„Wiosenne wody” Ernest Hemingway

WIOSENNE WODY

  • Autor: ERNEST HEMINGWAY
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 152
  • Data premiery w tym wydaniu: 22.02.2023r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 1994r.
  • Data premiery światowej: 1926r.

Po przeczytaniu nowego tłumaczenia od @wydawnictwomarginesy „Zaś słońce wschodzi” Ernesta Hemingwaya (recenzja na klik) wiedziałam, że kolejne wydania w nowym przekładzie tego autora będę musiała pochłonąć.  Po pierwsze ciekawi mnie nowoczesność języka na nowo tłumaczonej twórczości stworzonej praktycznie sto lat temu. Po drugie z szacunku do wielkich mistrzów i wielkich dzieł warto, od czasu do czasu, pochylić się nad literaturą światową, którą już chyba mało kto czyta (patrz po ilości opinii na LC😉). Mnie zaciekawiło i nowe tłumaczenie, i nowo – stare spojrzenie na wczesnego Hemingwaya.

Z opisu Wydawcy: „Północne Michigan. Dwóch pracowników fabryki pomp – weteran pierwszej wojny światowej Yogi Johnson i pisarz Scripps O’Neill – szuka idealnej kobiety, choć każdy na swój sposób. O’Neill wyrusza z rodzinnego miasta i trafia do Petoskey. W tamtejszej jadłodajni zaprzyjaźnia się z kelnerką Dianą i natychmiast prosi ją o rękę. Diana próbuje zaimponować ukochanemu, czytając książki z list „New York Timesa„ i modne czasopisma, ale uczucia O’Neilla są płoche i daje się on oczarować innej kelnerce…”

Kompletnie nie wiedziałam jak Was wprowadzić w historię napisaną przez Hemingwaya na początku jego kariery literackiej. Pozwoliłam więc sobie zacytować opis Wydawcy, który bardzo dobrze wprowadza czytelnika w opowiadaną historię. Nie jest ona jednak taka prosta i łatwa, jakby się z cytowanego opisu mogło wydawać. Tylko bowiem pozornie jest to historia o straconej miłości. Dla mnie to raczej studium o przemijaniu człowieka w wielu jego aspektach. Człowieka – żołnierza. Człowieka – pisarza. Człowieka – partnera. Człowieka – alkoholika. Człowieka – pracownika fabryki pomp. Człowieka – podróżnika. Człowieka – zdobywcy. Człowieka – rasisty. Ta nowela jest niezwykle wielowymiarowa. Wszystko Hemingway utkał w bardzo prostą, mięsistą i dosadną narrację. Nie męczyło mnie współczesne tłumaczenie, które jednak może przybliżyć młodszemu pokoleniu twórczość tego pisarza.

„- Żona mnie zostawiła – powtórzył Scripps. – Chodziliśmy pić na tory. Wychodziliśmy wieczorami i obserwowaliśmy przejeżdżające pociągi. Piszę opowiadania. Opublikowałem jedno w „The Post” i dwa w „The Dial”. Mecken próbuje mnie złowić. Ale jestem na to za mądry. Nie dla mnie politzei…” – „Wiosenne wody” Ernest Hemingway.

Dialogi są zaletą tej książki. Często składają się jakby z dwóch, lub wielu myśli pisarza. Ta dwoistość skłaniała mnie do zastanowienia. Gdzieniegdzie zwalniałam, by się zastanowić chwilkę dłużej nad treścią. Próbowałam odnaleźć drugie dno i rozmienić na przysłowiowe drobne, co autor miał na myśli. Możliwe, że sam autor pisał je pod wpływem. Ernest Hemingway z alkoholizmu był przecież wszystkim znany.

To książka swoich czasów. To publikacja z czasów rasizmu. Sformułowania murzyn i Indianie, czerwonoskórzy, czerwony brat, biały brat  są w niej na porządku dziennym. Hemingway nie oparł się stereotypom. Przedstawił i stosunek do Afroamerykanów, i stosunek do rdzennych mieszkańców Ameryki w sposób, w jaki widzieli ich wtedy prawie wszyscy. Wplótł w fabułę wiele aspektów historycznych. Bardzo podobał mi się zapis o sprzedaży Manhattanu przez wodza indiańskiego. Prawdziwa historia o znikającej matce w Paryżu wpleciona w opowieść Diany okazała się prawdziwym majstersztykiem. Niezwykle mnie zaciekawiła. I tak naprawdę dla historii starszej kelnerki Diany warto zerknąć na tę pozycję. Boleść weteranów wojennych i niemożność ułożenia sobie życia dopełnia cały wachlarz ciekawych wątków, nad którymi warto się pochylić. I ptak. Ptak Scrippsa.

Sami główni bohaterowie, Yogi Johnson i Scripps O’Neill są dramatyczni. Oczami wyobraźni widziałam ich jako mężczyzn po przejściach, z trudną przeszłością. Stawiam tezę, że i w jednym, i w drugim Hemingway zawarł wiele z własnych doświadczeń. Ze smutkiem czytałam o Dianie. I o jej historii z Paryża, i z perspektywy jej związku z mężem. Ta rodząca się świadomość przyszłej straty chwytała za serce.

To trudna i skomplikowana historia przeplatana notami do czytelnika, w których autor wiele tłumaczy. Nie może być jednak inna, gdyż jej podtytuł brzmi „Romantyczna powieść na cześć odejścia wielkiej rasy”. Gdyby okazała się banalna byłabym zawiedziona. Co do konstrukcji to składa się z czterech części o znamiennych tytułach. Zacytuję jeden; „Przemijanie wielkiej rasy oraz powstanie i zepsucie Amerykanów” 😉. Krótkie rozdziały, w ilości szesnastu, wprowadzają czytelnika w świat wyimaginowany, przynajmniej w części, przez autora. Atrakcyjność wzmacniają motta i wspomniane noty do czytelnika, w których Hemingway pisze przykładowo: „Na wypadek, gdyby miało to jakąś wartość historyczną, z radością stwierdzam, że powyższy rozdział napisałem na maszynie do pisania w dwie godziny za jednym zamachem….” lub w końcowej nocie do czytelnika „No i co, czytelniku, jak ci się podobało? Napisałem to w dziesięć dni…”

Chciałoby się odpowiedzieć; tak podobało mi się. Zdecydowanie. Mimo jakby chaotyczności, mimo jakby niespójności, mimo pozornego nieprzemyślenia. To taka książka z kluczem. Czytałam ją z zaciekawieniem, a posłowie na końcu książki wiele tłumaczy.

Zachęcam Was gorąco do sięgnięcia po tę lekturę. Klasyczną. Nietuzinkową. O odległych czasach. Lekturę z duszą.

Moja ocena: 8/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.

„Zaś słońce wschodzi” Ernest Hemingway

ZAŚ SŁOŃCE WSCHODZI

  • Autor: ERNEST HEMINGWAY
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 256
  • Data premiery w tym wydaniu: 15.06.2022r.
  • Data pierwszego wydania polskiego: 1977r.
  • Data premiery światowej: 1926r.

Ernest Hemingway: pisarz, reporter i żołnierz I Wojny Światowej. O jego wojennych losach opowiada film biograficzny „Miłość i wojna” z 1997 roku z Sandrą Bullock oraz Chrisem O’Donnellem na podstawie książki o tym samym tytule autorstwa Jamesa Nagela i Henry’ego S. Villarda. Książki, w której znalazły się liczne przedruki pamiętników i listów Agnes von Kurovsky do Ernesta, a także jego listów do rodziców z roku 1918 z Włoch. Z czasów wojny, w której Hemingway został ranny. Książkę czytałam. Film też oglądałam. I pierwszy, i drugi utwór był ciekawym doświadczeniem. Mimo, że do fanów biografii i autobiografii nie należę😊. Tego jednak, że Hemingway był barwną literacką postacią odmówić mu nie można. Słysząc więc, że @wydawnictwomarginesy pragnie przybliżyć polskiemu czytelnikowi prozę tego wielkiego amerykańskiego pisarza w nowym wydaniu i w całkiem nowym tłumaczeniu nie wahałam się, by sięgnąć do „Zaś słońce wschodzi”, która debiutowała w tej wersji 15 czerwca br. Już sam tytuł różni powieść od przekładu Pana Bronisława Zielińskiego, który brzmiał „Słońce też wschodzi”. Zaś😉 samo wnętrze zachwyca nowym tłumaczeniem Macieja Potulnego, który wykonał kawał dobrej roboty tłumacząc w sposób bezpośredni, prosty, naturalny zachowując jednocześnie dynamiczność i męskość prozy autora. Tak!!! Zdecydowanie ta wersja bardziej przypadła mi do gustu.

Nikt nie czuje, że żyje na sto procent. Oprócz matadorów.” -„Zaś słońce wschodzi” Ernest Hemingway.

Czytając powieść ma się jednak wrażenie, że na sto procent żyją wszyscy jej bohaterowie. I Jacob Barnes, narrator powieści będący amerykańskim reporterem aktualnie przebywającym w Paryżu. I Robert Cohn, rozwodnik, ojciec trójki dzieci, który „(…) odkrył w sobie talent literacki. Napisał powieść, która naprawdę nie była aż tak zła, jak o niej pisali krytycy”. Tym bardziej Brett, lub Lady Ashley jak kto woli. Aktualnie się rozwodząca z Lordem Ashleyem, planująca poślubić Mike’a Cambella, a flirtująca z….  
Te i inne postaci stykają się w bohemii paryskiego życia w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Jeszcze nie odżałowali pierwszej wojny, a już analizują sytuację społeczno – polityczną, jakby przewidywali kontynuację konfliktu w kolejnej. Lubujący się w dobrej muzyce, dyskusjach do rana, uroczych kafejkach i paryskich barach. Uwielbiający podróże. Jakby kolejna wycieczka i zmiana miejsca pobytu miała zmienić ich charaktery, ich tożsamość, ich wygląd i zniwelować ich wady. Nadużywający alkoholu od rana, do samego wieczora.

Trudno obiektywnie ocenić mi tą klasyczną powieść. Dla mnie jest ona na wskroś Hemingwayowska. Dzięki wybitnej translacji Pana Potulnego wszystkie upodobania do krótkiej, zwięzłej retoryki autora zostały zachowane. Ostry i cięty język, nie tylko w męskim wydaniu to cecha charakterystyczna tej powieści.

Książka jest bardzo krótka, ma niecałe trzysta stron. Składa się z trzech części. Łącznie w niej zawarto dziewiętnaście rozdziałów. Opis świata czytelnik poznaje dzięki Jake’owi Barnesowi, który żyje, jak inni z dnia na dzień, nie martwiąc się o jutro, lubując się w nocnym życiu, korzystający z wszystkich ziemskich uciech. Jake jest bardzo dobrym obserwatorem. Idealnie opisuje świat, w którym się porusza. Wiernie oddaje rzeczywistość, czy to Paryża, czy Madrytu, czy hiszpańskich Fiest. Umiejętnie zwraca uwagę czytającego na konwenanse, na bardziej lub mniej właściwe jak na tamtejsze czasy zachowania. Korzysta z dobrodziejstw języka. Swego rodowego, francuskiego, a nawet hiszpańskiego, którego zwroty wtrąca to tu to tam. Dla mnie Jake to taki Ernie Hemingway. Na zabój nieszczęśliwie zakochany zawadiaka. Nadużywający alkoholu od wieków. Urzekający kobiety. Dający się lubić przez przyjaciół. Potrafiący rozstrzygać spory dzięki swej inteligencji.

Nie wiem w jakim stopniu autor był trzeźwy, gdy pisał „Zaś słońce wschodzi”. Jego umiłowanie do rumu znane było już w czasach, gdy tworzył. Wiem za to, że opisana historia jest bardzo żywa. Wydaje się nawet aktualna po prawie stu latach. To taka wersja mocno uspołeczniona i upolityczniona „Przyjaciół”, gdzie każdy z młodych bohaterów szuka sensu życia i ciągle ma przeświadczenie, że szczęście jest tuż tuż na wyciągnięcie ręki. Wyjątkowo spodobała mi się kreacja Lady Ashley. Angielki w obyciu i wyglądzie. Wyemancypowanej, znającej swoją wartość. Choć z drugiej strony ciągle czekającej na prawdziwe uczucie. Szukającej go. Trochę tragiczna postać w swej wesołości. Cały Hemingway!

Autor wykonał niezwykle reporterską robotę. Wspomniał o wielu faktach, które działy się naprawdę w okresie, w którym tworzył tą swoją pierwszą książkę. Wspomina o Tour de France, opisuje ze szczegółami hiszpańską fiestę i walki byków. Posyła swoich bohaterów na walkę bokserską Ledouxa z Kidem Francsem, która faktycznie odbyła się w 1925, czy chociażby wspomina fakt śmierci Williama Jenningsa Bryana z 1926 roku. Te prawdziwe fakty wzmacniają realność przekazu i dowodzą, że mimo literackiej ścieżki, którą wybrał Hemingway, autor był przede wszystkim reporterem.

Męskie, mocne, inteligentne pisarstwo z alkoholizmem i beznadziejnością życia młodych w tle. Piękni trzydziesto i dwudziestoletni nie potrafiący sobie znaleźć miejsca w życiu. Szukający ciągłych podniet, których niemało. Literatura piękna  w estetycznym wydaniu i w wybitnym tłumaczeniu. Szczerze polecam.

Moja ocena: 8/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.