„Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” Haruki Murakami

PORZUCENIE KOTA. WSPOMNIENIE O OJCU

  • Autor: HARUKI MURAKAMI
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 80
  • Data premiery: 13.04.2022

  • Data premiery światowej: 1.06. 2019

Wiele przeczytałam i zrecenzowałam publikacji wydanych nakładem  Wydawnictwo MUZA SA. Aż dziw, że z czeluści biblioteki Legimi, do której zasobów mam dostęp dzięki miesięcznemu abonamentowi, wyciągnęłam książki Haruki Murakamiego, którymi się zafascynowałam. „Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” to piąta książka tego wybitnego Japończyka, o której przeczytacie na moim blogu. Poprzednie to: „Pierwsza osoba liczby pojedynczej”, „Po zmierzchu”, „Mężczyźni bez kobiet” i „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa”. Wszystkie są godne uwagi! 

(…) jestem zwyczajnym synem zwyczajnego człowieka. To bardzo oczywisty fakt.” – Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” Haruki Murakami.

Okazuje się jednak, że zwyczajny syn swego zwyczajnego ojca potrafi podzielić się ze swymi czytelnikami jego historią. Według mnie jednak opowieścią trochę o niezwyczajnym człowieku. Ojcu, będącym synem opata świątyni buddyzmu Czystej Ziemi w Kioto mającego sześciu synów i ani jednej córki. Ojcu uczącym się na buddyjskiego mnicha, który ze względu na niedopełnienie formalności został powołany do służby wojskowej najpierw w wojnie japońsko – chińskiej, później w II Wojnie Światowej. I to wydarzenia wojenne zasadniczo zaważyły na jego późniejszym życiu. Ojcu, który po wojnie studiował literaturę na Cesarskim Uniwersytecie w Kioto i który „(…) pasjonował się pisaniem haiku i nie porzucił pisania, nawet kiedy został nauczycielem”. Ojcu, z którym autor nie utrzymywał relacji aż do schyłku jego życia w wieku dziewięćdziesięciu lat. 

(…) Nadeszły ostatnie dni jego życia, zostało już niewiele czasu, przeprowadziliśmy więc nieporadną rozmowę i jakby się pogodziliśmy. Mimo różnic w myśleniu i widzeniu świata niewątpliwie czułem, że coś mnie z nim łączy…” – Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” Haruki Murakami.

Jak w „Posłowiu. Ułamku historii” Haruki Murakami przyznał przypomniana sobie historia o próbie porzucenia nad morzem pręgowanej kotki stała się początkiem snucia historii o własnym ojcu. O którym zresztą chciał już napisać wiele lat wcześniej. Przy czym autor zaznacza: „Moim celem nie było jednak napisanie tak zwanego „przesłania”. Chciałem przedstawić tę opowieść starając się nic w niej nie zmieniać jako jedna z bezimiennych opowieści z pewnego zakątka historii.” 

To bardzo osobista proza Murakamiego, w którym autor powstrzymał się od oceny zarówno swego, jak i ojca zachowania. Do końca Murakami nie napisał wprost, co w głównej mierze zawarzyło na tym, że tak dwa wykształcone literacko umysły rozminęły się w swym życiu będąc dla siebie przez wiele lat obcymi. Różnice nie wybrzmiewają z tej publikacji. Za to w bardzo refleksyjny sposób zabrał mnie Haruki Murakami w wydarzenia, które łączyły go z jego ojcem. Wspominana historia z porzuconym kotem, która znajduje się na początku, czy chociażby wspólne chodzenie do kina na amerykańskie filmy lub przytoczona historia na końcu o białym kotu, który nie potrafił zejść z sosny. 

Zawsze mieliśmy koty i zawsze żyliśmy z nimi w zgodzie. Były dla mnie wspaniałymi przyjaciółmi. Ponieważ nie miałem rodzeństwa, książki i koty stały się moimi wiernymi towarzyszami…”  – Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” Haruki Murakami.

Dywagacje na temat życia jego ojca stały się niejako autobiografią samego Murakamiego. Wspominki o ojcu często bowiem łączą się z wydarzeniami z życia samego autora. I choć nie jest to powieść z gatunku literatury pięknej wniosła w moje życie refleksję o tym jak dziwne są koleje losu. Jak często coś co się nam przydarza w dzieciństwie zostaje na długo zapamiętane. Jak wspomnienia nam się zacierają a fakty mylą. Jak losy wojny negatywnie wpływają na życie żołnierzy, gdyż sztuka przetrwania narusza ustalony porządek świata, gdzie nie ma miejsca na egzekucję jeńców bagnetami, czy kanibalizm, a także bezsensowną śmierć tylko dlatego, że rządzący opowiedzieli się po złej stronie. 

Publikację cenię za liczne ciekawostki, w które obfituje. To kolejny dowód, że książki uczą😊. Ze zdziwieniem odkryłam, że świątynie buddyjskie z natury przekazywane są z ojca na syna. Parafianie umierającego opata liczą, że schedę po nim zajmie jego najstarszy syn. Tak też się stało w przypadku wujka Murakamiego, mimo tego, że miał już swoje unormowane zawodowe życie jako pracownik urzędu skarbowego. Podobała mi się też historia o dwóch japońskich skoczkach o tyczce z Olimpiady z Berlina w 1936 roku; Shuhei Nishidy i Sueo Oe, którzy zremisowali, „(…) ale nie chcieli konkurować ze sobą, więc japońska reprezentacja zdecydowała, że srebrny medal dostanie Nishida, gdyż oddał w konkursie mniej skoków. Po powrocie do kraju zawodnicy poprosili jubilera o przecięcie medali i stworzenie dwóch srebrno – brązowych”. Tak chyba potrafią zachować się tylko Azjaci. 

Książka pisana jest z perspektywy narratora pierwszoosobowego. To Murakami snuje opowieść o własnym ojcu i swoim dziedzictwie. Bardzo podobały mi się rysunki, które zdobią strony, szczególnie kota w pudełku, czy kota na stercie książek. Jak Murakami wspomniał w części „Posłowie. Ułamek historii” bardzo przypadł mu „(…) do gustu styl tajwańskiej ilustratorki Yan Gao, więc postanowiłem zdać się na nią w tej kwestii. Wyczuwam w jej rysunkach coś, co wzbudza we mnie przedziwną tęsknotę.” Zresztą same „Posłowie. Ułamek historii” jest bardzo kształcące podobnie jak przypisy, które pochodzą od tłumaczki i które wiele wyjaśniają. 

Bardzo ciekawa miniaturka literacka o innym życiu na końcu świata zaczynająca się ponad sto lat temu. Niezwykle inspirująca i bardzo osobista. Idealna do popołudniowej herbaty. 

Moja ocena: 7/10

Książki Murakamiego wydaje Wydawnictwo Muza, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi.

„Bez strachu. Jaka jest siła marzeń i ile człowiek jest w stanie zaryzykować, aby dopiąć swego” Inez Janiak-Molęcka

BEZ STRACHU. JAKA JEST SIŁA MARZEŃ I ILE CZŁOWIEK JEST W STANIE ZARYZYKOWAĆ, ABY DOPIĄĆ SWEGO

  • Autorka: INEZ JANIAK-MOLĘCKA
  • Wydawnictwo: PASCAL
  • Liczba stron: 240
  • Data premiery: 01.06.2022r.

W książce wydanej nakładem Wydawnictwa PASCAL poznajemy Inez. Zanurzamy się w jej wybory, jej decyzje. Poznajemy jej motywacje i obraz, w którym chce nam się zaprezentować sama jako Autorka – @Inez Janiak-Molęcka. „Bez strachu. Jaka jest siła marzeń i ile człowiek jest w stanie zaryzykować, aby dopiąć swego” to propozycja z 1 czerwca br. Propozycja nietuzinkowa, bo opowiadająca o wyjątkowej kobiecie. Kobiecie, która jest na Insta; https://www.instagram.com/ineepine/?hl=pl . Kobiecie, która na oficjalnym profilu FB pokazuje swoje różne oblicza; https://www.facebook.com/inez.janiak . Kobiecie, którą też można posłuchać razem z Feno w produkcji Worka; e-muzyka . Mimo bardzo soczysto – ognistej okładki to nie „porno dla ubogich” jak mawia moja przyjaciółka😊, to opowieść o sile ducha, zrozumieniu, czego chcemy w życiu i dążeniu do tego.

Gdzie Inez Janiak-Molęcka nie była i czego nie robiła, a mogła być przecież tylko, lub aż…lekarzem. Rzuciła medycynę, by zająć się tatuowaniem. Jej dzieła można zobaczyć na stronie FB, Instagramie, czy na portalu tattoo-witryna. Jej kreska jest wolna niezamykająca się w żadnym szablonie, odważna. Jej prace dziełem sztuki, niespokojne, jak jej duch. O tym opowiada jej książka. Bardzo osobista publikacja, pisana w formie swawolnego pamiętnika. I o jej sile ducha, dzięki któremu rzuciła prestiżowe studia i zaczęła tatuować. Dzięki, któremu wyjechała w podróż do Chile, do USA, by na najbardziej niebezpiecznej plaży Miami Beach pić wino ze słuchawkami w uszach, na Antarktydę i w wiele innych miejsc, by coś przeżyć, by przebiec maraton, by wreszcie żyć.  I dzięki któremu nagrała muzę, która w jej duszy gra. Nie obawiając się krytyki, nie martwiąc się o recenzje. O tym przeczytacie w „Bez strachu. Jaka jest siła marzeń i ile człowiek jest w stanie zaryzykować, aby dopiąć swego”.

Kompletnie nie podoba mi się podtytuł😊. Wiem, że może zaczynam ni z gruszki, ni z pietruszki, jak to mówią, ale kompletnie nie wiem, po co ten przydługi podtytuł. Po przeczytaniu relacji o sobie samej napisanej przez Inez Janiak-Molęcką, zdecydowanie wystarczyłby tytuł książki „Bez strachu”, bo o jego braku dużo w niej jest i o tym, by go pokonywać skupiając się na realizacji własnych marzeń.

Nie do końca lubię ten gatunek książek. Nie lubię biografii, ani autobiografii. I nie do końca lubię poradniki, chociaż czytam je od czasu do czasu poszukując sensu lub odpowiedzi na wiele pytań kołaczących mi się w głowie. Ale książka Inez Janiak-Molęckiej mi się podobała. Po pierwsze urzekł mnie jej styl. Zwięzły, krótki, dosadny. Gdzieniegdzie wrzucone przekleństwa nie wydawały mi się zbytnią ekspresją, a opowiadane historie ani razu nie wydały mi się egzaltowane, mimo, że czasem były trudne. Po drugie osobowość. Tak bardzo wsiąknęłam w jej sukcesy, że momentami zapragnęłam nią być. Przeżywać to co ona, doświadczać tego, co ona. No cóż nie ukrywam, spodobała mi się też postać jej męża Daniela. Takiego towarzysza z boku, który nie odciągał mnie od głównego nurtu książki, a stanowił ciekawe urozmaicenie. Po czwarte zaciekawiła mnie okładka. I to bardzo!!! To chyba Inez i jej mąż, co sądzicie? Do tego przepiękne zdjęcia drogi stanowiące idealne uzupełnienie przedstawionej w publikacji treści😊.

Podziwiam odwagę Autorki. Podziwiam jej umiejętność ubrania w słowa tego, co przeżyła, to co czuje i to, o czym myśli. Doceniam ten gest, by mimo tego, że można być posądzonym o przechwalanie się sukcesami i przeżyciami, pokazać drogę, którą się przeszło i to na zasadzie „ty też tak możesz!!!”.  Książka pełna jest motywacyjnych wtrąceń, dobitnie dobranych słów kierowanych wprost do czytelników. Jest też próbą własnej samooceny. Tego, co zadziało się w przeszłości, tego, czego Janiak-Molęcka mogła uniknąć. Taka publiczna autodiagnoza.

Trudno czytać o kimś, kogo się nie poznało wcześniej, zanim się sięgnęło do książki. Łatwiej jest prześledzić losy kogoś lubianego, z kim się utożsamiam, lub do kogo pretenduję. Czas spędzony z książką nie był jednak czasem straconym. Skłonił mnie do zastanowienia się nad swoim życiem. Udowodnił mi, po raz kolejny, że warto gonić za marzeniami, warto stawiać wszystko na jedną kartę.

ps. tylko jak to zrobić, jak się nie jest atrakcyjną i utalentowaną młodą blondynką z przystojnym i charakternym mężem u boku? 😉

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą i podzielenia się z Wami moją opinią bardzo dziękuję Wydawnictwu Pascal.