„Księgarnia w Paryżu” Kerri Maher

KSIĘGARNIA W PARYŻU

  • Autor: KERRI MAHER
  • Wydawnictwo: ZNAK JEDNYM SŁOWEM
  • Liczba stron: 347
  • Data premiery: 11.09.2024r.

Czy może być coś wspanialszego dla miłośnika książek niż powieść, której akcja toczy się w środowisku ściśle z nimi związanym? Gdzie bohaterami są inni miłośnicy książek, pisarze, wydawcy i inni ludzie związani z tą branżą? Gdzie akcja toczy się wokół książek, gdzie one są bohaterami, równie ważnymi jak ludzie? Myślę, że nie😉 Dlatego jako książkohollik, gdy usłyszałam o zapowiadanej premierze „Księgarni w Paryżu” autorstwa amerykańskiej pisarki Kerri Maher wydanej nakładem wydawnictwa Znak Jednym Słowem, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Do tego do mnie jako do absolwentki kulturoznawstwa dodatkowo przemówił fakt, że jest to książka oparta na faktach, opowiadająca o losach prawdziwej paryskiej księgarni w latach XX-lecia międzywojennego. Był to niesamowity okres w Paryżu, gdzie życie bohemy artystycznej było niezwykle barwne. A w powieści możemy spotkać takie niesamowite ikony literatury jak Ernest Hemingway, F. Scott Fitzgerald, James Joyce i wiele, wiele innych. Jedyne czego się obawiałam, że ta książka, tak jak często jej podobne, zostanie przeładowana datami i faktami historycznymi i może okazać się nurząca. Czy tak się stało? Jeżeli chcecie się tego dowiedzieć, zapraszam Was do lektury poniższej recenzji😊

Sylvia Beach, amerykanka w 1917 roku przeprowadza się do Paryża, zainspirowana francuską księgarnią, w której spotyka się śmietanka literacka podejmuje decyzję o otwarciu anglojęzycznej księgarni Shakespeare and Company. Czytelnik ma okazję obserwować funkcjonowanie księgarni, w której pojawiają się ważni amerykańscy, ale też i francuscy, i nie tylko, pisarze. Szczególne miejsce zajmuje tam James Joyce, autor, którego Sylvia bardzo ceni. Pod wpływem różnych okoliczności podejmuje nawet decyzję o wydaniu zakazanej w Stanach powieści Joyce’a „Ulisses”. Dla tego dzieła Sylvia ryzykuje wszystko – reputację, pieniądze, istnienie księgarni. Czy było warto? To dzięki niej świat może przeczytać to obsceniczne arcydzieło XX wieku, nawet jeśli konsekwencją tego jest przyjaźń Sylvii z Joyce’em.

Powieść składa się z czterech części, z których każda obejmuje jakiś przedział czasowy i łącznie zawiera trzydzieści rozdziałów.  Z wielkim zaciekawienie i przyjemnością poznawałam losy Sylvii i jej księgarni splecione mocno z sceną literacką paryskiego XX-lecia międzywojennego. Autorka świetnie wykreowała główną bohaterkę, bardzo dobrze ukazała jej relację z innymi, jej wątpliwości, przemyślenia, obawy. Czytałam tę książkę z wielką przyjemnością. Książkę o kobiecie, które dokonała rzeczy wielkich, która przeszła do historii, ale która była kobietą z krwi i kości, ze swoimi wątpliwościami, obawami, lękami. Powieść dobitnie pokazuje, że żeby robić w życiu rzeczy ważne nie trzeba być cyborgiem, ponad przeciętnym człowiekiem, można być kobietą momentami niepewną, z obawami, wątpliwościami. Jeśli natomiast decydujesz się na działanie mimo słabości, mimo obaw, kierując się sercem i intuicja możesz wiele dokonać. Bardzo podobał mi się sposób w jaki autorka oddała ducha epoki, klimat Paryża i ludzi żyjących literaturą. Czułam, że jest to towarzystwo, do którego chciałabym należeć, w którym bym się odnalazła. Przedstawiona przez Kerri Maher historia toczy się w latach 1917-1936 i większość przedstawionych tam postaci i wydarzeń faktycznie miała miejsce. Jak przeczytałam w Nocie od autorki Sylvia zamknęła swoją księgarnię w czasie II wojny światowej, gdy znalazła ona się w niebezpieczeństwie, ratując jej księgozbiór i nigdy już nie otworzyła jej ponownie. Istnieje jednak w Paryżu księgarnia o nazwie „Shakespeare and Company”. Znajduje się ona dziesięć minut spacerkiem od oryginalnej i powstała w 1951 roku jako „Le Mistral”, zmieniła swoją nazwę w 1964 roku, w czterechsetlecie urodzin Williama Shakespeare’a. Obecnie miejsce to stanowi hołd dla oryginalnej księgarni Sylvii, umieszczone są tam tabliczki i informacje o oryginalnej księgarni. Wyniosłam więc z lektury tej powieści, oprócz wielu pozytywnych wrażeń i emocji również nowe marzenie – odwiedzić Paryż i księgarnię „Shakespeare and Company” by choć przez chwilę poczuć ten wspaniały klimat i przenieść się w czasy, o których dane mi było czytać. Zachęcam Was gorąco do lektury tej powieści, nie pożałujecie. Lektura tej powieści to niesamowita literacka podróż, pełna emocji, barw i zapachów.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ZNAK JEDNYM SŁOWEM.

„Dziewczyna z Wrzosowisk” Lucinda Riley

DZIEWCZYNA Z NEAPOLU

  • Autor: LUCINDA RILEY
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 510
  • Data premiery: 25.09.2024r.

Książki Luciny Riley bardzo sobie cenię. Stworzyła ona moją ukochaną serię „Siedem sióstr”. Przeczytałam też kilka ich pojedynczych powieści autorki, które również mi się podobały. Z wielki żalem i poczuciem straty przyjęłam wiadomość o śmierci autorki w 2021roku. Na szczęście z pomocą jej syna Harry’ego Whittaker’a została dokończona saga Siedem sióstr. Bowiem ostatni jej tom „Atlas. Historia Pa Salta” ukazał się już po śmierci autorki, a pomógł go dokończyć właśnie syn autorki. Zdziwiłam się jednak, kiedy usłyszałam, że 25 września br. nakładem Wydawnictwa Albatros ukaże się „Dziewczyna z wrzosowisk”. Pomyślałam, że może to ponowne wydanie wcześniej opublikowanej książki. Okazuje się, że częściowo miałam rację. Dzięki Przedmowie napisanej przez Harrego Whittakera dowiedziałam się, że jest to druga powieść autorki, która ukazała się w 1993 roku pod tytułem „Hidden Beauty”. Autorka w momencie jej wydania miała dwadzieścia sześć lat i publikowała jako Lucinda Edmonds. Kiedy autorka odniosła sukces już pod nazwiskiem Lucina Riley przeredagowała i wydała kilka z wcześniej napisanych powieści. Podobne plany miała co do „Hidden Beauty”, niestety nie zdążyła. Na szczęście, dla wiernych czytelników autorki, podjął się tego jej syn i to właśnie dzięki niemu możemy trzymać w rękach „Dziewczynę w wrzosowisk”. Nie dosyć, że wydanie w twardej oprawie z barwionymi brzegami jest przepiękne, to jeszcze książka zachowała oryginalny klimat i czar powieści wydawanych przez autorkę.

„Dziewczyna z wrzosowisk” to saga rodzinna obejmująca losy trzech pokoleń. Akcja toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych. Ta niby współczesna zaczyna się w latach siedemdziesiątych XX wieku w Yorkshire. Leah Thompson pochodzi z dosyć ubogiej rodziny. W czasie wakacji pomaga mamie, która prowadzi dom pewnej malarki. Spotyka tam jej siostrzeńca, który przyjechał na wakacje. Między młodymi, mimo, że są z dwóch różnych światów, bardzo szybko pojawia się nić porozumienia, a ich przyjaźń przeradza się w głębokie uczucie. Niestety intryga zazdrosnej kuzynki doprowadza do ich bolesnego rozstania. A my obserwujemy dalsze losy Leah, które wkrótce po tym wydarzeniu bardzo się odmieniają. Druga opowieść toczy się w latach II wojny światowej i rozpoczyna się od Adele,  pochodzącej z angielskiej arystokratycznej rodziny, która ponad dziesięć lat wcześniej podczas wycieczki do Paryża poznaje młodego polskiego malarza. Po jakimś czasie decyduje się wyjechać z nim w Warszawy. Nie żałuje tego nawet wtedy, gdy podczas hitlerowskiej napaści na Polskę cala rodziną (z dwójką dzieci) cierpią głód w getcie. Jej decyzja o tym, żeby nie opuścić męża niesie ogromne konsekwencje również dla ich dwójki dzieci, których losy ostatecznie zwiążą się z obozem zagłady w Treblince i wpłyną również na życie następnych pokoleń.

Powieść czytało mi się rewelacyjnie. Niepowtarzalny klimat, który Lucinda Riley tworzyła w swoich książkach jest tu odczuwalne niemal od pierwszej strony. Krajobraz wrzosowisk idealnie się w niego wpasował. Nastrojowy klimat rodzącej się miłości, ale też czyhające z różnych stron zagrożenia powodują, że od książki trudno się oderwać. Na uwagę zasługują też bohaterowie. Bardzo polubiłam Leah, jej postać jest przekonywująca, prawdziwa psychologicznie i przechodzi niesamowitą transformację. Bardzo podobało mi się obserwowanie jak dorasta, radzi sobie w zupełnie innym środowisko niż to, w którym się wychowała. Pozostali bohaterowie też są bardzo ciekawi, zróżnicowani i wiernie ukazani. Mnóstwo emocji wzbudziła we mnie również ta część tocząca się w czasie wojny. Na uznanie zasługuje polski wątek. Ale moim zdaniem bardzo wartościowe, oprócz tego samego wątku, było ukazanie, jaki wpływ na życie kolejnych pokoleń miały te przeżycia. Wzruszenie, zaskoczenie, żal, nostalgia to uczucia, które towarzyszyły mi podczas lektury. A muszę Wam powiedzieć, że była to bardzo piękna przygoda i bardzo się cieszę, że mam tę niezwykłą pozycję na swojej półce. Sama chętnie jeszcze kiedyś do niej wrócę i z ogromną przyjemnością za kilka lat polecę ją mojej córce. Na razie zachęcam Was – czytajcie. To naprawdę niezwykła powieść!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS

.

„OBRONA” REMIGIUSZ MRÓZ

OBRONA

  • Autor: REMIGIUSZ MRÓZ
  • Seria: JOANNA CHYŁKA (TOM 18)
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 653
  • Data premiery: 11.09.2024r.

O serii z Joanną Chyłką autorstwa Remigiusza Mroza pisałam już wielokrotnie. Seria jest już na rynku prawie dziesięć lat (od lutego 20215 roku), a najnowsza jej część pt. „Obrona” od Czwarta Strona Kryminału, która miała premierę 11 września br. jest już 18 tomem serii. Muszę przyznać, że seria budziła we mnie różnorodne odczucia, a jeden czy dwa tomy nawet zdarzyło mi się pominąć.  Miałam momenty lekkie znużenia, momenty, kiedy wydawało mi się, że wszystko już było i momenty kiedy wymyślone przez autora rozwiązania fabularne wydawały mi się przesadzone. Muszę jednak przyznać, że bez względu na te odczucia każdy tom serii, po który sięgnęłam czytałam jednym tchem z ogromną ciekawością. Chcecie się przekonać, czy tak było i tym razem?

Joanna jest w ósmym miesiącu ciąży, gdy do kancelarii zgłasza się znana milionerka i przedstawia intratną propozycję obrony człowieka, który dwadzieścia lat temu został skazany za zabójstwo małżeństwa. Robi to w ramach założonej przez nią fundacji dla niesłusznie oskarżonych. Niestety nie przekazuje żadnych szczegół, ani nie informuje o niczym, co mogłoby świadczyć o niewinności skazanego i stanowić podstawę do wznowienia sprawy. Wbrew racjonalnym przesłankom po jej odejściu Chyłka przegląda akta sprawy i znajduje tam coś, co sprawia, że wbrew protestom Kordiana i zaleceniom lekarza prowadzącego jej ciążę podejmuje się prowadzenia tej sprawy.

W powieść wsiąknęłam od momentu rozpoczęcia lektury. Wartka akcje, żywe dialogi, niespodziewane zwroty akcji sprawiły, że nie mogłam się od niej oderwać. Można więc powiedzieć, że było jak zawsze. I z jednej strony tak jest, z drugiej jednak mam poczucie, że główni bohaterowie bardzo się zmienili. Od pierwszego tomu przeszli ogromną zmianę, ale zamianie uległa również łącząca ich relacja. Stała się spokojniejsza, trwała, bardziej pewna. Z jednej strony Chyłka nic nie traci ze swojej brawury i ciętego języka. Z drugiej jest jednak inna. Spokojniejsza, dojrzalsza… W końcu oboje z Kordianem muszą sprawdzić się w nowych rolach.

Akcja jak zwykle obfitowała w liczne zwroty i pędziła na łeb na szyję. Im bliżej końca tym więcej było zaskoczeń i zapierających dech w piersiach scen, serwowanych przez autora ot tak od niechcenia. Jedna tylko rzecz nie podobała mi się w tej książce, a mianowicie, że znowu wszystkie drogi prowadzą do … Langera. Irytuje mnie ta postać i fakt, że zdaje się pociągać ze wszystkie sznurki, z wszystkim być powiązany i przedstawiany jest jak prawdziwym geniuszem zła. Niezmiernie irytujący, swoją drogą. Irytacja z tego powodu trzymała mnie jednak tylko przez chwilę, bowiem dałam się wciągnąć w wir akcji. Było błyskotliwie, zabawnie, ironicznie, niezmiernie intrygująco i emocjonalnie. Tym z Was, którzy jeszcze się wahają czy sięgnąć po kolejny tom o Chyłce, gorąco tę lekturę polecam. Świetnie spędziłam z nią czas.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość recenzji książki dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.

„Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye

ZEMSTA NALEŻY DO MNIE

  • Autorka: MARIE NDIAYE

  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY
  • Liczba stron: 248
  • Data premiery światowej: 7.01. 2021r.
  • Data premiery : 25.01.2023r. 

Zemsta należy do mnie” autorstwa Marie Ndiaye debiutowała na polskim rynku wydawniczym na początku ubiegłego roku dzięki nakładowi @wydawnictwo.filtry. Warto sięgnąć na stronę Wydawcy i zerknąć na książki objęte do końca sierpnia br. aż 40% rabatem https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/. Dowiedziałam się również, o czym donoszę, że promocja ta łączy się z ogólnym rabatem na zakupy bezpośrednio u Wydawcy w wysokości 5%. 

Mecenas Susane w dniu 5 stycznia 2019r. zostaje odwiedziona przez Gilles’a Prinicpaux, którego żona Marlyne została oskarżona o zabicie trójki ich wspólnych dzieci, sześcioletniego Jasona, czteroletniego Johna i półtoraroczną Julię. Pani Susane  ma wrażenie, że zna się z mężem swej klientki. Poszukuje dowodów, że to właśnie z nim spotkała się trzydzieści dwa lata wcześniej w bogatym domu w Caudéran, który 

Głosem niedbałym i słodkim zarazem, omdlewającym i subtelnym spytał ją, co o tym sądzi: o skamielinach, muzyce i w ogóle o atmosferze panującym w domu.” – Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye. 

Ona miała wtedy dziesięć lat, a on czternaście. To wspomnienie zawładnęło Mecenas Susane. Zawładnęło tak bardzo, że próbowała odnaleźć ten dom. Jakby chciała jeszcze raz przeżyć tę chwilę. Tak usilnie, tak mocno, że wręcz terroryzowała matkę chcąc, by potwierdziła, że spotkanie z Gilles’em miało miejsce. W tym bogatym domu, którego teraz nie byłaby w stanie rozpoznać. 

Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye mimo, że odbiła się szerokim echem wśród francuskiej krytyki literackiej nie do końca nie przekonała. Autorka zadbała, by w powieści zostały pomieszane gatunki. Do publikacji wplotła trochę gatunku z kryminału prawniczego, trochę romansu, w aspekcie miłości do czternastoletniego chłopca Mecenas Susane  – nazywanej tak nawet w przywoływanych scenach z dzieciństwa – czy ogromnej miłości Gilles’a Prinicpaux do swej żony Marlyne, która odebrała mu dzieci na zawsze. W powieści jest sporo z thrillera psychologicznego w warstwie związanej z przemocą w związku, przemocą w rodzinie, która doprowadziła finalnie do tragedii, bo ofiara nie potrafiła inaczej sobie z tym problemem poradzić, a także w sferze o różnicach klasowych we Francji. W tym aspekcie autorka za pomocą postaci Sharon rozprawia się z nierównością klasową. Rozprawia się z wyzyskiem imigrantów, przyjezdnych. Rozprawia się z brakiem praw ich chroniących oraz brakiem szacunku, z którym się stykają na każdym. Sama zresztą Sharon jest postacią wielowymiarową, obok swej pracodawczyni Mecenas Susane, której nie było mi dane poznać z imienia. Z jednej strony jest ofiarą systemu, z drugiej sprawczynią sytuacji, w której się znalazła. 

Bardzo podobał się wątek małżeństwa Prinicpaux. Autorka zadbała, by przemoc, która w nim dominowała wybrzmiała na samym końcu. Z drugiej strony zadbała również o to, by czytelnik nie odczytał jej dosłownie. W relacji Marlyne zapewniła, by nie padło żadne złe słowo na temat jej męża. Tym samym udowadniając, że w długotrwale przemocowym związku ofiara nie jest w stanie skrytykować swego oprawcę, co zmusza ją nierzadko do zastosowania innych, niekonwencjonalnych rozwiązań. Sama główna bohaterka jawiła mi się jako bardzo nierówna. Aż gęsto w powieści od tej nierówności. Niby jasny, analityczny umysł, uległa co rusz oczekiwaniom społeczeństwa, konformizmowi, pragmatyzmowi i tego, jak pani Susane chciała, by wszyscy ją widzieli i sama się widziała. A chce widzieć się w roli kobiety czyniącej dobro. Tylko jest to rola niedoskonała. Mecenas Susane daleko do dobrej kobiety, wartościowego społecznika czy idealistki podążającej za swoim sercem. W publikacji tej dominują nieścisłości i niejasności, zarówno w odniesieniu do bohaterów, jak i wydarzeń. Niejednoznaczne przedstawienie różnych sytuacji zmusza czytelnika do ustawicznych pytań o to, co jest prawdą, a co efektem obiekcji i natręctw samej narratorki. To starannie zaprojektowana pułapka, w którą i ja wpadłam. Samamecenas Susane będąc wciągnięta w jej ciągłą spiralę niepewności, gdzie rzeczywistośćzlewa się jej z wyobraźnią stała mi się bliższa. Mimo swej neurotyczności. 

Niewiele wiem o Mecenas Susane. Wiem, że nie podano jej imienia. Wiem, że chce czynić tylkodobro. I wiem, że sama pani Susane, by nie nadwyrężać sformułowania mecenas, nie wie, kim jest. Warto ją jednak było poznać, taką jak została przedstawiona. A czy Wam wydaje się na tyle ciekawa, by sięgnąć do – Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye? Mam nadzieję, że tak. 

Udanej lektury! 

ps. a w jej trakcie napiszcie w komentarzu czy wyłapaliście o co chodzi w relacji Mecenas Susane z jej rodzicami. Przytoczony poniżej cytat obrazuje ich zagmatwany związek zdruzgotany zmęczeniem niskim statusem, zmęczeniem bycia traktowanym ciągle jako imigranci, próbujący zaleczyć wieloletnie upokorzenia karierą córki. Nie do końca ten wątek mnie przekonał. Nie zrozumiałam, o co chodzi z tym upokorzeniem, mimo, że autorka powracała do tego tematu kilkukrotnie. Jedynaczka. Córka imigrantów. Aktualnie Pani Mecenas. A jednak przeczytała w liście od ojca między innymi: 

(…) Żegnaj, córko i bądź na tyle silna, by nie próbować się do nas odzywać, zanim nie odzyskasz taktu, mądrości i dobroci, zwłaszcza mądrości, z której biorą się wszystkie zalety.” – Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye. 

Moja ocena: 7/10

Recenzję przeczytaliście dzięki Wydawnictwu FILTRY.

„Robak” Jakub Wiśniewski

ROBAK

  • Autor: JAKUB WIŚNIEWSKI

  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY
  • Liczba stron: 224
  • Data premiery : 29.06.2022r.

Kolejną z książek, z gatunku literatury pięknej o którą poprosiłam @wydawnictwo.filtry jest „Robak” Jakuba Wiśniewskiego. Autor to wokalista, gitarzysta i autor piosenek postfolkowego duetu Kirszenbaum, prozaik. Z wykształcenia filolog angielski i przekładoznawca, z zawodu technical writer. Wstyd się przyznać😏, ale musiałam sprawdzić tę definicję zawodu. Kompletnie nie wiedziałam co pod sformułowaniem technical writer się kryje. Cytując notkę biograficzną „zaczynał od języka angielskiego opowiadaniem Mrs. White’s Promise, zwyciężając organizowany przez Instytut Filologii Angielskiej UJ konkurs, zwieńczony wydawnictwem Obsessions. A Short Story Anthology (Korporacja Ha!art, 2015). W języku polskim debiutował opowiadaniem Ropa Hebronu w kwartalniku „KONTENT”, a następnie publikował eseje, opowiadania i fragmenty powieści w takich miejscach jak „Wizje”, „Tlen Literacki”, „Stoner Polski”, „Popmoderna”, „Helikopter”, „Strona Czynna”, „Afront”, „Obszary Przepisane”, „Nowa Orgia Myśli” czy „Zupełnie Inny Świat”. Dwukrotny laureat pracowni „Pierwsza książka prozą” Biura Literackiego, w wyniku czego w styczniu 2022 ukazała się jego pierwsza powieść, „Myja” (Biuro Literackie, 2022). (cyt. za notka o autorze). Wywiad z Jakubem Wiśniewskim możecie przeczytać na stronie magazynu Tlen Literacki i Vogue Polska. Zachęcam! 

Książka dostępna jest z bardzo wysokim rabatem do końca sierpnia br. na stronie @wydawnictwo.filtry:  https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/. 

„Do Onana, zgorzkniałego, ciągle młodego mężczyzny, który stroni od ludzi, przychodzi dziennikarz i namawia go na rozmowę o pewnym wydarzeniu z przeszłości. Za czynem, który znów budzi ogromne emocje, stał Robak – to z jego powodu odbywa się właśnie referendum w sprawie przywrócenia kary śmierci.” – z opisu Wydawcy. 

I na historię Robaka czytelnik patrzy przez pryzmat wydarzeń z życia Onana. Przez jego związek Kir i jego prawie zdradę na firmowej imprezie z Zerą. Przez stratę przez Kir ich wspólnego dziecka i przez stratę przez Zerę pracy. Onan opowiada dziennikarzowi czy pisarzowi historię swojej znajomości z Robakiem. Opowiada o tym, czego nie dostrzegał, czego nie widział. 

Książka pisana jest z perspektywy narratora pierwszoosobowego i to zarówno z perspektywy Onana, jak i z perspektywy Robaka. Używanie narracji pierwszoosobowej pozwala nam, czytelniom na zrozumienie wewnętrznego świata postaci. Dotyczy to w takim samym stopniu Onana, jak i Robaka. Bo „Robak” to tak naprawdę historia o dwóch młodych mężczyznach. Ten styl prowadzeni narracji daje możliwość głębokiego zanurzenia się w uczucia, motywacje oraz rozważania narratora. Szczególnie w tej książce, jest to niezwykle użyteczne, gdyż intensywne przeżycia wewnętrzne odgrywają tu kluczową rolę. Przez co historia opowiadana w „Robaku” wydaje się być bardziej autentyczna, prawdziwa i bardziej osobista. Miałam poczucie bliskości z narratorem i z Robakiem i z Onanem, ponieważ zostałam wprowadzona w najintymniejsze zakamarki ich umysłu. I mimo, że perspektywa czy sposób postrzegania świata, kobiet było mi obce czułam pewnego rodzaju zrozumienie sytuacji, zrozumienie ich losów. 

Inny. Każdy człowiek jest inny od wszystkich pozostałych…” – Robak” Jakub Wiśniewski

Autor prowadzi narrację naprzemiennie w kolejno zatytułowanych rozdziałach, gdzie oprócz tytułu znajduje się również wskazanie postaci, która w tej części relacjonuje wydarzenia. Narracja Onana tym różni się od narracji Robaka, że jest skonstruowana w formie wywiadu, który Onan udziela zainteresowanemu dziennikarzowi. W wielu miejscach znajdziecie więc takie sformułowania jak: „(…) pan pamięta sytuację z tą koleżanką z pracy…”, „Pan pozwoli, że otworzę jeszcze jedno.”, „(…) Nie wiem, czy chce się panu tego słuchać…” Przy czym Onan bardziej mówi o Robaku, niż o sobie. Dzięki temu patrzymy na Robaka z dwóch stron. Z jego perspektywy w rozdziałach z podtytułem „Robak” oraz z punktu widzenia jego kolegi w rozdziałach z podtytułem „Onan”. 

Robak dla mnie jawił się jako postać tragiczna. Jako nieszczęśliwy młody człowiek, gdzie „(…) Zim no ciągnęło się z anim jak nieprzyjemny zapach, jak jakiś niewidzialny welon.” Który musiał ciągle trwać w tym, co parafrazując „zaczął, co zainicjował lata temu jako przyssane do ekranu dziecko…”. Który twierdził, że „One zawsze chcą. Moje ukochane. One zawsze chcą i nigdy nie mówią nie. I nie chcą nic w zamian. Nigdy, przenigdy. Bezinteresowne jak siostry miłosierdzia, jak drzewa i słońce…” Który uważał, że „(…) nic nie dorównuje przyjemności miliona ciał wciskanych w jeden mały, męski mózg z prędkością trzystu megabitów na sekundę. Bo jedna para piersi nie sprosta milionowi par piersi. Bo jeden orgazm na wieczór nie sprosta pięciu orgazmom w godzinę, które jestem w stanie z siebie wycisnąć.” Który przez to wszystko nie potrafił wejść w seksualnie satysfakcjonującą relację z Rut, która czekała bardzo długo, czekała kilka miesięcy. 

To niepokojąca, wytrącająca ze strefy komfortu historia. Śmiała i jadowita krytyka toksycznej seksualności będącej produktem dzisiejszego świata, twórców pornografii. Jednocześnie Autor stawia pytania o kobiecość, o męskość, o to co je łączy i co dzieli w dzisiejszym świecie. O byciu ze sobą do końca, o byciu naprawdę, a nie tylko na warunkach, które pasują tylko jednej osobie. Jest to mroczna opowieść, w której narrator sprowadza nas do najniższych kręgów męskich żądz.

Akcja dzieje się w Krakowie. Gdzie są przywoływane Planty, a nawet „Pole” zamiast „Dwór”. Nie wiem, czy wiecie, ale śląskie dzieci wychodzą na dwór, a w Krakowie dzieciaki wychodzą na pole🤪. 

Moja ocena: 7/10

We współpracy z Wydawnictwem FILTRY.

„Hotel ZNP” Izabela Tadra

HOTEL ZNP

  • Autorka: IZABELA TADRA
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY
  • Liczba stron: 176
  • Data premiery : 17.04.2024r. 

Izabela Tadra, autorka debiutująca powieścią „Hotel ZNP” będąc gościnią audycji Maksa Cegielskiego „Plik tekstowy” w Programie Trzecim polskiego radia tzw. Trójce powiedziała „Bardzo mi zależało, aby stworzyć coś, o czym można dyskutować krytycznie. Nawet nie chodziło o to, żeby stworzyć coś w kontrze do innych książek czy powieści. Dla mnie to był rodzaj wolności, który mogę oddać innym i powiedzieć „ok, to jest coś, nad czym można dyskutować”. O samej Autorce z tej samej audycji wiem, że ma rodzinę: 12-letnią córkę i pracuje jako specjalistka od public relations.  

Książkę mogłam przeczytać dzięki @wydawnictwo.filtry. Wy również możecie na własne oczy przekonać się o czym ona jest i czy Tadra w gatunku literatury pięknej poradziła sobie dobrze. @wydawnictwo.filtry proponuje do końca sierpnia br. aż 40% rabatu na całą ofertę dostępną tutaj: https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/. Warto wspomnieć, promocja ta łączy się z ogólnym rabatem u Wydawcy 5% na całą ofertę. 

(…) godność lubi zemstę zimną jak wódka…” – Hotel ZNP” Izabela Tadra. 

To pierwszoosobowa narracja o Belci, która jest główną bohaterką tej krótkiej powieści. Belcia prowadzi czytelnika przez wydarzenia ze swego życia. Jest postacią całkowicie uniwersalną. Prowadzi dialog z nieznanym Panem, do którego zwraca się wielokrotnie, z którym również spędziła upojne chwile w tytułowym warszawskim hotelu. Odtwarza rozmowy z matką, ojcem, mężem Wilhelmem czy przyjaciółką. O Belci można się wiele dowiedzieć. Tylko nie wiadomo, co jest prawdą, a co kłamstwem.

(…) W tamtych dobrych czasach byłam w stanie przeżyć dzień o jednej kanapce i napierdolić się dwoma piwami, a jak ktoś kazał czyścić kibel, to go karnie czyściłam, zamiast rozważać, czy to sprawiedliwy podział obowiązków, czy może jednak wyzysk.” – Hotel ZNP” Izabela Tadra. 

Tak postrzegałam Belcię, główną bohaterkę przez całe 176 stron. Jako pokorną córkę w opowiadanej relacji z matką. Zresztą postać matki bardzo do mnie przemówiła. Rozumiałam jej stwierdzenia, popierałam podejście do życia. Zresztą sam stosunek Belci mi do niej odpowiadał. Jak zresztą sama matka mawiała „(…) królowa bon motów, jeśli coś się kończy, to znaczy, że wcale nie było takie dobre….”. Jako do dość długiego momentu pokorną żonę Wilhelma potrafiącą sobie wmówić, że to jej nie udało się z dzieckiem, że to jej wina. Mającą podległą relację do Niańki zatrudnionej opiekunki psa. Wilhelma prowadzącego Belcię przez życie, jakby była jego dzieckiem, jakby tylko on potrafił jej pokazać właściwy kierunek. Czy chociażby jako pokorną kochankę. 

Belcia jest jednak postacią bardziej złożoną. Belcia potrafi się jednak sprzeciwić, chociażby pani cioci, która postanowiła wychować ją w pełnej kindersztubie zapominając, że jest tylko kobietą wynajmującą studiującej Belci pokój w mieszkaniu, w którym „(…) obowiązywał surowy zakaz gotowania.” Potrafiła się też przeciwstawić Wilhelmowi, wreszcie. 

O Belci tak naprawdę niewiele wiem. Wiem, że jest kobietą, mieszkanką Warszawy. Nie wiem, ile ma lat. Opowiada o imprezach w wieku studenckim, o narkotykach. Opowiada o fajkach, które pamięta, jak kosztowały 5zł.  Ja też takie pamiętam. Może więc jest w moim wieku, może trochę młodsza. Nie wiem kompletnie czym się zajmuje, chociaż w wielu miejscach wspomina o pracy. A przede wszystkim nie wiem, czy mówi prawdę, półprawdę, postprawdę. W niektóre historie mogłabym uwierzyć, jak schadzki w hotelu ZNP, jak romans męża, jak niedonoszone dziecko, jak sposób w jaki została potraktowana na izbie przyjęć w szpitalu po poronieniu, gdy siedziała na krześle z „cieknącą na podłogę nieszczęściem”, czy chociażby w postać pani ciotki, która jednak w pewnych momentach wydawała mi się zbyt przerysowana i kontrowersyjna. W niektóre opowieści nie byłam w stanie uwierzyć, jak zachowanie Beduinów na pustyni, czy opowieść o mężczyźnie, z którym Niańcia spędziła noc również w hotelu ZNP i który opowiadał o swym domu rodzinnym. Sama Autorka miała tego jednak świadomość już na etapie pisania. 

„(…) Kto by tam zresztą zdołał udźwignąć prawdę i kogo tak naprawdę interesują prawdziwe, z życia wzięte historie. Może jedynie tych, co je opowiadają.” – Hotel ZNP” Izabela Tadra. 

No właśnie kogo tak naprawdę obchodzi, czy te pikantne, ciekawe historie opowiadane przez Belcię są prawdziwe? 

Książka dyskusyjna, bez wątpienia. Podobała mi się postać Belci, choć przeszkadzał mi chaotyczny sposób narracji. W każdym z rozdziałów pojawiała się i pani ciocia, i ojciec, i pan, do którego narratorka się zwracała ze swoim opowiadaniem, i matka, i mąż przeplatane różnymi innymi historiami. Przez długie fragmenty trwał konflikt przez drzwi z łazienki. Myślę, że lepiej odebrałabym powieść, gdyby poszczególne, ciekawe, a jakże opowieści były podzielone w osobne historie. Tak miałam wrażenie chwilami, że splatają się w jeden bełkot. Nie ukrywam, że język, mimo że prosty, powszechny, został skomplikowany konstrukcją bardzo, ale to bardzo złożonych zdań. Czasem jedno zdanie ciągnęło się przez 1/3 strony. 

Zarówno koncepcja, jak i treść książki niekonwencjonalna. Taka jest literatura piękna w swym gatunku. Trudno ją zamknąć w jeden powielany schemat. Sprawdźcie sami, czy polubicie Belcie z „Hotelu ZNP” Izabeli Tadry.

Moja ocena: 6/10

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem FILTRY.

„Stoner” John Williams

STONER

  • Autor: JOHN WILLIAMS
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY

  • Liczba stron: 352
  • Data premiery : 22.02.2023r.

  • Data 1. wyd. pol. Zatytułowane „Profesor Stoner”:  8.10.2014r. 
  • Rok premiery światowej: 1965r

@wydawnictwo.filtry na początku ubiegłego roku opublikowało nowe wydanie bardzo dobrej książki amerykańskiego pisarza, poety, redaktora i wykładowcy akademickiego Johna Williamsa pt. „Stoner”. Książka premierę światową miała w 1965 roku i przeszła bez większego echa. Sławę autorowi przyniosła opublikowana w 1972 roku książka „Augustus”, za którą zdobył amerykańską nagrodę literacką, The National Book Award. „Stoner” międzynarodowe uznanie zyskał dopiero dwadzieścia lat po śmierci pisarza, która nastąpiła 03.03.1994r. Sam autor w wywiadzie zapytany, czy literatura powinna bawić, odparł: „Absolutnie. Mój Boże, głupotą jest czytanie, które nie sprawia radości” (źródło: lubimyczytac.pl/autor). Zgadzacie się? 

Jeśli tak to między innymi tę książkę kupicie na stronie Wydawcy https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/ w rewelacyjnej promocji do końca sierpnia br. Wydawca oferuje aż 40% rabatu, który łączy się z rabatem u Wydawcy 5% na całą ofertę. 

We wczesnej młodości Stoner wyobrażał sobie miłość jako rodzaj absolutu, którego można dosięgnąć, jeśli ma się trochę szczęścia; gdy stał się dorosły, stwierdził, że miłość jest złudą, rajem pomylonej wiary (…)Teraz w wieku męskim, powoli zaczął pojmować, że miłość to nie jest ani łaska, ani wymysł; zobaczył w miłości stopniową przemianę życia, coś, co stale się wydarza i co dzień rozwija, zasilane wolą, umysłem i serce.” – Stoner” John Williams. 

Młody rolnik William Stoner rozpoczął czteroletnie studia rolnicze na Uniwersytecie Missouryjskim. Po dwóch latach przeniósł się na anglistykę. Mieszkając u dalszej rodziny Jima i Sereny Foote’ów poświęcał ranek, trzy godziny po południu oraz weekendy na pomoc w gospodarstwie. „Do nauki przykładał się jak do pracy w gospodarstwie: gruntownie, sumiennie i ani z przykrością, ani z przyjemnością.” Mimo ogromnej ilości pracy w gospodarstwie dzięki swemu zacięciu w pierwszych dniach czerwca 1914 roku otrzymał dyplom ukończenia studiów licencjackich. Kontynuował naukę na studiach doktoranckich jednocześnie wykładając. Książka przeprowadza czytelnika przez wszystkie etapy życia Williama Stonera. Przez jego nieudane małżeństwo z Edith Bostwick Stoner pochodzącej z surowego i chronionego wychowania. Przez jego rodzicielstwo z córką Grace, która ulega wpływom swojej matki. Przez jego romans z młodą wykładowczynią uniwersytecką Katherine Driscoll. Przez jego przyjaźń z późniejszym dziekanem Gordonem Finchem i przerwaną przyjaźń z poległym w czasie pierwszej wojny światowej Davidem Mastersem, aż do momentu, gdy życie Stonera dobiega końca. 

Książka pisana jest z perspektywy głównego bohatera. Dzięki temu w wielu miejscach główny bohater rozmyśla o swoim życiu. Rozważa, gdzie mu się nie udało i zastanawia się, czy mógł być lepszym mężem i bardziej walczącym o córkę ojcem. 

(…) Gdybym był silniejszy, myślał; gdybym był mądrzejszy; gdybym umiał ją zrozumieć.” – Stoner” John Williams. 

Kontempluje, czy mógł być silniejszy i czy jego życie jest porażką. Rozważa przejawy namiętności kwestionując sposób wychowywania ówczesnych młodych panien z tak zwanych dobrych domów, dla których obcowanie płciowe było tylko przykrym obowiązkiem małżeńskim. Narracja Stonera podkreśla błogość i cierpienie nawiązując do możliwych cech miłości. Opowieść o Stonerze cechują również elementy egzystencjalne. Począwszy od najbardziej prozaicznych, jak mieszkanie, kredyt na dom, wolna, po miłość do nauki, nauczania, literatury. 

Mit o Stonerze przypieczętował jego styl prowadzenia ćwiczeń i wykładów. Niby błądził gdzieś myślami, ale wręcz biły od niego skupienie i ścisły namysł.” – Stoner” John Williams. 

Życie autora przypominało życie jego głównego bohatera w „Stonerze”. Był profesorem języka angielskiego na Uniwersytecie w Denver aż do emerytury, która nastąpiła w 1985 roku. Dał temu ewidentny przejaw w dyskusji i sporze ze swym seminarzystą Charlesem Walkerem, który zapoczątkował konflikt z późniejszym dyrektorem katedry Hollisem Lomaksem.  Podobnie jak Stoner, doświadczył rozczarowań ze strony współpracowników w świecie akademickim. Również i John Williams poświęcił się tej pracy bez reszty i mimo, że przedmowie do powieści Williams konstatuje powieść jest całkowicie fikcyjne, w mojej opinii została na pewno w części zaczerpnięta w własnych przeżyć autora. 

Książka składa się z ponumerowanych rozdziałów. W pierwszym autor wprowadza czytelnika w historię Stonera, który „(…) urodził się w 1891 roku w małym gospodarstwie rolnym pośrodku stanu Missouri”. Aspekty narracyjne i stylistyczne są na bardzo wysokim poziomie. Widać kunszt prozatorski autora.  Powieść zdecydowanie jest bardzo dobrą książką dla początkujących w świecie poważnej literatury pięknej. Mimo, że bez wątpienia należy do tego wymagającego gatunku czyta się ją bardzo dobrze. Język i styl autora płyną. Akademickie treści nie dominują narracji, są tylko jej jakby intrygującym i atrakcyjnym uzupełnieniem. Wręcz przeciwnie są bardzo umiejętnie wplecione w opowieść o życiu, w precyzyjny sposób z ogromną dozą realizmu. Sam opis polityki akademickiej opisanej w powieści czyta się jak dzieło kogoś, kto robi potajemne notatki na ponurych spotkaniach wydziału. „Stoner” dla mnie jest niezauważenie piękną i poruszającą powieścią, do tego precyzyjnie skonstruowaną. 

Jej zwieńczeniem jest bardzo precyzyjna opinia o niej na końcu publikacji w części „Skromna książka” autorstwa Macieja Stroińskiego, który przełożył „Stonera” dla  @wydawnictwo.filtry.  Z części tej dowiedziałam się jaka była historia „Stonera” od zapomnianej książki do fenomenu w roku 2000. Stroiński postawił też uzasadnioną dość tezę, że główny bohater i jego żona byli wzorowani na Cunninghanie, angliście, filologu klasycznym nieszczęśliwie ożenionym z Barbarą Gibbs. Autor odwzorował podobno esej Driscolli o tradycji donatyjskiej z eseju Cunninghama „The Donatan Tradition”. Nawet Lomax ma zapożyczony garb i utykanie od prawdziwej postaci. Bardzo rzetelnie Stroiński przedstawił również życiorys samego Johna Edwarda Williamsa, jak również perfekcyjnie zrecenzował samą treść. 

Zdecydowanie i szczerze polecam! 

Moja ocena: 9/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO FILTRY.

„Kwiat wiśni i czerwona fasola” Durian Sukegawa

KWIAT WIŚNI I CZERWONA FASOLA

  • Autor: DURIAN SUKEGAWA

  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO, BO.WIEM
  • Liczba stron: 174
  • Data premiery : 24.10.2018r. 

  • Data premiery światowej: 02.02.2013r. 

O „Serii z Żurawiem” od Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego wspomniałam co nieco przy okazji publikacji recenzji do książki „Ona i jej kot”. Spieszę donieść, że mam już dwie książki z tej serii🙂, a seria ma ogromny potencjał. Zerknijcie sami https://wuj.pl/serie-wydawnicze/seria-z-zurawiem. Już mam wybrane interesujące mnie tytuły, do których sięgnęłabym. Bardzo podoba mi się zresztą sam zamysł serii z tymi pięknymi okładkami. Kreski rysunku do mnie wyjątkowo przemawiają, a najbardziej okładka „Dziewczyna z konbini”, „Kot, który spadł z nieba” czy „Życie zaczyna się w piątek”. Chciałabym je mieć na swojej półce. Tak naprawdę chciałabym mieć je wszystkie z serii😊. Ciekawe, czy wszystkie okładki zostały zaprojektowane przez Małgorzatę Flis. Przede mną więc sporo planów zakupowych do zrealizowania na przyszłość. 

Tokue Yoshii, siedemedziesięciosześcio letnia zatrudnia się jako pomoc w robieniu an w sklepie spożywczym Santarõ Tsujii, który serwuje klientom dorayaki. On „Nie mobilizował się, żeby najlepiej obsłużyć klientów. Witał ich beznamiętnie.”. Ona znowu uważała, że „Wszystko trzeba robić porządnie od początku do końca, inaczej zmarnujemy tylko czas, który już włożyliśmy w pracę.” Ich niespodziewana symbioza została przerwana odejściem Tokue, której nagle nie chcieli w sklepie oglądać klienci. 

Trudno mi było zwięźle wprowadzić Was w fabułę tej miniaturki literatury. Z jednej strony jest to bardzo ograniczona tekstem książka. Z drugiej natomiast wszystko co powinno być powiedziane zostało powiedziane w bardzo subtelny sposób. 

Nie jestem w stanie też Wam opisać, jak płynie tekst, jak przenosiłam się delikatnie z wątku na wątek, w którym robienie cukiernianych produktów w cieniu rosnącej pod sklepem wiśni było czynnością ogromnie majestatyczną. Zresztą obecność starszej pani, Tokue Yoshii w sklepie, którym kieruje Santarõ okazało się dla niego zbawienne. Człowiek stęskniony za kimś bliskim, człowiek, który spędził dużo czasu w zamknięciu nagle spojrzał na przygotowywane przez siebie posiłki w całkowicie inny sposób. 

Z narracji przebija smutek, niezrozumienie. Autor poruszył bardzo trudny temat trądu, który nakazywał ludziom dawno wyleczonym nadal przebywanie w zamknięciu, gdzie zaczęło się to zmieniać w wielu krajach dopiero w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Poruszył również kwestię samotności i niespełnionych marzeń, za którymi niektórzy gonili nawet w niesprzyjających warunkach. To ciepła książkach o relacjach napisana w narracji japońskiej, gdzie akcja, wydarzenia dzieją się bardzo powoli, a tekst oddaje hołd w stronę drugiego człowieka, nawet jeśli autor przekazuje jakąś niemiłą myśl.

Stwierdzam, że nikt tak nie potrafi pisać jak pisarze azjatyccy. Nikt też nie potrafi ich naśladować. To musi wynikać z głębi, z ich kultury i tradycji. 

Niezwykle wartościowa książka. Miniaturka literacka o ogromnej treści! Zachęcam do przeczytania. 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Bo.wiem.

„Ona i jej kot” Naruki Nagakawa, Makoto Shinkai

ONA I JEJ KOT

  • Autorzy:NARUKI NAGAKAWA, MAKOTO SHINKAI
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO, BO.WIEM

  • Liczba stron: 160
  • Data premiery : 17.02.2022r. 

  • Data premiery światowej: 21.07.2013r. 

Okazuje się, że Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego nie wydaje wyłącznie książki naukowe i popularnonaukowe. Ma w swoich utworach również książki wydawane w „Serii z Żurawiem”.  Według informacji z oficjalnej strony Wydawcy „to seria dla wielbicieli literatury współczesnej z różnych, odległych od siebie krajów świata. Znajdują się w niej tytuły, które odniosły ogromny sukces w kraju pochodzenia bądź zostały wyróżnione najważniejszymi nagrodami literackimi. Każdy tytuł jest więc zaproszeniem do kolejnej literackiej podróży w najciekawsze rejony literatury współczesnej”. (cyt. za:  https://wuj.pl/serie-wydawnicze/seria-z-zurawiem). W ramach tej serii w lutym 2022 Wydawnictwo wydało literacką wersję japońskiego filmu pięciominutowego „Ona i jej kot” autorstwa Makoto Shinkai, która została przełożona na prozę przez Naruki Nagakawę, japońskiego scenarzystę i autora mang. 

Cztery główne bohaterki. Cztery różne koty. Cztery odrębne historie pisane z perspektywy człowieka i zwierzęcia. 

Tamtego dnia mnie przygarnęła. Zostałem jej kotem.” – „Ona i jej kot” Naruki Nagakawa, Makoto Shinkai.

W opowieści „Morze słów” poznałam Chobiego i jego panią Miyu, która czuła się bardziej samotna, niż kiedy nie miała chłopaka. Chobiego, którego Miyu przygarnęła w deszczowy dzień i zabrała do domu ze zmokniętego tekturowego pudełka. Miyu, która dzięki Chobiemu przestała być samotna. 

„Nie mogłem nic poradzić na problemy mojej pani. Pozostało mi jedynie być przy niej i przeżyć dany mi czas.” – „Ona i jej kot” Naruki Nagakawa, Makoto Shinkai.

W rozdziale drugim zatytułowanym „Kwiaty początku” przeczytałam o Reinie, utalentowanej uczennicy policealnego studium plastycznego, dla której malarstwo okazało się ważniejsze od życia. Reinę, która nie chciała przygarnąć Mimi, piękną białą koteczkę. Niedosłyszącą. Najsłabszą z miotu. 

Niebo i sen” okazała się smutną historią o utraconej przyjaźni między Aoi i Mari, które znały się od szkoły podstawowej. To opowieść o bólu przedwczesnego rozstania i nieporozumieniu, które ten ból tylko potęguje. Do także narracja o przebaczeniu sobie, do którego przyczyniła się mała Kukki. 

W ostatniej opowiastce „Ciepło świata” autorzy zaprosili mnie do życia samotnej Shino, której wieloletni psi przyjaciel John odszedł. Tylko dzięki Johnowi, Kuro największy kot w okolicy obiecał opiekować się Shino, by nie czuła się jeszcze bardziej samotna niż zwykle. Tylko, że los dla Shino miał całkiem inny plan. 

„Ona i jej kot” Naruki Nagakawa i Makoto Shinkai wszystko dzieje się z typową japońską flegmą. Język i styl jest nieśmieszny. Opisywane wydarzenia również następują po sobie płynnie, z ogromną dostojnością.  A jednak realizm, egzystencjalizm jest gęsty. To proza całkowicie podporządkowana bohaterom, a raczej bohaterkom. Autorzy przedstawiają cztery postaci kobiece. Każdej doskwiera coś innego. Każda jednak jest w pewien sposób tak samo łagodna i otwarta na zmieniające się okoliczności wokół nich. Każdą nadal liczy na zmianę, na szczęście.  To właśnie one tworzą coraz bardziej skomplikowaną sieć rozrastających się powiązań, historii, również uczuciowych. One, jak i ich koty. To mnie najbardziej zaskoczyło w tej publikacji, że te cztery odrębne opowieści tak naprawdę się przeplatają i spajają w jedną poprzez powielane w różnych odsłonach bohaterki. Bardzo dobrze autorzy ukazali koci świat. Zresztą perspektywa kota w narracji jest naprawdę udana. Aby przetrwać, muszą nauczyć się ostrożnego poruszania. Życie dla nich jest niczym partia szachów albo ją wygrywają, albo przegrywają. W przyjętej konwencji kot jako mistrz zakulisowych rozgrywek sprawdza się doskonale. Z łatwością można sobie wyobrazić, że jest kreatorem opisywanych wydarzeń, że ma na nie realny wpływ. Nawet Kuro z ostatniej opowieści, którego podstawowym atutem jest wiek, a tym samym doświadczenie, więcej warte niż młodość.

Książka nie tylko dla fanów kotów. To książka dla fanów dobrej literatury pięknej. Niespiesznej, refleksyjnej, powabnej i czarownej w swej prostocie. Idealnie napisana i harmonijnie poprowadzona narracja, do której naprawdę warto sięgnąć. Udanej lektury! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Bo.wiem.

„Pomarlisko” Patryk Jurek

POMARLISKO

  • Autor: PATRYK JUREK

  • Wydawnictwo: HARDE Wydawnictwo
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 10.04.2024r. 

Są takie publikacje, które zaskakują. Są takie thrillery psychologiczne, które rozwinięcie wbija w fotel i powoduje niedowierzenie. To prawdziwe książki z tego gatunku. Bo thrillery psychologiczne cechują nieprzewidywalne twisty akcji, suspens i etapami ujawniane tajniki bohaterów. Główne wątki oscylują wokół zemsty, zdrad, manipulacji czy chorób psychicznych.  Mam wrażenie, że „Pomarlisko” będący debiutem literackim scenarzysty i reżysera Patryka Jurka od HARDE Wydawnictwo łączy w sobie wiele z tych cech. Chcecie przekonać się jakie? 

„(…) zerknąłem w lustro. Powinienem się ostrzyc i ogolić. Nienawidzę mojego życia, bo jest gówniane. Nie śpię, jem śmieci, nie mam przyjaciół i jestem nieszczęśliwy.” – Pomarlisko” Patryk Jurek. 

Tak swoje życie widzi Paweł Kędzierski, czterdziestoparoletni pracownik szpitalnego prosektorium na Mokotowie. Tak widzi…. Prawda wygląda jednak trochę inaczej. Paweł kumpluje się ze swoim współpracownikiem Błażejem Darewskim, z którym łączy go dodatkowa aktywność zawodowa. Zaczyna również poznawać młodego – Wojciecha Szymańskiego. Dodatkowo ukrywa swoją relację z Weroniką, którą nie chce się z nikim dzielić. Spokojnie wykonuje swoją pracę obcując ze śmiercią na co dzień. Wszystko się zmienia, gdy z komunalnego cmentarza ginie ciało Sylwii Kaczmarczyk, córki prominentnego polityka, która po prowadzeniu samochodu pod wpływem narkotyków umiera wskutek zatrzymania akcji serca na stole operacyjnym mokotowskiego szpitala. Dlaczego ordynatorowi Małeckiemu zależy na dowiedzeniu się, co się stało z ciałem Sylwii, które miało być ekshumowane? Dlaczego to Wskrzesiciele stają się głównymi podejrzanymi? 

Wiele zalet ma ten thriller, oj wiele 😊. Po pierwsze urzekła mnie prezentacja tematu śmierci. Bez stygmatyzowania. Bez głębszego sensu. Bez idealizowania. Już w pierwszych zdaniach rozdziału pierwszego Autor określił stosunek, z jakim czytelnik będzie miał do czynienia w tej powieści. 

Śmierć. Nasz gatunek jako jedyny się nią pasjonuje. Tylko my wiemy, że jest nieunikniona”. – Pomarlisko” Patryk Jurek. 

Potem było tylko lepiej i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Po dwóch godzinach pojawiam się ja i zabieram zwłoki do chłodni. Czasami zgarniam kilkanaście osób dziennie. Gdy trzeba wykonać sekcję zwłok, rozcinamy ciało, wyjmujemy wszystkie wnętrzności i czekamy. Patolog przychodzi raz dziennie, waży, spisuje i znika. My wrzucamy wszystko z powrotem…” – Pomarlisko” Patryk Jurek. 

Po drugie Paweł Kędzierski da się lubić. Naprawdę. Zdobył moją sympatię praktycznie od samego początku mimo swego praktycznego i logicznego podejścia do wykonywanej przez siebie pracy. Przecież ktoś to musi wykonywać i ktoś to w realnym świecie też wykonuje. Wydaje się bardzo rzeczowy mimo prowadzenia życia samotnika, niedzielenia się ze znajomymi swoim życiem. Jest ignorantem w wielu aspektach (relacji z przełożonymi, wykonywanej pracy, życia kolegów itd.), choć z drugiej strony potrafi mile zaskoczyć wspólnym wieczorem z Błażejem, od knajpy do knajpy, przez dyskotekę po dom uciech w nadwiślańskiej metropolii. Zresztą niektóre sceny, szczególnie związane z urwanym filmem chwilami mnie rozbawiały. Będąc narratorem ripostuje trafnie to, co go otacza. Opiera się na swoich doświadczeniach, zaprasza czytelnika do swoich przeżyć i swej przeszłości. Celowo diagnozując relacje i to co nas otacza. 

Nieudane związki nauczyły mnie jednego. Nie wymuszaj niczego. Nie wymuszaj rozmów, nie wymuszaj przyjaźni, uwagi czy miłości. Bo wszystko, co wymuszone, nie jest warte, by o to walczyć. Pozwól, by płynęło…” – Pomarlisko” Patryk Jurek. 

(…) Są na świecie ludzie, których twarz rozjaśnia się, kiedy cię widzą. Nie dlatego, że możesz im coś zapewnić albo mają z tego spotkania jakieś korzyści. Bezwarunkowo. Przez to, że jesteś.”  – Pomarlisko” Patryk Jurek. 

Po trzecie wiele się nauczyłam w zakresie działania poszczególnych opioidów czy narkotyków😉. Nigdy nie wiadomo, kiedy nowa wiedza mi się przyda. O kokainie, trawce czy amfetaminie co nieco słyszałam. Natomiast o mefedronie, ketaminie czy modafinilu musiałam się trochę podszkolić. Z tej nowo zdobytej wiedzy dowiedziałam się o skutkach ubocznych, a także o tym, jak łatwo jest się uzależnić. Nie zachęcam. Wręcz odradzam.

Po czwarte wiarygodność. W przypadku Pawła – narratora wszystko u niego wydawało się wiarygodne. I jego teraźniejszość, i jego przeszłość, i jego doświadczenie, i jego relacje. Wkręcił mnie Autor niemiłosiernie, aż praktycznie do samego zakończenia, w którym wszystko zaczęło się układać. W którym oniemiałam. Ale nie dlatego, że finał to totalny odlot, strzał, by zaskoczyć czytelnika. NIE! Dlatego, że finał wynikał z początku. Wszystko w jedno się składało. Wszystko ułożyło się w sensowne wytłumaczenie. DLA TAKICH ZAKOŃCZEŃ WARTO CZYTAĆ KSIĄŻKI! 

Po piąte tempo, język i styl książki. Dla mnie idealny. Przypominające męskie pióro Żaka, chwilami nawet Mroza. Dużo dialogów, ciętych ripost. Akcja dzieje się szybko. Kolejne zdarzenia wymagają wyjaśnienia, dopowiedzenia. Bohaterowie są wyraziści. Dają się lubić, nawet taki Amadeusz zwany Kulką mimo ciętego języka i niewybranych odzywek. Lubię bardzo w książkach tego gatunku taką męską narrację bez zbędnych ozdobników, długich dywagacji, bez zmiennych nastrojów, niekonsekwencji. Tu postaci jedna po drugiej scalają się w jedno, bez żadnych odchyleń. Warto też z tego z powodu zerknąć na tę publikację. 

Powodów, dla których warto przeczytać „Pomarlisko” Patryka Jurka mogłabym jeszcze namnożyć. Mam nadzieję, że to, co napisałam i ogólna ocena skłoni Was do zwrócenia uwagi na tę publikację. Gwarantuję dobrą zabawę i chwilę refleksji. Dwa w jednym. Trochę nad człowiekiem i jego współczesną samotnią, a trochę nad samą śmiercią, taką niegloryfikowaną, nie uduchowioną, taką ludzką, prostą, taką kończącą wszystko. 

UDANEJ LEKTURY!!! 

Moja ocena: 9/10

Za możliwość zapoznania się z publikacją bardzo dziękuję Wydawnictwu Harde.