„Grobowa cisza, żałobny zgiełk” Yōko Ogawa

GROBOWA CISZA, ŻAŁOBNY ZGIEŁK

  • Autorka: YŌKO  OGAWA
  • Wydawnictwo: TAJFUNY
  • Liczba stron: 192
  • Data premiery w tym wydaniu: 2.11.2020
  • Data premiery światowej: 1.06.1998

Yōko Ogawa jest autorką wspaniałej powieści, którą niedawno przeczytałam, a opinię o niej opublikowałam na moim blogu czytelniczym😁. Chodzi o pięknie wykreowaną postać wybitnego matematyka, który po wypadku utracił zdolność zapamiętywania zdarzeń sprzed osiemdziesięciu minut. Ta historia zawarta jest w książce pt. „Ukochane równanie profesora” (recenzja na  klik). Przeczytaliście już? Mam nadzieję, że moja recenzja Was do tego zachęciła. Jeśli lubicie głębokie historie to nie będziecie żałować😏. Zbiór trzynastu opowiadań powiązanych ze sobą zawarty w tomie „Grobowa cisza, żałobny zgiełk” to kolejna pozycja autorki wydana przez Wydawnictwo Tajfuny do której sięgnęłam w ramach moich prywatnych planów czytelniczych. 

Posłowiu autorka napisała: „Na koniec chciałam również podziękować każdej osobie, która trzyma tę książkę w rękach.” Ja dziękuję autorce za tak cudownie opisane historie, których różnorodność mnie zafascynowała. Łączą je miejsca zdarzeń, nawet bohaterowie wspominani w innych historiach. Cały cykl rozpoczyna się opowiadaniem „Popołudnie w cukierni”, które jest obrazem przeogromnej żałoby matki, która dwanaście lat wcześniej utraciła swego sześcioletniego syna. Jego ciało zamknięte w starej lodówce znalazła kobieta przechadzająca się po wysypisku, po trzech dniach poszukiwania chłopca. Chłopca, który zawsze w swe urodziny będzie miał sześć lat. Tę samą lodówkę, na tej samej górce czytelnik spotyka w ostatnim, trzynastym opowiadaniu zatytułowanym „Trujące rośliny”. Tych powiązań jest znacznie więcej. I świetnie się bawiłam w trakcie czytania zapamiętywaniem poszczególnych, łączonych przez autorkę ze sobą treści. 

Moją ulubioną opowieścią jest „Sok”, w którym Yōko Ogawa opisała postać młodej dziewczyny, której matka choruje śmiertelnie na raka. Historia o tym, jak prosi znajomego o towarzyszenie jej w obiedzie ze swoim nieobecnym w jej życiu ojcem, znanym „(…) parlamentarzystą, który do niedawna był chyba ministrem pracy czy komunikacji” jest napisana z ogromnym wyczuciem. Bez oceniania. Bez dyskryminowania. Jej osoba jest bardzo przejmująca. 

Była najbardziej niepozorną osobą w całej klasie. Podczas zajęć właściwie się nie odzywała. Nawet gdy wywołana do odpowiedzi tłumaczyła angielskie czytanki albo rozwiązywała równania na tablicy, nie opuszczała jej aura nieprzeniknionego spokoju. Tak jakby cały czas pilnie uważała, by nie robić niepotrzebnego hałasu. Nie miała bliskich przyjaciół, nie należała do żadnego kółka, przerwy lunchowe spędzała, jedząc sama w kącie.” – Grobowa cisza, żałobny zgiełk” Yōko Ogawa.

Tak przejmująca, że kolega z klasy, który jej towarzyszył pamięta ten wieczór i jej osobę, także jej sposób zachowania i wypowiedziane słowa nawet dwadzieścia lat po wydarzeniu, które zakończyło się w opuszczonej starej poczcie, gdzie ktoś składował soczyste owoce kiwi. Owoce kiwi przytoczone w kolejnym opowiadaniu o znamiennym tytule „Stara J.”, która z zadziwiającym skutkiem uprawiała pięciopalcowe marchewki i obdarzała nimi najemców swej nieruchomości. Opowiadanie pisane z perspektywy pisarki, która stara się nie narazić wynajmującej jej małe mieszkanko. Tym samym zaprzyjaźnia się z nią, aż do momentu, gdy „zwłoki o zbielałych kościach odkopano pod grządką…”.  I ta pisarka okazuje się ciekawą bohaterką w kolejnej historii zatytułowanej „Piaskowy Dziadek”, gdy wspomina ją jej pasierb, z którym mieszkała tylko dwa lata. To bardzo interesujący zabieg, gdy narratorka poprzedniej nowel staje się jedną z głównych bohaterek. Relacje jej pasierba są rozdzierające serce. Zapamiętał ją inaczej. Zapamiętał ją jako czułą, troskliwą matkę, z którą niestety ojciec musiał się rozwieść. Jej dysfunkcje nie wybrzmiały w opowiadaniu „Stara J.” Dlatego poszukiwanie tych powiązań i odnajdywanie łączących poszczególne historie koligacji wydało mi się świetną zabawą. Podobnie jak pulmonolog doktor „Y”, którego szukają w szpitalu, który odwiedza kaletnik w „Fastryga na serce”. Pulmonolog, który złamał serce sekretarki oddziałowej, o której opowiada zafascynowana nią współpracowniczka w narracji zatytułowanej „Kitle”. Adiunkt na pulmonologii, który tragicznie kończy, podobnie jak niedoszła klientka torebki na serce. Klientka makabrycznego kaletnika. Sama jest postać zaskoczyła mnie przeogromnie. Głębokie ukłony należą się autorce za pomysł na nią. 

„— Podobno potrafi pan zrobić każdą torebkę. — Kobieta zdjęła okulary przeciwsłoneczne i zastukała długimi paznokciami w stół.
— Oczywiście. — Aby zamaskować konsternację, rozłożyłem przed sobą szkicownik. — Czyli potrzebuje pani torby do noszenia serca?
— Zgadza się.” – Grobowa cisza, żałobny zgiełk” Yōko Ogawa.

W ogóle inwencja w opowiadaniach Yōko Ogawy nie zna granic. Wujek, sprzedający ortezy na wzrost z fragmentu „Sprzedawca ortez”, finalnie kończący jako opiekun dwóch starszych bliźniaczek posiadających tygrysa bengalskiego i muzeum tortur, które odwiedza osiemnastoletnia fryzjerka w opowiadaniu pt. „Witamy Muzeum Tortur” będąca jednocześnie sąsiadką z dołu sekretarki, która romansowała z adiunktem na oddziale pulmonologii miejskiego szpitala. Sąsiadką przepytywaną przez detektywa o okoliczności śmierci pulmonologa, a także dowiadująca się, że policja podejrzewa, iż morderstwo pacjentki, która potrzebowała torbę na serce, oczekującej na operację na oddziale kardiochirurgii może się łączyć z jego śmiercią. I tu kolejne duże zaskoczenie. Okazuje się, że nawet nie jedna historia potrafi się łączyć z drugą poprzez bohaterów, przytaczane okoliczności czy miejsca, a nawet równocześnie dwie. Niby odrębny zbiór opowiadać, a jednak splatający się w jedną całość. Każda kolejna historia była wiec dla mnie dużą niewiadomą. Już po pierwszych dwóch zdaniach zastanawiałam się jak i z którą będzie się łączyć ta aktualnie czytana. Świetny zabieg, który kojarzę tylko z tą publikacją. Tygrys, o którym autorka wspomina w opowiadaniu „Sprzedawca ortez” znajduje również swe miejsce w opowieści zatytułowanej „Ostatnia godzina tygrysa”. Sam sprzedawca ortez jest w niej również sportretowany, gdy przyjmuje żonę adiunkta pulmonologii, który specjalizował się w terapii eozynofilowych nacieków płuc. To uwrażliwiająca o powieść o zdradzonej, a raczej wielokrotnie zdradzanej kobiecie, która o wszystkim wie. Bardzo zaskoczyło mnie opowiadanie „Pralnia i pomidory” pisane z perspektywy relacji młodego mężczyzny, dziennikarza, który odwiedza hotel, celem napisania artykułu. Jest to opowieść o krótkiej znajomości z kobietą z psem, która również jest klientką tego samego miejsca. Spotykają się od czasu do czasu w różnym miejscu. Chwali się pomidorami, które zebrała z miejsca wypadku ciężarówki, o której autorka wspomniała w innej historii. Opowiada o pisanych przez siebie publikacjach, które chroni przed złodziejami nosząc je przy sobie. I od razu w tym fragmencie skojarzyłam😁. To postać z wcześniejszej części. I to nie jednej. Przeczytajcie sami, by dowiedzieć się z których😉. 

Jestem zachwycona tą publikacją w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie spodziewałam się, że kiedyś przeczytam tego rodzaju książkę. Taki zbiór opowiadań, które połączone są ze sobą wielowątkowo to chyba unikat. Przeczytane historie stanowią pewną całość. Zabieg polegający na relacjonowaniu wydarzeń w pierwszej osobie, przez różnych narratorów jest wyśmienity. Nie wyobrażam sobie inaczej poprowadzenia narracji, w tego typu tomie tych krótkich form literackich. Niby nie jestem ogromną fanką ani esejów, ani opowiadań, ale ostatnio mam do nich ogromne szczęście. W gatunku literatury pięknej znajdują się takie perły, które czyta się z niedowierzeniem i z zapartym tchem czując ich wysoką literacką jakość praktycznie od pierwszych stron. Nawet jeśli pisane są wstrzemięźliwie i prostym językiem. 

Serdecznie Wam polecam tę książkę. Podzielcie się swymi wrażeniami, za które będę wdzięczna. Ciekawi mnie czy „Grobowa cisza, żałobny zgiełk” Yōko Ogawy zachwyci kogoś tak samo mocno, jak i mnie. 

Moja ocena: 9/10

Zbiór opowiadań wydało Wydawnictwo Tajfuny, a opinię o nim przeczytaliście dzięki abonamentowi Legimi

Dodaj komentarz