„Rozwód” Moa Herngren

ROZWÓD

  • Autorka: MOA HERNGREN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: SCENY Z ŻYCIA RODZINNEGO (tom 1)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery : 10.04.2024r. 
  • Data premiery światowej: 7.04.2022r. 

Wydawnictwo Albatros ostatnimi nowościami wyjątkowo wkomponowuje się w mój gust. Co rusz trafia w moje ręce ciekawa publikacja, nad którą warto pochylić głowę i w kierunku której warto skierować oczy. Tak było i tym razem😊. „Rozwód” Moy Herngren to szwedzka powieść o „urokach” małżeństwa, która bardzo mi się podobała. Premiera z 10 kwietnia br. naprawdę zasługuje na Waszą uwagę. A więcej o książce przeczytacie poniżej. 

Bo każda strona ma do opowiedzenia własną historię.” – z opisu Wydawcy. 

I o tym właśnie jest ta książka. O parze, która po trzydziestu latach małżeństwa zaczyna tracić siebie nawzajem. Ale czy na pewno? Czy czasem Bea nie zaczęła tracić Niklasa wcześniej, a Niklas Beę? 

To historia nieporozumień, niedopowiedzeń, niespełnionych pragnień i błędnych założeń. To opowieść o braniu odpowiedzialności za siebie i za rodzinę kosztem siebie. To opowieść o kobiecie i mężczyźnie, którzy po nieistotnej sprzeczce rozstają się. Tylko nie tak nagle. Jakby się mogło pierwotnie wydawać. 

Zastanawia się, ile jest takich małżeństw jak ona i Niklas. Par, które latami skrywają swoje tajemnice i nikomu o nich nie mówią, zwłaszcza rodzinie i przyjaciołom. Chcą się wzajemnie chronić i podtrzymywać fałszywy wizerunek dwojga ludzi, którzy nadal są ze sobą w dobrych relacjach. Uważają, że powinni się tak zachowywać wobec bliskiego otoczenia, a przy okazji trzymać fason. Ludzie wolą skrywać prywatne tajemnic i nie rozpowiadają o najgorszych cechach współmałżonków….” – Rozwód” Moa Herngren.

Ale świetny pomysł na fabułę książki. Naprawdę!!! Intencją autorki było pokazanie z dwóch perspektyw, z punktu widzenia dwóch osób co tak naprawdę przyczyniło się do zakończenia małżeństwa. Nie zdrada. Nie znudzenie sobą nawzajem. A ciężar odpowiedzialności i brak możliwości realizowania siebie oraz spełniania własnych pragnień. Ze strony Niklasa wyziera samotność, zmęczenie, wypalenie zawodowe, niespełnienie. Ze strony Bei niezrozumienie, skoncentrowanie na własnych celach zawodowych, troska o dzieci i o codzienność, poczucie odrzucenia, zaprzeczenie aktualnego stanu rzeczy i oczekiwanie na powrót do tego, co jest jej znane. Bardzo dobrze Autorka oddała te uczucia, te stany emocjonalne, które występowały u bohaterów. I to jest zdecydowana zaleta tej książki. 

Autorka nie pozbawiła się możliwości przedstawienia bohaterów trochę w stereotypowy sposób. Bea zobrazowana została jako kobieta, matka, żona, która wiecznie czegoś od wszystkich chce. Ma o coś pretensje. Za to Niklas jak typowy Piotruś Pan nigdy nie wie o co jej chodzi, w czym zawinił, czego żona nie akceptuje. Te podejście przewija się przez całą powieść, jakby autorka chciała dać nam do zrozumienia, że zwykle tak to jest, tak to wygląda. O dziwo także w skandynawskim kraju. Zarówno Bea jak i Niklas nie dają się do końca lubić. Nie są całkowicie pozytywnymi postaciami. Nie są też do końca negatywnymi. To rzetelny obraz człowieka tkwiącego w długim związku, który nie jest czarno – biały. Każdy z nas jest utkany z różnych odcieni szarości. 

To słodko – gorzki obraz rozpadającego się małżeństwa. Zresztą ciekawi mnie cały zamierzony przez Moę Herngren cyk. Przecież „Rozwód” to pierwszy tom szerszego cyklu o tytule „Sceny z życia rodzinnego”. Ciekawe czy kolejne części będą również lub bardziej udane. 

Wspomnę jeszcze o konstrukcji. Moa Herngren podzieliła powieść na trzy części. W pierwszej czytelnik śledzi historię pary z perspektywy Bei. Wciela się w jej rolę. Troszczy się o nią widząc w niej ofiarę. Współczuje jej. W części drugiej odbiorca zaczytuje się w losy Niklasa. Patrzy na małżeństwo w jego perspektywy. Chwilami jako kobieta, trudno było mi się w jego rolę wczuć. Widziałam właśnie w nim takiego wiecznego chłopca, który nie wie o co partnerce może chodzić. Miałam wrażenie, że autorka chce go przedstawić jako ofiarę i Bei, i jej brata Jacoba, który kładł się cieniem na całej historii, a który był jego przyjacielem. Przy okazji; motyw homoseksualny w tej części kompletnie mnie nie przekonał. Część trzecia pisana jest z perspektywy obojga bohaterów. Części podzielone są na rozdziały, które w tytułach mają wskazany czas i miejsce akcji, która dzieje się od maja 2015 roku, aż do lipca 2017. To w tym okresie Herngren umiejscowiła wydarzenia z życia pary. Na tej osi czasu pokazała również jak Niklas dojrzewał do decyzji o odejściu i jak Bea dojrzała, by wreszcie się z decyzją męża pogodzić. 

W efekcie dobrego pomysłu na fabułę i jasnej konstrukcji wyszła całkiem zgrabna powieść, którą polecam Waszej uwadze. Miłej lektury! 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od  Wydawnictwo Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Szept” Weronika Mathia

SZEPT

  • Autorka: WERONIKA MATHIA
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 10.04.2024r. 

Debiut Weronika Mathia_autorka od Czwarta Strona Kryminału z ubiegłego roku pt. „Żar” (recenzja na klik) bardzo mi się podobał 😊. Tak bardzo, że oceniłam go 8/10. Urzekła mnie i fabuła, i sposób jej zaprezentowania. Z ochotą więc rozpoczęłam zapoznawanie się z drugą powieścią Autorki, która debiutowała 10 kwietnia br. Już sam tytuł „Szept” spowodował ciarki na plecach. Czytaliście już? 

Na brzegu jeziora znaleziono martwą nastolatkę. Kaja zostawiła po sobie w żałobie rodziców i siostrę Sandrę, która stara się na własną rękę dowiedzieć, kto zrobił jej siostrze krzywdę i dlaczego. Sandra straciła siostrę. Wiele lat wcześniej, 1 listopada 1973 roku „(…) wyszła z domu i dotychczas nie powróciła Anna Janik, c. Stanisława i nieżyjącej już Grażyny….”. Ania również pozostawiła po sobie zdruzgotanego ojca i siostrę, Celinę. Celina również straciła siostrę. Czy te dwa dramaty, które się zdarzyły w okolicy Wyspy Wielka Żuława się ze sobą łączą? Kto za nimi stoi? 

Od razu przyznaję, że Weronika Mathia nie spuszcza z tonu. Po udanym debiucie wydała kolejny thriller, który przeczytałam z przyjemnością. Bardzo sprawnie Autorka połączyła życie Kai i Sandry, z tym co wydarzyło się znacznie wcześniej i było związane z zaginięciem Anny. Kolorowego miejscowego ptaka. Dziewczyny zachwycającej się prawie wszystkim, której matkowała własna siostra – Celina. To opowieść o gnuśnej społeczności, w której przysłowiowa ręka myje drugą, w której tajemnice zatrzymuje się do grobowej deski. Do tego napisana jest w przepięknej scenerii Iławy w okolicy najdłuższego jeziora w Polsce – Jezioraka, której największą atrakcją jest przyroda Pojezierza Iławskiego oraz Mazur Zachodnich. Motyw jeziora zresztą nie pojawił się przypadkowo. Ono koiło bohaterów. Napawało ich strachem. Dla niektórych było nawet miejscem ostatniego tchnienia.

Konstrukcja książki jest bardzo przyjemna. Autorka rozgraniczyła ściśle tu i teraz oznaczając w podtytułach poszczególnych części miejsce i rok akcji z wydarzeń z przeszłości (np. „Wyspa Wielka Żuława, 1973 rok”) lub wskazując czasoprzestrzeń jako „Obecnie”. Narracja w większości jest trzeciosoobowa. Perspektywa Ani została przedstawiona w pierwszej osobie. To wydawało mi się całkowicie zasadna. Ania miała swój własny, wyjątkowy świat. Motyw Piotrka Janika przypadł mi do gustu. Wyrzutek, odrzucony przez społeczeństwo, z dysfunkcjami w tak hermetycznej społeczności okazał się ciekawym bohaterem. Moje serce skradł jednak Wierzba, człowiek. Prawdziwy człowiek. Przedstawiony w bardzo pozytywnym świetle kapelan więzienny. Wespół z Dominiką Sajną tworzyli ciekawy współpracujący duet. 

Generalnie to bardzo ciekawa powieść. Fabuła spina się. Narracja prowadzona jest bardzo płynnie, dzięki czemu czyta się bez zmęczenia. Postaci są dopracowane, spójne ze sobą. Sam pomysł na intrygę tego thrillera również przypadł mi do gustu. Jedynie Sajna mnie trochę zawiodła, choć co prawda jest postacią fikcyjną 😉. Wyobraziłam ją sobie na początku jako kobietę z pazurem, śledczą z niesamowitą intuicją, nad wyraz aktywną i usilnie dążącą do odkrycia prawdy. Wyobraźnia czasem płata figle i postać rozwija się totalnie w innym kierunku. Za to nie można winić Autora. To prawda. 

Przeczytajcie ten świetnie napisany thriller. Odkryjcie co łączy Kaję i Ankę. Sprawdźcie czy z dramatami z nimi związanymi miała coś wspólnego ekipa filmowa, która swego czasu w okolicy kręciła film fabularny. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Za zasłoną milczenia” Żaneta Pawlik

ZA ZASŁONĄ MILCZENIA

  • Autorka: ŻANETA PAWLIK
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 376
  • Data premiery: 27.02.2024r.

Po powieściach zatytułowanych „Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze”  (recenzja na klik) i „Światło po zmierzchu” (recenzja na klik) przyszedł czas na kolejną powieść autorstwa Żaneta Pawlik – strona autorska. Książka „Za zasłoną milczenia” znalazła się na księgarskich półkach dzięki Zysk i S-ka Wydawnictwo. Debiutowała z końcem lutego br. I choć przeczytałam ją jakiś czas temu z recenzją musiałam się wstrzymać. Targały mną sprzeczne emocje. Czasem warto odłożyć coś na później i wrócić totalnie zdystansowanym. Też tak macie? 

Dorota po wyjściu z więzienia znajduje swe miejsce w małej, nadmorskiej miejscowości, w której zatrudniona zostaje w rodzinnym pensjonacie. W tym samym miejscu powolutku zadomawia się Klara. Dwudziestodziewięcioletnia kobieta, nieznająca życia, która również wyszła z zamknięcia. Czy kobiety znajdą wspólny język? Czy odnajdą się na wolności? 

Mam nadzieję, że zaciekawiła Was fabuła, w której niczego nie napisałam. Celowo. Wszystko po to byście sami postanowili zapoznać się z lekturą. 

To powieść obyczajowa zawierająca w sobie wiele wątków. Autorka toczy rozmyślania na temat niespełnionego macierzyństwa, utraconego macierzyństwa, trudnych relacji pomiędzy siostrami, matki – alkoholiczki, wczesnego sieroctwa, powołania do życia konsekrowanego, porzucenia i problemów małżeńskich, przemocy domowej, żałoby po zmarłym bracie, samotnego macierzyństwa, trudnych relacji z ojcem czy synem i wiele innych. Aż szkoda, że te wszystkie wątki Autorka postanowiła zawrzeć w jednej powieści. Prawdziwa szkoda. Przez tę wielość motywów i myśli podczas czytania miałam poczucie, że tematy są tylko muśnięte, nierozwinięte, nieprzekonywujące i niedopowiedziane. Kompletnie nie poznałam powodów dla takiego czy innego traktowania Lucynki przez Szymona czy Klary przez Szymona. Przecież Szymon powinien się cieszyć, że ktoś interesuje się jego dzieckiem…. Przecież w małym miasteczku, gdzie się wszyscy znają nikt nie pozwoliłby 5-latce pozostawać często samej bez opieki w wielkim domu…. Zabrakło mi również rysu psychologicznego. Pewne zachowania postaci odebrałam jako nierówne. Raz Klara delikatna (szczególnie względem Lucynki) i oddana drugiemu człowiekowi, melancholijna, głęboko wierząca. Z drugiej strony wręcz opryskliwa, agresywna mimo głębokiej wiary. To samo Dorota. Niezwykle czuła i kochająca względem syna, utyskująca wręcz względem Klary, mimo że trochę była od niej zależna. O Joannie nie wspomnę. Z rozumiejącej kobiety stała się wręcz na koniec prawie emocjonalnym monstrum. Nie wyłapałam jak to się stało, niestety. Sam ojciec Doroty kompletnie mnie od siebie nie przekonał. Miałam poczucie, że postać przeobraziła się jakimś dziwnym trafem ze strony na stronę z obojętnego rodzica w troskliwego opiekuna, który proponuje własnemu dziecku wspólne mieszkanie w jednopokojowym lokum. Zastanowiło mnie to. To samo Sylwia. Porzucająca, zdradzająca, by wreszcie pojawić się na końcu powieści bez dogłębnej analizy, co spowodowało jej zachowanie i jaka była przyczyna jego zmiany. 

Plusem bez wątpienia są pomysły, które Pani Żaneta wplotła w fabułę. Fantazja Autorki nie zna granic. Poruszyła w tekście, jak wspomniałam we wcześniejszej części recenzji, mnóstwo kwestii, które składają się na nasze życie. Nie są niczym nowym i mogą zdarzyć się każdemu z nas. Ciekawi mnie czy będzie kontynuacja, bo wiele zagadnień aż prosi się o uzupełnienie. Ciekawi mnie co z Ryszardem i Dorotą. Jak poradzi sobie Karol, który zaczyna w swym nastoletnim życiu popełniać błędy. Sama Weronika i jej mąż oraz relacje między nimi zasługują chyba na odrębny wątek. Tak samo jak Szymon i jego małżonka. Nietrudno mi tu fantazjować na temat przyszłych fabuł, gdyż podwalinę Pani Żaneta zaprezentowała sporą. Warto też wspomnieć o narracji. W większości jest trzecioosobowa, z wyjątkiem narracji pisanej z perspektywy Klary. Jej relacje, postrzeganie świata i zmaganie się z nim zasługiwało – zdaniem Autorki – na narrację pierwszoosobową. Sporo w niej odniesień do wiary, do służby, do uczuć i myśli. Bardzo skrupulatnie Pani Żaneta zaprezentowała przeszłość Doroty. Jej życie widzimy z perspektywy kilkuletniego dziecka, nastolatki, młodej żony i kobiety po przejściach. Dzięki temu czytelnik może się zastanowić nad tym, ile może się zdarzyć w jednym życiorysie. Czasem dzięki zewnętrznym okolicznościom, w większości jednak przez własne wybory i decyzje. 

(…) Dorota Jasek jest osobą bezkonfliktową, bez nałogów, lubianą przez sąsiadów. A przynajmniej kiedyś była.” – Za zasłoną milczenia” Żaneta Pawlik.

Książka dla fanów powieści obyczajowych z wielowymiarowymi wątkami. Mi zabrało w niej jedynie głębszego podejścia do zaprezentowanych tematów. Możliwe, że pojawią się w kolejnych częściach i pozwolą mi bliżej przyjrzeć się bohaterom, by zrozumieć, z czym tak naprawdę się mierzą, z czym walczą. 

Jeśli lubicie powieści obyczajowe przeczytajcie „Za zasłoną milczenia” Żanety Pawlik i podzielcie się ze mną swoimi przemyśleniami. Wysoce prawdopodobne jest, że będą odmienne od moich. 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z książką bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Zysk i S-ka.

„Arystokratka pod ostrzałem miłości vol 2” Evžen Boček

ARYSTOKRATKA POD OSTRZAŁEM MIŁOŚCI VOL. 2

  • Autor: EVŽEN BOČEK
  • Wydawnictwo: STARA SZKOŁA
  • Cykl: ARYSTOKRATKA (tom 7)
  • Liczba stron: 176
  • Data premiery: 27.01.2024r. 
  • Rok premiery światowej: 2022r 

Nie ukrywam, że ostatni tom cyklu Arystokratka wydaną 27 stycznia br. pt. „Arystokratka pod ostrzałem miłości vol 2” od @Wydawnictwo Stara Szkoła planowałam przeczytać na Legimi. Niestety do chwili obecnej Wydawca nie udostępnił publikacji w tej największej elektronicznej księgarni. Tym samym musiałam skorzystać z taniej dostawy i zakupić swój egzemplarz papierowy, by wreszcie dowiedzieć się jak zakończyły się sercowe perypetie trzeciej Marii z Kostki.  

Dla przypomnienia o kim mowa;  „Nazywam się Maria Kostka z Kostki. Jestem trzecią Marią w historii rodu. Marię I pochowano w 1450 roku w rodzinnym grobowcu, nie sprawdzając, czy jest wystarczająco martwa. Kiedy parę lat później otworzono grobowiec, siedziała na schodach. Od tego czasu nasze zwłoki są chowane w zamkniętych trumnach. Zamknięta jest również trumna Marii II, która przy jednej z prób wyprodukowania kamienia filozoficznego najwyraźniej wynalazła dynamit. W trumnie zamknięto tylko część jej garderoby i perukę, ponieważ ciało zniknęło wraz z wieżą, w której mieściło się laboratorium. Obie są naszymi straszydłami. Ani jedna nie dożyła dwudziestu lat. Ja mam lat dziewiętnaście….”-  Arystokratka pod ostrzałem miłości vol 1” Evžen Boček (recenzja na klik).

W tomie „Arystokratka pod ostrzałem miłości vol 2” Evžen Boček nadal kreśli przed czytelnikiem dygresje, którego z absztyfikantów (Maksa Launa – zubożałego szlachcica z Gwiazdy czy Marka – holenderskiego multimiliardera, porucznika holenderskiej floty królewskiej, z którym czytelnik zapoznał się podczas czytania piątego tomu pt. „Arystokratka na królewskim dworze”. Choć tym razem sercowych rozterek na zamku Kostka jest znacznie więcej. Operatorka kamery – Ema biorąca udział w ciągle kręconym rodzinnym reality show niespodzianie weszła w związek z ogrodnikiem Panem Spockiem, który – o zgrozo dla Pani Cichej- został dla niej wegatarianinem. W kasztelanie zaś – Panu Józefie – równocześnie zakochała się i Helena – reżyserka wspomnianego show, i Milada- ponowna kasztelanka na zdewastowanej Gwieździe, sąsiednim czeskim zamku. Do tego mecenas Benda na nowo zakochał się w swojej byłej żonie, Miluńce, z którą zamierza ponownie wziąć ślub właśnie na zamku Kostka. 

I ze względu na zakończenie zachodzę w głowę, czy będzie część kolejna, o tym jak wszyscy na zamku Kostka organizują wesele, na którym ma pojawić się poprzednia Panna Młoda biorąca ślub w tej scenerii – Helena Vondráčková. Nie mogę nie skrytykować Wydawcy – @Wydawnictwo Stara Szkoła za rozdzielenie tej krótkiej książeczki na dwa odrębne tomy. Vol. 1 i Vol 2 części „Arystokratka pod ostrzałem miłości” powstały wyłącznie po to by zwiększyć sprzedaż. Nie ma innego uzasadnienia dla faktu, że obie te części liczą łącznie ok. 330 stron, czyli niewiele więcej, niż pierwszy tom cyklu pt. „Ostatnia arystokratka”. Tym bardziej, że czeska publikacja „Aristokratka pod palbou lásky” wydana przez Druhé město liczy 326. Nie był więc to wymysł samego Autora – prawdziwego kasztelana na zamku w Miloticach (zobaczcie jaki ten zamek piękny: Wikipedia).

Wracając jednak do samej publikacji to powtarzając opinię z recenzji szóstego tomu (recenzja na klik) nie potrafiłam odnaleźć w niej tej świeżości z początków cyklu. Gagi, sytuacje, przejaskrawione cechy służby nie pachną świeżością i nie powodują u mnie cichutkiego chichotu w trakcie czytania, raczej tylko lekki uśmiech. Evžen Boček nie łamie schematów. Nie wprowadza nowych, innych bohaterów. Bawi nas podobną fabułą powtarzając raz po raz utarte schematy. Choć Marysia Kostka z Kostki jest nadal bardzo udaną narratorką. Zapisując wszystko w swym dzienniku bawiła mnie swą codziennością. Do tego listy pisane czy do Marka, czy do Maksa, a nawet do sędziego w sprawie wypuszczenia Deniski z więzienia (!!! Taaaak) urozmaicały narrację nowymi wątkami. Wyjątkowo dobrze odebrałam sceny kreślone przez Marię z wizyty policji na zamku na stronach od 98 do 105. Stary dobry Evžen Boček mógł takie napisać. Rozmowa policyjnego mediatora z Józefem to prawdziwy majstersztyk. Podobnie dyskusja ciotuni Nory z odwiedzającym go muflonem w czapce z daszkiem (strony od 59 do 60) będąca niby tanią, a jednak skuteczną metodą rozbawienia czytelnika w stylu serii pomyłek wynikających z niezrozumienia sytuacji. Ciotunia to takich dialogów jest wręcz idealna. Niezwykle sprytna kobiecinka ukrywająca ogromny majątek, do którego niestety nie dostał się i tym razem sam Hrabia na włościach. Nie mogłam nie zaśmiać się czytając: 

Ciotka: Stać! Dokąd to obdartusie? Miejsce żebraków jest na podwórzu, verstehen Sie? 
Czapka: Jezu Chryste, ale się przestraszyłem. Myślałem, że jest pani manekinem. Przyślę tu dzieciaki, to posikają się ze strachu. A teraz proszę pozwolić kupić mi bilety.
Ciotka: Nie wydajemy tu ani kartek żywieniowych, ani przydziałów dla bezrobotnych. Zmiataj.
Czapka: No, spoko…Ale już wystarczy….
Ciotka: W takim razie zajdź do kuchni, to dostaniesz wczorajsze resztki. I powiedz kucharce, żeby dała dla dzieciaków trochę tranu….” – Arystokratka pod ostrzałem miłości vol 1” Evžen Boček.

Bardzo relaksuję się przy piórze Evžena Bočka. Niezmiernie podoba mi się koncepcja ukazująca zubożałych czeskich rodzin szlacheckich w aspekcie odzyskiwania przez nich rodowych rezydencji zagrabionych przez poprzedni system. Od pierwszej części minęło sporo lat (wydana została w 2012 roku) a ja ciągle pamiętam ten śmiech, tę zabawę, tę radość z czytania każdej z kolejnych stron. Samą bohaterkę, która jest narratorką całej serii polubiłam od początku. Młoda, przezabawna, inteligentna kobieta potrafiąca zripostować i ocenić sytuację bardzo trzeźwym okiem. Duży plus dla Bočka, że to właśnie z perspektywy Marii Kostka z Kostki postanowił czytelnikom przedstawić całą historię. 

Jeśli nie czytaliście tego cyklu koniecznie sprawdźcie, czy okaże się dla Was tak samo zabawny jak dla mnie. Czy da Wam wytchnienie po ciężkim dniu i chwilę relaksu. I czy równie chętnie jak ja zanurzycie się w historię pewnego odzyskanego zamku przez ostatnich z Kostki.

Miłej lektury!!! 

Moja ocena: 7/10

Książkę wydało wydawnictwo Stara Szkoła. 

„Przepraszam, tu był trup” Marta Matyszczak

PRZEPRASZAM, TU BYŁ TRUP

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Cykl: ZBRODNIE NA PODSŁUCHU (tom 1)
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 24.04.2024r. 

Już we wcześniejszych recenzjach przyznałam się, że mam słabość do książek i samej zresztą Marta Matyszczak. Słabością zaraziła mnie moja przyjaciółka wierna fanka serii i o psie, i o kotach, która skrupulatnie śledzi kalendarz wydawniczy Autorki, uczestniczy często w premierach. To zresztą dzięki niej do mojej opinii mogłam dołączyć takie piękne zdjęcia ostatniej publikacji Pani Marty. „Przepraszam, tu był trup” pierwszy tom serii Zbrodnie na podsłuchu premierę miał w ostatnią środę, czyli 24 kwietnia br. Książka ujrzała światło dzienne dzięki Wydawnictwo Dolnośląskie. Ja swego egzemplarza nie mam. Natomiast z ochotą zapoznałam się z lekturą na aplikacji Legimi. 

Rita Braun młoda dziewczyna o różowych włosach dzięki przyjaźni ze znaną instagramerką Mają Jankowiak przebywa na turnusie otwarcia ekskluzywnego hotelu w Wiśle – Villa la Vistule – eco – hôtel et spa. Maja nie jest jedyną celebrytką. Turnus otwarcia uświetnił znany aktor- Bartłomiej Bełtz z żoną, producentka eko-kosmetyków – Melania Ryszka z mamusią, guru fitnessu – Joanna Monterosso z asystentką Aleksandrą oraz Dariusz Bujok – lokalny przedsiębiorca prowadzący piekarnio-cukiernię U Ksawerego z całą rodziną. Wśród gości znajduje się również tajemniczy Adam Nowak. Nieokrzesany, zdystansowany w obyciu, pojawiający się w najmniej oczekiwanych momentach przybysz, który szukał miejsca, gdzie mógłby przeczekać niekorzystne warunki pogodowe, które wystąpiły w Beskidzie Śląskim. Jak zwykle u Marty Matyszczak pojawia się również i TRUP. Kto nim jest i jak doszło do śmierci? Tym wszyscy są zainteresowani. 

Jak ktoś komuś coś, to choć niewiele, ale zawsze, a jak nikt nikomu nic, to srał goły na rogu stodoły.” -„Przepraszam, tu był trup” Marta Matyszczak – tylne skrzydełko okładki. 

Przy okazji muszę zapytać Panią Martę skąd wziął się jej pomysł na włożenie powyżej cytowanego tekstu w usta upierdliwego aktorzyny. Przeglądając książkę w księgarni od razu zwróciłam uwagę na tę treść. To coś w stylu cytuję „Pocałuj psa w kota niech mu ogon stanie”, które kiedyś usłyszałam od mojej przyjaciółki jako tekst wypowiedziany przez mamę z kolei jej przyjaciółki. Bez wątpienia teksty tego typu wymagają sporej wyobraźni. Wracając do samej publikacji bardzo podoba mi się okładka, zarówno kolory jak i pomysł z zawieszką, który Pani Marta sprezentowała uczestnikom spotkania autorskiego. Marzę by sama taką mieć. Pomysł ze skrzydełkami pod którymi znajdują się krótkie opisy głównych bohaterów z ich wręcz odzwierciedloną na rysunku aparycją również mi się spodobał. Nie ukrywam, że od razu zapałałam sympatią do różowogłowej Rity. 

Co do Rity to jest to trzecia kobieca bohaterka serii autorstwa Marty Matyszczak, której imię zaczyna się na „R”. W serii „Kryminał pod psem” („Noc na blokowisku”, „Sopot w trzech aktach”, „Cieszyn prowadzi śledztwo”  jest Róża Kwiatkowska, którą uwielbiam. W kocim cyklu „Kryminał z pazurem” („Mamy morderstwo w Mikołajkach”, „Taka tragedia w Tałtach”, „Krwawa kąpiel nad Krutynią”) zaczytujemy się w losy Rozalii Ginter. Przyszedł więc i czas na Ritę Braun, która mi swego młodego wieku ma za sobą nieudane małżeństwo, niepowodzenia w pracy i trudny start w dorosłe życie. Ale za to da się lubić za włosy, za przyjazne osoby wokół siebie, w tym brata Radzia, który wyjątkowo mi się spodobał oraz za ciekawość świata. 

Pomysł z podcastem „Zbrodnie na podsłuchu” skojarzył mi się z serialem, który oglądałam na jednej z platform streamingowych pt. „Zbrodnie po sąsiedzku”. To lekki amerykański kryminalny serial komediowy stworzony przez Steve’a Martina i Johna Hoffmana. W głównych rolach występują Steve Martin, Martin Short oraz Selena Gomez, chociaż u tej ostatniej brakuje jakiejkolwiek mimiki twarzy – wiecie pewnie dlaczego… Nie zmienia to faktu, że i w serialu, i w tym cyklu pojawia się wątek podcastu, który został przez Autorkę bardzo umiejętnie wykorzystany. 

Książkę czyta się lekko. Język Marty Matyszczak jest zabawny, prześmiewczy. To typowa książka z gatunku cosy crime, lekkiego kryminału, niekoniecznie okraszonego gagami sytuacyjnymi. W tej serii Pani Marta postawiła na ciekawych bohaterów, których jest mnóstwo. Obnaża w fabule ich słabości, przejaskrawia zachowania ukazując zawiłości i cechy tak zwanego celebryckiego życia w naszej polskiej rzeczywistości. Temat greenwashingu był dla mnie dużym zaskoczeniem. Świetnie Autorka powiązała pomysł eko – hotelu z tym tematem obnażając fałsz, który był serwowany i pewnie jest w realnym życiu klientom takich przybytków. Dzięki książce dowiedziałam się między innymi, że słomki robione z mąki kukurydzianej wcale takie eko nie są, gdyż wymagają specjalnego składowania, by się rozłożyły. Co udowodniło, że tak naprawdę napoje lepiej pić bez nich. To dowód, że tak ważny temat jak eko-ściema można przemycić nawet w rozrywkowej literaturze, które dostarcza czytelnikowi wytchnienia i relaksu, a jednak pewne kwestie pozostają zapamiętane i mogą zmienić sposób postępowania. 

Zaskoczyła mnie Autorka konstrukcją. Książka podzielona jest na dni turnusu otwarcia, od pierwszego do dziesiątego dnia. Jest i prolog, w którym dowiadujemy się o trupie i epilog, który daje czytelnikowi namiastkę tego, co będzie się działo w kolejnym tomie. Dni przeplatane są krótkimi rozdziałami pisanymi z perspektywy różnych bohaterów jak; Rity, Melanii, Joanny czy Jacka. I tu znowu niespodzianka. Narracja związana z Ritą, Jackiem jest trzecioosobowa w przeciwieństwie do narracji Bartłomieja, Dariusza, Melanii, Adama czy Joanny. Jakby Autorka jeszcze dobitniej chciała czytelnikowi zaprezentować tę specyficzność zachowania i myślenia celebryckiego. I się udało. Wchodząc w myśli, motywacje, wewnętrzne rozmowy tych bohaterów mierzyłam się z uczuciami od niedowierzenia, po niesmak, przez śmiech. A emocje w czytanych książkach są niezwykle ważne. To nie koniec niespodzianek. W części Potemdowiadujemy się o kolejnych krokach śledztwa. Ta część pojawia się już na początku, kiedy nie wiemy jeszcze kto został zamordowany. Oprócz tego śledzimy publikacje kolejnych części podcastu Zbrodnie na podsłuchu, co urozmaica fabułę. Jakby tego było mało Autorka wkleiła jeszcze w tekst publikacje z „Wiadomości wiślańskich” jakby wprost wycięte z gazety. Uff. Sporo tego. Musiała się Pani Marta namęczyć, by wszystkie te różnorakie elementy spoić w jedną całość, którą czytało mi się bardzo przyjemnie. 

Oczywiście sporo jest odniesień do rzeczywistych postaci czy okoliczności. Jak samo zresztą umiejscowienie Villi la Vistule, która powstała na miejscu dawno nieistniejącego hotelu Ondraszek do którego Pani Marta jako dziecko jeździła z rodzicami (jej Tato pracował w Hucie Baildon, jak mi donieśli). Okazało się również, że piosenkę o której wspomina Autorka w tekście w wykonaniu koreańskiego zespołu BTS i Coldplay „My Universe” jest mi znana. Katowano mnie nią w radiu jakiś czas temu. Miłą niespodzianką było odniesienie do Olka Szpona z „Bez ściemy”, kto czytał serię „Kryminał pod psem” to wie o kim mowa, a kto nie czytał to gorąco zachęcam do zapoznania się z każdą książką Marty Matyszczak. Znajdziecie w nich dobrą zabawę, ciekawe twisty fabularne, sprytnie i prześmiewczo poprowadzone dialogi, odniesienie do rzeczywistości, a także nietuzinkowych bohaterów, których nie sposób nie lubić. Nawet tych złych. 

Koniecznie czytajcie „Przepraszam, tu był trup” Marty Matyszczak, który rozpoczyna nową serię  Zbrodnie na podsłuchu. Relaksujcie się. To lepsze niż jakkolwiek telewizyjna komedia. Miłej lektury!!! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo Dolnośląskie.

„Lista sędziego” John Grisham

LISTA SĘDZIEGO

  • Autor: JOHN GRISHAM
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: LACY STOLTZ (tom 2)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 28.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 19.10.2021r. 

„Lista sędziego” Johna Grishama, która premierę miała 28 lutego br. i wydana została nakładem Wydawnictwo Albatrosto piąta powieść tego autora, o której przeczytacie na moim blogu czytelniczym. Poprzednie to: „Wyspa Camino”, „Wichry Camino”, „Czas łaski” oraz „Bractwo”. Kiedyś uwielbiałam prozę tego autora i nie ukrywam, że połączenie thrillera prawniczego i kryminału, z przewagą tego drugiego wydawało mi się dobrym wyborem na kolejny czytelniczy wieczór. 

Dwie kobiety i jeden sędzia. Pierwsza to Lacy Stoltz, prawniczka zatrudniona w instytucji zajmującej się etyką zawodową sędziów ze stanu Floryda. Druga to Jeri Crosby, która od dwudziestu lat próbuje sama znaleźć zabójcę ojca, emerytowanego profesora prawa konstytucyjnego, gdyż policja niczego nie zdziałała. Ten trzeci to Ross Bannick, sędzia sądu okręgowego, którym niezależnie zaczęła interesować się i Lacy, i Jeri. 

„(…) jest bogaty, zna się na kryminalistyce, procedurach policyjnych, a przede wszystkim na prawie. Ma więc wszystkie atrybuty, które powinny mu pozwolić realizować zbrodniczą zemstę – skreślać z listy kolejne osoby, które w jakiś sposób mu się naraziły – i pozostać bezkarnym.” – z opisu Wydawcy. 

To drugi tom serii o Lacy Stoltz. Ja nie czytałam poprzedniego, pt. „Demaskator” i jestem ciekawa, czy w odbiorze byłby podobny do przeczytanej przeze mnie „Listy sędziego”. Powieść składa się z kolejno ponumerowanych rozdziałów, których jest łącznie czterdzieści sześć. Na końcu książki znajdziecie również notkę od samego Autora. 

Lacy miała do czynienia z wieloma świrami i niezrównoważonymi osobami z całymi walizami papierów, z których wynikało, że jakiś zasiadający w sądzie łajdak jest do cna skorumpowany. Prawie zawsze po kilku minutach rozmowy potrafiła ocenić, czy skarga jest uzasadniona i czy powinna trafić do szuflady z odmowami. Z biegiem lat nauczyła się rozszyfrowywać ludzi; w przypadku wielu szajbusów, z którymi miała do czynienia, szybka ocena stanu ich zdrowia nie była zbyt trudna.” – „Lista sędziego” John Grisham. 

Doceniam pomysł autora na fabułę. Grisham wykazał się dużą odwagą piętnując zawód zaufania publicznego praktycznie posadowiony już dawno temu na piedestale. A przecież to tylko ludzie. Sędziowie to ludzie, niekoniecznie niezawiśli, nieomylni, a tym bardziej nie sprawiedliwi. Mają swoje nałogi, ułomności. Chorują tak jak inni członkowie społeczeństwa na różne choroby, w tym psychiczne. Dysfunkcje, długi, sytuacja rodzinna, predyspozycje mogą z nich zrobić bezwzględnych oprawców ukrywających się pod togą. Ciekawa myśl. Ciekawy pomysł. Zgodzicie się? 

Jeśli czytaliście Grishama i podobała Wam się jego proza to docenicie tę powieść. Styl jest typowo Grishamowski. Dużo dialogów, brak zbędnych opisów, zwięzły i prosty język. Sytuacja goni sytuację. Narrator jest trzecioosobowy, wszystkowiedzący. Opisuje co się dzieje dając czytelnikowi szansę na odkrycie rozwiązania zagadki podrzucają tu i ówdzie pewne zawiązki finału. 

To bardzo udany emocjonujący thriller, w którym sprawca jest typowany od samego początku. Cała zabawa i zagadka toczą się wokół dowodów na jego winę i jakichkolwiek śladów, których brak. Ciekawa i intrygująca choć bez fajerwerków, gdyż Grisham przyzwyczaił nas do udanych thrillerów prawniczych. Zachęcam Was jednak do przeczytania. Jeśli szukacie ciekawej fabuły napisanej w przystępny sposób dla czystej rozrywki to sięgnijcie po publikację „Lista sędziego” Johna Grishama. Nie zawiedziecie się. 

Moja ocena: 7/10

Książka powstała we współpracy z   Wydawnictwo Albatros.

„W gąszczu kłamstw” Kate Alice Marshall

W GĄSZCZU KŁAMSTW

  • Autorka: KATE ALICE MARSHALL
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 350
  • Data premiery: 13.03.2024r. 
  • Data premiery światowej: 17.01.2023r. 

Pierwsze thrillery, które czytałam z ogromną uwagą były wydane przez Czwarta Strona Kryminału. Zarówno te rodzime, jak i zagraniczne zagościły na stałe na mojej bibliotecznej półce. Jestem więc wierna temu wydawnictwu. „W gąszczu kłamstw” autorstwa Kate Alice Marshall to kolejna pozycja z gatunku thrillera do której sięgnęłam. Zapowiadała się bardzo emocjonująco, a że nie znam żadnych wcześniejszych publikacji tej autorki do książki sięgnęłam dość szybko. Nie dziwne, gdyż „W gąszczu kłamstw” to pierwsza powieść Kate Alice Marshall, która została wydana w Polsce.

„Nasze „na zawsze” skończyło się wraz z latem. Zakończyło się wraz z krzykiem i szokującym ciepłem krwi, gdy dwie dziewczynki wybiegły na drogę”. – W gąszczu kłamstw” Kate Alice Marshall. 

Naomi Shaw, Cassidy Green i Olivia Barnes spędziły dwadzieścia lat wcześniej razem upalne lato wędrując po lasach. Przygoda zakończyła się dla Naomi tragicznie. Przeżywszy napad otrzymała siedemnaście ran kłutych, które na zawsze naznaczyły jej przyszłość. Zeznania obu dziewczyn doprowadziły do skazania oprawcy. Tylko czy tego właściwego? O czym po latach chce opowiedzieć Olivia? Do czego chce się przyznać? Naomi powraca do swojego rodzinnego miasta, gdzie wciąż zamieszkują jej przyjaciółki. Rozpoczyna poszukiwanie odpowiedzi na kolejno rodzące się pytania związane z tym, co wydarzyło się dawno temu. W tym śledztwie wspiera ją Ethan, dość zagadkowy autor podcastów o seryjnych mordercach.

Wiedzieli, że trzy z nas weszły do lasu. Natomiast nie mieli pojęcia, które dwie się z niego wyłoniły.” – W gąszczu kłamstw” Kate Alice Marshall. 

I ten las jest już sam w sobie niepokojący. Z jednej strony Marshall opisała go jako miejsce przygód, sposób na odetchnięcie od codzienności, nauczenie się czegoś nowego, doświadczenie, którego nikt nie zapomni. Las koi, uspokaja, napawa nas pozytywnymi emocjami. Z drugiej wspaniale oddała tę tragedię, która wydarzyła się w jego gąszczu, w jego zakamarkach. Ukierunkowała od razu moje myśli – jako czytelnika – na jego niespodziewaność, na jego tajemnice i skrytki, których nie widać gołym okiem, a z których w każdej chwili może wyłonić się zło. Świetnie to zostało zaprezentowane w tej powieści. 

„Poznałyśmy się, gdy miałyśmy po pięć lat. To było, oczywiście, całkiem nieuniknione. Szkoła w Chester miała zaledwie po jednym oddziale z każdego rocznika. Siadając w pierwszym rzędzie pomiędzy Olivią Barnes i Cassidy Green, byłam świadoma tego, że jestem buforem pomiędzy dwiema wrogimi armiami.” – W gąszczu kłamstw” Kate Alice Marshall. 

Bardzo podobał mi się sposób prowadzenia narracji. Naomi okazała się bardzo ciekawą narratorką. Sprawdziła się zarówno w retrospekcjach, wspomnieniach, przeszłych traumatycznych przeżyciach, jak i w dialogach, które relacjonowała. Książka podzielona jest na rozdziały, dość krótkie. Język jest zwięzły. Fabuła została przemyślana. Nie zauważyłam żadnych nieścisłości czy luk. Historia płynie od początku do końca, choć muszę przyznać, że pierwsza część jest niezwykle absorbująca. Autorka wraca do tego co wydarzyło się w pewnym traumatycznym dniu, co dzieje się aktualnie i jak to się stało, że Naomi, Cassidy i Olivia się ze sobą zaprzyjaźniły. Zresztą bardzo umiejętnie autorka poprowadziła tę kryminalną fabułę. Czytając miałam wrażenie, że każda sytuacja i każdy kolejno może być podejrzany. Chyba w którymś momencie zaczęłam uważać już chyba każdego za sprawcę. Prawdą jest jednak, że finał mnie zaskoczył i to jest miara dobrego thrillera kryminalnego, w którym takie samo znaczenie ma i kryminalna fabuła, i uczucia, emocje, przeżycia wewnętrzne bohaterów. 

To thriller o misternie skomponowanej intrydze, w której każda strona niby zbliża do prawdy, lecz realnie tylko eliminuje kolejne kłamstwa odkrywając następne niedokładności, zatajenia i półprawdy. Kate Alice Marshall napisała bardzo ciekawą powieść, w której ukryła umiejętnie stopniowane napięcie, co sprawiło, że książkę przeczytałam praktycznie bez wytchnienia. Szczerze Wam polecam tę pozycję. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Do trzech razy śmierć” Jenny Blackhurst

DO TRZECH RAZY ŚMIERĆ

  • Autorka: JENNY BLACKHURST
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: NIEMOŻLIWE ZBRODNIE (tom 1)
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 25.02.2024r.
  • Data premiery światowej: 31.08.2023r.

Książki Jenny Blackhurst są mi znane. „Do trzech razy śmierć” od Wydawnictwo Albatros, która premierę miała 25 lutego br. to czwarta książka tej autorki, którą przeczytałam. Poprzednie to: „Ktoś tu kłamie”, „Córka mordercy” oraz „Morderstwo na szlaku”. Jedne z książek oceniłam wyżej inne słabiej. Nie ukrywam jednak, że Blackhurst nie należy do moich ulubionych autorek. Czegoś mi brakuje, jakiegoś takiego polotu, takiej werwy i tajmeniczości, z którą stykam się w przypadku innych autorów brytyjskich thrillerów. 

Dwie siostry. Pierwsza Tess jest policyjną detektyw. Druga Sarah zawodową oszustką. Ich losy stykają się na gruncie zawodowym. Łączy je zbrodnia, której rozwiązania szukają obie. Tess ze względów zawodowych. Sarah, by udowodnić, że akurat z tym przestępstwem nie miała nic wspólnego. 

Książka zapowiadana w opisie Wydawcy jako „klasyczna zagadka morderstwa – z nowoczesnym twistem.” trochę mnie zawiodła. Zabrakło w niej dreszczyku emocji, inteligentnych tropów. Sama kreacja postaci wypadła słabo, mimo, że pomysł na dwie siostry po przeciwległych stronach barykady wydał mi się trafiony. Pomysł na fabułę również pozostaje wiele do życzenia. Czytając miałam wrażenie, że autorka pogubiła się w opowieści, sama straciła wątek. Mało dynamiczna akcja dodatkowo utrudniała czytanie. Największą zaletą jest zastosowanie klasycznego triku dla zagadek kryminalnych, tj.  zagadka zamkniętego pomieszczenia. To zawsze się sprawdzi nawet w słabej fabule. 

Rodzinny kryminał w trzech odsłonach, zdecydowanie nie dla mnie. By się jednak przekonać, czy książkę ocenicie też tak surowo musicie sami przeczytać. Spróbujecie? 

Moja ocena 6/10.

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Zapomniane niedziele” Valérie Perrin

ZAPOMNIANE NIEDZIELE

  • Autorka: VALERIE PERRIN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery : 15.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 4.05.2015r. 

Cudowne lata” (recenzja na klik) powieść autorstwa Valérie Perrin bardzo mi się podobała. Ucieszyłam się więc, gdyWydawnictwo Albatros obdarowało mnie premierą z 15 lutego br. pt. „Zapomniane niedziele”.  Zwróćcie uwagę na wydanie. Piękna, intensywna okładka. Wyraźna czcionka. Takie wydanie musi mieścić w sobie coś cudownego. Czyż nie? 

„Nazywam się Justine Neige. Mam dwadzieścia jeden lat. Od trzech pracuję jako opiekunka w domu spokojnej starości Pod Hortensjami(…) Mam dwie pasje: muzykę i ludzi w starszym wieku. I prawie co trzecią sobotę tańczę w klubie Raj, trzydzieści kilometrów od Hortensji. (…) Bardzo lubię mojego brata Jules’a (tak naprawdę to kuzyn) i dziadków, rodziców mojego zmarłego ojca. Jules jest jedyną młodą osobą, z którą miałam do czynienia w dzieciństwie w domu rodzinnym. Dzielę swoje życie na trzy części: w ciągu dnia opiekuję się starymi ludźmi, w nocy poprawiam ich opowieści, które naprędce zapisałam, a w soboty wybieram się na tańce, jakoś uzupełnić zapasy beztroski utraconej w 1996 roku z powodu ludzi w średnim wieku, czyli rodziców, moich i Jules’a, którzy wpadli na straszny pomysł, by w niedzielny poranek zginąć razem w wypadku samochodowym.” – „Zapomniane niedziele” Valérie Perrin.

I to historia Justine Neige napisana w bardzo delikatny, nostalgiczny sposób. Kolejna, piękna wydana pozycja od Albatrosa, która zachwyca nie tylko wydaniem, lecz przede wszystkim treścią. Valérie Perrin przedstawiła czytelnikowi główną bohaterkę w bardzo bezpośredni sposób. To ona jest narratorką. Dzięki czemu poznajemy nie tylko to, co ją ukształtowało, lecz także to, o czym myśli, co przeżywa i nad czym się zastanawia. Książka podzielona jest na ponumerowany rozdziały. Naprzemiennie czytelnik śledzi życie Justine i jej perypetie oraz zanurza się w historię Hélène i Luciena, która zaczęła się w 1924 roku. Tak naprawdę to parę nawzajem przenikających się opowieści, która pozostawiły mnie w stanie silnych emocji wybrzmiewających jeszcze po zamknięciu tylnej obwoluty. O dziwo, można to osiągnąć bez zbędnych kwiecistych epitetów i tęczowych metafor. Zwyczajne słowa, proste zdania. Styl Valérie Perrin cechuje się właśnie prostotą, która jest wystarczająca, by osiągnąć pozytywny odźwięk. Autorka po raz kolejny udowodniła, że prostota w pisaniu ma ogromną moc.

Bardzo podobał mi się pomysł na połączenie historii dwudziestojednolatki z prawie stuletnią pensjonariuszką domu opieki. To złączenie losów mogło tylko przysporzyć tylko dodatkowych korzyści. Przyznaję, że sama główna bohaterka jest pełna sprzeczności, nierówna. W dialogach bardzo ostra, temperamentna, ripostująca momentami. W opisach bardzo refleksyjna, mająca głębokie życie wewnętrzne, delikatna w swej naturze, o której dzięki jej bezpośredniej relacji możemy się sporo dowiedzieć. Tak samo jak o relacjach. Tak samo jak o życiu w różnych jego odcieniach. Tak samo jak o trudnej historii. 

Jeśli lubicie literaturę piękną to sięgnijcie koniecznie po „Zapomniane niedziele” Valérie Perrin, które przeniosą Was w interesujący świat pełnego napięć, tajemnic oraz zdesperowanych ludzi ciągle szukających siebie.

Moja ocena 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Dobra dziewczyna, zła dziewczyna” Michael Robotham

DOBRA DZIEWCZYNA, ZŁA DZIEWCZYNA

  • Autor: MICHAEL ROBOTHAM
  • Wydawnictwo: ZNAK 
  • Seria: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 496
  • Data premiery: 28.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 23.07.2019r. 

Powieść Michaela Robotham’a pt. „Dobra dziewczyna, zła dziewczyna” od wydawnictwa Znak Crime to pierwsza publikacja tego autora, którą przeczytałam. Jak wiecie jestem niekwestionowaną fanką thrillerów, kryminałów, nie tylko rodzimych autorów. Z ciekawością zabrałam się więc do czytania tej książki licząc na dobrą zabawę. 

Ona – Evie Cormac, odnaleziona dziewczyna, której tożsamość po szczęściu latach od znalezienia nadal pozostaje nieodkryta. On – Cyrus Haven, który dwadzieścia lat wcześniej był świadkiem morderstwa na swoich rodzicach przez własnego brata. Aktualnie pracuje jako policyjny psycholog, który spotyka na swojej drodze intrygującą Evie. Jaki będzie efekt tego spotkania? Czy Evie odkryje wreszcie swą własną tożsamość? 

Thriller pisany jest w narracji pierwszoosobowej z punktu widzenia Cyrusa i Evie. To oni są narratorami. Części poświęcone Evie pisane są kursywą i zawsze oznaczone są podtytułem „Aniołek”.   Ten zabieg pozwala czytelnikowi zapoznać się z ich najskrytszymi obawami, uczuciami i myślami. W mojej opinii narracja pierwszoosobowa sprawdza się w thrillerach i cieszę się, że Michael Robotham skorzystał z tego zabiegu literackiego. Co do konstrukcji to wystarczy wspomnieć, że książka składa się z kolejno ponumerowanych rozdziałów. Styl pisania jest bardzo prosty, zwięzły, dzięki czemu książkę czyta się dość szybko. Łącznie rozdziałów jest aż siedemdziesiąt dwa. Niech jednak Was nie przerazi objętość. Jak wspomniałam powyżej styl pisania autora pozwala naprawdę na szybkie czytanie. Ja czytając nie nudziłam się wcale. 

To nie tylko dobry thriller kryminalny, to także dogłębna analiza psychologiczna dwóch wielowymiarowych postaci. I Evie, i Cyrus z punktu widzenia bohaterów fikcyjnych mają wszystkie cechy, dzięki którym można by ich nazwać interesującymi. Autor z ogromną skutecznością manipuluje suspensem. Po trochę odsłania następne warstwy sekretów i skrywanych motywacji poszczególnych bohaterów. Narracja prowadzona naprzemiennie z perspektywy Evie i Cyrusa, umożliwia czytelnikowi pełniejsze zrozumienie ich wewnętrznych sporów i rozdarć. Autor nie boi się poruszać trudnych tematów, takich jak przemoc, trauma czy samotność. Jego powieść jest poruszająca i autentyczna. Szczerze Wam polecam. 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki podarowało mi Wydawnictwo Znak, za co bardzo dziękuję.