, które pokazane są z punktu widzenia chłopca, młodego czy już dojrzałego mężczyzny. Razem z Atlasem odwiedzamy Paryż w czasach międzywojennych, Niemcy pod dojściu Hitlera do władzy, stacjonujemy w wojennej Skandynawii, w Londynie, Hiszpanii i wielu innych miejscach. Niektóre z nich budziły moje skojarzenia, bo część lokalizacji znam z poprzednich części, co zakładam nie jest przypadkowe.

Seria jest dopieszczona w najdrobniejszych szczegółach. Harry Whittaker utrzymał poziom całej serii. Mimo, że Lucinda Riley pozostawiła niewiele z ogólnego rysu fabuły w tej ostatniej części znajdziecie również piękne opisy miejsc, sporą dawkę rysu psychologicznego głównego bohatera, ciekawe opisane postaci z jego najbliższego otoczenia. Historia spaja całą sagę, stanowi jej udane zwieńczenie. Jest magiczna i warta poznania, również ze względu na okoliczności jej powstawania. Serdecznie polecam, szczególnie tym, którzy wolą mocniejsze książki, w których sporo się dzieje. 

Moja ocena 9/10.

Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Córka z Kuby” Soraya Lane

CÓRKA Z KUBY

  • Autorka: SORAYA LANE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: UTRACONE CÓRKI (tom 2)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 15.06.2023r. 
  • Data premiery światowej: 23.03.2023r. 

Przy okazji pisania opinii o pierwszym tomie cyklu „Utracone córki” zatytułowanym „Córka z Włoch” (recenzja na klik) napisałam, że zamysł prowadzenia narracji, fabuły jest bardzo podobny do mojej ukochanej serii „Siedem sióstr” Lucindy Riley. Po przeczytaniu kolejnego tomu, który premierę światową miał w marcu bieżącego roku pt. „Córka z Kuby” autorstwa Soraya Lane od Wydawnictwo Albatros stwierdzam, że moje pierwsze wrażenie nie było mylne. Nadal pióro Lane kojarzy mi się z piórem i pomysłem Riley. Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko. Po prostu zauważam pewną zbieżność, która na pewno przywiedzie mnie do kolejnych lektur autorstwa tej pisarki. Tym bardziej, że trzeci tom w oryginalnym tytule „The Royal Daughter” premierę miał 12 października 2023r., a czwarty tom „The Sapphire Daughter” na światowym rynku księgarskim będzie dostępny od 8 marca 2024r. 

Tym razem prezent w londyńskiej kancelarii prawniczej od Hope Berenson prowadzącej przytułek dla niezamężnych matek, tak zwany Hope House, otrzymuje Claudia. Chcąc pomóc matce dowiedzieć się historii o tym skąd pochodzi wyrusza w podróż do Hawany, stolicy Kuby. Dzierżąc jedyną wskazówką jaką jest herb należący do rodziny Diazów, niegdyś jednej z najbogatszych kubańskich dynastii na Kubie okrywa historię swojej babki, która nigdy nie dała po sobie poznać skąd tak naprawdę pochodzi. 

Książkę można czytać odrębnie od poprzedniego tomu. Niech więc nie wstrzymuje Was od sięgnięcia po lekturę nieznajomość „Córki z Włoch”. Każda część jest bowiem odrębną historią mającą swój początek i swój koniec.  Struktura drugiego tomu jest bardzo podobna do pierwszej części. W opowieść czytelnik wprowadzony zostaje w Prologu, dzięki któremu zatapia się w wydarzenia, które miały miejsce w rezydencji barona cukrowego Julio Diaza. Rozdziały następujące później zostały kolejno ponumerowane. Podobnie jak w pierwszym tomie serii i tu opowieść toczy się równolegle przez prezentowanie wydarzeń współczesnych i wydarzeń z Kuby z połowy XX wieku, w których autorka opisuje losy Esmeraldy Diaz i Christophera. W okoliczności otrzymania pamiątek rodowych zostajemy wprowadzeni podobnie jak w „Córce z Włoch”. Rodzina Claudii otrzymuje list od londyńskiej kancelarii. Te fragmenty oznaczone są w podtytule rozdziału jako Współcześnie. Retrospekcyjną rzeczywistość poznajemy w rozdziałach oznaczonych miejscem i czasem. Nie sposób więc się pogubić. Czytelnik od razu rozpoczynając kolejny fragment wie, w jakiej czasoprzestrzeni się znalazł (np. Hawana, Kuba

Połowa lat 50. XX wieku). To pozwala zachować porządek i uniknąć nieporozumień, które się mogą zdarzyć, gdy narracja prowadzona jest naprzemiennie na zasadzie „kiedyś” i „teraz”. Ten układ idealnie się sprawdza w książkach tego gatunku, gdzie autor chce, by czytelnik odkrywał strona za stroną historię i sekrety sprzed kilkudziesięciu lub kilkaset lat wstecz. Odsyłanie czytającego do wydarzeń przeszłych opisanych przez narrację bezpośrednią stanowi pewne doprecyzowanie, rozwinięcie tego, co dzieje się teraz. Stanowi uzupełnienie opowieści i całej historii. W taki też sposób odebrałam „Córkę z Kuby”. Łącznie rozdziałów jest trzydzieści cztery, a zwieńczenie historii znajduje się w Epilogu. 

Bardzo cenię sobie współpracę z Wydawnictwo Albatros i niezmiernie się cieszę, że Wydawnictwo zaproponowało mi przeczytanie opowieści wymyślonej i sportretowanej przez Sorayę Lane. Książka posiada optymalną ilość stron. W trakcie czytania wielokrotnie łapałam się na myśleniu o tym, że się nie nudzę, nie czuję, że historia się rozwleka, a autorka zanudza mnie zbędnymi opisami, mimo, że bez trudu oddała specyfikę tamtych czasów i tamtego miejsca, w którym zaczęła się historia matki Claudii. W szczególności spodobały mi się relacje bogactwa i splendoru Kuby sprzed rewolucji tego kraju. Czytając miałam wrażenie, że spoglądam na nieznaną mi Kubę trochę przez dziurkę od klucza. W wątek obyczajowy autorka wplotła bardzo rozwinięty wątek romansowy. To kolejne podobieństwo do pierwszego tomu serii. Mam szczerą nadzieję, że nie będzie to standard. Przecież nic się nie stało, gdyby historia rodzinna była odkrywana bez nowo poznanego kochanego u boku. Na oficjalnej stronie autorki (http://www.sorayalane.com/the-royal-daughter ) przeczytałam, że i trzeci tom, i czwarty też jest pisany z perspektywy kobiecej bohaterki. W trzecim tomie jest to Ella, a w czwartym Georgia. Nie żebym miała coś przeciwko kobiecym postaciom, ale przełamaniu schematu z serii „Siedem sióstr” Lucindy Riley pomogłoby zmiana osoby głównego bohatera czy przeciwstawienie się wątkowi romansowemu. Myślę, że i tak kolejny tom autorstwa Sorayi Lane byłby warty przeczytania. Obawiam się trochę, że szybko to powielanie konstrukcji, typów bohaterów, tematów mi się znudzi. 

A Wy czytaliście już? 

Moja ocena 8/10.

Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Kanion śmierci” Lisa Gardner

KANION ŚMIERCI

  • Autorka: LISA GARDNER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: FRANKIE ELKIN. TOM 2
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 14.06.2023r. 
  • Data premiery światowej: 18.01.2022r.

Cykl z Frankie Elkin Lisa Gardner, która wydaje w Wydawnictwo Albatros  rozpoczęła się powieścią „Zanim zniknęła” (recenzja na klik). Główną bohaterką jest zwyka kobieta, która specjalizuje się w poszukiwaniach. Cykl zainspirowany został prawdziwą amatorką szukającą na własną rękę zaginionych osób. O tej inspiracji autorka zapisała w Podziękowaniach i nocie od autorki pierwszego cyklu. „Kanion śmierci” to drugi tom serii. Jego premiera światowa odbyła się w styczniu 2022. Fani autorki czekają już na trzecią część, której planowana premiera jest w dniu 12.03.2024r., a jej oryginalny tytuł brzmi „Still See You Everywhere”. Ciekawe, kiedy ujrzymy tę pozycję na polskich półkach księgarskich. 

Tym razem Frankie szuka młodego mężczyzny Timothy’ego O’Daya, który zaginął 5 lat temu w trakcie weekendowego wieczoru kawalerskiego organizowanego w jednym z parków narodowych. Policja i inne służby publiczne już dawno straciły wiarę w odnalezienie zaginionego. Elkin nie odmawia ojcu Tima, Martinowi, który przyjechał samochodem z Oregonu z całym zestawem sprzętu wspinaczkowego w bagażniku chcąc rozpocząć kolejną akcję poszukiwawczą, do której Frankie się przyłącza rozpoczynając jednocześnie swoje własne, amatorskie śledztwo. Śledztwo, które nabiera tempa, gdy w leśnych gęstwinach zaczynają znikać kolejne osoby. 

„WIĘKSZOŚĆ LUDZI NIE WIE, że w Stanach Zjednoczonych na terenach należących do państwa zaginęło bez śladu co najmniej tysiąc sześćset osób, a może nawet znacznie więcej. Turyści, wycieczkowicze, dzieci uczestniczące w rodzinnych biwakach. W jednej chwili są z nami, a zaraz potem znikają.” – Kanion śmierci” Lisa Gardner. 

Bardzo mi się podoba główna bohaterka powracająca do zdrowia alkoholiczka, która z wytrwałością szuka zaginionych osób od dawna znajdujących się poza zainteresowaniem policji czy mediów. Nie wiem, ile ma z prawdziwej Frankie Elkin, ale ta fikcyjna idealnie się wpasowuje w opowiadaną przez Lisę Gardner historię. Jest zadziorna. Bardzo zmotywowana. Dodatkowo w „Kanionie śmierci” raz jest zwierzyną, a raz myśliwym, dlatego bieg wydarzeń jest pełen niepokoju, zaskakujących zwrotów akcji i niebezpieczeństwa. To historia, która wciąga. Bardzo dobry thriller. Czytając czułam podniecenie i niepokój. Momentami niektóre sceny doprowadzały mnie do odczuwania lęku.  Fabuła, mimo że chwilami przewidywalna, trzymała w napięciu. 

Struktura książki jest bardzo prosta. Składa się z 45 rozdziałów, epilogu oraz uwagi autorki i podziękowań. W narracji występuje perspektywa pierwszoosobowa samej Elkin. Bardzo dobrze czytało mi się historię opowiedzianą jej słowami i widzianą jej oczami. Tym bardziej, że jak już wspomniałam jest to kobieca bohaterka mająca wiele do zaoferowania. Z zainteresowaniem przeczytałam na samym początku publikacji, że w postać Elkin, w filmowej wersji wcieli się zdobywczyni dwóch Oscarów – Hilary Swank. To niebywały sukces pisarki, sprzedać prawa do sfilmowania książki lub książek praktycznie przy drugim tomie serii. Widocznie postać Frankie Elkin zawładnęła już umysłami filmowców na równi z umysłami fanów thrillerów kryminalnych. Postać, która o sobie samej tak między innymi mówi w narracji: 

„Od dawna nie prowadziłam poszukiwań w lesie. Pracuję głównie w niewielkich wiejskich społecznościach albo w gęsto zaludnionych miastach. Skłaniam się bardziej ku przypadkom dzieci niż dorosłych, ku przedstawicielom mniejszości etnicznych niż białym. Moją misją jest pomaganie tym, których pozostawiono bez pomocy, a rodziny tych tysiąca sześciuset osób zaginionych w publicznych miejscach potwierdzą, że się do nich zaliczają.” -„Kanion śmierci” Lisa Gardner. 

„JEŚLI CZŁOWIEK JEST BIEDNY, musi mieć cierpliwość. Nie mam samochodu ani konta w banku, dzięki któremu mogłabym wynająć auto, by dostać się do miasteczka Ramsey w stanie Wyoming. Co oznacza, że muszę dojechać autobusem z punktu A do B i z B do C.” -„Kanion śmierci” Lisa Gardner. 

Przypomina Wam kogoś ta bohaterka? Mi zdecydowanie faktycznie Jacka Reachera przemierzającego Stany Zjednoczone z całym dobytkiem przy sobie, którego wymyślił i na karty książek przeniósł Lee Child, przy ostatnich częściach razem ze swym bratem, a filmowe i serialowe adaptacje są równie udane jak książkowy pierwowzór. Możliwe, że to właśnie to podobieństwo doprowadziło do tak szybkich planów na ekranizację oraz do wzrostu popularności serią. 

Zdecydowanie polecam. Jedna z najlepszych ostatnio wydanych książek tej autorki. Czytana bez znudzenia do samego końca. Miłej lektury!!! 

Moja ocena: 8/10.

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Albatros

„Córka z Włoch” Soraya Lane

CÓRKA Z WŁOCH

  • Autorka: SORAYA LANE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: UTRACONE CÓRKI (tom 1)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 8.03.2023r.
  • Data premiery światowej: 20.09.2022r.

Niedługo tęskniłam za serią „Siedem sióstr” Lucindy Riley, którą wręcz ubóstwiałam. „Córka z Włoch” autorstwa Soraya Lane od Wydawnictwo Albatros to pierwszy tom zaplanowanego na osiem części cyklu „Utracone córki„. I od razu informuję, że zamysł prowadzenia narracji, fabuły jest bardzo podobny do pierwowzoru. Możliwe, że autorka zasugerowała się sukcesem cyklu od Riley lub sama była jej wielką fanką. O samej autorce przeczytałam jednak tylko,  że „Mieszka z mężem i dwoma synami na małej farmie w Nowej Zelandii, otoczona zwierzętami i z biurem z widokiem na pole, na którym pasą się ich konie.” (cyt. za : lc) i pisze również książki historyczne. 

Z opisu Wydawcy: „W londyńskiej kancelarii prawnej spotyka się kilka osób. Nie łączy ich nic, dopóki każda nie otrzyma pudełka z pamiątkami znalezionego w domu zmarłej kobiety, która przed laty prowadziła placówkę dla samotnych matek. Czy będą miały odwagę wyruszyć w podróż, aby odkryć tajemnice swojej rodziny i swojego dziedzictwa? Czy historia ich przodków pomoże im odnaleźć własną drogę i szczęście?” 

Bardzo podobał mi się zamysł na fabułę. To naprawdę nowatorski pomysł, by zaczął historię i całą serię od tego, że spadkobiercy samotnych matek odkrywają swoje prawdziwe korzenie. Wow! Wracając jednak do „Córki z Włoch” to jej historia oparta jest na Lily, której – jak się dowiaduje od prawnika – urodziła się w Hope House, przytułku dla niezamężnych matek. Dla Lily prowadząca przytułek Hope Berenson zachowała włoski przepis kulinarny i fragment programu teatralnego mediolańskiej La Scali. Lily wyrusza więc do Włoch. A w odkryciu historii jej pochodzenia pomaga jej Antonio. Równolegle toczy się narracja z perspektywy włoskich wydarzeń z roku 1946. Autorka zaczyna nam ją przybliżać od prologu, w którym poznajemy losy Estee i Felixa. Przed każdym rozdziałem autorka zamieszcza informację o miejscu, w którym dzieje się akcja oraz o czasie (np. Włochy 1946 rok lub Londyn Współcześnie). Łącznie rozdziałów jest trzydzieści cztery. Historia doczekała się jednak doprecyzowania w epilogu. Swoją motywację odnośnie rozpoczęcia serii i pomysłu na historię autorka zawarła w Liscie od Sorayi. 

To powieść obyczajowa z bardzo ciekawym wątkiem fabularnym. Idealna do zaczytywania się, analogicznie jak w serii Lucindy Riley. Byłam bardzo ciekawa jaką historię opisze Soraya Lane w drugim tomie cyklu. Kto będzie głównym bohaterem i jaką wskazówkę otrzyma z Domu Hope, której nie obojętny był los młodych, samotnych matek. 

Moja ocena 8/10.

Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Ostatni dzwonek” Beth O’Leary

OSTATNI DZWONEK

  • Autorka: BETH O’LEARY
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: MAŁA CZARNA
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 8.11.2023r. 
  • Data premiery światowej: 26.09.2023r. 

W zapowiedzi książki napisałam, że lubię przeczytać od czasu do czasu lekkie powieści obyczajowe z elementami romantyczno-komediowymi . Wydawnictwo Albatros takich pozycji wydało już sporo. 8 listopada br. ich nakładem ukazała się powieść „Ostatni dzwonek” Beth O’Leary autorki takich powieści jak „Współlokatorzy” (recenzja na klik), „Zamiana„, „Poszukiwany ukochany”  (recenzja na klik) czy  „W drogę” (recenzja na klik). O’Leary  tym razem zabiera nas do starego, zaniedbanego hotelu, gdzie dwóch nielubiących się pracowników musi ze sobą współpracować.

Izzy i Lucas to recepcjoniści w podupadającym hotelu Forest Manor. W trakcie przygotowania do remontu przed Bożym Narodzeniem odnajdują pudełko z obrączkami ślubnymi i pierścionkami zaręczynowymi, oznaczonymi datami ich znalezienia. Wkręcają się w historię nieznajomych, którzy pozostawili w hotelu takie skarby. Ciekawi są historii ich miłości. Myszkują w hotelu, aż w końcu decydują się, by wyruszyć w drogę w poszukiwaniu historii miłosnej, którą pragną odkryć. 

To dość prosta fabuła. On go nie cierpi, on jej nie znosi. Autorka zastosowała znany motyw i w kinematografii, i w literaturze. Ukazywanie jak cienka jest granica pomiędzy niechęcią a gorącym uczuciem dość dobrze się sprawdza w utworach prezentowanych odbiorcom od stuleci. Autorka nie poskąpiła czytelnikom najbardziej stereotypowego początku historii niechęci Izzy do Lucasa. Ze zdziwieniem przyjęłam tą oczywistość, że przystojnym Lucas, boleśnie zranił jej uczucia. I to w tym fakcie należy upatrywać antypatii Izzy  do Lucasa. 

Początek historii rozpoczyna się w grudniu 2021. Tak też zatytułowany jest pierwszy rozdział. I to bardzo ciekawy początek. Kartka świąteczna Izzy do Lucasa i jego odpowiedź była zapowiedzią ciekawej powiastki, może niewymagającej, ale sympatycznej. W kolejnych częściach autorka snuje opowieść w Listopadzie 2022. Prowadzi narrację z perspektywy Izzy i Lucasa, tak też tytułuje kolejne rozdziały. Na początku drugiego rozdziału zatytułowanego „Izzy” autorka z humorem wprowadziła czytelnika w to, co dzieje się pomiędzy głównymi bohaterami. 

„Jeżeli Lucas coś robi, muszę robić to samo, tylko lepiej.
Przez ostatni rok zwykle było to bardzo dobre dla mojej kariery i właśnie dlatego w tym momencie siłuję się z gałęzią jodły, co najmniej dwa razy wyższą i cztery razy szerszą ode mnie.” -„Ostatni dzwonek” Beth O’Leary. 

Jak pewnie zauważyliście w powyższym cytacie narracja prowadzona z perspektywy rozdziału poświęconego odrębnemu punktowi widzenia dwójki głównych postaci jest pierwszoosobowa. Ta naprzemienna narracja pierwszoosobowa jest cechą charakterystyczną pisarki. Zastosowała ją w powieści „Współlokatorzy”. Tak samo snuta jest opowieść z perspektywy Lucasa. Również z jego bezpośredniej relacji poznajemy, co nim motywuje, jak postrzega Izzy i jak wewnętrznie radzi sobie z jej niechęcią. Zresztą autorka lubi powielać schematy. Motyw dwójki bohaterów, którzy kiedyś byli sobie bliscy pojawił się już w przeczytanej przeze mnie książki „W drogę”.  Ostatnia część też należy do Izzy. Zadziornie Beth O’Leary poprowadziła historię przez Grudzień 2023, który jest przedostatnim rozdziałem. 

Opowiedziana historia jest pozytywna i lekka. Celem autorki było wprowadzenie czytelników w miły przedświąteczny nastrój. Nie bez powodu zresztą w tym czasie została osadzona fabuła książki😉. Udały się również niektóre fragmenty O’Leary, wstawki, riposty, krótkie podsumowania. Niektóre odebrałam jako bardzo dowcipne. Czegoś mi jednak w tej pozycji brakowało. Czytałam ją dość szybko. Rozdziały były krótkie i mimo, że jest ich aż trzydzieści osiem. Taka przyjemna i lekka lektura z wyświechtanymi, stereotypowymi motywami, z którą dosyć przyjemnie można spędzić czas.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Podwójna katastrofa” Jamie McGuire

PODWÓJNA KATASTROFA

  • Autorka: JAMIE MCGUIRE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: PIĘKNA KATASTROFA (tom 3)
  • Liczba stron: 334
  • Data premiery w tym wydaniu: 17.05.2023r.
  • Premiera światowa: 5.09.2022r.

Po recenzji „Pięknej katastrofy” (recenzja na klik) przyszła pora na recenzję „Podwójnej  katastrofy” . Nie wiem tylko dlaczego polski Wydawca, tj. Wydawnictwo Albatros tak dziwnie tłumaczy te tytuły. Oryginalny tytuł od Jamie McGuire trzeciej części cyklu brzmi: „Almost beautiful” prawda, że zdecydowanie lepszy.

Nowożeńcy Travis i Abby Maddox wracają z Las Vegas. Ich małżeńska sielanka zostaje zakłócona przez tragiczny pożar Eastern State University. Dodatkowo, gdy na uczelni pojawiają się agenci FBI, „przyjaciele szybko stają się wrogami, a Maddoxowie zaczynają przeczuwać, że ich szczęśliwe życie wkrótce stanie w płomieniach.”

Książka stanowi zgrabną kontynuację historii z pierwszej części. Zdecydowanie odebrałam ją lepiej, niż poprzednią. Autorka postarała się, by czytelnik zaznajomił się ze szczegółami życia głównych bohaterów. Same postaci wydawały mi się bardziej przemyślane, bardziej kompleksowo rozrysowane. Mimo, że to było moje drugie spotkanie z bohaterami. Fabuła podążyła w innym kierunku. To już nie literatura z gatunku „young adult” to taki bardziej dojrzały romans, z dojrzalszymi bohaterami.

Całość przeczytałam dość szybko. Książkę generalnie czyta się w ekspresowym tempie, nie trzeba się nad nią zastanawiać, dywagować, zgłębiać. Jamie McGuire zaserwowała czytelnikom rozrywkę z nutką pikanterii w tle. W dwudziestu dziewięciu rozdziałach sprzedała historię dwójki zakochanych, którzy ze względu na trudne wydarzenia zostają wplątani w śledztwo FBI. Książka pisana jest naprzemiennie z perspektywy Travisa i Abby. Rozdziały są ponumerowane i zatytułowane. Ponadto na początku każdego rozdziału autorka oznaczyła narratora. I raz mamy wskazanego Travisa, a raz Abby. Narracja jest pierwszoosobowa pisana właśnie z punktu widzenia Abby lub Travisa. Bardziej subiektywna. Nie ukrywam, że do mnie bardziej przemówiła narracja Abby. Bardziej ją rozumiałam, odbierałam jak barometr jej nastroje, uczucia i obawy.

Ze wszystkiego, co przeszliśmy przez ostatnie półtora roku, najgorszy był moment, w którym Travis mnie zostawił…”  – „Podwójna katastrofa” Jamie McGuire.

 Mam nadzieję, że zainteresowałam Was dalszymi losami Maddoxów. Jeśli nie to przynajmniej się łudzę, że zainteresował Was przytoczony cytat i sami będziecie się chcieli przekonać, co się wydarzyło, że Abby i Travis prawie się rozeszli.

Moja ocena 7/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Piękna katastrofa” Jamie McGuire

PIĘKNA KATASTROFA

  • Autorka: JAMIE MCGUIRE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: PIĘKNA KATASTROFA (tom 1)
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery w tym wydaniu: 25.01.2023r.
  • Data 1 polskiego wydania: 2.07.2014r.
  • Premiera światowa: 3.10.2011r.

Wydawnictwo Albatros przy okazji ekranizacji powieści od Jamie McGuire pokusiło się o nowe jej wydanie. Książka rozpoczynająca cały cykl, zatytułowana „Piękna katastrofa ” premierę światową miała w październiku 2011 roku. Poprzednie wydanie polskie było z roku 2014. Teraz Wydawca zaproponował polskim fanom autorki czwarte wydanie publikacji. Czytaliście od spod pióra Jamie McGuire?

Abby Abernathy po trudnym dzieciństwie rozpoczyna studia uniwersyteckie. Spotyka Travisa Maddox przystojnego młodego mężczyznę o sile ducha i aroganckim sposobie bycia. Dzięki dziwnemu zbiegowi okoliczności Abby godzi się na zakład z Travisem, gdzie po jej przegranej będzie musiała z nim zamieszkać na miesiąc.

Bardzo zmęczyłam się w trakcie czytania. To taka inna wersja „50 twarzy Greya”, „365 dni” i „After”. O ile pierwszą z nich przeczytałam lata temu i dość mile się zaskoczyłam, o tyle kolejne przyjęłam bez entuzjamu. Ze zdziwieniem też czytam informacje o ekranizacjach kolejnych książek z tego gatunku. Wygląda na to, że temat jest nadal chodliwy.

Wracając jednak do książki „Piękna katastrofa” Jamie McGuire to nie ukrywam, że zastosowanie sztampowego pomysłu na fabułę, tj. ona utalentowana panienka z dobrego domu, on buntownik trochę z wyboru, a trochę nie, negatywnie mnie nastroił. Czytając po raz któryś książkę opartą na tym samym pomyśle chyba mam prawo czuć znużenie?

Książka ma swoje lepsze i gorsze momenty. To bardziej romans, niż obyczaj. Jest napisana bardzo nierównie. Pojawiają się nic nie wnoszące, niekonstruktywne dialogi, nudne opisy i wątki dorzucone jakby od niechcenia, by zapełnić wymaganą ilość stron bez rozwinięcia i bez większego znaczenia dla bohaterów (np. wątek kasyna i hazardu). Momentami książka bawiła. Miło było czytać o rodzącym się  uczuciu, o przepychankach, o chemii mimo wszystko.

Moja ocena 6/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Pożegnaj się”  Lisa Gardner

POŻEGNAJ SIĘ

  • Autorka: LISA GARDNER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Seria: Quincy & Rainie (tom 6
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery w tym wydaniu: 26.04.2023r.
  • Data 1 polskiego wydania: 9.07.2009r.
  • Premiera światowa: 15.07. 2008r.

Jak to się stało, że w dniu 31 lipca 2023 zrecenzowałam 7 tom cyklu z Quincy&Rainie pt. „Krok za tobą” (recenzja na  klik), a jeszcze nie przybliżyłam Wam szóstego tomu serii pt. „Pożegnaj się” , która premierę dzięki nakładowi Wydawnictwo Albatros miała w dniu 22.03.2023 roku. Uff, całe szczęście, że zorientowałam się w tym błędzie i będę mogła z Wami podzielić się moimi spostrzeżeniami na temat brakującego tomu cyklu  Lisy Gardner, w której główną rolę odgrywają; para małżeńska Pierce Quincy – były profiler FBI  i jego żona Rainie Connor – była policjantka oraz córka Quincy’ego agentka FBI, Kimberly.

„(…) oszukując odpowiedzi, Kimberly może wejść prosto w sieć utkaną przez zabójcę, który od swoich ulubionych stworzeń nauczył się, jak zwabiać ofiary.” – „Pożegnaj się”  Lisa Gardner.

„O TYM NIKT CI OPOWIE, POZNASZ to dopiero wtedy, gdy tego doświadczysz na własnej skórze.” – „Pożegnaj się”  Lisa Gardner.

Po upojnych chwilach z kolegą ze szkolnej drużyny Tommym nastoletnia Ginny wraca do domu. Niestety drzwi zastaje zamknięte. Postanawia przejść się po okolicy i spróbować ponownie za parę godzin. Daje się zaprosić do drogiego samochodu, który prowadzi mężczyzna w średnim wieku. Bo „Niektóre dziewczyny mają spryt, inne krzepę, jeszcze inne są szybkie. A Ginny, biedna Ginny, już cztery lata temu, gdy narzeczony jej matki po raz pierwszy wszedł do jej pokoju, nauczyła się, że może ocalić skórę tylko w jeden sposób”. Niestety jej los zostaje przypieczętowany. Tymczasem agentka specjalna Kimberly Quincy będąc w piątym miesiącu ciąży prowadzi inne śledztwo próbując pogodzić swoją osobistą sytuację z ogromnym pragnieniem dorwania winnego. 

„Przecież na tym to polega. Dziewczyna z nizin pieprzy się z bogatym, przystojnym gwiazdorem szkolnej reprezentacji, a on w zamian obdarowuje ją błyskotkami. Bo wszyscy chłopcy mają swoje potrzeby, ale nie wszyscy mogą dostać to, czego chcą, od swoich cnotliwych panienek”. – „Pożegnaj się”  Lisa Gardner.

Czterdzieści trzy rozdziały i epilog. W tylu częściach Lisa Gardner ujęła kolejną część o parze małżeńskiej i córce mężczyzny, Kimberly. Autorka zastosowała i w tym tomie bardzo znany jej zabieg. Mianowicie kolejne rozdziały przeplatała tymi, które pisała z perspektywy ofiary. Wówczas stosowała narrację pierwszoosobową, która w sposób bardzo dosadny, bardzo subiektywny przybliża czytelnikowi przeżycia bohatera. Pozostałe pisane są w formie trzecioosobowej, bardzo zwięźle. Zdania są krótkie, a dialogi utrzymane w tempie. Przed każdym rozdziałem Gardner zawarła cytaty odnoszące się do bytowania pająków, ich zwyczajów, sposobów postępowania i metod przeżycia. Z zaciekawieniem czytałam o tych wszystkich pustelnikach brunatnych, wdowach czy innych drapieżnikach próbując odnieść kontekst do przyszłego sprawcy, starając się znaleźć jakieś punkty wspólne. 

Bardzo podobała mi się fabuła oparta na młodocianych prostytutkach, których los przygotował do pełnienia tej roli. Standardowo Gardner jako specjalistka od kryminałów z grubym dnem poruszyła wątki związane z trudnym dzieciństwem, błędami wychowawczymi, brakiem pomocy ze strony społeczeństwa i osób z otoczeniem. Jest to motyw powtarzający się w jej twórczości, zarówno w serii o Quincy&Rainie, jak i z serii o detektyw D.D. Warren czy cyklu z Frankie Elkin. Ewidentnie Gardner dobrze czuje się w tej tematyce, które – przyznać trzeba – dodają wyjątkowej dramaturgii każdej książce z gatunku kryminału lub thrillera. 

Książkę dobrze się czyta, mimo mrocznego klimatu, brutalnych szczegółów. Mimo, że przeczytałam już wiele książek tej autorki to po przeczytaniu „Pożegnaj się” czułam niesmak. Z dużą niewiarygodnością czytałam, że takie zło naprawdę istnieje, na które oczywiście nie było we mnie zgody. Momentami książka była dla mnie trudno jako matki dwójki nastolatków. Fragmentami byłam naprawdę roztrzęsiona, jak przy pierwszej książce o Florze. Odczuwałam podobne emocje. O ciężarnej agentce FBI na tropie sadystycznego zabójcy zafascynowanego pająkami warto przeczytać. Tym bardziej, że czytając o Kimberly zapoznacie się z Panem Hamburgerem, który z niegdysiejszej ofiary zamienił się w sprawcę. Mocna literatura, dla czytelników z silnymi nerwami. 

Moja ocena 7/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.