„Pomoc domowa. Sekret” Freida McFadden

POMOC DOMOWA. SEKRET

  • Autorka: FREIDA McFADDEN
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Cykl: MILLIE CALLOWAY (tom 2)
  • Liczba stron: 350
  • Data premiery: 24.01.2024r. 
  • Data premiery światowej: 20.02.2023r.

I „Zamknięte drzwi” Freidy McFadden (recenzja na klik), i pierwszy tom cyklu z Wilhelminą „Milli” Calloway pt. „Pomoc domowa” (recenzja na klik) od  Wydawnictwa Czwarta Strona tak bardzo mi się podobały, że oceniłam je subiektywnie 8/10. Każdą z osobna. Każdą z innego powodu. Sięgnięcie „Pomoc domowa. Sekret” debiutującą w dniu 24 stycznia 2024r wydawało się więc tylko kwestią czasu. To trzecia wydana w Polsce powieść tej autorki. Ciekawi mnie tylko czy kolejne będą równie udane 😁.

Dzisiejszej nocy zostanę zamordowana” – „Pomoc domowa. Sekret” Freida McFadden

Po nieudanej próbie znalezienia stałego zatrudnienia u Amber Degraw, Milli Calloway rozpoczyna pracę w domu Douglasa Garricka. Wszystko wydaje się w jej życiu nie tak. Nieudana praca. Nieudany związek z Brockiem Cunninghamem.  Znalezienie się w bogatym penthousie Garricków pozwala Milli poczuć stabilność. Poczuć pewność i świadomość, że wszystko może być tylko lepiej. Nawet jej nie przeszkadza, by na prośbę swego nowego pracodawcy nie odwiedzać w sypialni ciężko chorej Pani Domu.  Do czasu, gdy spokoju nie daje jej odgłos dobiegający z tego miejsca. Do czasu, gdy postrzeganie rzeczywistości nagle się zmienia. Po raz kolejny w jej życiu. Po raz kolejny… 

Freida McFadden nie obniża swego poziomu. Zafundowała czytelnikom kolejną książkę z zaskakującym zakończeniem. I tym razem frapuje czytającego od samego początku. Od prologu, który zapowiada coś, co rozpoczęło się wiele miesięcy wcześniej. Konstrukcja książki jest bardzo podobna do poprzedniej. Najpierw na czytelnika spada prolog, w którym autorka kreuje napięcie formułując opis, z którego nikt nie wynika, a którego rozwiązania czytelnik nie może się doczekać. Następnie w retrospekcji, w tym przypadku „Trzy miesiące wcześniej” McFadden zaczyna snuć fabułę, która prowadzi do zakończenia. Książka składa się z siedemdziesięciu czterech rozdziałów, które dzielą opowieść na cztery części. Epilog kończy niepokojąco narrację. 

Bardzo dobrym zabiegiem jest niełączenie drugiej części z pierwszą. Akcja powieści dzieje się po ok. 2-3 latach od pierwszych wydarzeniach, gdy Milli Calloway znalazła się w domu Niny Winchester.  Jej historia nie jest tu ani razu wspomniana wprost. Dzięki czemu odbiorca nie zna Wilhelminy tak naprawdę do momentu, gdy nie dotrze do rozstrzygnięcia. Dla mnie sięgającej po kontynuację mimo dobrej zabawy nie było fajerwerków tym razem. Intryga mniej trzymała w napięciu, choć książce nie można odmówić kilku świetnych plot twistów podnoszących ostateczną ocenę. 

Bardzo dobrze sprawdza się sposób narracji zaproponowany przez autorkę. Ta perspektywa pierwszoosobowa w świetle opowiadanej historii pozwala wczuć się w postać bohaterki. Pomaga lepiej ją zrozumieć, jak i zrozumieć kontekst, w którym żyje Millie w domu Garricków. To naprawdę dobra historia, która nie potrafi znudzić. Sięgnijcie koniecznie po tę historię, która nie powinna Was zawieźć😊. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

Żony mundurowych. Historie policyjnych rodzin” Magdalena Majcher

ŻONY MUNDUROWYCH. HISTORIE POLICYJNYCH RODZIN

  • Autorka: MAGDALENA MAJCHER
  • Wydawnictwo: PASCAL
  • Liczba stron: 272 
  • Data premiery : 10.01.2024r. 

Jestem wierna Autorce  Magdalena Majcher. Przy okazji recenzji „Po tamtej stronie lustra” wspomniałam, że to 16 powieść Pani Majcher, którą przeczytałam i zrecenzowałam na moim blogu czytelniczym. Z prawdziwą więc przyjemnością zapraszam Was do przeczytania 17 recenzji książki wydanej przez tę Autorkę. To tytuł „Żony mundurowych. Historie policyjnych rodzin”. Premiera reportażu dzięki Wydawnictwu PASCAL odbyła się 10 stycznia br. 

Han­na Greń jest au­tor­ką po­czyt­nych kry­mi­na­łów, do­tych­czas wy­da­ła kil­ka­na­ście bar­dzo do­brze przyjętych przez czy­tel­ni­ków po­wie­ści. Jak sama przy­zna­je, istot­ne jest dla niej to, aby w swo­ich książkach wier­nie od­dać re­alia pra­cy po­li­cji i pro­wa­dze­nia śledz­twa. Wie­lu au­to­rów po­wie­ści kryminalnych konsultuje ię z mun­du­ro­wy­mi, więc Ha­nia nie jest w tej ma­te­rii wy­jąt­kiem. Wy­jąt­ko­wy jest na­to­miast cha­rak­ter jej kon­sul­tan­ta, po­nie­waż jest nim jej mąż.” – „Żony mundurowych. Historie policyjnych rodzin” Magdalena Majcher

Jak nie miałam sięgnąć do tej publikacji.? Jak ją ominąć? Kiedy w drugiej rozmowie zatytułowanej „Żona milicjanta i opozycjonistka” miałam możliwość spotkać jedną z moich ulubionych autorek kryminałów z silną warstwą obyczajową. Ale nie tylko znana autorka kryminałów jest ciekawą rozmówczynią dla Magdaleny Majcher. Jak sama Autorka we wstępie przyznaje: „Mój mąż jest po­li­cjan­tem i wie­lo­krot­nie ba­łam się o jego ży­cie i zdro­wie…”  Możliwe, że pewne emocje, zdarzenia, lęki Majcher zna z własnego doświadczenia. To zbiór mini opowieści, które poświęcono dzie­wi­ęciu żonom/ part­ne­rkom po­li­cjan­tów, cór­ce by­łe­go mi­li­cjan­ta, a także mężczyźnie po­zo­sta­jące­go w zwi­ąz­ku z po­li­cjant­ką. Mnie zasmucił ostat­ni roz­dział po­świ­ęco­ny za­mor­do­wa­nej przez męża-po­li­cjan­ta An­nie Gar­skiej. Gdzieś wśród prawdziwych opowieści o relacjach, o wpływie policyjnej/milicyjnej pracy na życie codzienne/rodzinne znalazło się miejsce na true crime. Na prawdziwą zbrodnię.

Chwilami byłam zdegustowana. Momentami zdenerwowana. Ale najczęściej towarzyszyło mi w trakcie czytania uczucie niedowierzenia, niezrozumienia, strachu. Reportaż nie jest ckliwy. Nawet w obrazie dojrzałego mężczyzny wykonującego trudny, wymagający zawód pojawiają się rysy w oczach partnerów, którzy się boją złej wiadomości, którzy się boją osoby, z którą żyją, którzy się boją tego co przyniesie kolejny dzień. 

Nie lubię reportaży. Podobnie jak nie przepadam za opowiadaniami. Tę książkę, tak jak to robię z antologiami, czytałam z przerwami. Do każdej historii wracałam w innym dniu, w innych godzinach. Tym samym odseparowałam opowieści od siebie, co pozwoliło mi niektóre zapamiętać na dłużej. Ta metoda zawsze mi się sprawdza. Jest to ciekawa lektura odkrywająca to co, większości z nas nigdy nie zostało pokazane. To życie od środka ze zbrodnią, pedofilią, gwałtami, wykorzystaniem, wymuszaniem, dostępem do różnych substancji. To życie, chyba którego nie chciałabym wieźć. 

Są dobrzy i źli policjanci. Tak jak dobrzy i źli są ludzie wykonujący różne zawody. Horror zaczyna się wtedy, gdy uprawnienia przenoszone są na domowników. Gdy standardy zachowań oczekiwane przez pracodawców stają się normą w codziennym życiu. Wtedy trudno o happy end. 

Oglądaliście „Drogówkę” w reżyserii Smarzowskiego? Jeśli tak i Wam się podobał ten film to sięgnijcie po reportaże Magdaleny Majcher w „Żony mundurowych. Historie policyjnych rodzin” i zobaczcie od środka do czego może prowadzić władza. Udanej lektury !!! 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu PASCAL.

„Blizna” Juan Gómez-Jurado

BLIZNA

  • Autor: JUAN GÓMEZ-JURADO
  • Wydawnictwo: SQN
  • Seria: ANTONIA SCOTT. TOM 0
  • Liczba stron: 480
  • Data premiery : 15.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 12.01.2021r. 

Juan Gómez-Jurado to autor, którego odkryłam niedawno. Pierwszy ton jego rewelacyjnej trylogii z Antonią Scott przeczytałam niewiele ponad pół roku temu. Kto nie czytał niech sięga po moje opinie, które – mam nadzieję – zachęcą Was do zapoznania się z tym cyklem („Reina roja. Czerwona królowa”, „Loba negra. Czarna wilczyca” i „Rey blanco. Biały król”). Gdy dowiedziałam się, że 15 lutego br. premierę będzie miał prequel serii pt. „Blizna” nakładem @Wydawnictwo SQN od razu postanowiłam zapoznać się z lekturą. Tym bardziej, że główną bohaterkę kobiecą Irinę poznałam przy okazji drugiej części serii zatytułowanej „Loba Negra. Czarna wilczyca”.

Mój pierwszy błąd polegał na tym, że się w niej zakochałem. Mój drugi błąd polegał na tym, że nie zapytałem ją o tę bliznę…” – „Blizna” Juan Gómez-Jurado.

Simon Sax tych błędów popełnił więcej. Simon, który wraz ze swoim przyjacielem Tomem Wilsonem próbował sprzedać patent na algorytm LISA firmie Infinity. LISA, skrót od Elisabeth Krapowski dziewczyny ze szkoły, która dała Simonowi chwilę szczęścia, aktualnie dyrektorki zarządzającej w firmie produkującej wyroby mięsne.  Algorytm LISA, którego nazwa to „(…) angielski akronim od Algorytmu do Wyszukiwania Interpolacji Liniowej. (…) LISA szuka na obrazie fragmentu, który może rozpoznać i przewiduje, co najprawdopodobniej znajdzie później.” Simon, który w czasie walki o przetrwanie swej firmy Jumping Crab na portalu randkowym poznaje Irinę, którą nie zapytał o bliznę na jej policzku. I to był jego drugi błąd. A tych błędów Simon Sax popełnił więcej… 

Książkę cechuje dynamiczna narracja, efektowna i szanująca inteligencję widza konwencja. Niezwykle porywająca fabuła sensacyjna, w której główna postać męska skradła moją sympatię od samego początku. Juan Gómez-Jurado z niezwykłą atencją rozrysował postać nietuzinkową. Mężczyznę rosłego, samotnego, który ze względu na swe pochodzenie rozwinął na przestrzeni lat fobie społeczne. Jednocześnie będącego niezwykle czułym bratem kogoś, kto choruje na trisomię dwadzieścia jeden. Postać złożona na miarę ciekawej męskiej postaci. 

A Irina? 

Jesteś moim dziełem sztuki, Irina.” – „Blizna” Juan Gómez-Jurado.

O dziwo odebrałam ją bardziej jako dodatek do postaci Simona Saxa. Interesującą kobietę z trudną przeszłością i ciekawym pochodzeniem. To ktoś, kim trudno byłoby się stać. To ktoś, kto miał ogromne szczęście spotkać swego czasu na swej drodze Afgańczyka. To ktoś, kto odszedł zamiast żyć dalej. Ciekawą mieszankę dla czytelnika przygotował Gómez-Jurado. Sax kontra Irina. Ukraina kontra reszta świata. Mafia kontra dzieło sztuki. Ciekawą naprawdę. 

Książka składa się z kilku części podzielonych na zatytułowane rozdziały. Na samym początku czytelnik zapoznaje się z Simonem i Iriną. Patrzy na nich trochę jak przez szybę przeczuwając, co z tych kreacji może wystąpić w dalszej części książki. Strukturę książki autor podzielił na błędy. Narracja prowadzona jest z perspektywy teraz, wcześniej. I tak czytelnik zanurza się w genezę pierwszego, drugiego, trzeciego i ostatniego błędu. Lekturę czyta się bardzo szybko. To trochę jak oglądanie „Szklanej pułapki” dużo się dzieje, mimo interesującej warstwy obyczajowej. I to ta warstwa obyczajowa wzbudziła we mnie całą kawalkadę emocji. Strach. Niedowierzenie. Niechęć. Złość. Smutek. Żal. Wzbudziła poczucie niesprawiedliwości, że tak to jest właśnie w męskim świecie, w którym nie ma miejsca na równość płci. 

Ciekawi mnie, czy Wydawnictwo Sine Qua Non ma w zanadrzu kolejną powieść tego autora. Ciekawi mnie również czy kolejne jego książki są równie pochłaniające jak te dotychczasowe.

Was też ciekawi? 

Moja ocena: 8/10

Moją opinię o książce przeczytaliście dzięki współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non.

„Diabeł, którego znasz. Psychiatria sądowa bez tajemnic” Gwen Adshead, Eileen Horne

DIABEŁ, KTÓREGO ZNASZ. PSYCHIATRIA SĄDOWA BEZ TAJEMNIC

  • Autorki: GWEN ADSHEAD, EILEEN HORNE
  • Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 30.01.2023r. 
  • Data premiery światowej: 20.07.2021r.

Diabeł, którego znasz. Psychiatria sądowa bez tajemnic” autorstwa dr Gwen Adshead oraz Eileen Horne od Znak Literanova  to autorskie dywagacje światowej sławy terapeutki i psychiatry sądowego. W tej książce znajdziecie odpowiedzi na pytanie, jak sobie radzić, gdy Twoimi pacjentami są winni różnych przestępstw karnych. Obłęd prawda?😁

„Jak wygląda terapia seryjnego mordercy?
Ile empatii potrzeba, żeby siąść do rozmowy z kimś, kto odciął człowiekowi głowę?
Jak poradzić sobie ze stalkerką, która nawet za kratami pozostaje mistrzynią manipulacji?” – z opisu Wydawcy. 

Książka jest relacją na temat tego jak zachowują się mordercy, stalkerzy, podpalacze, czy śmiertelnie groźni narcyzi w terapii. Autorki przekazują czytelnikom wiedzę w jaki sposób sobie z nimi radzą, jakie uczucia w sobie wskrzeszają, by jakakolwiek terapia miała sens, jak trudno czasem im się wyrwać z macek manipulacji tych chorych, nierzadko inteligentnych umysłów. To taka trochę podróż w meandry umysłu różnych sprawców brutalnych przestępstw. 

Ze wstępu dowiedziałam się, że tytuł książki zaczerpnięty został z łacińskiego powiedzenia, „(…) które mówi, że diabeł, którego znamy, jest mniej groźny od tych, których nie znamy.” A z Noty do czytelnika pozyskałam informacje, że „(…) książka nie jest jednak podręcznikiem ani wyczerpującym kompendium, nie rości sobie prawa do odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie się w niej pojawiają.” Dr Gwen Adshead i Eileen Horne przyznają się, że mimo, iż mają wieloletnie doświadczenie zawodowe nie znają odpowiedzi na wszystkie pytania, nie posiadły całą wiedzę tajemną i nie przekażę czytelnikom złotego środka na to, jak radzić sobie z osobami zaburzonymi, mającymi liczne dysfunkcje, czy wręcz choroby psychiczne. 

„Osobiście wolę wyobrażać sobie umysł jako rafę koralową: pradawny, tajemniczy, wielowarstwowy twór, niepozbawiony ciemnych i niebezpiecznych rejonów, lecz pełen odżywczej różnorodności; choć może wydawać się chaotyczny, stanowi złożony, dobrze zorganizowany i nieskończenie fascynujący ekosystem, który jest niezbędny dla ludzkiego życia. Pod wpływem stresu środowiskowego wiele raf traci kolory i obumiera, lecz badania naukowe pokazują, że dobrze reagują one na rozmaite interwencje i tym samym zwiększają swoją odporność.” – Diabeł, którego znasz. Psychiatria sądowa bez tajemnic” Gwen Adshead, Eileen Horne. 

Książka składa się z rozdziałów, które zatytułowane są imionami sprawców stanowiących podłoże rozważań na temat ich zachowania, motywacji, sposobu prowadzenia terapii. W pierwszy rozdziale przykładowo poznajemy Tony’ego, który „(…) Zabił trzech mężczyzn, zdaje się, że jednemu odciął głowę. A tak w ogóle, to sam poprosił o terapię.”. W tym kontekście poznajemy również same początki dr Gwen Adshead, która historię Tony’ego kreśli w kontekście swoich zawodowych początków. Podobnie jest w przypadku takich opisanych postaci jak; Gabriel, Kezia, Marcus, Charlotte, Zahra, Ian, Lydia, Sharon, Sam, David. Epilog i Podziękowania zamykają publikację. Dodatkowo, mimo licznych przypisów na końcu książki znajdziecie również część zatytułowaną Proponowane lektury, w których znajdują się propozycje dalszych wydawnictw oraz odniesienia do źródeł danych i cytatów. To pewnego rodzaju zestaw kierunkowskazów dla tych, co chcą się dowiedzieć czegoś więcej, pogłębić badania lub dla których książka autorstwa Gwen Adshead i Eileen Horne stanowiła ciekawe wprowadzenie do tematu. 

Z zaciekawieniem czytałam książkę Autorek, która – muszę przyznać – pozytywnie mnie zaskoczyła. Obawiałam się wielu suchych faktów, licznych medycznych terminów i dlatego lekturę rozpoczęłam ze znacznym opóźnieniem. W praktyce, mimo, że kontekstu teoretycznego nie brakowało, otrzymałam ciekawą lekturę opartą na prawdziwych postaciach, realnych doświadczeniach, przeszłych przeżyciach i wydarzeń. Cechowała ją pewna naturalność i swoboda w przekazywaniu tak trudnych tematów i czasem drastycznych wniosków, co do osoby sprawcy przestępstwa. Dzięki temu książkę przeczytałam z przyjemnością. Dała mi szerszy kontekst na temat terapii zatrzymanych za ciężkie  czyny karalne.   

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak Literanova, za co bardzo dziękuję.

„Słodka trucizna” Parker S. Huntington

SŁODKA TRUCIZNA

  • Autorka: PARKER S. HUNTINGTON
  • Wydawnictwo: Luna
  • Liczba stron: 544
  • Data premiery: 8.02.2023r. 
  • Data premiery światowej: 10.12.2021r. 

Książkę pt. „Słodka trucizna ” Parker S. Huntington wydaną nakładem Wydawnictwo Luna czytałyśmy we dwie. Najpierw sięgnęła po nią moja córka, potem trafiła wreszcie do mnie. Majce bardzo się podobała, a z moją opinią musicie zapoznać się sami czytając niniejszy blogowy wpis. 

„Nazywam się Charlotte Richards, ale możecie mi mówić Trucizna.”  – z opisu Wydawcy.

To historia złożona, składają się z wielu wątków. Nastolatkowie Charlie i Kellan poznali się 14 lutego na dachu budynku, na którym postanowili zakończyć swoje życie. Zawierają porozumienie, że będą się spotykać przez cztery lata o tej samej porze. Zbiegiem losu jedno z nich po 3 latach zrywa umowę … Charlotte próbowała zbudować relację z Kellanem, ale nie do końca jej się to udało. Związki pomiędzy bohaterami tworzą historię, w której jest ból, desperacja, trwoga, wrogość, miłość, przygnębienie czy szczęście. Cały gwiazdozbiór uczuć, emocji. 

Wydarzenia w powieści są jasno i chronologicznie nakreślone. Jedno zdanie odpowiadające uczuciom po przeczytaniu książki sformułowałabym w następujący sposób: to słodko gorzka historia miłosna trójkąta, która sprawi, że pojawią się w Was mieszane uczucia. Chociaż może nie tylko trójkąta. Istotną bardzo wyraźnie wykreowaną postacią jest też Tatum. Jego relacja z Charlotte jest jednym wielkim dzwonkiem alarmowym. Ważnym dla fabuły jest też starszy brat Kellana – Tate. Ten bohater drugoplanowy zmusił mnie do myślenia o sposobach radzenia sobie z utratą bliskiej osoby, a także o trudnościach w pokonywaniu własnych słabości, własnych uczuć do drugiej osoby, nawet tych niechcianych. Autorka podniosła w powieści wiele trudnych tematów.  Fabułę stanowią tragedie rodzinne, toksyczne relacje z rodzicami, przemoc w szkole, narkotyki i inne uzależnienia, a także okaleczanie się, czy nawet samobójstwo. Wydawać by się mogłoby, że tego jest za dużo, za wiele. Że Parker S. Huntington  powinna skupić się na jednej lub dwóch myślach przewodnich, wokół których utkała całą opowieść. Ja nie miałam takich odczuć. Mimo, że wątki się przeplatają, jedna tragedia goni drugą, jedna nieprzepracowana trauma podąża za drugą, nie twierdzę, że negatywnych emocji jest w książce za dużo. Dla mnie to ilość optymalna, by pokazać jak trudno wkraczać w dorosłość i jak trudno jest wyzwolić się z życia nastoletniego, w którym teraz młodym jest zdecydowanie trudniej, niż mi w ich wieku. 

Słodka trucizna” to bardzo zgrabnie napisana książka w gatunku new adult. Moja jej subiektywna ocena byłaby zdecydowanie wyższa, gdyby nie jej objętość. Zdecydowanie lepiej czytałoby mi się ją, gdyby była o 1/3 krótsza. Niektóre wątki mi się dłużyły, rozwlekały w nieskończoność, nużyły. Niektóre sceny odebrałam jako zbędne. Mimo pewnych niedociągnięć uważam jednak, że czas spędzony z tą publikacją nie był czasem straconym. Książka wywołała u mnie liczne emocje, zmusiła mnie w wielu momentach do zastanowienia się nad własnym życiem, nad tym, co przeżyłam lub co przeżywam aktualnie, a to zawsze dobrze świadczy o powieści. 

Przeczytajcie sami „Słodką truciznę” Parker S. Huntington i podzielcie się proszę swoimi własnymi przemyśleniami na jej temat. Uwielbiam czytać Wasze opinie i zderzać je z moimi własnymi spostrzeżeniami. Miłej lektury! 

Moja ocena:  7/10.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję @Wydawnictwo Luna.

„Rzeźnik i strzyżyk” Alaina Urquhart

RZEŹNIK I STRZYŻYK

  • Autorka: ALAINA URQUHART
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 272 
  • Data premiery: 8.03.2023r. 
  • Data premiery światowej: 13.09.2022r.

Rzeźnik i strzyżyk ” Alainy Urquhart od Czwarta Strona Kryminału to debiut autorki, pisany z perspektywy słynnego, seryjnego mordercy i patolożki sądowej, która podąża jego śladem. Autorki, która pracuje jako technik przeprowadzający sekcję zwłok i jest podcasterką true crime. Stąd liczne szczegóły opisywane z perspektywy stołu sekcyjnego. A propos, przy wielu debiutach pojawia mi się uczucie zaskoczenia, że nadal są nowi chętni rozpoczynający swoją przygodę z pisaniem. A przecież jest tylu dobrych, wydawanych od lat autorów. Skąd ten zapał, skąd ta chęć spróbowania? Czy tylko z pragnienia pisania? 

Patolożka sądowa doktor Wren (ang. strzyżyk – gatunek małego, częściowo wędrownego ptaka) Muller podąża śladami ofiar seryjnego mordercy działającego w luizjańskim bagnie. Najpierw na stole sekcyjnym, później w terenie. Pomaga jej detektyw Leroux. Oboje sprawcę traktują jak rzeźnika, oboje pragną go pochwycić. Jak myślicie, czy w nierównej walce strzyżyka i rzeźnika jest szansa na skuteczny pościg?

Długo nie umiałam się wkręcić w opowiadaną historię. Praktycznie pierwszą połowę mogę uznać za czas zmarnowany. Już prawie jak chciałam odkładać powieść, o dziwo w drugiej połowie mnie wciągnęła. Pociągnęłam więc do końca. Nastrój trochę przypomina mi serial detektywistyczny, pewną antologię dostępną na platformie HBO Max, a będąc bardziej precyzyjną jego pierwszy sezon z roku 2014 pt. „Detektyw” (ang. „True Detective”). Jeśli nie oglądaliście to zachęcam szczególnie do obejrzenia tych pierwszych odcinków. Tam również akcja dzieje się w Luizjanie, tam również luizjańskie bagna mają znacznie i tam również kryje się nie jeden, a wiele potworów. Znaczna różnica polega jednak na tym, że w przypadku seriali główne postaci grane przez Matthew McConaugheya i Woody Harrelsona zostały zdecydowanie lepiej wykreowane. Ich rysy psychologiczne umożliwiły widzowi umiejscowienie bohaterów ścigających morderców w konkretnym wymiarze z zachowaniem ciekawej warstwy obyczajowej. Możliwe, że Autora bardziej lub mniej świadomie chciała odtworzyć taki klimat. Pewna jestem jednak jednego, że nie udało się jej odzwierciedlić siły głównych postaci. W tych książkowych brakuje polotu, kontekstu psychologicznego, doprecyzowania. Możliwe, że w kolejnych publikacjach sytuacja będzie zgoła inna. Autorka rozwinie swoje umiejętności pisarskie i poprowadzi czytelnika przez meandry ludzkich umysłów, a nie tylko przez to, co dzieje się zwykle na stole sekcyjnym. Nużący był dla mnie styl powieści, momentami nadęty, bardzo nierówny. Miejscami wręcz poetycki, a chwilę potem już płytki, spłaszczony do maksimum. Osobowość głównej bohaterki była dla mnie również niedopracowana, z jednej strony zagadkowa, a z drugiej taka niespecjalnie interesująca. Jakby była złożona z co najmniej dwóch postaci, lub może bardziej z dwóch pomysłów na główną postać kobiecą. Niektóre wątki fabuły zostały rozpoczęte bez progresu na dalszych stronach książki.  W takich przypadkach zawsze mam wrażenie, że elementy fabuły zostały wciśnięte na siłę, bez pomysłu co z nimi należy dalej zrobić, jaki ma być ich kontynuacja, do czego mają doprowadzić czytelnika. Traktuję je jako takie typowe zapychacze stron. 

Doceniam dwutorowe prowadzenie akcji i to, że dowiadujemy się o jej nierówności dopiero wtedy, gdy autorka sama nam to zaznaczy. W trakcie czytania widziałam pewne wskazówki, ale przez szybkie prowadzenie akcji nie za bardzo się nad tym zastanawiałam. Oddzielenie tych dwóch narracji nie było takie jednoznaczne.  Moja subiektywna ocena 7/10 bardziej na zachętę. Potencjał na kryminalną serię jest naprawdę spory, tym bardziej, że nie czytałam nigdy o śledztwie prowadzonym przez patolożkę sądową. Liczę więc, że forma nabierze bardziej wyrazistego i konsekwentnego kształtu.

Moja ocena: 7/10

Książką podarowało mi Wydawnictwo Czwarta Strona, za co bardzo dziękuję.

„Pomsta” Maciej Kaźmierczak

POMSTA

  • Autor: MACIEJ KAŹMIERCZAK
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Cykl: ROBERT FOKS (tom 1)
  • Liczba stron: 432
  • Data premiery: 24.05.2023r. 

Maciej Kaźmierczak również stworzył swój własny cykl kryminalny. Książką pt. „Pomsta” rozpoczął serię z komisarzem Robertem Foksem. Książka ukazała się nakładem Wydawnictwo MUZA SA i ciekawi mnie, kiedy można się spodziewać kolejnego tomu. Poprzednie publikacje Autora podobały mi się. Opinie o dwóch czytanych przeze mnie książkach Autora znajdziecie na moim blogu. Zapraszam do zapoznania się z nimi: „Porzuceni”  (recenzja na klik) oraz „Nikt” (recenzja na klik).

Z opisu Wydawcy: „Warszawa, Złote Tarasy. Młoda dziewczyna zostaje dźgnięta nożem i wyrzucona przez barierki. Komisarz Robert Foks jest przekonany, że ta niecodzienna egzekucja to dopiero początek.” I niestety Foks się nie myli. Pojawia się kolejna ofiara. Okazuje się również, że morderca ma również inne plany, w których Robert Foks odgrywa główną rolę. 

Maciej Kaźmierczak to autor, który nie boi się języka wulgarnego, nie boi się przekleństw. Kaźmierczak się tego nie boi i Foks również. To przecież czterdziestodwuletni facet po przejściach, który swą żonę Dorę poznał dopiero sześć lat wcześniej. Nie żaden młokos, nie żaden idealista. A doświadczony człowiek i doświadczony glina. Jako komisarz wzbudził moją sympatię. Generalnie lubię serie kryminałów detektywistycznych, począwszy od Forsta, po Popielskiego z Mockiem wespół, Redferna i wielu innych. Podążanie ich kolejnymi śledztwami łączy na dłużej zachęcając do zapoznawania się z kolejnymi tomami cyklu. 

Powieść składa się z sześciu części i łącznie osiemdziesięciu sześciu rozdziałów. Pisana jest z perspektywy narratora trzecioosobowego. Język jest prosty, zawiera pewną specyfikę, szczególnie w dialogach policjantów. Narracja utrzymana w tempie. Akcja się nie dłuży. Spodobała mi się postać drugoplanowa – Nadia, młodziutka Ukrainka rosyjskiego pochodzenia, córka właściciela hotelu Trygław, w którym przebywał Foks. Bohaterka ma niepowodzenia w zasymilowaniu się z Polakami, ale udaje jej się zdobyć informacje przydatne Foksowi w dochodzeniu. Kaźmierczak prowadzi czytelnika przez bestialskie zbrodnie, każe mu się w nich zanurzyć, rozbudza jego wyobraźnię i wzmaga negatywne emocje. Serwuje odbiorcy mroczne interesy nastolatek, pokazuje świat mafii, a także pedofilię i handel żywym towarem. Te wszystkie aspekty, które wyjątkowo mocno ryją się w pamięci czytelników książek kryminalnych i thrillerów. Z zainteresowaniem czytałam tym razem również Posłowie, w którym Autor przekazuje pewne statystyki związane z przestępczością, która stanowi kanwę fabuły opisywanej w książce.

Jeśli lubicie powieści Remigiusza Mroza to publikacje od Macieja Kaźmierczaka powinny również znaleźć się na Waszych półkach bibliotecznych (ps. w książce są nawet niewielkie powiązania). Udanej lektury. 

Moja ocena: 7/10

Książką obdarowało mnie Wydawnictwo Muza, za co bardzo dziękuję.

„Atlas. Historia Pa Salta”  Lucinda Riley, Harry Whittaker

ATLAS. HISTORIA PA SALTA

  • Autorzy: LUCINDA RILEY, HARRY WHITTAKER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: SIEDEM SIÓSTR (tom 8)
  • Liczba stron: 672
  • Data premiery: 17.05.2023r. 
  • Data premiery światowej: 11.05.2023r.

Wielokrotnie już w wielu recenzjach przyznawałam, że Seria „Siedmiu sióstr” Lucindy Riley jest jedną z moich ulubionych serii. Klimatyczne opowieści w przepięknych okładkach od Wydawnictwo Albatros to prawdziwe perełki w mojej biblioteczce. „Atlas. Historia Pa Salta” to zamknięcie serii, ósmy tom cyklu. Po śmierci autorki istniała obawa, że seria nie zostanie zamknięta, jednak syn autorki Harry Whittaker pomógł w jej dokończeniu. Tym samym fani Lucindy Riley i fani całej serii otrzymali niemały prezent. Mogli zanurzyć się w historię, w której łączą się wszystkie wcześniejsze wątki i poprzedni bohaterowie. 

To dwie historie scalające się w jedną. Pierwsza dotyczy odnalezienia w Paryżu w roku 1928 dziesięcioletniego chłopca – Atlasa, któremu rodzina słynnego rzeźbiarza, Landowskiego daje schronienie. Atlas nie mówi. Atlas za namową swych nowych opiekunów pisze pamiętnik przenosząc na papier swoją własną historię. Druga toczy się w roku 2008 w okolicach Morza Egejskiego, gdzie siedem sióstr spotyka się na pokładzie rodzinnego statku, by rok od zagadkowej śmierci Pa Salta, adopcyjnego ojca sześciu sióstr D’Aplièse uczcić jego pamięć. Okazuje się, że nestor rodu posiadał pewne tajemnice, które przekazał ostatniej siostrze, siódmej Merry. Jego jedynej biologicznej potomkini To dzięki niej rodzeństwo jest w stanie dotrzeć do prawdziwej historii ich rodziny. 

Lucinda Riley musiała chyba żyć wykreowaną przez siebie sagą o siedmiu siostrach. To niesamowite, jak potrafiła przez tyle lat zawładnąć umysłami czytelników i powodować drżenie, przy każdorazowym braniu kolejnej części do ręki. Ten fenomen serii mnie zastanawia od jakiegoś czasu, mimo, że ja również się jemu całkowicie poddałam. Zresztą z Przedmowy dowiedziałam się, że – parafrazując; Ta historia była w głowie Lucindy od ośmiu lat. Autorka naprawdę nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie przeleje ją na papier. Zdaniem jej syna wypowiadającego się na początku książki „(…) Pa Salt pojawia się w każdym z tomów. Mama przez lata rejestrowała ruchy tej postaci i stworzyła spójny przewodnik po tym, co się z nim działo, gdzie i kiedy. W ten sposób wkład Lucindy w tę książkę jest większy, niż sama byłaby skłonna przyznać” Dokończenie więc historii i opisanie jej z jego perspektywy wydawało się więc i Lucindzie, i jej synowi oczywiste. 

Wracając jednak do zwieńczenia opowieści o siostrach to zacznę od konstrukcji książki, która jest bardzo ustrukturyzowana. W Dramatis personae czytelnik zapoznaje się z postaciami, które znane są z poprzednich tomów. Część ta pozwala uporządkować swoją wiedzę w tym temacie lub wręcz ją zdobyć, jeśli „Atlas. Historia Pa Salta” będzie pierwszą książką czytaną przez Was. W Prologu autorzy wprowadzają czytelnika w nastrój opowieści, który jest bardzo emocjonujący. To dziwny początek, dla mnie niespodziewany. Przyznaję, że nie wiem skąd pomysł, by osadzić go w Tobolsku, Syberia 1925 roku. Prolog powinien zachęcać do dalszego poświęcania czasu lekturze i w tym przypadku tak właśnie się dzieje. Następnie w pięciu pierwszych rozdziałach w Pamiętniku Atlasa. 1928-1929 zapoznajemy się z jego historią, by przejść do wydarzeń z życia Merry. W drodze z Dublina do Nicei. Czerwiec 2008. I tak naprzemiennie. Łącznie rozdziałów jest ponad sześćdziesiąt. Ze względu na retrospekcje czytelnik otrzymuje pomoc w postaci oznaczenia czasu i miejsca akcji na samym początku rozdziału. Dzięki temu można dość łatwo połapać się w chronologii zdarzeń. Narracja kreowana jest z poziomu pamiętnika obejmującego kolejne lata, aż do 1993 i przecinana jest tym, co odkrył, czego dowiedział się i co przeżył Tytan w latach 2007-2008. Resume znajduje się w Epilogu, który zamyka cały cykl. Części wykreowane na pamiętnik Atlasa pisane są z jego perspektywy. W tej narracji pierwszoosobowej jest wiele przeżyć, emocji i doświadczeń, które pokazane są z punktu widzenia chłopca, młodego czy już dojrzałego mężczyzny. Razem z Atlasem odwiedzamy Paryż w czasach międzywojennych, Niemcy pod dojściu Hitlera do władzy, stacjonujemy w wojennej Skandynawii, w Londynie, Hiszpanii i wielu innych miejscach. Niektóre z nich budziły moje skojarzenia, bo część lokalizacji znam z poprzednich części, co zakładam nie jest przypadkowe.

Seria jest dopieszczona w najdrobniejszych szczegółach. Harry Whittaker utrzymał poziom całej serii. Mimo, że Lucinda Riley pozostawiła niewiele z ogólnego rysu fabuły w tej ostatniej części znajdziecie również piękne opisy miejsc, sporą dawkę rysu psychologicznego głównego bohatera, ciekawe opisane postaci z jego najbliższego otoczenia. Historia spaja całą sagę, stanowi jej udane zwieńczenie. Jest magiczna i warta poznania, również ze względu na okoliczności jej powstawania. Serdecznie polecam, szczególnie tym, którzy wolą mocniejsze książki, w których sporo się dzieje. 

Moja ocena 9/10.

Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Przypływ” Sam Lloyd

PRZYPŁYW

  • Autor: SAM LLOYD
  • Wydawnictwo: W.A.B
  • Liczba stron:448
  • Data premiery:14.06.2023r. 
  • Data premiery światowej: 24.06.2021r.

Pamiętam, że po przeczytaniu debiutu Sama Lloyda zatytułowanego „Schronisko” (recenzja na klik) emocje towarzyszyły mi długo po przeczytaniu książki. Był to naprawdę mocny thriller, który pamiętałam długo i do przeczytania, którego zachęcałam wielu ludzi wokół. Do zapoznania się z kolejną książką tego autora pt. „Przypływ” również wydanej nakładem Wydawnictwo W.A.B. zabierałam się więc długo. Obawiając się lęku, niechęci, niezgody, dreszczy negatywnych emocji i nieprzespanych po przeczytaniu godzin. Z drugiej strony pomyślałam jednak sobie, że trudno przebić tak udany debiut i z lekkim opóźnieniem prezentuję Wam moją subiektywną opinię po przeczytaniu książki „Przypływ” Sama Lloyda. 

Lucy i Daniel z córką Billie i synem Finem tworzą pozornie szczęśliwą rodzinę. Tak naprawdę Lucy to kobieta o moralnie wątpliwej przeszłości, która pewnego dnia, gdy zostaje sama w wielkim, bogatym domu, dowiaduje się że jej rodzinna łódź dryfuje samotnie, pusta na morzu. Dodatkowo prognozy pogody zapowiadają sztorm stulecia, a Lucy nie ma pojęcia dlaczego Leniwa Zośka dryfowała samotnie na morzu. 

Książka składa się z dwóch części, których składowymi jest pięćdziesiąt siedem ponumerowanych rozdziałów. Na samym początku czytamy pewien list adresowany do Lucy, który wprowadza czytelnika w mroczny nastrój, wzmaga oczekiwanie. Bo jak nie zareagować na taki zwrot, nawet jeśli jest fikcyjny: „Z początku trudno ci się będzie zdobyć na przebaczenie. Ale odczekaj rok, może dwa lata, a inaczej o  tym pomyślisz. Spojrzysz wstecz i przekonasz się, że miałem rację. Że to było najlepsze wyjście. Dla nas wszystkich.” Później wszystko zaczyna się kreować. Wydarzenia zaczynają się po prostu dziać. 

Zdecydowanie fenomenalny początek, trochę przydługawy środek, w którym prowadzone jest śledztwo i niespodziewane zakończenie, takie trochę „od czapy”. I szczerze napiszę, że tego nie cierpię w thrillerach kryminalnych, kiedy całe napięcie zamienione zostaje w nerw, że przecież takiego zakończenia nie sposób było się domyśleć, że autor je napisał tylko po to, by zaskoczyć czytelnika, a nie by domknąć kreowaną na kilkuset wcześniej stronach fabułę. To zdecydowanie słabość tej lektury. Nie zmienia jednak to faktu, że autor ma talent pisarski i dobre, oryginalne pomysły. Świetnie rozpisał szybkie, chaotyczne sceny. Nieźle wykreował bohaterów. Doceniam również bardzo dobre opisy sztormu, który utrudnia prowadzone poszukiwania. Bez wątpienia ta cześć wymagała od Sama Lloyda zrobienia researchu na temat różnych łodzi, jachtów i ratownictwa morskiego, a także pogodowych anomalii. 

Historia pochłania. Mi umożliwiła choć na chwilę zapomnieć o własnych, małych końcach świata. Nawet jeśli nie do końca przypadła mi do gustu, bo dostrzegłam jej wady to nie uważam, by czas spędzony z książką był zmarnowany. Ciekawy thriller. Zdecydowanie do przeczytania, by samemu sobie wyrobić zdanie. 

Moja ocena 7/10.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU W.A.B.

„Córka z Kuby” Soraya Lane

CÓRKA Z KUBY

  • Autorka: SORAYA LANE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: UTRACONE CÓRKI (tom 2)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 15.06.2023r. 
  • Data premiery światowej: 23.03.2023r. 

Przy okazji pisania opinii o pierwszym tomie cyklu „Utracone córki” zatytułowanym „Córka z Włoch” (recenzja na klik) napisałam, że zamysł prowadzenia narracji, fabuły jest bardzo podobny do mojej ukochanej serii „Siedem sióstr” Lucindy Riley. Po przeczytaniu kolejnego tomu, który premierę światową miał w marcu bieżącego roku pt. „Córka z Kuby” autorstwa Soraya Lane od Wydawnictwo Albatros stwierdzam, że moje pierwsze wrażenie nie było mylne. Nadal pióro Lane kojarzy mi się z piórem i pomysłem Riley. Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko. Po prostu zauważam pewną zbieżność, która na pewno przywiedzie mnie do kolejnych lektur autorstwa tej pisarki. Tym bardziej, że trzeci tom w oryginalnym tytule „The Royal Daughter” premierę miał 12 października 2023r., a czwarty tom „The Sapphire Daughter” na światowym rynku księgarskim będzie dostępny od 8 marca 2024r. 

Tym razem prezent w londyńskiej kancelarii prawniczej od Hope Berenson prowadzącej przytułek dla niezamężnych matek, tak zwany Hope House, otrzymuje Claudia. Chcąc pomóc matce dowiedzieć się historii o tym skąd pochodzi wyrusza w podróż do Hawany, stolicy Kuby. Dzierżąc jedyną wskazówką jaką jest herb należący do rodziny Diazów, niegdyś jednej z najbogatszych kubańskich dynastii na Kubie okrywa historię swojej babki, która nigdy nie dała po sobie poznać skąd tak naprawdę pochodzi. 

Książkę można czytać odrębnie od poprzedniego tomu. Niech więc nie wstrzymuje Was od sięgnięcia po lekturę nieznajomość „Córki z Włoch”. Każda część jest bowiem odrębną historią mającą swój początek i swój koniec.  Struktura drugiego tomu jest bardzo podobna do pierwszej części. W opowieść czytelnik wprowadzony zostaje w Prologu, dzięki któremu zatapia się w wydarzenia, które miały miejsce w rezydencji barona cukrowego Julio Diaza. Rozdziały następujące później zostały kolejno ponumerowane. Podobnie jak w pierwszym tomie serii i tu opowieść toczy się równolegle przez prezentowanie wydarzeń współczesnych i wydarzeń z Kuby z połowy XX wieku, w których autorka opisuje losy Esmeraldy Diaz i Christophera. W okoliczności otrzymania pamiątek rodowych zostajemy wprowadzeni podobnie jak w „Córce z Włoch”. Rodzina Claudii otrzymuje list od londyńskiej kancelarii. Te fragmenty oznaczone są w podtytule rozdziału jako Współcześnie. Retrospekcyjną rzeczywistość poznajemy w rozdziałach oznaczonych miejscem i czasem. Nie sposób więc się pogubić. Czytelnik od razu rozpoczynając kolejny fragment wie, w jakiej czasoprzestrzeni się znalazł (np. Hawana, Kuba

Połowa lat 50. XX wieku). To pozwala zachować porządek i uniknąć nieporozumień, które się mogą zdarzyć, gdy narracja prowadzona jest naprzemiennie na zasadzie „kiedyś” i „teraz”. Ten układ idealnie się sprawdza w książkach tego gatunku, gdzie autor chce, by czytelnik odkrywał strona za stroną historię i sekrety sprzed kilkudziesięciu lub kilkaset lat wstecz. Odsyłanie czytającego do wydarzeń przeszłych opisanych przez narrację bezpośrednią stanowi pewne doprecyzowanie, rozwinięcie tego, co dzieje się teraz. Stanowi uzupełnienie opowieści i całej historii. W taki też sposób odebrałam „Córkę z Kuby”. Łącznie rozdziałów jest trzydzieści cztery, a zwieńczenie historii znajduje się w Epilogu. 

Bardzo cenię sobie współpracę z Wydawnictwo Albatros i niezmiernie się cieszę, że Wydawnictwo zaproponowało mi przeczytanie opowieści wymyślonej i sportretowanej przez Sorayę Lane. Książka posiada optymalną ilość stron. W trakcie czytania wielokrotnie łapałam się na myśleniu o tym, że się nie nudzę, nie czuję, że historia się rozwleka, a autorka zanudza mnie zbędnymi opisami, mimo, że bez trudu oddała specyfikę tamtych czasów i tamtego miejsca, w którym zaczęła się historia matki Claudii. W szczególności spodobały mi się relacje bogactwa i splendoru Kuby sprzed rewolucji tego kraju. Czytając miałam wrażenie, że spoglądam na nieznaną mi Kubę trochę przez dziurkę od klucza. W wątek obyczajowy autorka wplotła bardzo rozwinięty wątek romansowy. To kolejne podobieństwo do pierwszego tomu serii. Mam szczerą nadzieję, że nie będzie to standard. Przecież nic się nie stało, gdyby historia rodzinna była odkrywana bez nowo poznanego kochanego u boku. Na oficjalnej stronie autorki (http://www.sorayalane.com/the-royal-daughter ) przeczytałam, że i trzeci tom, i czwarty też jest pisany z perspektywy kobiecej bohaterki. W trzecim tomie jest to Ella, a w czwartym Georgia. Nie żebym miała coś przeciwko kobiecym postaciom, ale przełamaniu schematu z serii „Siedem sióstr” Lucindy Riley pomogłoby zmiana osoby głównego bohatera czy przeciwstawienie się wątkowi romansowemu. Myślę, że i tak kolejny tom autorstwa Sorayi Lane byłby warty przeczytania. Obawiam się trochę, że szybko to powielanie konstrukcji, typów bohaterów, tematów mi się znudzi. 

A Wy czytaliście już? 

Moja ocena 8/10.

Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu Albatros.