„Otulina” klaudiusz szymańczak

OTULINA

  • Autor: KLAUDIUSZ SZYMAŃCZAK
  • Wydawnictwo: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 22.03.2023r.

Nowy brand wydawnictwa Znak – Znak Crime wydał już 6 powieści. Trzy z nich już przeczytałam, dwie jeszcze czekają na półce na swoją kolej. Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć o „Otulinie” najnowszej powieści Klaudiusza Szymańczaka, która ukazała się 22 marca br. Jest to czwarta wydana powieść autora, scenarzysty i nauczyciela angielskiego. Wcześniej ukazały się 3 tomy kryminalnej serii – „Negatyw”, „Mroczny świt” i „Virga”. Nie miałam niestety okazji zapoznać się z żadną z nich, natomiast najnowsza powieść autora skutecznie zwróciła moją uwagę mrocznym, dusznym klimatem małej społeczności i intrygującym opisem.

W Puszczy Kampinoskiej zostaje znalezione ciało nastolatki. Okazuje się, że tej nocy miała tam spotkać się z trójką swoich znajomych. Na miejsce spotkania nigdy nie dotarła. Do sprawy zostaje przydzielona komisarz Ewa Orłowska z Babic, która jako pomocnika wymiera sobie miejscowego posterunkowego Marka Mejstera. Przesłuchując rodziców dziewczyny, jej kolegów i koleżanki próbują dojść do wniosku co wydarzyło się w puszczy. Czy dziewczynę ktoś zabił? W takim razie kto i dlaczego? A może po prostu spotkał ją nieszczęśliwy wypadek?

Jest to duszna, nastrojowa powieść, z Puszczą Kampinoską w tle. Autor tak dobrze oddał jej klimat, że mimo, iż była miejscem zbrodni, w trakcie czytania zapragnęłam wybrać się tam na wycieczkę i z tego co widziałam na profilach innych recenzentów, nie byłam jedyna. Świetnie ukazana została mała społeczność, z jej tajemnicami, plotkami i układami. Mocną stroną powieści są bowiem jej bohaterowie, a autor świetnie ukazał ich głębię psychologiczną. Każdy z ukazanych bohaterów jest na swój sposób interesujący, wielowymiarowy, złożony. Bardzo polubiłam parę policjantów prowadzących śledztwo, Ewę i Marka. Czuję, że zdecydowanie drzemie w nich potencjał na ciąg dalszy i szczerze mówiąc mam nadzieję, że „Otulina” to dopiero początek cyklu. Bardzo ciekawą, niestandardową postacią jest mąż policjantki, Andrzej. Był on dla mnie jedną z najbardziej zaskakujących postaci tej powieści. Oczywiście oprócz nastolatek, ale te z definicji są nieprzewidywalne😉 Powieść składa się z 38 rozdziałów, pisanych w narracji trzecioosobowej. Narrator śledzi akcję z punktu widzenia różnych bohaterów, co pozwala czytelnikowi na pełniejszy obraz sytuacji, chociaż oczywiście podsuwane w trakcie lektury tropy i wskazówki w dużej mierze okazują się mylne i mogą prowadzić na manowce. Muszę powiedzieć, że zakończenie raczej mnie zaskoczyło. Nie jest to typowy, standardowy kryminał, a akcja toczy się w sposób nieprzewidywalny. Dużą wagę autor przykłada do nastroju, do emocji, do relacji i to mi się bardzo spodobało. Ogromny plus również za poruszenie ważnych tematów, takie jak relację międzyludzkie, w tym trudne relacje rodziców i nastoletniego dziecka. W mojej opinii autor doskonale ukazał rzeczywistość nastolatków, ich trudności. Ogromne brawa również za poruszenie tematu chorób i problemów psychicznych, często bowiem osoby, których one dotykają są marginalizowane, a tutaj autor zwrócił na nie uwagę i pomógł czytelnikowi spojrzeć z ich perspektywy. Było to dla mnie niezwykle cenne doświadczenie.

Jeżeli ktoś lubi kryminały osadzone w sennym, dusznym i lekko leniwym klimacie małych społeczności,  z rozbudowanym tłem obyczajowym i psychologicznym, ta powieść zdecydowanie jest dla niego. Ja sama bardzo miło spędziłam z nią czas i z ciekawością będę wypatrywać następnej książki autora😊

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak Crime.

„Gra pozorów” Katarzyna Gacek

GRA POZORÓW

  • Autor: KATARZYNA GACEK
  • Seria: AGENCJA DETEKTYWISTYCZNA CZAJKA (TOM 2)
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 08.03.2023r.

Pierwszą książką Katarzyny Gacek, z którą miałam do czynienia był „Pies ogrodnika”. Premiera miała miejsce trochę ponad rok temu i tom ten rozpoczął serię o Agencji Detektywistycznej Czajka. Zachwycił mnie niesamowicie, bardzo polubiłam bohaterki i z niecierpliwością wyczekiwałam kontynuacji. Trochę musiałam na nią poczekać, ale oto 8 marca pojawiła się „Gra pozorów” od Wydawnictwa Znak. Przeczytałam ją błyskawicznie, a dzień premiery świętowałam wraz z autorką na spotkaniu autorskim w księgarni „Moda na czytanie” w Warszawie. Dowiedziałam się tam wielu ciekawych rzeczy. Między innymi tego, że książki z serii to bynajmniej nie komedie kryminalne, ale nowy gatunek literacki cozy crime. Powieści z tego nurtu wyróżnia fakt, że nie znajdziemy w nich brutalnych czy naturalistycznych opisów zbrodni, natomiast zagadka kryminalna jak najbardziej się pojawia. Komedią jednak nazwać ich nie można, bo mimo tego że zawierają sporo humoru i pełne są  ironicznych spostrzeżeń, nie wywołują nieprzerwanych salw śmiechu i ich głównym zadaniem nie jest rozbawienie czytelnika. Ubogacana między innymi takimi wiadomościami miło spędziłam czas, a teraz wróciłam do punktu wyjścia i czekam na kolejny tom przygód dziewczyn z Agencji Czajka😉
W tym tomie zagadka kryminalna koncentruje się wokół zniknięcia znanej autorki bestsellerowych kryminałów Moniki Banach. Kobieta zapowiedziała premierę nowej książki, po czym niespodziewanie zapadła się pod ziemię. Jej zaniepokojona agentka zleca odnalezienie zguby agencji Gai. Kobiety biorą się do pracy, sprawdzają równe tropy. Porwanie… morderstwo, a może to jeszcze coś innego… Próbując odnaleźć pisarkę bohaterki po raz kolejny wchodzą w drogę miejscowemu komendantowi policji. Zwłaszcza jego i Gaję łączy bardzo burzliwa i wybuchowa reakcja. Po prostu działają na siebie, jak płachta na byka. Gaja, Klara i Matylda muszą zmierzyć się z komplikacjami śledztwa, jak również ze swoimi osobistymi problemami. Matylda próbuje poradzić sobie z nowym współpracownikiem, Klara musi przedstawić rodzicom narzeczonego, którego tak naprawdę nie ma, a Gaja oprócz problemów z nastoletnią córka, boryka się również z tajemnicą rodzinną z przeszłości. Dokąd kobiety doprowadzą te zagmatwane ścieżki, którymi kroczą? Czy uda mi się rozwiązać zagadkę i poradzić sobie z osobistymi problemami?

Muszę powiedzieć, że intryga jest znakomita. Autorka przedstawiła nam bardzo ciekawą, urozmaiconą historię, a jej rozwiązanie bardzo mnie zaskoczyło. Było więc, jak w tradycyjnych kryminałach, mylenie tropów i nagłe zwroty akcji. Bardzo podoba mi się fakt, że akcja częściowo skupia się wokół środowiska związanego z książkami. Uwielbiam takie powieści. Natomiast ogromnym jej plusem jest fakt, że akcja nie koncentruje się na jednym problemie i jednym środowisku. Wprowadzając trzy różne typy kobiecej bohaterki autorka zgrabnie łączy też ich trzy różne światy. Mamy więc urzędniczą rzeczywistość i dziennikarską zajawkę Matyldę, uporządkowanie i pasję do obserwacji ptaków Gai, jak również totalny chaos i spontan w wykonaniu Klary. Mamy też różne wątki między innymi stalkingu, off roadu, uczciwości wydawców, a także te najważniejsze związane z rodzicielstwem, z relacją damsko-męską, z przyjaźnią i lojalnością. Oprócz świetnego lekkiego stylu ogromną zaletą powieści są bohaterowie, a raczej przede wszystkim bohaterki. Trzy główne, co wiadomo, wykreowane są fantastycznie. Stanowią swoje przeciwieństwo, ale również doskonale się uzupełniają. Są to kobiety z krwi i kości, z zaletami i wadami. Jak sama autorka stwierdziła podczas spotkania gorzej rzecz wygląda jeśli chodzi o bohaterów męskich, bowiem trudno podobno pani Kasi przychodzi kreowanie pozytywnych postaci męskich. W mojej opinii jednak postaci mężczyzn w tej książce są całkiem ciekawe i mimo, że pełnią raczej role drugo i trzecioplanowych bohaterów są intrygujący, zwracający uwagę i nawet nie wszyscy są źli do szpiku kości😉. Mamy więc ciekawą postać krawca, właściciela wydawnictwa, ale przede wszystkim komisarza. Ach, jak mnie bawi i jednocześnie intryguje relacja, która rodzi się między komisarzem a Gają… Mam nadzieję, że zostanie zgrabnie poprowadzona w kolejnych częściach. Tych bowiem będę z wielką niecierpliwością wypatrywać, gdyż przy lekturze tej powieści bardzo dobrze bawiłam i miło spędziłam czas, co również wam polecam!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Znak.

„Naprawiacz” Piotr Kuźniak

NAPRAWIACZ

  • Autor: PIOTR KUŹNIAK
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 400
  • Data premiery: 08.02.2023r.

Każdy debiut to jedna wielka niewiadoma. Wydawnictwo Znak jednak to dla mnie gwarancja jakości, kiedy więc dowiedziałam się, że 8 lutego premierę będzie miał debiut kryminalny Piotra Kuźniaka pt. „Naprawiacz” od razu się na niego zdecydowałam. Chociaż muszę szczerze przyznać, że trochę przerażały mnie informacje o tym, że to najmocniejszy kryminał sezonu, mroczny, z brutalnymi i krwawymi opisami. Między innymi dlatego sięgnięcie po tą powieść zajęło mi trochę czasu. Byłam jej bardzo ciekawa, a z drugiej strony bałam się, gdyż nie jestem wielką fanką dosadnych, mocnych opisów zbrodni. Czy obawy były słuszne? Jak odebrałam książkę? Przekonajcie się sami…

Piotr Kuźniak to producent telewizyjny, reżyser, który zdecydował się zadebiutować na polskiej scenie kryminalnej. „Naprawiacz” to mocna rzecz. Rozpoczyna się od znalezienia w warszawskim mieszkaniu makabrycznego obrazu, którego elementy tworzą fragmenty odcięte z kobiecego ciała. Wkrótce morderca kontaktuje się mediami, twierdząc, że naprawia swoje ofiary. Igra z policją i generalnie wydaje się bezkarny. Zaczyna się zabawa w kotka i myszkę, w której morderca znajduje się zawsze o krok do przodu. O co mu chodzi? Jaki ma plan? Czy policji we współpracy z dziennikarzem Maxem uda się odnaleźć mordercę?

Muszę powiedzieć, że książka wciągnęła mnie tak, jak już od dłuższego czasu żadna inna, zdecydowanie widać, że autor ma filmowe doświadczenia, gdyż kreśli tak żywe i sugestywne obraz oraz nadaje akcji takie tempo, że nie sposób się od lektury oderwać. Powoduje to też fakt, że powieść, pisana w narracji trzecioosobowej, składa się z króciutkich rozdziałów. Jest ich aż 116 plus epilog. Wpływa to zdecydowanie pozytywnie na dynamikę powieści i podsyca zainteresowanie czytelnika. Uzyskany został efekt „jeszcze tylko jeden rozdział…”, a potem jeszcze jeden, i jeszcze jeden…

Akcja jest niesłychanie dynamiczna, ciekawa, zawiera elementy sensacyjne, punkty zwrotne i mylenie tropów. Zakończenie jest niespodziewane, tajemnicze i w pewnym stopniu pozostawia dalsze pole do popisu wyobraźni… Ogromnym plusem tej powieść są również bohaterowie. Autor stworzył szereg ciekawych, wielowymiarowych postaci. Począwszy od policjantów, jak Ana, Sztiel, Mateusz, przez dziennikarza Maksa, byłych policjantów Rusaka i Geru, właścicielkę gazety Ninę, biznesmana Bienia, aż po samego Naprawiacza. Zresztą występuje tu jeszcze sporo postaci, których nie wymieniałam i każda z nich przedstawiona jest w sposób interesujący i doskonale spełnia swoją rolę. Muszę powiedzieć, że tak jak czytałam przed lekturą kryminał jest mocny, zawiera dość brutalne i momentami szczegółowe opisy, więc niekoniecznie jest to lektura dla osób bardzo wrażliwych. Dla mnie samej choć nie lubuję się w krwawych szczegółach i szokujących opisach był one jak najbardziej uzasadnione akcję i w mojej opinii nie przekraczały granicy dobrego smaku. Zdecydowanie nie były przesadnie rozwlekłe, ani niepotrzebne. Lektura dostarczyła mi mnóstwa emocji, niejednokrotnie zapierała dech w piersiach i generalnie, mimo, że jestem już po różne uczucia i wrażenia ciągle się we mnie kotłują. Miłośnikom kryminałów gorąco ją polecam. Dziękuję autorowi i wydawnictwu za te niezapomniane wrażenia i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK

.

„Bez wyboru” Agnieszka Płoszaj

BEZ WYBORU

  • Autor: AGNIESZKA PŁOSZAJ
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 22.02.2023r.

Dzisiaj chciałam Wam przedstawić kolejną pozycję od @znak crime, a mianowicie „Bez wyboru” Agnieszki Płoszaj. O kryminałach autorki słyszałam już jakiś czas temu, chciałam po nim sięgnąć i sama zapoznać się z jej twórczością. Lutowa premiera najnowszej powieści pisarki okazała się ku temu świetną okazją. Niby klasyczny kryminał, za to z silną, niekonwencjonalną postacią kobiecą To jest coś co lubię. Przystąpiłam do lektury z pozytywnym nastawieniem i sporym oczekiwaniem. Czy moje nadzieje nie zostały zawiedzione? Przekonajcie się sami…

W Łodzi w trakcie Festiwalu Światła do jednej z konstrukcji przyczepione zostają zwłoki dziennikarki. Brutalnie okaleczone, najbardziej jednak szokują wyryte na plecach cięcia, które układają się w imię i nazwisko Zoja Sterlak. Ta młoda śledcza odeszła z policji w atmosferze skandalu i przebywa w rodzinnej Chorwacji. Przybywa do Polski na jakiś czas, by uporać się z zaległymi sprawami, między innymi sprzedać mieszkanie. Nieoczekiwanie jej byli partnerzy z policji w tym Kardas, z którą łączyła ją osobista relacja proszą ją o pomoc w śledztwie. Czy uda się znaleźć mordercę dziennikarki, zanim ktoś inny zostanie narażony na niebezpieczeństwo?

Książkę czytało mi się dobrze. Pisana w narracji trzecioosobowej, charakteryzuje się zwięzłym, konkretnym, można nawet powiedzieć mięsistym stylem. Zdecydowanym plusem tej powieści jest główną bohaterka. Silna, zdecydowana, charakterna, chadzająca własnymi ścieżkami, ale też pogubiona, niepewna, tłumiąca uczucia. Zoja nie jest super bohaterką, ale prawdziwą kobietą z krwi i kości. Jej siła nie polega na tym, że wszystko jej się udaje i z wszystkim sobie radzi, ale, że próbuje mierzyć się z trudnościami i szukać rozwiązań. Również postacie pozostałych bohaterów są bardzo dobrze zarysowane. Bardzo spodobała mi się postać Kardasa, który ponosi konsekwencje własnego błędu z przyszłości, miota się, ma w sobie sprzeczne emocje. Musi wybrać pomiędzy tym, co podpowiada mu intuicja, a tym co nakazuje mu rozsądek i sumienie. Ciekawa również jest postać Wiktora. Silni, twardzi mężczyźni, którzy jednak również mają swoje emocje i uczucia, z którymi czasami sobie nie radzą. Zakończenie jakoś bardzo mnie nie zszokowało i nie zapadło w pamięć, jednak zapowiada kontynuację, po którą na pewno sięgnę.
„Bez wyboru” to dobry kryminał, po który zdecydowanie powinniście sięgnąć w jeden z jeszcze długich marcowych wieczorów.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK

.

„Oszustka” aleksandra Śmigielska

OSZUSTKA

  • Autor: ALEKSANDRA ŚMIGIELSKA
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 25.01.2023r.

Dziś chciałam Wam opowiedzieć o kolejnej książce, które premierę miała 25 stycznia. „Oszustka” to debiut Aleksandry Śmigielskiej, jest to również druga powieść wydana przez Znak Crime, nową markę kryminalną Wydawnictwa Znak. Ta powieść to thriller psychologiczny z elementami domestic noir. Podchodziłam do niej z dużą ciekawością, ale też sporą niepewnością. Tak to bowiem bywa z debiutami, że zupełnie nie wiemy czego się spodziewać. Od momentu przeczytania o jej premierze jednak intuicyjnie czułam, że będzie to coś wartego przeczytania. Czy się myliłam?

Trudno opisać treść tej książki bez spoilerowania, ale spróbuję ogólnie nakreślić ją w kilku zdaniach. Bohaterką jest Marta, która może się wydawać kobietą spełnioną. Ma męża, dwie córeczki, jest właścicielką kliniki weterynaryjnej. Kobieta sukcesu, pewna siebie, lecz tak naprawdę w środku to mała, zagubiona dziewczynka, która kryje tajemnicę swojej przeszłości. Wszystko się zaczyna, gdy przed bramą bohaterki pojawia się starsza, zaniedbana kobieta. To powoduje lawinę zdarzeń i sprawia, że przeszłość zdaje się deptać Marcie po piętach. Jednak jest ona mocno zdeterminowana, by prawda o jej przeszłości nie wyszła na jaw. Czy jej działania przynoszą skutek?

Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie i szybko. Lekki styl i zgrabne dialogi powodują, że błyskawicznie łykamy stronę za stroną. Powieść składa się ze stosunkowo krótkich rozdziałów oznaczonych dniami tygodnia, prowadzonych w narracji pierwszoosobowej, Pomaga to bardziej zrozumieć główną bohaterką, wczuć się w jej psychikę. A jest ona postacią dosyć złożoną. Z jednej strony silna kobieta, biznesswomen, przedsiębiorcza i zaradna, z drugiej strony zagubiona, przestraszona i działająca chaotycznie. Irytowała mnie nie raz, postępowała głupio, lekkomyślnie, działała pod wpływem chwili. To jednak sprawia, że wydaje się bardziej prawdziwa, realniejsza. Choć nie mogę powiedzieć, żebym zapała do niej wielką sympatią, z uwagą i ogromną ciekawością śledziłam jej losy. Akcja bowiem rozwija się dosyć szybko, wydarzenia następują jedno z drugim, autorka podsuwa nam kolejne tropy, by za chwilę wywieść nas na manowce. Zakończenie również mnie zaskoczyło  i byłam go ogromnie ciekawa. Jednym z symptomów tego, że czytam dobrą książkę, jest dla mnie to uczucie, gdy książka wzbudza we mnie takie napięcie i ciekawość jak zakończy się intryga, że poważnie zastanawiam się nad zerknięciem na koniec, chociaż jednocześnie wiem, że trochę zepsułabym tym sobie lekturę. Tym razem na szczęście się powstrzymała i czas spędzony z książką oceniam bardzo pozytywnie.

Jest to świetny debiut, dojrzały i przemyślany, poparty dobrym warsztatem. Z niecierpliwością więc będę wypatrywała kolejnej powieści Aleksandry Śmigielskiej, a Wam gorąco polecam lekturę „Oszustki”.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK.

„Marzenie panny Benson” Rachel Joyce

MARZENIE PANNY BENSON

  • Autorka: RACHEL JOYCE
  • Wydawnictwo: ZNAK 
  • Liczba stron: 400
  • Data premiery: 13.07.2022r.
  • Data premiery światowej: 20.07.2020r.

Marzenie panny Benson” Rachel Joyce pojawiło się na światowym rynku wydawniczym w 2020 roku. U nas nakładem @WydawnictwoZnak książka debiutowała 13 lipca br. Jest to ciekawa powieść w gatunku literatury pięknej opowiadająca niebanalną historię. Naprawdę niebanalną😉.

(…) Miała uczucie, że zawsze patrzyła na życie przez szklaną ścianę, gdy tymczasem w tym szkle pełno było pęcherzyków i pęknięć, więc nigdy nie mogła dokładnie zobaczyć, co jest po drugiej stronie, a nawet kiedy jej się tu oddało, było za późno. (…) Margery zdała sobie sprawę, że coś w środku sprawia jej ból i że jest to świadomość, iż nigdy nie będzie taką kobietą. Zawsze będzie poza nawiasem.” -„Marzenie panny Benson” Rachel Joyce.

Tak 46-letnia Margery Benson myśli o sobie. Bezdzietna stara panna. Nauczycielka robótek ręcznych w nielubianej szkole. Córka pasjonata przyrody. Sama zafascynowana entomologią i opętana myśleniem o złotym chrząszczu, który podobno istnieje, a którego nikt jeszcze nie znalazł. Po samobójczej śmierci ojca, śmierci na wojnie braci, a także odejściu matki, wychowywana przez dwie ciotki. Sfrustrowana i samotna. Po jednym z wielu incydentów w szkole porzuca znienawidzone zajęcie i organizuje wymarzoną wyprawę do Nowej Kaledonii. W poszukiwaniu chrząszcza. W poszukiwaniu szczęścia. W poszukiwaniu siebie.

Marzenie panny Benson” to pierwsza powieść Rachel Joyce, którą przeczytałam. Nie żałuję ani jednej minuty spędzonej z książką. Powieść okazała się o wiele ciekawsza, niż wynikało z opisu Wydawcy i niektórych recenzji, na które rzuciłam okiem😉. Fascynująca jest nie tylko historia złotego chrząszcza, który jest pragnieniem Margery, lecz sama bohaterka. Kobieta o wyjątkowej aparycji. Wysoka, wręcz potężna. Nieatrakcyjna w każdym wymiarze. Do tego pełna sprzeczności, kompleksów. Zamknięta na świat i możliwości, które daje. Jej przeciwwagą jest Enid. Bardziej przyjaciółka, niż asystentka w wyprawie badawczej. Enid, która „(…) wtargnęła w jej życie tylko po to, żeby je zakłócić, a teraz, gdy odeszła, wydawało się ono nie tylko mniejsze i puste, ale także nikczemne.” Sama koncepcja podróży w latach pięćdziesiątych przez ocean dwóch kobiet jest bardzo ciekawa. Autorka przedstawiła w swej powieści najciekawsze z możliwych momentów. Zachwyt nad otaczającą przyrodą. Te wszystkie tam bananowce, czerwone papugi, „(…) paprocie wielkie jak węże, i kaktusy wielkości ludzi…” Ścieranie się obu kobiet pochodzących z dwóch różnych światów, posiadających całkiem odmienne poglądy i wyznających kompletnie różne normy etyczne. Historia Enid i Margery z niejednej chwili wzruszała, w innej irytowała, a w jeszcze innej mocno mnie ciekawiła. Zastanawiałam się, co będzie dalej, czy będzie happy end, czy niekoniecznie. Do tego obraz obciążonego trudnymi wydarzeniami Mundica pragnącego ponad wszystko towarzyszyć Pannie Benson w wyprawie.

Sama  Nowa Kaledonia była mi całkowicie obca. Dzięki książce doczytałam, że jest to „francuskie terytorium zamorskie o statusie wspólnoty szczególnego rodzaju (sui generis) w zachodniej części Oceanu Spokojnego, w Melanezji, około 1400 km na wschód od Australii i 1500 km na północny zachód od Nowej Zelandii.” [ cyt. za https://pl.wikipedia.org/wiki/Nowa_Kaledonia z dnia 12.10.2022r.]. Rzeczywistość opisana w powieści jest tak po prawdzie brytyjsko – francuska. Pani Pope, Dolly i inne mieszkanki zadziwiają snobizmem, przeświadczeniem o własnej wyjątkowości i nieomylności. Z drugiej jednak strony tworzące dość ścisłą społeczność żon, na które zwróciłam uwagę w trakcie czytania. Stanowią ważny wątek poboczny historii.

Książka ma idealną, jak dla mnie, konstrukcję. W wątek chrząszcza autorka wprowadza nas w pierwszym rozdziale, który umiejscowiony został w 1914 roku, gdy Margery ma dziesięć lat. W czterech kolejnych częściach ukazuje zdarzenia przed rozpoczęciem przygody w 1950 roku, w jej trakcie pod koniec listopada 1950 i w lutym 1951, a także już po. Nie, nie zdradzę Wam, czy chrząszcz się znalazł. To musicie doczytać sami. Zaznaczę już na koniec, że narracja jest bardzo płynna, ciekawa. Autorka nie zanudza przyrodniczymi niuansami. Nie ma w powieści żadnych nieciekawych popularnonaukowych treści. Wszystkie wiadomości zostały podane we właściwych proporcjach. Język jest całkowicie zróżnicowany, dostosowany do postaci. Czasem agresywny i obrazoburczy. Czasem delikatny i na wskroś literacki.

Książka zasługuje na uwzględnienie w Waszych planach czytelniczych. Zanurzcie się w historię dwóch kobiet, które różni wszystko, a połączyło jedno, wspólne pragnienie. Miłej lektury!

Moja ocena: 8/10

Dziękuję Wydawnictwu Znak za podarowanie mi egzemplarza recenzenckiego.

„Na tropie Vermeera” Agnieszka Ptak

NA TROPIE VERMEERA

  • Autorka: AGNIESZKA PTAK
  • Wydawnictwo: ZNAK HORYZONT
  • Liczba stron: 347
  • Data premiery: 13.07.2022r.

Jan Vermeer „a właściwie Johannes Vermeer (ur. przed 31 października 1632 w Delft, zm. przed 15 grudnia 1675 tamże) – malarz holenderski” (cyt. za: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Vermeer z dnia 2.10.2022r.) Jego najbardziej znane dzieło, wręcz arcydzieło to „Dziewczyna z perłą”. O tym samym tytule można zobaczyć film z 2003 roku z Colinem Firthem i Scarlett Johansson w rolach głównych. Film jest niezwykłą opowieścią o fascynacji malarza swoją służącą. Obrazem delikatnym, melancholijnym i niezwykle nasyconym ukrytym erotyzmem. Jeśli nie oglądaliście filmu do gorąco Was do tego zachęcam.

Wracając jednak do premiery z 13 lipca br. od @WydawnictwoZnak Horyzont „Na tropie Vermeera” autorstwa Agnieszki Ptak – oficjalny profil na FB to @Z lotu Ptaka, (dla ciekawskich: czynnej Pani prokurator😊) przyznaję, że to właśnie obraz i ekranizacja kinowa o powstaniu „Dziewczyny z perłą” skłoniły mnie do sięgnięcia po tę lekturę😉. Jeśli do tego dołożymy motyw nazistowski z czasów II Wojny Światowej oraz kunszt fałszerski, który zapewnia opis Wydawcy, lektura musi być udana.

(…) faktycznie był najlepszy, że to nie zwykły szalbierz zainteresowany wyłącznie pieniędzmi, że był równy tym, których podrabiał.” -„Na tropie Vermeera” Agnieszka Ptak.

W roku 1941 Jacobowi Wolfowi słynnemu fałszerzowi  żydowskiego pochodzenia zostaje powierzone zadanie nie do odrzucenia. Oficer SS, Friedrich Hartman nakazuje mu skopiować arcydzieło Vermeera o nazwie „Alegoria malarstwa”. Obawiający się o swe i swych najbliższych życie kopista realizuje zamówienie. Wkrótce potem traci życie. Do tematu fałszerstwa wraca francuski dziennikarz w 1997 roku, Allard, który stara się odtworzyć historię i opowiedzieć czytelnikom poczytnego francuskiego periodyku historię kopii. Jednocześnie profesor Sorbony, Maxime Oisean uzyskuje zlecenie odnalezienia oryginału dzieła Jana Vermeera. Wraz ze swoją doktorantką Anaïs Coubert i pomagającą im Chloé Savigny nie tylko przemierza nieprzychylne karty historii, lecz także kilometry. Od Francji do Genewy i odwrotnie. A w międzyczasie Niemcy, które zawieruchę wojenną zostawiły dawno w tyle, a nadal są pełne tajemnic, nadal są pełne ukrytych prawd.

???

O co w tym wszystkim chodzi, zadawałam sobie kilkakrotnie pytanie w trakcie lektury powieści. Choć dla Autorki temat zagadek historycznych nie jest obcy (jest autorką książki pt. „Zagadka” z 2021), forma przekazu zafundowana powszechnemu czytelnikowi nie do końca mi przypadła do gustu. Temat na fabułę jest chyba jedynym walorem powieści. Z zainteresowaniem czytałam o hitlerowskich Niemcach, o samym Hitlerze i jego najbliższych współpracownikach, a także o wątku związanym z kradzieżą dzieł sztuki w okupowanych krajach. Nie zrozumiałam jednak kompletnie narracji. Według mnie chaotycznej, utrudniającej wyłapywanie istotnych wątków, niesprzyjającej chronologii. Autorka zaprasza czytelnika do dyskusji, do dialogu. W jej prozie czytelnik występuje przez duże „C”, jako ważny wielki nieobecny w „Na tropie Vermeera”, a sama o sobie mówi „Autor”.

 „Teraz nastąpi oczekiwany zwrot akcji. Autor zmartwi jednak Czytelnika. Teraz nic się jeszcze nie wyjaśni.” -„Na tropie Vermeera” Agnieszka Ptak.

Co rusz Autorka obiecuje ciekawe zakończenie i zbliżanie się do finału.

Do tej pory był kłus, teraz fabuła rusza z kopyta. Będzie galop, pora wprawić konia w ruch trzytaktowy…” -„Na tropie Vermeera” Agnieszka Ptak.

Od czasu do czasu okrasza fabułę komentarzem jak w greckim dramacie.

(Komentarz: Szykuje się wycieczka nad Jezioro Genewskie. Ale pikniku nie będzie. Wiklinowy kosz zostaje w domu). -„Na tropie Vermeera” Agnieszka Ptak.

A jakby tego było mało, do konstrukcji Agnieszka Ptak dorzuca jeszcze dywagacje na temat bohaterów i eseje lub opowiadania autorstwa i Anaïs, i Chloé. O zakończeniu, a raczej alternatywnych zakończeniach nie wspomnę, czy liście fikcyjnych lub realnych właścicieli światowych dzieł sztuki. To wszystko w czterech częściach, z podtytułami rozwijającymi pewne paradoksy. Sama intryga kryminalno – fałszerska rozpoczyna się w Prologu, w którym Autorka romansuje z czytelnikiem przez duże „C” twierdząc, że „(…) wszystko dopiero przed Tobą.”

Doceniam wiedzę i oddanie Autorki pasji związanej z dziełami sztuki. Rozumiem jej fascynację  powieściami Umberto Eco i  Dana Browna, w której szyfry, tajemnice, zagadki z przeszłości odgrywają główną rolę. Nie rozumiem tylko wybranej przez Agnieszkę Ptak formy powieści. Jakby chciała utrzeć nosa czytelnikowi; Sprawdź, czy wytrzymasz. Sprawdź, czy dasz radę😊.  

Nie ukrywam „Na tropie Vermeera” Agnieszki Ptak jest prozą dla wytrwałych fanów skomplikowanych intryg osadzonych w historii. Jest książką dla uwielbiających II wojnę światową, zbrodnie nazistowskich Niemiec oraz historie odkrywające, co tak naprawdę stało się z licznymi dziełami sztuki w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Powieść jest fantazją, zabawą, próbą łączenia różnych gatunków i stylów. To nie historyczny kryminał w tego słowa znaczeniu. Nie. Zdecydowanie to. To zawiły monogram jednej aktorki, którą jest sama Agnieszka Ptak.

Moja ocena: 6/10

Dziękuję Wydawnictwu Znak za podarowanie mi egzemplarza recenzenckiego.

„Weź z nią zatańcz” Filip Zawada

WEŹ Z NIĄ ZATAŃCZ

  • Autor: FILIP ZAWADA
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 285
  • Data premiery: 10.08.2022r.

@Filip Zawada to „Poeta, muzyk, fotograf, performer, łucznik. Reżyser i aktor filmów offowych.” O jego sukcesach i innych działalnościach przeczytacie TUTAJ. Dla mnie najważniejsze jest, że to człowiek orkiestra, którego najnowsza książka zaintrygowała mnie od chwili, gdy zobaczyłam jej okładkę😊. Mowa o „Weź z nią zatańcz”, która premierę miała 10 sierpnia br. nakładem @WydawnictwoZnak. Do mnie książka z gatunku literatury pięknej trafiła bardzo późno, bo praktycznie w połowie września. Mam nadzieję, że warto było czekać😉.

Smutek do jednocześnie tęsknota za tym, czego nie mamy, i za tym, czego mamy za dużo. To chęć zbliżania się przez oddalenie. To coś, co można wyjaśnić za pomocą słów tylko innej smutnej osobie…” -„Weź z nią zatańcz” Filip Zawada.

To historia Filipa zwanego Stasiem, który w wieku czterdziestu pięciu lat dowiaduje się o śmierci swego ojca, dawcy plemników jak o nim sam mówi. Na prośbę swej mamci, mamy, mamusi, z którą nadal mieszka zaczyna porządkować jego sprawy. Organizuje mu pogrzeb. Przejmuje jego kawalerkę. Opiekuje się jego psem Rambo, która okazuje się suczką. Zaczyna rozliczać wszystkich i wszystko. Rodziców, którzy nie do końca sprawdzili się w tej roli. Siebie. Nawet sąsiadkę z góry, którą nagminnie podsłuchuje.

Byłem nieobecnością po ojcu i niecierpliwością po matce. Nieobecna niecierpliwość. Taki odziedziczyłem charakter.” -„Weź z nią zatańcz” Filip Zawada.

Bardzo żałuję, że Autor nie okrasił końcówki jakimś posłowiem od siebie. Miałabym szansę wówczas poznać inspiracje, które skłoniły Zawadę od napisania  „Weź z nią zatańcz”. Mam niespójny stosunek do tej lektury. Przyznaję, choć dużo czasu zajęło mi zebranie się do napisania tej recenzji. Chciałam, by emocje opadły, by pewne informacje uformowały się w konstruktywne i kompletne myśli, by chaos trochę zelżał, a znaki zapytania zatarły się. Nic się jednak takiego nie stało. Mętlik jaki był taki pozostał.

Książka jest jednoosobową narracją wspomnianego nie-Filipa. Jedynaka wychowywanego przez matkę. Ojciec przestał istnieć w jego życiu jeszcze przed jego narodzeniem. Dopiero jego śmierć skłania głównego bohatera do skonfrontowania się z jego istnieniem, z jego jestestwem we wszystkich wymiarach. Znajomego osiedlowego pijaczka Bodzia, psa Rambo, czy zaniedbanej kawalerki i prawie nieużywanych ubrań, które nie – Filip potraktował jak swoje. Idealnie w powieści sprawdziła się narracja pierwszoosobowa. Dzięki temu poczułam bliższą więź z podstarzałym, samotnym, bezrobotnym nauczycielem biologii, który nie potrafi uwolnić się od jarzma matki. Narracja ta spowodowała także, że książka wydaje się bardziej autentyczna, trochę autobiograficzna wywołująca różne emocje. Od niedowierzenia po współczucie, od złości po drwiący uśmieszek.

Sama mamcia, mamusia, mama Stasia, nie – Filipa okazała się postacią niezwykle ciekawą w swej złożoności. Trochę narzucająca się, jednak bardzo subtelna i delikatna. Z jednego strony zawładniająca życiem Stasia, z drugiej nakazująca mu ułożenie sobie życia. Utrzymująca go, a jednocześnie namawiająca do znalezienia pracy. Potrafiąca mówić o uczuciach, podporządkowująca syna sobie w tej materii. Poniekąd też taka siłaczka. Od samego początku samotnie wychowująca dziecko, starająca się mu dać wszystko, na co było ją stać. Nie żadna tam katolicka dewotka, lecz kobieta z krwi i kości. Potrafiąca i ostro zakląć, i uderzyć pięścią w stół. Z tą skomplikowaną kobietą Staś, nie – Filip mógł mieć tylko skomplikowane relacje.

Do tego pomysł na Bodzia, dzięki które mu główny bohater choć trochę poznaje swego ojca i pomysł na zwierzęta wzbogacił fabułę tej prozy, choć nie było happy endu. W tym zakresie Autor pozostał niewzruszony. Książka miała być melancholijną podróżą czterdziestoparolatka i taką została. Bez względu na możliwości, które los podłożył głównej postaci pod sam nos. O ile do połowy książki chłonęłam ją bez opamiętania, o tyle w drugiej części trochę przystopowałam. Za dużo pojawiło się w niej mistycyzmu, zbyt wiele rozmów w głowie i jakby poza nią z ojcem, z matką, których Staś utracił. Rozumiem jednak intencję Autora, ten zabieg miał zobrazować wychodzenie z cienia, odrzucenie dotychczasowych więzów i przynależności, która stanowiła o jego dorosłym życiu. To miało ukazać dojrzewanie, wreszcie dojrzewanie głównego bohatera.  

Literatura piękna jest z natury piękna😊. „Weź z nią zatańcz” Filipa Zawady jest piękną prozą, pełną smutku, rozgoryczenia, niespełnienia i melancholii. To wszystko przeplata się z absurdalnym chwilami dowcipem, groteską i dużą dawką refleksji. To proza, która sprawia wrażenie jakby testowała poczucie dobrego smaku czytelnika. Pisanie Zawady można kochać lub nienawidzić. Według mnie nie ma półśrodka.

Moja ocena: 7/10

Dziękuję Wydawnictwu Znak za obdarzenie mnie zaufaniem i podarowanie mi egzemplarza recenzenckiego.

„Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers

ZASTĘPY ŚWIADKÓW

  • Autorka: DOROTHY L. SAYERS
  • Wydawnictwo: ZNAK JEDNYM SŁOWEM
  • Cykl: LORD PETER WIMSEY (tom 2)
  • Liczba stron: 410
  • Data premiery w tym wydaniu: 24.08.2022r.
  • Data premiery światowej: 1926r.

Dwudziestolecie międzywojenne to tzw. złoty wiek powieści detektywistycznej – okres bezprecedensowego rozkwitu gatunku stojącego na pograniczu masowej rozrywki i łamigłówki dla czytelnika szukającego w literaturze podniet intelektualnych”. – Posłowie Tłumaczki [w] „Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers.

Po książce „Trup w wannie” (recenzja na klik) stałam się fanką kolejnej brytyjskiej, obok Agathy Christie, autorki klasycznych kryminałów retro. Nie ukrywam jednak, że premiera z 24 sierpnia br., która trafiła do mnie z opóźnieniem od Wydawnictwo Jednym Słowem Znak (Imprint @WydawnictwoZnak ) nie okazała się już dla mnie tak odświeżająca jak pierwsza część cyklu z Lordem Peterem Wimsey’em. „Zastępy świadków” jest bardziej skomplikowaną klasyczną opowieścią kryminalną, z większą ilością zawiłości, za którymi musi podążać czytelnik.

„  – Wiesz, Bunter, nie ma znaczenia, co ona sobie myśli.
    – Niczego takiego nie insynuowałbym kobiecie, milordzie. To im uderza do głowy, że tak powiem.” – „Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers

Tym razem przed Lordem Peterem Wimsey’em stanęło bardzo trudne zadanie. Musi oczyścić z zarzutu morderstwa, nie kogo innego, jak swojego brata, księcia Denver. Pod drzwiami ogrodu zimowego jego dworku myśliwskiego w Riddlesdale Lodge znaleziono ciało kapitana Denisa Catharta narzeczonego jego siostry Mary Wimsey. Książe Denver milczy co tak naprawdę robił w środku nocy na zewnątrz. Mary plącze się w zeznaniach. A goście dworku sprzecznie zeznają. Zeznania Państwa Marchbanksów, czcigodnego Fredericka Arbuthnota i Państwa Pettigrew – Robinsonów odbiegają znacznie od siebie. Jedni słyszeli kroki księcia wchodzącego na górę, inni twierdzą, że takie zdarzenie nie miało miejsca. Ktoś zeznał o słyszanym strzale, pozostali obstawiali, że nic nie było słychać. Lord Peter Wimsey o ugruntowanej już swej pozycji w świecie detektywów – amatorów wspiera miejscowych śledczych. Wraz z komisarzem Parkerem stara się odkryć, co tak naprawdę wydarzyło się w tym zacnym, arystokratycznym domu.

Książkę czyta się w miaręszybko. Mimo, że powstała prawie sto lat temu okazała się dla mnie lekturą ciekawą i chwilami zabawną. Niezwykle bawiły mnie wstawki Autorki ukazujące jej szerokie horyzonty w zakresie uszczypliwych uwag ówczesnej socjety. Świetnie zobrazowała podejście do kobiet w osobie siostry Lorda Mary Wimsey. Oczekiwania względem niej były zgoła inne, niż czuła sama zainteresowana. Jak o sobie mówi; „Wszystko było lepsze niż pozostanie tutaj, poślubienie kogoś z własnej sfery, inaugurowanie went, oglądanie rozgrywek polo i spotykanie księcia Walii”. Jej drobny, mały osobisty bunt przyczynił się do podjęcia w książce tematu, o którym Sayers do tej pory milczała, a z którym zapewne się stykała w czasie, w którym żyła, a mianowicie kwestii rodzącego się socjalizmu. Z jednej strony ukazała więc pozornie uległą córkę 15 księcia Denver, Mortimera Geralda Bredona Wimseya. Z drugiej nadała jej cechy małej buntowniczki sympatyzującej z rodzącym się socjalistycznym ruchem robotniczym. Choć jej wybory sercowe pozostawiają wiele do życzenia.

Doceniłam również żarty sytuacyjne i przejaskrawienie postaci charakteryzujących angielską arystokrację. W powieści czytelnik odnajdzie sporo takich uwag jak:

Miał bardzo kapryśne nastroje. Powiedziałbym, że usposobienie zmieniało mu się z dnia na dzień.”
„Kształcił się we Francji, a francuskie wyobrażenia o honorze bardzo różniły się od wyobrażeń brytyjskich.”
„Zwłaszcza w Anglii, gdzie myślenie jest tak osobliwie niewłaściwe”.  
Zawsze twierdziłem, warknął lord Peter – że nie ma na tej ziemi osobników bardziej niemoralnych niż zawodowi adwokaci.”
„Oczywiście. Powiedziałbym, że jestem wielkim repozytorium ludzkiej dokumentacji.”
Co ważne, spostrzeżenia wychodzą również z ust przedstawicieli arystokratycznej kasty. Prym w tym wiedzie księżna wdowa Denver oraz sam Peter.

Bardzo spodobała mi się konstrukcja książki. Powieść składa się z osiemnastu zatytułowanych rozdziałów. Rozdziały te poprzedzone zostały cytatami z różnych dzieł i stron świata stanowiące wprowadzeniem do omówionych w poszczególnych częściach kwestii. Do tego Autorka zastosowała wiele form, które urozmaiciły czytanie. Gdzieniegdzie czytelnik odnajduje jakby przedruki z gazet, w innym miejscu czytamy raport z przesłuchania. Majstersztykiem okazał się sąd parów, który ze względu na formę i górnolotne sformułowania Dorothy L. Sayers delikatnie wyśmiała. To jakby jednoaktówka, w której forma odgrywa znacznie ważniejszą rolę, niż sama treść.

Ponownie stwierdzam, że zagadka kryminalna okazała się poniżej współczesnego standardu. Zabawa z książką opierała się bardziej na dochodzeniu do prawdy i perypetiach, w których uczestniczyli poszczególni bohaterowie powieści. Książkę oceniam też jako trochę przydługawą. Rozwiązanie zagadki mogłoby zostać zakończone na maksymalnie trzystu stronach. Kolejne wydarzenia, rozmowy, dialogi, podejrzenia rozwlekły fabułę prawie do nieskończoności, co rozmyły ciekawsze wątki.

Jeśli jesteście fanami klasycznych kryminałów retro z zagadką rozwiązaną z prawidłami gatunku „Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers jest książką dla Was. Udanej lektury.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z kolejną powieścią  Dorothy L. Sayers bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.

„Dom sekretów” Magdalena Kordel

DOM SEKRETÓW

  • Autor: MAGDALENA KORDEL
  • Seria: TAJEMNICE. TOM 3
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 376
  • Data premiery: 29.06.2022r.

Pod koniec czerwca premierę miał 3 tom serii „Tajemnice” autorstwa Magdaleny Kordel. Dwa wcześniejsze tomy czytałam, rozkoszując się ich niezwykłym klimatem, także bezdyskusyjne było to, że po i trzeci tom sięgnę. Co prawda ze względu na sterty czekających na przeczytanie książek zajęło mi to trochę czasu, jednak niedawno udało mi się po nią sięgnąć, przeczytałam jak zwykle szybko i z ogromną przyjemnością, a dziś zapraszam Was do przeczytania recenzji.

Od kiedy w życiu Adeli i jej rodziny na nowo pojawiła się Halina, kobieta nie potrafi zaznać spokoju. Ma poczucie jakby nad jej głową zebrały się burzowe chmury w postaci rodzinnych tajemnic, spraw z przeszłości i skrywanych żalów. Ma świadomość, że przynajmniej z jedną z nich będzie musiała się jak najszybciej zmierzyć. Tylko jak w dwudziestym pierwszym wieku opowiedzieć młodym o rodzinnej klątwie, tak by nie uznali ją za  żyjącą w innym świecie staruszkę? Inni bohaterowie również mają problemy, które zaprzątają ich uwagę. Niespodziewana reakcje Jagny na relacje Ruty i Mateusza powoduje, że oboje czują się zagubieni i nieszczęśliwi. Również między przyjaciółkami nie dzieje się dobrze, z powodu tych wszystkich problemów Ewelina i Jasiek zwlekają z podzieleniem się z rodziną i przyjaciółmi ważną wiadomością. I ogólnie można mieć wrażenie, że w zgranej do tej pory gromadce zapanował chaos. Co można zrobić czy wszystko naprawić? Czy jest to w ogóle możliwe?

Mamy tutaj dwie opowieści, współczesną, która jest kontynuacją, tego co działo się we wcześniejszych tomach oraz tę historyczną, która rozgrywa się, jak to zostało określone, w „czasie krynolin”. Jest to historia służącej Oleńki, jej miłości do panicza i jej konsekwencji. Stanowi ona odrębną historię, natomiast ma wpływ na losy kolejnych pokoleń, w tym Adeli i Eweliny. Jest to piękna historia, wspaniale oddająca historię tamtych czasów i ich realia, jest zarazem przejmująca, smutna i pouczająca. Współczesne wydarzenia skupiają się natomiast głównie wokół Adeli, jak również wokól Ruty i Mateusza. Ewelina w porównaniu do wcześniejszych tomów odrywa mniejszą rolę, jakby została trochę wycofana. Ważny wątkiem jest relacja Haliny i Adeli. Od kiedy bowiem siostra pojawiła się na progu domu kobiety, nie daje o sobie zapomnieć, i choć Adela najchętniej sprawiła by, żeby zniknęła ona znowu, tym razem już na zawsze, powoli zdaje się godzić z rzeczywistością. Dojrzewa do konfrontacji i na nią bardzo w kolejnym tomie liczę. Mimo tego bowiem, że tą część czytało mi się bardzo przyjemnie, historia Oleńki była wspaniała, trochę mam poczucie, że są to takie wątki zastępcze, że rozwiązanie tajemnicy rodzinnej, na które bardzo czekam, zostało za pomocą tego tomu po prostu odwleczone.

Powieść tak, jak każda wcześniejsza autorki i jak poprzednie dwa tomy tej serii ma świetny styl i klimat. Autorce udało się stworzyć taką niesamowitą, pełną spokoju, miłości i optymizmu atmosferę. Czytając ją i przenosząc się do domu Adeli i Muszki czułam się trochę tak jakby otulała się takim cieplutkim, mięciutkim kocykiem, który odgrodził mnie od wszystkich problemów świata i sprawiał, że znalazłam się w bezpiecznym i przyjaznym miejscu. Myślę, że takiego poczucia potrzebuje każdy z nas, dlatego gorąco Was zachęcam do przeczytaniu „Domu sekretów”.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK.