„Dolina straconych złudzeń” anna górna

DOLINA STRACONYCH ZŁUDZEŃ

  • Autor: ANNA GÓRNA
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Seria: PIOTR SAUER. TOM 2
  • Liczba stron: 512
  • Data premiery: 22.03.2023r.

Na początku zeszłego roku Anna Górna zadebiutowała „Krainą złotych kłamstw”. Po przeczytaniu uznałam, że to dobry debiut. Potem miałam okazję poznać autorkę na Targach Książki w Katowicach, gdzie opowiadała o kolejnym tomie. Czekałam więc na niego z niecierpliwością i się doczekałam. „Dolina straconych złudzeń” premierę miała 22 marca. Przeczytałam ją niedawno i znowu pozostaje mi oczekiwanie na kolejny tom😊 Lektura dostarczyła mi mnóstwa wrażeń i oceniam ją jeszcze lepiej niż debiut. Gratuluję autorce!

W małym, szwajcarskim, alpejskim miasteczku grasuje seryjny morderca. Zostawia ciała swoich ofiar w górach, ułożone w upiornych inscenizacjach z założonymi maskami. Na mieszkańców i turystów pada blady strach. Zarząd jednego z luksusowych hoteli zatrudnia detektywa Piotra Sauera w celu wytopienia sprawcy. Już od pierwszych dni pobytu w Niederwalden lokalna społeczność daje mu odczuć, że nie jest tu mile widziany. Wkrótce dołącza do niego Mia i razem próbują przebić się przez atmosferę nieufności i wrogości. Nie zdają sobie jednak sprawy, jak trudne będzie to śledztwo i w jaki wielkim niebezpieczeństwie wkrótce się znajdą…

Powieść składa się z prologu i pięciu części, a każda z nich składa się z w miarę krótkich podrozdziałów. Część z nich opatrzona jest datą lub miejscem i imieniem bohatera, co zdecydowanie ułatwia czytelnikowi połapanie się w sytuacji. Akcja toczy się współcześnie, w 2019 roku, a czasem przenosi się dwa lata wcześnie i pokazuje wydarzenia oczami komendantki policji Kathrin. Narracja jest trzecioosobowa. Powieść czyta się bardzo przyjemnie, szybko. Akcja od samego początku mnie wciągnęła, autorka podsuwa nam różne tropy, wszystko po to by się chwilę później z nich wycofać Muszę powiedzieć, że zakończenie bardzo mnie zaskoczyło, spowodowała, że czułam się jak na karuzeli. Świetnie i w sposób dla mnie nieprzewidywalny autorka wyjaśniła tą intrygę, chociaż oczywiście pewnych drobnych kwestii można się było domyślić już chwilkę wcześniej, o tyle całokształt mocno mnie zaskoczył. Mocną stroną tej powieści są też bohaterowie. Przede wszystkim Piotr Sauer, był policjant, który wyemigrował do Szwajcarii, pracował w firmie ubezpieczeniowej, a potem został detektywem. Ciągnie się za nim ciężar przeszłości, problemy z niedostępną emocjonalnie żoną, z którą pozostaje w separacji, nastoletnia córka… Oprócz tego jest Mia, młoda kobieta, która pełni rolę jego asystentki, już w pierwszym tomie wiedziałam, że to postać z potencjałem. Tutaj jej wątek zdecydowanie się rozwinął. Również mierzy się z przeszłością, trudną relacją z matką oraz tajemnicą śmierci ojca. Zakończenie powieści zdecydowanie zapowiada, że w kolejnym tomie ten wątek zostanie jeszcze bardziej rozwinięty.

„Dolina straconych złudzeń” to świetny kryminał, z licznymi wątkami obyczajowymi i psychologicznymi. Warsztat autorki zdecydowanie się rozwinął i czytałam tą powieść z ogromną przyjemnością. I od razu po przeczytaniu ostatniego zdania czekam z wielką niecierpliwością na ciąg dalszy😊

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Miłość i tron” ANNA J. Szepielak

MIŁOŚĆ I TRON

  • Autor: ANNA J. SZEPIELAK
  • Wydawnictwo: FILIA
  • Seria: SERCE W KORONIE. TOM 1
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 22.03.2023r.

Lubię od czasu do czasu przeczytać powieść historyczną, przenieść się w odległe, tak różne od naszych czasy, poczytać o postaciach, znanych z lekcji historii. Jednak napisanie takiej powieści nie jest takie łatwe. Nie dość, że trzeba mieć ogromną wiedzę, przekopać się przez masę materiałów źródłowych, to jeszcze trzeba potrafić odpowiedni to przekazać, bez przytłoczenia czytelnika nadmiarem dat, faktów i nazwisk. Kiedy usłyszałam, że Anna J. Szepielak, której do tej pory miałam okazję przeczytać tylko jedną powieść obyczajową, napisała powieść dotyczącą dynastii Jagiellonów, nie do końca wiedziałam, co o tym myśleć. Skusiłam się jednak na lekturę i teraz chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami z lektury „Miłość i tron”, która miała premierę 22 marca nakładem Wydawnictwa Filia.

Na początku powieść poznajemy okoliczności narodzin piątego syna króla Kazimierza IV Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki – Zygmunta. Potem przenosimy się osiemnaście lat później do momentu, gdy młody książę Zygmunt szykuje się do uroczystego pasowania na rycerza w pruskim Toruniu. W tym samym czasie w stronę zatłoczonej Drogi Królewskiej zmierza niepozorna osóbka, mała Kasia, osierocona córka kupca i zubożałej szlachcianki. Pragnie ona zobaczyć orszak i słynną królową Elżbietę. Jej uwagę zwraca jednak książę, a niedługo później ich życiowe ścieżki przetną się po raz pierwszy. Czy zwykła mieszczka może mieć wpływ na życie dziedzica Jagiellonów? Jak potoczą się ich dalsze losy?

Nie nazwałabym tej powieści powieścią historyczną, a raczej powieścią obyczajową z historycznym tłem, rozgrywająca się w historycznych czasach i opowiadająca o losach osób znanych nam z kart historii. Styl autorki bardzo mi się spodobał, jest lekki, nieśpieszny, czarowny. Nie ma tutaj przeładowania faktami historycznymi, a jest taki sposób kreowania akcji, że czułam się tymi postaciami zainteresowana, chciałam się dowiedzieć o nich czegoś więcej. Książka składa się z zaledwie pięciu rozdziałów w narracji trzecioosobowej, z których każdy opowiada o pewnym okresie i składa się z podrozdziałów opisanych dokładną datą i miejscem, w którym rozgrywa się akcja. Na końcu znajdziemy epilog, jak również krótkie informacje historyczne dotyczące bohaterów. Tak naprawdę jest to, nie powieść o historii i królach, ale opowieść o uniwersalnych kwestiach dotyczących każdego człowieka, takich jak przeznaczenia, poszukiwanie sensu w życiu i miłość. Bohaterowie są bardzo dobrze wykreowani, autorka świetnia pokazuje obciążenia, z którymi przyszło im żyć i to, co dla każdego z nich jest ważne. Najciekawszą postacią jest to oczywiście książę Zygmunt, z jednej strony posłuszny, cichy, można powiedzieć introwertyczny, żyjący trochę w cieniu starszych braci. Z drugiej ambitny, mądry, refleksyjny mężczyzna poszukujący swojego miejsca w życiu i swojego przeznaczenia. Autorka dotyka też pytania czym jest miłość? Czy jest ona w stanie wznieść się  ponad dzielące ludzi różnice, czy jej moc jest tylko tymczasowa i przemija ona, zastąpiona innym uczuciem. Bardzo ciekawie, a jednocześnie bez zbytniego analizowania i przytłaczania szczegółami autorka ukazała życie w średniowiecznym mieście, na średniowiecznym dworze. Ciekawie ukazała dworskie układy i zależności.

Powieść bardzo mnie zaciekawiła, przeczytałam ją szybko, z ogromną przyjemnością. I bardzo jestem ciekawa tego co będzie dalej, chociaż muszę powiedzieć, że i trochę się tego obawiam, bo jak to bywa w przypadku powieści z elementami historycznymi, w pewnym stopniu wiem co będzie dalej. Ale tym bardziej rośnie ciekawość tego w jaki sposób autorka nam to ukaże, jak uargumentuje decyzje bohaterów. Nie mogę się już doczekać kolejnego tomu, a Wam gorąco polecam lekturę.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Filia.

„Tamto lato” agnieszka lingas-łoniewska

TAMTO LATO

  • Autor: AGNIESZKA LINAS-ŁONIEWSKA
  • Wydawnictwo: LUNA
  • Seria: BRACIA VAN LANDER. TOM 1
  • Liczba stron: 269
  • Data premiery: 08.03.2023r.

Są takie momenty, gdy lubię przeczytać lekką, nieskomplikowaną powieść, by poprawić sobie humor i oderwać się od rzeczywistości. Do takiej kategorii należą w mojej opinii książki Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, i choć od jakiegoś czasu już żadnej nie czytałam z ciekawością sięgnęłam po najnowszą powieść autorki pt. „Tamto lato”, która ukazała się na rynku 8 marca br. Nakładem Wydawnictwa Luna. Jest to pierwszy tom serii Bracia van Lander.

Młoda Wiktoria Kopik, której brat przed laty zaginął w tajemniczych okolicznościach dostaje prace w firmie braci van Lander. Jest to dla niego ogromna szansa, choć wie, że łatwo nie będzie, szefowie są bowiem bardzo wymagający. O ile Armin van Lader jest szefem sprawiedliwym i uprzejmym, o tyle drugiego z braci nazywają w firmie „strasznym van Landerem”. Dziewczyna trochę się go obawia, a nie wie, że wpadła właśnie w zastawioną przez niego sieć. Bracia bowiem skrywają pewną tajemnicę. Dwadzieścia lat nad jeziorem w tajemniczych okolicznościach ginie ich pięcioletnia siostra. Bracia poprzysięgają sobie, że wyjaśnią tą sprawę i dokonają zemsty, zwłaszcza Milan jest w stanie poświęcić wiele, żeby zrealizować swój plan. Nie przewidział jednak, że między nim a Wiktorią będzie, aż tak iskrzyć. Szybko wdają się w gorący romans. Czy jednak jakakolwiek wspólna przyszłość jest możliwa, gdy dzielą ich mroczne tajemnice, a oni sami zdają się znajdować po dwóch stronach barykady…?

„Tamto lato” to lekka, przyjemna powieść o zemście, odkupieniu, wybaczeniu i miłości. Akcja toczy się warto, wzbogaconą dawką sensacji, jak i gorącymi scenami erotycznymi.  Wyraziści bohaterowie i soczysty język, pełen błyskotliwych dialogów ubarwiają całość. Czyta się szybko i bezproblemowo, jednak w mojej ocenie jest to jedna z tych książek, o których zapomina się wkrótce po przeczytaniu. Ukazane emocje były jak dla mnie trochę przerysowane, a historia zbyt naiwna i dość łatwa do przejrzenia. Sugerując się tytułem, opisem i okładką spodziewałam się lekkiej, swobodnej letniej atmosfery z nutką tajemnicy, jednak moje oczekiwania nie do końca zostały spełnione. Podkreślam jednak, że to moje subiektywne odczucia i może kwestia wieku, doświadczenia życiowego i dużej ilości przeczytanych książek, w tym również tych dotyczących miłosnych historii. Jeśli macie ochotę na lekko, odprężającą lekturę na wieczór to z pewnością możecie sięgnąć po „Tamto lato” i przekonać się sami.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Luna.

„Otulina” klaudiusz szymańczak

OTULINA

  • Autor: KLAUDIUSZ SZYMAŃCZAK
  • Wydawnictwo: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 22.03.2023r.

Nowy brand wydawnictwa Znak – Znak Crime wydał już 6 powieści. Trzy z nich już przeczytałam, dwie jeszcze czekają na półce na swoją kolej. Dzisiaj chciałam Wam opowiedzieć o „Otulinie” najnowszej powieści Klaudiusza Szymańczaka, która ukazała się 22 marca br. Jest to czwarta wydana powieść autora, scenarzysty i nauczyciela angielskiego. Wcześniej ukazały się 3 tomy kryminalnej serii – „Negatyw”, „Mroczny świt” i „Virga”. Nie miałam niestety okazji zapoznać się z żadną z nich, natomiast najnowsza powieść autora skutecznie zwróciła moją uwagę mrocznym, dusznym klimatem małej społeczności i intrygującym opisem.

W Puszczy Kampinoskiej zostaje znalezione ciało nastolatki. Okazuje się, że tej nocy miała tam spotkać się z trójką swoich znajomych. Na miejsce spotkania nigdy nie dotarła. Do sprawy zostaje przydzielona komisarz Ewa Orłowska z Babic, która jako pomocnika wymiera sobie miejscowego posterunkowego Marka Mejstera. Przesłuchując rodziców dziewczyny, jej kolegów i koleżanki próbują dojść do wniosku co wydarzyło się w puszczy. Czy dziewczynę ktoś zabił? W takim razie kto i dlaczego? A może po prostu spotkał ją nieszczęśliwy wypadek?

Jest to duszna, nastrojowa powieść, z Puszczą Kampinoską w tle. Autor tak dobrze oddał jej klimat, że mimo, iż była miejscem zbrodni, w trakcie czytania zapragnęłam wybrać się tam na wycieczkę i z tego co widziałam na profilach innych recenzentów, nie byłam jedyna. Świetnie ukazana została mała społeczność, z jej tajemnicami, plotkami i układami. Mocną stroną powieści są bowiem jej bohaterowie, a autor świetnie ukazał ich głębię psychologiczną. Każdy z ukazanych bohaterów jest na swój sposób interesujący, wielowymiarowy, złożony. Bardzo polubiłam parę policjantów prowadzących śledztwo, Ewę i Marka. Czuję, że zdecydowanie drzemie w nich potencjał na ciąg dalszy i szczerze mówiąc mam nadzieję, że „Otulina” to dopiero początek cyklu. Bardzo ciekawą, niestandardową postacią jest mąż policjantki, Andrzej. Był on dla mnie jedną z najbardziej zaskakujących postaci tej powieści. Oczywiście oprócz nastolatek, ale te z definicji są nieprzewidywalne😉 Powieść składa się z 38 rozdziałów, pisanych w narracji trzecioosobowej. Narrator śledzi akcję z punktu widzenia różnych bohaterów, co pozwala czytelnikowi na pełniejszy obraz sytuacji, chociaż oczywiście podsuwane w trakcie lektury tropy i wskazówki w dużej mierze okazują się mylne i mogą prowadzić na manowce. Muszę powiedzieć, że zakończenie raczej mnie zaskoczyło. Nie jest to typowy, standardowy kryminał, a akcja toczy się w sposób nieprzewidywalny. Dużą wagę autor przykłada do nastroju, do emocji, do relacji i to mi się bardzo spodobało. Ogromny plus również za poruszenie ważnych tematów, takie jak relację międzyludzkie, w tym trudne relacje rodziców i nastoletniego dziecka. W mojej opinii autor doskonale ukazał rzeczywistość nastolatków, ich trudności. Ogromne brawa również za poruszenie tematu chorób i problemów psychicznych, często bowiem osoby, których one dotykają są marginalizowane, a tutaj autor zwrócił na nie uwagę i pomógł czytelnikowi spojrzeć z ich perspektywy. Było to dla mnie niezwykle cenne doświadczenie.

Jeżeli ktoś lubi kryminały osadzone w sennym, dusznym i lekko leniwym klimacie małych społeczności,  z rozbudowanym tłem obyczajowym i psychologicznym, ta powieść zdecydowanie jest dla niego. Ja sama bardzo miło spędziłam z nią czas i z ciekawością będę wypatrywać następnej książki autora😊

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak Crime.

„Grób matki” Lisa Regan

GRÓB MATKI

  • Autor: LISA REGAN
  • Seria: JOSIE QUINN. TOM 3
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 22.03.2023r.

Seria o Josie Quinn autorstwa amerykańskiej pisarki Lisy Regan bardzo szybko trafiła na listę moich ulubionych. Już po przeczytaniu pierwszego tomu pt. „Znikające dziewczyny” wiedziałam, że warto zwrócić uwagę na twórczość tej autorki, Po przeczytaniu drugiego tomu pt. „Bezimienna” wiedziałam, że każdą kolejną jej powieść biorę w ciemno i bez wahania. Premiera trzeciego tomu pt. „Grób matki”, która premierę miała 22 marca br. tylko mnie w tych odczuciach utwierdziła. Przede wszystkim ogromna w tym zasługa świetnej, wielowymiarowej, kobiecej bohaterki. Jest to kobieta silna, zdecydowana, wykonująca zawód policjantki, z drugiej strony życiowo pogubiona, z traumami, niepotrafiąca poradzić sobie z przeszłością.

W trzecim tomie dwoje chłopców odkrywa ludzkie szczątki niedaleko parkingu dla przyczep kampingowych. Na miejsce przyjeżdża detektywka Josie Quinn, która ma własne wspomnienia z dzieciństwa związane z tą okolicą, gdy bawiła się na tych terenach, uciekając przed agresywną matką. Przeszłość Quinn zderza się z teraźniejszością, gdy okazuje się, że odnalezione kości to szczątki nastoletniej wychowanki domu zastępczego, zamordowanej trzydzieści lat temu. Dziewczyna nazywała się Belina Rose, tak samo jak niewidziana od lat matka Josie. Kiedy policjantka jest już bliska odkrycia prawdy zostaje znalezione kolejne ciało, Staje się jasne, że ktoś bliski bohaterce nie cofnie się przed niczym, by zniszczyć jej życie i ukryć prawdę. Czy detektyw uda się okryć prawdę, nim kolejnej osobie stanie się krzywda? Czy uda się jej odkryć tajemnicę z przeszłości i zamknąć ten temat raz na zawsze?

Powieść bardzo mi się podobała. Każdy tom z serii czytam z zapartych tchem, od deski do deski. Tak było i tym razem. Rozpoczęłam lekturę i znowu ten stworzony przez autorkę świat wciągnął mnie na dobre. Świetny styl, błyskotliwe dialogi, ciekawa akcja, sensacyjne zdarzenia, szybkie tempo, dawkowane napięcie i mylone przez autorkę tropy sprawiają, że lektura tej powieści to niesamowita przygoda. Powieść składa się z prologu i 82 krótkich rozdziałów, pisanych w narracji trzecioosobowej. Krzyżują się tutaj wydarzenie teraźniejsza z okrywanymi stopniowo wydarzeniami z dzieciństwa Josie. Te zabiegi niesamowicie podsycają napięcie i sprawiają, że od lektury trudno się oderwać. Jak już wspomniałam ogromnym plusem powieści jest świetna główna bohaterka, prawdziwa, z krwi i kości, potrafiąca zirytować, skomplikowana i fascynująca. Ambitna, uparta i niepokorna, dobrze sprawdzająca się w tym tomie w roli komendantki. Tym razem mamy okazją poznać Josie jeszcze lepiej, zrozumieć co nią kieruje, przez stopniowe ukazanie trudnych faktów z jej dzieciństwa. Pomagają one czytelnikowi lepiej zrozumieć główną bohaterkę i traumy, które przeszła. Świetnie oddana jest głębi psychologiczna tej postaci, jak również relacje łączące ją z innymi bohaterami. Dynamiczna akcja i wartkie jej zwroty powodują, że lektura jest pełna emocji. Z ogromną niecierpliwością będę wypatrywać kolejnego tomu o dzielnej policjantce, a tym z Was, którzy jeszcze nie poznali tej serii, gorąco polecam jak najszybsze nadrobienie tych braków😉

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„To nie może się udać” Abby Jimenez

TO NIE MOŻE SIĘ UDAĆ

  • Autor: ABBY JIMENEZ
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 22.03.2023r.

Książki Abby Jimenez uwielbiam i od momentu przeczytania jej pierwszej powieści, każdą kolejną biorę w ciemno. Wszystkie trzy powieści z cyklu „The Friend Zone” mnie zachwyciły, wzruszyły i rozbawiły i generalnie świetnie spędziłam z nimi czas. Nic więc dziwnego, że gdy tylko usłyszałam o premierze najnowszej, niezależnej książki autorki pt. „To nie może się udać” od Wydawnictwa Muza nie mogłam się już doczekać lektury. Gdy książka do mnie dotarła, praktycznie od razu zabrałam się za lekturę. Jeśli chcecie poznać moje wrażenia, przeczytajcie tą recenzję…

Alexis Montgomery pochodzi z bogatej i wpływowej rodziny, z długa tradycją lekarską. Pracuje w rodzinnym szpitalu, ale rodzice chcieliby, żeby większą wagę przykładała do sławy i kontynuowania rodzinnej tradycji. Nieoczekiwanie ta miejska elegantka spokój i dobre samopoczucie znajduje w miejscu po którym nigdy by się nie spodziewała, że będzie od niego pasować. A wszystko za sprawą Daniela Granta, przystojnego, seksownego i wyluzowanego stolarza, młodszego od niej o 10 lat, a także za sprawą zwariowanego zakładu, pysznej kanapki z grillowanym serem i małej kózki w piżamce. To co miało być przygodą na jedną noc nieoczekiwanie zyskuje ciąg dalszy. Między bohaterami bowiem jest niewyobrażalna chemia, której trudno się oprzeć. Układ bez zobowiązań z mężczyzna, z którym tak wiele ją dzieli, wydaje się Alexis bezpieczną opcją. Jednak okazuje się, że staje on się dla niej czymś więcej, jak jednak można połączyć dwa tak różne życia? Czy to w ogóle możliwe?

Styl Abby Jimenez niezmiennie mnie zachwyca. Błyskotliwy, lekki, pełen zabawnych, lekko ironicznych dialogów. Powieść składa się z trzydziestu siedmiu, stosunkowo których rozdziałów i epilogu. Pisana w narracji pierwszoosobowej, naprzemiennie z punktu widzenia Alexis i Daniela, pozwala czytelnikowi zapoznawać się z wydarzeniami z damskiego i z męskiego punktu widzenia.  Autorka przedstawia nam wydarzenia z lekkością, poczuciem humoru i pozytywnym nastawieniem do życia. Stworzone przez nią postacie szybko zyskały moją sympatię. Daniel to praktycznie ideał, bardzo go polubiłam. Co do Alexis to trudno mi momentami było zrozumieć pewną jej motywację i sposób myślenia, ale jednak autorka dobrze ją ukazała i udało jej się mimo pozornie lekkiego tematu i stylu oddać pewną głębie psychologiczną. Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie, ciężko było mi się od niej oderwać i wprowadziła mnie w bardzo pozytywny i dobry nastrój. Gorąco Wam polecam lekturę.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU MUZA.

„Kolor róż” Krystyna Mirek

KOLOR RÓŻ

  • Autor: KRYSTYNA MIREK
  • Seria: SAGA DWORSKA. TOM 2
  • Wydawnictwo: ZWIERCIADŁO
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 08.03.2022r.


Dorobek pisarski Krystyny Mirek jest imponujący, składa się na niego już kilkadziesiąt książek. Ja sama przeczytałam ich już co najmniej kilkanaście. W większości są to powieści obyczajowe, chociaż w ostatnim czasie autorka próbowała również pójść w stronę kryminału. Kilka jej powieści to powieść z tłem historycznych, których akcjach toczy się w ubiegłych wiekach. „Kolor róż”, która premierę miała 8 marca to drugi tom serii „Sagi dworska”, kontynuacja „Zapachu bzów”, która ukazała się w czerwcu 2022r. Ja niestety nie miałam okazji zapoznania się z pierwszym tomem, ale po drugi dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zwierciadło chętnie sięgnęłam.

Julianna Łącka to piękna i mądra panna ze szlacheckiego, choć już niezbyt zamożnego rodu. Dominik również ma szlacheckie pochodzenie, jednak tragedia życiowa rzuciła go daleko od domu, do dworu Łąckich, gdzie najmuje się jako parobek. Tych dwoje choć z pozoru różni pochodzenia i pozycja (pochodzenie Dominika jest bowiem tajemnicą), coś do siebie ciągnie i sprawia, że coraz lepiej się ze sobą dogadują. Julianna nie spieszy się do zamążpójścia, ku niezadowoleniu rodziców, zwłaszcza ojca, chciałaby tak jak babcia pomagać ludziom i ich leczyć. Ludzie jednak plotkują o powodach, dla których nie wyszła jeszcze za mąż i choć chętni do jej ręki jeszcze się pojawiają, nie są to propozycje, które kobieta chciała by przyjąć. Ojciec próbuje ją do tego zmusić, a jeden z kandydatów do jej ręki jest szczególnie zdeterminowany. Dominik pomaga jej w opresji i na skutek splotu okoliczności znajdują się w kłopotliwej sytuacji. Mężczyzna postępuje z honorem i się oświadcza. Jak to jednak parobek i panienka? I może wszystko jeszcze by się jakoś ułożyło, gdyby nie to, że Dominika coraz bardziej dogania przeszłość…

Książka w pierwszej kolejności zachwyciła mnie klimatyczną, nastrojową okładką, by po przeczytaniu kilku stron wciągnąć lekkością, zgranym stylem i ciekawą akcją. Czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie. Powieść składa się z 45 rozdziałów, prowadzonych w narracji trzecioosobowej z punktu widzenia Julianny. Akcja toczy się najpierw dość leniwie, by później przyśpieszyć. Dzieje się sporo, a czytelnik trzymany jest napięciu. Zakończenie zaś zapowiada kolejną część. Z zainteresowaniem śledziłam losy bohaterów, tym bardziej, że nie są to typowe postacie z XIX wieku. Julianna jest charakterna, konkretna i zdecydowana, wie czego chce i wytrwale do tego dąży, nie poddając się przeciwnościom losu. Natomiast co do Dominika mam pewne małe zastrzeżenie, że jego postać jest trochę za bardzo wyidealizowana. Honorowy, dumny, przystojny, pracowity, inteligentny😊 Aż się chce wzdychać w trakcie czytania😉Za to strasznie irytował mnie pan Łącki…

Fajnie było przenieść się do zupełnie innej rzeczywistości, chociaż czytając trzeba pamiętać, że nie jest to powieść historyczna, więc wierność historyczna niekoniecznie musi zostać tu we wszystkim zachowana. Autorka oczywiście starała się oddać klimat epoki, ale jednak powieść obyczajowa rządzi się swoimi prawami😉 Ja spędziłam z tą lekturą świetny czas, dobrze się bawiłam i z niecierpliwością będę wypatrywała kolejnego tomu😊

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZWIERCIADŁO.

„Gra pozorów” Katarzyna Gacek

GRA POZORÓW

  • Autor: KATARZYNA GACEK
  • Seria: AGENCJA DETEKTYWISTYCZNA CZAJKA (TOM 2)
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 416
  • Data premiery: 08.03.2023r.

Pierwszą książką Katarzyny Gacek, z którą miałam do czynienia był „Pies ogrodnika”. Premiera miała miejsce trochę ponad rok temu i tom ten rozpoczął serię o Agencji Detektywistycznej Czajka. Zachwycił mnie niesamowicie, bardzo polubiłam bohaterki i z niecierpliwością wyczekiwałam kontynuacji. Trochę musiałam na nią poczekać, ale oto 8 marca pojawiła się „Gra pozorów” od Wydawnictwa Znak. Przeczytałam ją błyskawicznie, a dzień premiery świętowałam wraz z autorką na spotkaniu autorskim w księgarni „Moda na czytanie” w Warszawie. Dowiedziałam się tam wielu ciekawych rzeczy. Między innymi tego, że książki z serii to bynajmniej nie komedie kryminalne, ale nowy gatunek literacki cozy crime. Powieści z tego nurtu wyróżnia fakt, że nie znajdziemy w nich brutalnych czy naturalistycznych opisów zbrodni, natomiast zagadka kryminalna jak najbardziej się pojawia. Komedią jednak nazwać ich nie można, bo mimo tego że zawierają sporo humoru i pełne są  ironicznych spostrzeżeń, nie wywołują nieprzerwanych salw śmiechu i ich głównym zadaniem nie jest rozbawienie czytelnika. Ubogacana między innymi takimi wiadomościami miło spędziłam czas, a teraz wróciłam do punktu wyjścia i czekam na kolejny tom przygód dziewczyn z Agencji Czajka😉
W tym tomie zagadka kryminalna koncentruje się wokół zniknięcia znanej autorki bestsellerowych kryminałów Moniki Banach. Kobieta zapowiedziała premierę nowej książki, po czym niespodziewanie zapadła się pod ziemię. Jej zaniepokojona agentka zleca odnalezienie zguby agencji Gai. Kobiety biorą się do pracy, sprawdzają równe tropy. Porwanie… morderstwo, a może to jeszcze coś innego… Próbując odnaleźć pisarkę bohaterki po raz kolejny wchodzą w drogę miejscowemu komendantowi policji. Zwłaszcza jego i Gaję łączy bardzo burzliwa i wybuchowa reakcja. Po prostu działają na siebie, jak płachta na byka. Gaja, Klara i Matylda muszą zmierzyć się z komplikacjami śledztwa, jak również ze swoimi osobistymi problemami. Matylda próbuje poradzić sobie z nowym współpracownikiem, Klara musi przedstawić rodzicom narzeczonego, którego tak naprawdę nie ma, a Gaja oprócz problemów z nastoletnią córka, boryka się również z tajemnicą rodzinną z przeszłości. Dokąd kobiety doprowadzą te zagmatwane ścieżki, którymi kroczą? Czy uda mi się rozwiązać zagadkę i poradzić sobie z osobistymi problemami?

Muszę powiedzieć, że intryga jest znakomita. Autorka przedstawiła nam bardzo ciekawą, urozmaiconą historię, a jej rozwiązanie bardzo mnie zaskoczyło. Było więc, jak w tradycyjnych kryminałach, mylenie tropów i nagłe zwroty akcji. Bardzo podoba mi się fakt, że akcja częściowo skupia się wokół środowiska związanego z książkami. Uwielbiam takie powieści. Natomiast ogromnym jej plusem jest fakt, że akcja nie koncentruje się na jednym problemie i jednym środowisku. Wprowadzając trzy różne typy kobiecej bohaterki autorka zgrabnie łączy też ich trzy różne światy. Mamy więc urzędniczą rzeczywistość i dziennikarską zajawkę Matyldę, uporządkowanie i pasję do obserwacji ptaków Gai, jak również totalny chaos i spontan w wykonaniu Klary. Mamy też różne wątki między innymi stalkingu, off roadu, uczciwości wydawców, a także te najważniejsze związane z rodzicielstwem, z relacją damsko-męską, z przyjaźnią i lojalnością. Oprócz świetnego lekkiego stylu ogromną zaletą powieści są bohaterowie, a raczej przede wszystkim bohaterki. Trzy główne, co wiadomo, wykreowane są fantastycznie. Stanowią swoje przeciwieństwo, ale również doskonale się uzupełniają. Są to kobiety z krwi i kości, z zaletami i wadami. Jak sama autorka stwierdziła podczas spotkania gorzej rzecz wygląda jeśli chodzi o bohaterów męskich, bowiem trudno podobno pani Kasi przychodzi kreowanie pozytywnych postaci męskich. W mojej opinii jednak postaci mężczyzn w tej książce są całkiem ciekawe i mimo, że pełnią raczej role drugo i trzecioplanowych bohaterów są intrygujący, zwracający uwagę i nawet nie wszyscy są źli do szpiku kości😉. Mamy więc ciekawą postać krawca, właściciela wydawnictwa, ale przede wszystkim komisarza. Ach, jak mnie bawi i jednocześnie intryguje relacja, która rodzi się między komisarzem a Gają… Mam nadzieję, że zostanie zgrabnie poprowadzona w kolejnych częściach. Tych bowiem będę z wielką niecierpliwością wypatrywać, gdyż przy lekturze tej powieści bardzo dobrze bawiłam i miło spędziłam czas, co również wam polecam!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Znak.

„Kolor miłości i krwi” Margota Kott

KOLOR MIŁOŚCI I KRWI

Autorka: MARGOTA KOTT
Wydawnictwo: NOVAE RES
Liczba stron: 380
Data premiery: 23.03.2022r.

Ale czas płynie tylko w jedną stronę, jak ten pociąg. Jak już bilet wykupisz, to jedziesz i jedziesz. Aż dojedziesz do stacji końcowej i wysiadka! Ludzie wsiadają w międzyczasie, wysiadają, a ty wciąż jedziesz. Rozmawiasz z nimi przez dwie, trzy stacje i musicie się pożegnać…” –„Kolor miłości i krwi” Margota Kott.

@Wydawnictwo Novae Res to Wydawca, z którym bardzo rzadko współpracuję. Dzięki Jego wspaniałomyślności udało mi się jednak zdobyć recenzencki egzemplarz książki pt. „Kolor miłości i krwi” autorstwa @MargotaKottAutorkaKryminalow. Książka do mnie trafiła ze znacznym opóźnieniem, gdyż jej premiera była 23 marca br. Ja po jej przeczytaniu od razu zabrałam się do publikowania mojej opinii i od razu zastrzegam; nie sugerujcie się tytułem! Owszem, w publikacji sporo jest o miłości, o przyjaźni, o tolerancji. Ale bardziej przemówiły do mnie nuty związane z tęsknotą za ojcowizną i – mimo bajkowego zakończenia – pieśni o bohaterstwie, których tak sporo nam teraz potrzeba.

Miłość jest naszym osobistym problemem, trofeum albo tragedią, i nie ma znaczenia czy jest odwzajemniona.” –„Kolor miłości i krwi” Margota Kott.

Do autorki francuskich romansów, Juliette Gauthier zamieszkującej w bieszczadzkiej wsi przybywa Marko Berezowski ukraiński weteran wojenny broniący lotniska w Doniecku przed rosyjskimi separatystami w 2014 roku. Marko nazywany cyborgiem, bo taką nazwę otrzymali Ci wytrwali ukraińscy żołnierze. Aktualnie samotny, szukający spokoju, potrzebujący ciszy i odosobnienia, by znaleźć swoje miejsce w życiu, odnaleźć na nowo jego sens. Praca ochroniarza nie wygląda jednak od początku tak, jakby mógł sobie tego życzyć. Nagle Madame Gauthier zaczyna interesować historia Doniecka i innych cyborgów. Historia niewinnych śmierci przed rosyjską napaścią, historia ogromnych strat i historia Marka. Gdzie szukanie w przeszłości zaprowadzi poczytną autorkę romansideł, a gdzie wytrwałego cyborga?

Książkę otwiera prolog. Potem następują po sobie kolejno rozdziały. Jest ich w sumie osiem. Każdy rozdział został dodatkowo podzielony na dwie części, które zostały sugestywnie zatytułowane, np.; „Ocaleni”, „Prawdą jest to, co wiem”, czy „Powiedz im, że nadszedł czas zemsty”. Autorka nakreśliła bardzo ciekawą historię okazującą się finalnie totalnym dla mnie zaskoczeniem. To nie jest romans😊. To całkowicie na czas wydana historia o cyborgach z Doniecka z 2014 roku. Jakże aktualna, jakże teraz potrzebna. To opowieść o bohaterstwie, o stratach, o walce i sile o wolną Ukrainę. To historia o bestialskiej napaści, której teraz jesteśmy również świadkami. Ten wątek mnie niezwykle urzekł. Kompletnie się go nie spodziewałam po przeczytaniu opisu. Autorka trafiła idealnie w czas, czas niepokoju na naszej wschodniej granicy, czas wojny ukraińsko – rosyjskiej. Nie wiem jak to zrobiła, że wkomponowała swą powieść w ten okrutny moment tak idealnie. Bardzo podobał mi się wątek pisany z perspektywy Marko Berezowskiego, prawdziwego cyborga, jego językiem, jego słowami. I sam ten wątek tak dobrze rozpisany wystarczy, by uznać książkę za wartą przeczytania. Ale Margota Kott nie poszła na łatwiznę. Wzbogaciła fabułę dodatkowo o wątek polsko – ukraiński, z czasów UPA, czasów niespełnionych miłości, czasów zemsty i sąsiedzkiej zawiści. Historia Mykoli i Anny, Ukraińca i Polski, których los dopełnił się wiele lat później również zasługuje na moje uznanie. Ta opowieść powstała jakby z martwych. Okazała się żywa, jak żywe były obrazy, zapachy bieszczadzkiej wsi, które chłonęłam podczas czytania oraz lokalna ksenofobia, której wręcz osobiście doświadczałam,

Sama Juliette mnie nie zachwyciła. Nie mam serca do infantylnych posiadaczek małych krzykliwych yorków, nawet jeśli przyświeca im szczytny cel. Za to Marko okazał się dla mnie ciekawym bohaterem, złożonym, wielowymiarowym w swych doświadczeniach, nad wyraz męskim. Autorka bardzo dobrze odwzorowała jego męską naturę i styl bycia. Nie przeginając ani w jedną, ani w drugą stronę. Jego narracja mnie pochłonęła najbardziej.

Do tego trafne cytaty na początku każdego rozdziału. Idealnie wplecione w fabułę. Stanowiące jakby zaproszenie do treści opisanych w dalszej części. I styl pisania. Bardzo przystępny, płynny, pomagający czytać szybko.

Jak to mile się czasem totalnie zaskoczyć przy czytaniu 😊. Szczerze polecam!!!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

„Pierwszy dzień wiosny” Nancy Tucker

PIERWSZY DZIEŃ WIOSNY

  • Autorka: NANCY TUCKER
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 23.03.2022r.

Jak pisałam w zapowiedzi, z końcem kwietnia otrzymałam od Wydawnictwa @Książnica książkę, która premierę miała 23 marca br. Po tę publikację sięgnęłam sama gdy zapoznałam się z wieloma, pozytywnymi recenzjami na jej temat. Czujecie już powiew wiosny? Czy do Waszych okien zagląda już słonko? W „Pierwszym dniu wiosny” Nancy Tucker słońca i bezchmurnego nieba jest najmniej. Jakże mogłoby być inaczej, jeśli powieść zaczyna się od słów „Zabiłam dzisiaj małego chłopczyka. Ściskałam rękami jego szyję, czułam pod kciukami, jak pulsuje w nim krew. (…) Nie sądziłam, że to będzie takie łatwe.”

Nic bardziej szokującego, jeśli słowa wypowiada ośmioletnia Chrissie Banks. Dziewczynka pozostawiona sama sobie. Wierząca do końca, że jej matce na niej zależy, a jej zmartwychwstały od czasu do czasu ojciec przybywa do niej z wielkiej miłości, a nie z poczucia winy w przerwie zakrapianej alkoholem wizyty w barze. Ojciec odpowiadający zawsze „Nie mów mi tego! (…) Nie mogę tego słuchać” na takie słowa jak; „Mama nie daje mi nic do jedzenia(…) Jestem głodna. Nieraz wydaje mi się, że umrę z głodu.”. Gdy zostaje zamordowany dwuletni Steven spokojną miejscowością wstrząsa ogrom tego nieszczęścia. Policjanci szukają winnego. Przesłuchują i dorosłych, i dzieci. Senni mieszkańcy zajęci swoimi sprawami plotkują o tragedii i o śledztwie. Nie angażują się jednak. Tak jak przez lata nie angażowali się, by uchronić głodującą Chrissie przed wyzbyciem się resztek człowieczeństwa, gdy głodna szwendała się pomiędzy ich domami. Szwendała się i szukała. Szukała schronienia i pomocy, którego nie znalazła.

Ludzie mający nade mną władzę najpierw mnie ukryli, a potem wypchnęli na głęboką wodę życia, o którym nie sądziłam, że będzie moim udziałem, rzucili w świat, o którym nie sądziłam, że będą musiała go zrozumieć.”  „Pierwszy dzień wiosny” Nancy Tucker.

Ten mechanizm mnie właśnie zastanawia, typowo mieszczański, ta wszechobecna społeczna obojętność, byle tylko nie mieszać się w nieswoje sprawy i nie zaglądać innym przez okna do domu. Wszystkie matki świata, a tym bardziej małej miejscowości powinny zebrać się w sobie i zaopiekować się małą Chrissie, która zmuszona była do podjęcia nieakceptowalnych czynów, byle tylko zapomnieć o głodzie. Małą Chrissie nie potrafiącą się przyznać wprost do tego, że potrzebuje pomocy. Małą Chrissie od maleńkości nauczoną, że musi radzić sobie sama. Kulminacyjna scena tej społecznej hipokryzji znalazła odzwierciedlenie w bardzo dobrze skonstruowanej scenie prawie na końcu książki, scenie przesłuchania matki najlepszej przyjaciółki Chrissie, Lindy. Która i tłumaczyła się ze swojej obojętności i braku reakcji, i biła w pierś. Ilu innych bohaterów powinno się tak zachować? Łącznie z pracownicą ośrodka adopcyjnego, do którego zaprowadzona została Chrissie, łącznie z jej nauczycielką.

Książka podzielona została na krótkie rozdziały zatytułowane imionami głównych bohaterek, które jednocześnie są narratorkami: Chrissie, Julii i Molly. Książkę przeczytałam bardzo szybko. Bardziej podobała mi się jednak pierwszoosobowa narracja małej Chrissie. Autorka stanęła na wysokości zadania stosując retorykę właściwą dla ośmioletniej dziewczynki. Jej tłumaczenia rzeczywistości, naiwność, wiara w miłość rodzicielską, przeświadczenie o własnej samotności z jednej strony mnie zachwycały swoją trafnością i realnością, z drugiej przerażały. Autorka weszła bardzo dobrze w rolę kilkuletniej bohaterki i odwzorowała jej trudny, zmasakrowany przez dorosłych świat. Obraz Julii niesie ze sobą przesłanie, że nie każdy jest skazany na niepowodzenie, nawet jeśli początek nie był udany. Że każdy może powrócić i zacząć wszystko od nowa. W tej postaci bardzo uderzyła mnie troska o własną córkę i ten codzienny, wszechobecny lęk, że wszystko nagle się skończy. Do tego spotkanie po latach z dawno niewidzianą przyjaciółką. Bardzo dobre uwieńczenie steranej losem matki, która dla siebie nie będzie nigdy wystarczająco dobra.

Niezwykle wstrząsająca historia skonstruowana tylko z kilku bohaterów o wyjątkowej głębi. Niezwykła historia, w której los dzieci został w rękach innych dzieci. W której obojętność dorosłych może być zabójcza. Miłej lektury!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Książnica.