
NOKTURNY. PIĘĆ OPOWIADAŃ O MUZYCE I ZMIERZCHU
- Autor: KAZUO ISHIGURO
- Wydawnictwo: ALBATROS
- Liczba stron: 288
- Data premiery w tym wydaniu: 9.11.2022
- Data 1. wyd. pol.: 6.10.2010
- Data premiery światowej: 7.05.2009
Nie wiem skąd u Kazuo Ishiguro wiedza o Polsce, o Polakach i komunizmie🤔. Mogłabym nawet rzec, że jak na brytyjskiego pisarza japońskiego pochodzenia (Ishiguro w wieku sześciu lat z rodzicami przeniósł się do Wielkiej Brytanii) to zainteresowanie jest zadziwiające. Tym bardziej, że Polska leży daleko od Japonii i dość daleko od Wielkiej Brytanii. Prawdą jest jednak, że w dwóch na pięć opowiadaniach ujętych w zbiorze pt. „Nokturny. Pięć opowiadań o muzyce i zmierzchu” pojawia się polski aspekt. Po raz pierwszy w osobie fana nostalgicznego amerykańskiego głosu Tony’ego Gardnera z pierwszego opowiadania zatytułowanego „Uwodzicielski głos”, a po raz drugi w aspekcie spotkania biznesowego we Frankfurcie w sprawie zmian w przedstawicielstwie polskim firmy Charliego z utworu „Come rain or come shine”.
Kazuo Ishiguro w 2017 roku otrzymał literacką nagrodę Nobla za całokształt twórczości. Dawno temu czytywałam książki z początku jego kariery; jego pierwszą powieść „Pejzaż w kolorze sepii„, wydaną w 1982r. oraz „Malarz świata ułudy” z 1986r. Obie bardzo mi się podobały, lecz obie osadzone zostały w Japonii w latach powojennych. Byłam nawet przekonana, że w wydaniu Biblioteczki Interesującej Prozy „Malarz świata ułudy” jest nadal na mojej półce. Okazało się, że przy przeprowadzce dałam książce drugie życie oddając ją w dobre ręce. Ishiguro jest szerszemu gronu bardziej znany z książki „Okruchy dnia”, które zostały zekranizowane z sukcesem z rewelacyjną rolą Sir Philipa Anthonego Hopkinsa w roli kamerdynera i Dame Emmy Thompson w roli Miss Kenton. Zarówno powieść, jak i film bardzo mi się podobał. Aż dziw, że autorem pierwowzoru jest Brytyjczyk japońskiego pochodzenia🙄.
Patrząc jednak na publikacje innych japońskich autorów aż dziw bierze, że Kazuo Ishiguro stał się noblowskim laureatem. Przyznaję, że w jego prozie została zachowana japońska estetyka i powściągliwość, w słowie, w opisie, w scenografii, w gestach itd. Rozumiem też, że jest ewenementem. Japończyk z pochodzenia potrafiący skroić świetną postać brytyjskiego kamerdynera Stevensa z „Okruchów dnia” jednocześnie potrafiący również przekazać realność i rzeczywistość kultury japońskiej nie jest codziennością. Tylko, czy to powinno wystarczyć do literackiego Nobla🤔.
Zbiór zawiera pięć różnych opowieści choć znajdują się punkty w nich punkty styczne. Przykładowo pierwsza z nich wspomniana na początku „Uwodzicielski głos” dzieje się na placu świętego Marka w Wenecji, ostatnia „Wiolonczeliści”również. W pierwszej poznajemy postać żony znanego muzyka Tony’ego Gardnera, Lindy Gardner, która staje się jedną z głównych bohaterów w opowiadaniu „Nokturn”. I pierwsza i ostatnia historia dzieje się w światku emigrantów z byłych krajów komunistycznych, Polski, Węgier. Wszystkie zresztą narracje osadzone się w świecie muzyków lub ich fanów. Nawet w „Come rain or come shine” Ray z Emily są wielkimi jej fanami i długo potrafią o niej opowiadać, i się nią zachwycać.

Świetnie czytało mi się opowiadania zawarte w zbiorze „Nokturny. Pięć opowiadań o muzyce i zmierzchu”. Każda z pięciu historii miała w sobie dużo uroku. W „Uwodzicielski głos” doceniłam nostalgicznie wpleciony wątek polskiej matki samotnie wychowującej syna, Janka, któremu dane było spędzić ulotną chwilę z jej idolem. W „Nokturn” o dziwo zachwyciła mnie Linda Gardner, która została w dość negatywny sposób sportretowana w pierwszym opowiadaniu. Jej sposób zachowania, otwartości na Steve’a, z którym znalazła się w jednym hotelu na czas rekonwalescencji po operacji plastycznej, chwilami mnie rozbawiał. A był to śmiech przerywany głębokimi refleksami na temat narracji, dialogów i przedstawionych przez Ishiguro treści. W „Come rain or come shine” zwróciłam uwagę na postać Charliego rozemocjonowanego, rozdygotanego, który przy pomocy swego przyjaciela Raymonda pragnie w krótkim czasie naprawić relację ze swą żoną. Dyskusja dwójki czterdziestiosiedmiolatków dywagujących jak przedstawić Emily problem z podartymi kartkami z jej notatnika to mistrzostwo gawędziarstwa. Trochę tragedii, więcej komedii. Oczami wyobraźni widziałam mimikę twarzy jednego i drugiego rozmówcy telefonicznego oraz prawie słyszałam podniesione głosy Charliego. W „Malvern Hills” zachwyciły mnie postaci Tilo i Sonji, których główny bohater wysłał do pensjonatu Wiedźmy Fraser, jego byłej nauczycielki. Oboje byli również muzykami. Dzięki temu dowiedziałam się co nieco o szwajcarskiej tradycyjnej muzyce. „Wiolonczeliści” to wisienka na torcie. Opowieść o młodym wiolonczeliście spotykającym muzyczkę grającą na tym samym instrumencie. Ishiguro stworzył skomplikowaną postać głównego bohatera, który uległ jej urokowi wsłuchując się w ślepo w jej wszystkie uwagi. Uwagi kobiety, która przestała grać na instrumencie w wieku jedenastu lat, a która nadal przekonana była o swej wirtuozerii.
Wszystkie opowiadania napisane zostały w pierwszej osobie. Każde z nich ma narratora, jest to mężczyzna. Czasem młodszy, czasem prawie pięćdziesięcioletni. Każda historia wzbogacona jest dźwiękami, utworami muzycznymi, nutami, setami i tonacjami. W każdej dużo jest czaru i ciekawych wątków. Każdy z bohaterów-narratorów ma wiele do zaoferowania czytelnikowi. Niektórzy mierzą się z własną przeszłością inni z niepewną przyszłością, a jeszcze inni dowiadują się o sobie wiele ciekawych informacji z perspektywy własnych przyjaciół, odbijają się w ich oczach jak w lustrze.
To taka japońsko niejapońska literatura. Proza kosmopolityczna, brytyjsko-azjatycka. Taki miszmasz jest bardzo odświeżający dla bardziej wymagającego czytelnika. Zdecydowanie polecam!
Moja ocena: 7/10
Książkę wydało Wydawnictwo ALBATROS, a ja z tą publikacją zapoznałam się dzięki Legimi.
