„Diabły w biały dzień” Jun’ichirō Tanizaki

DIABŁY W BIAŁY DZIEŃ

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO AKADEMICKIE DIALOG
  • Liczba stron: 286 
  • Data premiery w tym wydaniu: 7.11.2023
  • Rok premiery światowej: 1918

Jako niekwestionowana fanka literatury azjatyckiej, a w szczególności japońskiej, również z gatunku literatury pięknej👍, za cel sobie wzięłam sobie propagowanie tej prozy na tym blogu czytelniczym😊😁. Japońska literatura charakteryzuje się, o czym już wielokrotnie wspomniałam, sprytnym, nostalgicznym łączeniem niełatwych wątków, motywów, myśli z niesamowitym pięknem metafor i wyśmienitym akcentowaniem każdego słowa. Do tego prawie każdorazowo czytając prozę japońską, azjatycką dostrzegam jej niespieszność, niekomercyjność i głębokie umiłowanie życie, nawet bardzo trudnego. To w większości naprawdę głębokie i staranne teksty, do których czytania szczerze Was zachęcam. @Wydawnictwo Akademickie Dialog wznowiło w ubiegłym roku dwa opowiadania czytanego i polecanego już Wam Jun’ichirō Tanizakiego. Recenzje poprzednich jego książek dotyczą takich pozycji jak: „Pochwała cienia”, „Klucz” i „Dziennik szalonego starca”. I tym razem Tanizaki nie stroni od trudnych tematów😏.

W opowiadaniach tych makabreska miesza się z mrokiem niechlubnych tokijskich dzielnic. 

– Potem ci wyjaśnię. Teraz musimy się spieszyć. Nie co dzień mam okazję być świadkiem mordertwa. Szkoda by było, gdyby mnie to ominęło.” – Diabły w biały dzień” Jun’ichirō Tanizaki.

Tak zwraca się Sanomura do swego jedynego przyjaciela w tytułowym opowiadaniu zachęcając go do nocnych wojaży. 

(…) Gdybym został świadkiem zabójstwa, pewnie sam do reszty bym oszalał. Jednak podchodzę do moich relacji niezwykle poważnie, dlatego też nie miałem wyboru. Musiałem wziąć się w garść i pójść do niego.” – Diabły w biały dzień” Jun’ichirō Tanizaki.

Tak znowu myśli Takahashi, pisarz o rewelacjach Sanomury fascynującego się opowiadaniem  kryminalnym Edgara Allana Poe zastanawiając się czy mu towarzyszyć. 

Finalnie oboje panowie są świadkami kryminalnych działań pewnej pary. Przepięknej kobiety wyglądającej na gejszę i zapewne jej przyjaciela lub nawet kochanka. 

W opowiadaniu zatytułowanym „Opowieść o Tomodzie i Matsunadze” ” Jun’ichirō Tanizaki kreśli znowu interesującą postać tytułowych bohaterów. Historia opowiadana jest z perspektywy narratora – pisarza, który w dniu 25 sierpnia 1920 roku otrzymał z prowincji Yamato list od żony Pana Gisuke Matsunagiego, który po krótkich pobytach w domu od chwili pojawienia się dzieci to pojawia się i znika na zmianę. Zaznajomiony z Ginzõ Tomodą, narrator zastanawia się co i czy cokolwiek łączy obu panów. Nie może uwierzyć, że z pozoru całkowicie inni, i z aparycji, i z charakteru panowie mogą w jakikolwiek sposób być ze sobą powiązani. 

Ta publikacja to kolejna wspaniała literacka podróż z przymrużeniem oka w „Kraj Kwitnącej Wiśni”. Do tego prześwietna narracja Tanizakiego, który na swe czasy był niezwykle interesującym nadawcą literackiego przekazu, do tego potrafiącym zaciekawić czytelnika, co jest rzadkością nawet po stu latach. Książka to dotyka trudnych tematów, od których też ten autor nigdy nie stronił. Mamy i fascynację śmiercią oraz cierpieniem, i nihilizm, i neurotyczne zaburzenia, i brak możliwości osiągnięcia szczęścia, a przede wszystkim egoizm i hedonizm. Przy czym wszystko to, zostało przedstawione w bardzo wyszukany sposób.  Publikacje cechuje również specyficzny sposób przedstawienia przyjaźni pomiędzy dwoma dorosłymi mężczyznami, takie typowe dla sposobu narracji japońskiej. Język, jak w poprzednich książkach Tanizakiego prostolinijny, bez zbędnych ozdobników. Zdania proste, trafne, styl bardzo wartki i cierpki dowcip to cechy szczególne opowiadań. Dialogi pisane w punkt z lekkim humorem. Mi czytało się prześwietnie. Przez lekturę przebrnęłam w mig. 

Na początku wydania czytelnik otrzymuje w gratisie „Od tłumacza” autorstwa Karoliny Grabikowskiej, która w bardzo przystępny sposób wprowadza nieznajomionego odbiorcę w świat literatury japońskiej. Dzięki tej części i z przytoczonych publikacji Tanizakiego już wiem, co będę chciała w kolejnych miesiącach przeczytać😏. I z dotychczasowego mojego doświadczenia zakładam, że te planowane lektury również okażą się warte opanowania. 

CZYTAJCIE PIĘKNE, WARTOŚCIOWE KSIĄŻKI ! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo Akademickie Dialog, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi

„Dziennik szalonego starca” Jun’ichirō Tanizaki

DZIENNIK SZALONEGO STARCA

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
  • Seria: PROZA DALEKIEGO WSCHODU
  • Liczba stron: 200 
  • Data premiery w tym wydaniu: 1.06.2018
  • Rok 1. wyd. pol.: 1995 
  • Rok premiery światowej: 1961

Po książkach „Pochwała cienia” i „Klucz” Jun’ichirō Tanizaki przyszedł czas na trzecią powieść tego wybitnego zmarłego prawie sześćdziesiąt lat temu Japończyka. Ostatnia powieść Tanizakiego pt. „Dziennik szalonego starca” w tym wydaniu debiutowała na polskim rynku dzięki nakładowi @państwowyinstytutwydawniczy w 2018 roku. Przy czym światową premierę miał w roku 1961. Dzięki wznowieniom Wydawcy twórczość azjatycka jest dostępna szerszemu gronu czytelników w ramach Serii „Proza Dalekiego Wschodu” w biblioteczce Legimi. Można ją wiec czytać bez limitu😁. 

To dziennik siedemdziesięciosiedmioletniego mężczyzny, Utsugi Tokusuke mieszkającego w Tokio, w bogatym domu, zafascynowanego swą synową Satsuko. Czytelnik poznaje poszczególne dni piszącego od 16 czerwca 1960 roku do stycznia 1961 roku, gdy już Utsugi nie może pisać, a opisy o jego aktualnym stanie zdrowia fizycznego i psychicznego przekazywane są przez jego osobistą pielęgniarkę Sasaki, z karty chorobowej prowadzonej przez doktora Katsumi, czy notatek starszej córki Itsuko. Czytelnik dowiaduje się o pragnieniach schorowanego staruszka, borykaniu się przez niego z chorobą, poszczególnymi terapiami i o relacjach panujących w jego rodzinie, nierównych relacjach. Całość wzbogacona jest wspomnieniami z lat wcześniejszych, w tym z domu rodzinnego. 

Jun’ichirō Tanizaki zachwycił mnie tym utworem. Cudownie odzwierciedlił perypetie starszego człowieka u schyłku swego życia. Człowieka nadal szukającego podniet, mimo chorób, mimo braku potencji, mimo wieku. Z części Życie i twórczość Jun’ichirō Tanizakiego zamieszczonej na końcu książki, napisanej przez Mikołaja Melanowicza nie dowiedziałam się w jakim stopniu ten dziennik jest autobiograficzny. Ze względu na wiek pisarza w chwili jego publikacji istnieje domniemanie, że Tanizaki czerpał z własnych doświadczeń. Podejrzewam, że dywagacje na temat teatru „Daiichi”, shimpa czy kabuki, spektakli, przywoływanych aktorów grających kobiety i nie tylko pochodzą z własnych doświadczeń autora. Możliwe, że nie wszystkie😉.

(…) Nie interesują mnie oni, dopóki nie przebiorą się za kobietę i nie staną na scenie. Ale jak się nad tym dłużej zastanawiam, to przypominam sobie jedno zdarzenie, które mogłoby świadczyć, że skłonności homoseksualnie nie są mi całkiem obce. (…) Dlaczego więc, teraz gdy doszedłem do wieku siedemdziesięciu siedmiu lat i straciłem wszystkie męskie możliwości, zacząłem nagle odczuwać pociąg nie do ładnych dziewcząt w spodniach, lecz do chłopców w stroju dziewczyn?…”  – Dziennik szalonego starca” Jun’ichirō Tanizaki.

Podobało mi się, jak autor przedstawił chorobliwe zainteresowanie bohatera swą synową. Świetnie odzwierciedlił nierówność w traktowaniu i samą niechęć do własnej żony czy starszej córki. Jego stosunek do wnuków również był konsekwentny i adekwatny jak na jego postać. Świetnie, trochę ze zwadą zobrazował niechęć swej żony do synowej, żony najstarszego syna. Sama narracja jest poprowadzona w bardzo umiejętny sposób. Bohater sam siebie gani, tłumaczy czytelnikowi, obnaża swoje słabości, lęki i niepokoje. Bardzo podobały mi się fragmenty o śmierci z jego perspektywy. 

(…) ostatnio nie ma jednego nawet dnia, bym nie myślał o śmierci. Co więcej, u mnie to nie jest sprawa ostatnich dni. Ciągle się już od dosyć dawna, od lat dwudziestych mojego życia, najmniej…” – Dziennik szalonego starca” Jun’ichirō Tanizaki.

W następnych wpisach dziennika autor wskazuje kolejne miesiące i dni miesiąca. Idealnie Tanizaki zakończył powieść wpisami trzech innych bohaterów, którzy jakby klamrą zamykają historię Utsugi Tokusuke opisując jego postępującą ułomność, nowe medyczne zdarzenia i coraz słabszą konstrukcję psychiczną, która uniemożliwiała mu kontynuować własne wpisy. Nie spodziewałam się tak dobrego zakończenia tej historii. 

Lubię prozę Jun’ichirō Tanizaki bez dwóch zdań. Podoba mi się sposób konstruowania bohaterów, skomplikowanych jak na japońskie standardy. Umiłowałam sobie szczerość, bezpośredniość narracji w książkach powstałych ponad sześćdziesiąt lat temu, w całkiem innej kulturze. Uwielbiam jego prostolinijny i bezpośredni język. Dla mnie „Dziennik szalonego starca” to kolejna udana książka tego autora. Polecam! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydał Państwowy Instytut Wydawniczy, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi

„Klucz” Jun’ichirō Tanizaki

KLUCZ

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
  • Seria: PROZA DALEKIEGO WSCHODU
  • Liczba stron: 175 
  • Data premiery w tym wydaniu: 23.09.2020
  • Rok premiery światowej: 1956

@państwowyinstytutwydawniczy wydaje Serię „Proza Dalekiego Wschodu”. Co ważne wydania te są dostępne w wersji elektronicznej w biblioteczce Legimi. Po przeczytaniu książki „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki wiedziałam, że będę chciała przeczytać kolejne utwory tego japońskiego pisarza. Na szczęście znalazłam je właśnie we wspomnianej Serii. Dziś prezentuję opinię o pierwszym z nich o tytule „Klucz”, który zawiera przecudnie zaprezentowane dwie perspektywy małżonków na ich relacje i życie seksualne. Perspektywę pięćdziesięciosześcioletniego męża i perspektywę czterdziestopięcioletniej żony. Ciekawi Was, która dla Was perspektywa okazałaby się bliższa? Mam nadzieję, że tak i sięgnięcie po tę lekturę, gdyż naprawdę warto😊 👍. 

Profesor uniwersytecki od lat piszący pamiętnik postanawia od nowego roku wzbogacić swe osobiste zapiski o kwestie związane z życiem seksualnym z młodszą o jedenaście lat żoną. Spragniony wyrażania swych pragnień, rozmawiania o nich postanawia wykorzystać do tego celu dziennik. 

(…) Postanowiłem o nich pisać z powodu jej nadmiernej skrytości, jej wiary w to, co niby „przystoi kobiecie”, i przekonania, że małżeństwu nie uchodzi rozmawiać na temat spraw łóżkowych. Gdy czasem powiem coś nieprzyzwoitego, żona nie chce słuchać i natychmiast zatyka uszy, wiedziona tą obłudną „kobiecością”, tą sztuczną wytwornością…” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Równocześnie żona również postanawia pisać. Pisać o sobie, pisać dla siebie i dla męża przekonana, że mąż ukradkiem zapoznaje się z jego treścią. I tak sobie piszą. Mąż i żona przeświadczeni, że wzajemnie czytają swoje najskrytsze zapiski. 

(…) Niech mąż, na pewno ukradkiem czytający ten dziennik, zobaczy ile się namęczyłam, stając w jego obronie.” .” –Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Poza tym – gdybym zostawił dziennik w jakimś miejscu, w którym łatwo rzucałby się w oczy, pomyślałaby, że „mąż pisze ten dziennik, zakładając, że go przeczytam” i mogłaby nie uwierzyć w to, co tu zapisuję….” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) wiem, gdzie mąż trzyma swój dziennik, a on nawet nie wie, że prowadzą swój własny- Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Ależ się dobrze bawiłam przy czytaniu 😊 😉👍. Idealnie ten prawie siedemdziesięcioletni pisarz oddał zabawę w pisanie dzienników przez małżonków w średnim wieku. Książka ma wiele uroku.  Jun’ichirō Tanizaki unika obscenicznego języka. Strukturalizując wypowiedzi związane z wykonywaniem małżeńskich obowiązków lubuje się w literackich sformułowaniach. 

„(…) Przedwczoraj odprawialiśmy noworoczny rytuał pierwszego obcowania. Ach… strasznie się wstydzę pisać o takich rzeczach.” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

„Posłowiu” tłumaczka napisała wprost, że drukowana w gazecie powieść miała tyle samo przeciwników co zwolenników. Jej treść stała się w połowie ubiegłego wieku nawet przedmiotem parlamentarnej dyskusji. Sam Tanizaki przyznał zresztą w wywiadzie, że „zastanawiał się nad przerwaniem publikacji”. Efekt końcowy nie jest więc zgodny z pierwotnym zamierzeniem. Dlatego sposób, w jaki Izuko pisze o mężu w końcowej części jest już mnie emocjonujący, bardziej wyważony i chłodny. Temat seksu nie jest już istotny. 

Natomiast w pierwszej części został przedstawiony trochę z przymrużeniem oka; rzekoma ułomność męża, patologiczna nadpobudliwość żony, w którą trudno uwierzyć😁. 

(…) Mam pięćdziesiąt sześć lat…, z jakiegoś powodu te sprawy zaczęły mnie wyczerpywać. Szczerze mówiąc, ostatnio wystarcza mi raz w tygodniu… – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Lecz ona (która za wszelką cenę unika pisania i mówienia otwarcie o takich rzeczach), choć jest chorowita i ma słabe serce, wydaje się wręcz patologicznie nienasycona….” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Czy rola w całej fabule studenta męża, Pana Kimury i córki małżonków dwudziestopięcioletniej Toshiko. Do tego upajanie koniakiem, upijanie się do nieprzytomności i zastrzyki z witakamfory (dawniej kamfora była stosowana do wewnątrz jako środek cucący, pobudzający). Taka tragikomedia łóżkowa, dwójki Japończyków w średnim wieku. Zasługująca z całą pewnością na Waszą uwagę. Uważam, że z powieści wyszłaby całkiem dobra sztuka teatralna czwórki aktorów.

Powściągliwość w zachowaniu bohaterów i w użytym języku bije po oczach, dlatego książkę uważam za niezwykle interesującą z perspektywy współczesnego języka literackiego i zachodniego czytelnika przyzwyczajonego aktualnie totalnie do czegoś innego. 

(…) Na przykład proszę, żeby drażniła moje czułe miejsca – pocałunki powiek sprawiają mi wielką przyjemność – albo sam drażnię jej czułe miejsca: żona lubi, kiedy całuję ją pod pachami. Lecz ona niezbyt chętnie spełnia takie życzenia. Nie chce się oddawać „nienaturalnym zabawom” i domaga się bardziej tradycyjnego, frontalnego ataku.” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Zastanawiające i przezabawne okazują się te opisane perypetie uwzględniając, że małżonkowie mają dwudziestopięcioletnią córkę, a żona jest podobno „patologicznie nienasycona”. 

Pierwszy raz od czasu ślubu mogłem zobaczyć własną żonę nagą, w pełnej krasie…” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Bo przecież mąż najlepiej wie, że łączę w sobie wielką pożądliwość z wielką nieśmiałością….” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

To taka pogmatwana historia oparta na pragnieniach mężczyzny i sprzecznych komunikatach żony. To też trochę narracja o obłudzie kobiecej, która nakazuje zachowywać się w postfeudalny sposób bez względu na osobiste potrzeby, które i tak w pewnych okolicznościach mogą dojść do głosu. To trochę rozprawka na temat tego, jak nierówno zachowywali się małżonkowie wychowywani w tradycyjny sposób w małżeńskiej alkowie, a jak poza nią. Do tego prześwietna postać córki małżonków, która udowadnia, że dzieci w wykształconych domach nawet siedemdziesiąt lat temu w kulturze japońskiej były równoprawnymi, inteligentnymi domownikami. Historia nietuzinkowa. Historia warta przeczytania. Mi książka podobała się bardzo, choć faktycznie druga część lekko mnie zawiodła. Szkoda, że Jun’ichirō Tanizaki obawiając się represji cenzury złagodził końcowy przekaz. 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydał Państwowy Instytut Wydawniczy, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi

„Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki

POCHWAŁA CIENIA

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: KARAKTER
  • Seria: SERIA JAPOŃSKA
  • Liczba stron: 80
  • Data premiery w tym wydaniu: 5.10.2016
  • Rok premiery światowej: 1933

Po książce wydanej po raz pierwszy w 1906 roku pt. „Księga herbaty” przyszła kolej na zbiór esejów debiutujący w 1933 roku😁. Jego autorem jest Jun’ichirō Tanizaki nazwany przez tłumacza w części „Śladami pędzla. Wstęp tłumacza”olbrzym nowożytnej japońskiej literatury. Niezwykle szanowany w swoim kraju…”. Obie książki wydane zostały przez Wydawnictwa Karakter

Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki to zbiór króciutkich miniaturek literackich. Tanizaki rozprawia się w nich z tradycyjną japońską architekturą, zachodnimi nowinkami technicznymi, wszechobecnym światłem dostarczanym w wyniku energii elektrycznej, rytuałem picia herbaty czy oczekiwaniami starszych względem młodszych. W zatytułowanych esejach autor wielokrotnie wraca do cienia i światła przez tradycyjny papier zatrzymujący promienie, które był stałym wyposażeniem każdego domu bez względu na jego status finansowy. Jedne eseje są bardziej lub mniej ciekawe. Niektóre motywy się powielają. Bez wątpienia jednak książeczka ta stanowi ogromną wartość edukacyjną w aspekcie Japonii, której już nie ma. 

Ciekawie jest przeczytać eseje pisane przez kogoś, kto żył w latach 1886 – 1965. Tym bardziej, że książka ta po raz pierwszy została wydane prawie sto lat temu. Dzięki zapoznaniu się z nią mogłam doświadczyć nad czym dumał jej sławny japoński powieściopisarz, eseista, scenarzysta filmów niemych, a później dźwiękowych. Tanizaki wielokrotnie w „Pochwale cienia” nawiązuje do tego, co sam przeżył, czego doświadczył, co pamięta z przeszłości. Jakby chciał udowodnić współczesnemu czytelnikowi, że faktycznie był świadkiem wielu przemian w sferze gospodarczo – społecznej, z którymi swego czasu musieli się mierzyć ówcześni Japończycy. Wspominając makijaż czy tradycyjny strój kobiecy wspomina własną matkę i własne ciotki. 

(…) w teatrze Bunraku lalki wyobrażające postaci kobiet mają jedynie głowy i dłonie. Tułów, nogi i stopy ukryte są po długimi połami kimona…(…) Według mnie jest to obraz bardzo bliski rzeczywistości, ponieważ przed laty kobieta rzeczywiście „istniała” od kołnierza w górę i od brzegów rękawów w dół…” – Uroda kobieca” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Trudno wyobrazić sobie biel doskonalszą od twarzy uśmiechniętej dziewczyny, której zęby połyskują jak czarna laka w chyboczącym cieniu lampy, za każdym razem, gdy prześwitują spomiędzy zielonych warg, mieniących się tęczowym światłem jak błędne ogniki.” – Świat cienia” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

Rozprawiając się ze współczesnym sobie światem, szybkimi zmianami technologicznymi, urbanistycznymi czy architektonicznymi stawia siebie w roli obserwatora, który dochodzi do różnych wniosków niekoniecznie przychylnych dla zmieniającego się świata. 

„(…) Wygląda na to, że w miarę jak się starzejemy, jesteśmy coraz bardzie skłonni wierzyć, że wszystko bez wyjątku było lepsze kiedyś niż teraz. Sto lat temu starsi ludzie tęsknili za czasami sprzed dwustu lat, ci, co żyli dwieście lat temu – za czasami sprzed trzystu. Nigdy więc nie było tak, byśmy byli zadowoleni z czasów, w których żyjemy.” –Zrzędzenia starego człowieka” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

Wspominając najdoskonalsze japońskie wychodki, które zostały stworzone wprost „z myślą o zapewnieniu duchowego odprężenia” zabiera czytelnika do swego domostwa, które budował, w którym mieszkał. 

(…) Jest zawsze oddalony od głównego budynku, z którym łączy go przykryty oddzielnym zadaszeniem pieszy ciąg. Stoi zwykle w zadrzewionym kącie ogrodu, dokąd dolatuje świeży zapach liści i mchu.” – Świątynie Kioto i Nary. Hymn na cześć japońskiego wychodka” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

W wielu miejscach Tanizaki idzie dalej twierdząc, że gdyby pewne wynalazki stworzone zostały przez Japończyków zostałyby wynalezione w doskonalszy sposób. Dotyczy to pióra wiecznego, papieru, a nawet armatury łazienkowej i nie tylko. 

(…) gdyby nowoczesna medycyna rozwinęła się w Japonii, stworzylibyśmy najpewniej taki sprzęt i aparaturę do leczenia chorych, które lepiej komponowałyby się z japońskim wnętrzem. Oto kolejny przykład tego, jak bardzo tracimy na skutek czerpania wzorów od innych.” – Papier, patyna, nefryt” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

„A gdybyśmy to my wynaleźli gramofon i radio, nieporównanie wierniej odtwarzałyby one nasze głosy i naszą muzykę, wydobywając ich specyficzne niuanse. W istocie nasza rodzima muzyka polega głównie na powściąganiu, kardynalną rolę odgrywa tam nastrój, toteż nagrywanie jej lub puszczanie z megafonów odbiera jej niemal cały urok. Rozmowę wolimy prowadzić zniżonym głosem, posługujemy się niedomówieniem, nade wszystko cenimy pauzę, ciszę, czyli ma.” – Rojenia pisarza” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

Niesamowicie wartościowa książka w aspekcie społecznym. Chwilami Jun’ichirō Tanizaki zanudzał mnie tym ciągłym wracaniem do tego co chińskie i japońskie, do tego co stare, a nie nowe, do tego co matowe, a nie błyszczące. Momentami już miałam dość udowadniania, że Japończycy lepiej wynaleźliby światło i klosze, które właściwiej dla nich, a i pewnie dla całego świata, przewodziłyby promienie. Takie dysputy okazały się jednak bardzo odświeżające i wartościowe edukacyjne. To jakby prowadzić rozmowę z bardzo inteligentnym człowiekiem, który ma odmienne od naszego zdanie. W sumie chętnie zagłębiałam się w architekturę dachu, bardziej rozłożystego, chroniącego przed słońcem jako przeciwwaga do zachodnich dachów. Sama zastanawiałam się, który teatr był bardziej estetyczny czy lepiej na scenie pozwalał odgrywać role kobiece. Wiele takich smaczków przeczytacie w tej książce. Nawet jest i o Einsteinie, któremu Jun’ichirō Tanizaki w pewnym momencie jako prześwietny rozmówca towarzyszył w podróży po Japonii. 

„Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki jest jakby taką walką nowym ze starym. Tylko nowe to tak naprawdę dla współczesnego czytelnika już jest stare😏. Trochę taką więc walką z cieniem, z Japonią której już nie ma, która odeszła. A o której bardzo mądrze jest czasem poczytać. 

Moja ocena: 7/10

Książkę wydało Wydawnictwo Karakter, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi.