„Płacz i płać! Potknąć się… w drodze po trupach” Olga Rudnicka

PŁACZ I PŁAĆ! POTKNĄĆ SIĘ… W DRODZE PO TRUPACH

  • Autorka:OLGA RUDNICKA
  • Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
  • Liczba stron: 312
  • Data premiery: 22.10.2024

Płacz i płać! Potknąć się… w drodze po trupach” Olga Rudnicka to książka, która wpisuje się w nurt lekkiej, choć nie pozbawionej ciętego humoru, literatury kryminalnej. Autorka, znana z charakterystycznego stylu łączącego czarny humor z kryminalną intrygą, w tej powieści daje czytelnikom przedsmak tego, co potrafi najlepiej – opowiada historię pełną absurdów, zaskakujących zwrotów akcji i nietypowych bohaterów. Dla fanów Rudnickiej i literatury kryminalnej z dużą dawką humoru jest to lektura, która zapewni sporo radości. Jeśli jeszcze nie czytaliście premiery z 22 października ubiegłego roku od Prószyński i S-ka to mam nadzieję, że niniejsza recenzja skłoni Was do zerknięcia przychylnym okiem w jej kierunku😊.

Fabuła ksiązki koncentruje się na perypetiach głównej bohaterki, Jagody, która w wyniku serii niefortunnych wydarzeń wplątuje się w kryminalną intrygę. Bohaterka, początkowo „zwykła” osoba, staje się nieświadomą uczestniczką dziwacznego śledztwa, pełnego nieoczekiwanych zwrotów akcji i absurdalnych sytuacji. Rudnicka zręcznie balansuje między kryminałem a komedią, tworząc historię, w której śmierć, tajemnice i… humor idą w parze.

Klimat książki jest pełen lekkości i ciemnego humoru, który nadaje książce charakterystyczny klimat. To powieść, która nie boi się łączyć ciężkich tematów z komediowym podejściem do fabuły, co w efekcie sprawia, że czytelnik raz po raz zmienia ton emocjonalny – od pełnych napięcia momentów, przez śmiech, po kolejne nieoczekiwane odkrycia. Autorka dobrze operuje dialogiem i wprowadza liczne postacie, które w sposób zabawny, nawet groteskowy, wplątują się w nowy wątek. Mimo że główna intryga jest wciągająca, to samo jej rozwiązanie w pewnym momencie staje się nieco przewidywalne, a finał pozostaje w klimacie charakterystycznym dla Rudnickiej – lekko zaskakującym, ale też nieco absurdalnym.

Styl Rudnickiej, choć czasami wydaje się chaotyczny, dobrze współgra z gatunkiem, który Autorka obrała. Narracja jest pełna żartów, sarkazmu i dialogów, które przyciągają uwagę i sprawiają, że książka płynie gładko. Tempo narracji jest dość szybkie, co pozwala na utrzymanie ciągłego napięcia i sprawia, że książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Twórcyzni skutecznie bawi się konwencją kryminału, wplatając do niego elementy groteski i absurdalnych sytuacji. Niekiedy jednak zbyt duża ilość postaci, wątków i zwrotów akcji sprawia, że fabuła zaczyna tracić na przejrzystości, a same rozwiązania kryminalne wydaje się nieco naciągane. Niemniej jednak, mimo tych drobnych niedociągnięć, książka zapewnia solidną dawkę rozrywki. A w sumie o to chodzi, w pozycjach z gatunku komedii kryminalnej👍. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

„Kōmisorz Hanusik i Zakōn Ôstatnigo Karminadla” Marcin Melon

KŌMISORZ HANUSIK I ZAKŌN ÔSTATNIGO KARMINADLA

  • Autor: MARCIN MELON
  • Wydawnictwo: SILESIA PROGRESS
  • Cykl: KŌMISORZ HANUSIK (TOM 5)
  • Seria: SERIA ZE ZICHERKŌM
  • Liczba stron: 184
  • Data premiery: 26.06.2024

Kōmisorz Hanusik i Zakōn Ôstatnigo Karminadla” autorstwa @Marcin Melon-autor to piąty tom cyklu ze śląskim śledczym, pięćdziesięcioletnim Kōmisorzem Achimem Hanusikiem, a dla mnie to osobiste wyzwanie. Musicie wiedzieć, że seria wydawana jest w gwarze śląskiej lub jak kto woli etnolekcie śląskim przez @Silesia Progress – śląskie wydawnictwo. Nie czytałam poprzednich części. Czwarta wydana została w 2017 roku. Z zaskoczeniem przyjęłam informację o kontynuacji. Po tylu latach myślałam, że Autor do Hanusika już nie powróci😁.  Wracając do Marcina Melona to oprócz Hanusika znam jego twórczość tylko z desek Teatru dla dorosłych w Bieruniu, a będąc bardziej konkretną ze sztuki jego scenariusza z roku 2019 „Chop od mojij baby” oraz sztuk: „Komisarz Hanusik” i  „Po ćmoku w Bieruniu”. Widząc Autora po raz pierwszy byłam zaskoczona, że jest tak młody, jakby piszący po śląsku mężczyzna musiał już być w słusznym wieku😏.

Nikt nie wprowadzi Was lepiej do fabuły jak opis Wydawcy😉. Z przyjemnością cytuję więc. 

We Londynie ftoś morduje uwożano ślōnsko gyszefciorka, abo, jak to niykere godajōm, biznesbaba. Policaje hned prziłażōm ku tymu, co ftoś morduje Ślōnzokōw, kere niy żyjōm zgodnie ze tradycyjnymi ślōnskimi zwykami. Kōmisorz Hanusik i jego kamraty muszōm zadać sie pytanie: czy ślōnske tradycyje sōm wert tego, coby skuli nich mordować ludziōw? Do tego mōmy nowego policaja, kery przikludziōł sie sam ze Dalekigo Wschodu (nale takigo richtiś dalekigo, a niy ino ze Sosnowca), no i piyrszo ślōnsko sekta, kero mo swoje relikwie: karminadla zachachmynconego ze planu filmowego Kazimierza Kutza i ôgon ôd Łyska z Pokładu Idy.” 

Noooo…. Każdemu Ślązakowi z pochodzenia, niepochodzenia, z urodzenia polecam serię 😁. Czytanie po śląsku jest kompletnie innym przeżyciem niż słuchanie czy mówienie po śląsku. Tym bardziej, że jest to seria komedii kryminalnej, a niektóre sceny ubawiły mnie naprawdę. Bardzo podobał mi się pomysł ze  piyrszom ślōnską sektą, sceny z Zakonem zostały zaprezentowane całkiem zabawnie. Wątki z dziećmi (bajtelkradziokiem i pitomym bajtlem) dość stereotypowy też był udany. Generalnie Melon oparł historię na stereotypach i związanych ze Ślōnzokami, i z GorolamiTakie ujęcie śląskiej mentalności świetnie sprawdziło się w gagach sytuacyjnych i przezabawnych dialogach. Kilka wątków kryminalnych (początkowe zabójstwo w londyńskim metrze strąconej na tory śląskiej bizneswoman, rozwija się w serię zabójstw na Śląsku i w uprowadzenie chłopca), z pozoru niepowiązanych ze sobą spajają fabułę zamkniętą naprawdę w króciutką książeczkę i to w dość sprytny sposób. Możliwe, że odpoczynek od Kōmisorza Hanusika dla serii wyszedł Autorowi na dobre. Nabrał dystansu do tej postaci. Miał czas na rozmnożenie pomysłów na kryminalną fabułę i ujęcie tematu z perspektywy bohaterów, niekoniecznie tylko ze Śląska. 

Co ważne nie zniechęcajcie się, jeśli nie znacie dość dobrze śląskiego. Sama nie używam go od wielu lat ze względu na zmianę miejsca mego zamieszkania i niejednokrotnie musiałam wspomagać się internetowym słownikiem. Warto byście pamiętali, że trzeci tom cyklu pt „Kōmisorz Hanusik i Sznupok” jest napisany i po śląsku (lewe strony książki) i po polsku (prawe strony książki), więc mogą go czytać czytelnicy spoza Śląska.

Książka ma wiele zalet. Niezwykle doceniłam:
– niekonwencjonalny humor, który jest ogromnym atutem tej książki. Podoba mi się ten sposób na odzwierciedlenie problemu zatracania śląskiej tradycji. Ujęty w przystępny sposób zmusza i tak do myślenia, 
– tempo narracji, które nie jest jednostajne. Chwilami napięcie rośnie, momentami spada.
– historia miejsca. Uwielbiałam zwiedzanie Katowic z perspektywy Melona i jego bohaterów. 
– konstrukcja i sama osoba sprawcy, która mnie ogromnie zaskoczyła. Ja nie miałam szans właściwie wytypować. 

Jeśli szukacie niecodziennego prezentu dla swej śląskiej rodziny czy przyjaciół lubiących dowcipne kryminały to seria z Achimem Hanusikiem jest dla Was idealnym rozwiązaniem. Ja szczerze polecam! Wyzwanie uważam za wykonane👍. I cieszę się na wznowienie poprzednich części, co Wydawca zapowiedział na styczeń 2025 roku. 

Moja ocena: 9/10

Książka wydana została przez Wydawnictwo Silesia Progress.

Recenzja premierowa: „Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak

ZAKOŃCZENIEM JEST ZAKOPANE

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: KRYMINAŁ POD PSEM. TOM 12
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 14.08.2024r. 

I serię „Zbrodnie na podsłuchu” i cykl „Kryminał z pazurem”(„Mamy morderstwo w Mikołajkach” „Taka tragedia w Tałtach” oraz „Krwawa kąpiel nad Krutynią”) autorstwa Marta Matyszczak czytam z zaangażowaniem. Wszystko jednak zaczęło się od serii „Kryminał pod psem”, której dwunasty (podobno ostatni !!!) tom zatytułowany „Zakończeniem jest Zakopane” ma dziś premierę (o poprzednich tomach przeczytacie tutaj: „Noc na blokowisku” , „Sopot w trzech aktach”, Cieszyn prowadzi śledztwo”). Urzekł mnie Gucio, którego pierwowzór mieszkał z Matyszczakami jakiś czas i który w realu również został adoptowany z chorzowskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Wielka szkoda, że Wydawnictwo Dolnośląskie żegna dwunastym tomem wiernych fanów Gucia z tą serią.  Mam nadzieję, że Wydawca szybko zmieni zdanie i Pani Marta będzie mogła kontynuować ten udany cykl. Tym bardziej, że Różyczka Solańska de domo Kwiatkowska otrzymała od Autorki całkiem nowy, nieograniczony potencjał😏. 

W zabytkowej zakopiańskiej willi w wyniku pożaru ginie nieznany człowiek. Dla miejscowej policji na czele z komisarz Michaliną Falk to oczywisty nieszczęśliwy wypadek. Właściciel sąsiadującego z willą luksusowego hotelu Forget-Me-Not ma pewne obawy. Wujek komisarz Piotr Falk do ich rozwiania zatrudnia przebywającego w Tatrach Szymona Solańskiego. Czy uda się Solańskim wspieranym nietuzinkowym zmysłem detektywistycznym kundelka Gucia rozwikłać kolejną zagadkę?

Ten tom czytałam z ogromnym zaangażowaniem wiedząc, że to ostatnia część serii. Nie ukrywam, że serię „Kryminał pod psem” lubię najbardziej. Zaczęło się od polecajki od mej Przyjaciółki siedem lat temu, kiedy to nabyła w ramach bazarku w chorzowskim Schronisku przekazując dobrowolny datek na rzecz ich działalności pierwszy tom „Tajemnicza śmierć Marianny Biel” z dedykacją Autorki. Podoba mi się w tym cyklu i wykreowane wyraziście postaci głównych bohaterów; Róży i Szymona, i narracja Gucia, która mi się w ogóle nie znudziła. Tak jak w cyklu „Kryminał z pazurem” doceniam narrację Burbura, której nikt nie jest w stanie podrobić😁. Po siedmiu latach czytania serii trudno się z nią żegnać. Mam więc nadzieję, że to tylko na chwilkę. 

Wracając jednak do fabuły to Marta Matyszczak umiejętnie kontynuuje początkowy zamysł. W „Zakończeniu jest Zakopane” mamy wszystko, do czego nas przyzwyczaiła. I zabawne gagi sytuacyjne. I krnąbrną, odważną Różę, która dla mnie jest wyjątkowo udaną postacią kobiecą, całkowicie nieszablonową w swej prostocie, otwartości i bezkompromisowości. I oczywiście zakochanego, choć wstrzemięźliwego w okazywaniu uczuć, wreszcie jej małżonka Solańskiego. Jest wspomniany wcześniej Gucio, no i narracja Śpiącego Rycerza, który wszystko obserwuje z wysoka, chociaż nie można powiedzieć, że widzi więcej. Jest i oczywiście sporo tematów, które poruszane są w społeczności, w tym dyskusji internetowej. Pani Marta porusza temat patodeweloperki i relacji przedsiębiorców z lokalnymi politykami w tych działaniach. Obnaża lokalnych przedsiębiorców oferujących turystom menu przygotowane specjalnie dla nich z wyższymi cenami niż dla lokalnych mieszkańców. A także opisuje niewłaściwe zachowania w trakcie wspinaczki górskiej, jak przykładowo nieodpowiednie obuwie. Wiele poświęcono ochronie zwierząt, oczywiście z perspektywy koni ciągnących przepełnione wozy nad Morskie Oko. Zresztą Matyszczak zawarła w książce prawdziwych bohatrów z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt; Konrada i Eryka, o których wspomniała na wczorajszym spotkaniu przedpremierowym w Księgarnia Dopełniacz w Chorzowie i dostępnym na  Marta czyta. Tak efektywnie wspominała, że faktycznie przeglądnęłam społeczności sprawdzając jaką dobrą robotę Panowie wykonują. To nie jedyne prawdziwe postaci w książce, oczywiście nie licząc Gucia. Pojawił się w niej również warszawski prywatny detektyw Pan Krzysztof Matyszczak, w Posłowiu przeczytałam, że zbieżność nazwisk przypadkowa. Jak Autorka wspomniała na dostępnym w sieci spotkaniu przedpremierowym, osobiście jej znany ze spotkania autorskiego w Stolicy. Możliwe, że na takim spotkaniu i ja się z nim minęłam. Autorka udowadnia, że poważne, ważne tematy można przedstawić we właściwy sposób nawet w książce z gatunku komedii kryminalnej. Rewelacja!!! 

Książka składa się z Prologu, Epilogu i dziewięciu zatytułowanych rozdziałów. Jak przeczytałam w przypisie na piętnastej stronie „Wszystkie cytaty zawarte w tytułach pochodzą z tekstów księdza Józefa Tischnera.”. Narracja Gucia i Śpiącego Rycerza jest pierwszoosobowa co pozwala wczuć się w opowieść w stylu narratora. Pozostałe fragmenty, prowadzone śledztwo, zwiedzanie okolic, poczynania Rózi relacjonowane są z poziomu narratora trzecioosobowego, gdzie narrator jest odizolowany od bohaterów. Opisuje przygodę z zewnątrz znając myśli i przekonania wszystkich postaci. Taka narracja pozwala na zrozumienie całej fabuły i relacji między bohaterami, a relacji w tym tomie, jak zresztą we wszystkich poprzednich jest sporo. Pojawia się i Potomek – Chojarska, której imię wreszcie poznałam na końcu😊. W dwunastym tomie!!! Wyobrażacie sobie. Pojawia się i Adolfik, jej umiłowany. Jest nawet Olek Szpon, od którego Róża nie potrafi się wyzwolić. No i oczywiście Buchtowa przygotowująca najlepsze śląskie kluski. Oprócz stałego kanonu postaci w książce pojawiają się miejscowi, którzy umierają lub są podejrzani o śmierć tych poprzednich. A wszystko to naprzemiennie okraszone gwarą śląską lub podhalańską, którą Róża traktuje jako seplenienie. 

Język Marty Matysaczak jest specyficzny. Autorka od początku używa kreatywnych sformułowań, łączeń słów, których zwykle nie stosujemy. Dzięki temu książka jest napisana w gatunku komedii kryminalnej od początku do końca.  Nie wiem tylko co Autorka miała na myśli w zdaniu ze strony 210. Pomożecie?

– Mnie się nie śpieszy – zapewnił go detektyw i śledził wzorkiem poczynania żony.” „Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak.

Znając serię Pani Marty detektyw mógł i „śledzić wzrokiem” jak i „śledzić wzorkiem”. Na dwoje babka wróżyła😁. Może Pani Marta Matyszczak mi pomoże. 

To dobry tom czytany z nostalgią, bo podobno ostatni. Polecam Wam szczerze całą serię. Jest idealna na relaks, na odpoczynek, na chwile, w którym potrzebujcie by Wasz mózg się zresetował. Książki z cyklu „Kryminał pod psem”czytały się same. Zawsze byłam zaskoczona, że już koniec. 

Jeśli nie znacie serii, a uwielbiacie psy to koniecznie książki Marty Matyszczak są dla Was. Czytajcie!!!

Książka „Zakończeniem jest Zakopane” jest dostępna od dziś na księgarskich półkach. Ja swoją zakupiłam osobiście i uważam, że to były dobrze wydane pieniądze. 

Moja ocena: 8/10

„Krew z krwi” Katarzyna Gacek

KREW Z KRWI

  • Autorka: KATARZYNA GACEK
  • Seria: AGENCJA DETEKTYWISTYCZNA CZAJKA (TOM 3)
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron:416
  • Data premiery: 3.06.2024r. 

Agencja Detektywistyczna Czajka powraca w trzecim tomie serii autorstwa Katarzyna Gacek – autorka  pt. „Krew z krwi” od Wydawnictwo Znak. Cieszą mnie takie powroty szczególnie jeśli dotyczą moich ulubionych serii. Jedną z nich jest właśnie seria Pani Gacek 😉, która rozpoczęła się od książki „Pies ogrodnika”. Drugi tom cyklu również był bardzo udany, książkę „Gra pozorów” oceniłam 8/10. Ciekawi Was jak odebrałam najnowszą publikację, która debiutowała początkiem czerwca? Jeśli tak to zachęcam do zapoznania się z moją opinią. 

Nowa sprawa, która trafia do Gai i Klary pracujących w Agencji Detektywistycznej Czajka dotyczy właściciela apteki z Milanówku, który ginie w wypadku na Mazurach. Wypadku tylko zdaniem policji. Dziewczyny podejrzewają, że utonięcie pod wpływem alkoholu niekoniecznie jest takie oczywiste, gdy do nich zwraca się jedyna córka zmarłego – Iza Zakrzewska – podejrzewająca, że ma rodzeństwo. Wszystko przez znicz na grobie zmarłego ojca z napisem „Kochanemu Tacie”.  By odkryć tajemnicę Gaja Suchodolska musi zwrócić się do komisarza Lewina, komendanta policji w Milanówku, który nie jest jej obojętny. Co z tego wyjdzie? 

Czytelnik już od początku wie, że utonięcie to nie przypadek. Dowiaduje się tego w prologu. Nie psuje to jednak w ogóle zabawy z książką. W serii nie chodzi o odkrycie czy śmierć jest przypadkowa czy też nie, chodzi o dochodzenie do prawdy i to w luźny, humorystyczny chwilami sposób. Historia opiera się na działaniach Gai i Klary. Do tego dochodzą perypetie Matyldy pracującej w Departamencie Komunikacji Społecznej, która odkrywa w sobie nowe pokłady umiejętności i predyspozycji, do robienia całkiem czegoś innego. 

Katarzyna Gacek poprowadziła narrację w formie trzecioosobowej. Książka składa się z ponumerowanych rozdziałów. Oczywiście na początku znajduje się wspomniany już przeze mnie Prolog, a na końcu Autorka zamieściła Epilog. Akcja dzieje się wartko. Dialogi nie są przydługie. Styl i język nie są skomplikowane przez co książkę czyta się przyjemnie. Nie ukrywam, że zapoznając się z kolejnymi perypetiami Agencji Detektywistycznej Czajka kminie, czy Autorka jako uprzednio pracująca również w agencji detektywistycznej przeniosła do literackiej fikcji swoje doświadczenia, sprawy, w których brała udział itd. Wydaje się to całkiem logiczne. Przecież zrobiony kurs detektywistyczny i pracę w agencji nie można ot tak odłożyć na półkę podczas pisania książki o tym rodzaju działalności. Zgodzicie się ze mną? 

Jeżeli szukacie powieści, z którą świetnie spędzicie czas w trakcie urlopu i nie tylko oraz która Was zaciekawi i rozbawi, zdecydowanie polecam Wam „Krew z krwi” Katarzyny Gacek.  Udanej lektury! 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Znak.

„Przepraszam, tu był trup” Marta Matyszczak

PRZEPRASZAM, TU BYŁ TRUP

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Cykl: ZBRODNIE NA PODSŁUCHU (tom 1)
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 24.04.2024r. 

Już we wcześniejszych recenzjach przyznałam się, że mam słabość do książek i samej zresztą Marta Matyszczak. Słabością zaraziła mnie moja przyjaciółka wierna fanka serii i o psie, i o kotach, która skrupulatnie śledzi kalendarz wydawniczy Autorki, uczestniczy często w premierach. To zresztą dzięki niej do mojej opinii mogłam dołączyć takie piękne zdjęcia ostatniej publikacji Pani Marty. „Przepraszam, tu był trup” pierwszy tom serii Zbrodnie na podsłuchu premierę miał w ostatnią środę, czyli 24 kwietnia br. Książka ujrzała światło dzienne dzięki Wydawnictwo Dolnośląskie. Ja swego egzemplarza nie mam. Natomiast z ochotą zapoznałam się z lekturą na aplikacji Legimi. 

Rita Braun młoda dziewczyna o różowych włosach dzięki przyjaźni ze znaną instagramerką Mają Jankowiak przebywa na turnusie otwarcia ekskluzywnego hotelu w Wiśle – Villa la Vistule – eco – hôtel et spa. Maja nie jest jedyną celebrytką. Turnus otwarcia uświetnił znany aktor- Bartłomiej Bełtz z żoną, producentka eko-kosmetyków – Melania Ryszka z mamusią, guru fitnessu – Joanna Monterosso z asystentką Aleksandrą oraz Dariusz Bujok – lokalny przedsiębiorca prowadzący piekarnio-cukiernię U Ksawerego z całą rodziną. Wśród gości znajduje się również tajemniczy Adam Nowak. Nieokrzesany, zdystansowany w obyciu, pojawiający się w najmniej oczekiwanych momentach przybysz, który szukał miejsca, gdzie mógłby przeczekać niekorzystne warunki pogodowe, które wystąpiły w Beskidzie Śląskim. Jak zwykle u Marty Matyszczak pojawia się również i TRUP. Kto nim jest i jak doszło do śmierci? Tym wszyscy są zainteresowani. 

Jak ktoś komuś coś, to choć niewiele, ale zawsze, a jak nikt nikomu nic, to srał goły na rogu stodoły.” -„Przepraszam, tu był trup” Marta Matyszczak – tylne skrzydełko okładki. 

Przy okazji muszę zapytać Panią Martę skąd wziął się jej pomysł na włożenie powyżej cytowanego tekstu w usta upierdliwego aktorzyny. Przeglądając książkę w księgarni od razu zwróciłam uwagę na tę treść. To coś w stylu cytuję „Pocałuj psa w kota niech mu ogon stanie”, które kiedyś usłyszałam od mojej przyjaciółki jako tekst wypowiedziany przez mamę z kolei jej przyjaciółki. Bez wątpienia teksty tego typu wymagają sporej wyobraźni. Wracając do samej publikacji bardzo podoba mi się okładka, zarówno kolory jak i pomysł z zawieszką, który Pani Marta sprezentowała uczestnikom spotkania autorskiego. Marzę by sama taką mieć. Pomysł ze skrzydełkami pod którymi znajdują się krótkie opisy głównych bohaterów z ich wręcz odzwierciedloną na rysunku aparycją również mi się spodobał. Nie ukrywam, że od razu zapałałam sympatią do różowogłowej Rity. 

Co do Rity to jest to trzecia kobieca bohaterka serii autorstwa Marty Matyszczak, której imię zaczyna się na „R”. W serii „Kryminał pod psem” („Noc na blokowisku”, „Sopot w trzech aktach”, „Cieszyn prowadzi śledztwo”  jest Róża Kwiatkowska, którą uwielbiam. W kocim cyklu „Kryminał z pazurem” („Mamy morderstwo w Mikołajkach”, „Taka tragedia w Tałtach”, „Krwawa kąpiel nad Krutynią”) zaczytujemy się w losy Rozalii Ginter. Przyszedł więc i czas na Ritę Braun, która mi swego młodego wieku ma za sobą nieudane małżeństwo, niepowodzenia w pracy i trudny start w dorosłe życie. Ale za to da się lubić za włosy, za przyjazne osoby wokół siebie, w tym brata Radzia, który wyjątkowo mi się spodobał oraz za ciekawość świata. 

Pomysł z podcastem „Zbrodnie na podsłuchu” skojarzył mi się z serialem, który oglądałam na jednej z platform streamingowych pt. „Zbrodnie po sąsiedzku”. To lekki amerykański kryminalny serial komediowy stworzony przez Steve’a Martina i Johna Hoffmana. W głównych rolach występują Steve Martin, Martin Short oraz Selena Gomez, chociaż u tej ostatniej brakuje jakiejkolwiek mimiki twarzy – wiecie pewnie dlaczego… Nie zmienia to faktu, że i w serialu, i w tym cyklu pojawia się wątek podcastu, który został przez Autorkę bardzo umiejętnie wykorzystany. 

Książkę czyta się lekko. Język Marty Matyszczak jest zabawny, prześmiewczy. To typowa książka z gatunku cosy crime, lekkiego kryminału, niekoniecznie okraszonego gagami sytuacyjnymi. W tej serii Pani Marta postawiła na ciekawych bohaterów, których jest mnóstwo. Obnaża w fabule ich słabości, przejaskrawia zachowania ukazując zawiłości i cechy tak zwanego celebryckiego życia w naszej polskiej rzeczywistości. Temat greenwashingu był dla mnie dużym zaskoczeniem. Świetnie Autorka powiązała pomysł eko – hotelu z tym tematem obnażając fałsz, który był serwowany i pewnie jest w realnym życiu klientom takich przybytków. Dzięki książce dowiedziałam się między innymi, że słomki robione z mąki kukurydzianej wcale takie eko nie są, gdyż wymagają specjalnego składowania, by się rozłożyły. Co udowodniło, że tak naprawdę napoje lepiej pić bez nich. To dowód, że tak ważny temat jak eko-ściema można przemycić nawet w rozrywkowej literaturze, które dostarcza czytelnikowi wytchnienia i relaksu, a jednak pewne kwestie pozostają zapamiętane i mogą zmienić sposób postępowania. 

Zaskoczyła mnie Autorka konstrukcją. Książka podzielona jest na dni turnusu otwarcia, od pierwszego do dziesiątego dnia. Jest i prolog, w którym dowiadujemy się o trupie i epilog, który daje czytelnikowi namiastkę tego, co będzie się działo w kolejnym tomie. Dni przeplatane są krótkimi rozdziałami pisanymi z perspektywy różnych bohaterów jak; Rity, Melanii, Joanny czy Jacka. I tu znowu niespodzianka. Narracja związana z Ritą, Jackiem jest trzecioosobowa w przeciwieństwie do narracji Bartłomieja, Dariusza, Melanii, Adama czy Joanny. Jakby Autorka jeszcze dobitniej chciała czytelnikowi zaprezentować tę specyficzność zachowania i myślenia celebryckiego. I się udało. Wchodząc w myśli, motywacje, wewnętrzne rozmowy tych bohaterów mierzyłam się z uczuciami od niedowierzenia, po niesmak, przez śmiech. A emocje w czytanych książkach są niezwykle ważne. To nie koniec niespodzianek. W części Potemdowiadujemy się o kolejnych krokach śledztwa. Ta część pojawia się już na początku, kiedy nie wiemy jeszcze kto został zamordowany. Oprócz tego śledzimy publikacje kolejnych części podcastu Zbrodnie na podsłuchu, co urozmaica fabułę. Jakby tego było mało Autorka wkleiła jeszcze w tekst publikacje z „Wiadomości wiślańskich” jakby wprost wycięte z gazety. Uff. Sporo tego. Musiała się Pani Marta namęczyć, by wszystkie te różnorakie elementy spoić w jedną całość, którą czytało mi się bardzo przyjemnie. 

Oczywiście sporo jest odniesień do rzeczywistych postaci czy okoliczności. Jak samo zresztą umiejscowienie Villi la Vistule, która powstała na miejscu dawno nieistniejącego hotelu Ondraszek do którego Pani Marta jako dziecko jeździła z rodzicami (jej Tato pracował w Hucie Baildon, jak mi donieśli). Okazało się również, że piosenkę o której wspomina Autorka w tekście w wykonaniu koreańskiego zespołu BTS i Coldplay „My Universe” jest mi znana. Katowano mnie nią w radiu jakiś czas temu. Miłą niespodzianką było odniesienie do Olka Szpona z „Bez ściemy”, kto czytał serię „Kryminał pod psem” to wie o kim mowa, a kto nie czytał to gorąco zachęcam do zapoznania się z każdą książką Marty Matyszczak. Znajdziecie w nich dobrą zabawę, ciekawe twisty fabularne, sprytnie i prześmiewczo poprowadzone dialogi, odniesienie do rzeczywistości, a także nietuzinkowych bohaterów, których nie sposób nie lubić. Nawet tych złych. 

Koniecznie czytajcie „Przepraszam, tu był trup” Marty Matyszczak, który rozpoczyna nową serię  Zbrodnie na podsłuchu. Relaksujcie się. To lepsze niż jakkolwiek telewizyjna komedia. Miłej lektury!!! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo Dolnośląskie.

„Białe święta, zimny trup” Iwona Banach

BIAŁE ŚWIĘTA, ZIMNY TRUP

  • Autorka: IWONA BANACH
  • Wydawnictwo: DRAGON
  • Cykl: SERIA Z TRUPEM (tom 5)
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 11.10.2023r. 

Białe święta, zimny trup” Iwona Banach strona autorska od Wydawnictwo Dragon to piąta książka z „Serii z trupem”. Czytając opis Wydawcy miałam chętkę na ciekawą intrygę kryminalną z humorem w tle. Ale takim humorem, od którego zaśmieję się nie raz .

Ludzie tu wyznawali zasadę pewnej wiejskiej oddzielności, toteż rzepkę każdy sobie skrobał całkowicie samodzielnie i tylko w swoim domowym zaciszu” -„Białe święta, zimny trup” Iwona Banach.

(…) Słodzinek to był raj. Prawdziwy wiejski raj, bez wścibskich sąsiadów, pijaczków od płotem, plotkujących bab, a nawet bez błota i prywatnych szrotów dookoła zabudowań.” -„Białe święta, zimny trup” Iwona Banach.

I ten raj okazał się takim trochę fake rajem. W całkiem innej scenerii w Słodzinku i to w zimowej atmosferze przyszło Pawłowi i Simonie borykać się z problemami związanymi ze słabo działającą agencją. Zajęcie nad wyraz ciekawe, nawet jeśli nie przynosi dochodów może być realizowane z ogromnym zaangażowaniem. Tym bardziej, że w ręce Pawła, dziennikarza – bądź co bądź „nie śledczego” – wpada zdjęcie sprzed dwudziestu lat. I to właśnie Paweł postanawia odnaleźć nieznaną dziewczynę. Jej tożsamość pozostaje praktycznie do końca nieodgadniona, gdyż w Słodzinku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Najpierw życie traci Nina, mieszczanka niedawno zamieszkała we wsi. Napadnięta też zostaje niczemu winna Karolina. I to wszystko w chatce w lesie. W chatce, która skrywa wiele tajemnic. Chatce Babensteina….. 

Komedia kryminalna rodzi się swoimi prawami. Jakie one są, do końca nie wiem. Czytając wielu autorów tego gatunku nie widzę za bardzo zależności. Lubię i starsze bohaterki w stylu naszych ciotek, babć, lekko zdziczałe, zniewieściałe i niedołężne jak bohaterki Alka Rogozińskiego. Uwielbiam matki – polki i szaleńczo w swych licealnych sympatiach zakochane Różyczki, jak bohaterowie Marty Matyszczak. Ostatnio zaczytuję się w publikacjach Marty Kisiel, której „Dywan z wkładką” rozbawił mnie do łez. Mogłabym tak długo, bo rodzimych autorów tego gatunku ostatnio u nas zatrzęsienie. 

W „Białe święta, zimny trup” niby wszystko jest. I różne od siebie jak północ – południe bliźniaczki; Emilia i Amelia. I przyjaciele z benefitem Simona z Pawłem, który okazał się fanem kobiecych dróg rodnych. I Magda – świeża matka świadoma swoich nowo nabytych z tej roli cech – i jej nie – mąż, miejscowy policjant Mikołaj. Do tego okoliczny wilkołak, wibrator w pysku Luny, wiejskie wierzenia, kukła za oknem, przyszła i niedoszła teściowa, zielarka itepe itede. Do tego ksiądz i Tosiek Proboszcz, chwilami nie wiedziałam, który jest który. A może to jedna i ta sama osoba….

Tylko chyba humor nie ten, poczucie smaku również. Nie zaśmiałam się ani razu, a to w komediach kryminalnych lubię najbardziej. W książce dla mnie było za dużo przekleństw. Przyznaję, że od czasu do czasu jakieś – najlepiej nie przystające do współczesnych sformułowań – przekleństwo ma swój urok, szczególnie, gdy zostaje rzucone w odpowiednim momencie lub – jak to w powieściach tego gatunku – najmniej odpowiednim dla czytelnika. W Białe święta, zimny trup” raziły mnie jednak te „kurwy”, „debile szmatławe”, „zdziry”, „ryje”, „wywłoki”. Nie rozumiałam chwilami skąd, po co, dlaczego do siostry, do męża, w tak najmniej oczekiwanym momencie, jakby dla zasady, dla podgrzania atmosfery. 

Cała intryga kryminalna nie była dla mnie zaskoczeniem. Wątki plątały się jeden z drugim. Już od połowy spodziewałam się, że sprawca wyłoni się „jak Filip z konopi”. Mikołaj jak na wiejskiego policjanta przystało gubił tropy. Jego rodzina się żywo i gromadnie angażowała w działania śledcze, które urozmaicali miejscowi policyjni śledczy. Chociaż śledczy to chyba za poważne i mocne słowo w tym kontekście. Wiejska brać nabrała dość szybko wody w przysłowiowe usta, tylko to zmartwychwstanie na końcu, jakby tak od niechcenia. Niczego się więc przy końcu nie dowiedziałam…. 

Ta książka to….

Coś na kształt stugębnej plotki, tylko bardziej w kierunku wielopaszczękiej mordy?” -„Białe święta, zimny trup” Iwona Banach.

🙂

Moja ocena  6/10.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Dragon. 

„Mów mi Kolt” Michał Wagner

MÓW MI KOLT

  • Autor: MICHAŁ WAGNER
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 328
  • Data premiery: 26.07.2023r.

@Wydawnictwo Dolnośląskie wydaje jedne z moich ulubionych dwóch kryminalno – komediowych serii, tj. „Kryminał pod psem” i „Kryminał z pazurem”. Obie autorstwa @Marta Matyszczak. Jeśli jesteście psiarzami i/lub kociarzami to obie są dwa Was. Nie, wróć! Jeśli jesteście fanami dobrych książek z przymrużeniem oka przy których czas płynie nieubłaganie to te serie są dla Was 😊.

Wracając do debiutu Michała Wagnera „Mów mi Kolt” z 26 lipca br. to w mojej opinii jest to udany początek ciekawej serii. Nie jest to może typowo komedia kryminalna, ale publikacja z nurtu cosy crime, która stanowi dobrą rozrywkę. Bez wątpienia Teodor Kolt to postać nietuzinkowa. I to dla niej warto sięgnąć po „Mów mi Kolt”.

„(…) Nie jestem mięczakiem…” „(…) ale ja bywam egocentrycznym dupkiem….” -„Mów mi Kolt” Michał Wagner.

Pozwalający sobie na szczerą autorefleksję dziennikarz śledczy Teodor Kolt zostaje zaproszony na wywiad rzeka ze znanym milionerem z Pomorza, Albertem Mossakowskim, królem zabawek. Niestety wywiad nie przebiega zgodnie z planem. Chęć zrobienia przysługi Mossakowskiemu kończy się dla niego dramatycznie. Kolt musi dowiedzieć się, kto stoi za intrygą, w którą został wplątany. Sprawa wydaje się tym bardziej trudna do wykonania, gdyż po piętach drepce mu Huk, Komisarz Huk.

Lekka, przyjemna lektura. Idealna na wakacje. Tak określiłabym książkę o ciekawym tytule „Mów mi Kolt” Michała Wagnera. Nie ukrywam, że już po nią sięgając liczyłam na dobrą zabawę i chwilowe odprężenie w te gorące, parne wieczory. Już po opisie Wydawcy wiedziałam, że połączenie takich elementów fabuły jak „Impulsywny reporter. Tajemniczy milioner. I brutalnie przerwany wywiad. Gdańsk. Środek lata. Fale turystów wylewają się na deptaki i plaże.” musi być gwarancją dobrej rozrywki. I nie zawiodłam się.

Debiuty są zawsze trudne. Początki wymagają dalszego rozwoju umiejętności pisarskich, czasem przemodelowania użytej konstrukcji, czy zastosowanych środków stylistycznych. W przypadku Wagnera nie ukrywam, że pisarz trafił w mój gust. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy Teosia Kolta, aroganckiego mistrza pióra była mi w smak. Co do zasady arogancji nie znoszę… w prawdziwym życiu. To, co uchodzi w literackiej fikcji, w realu nie zawsze się sprawdza. Tak i jest z Teo Koltem. Gdybym go spotkała na żywo….nie ręczę za siebie😉. Natomiast w fabule, jak ta zaproponowana przez Wagnera, postać Kolta sprawdziła się znakomicie. Taki wieczny chłopczyk, Piotruś Pan. Trochę jak postać grana przez Hugh Granta z „Cztery wesela i pogrzeb”. Uroczy, bezkompromisowy, nie wiedzący, czego chce, orbitujący pomiędzy innymi uczestnikami jego życia, bezczelny itepe itede. Matylda, czy inni redakcyjny koledzy – Witek i Adam – stanowią jego przeciwwagę. Uzupełniają go, na zasadzie dobrego kontrastu.

Muszę wspomnieć o konstrukcji. Wiem, że w recenzji konstrukcja ma najmniejsze znaczenie, ale czasem pomaga, czasem przeszkadza. W tej powieści konstrukcja została idealnie dobrana do tempa narracji, jej rodzaju, urywków fabuły, czy stylu Autora. 22 rozdziały, których każdy tytuł zaczyna się od nazwiska głównego bohatera. Jedne z moich ulubionych to: „Kolt i kosmos możliwości” i „Kolt i roztopione wnętrze”. Taka zabawa w zgadywankę. Nie zawsze pierwsze skojarzenie było trafne😊.

Powtórzę jak powyżej; „Lekka, przyjemna lektura. Idealna na wakacje. Tak określiłabym książkę o ciekawym tytule „Mów mi Kolt” Michała Wagnera”.  Udanej lektury!!! Udanej zabawy!!!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Czynnik królika” Antti Tuomainen

CZYNNIK KRÓLIKA

  • Autor: ANTTI TUOMAINEN
  • Cykl: CZYNNIK KRÓLIKA (TOM 1)
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Data premiery:  12.04.2023r.
  • Data premiery światowej: 17.11.2021r.
  • Liczba stron: 384

Podobała mi się poprzednia książka finlandzkiego literata Antti Tuomainena pt. „Mała Syberia” (recenzja na klik). Tak bardzo, że oceniłam ją 8/10. Z chęcią więc zabrałam się do czytania pierwszej części trylogii pt. „Czynnik królika”, która ujrzała światło dzienne na polskich księgarskich półkach dzięki wydaniu przez @WydawnictwoAlbatros w kwietniu br. Książka doczeka się wkrótce ekranizacji przygotowywaną przez spółkę  Amazon Studios, w której rolę główną Steve Carrell. Aktor znany głównie z ról komediowych, urodzony 16 sierpnia 1962 roku. Zagrał w takich filmach jak: „40-letni prawiczek” (2005), „Evan Wszechmogący” (2011), „Dorwać Smarta” (2008), amerykańskiej wersji francuskiej komedii „Kolacja dla palantów” (2010). Ciekawe jak Steve Carrell poradzi sobie w roli Henriego… Wracając jednak do powieści „Czynnik królika” to aż dziw bierze, że w naszym ojczystym języku mogliśmy się z nią zapoznać dopiero w 2023 roku. Według informacji dostępnych w sieci seria doczekała się już  w dniu 27 października 2022 roku drugiego tomu zatytułowanego „Paradoks łosia”, a na 12 października 2023 roku planowane jest wydanie ostatniej części trylogii pt. „Teoria bobra”. Wszystkie tytuły serii pochodzą ze świata matematyki. Tak jak sam bohater. Tak jak Henri Koskinen.

Ilekroć napotykam problem w zaawansowanych fazach skomplikowanych obliczeń, wracam do rzeczy najważniejszych, czyli pierwotnego problemu. Nie ma sensu próbować rozwiązać pojedynczy problem, jeżeli jego sedno pozostaje nierozwiązane i nie ulega wątpliwości, że kryje ono klucz do całego problemu.” -„Czynnik królika” Antti Tuomainen.

Nagle zostający bez pracy matematyk ubezpieczeniowy Henri Koskinen nagle staje się jedynym spadkobiercą swego brata. Spadek pozostawia jednak wiele do życzenia. Długi. Wizyty Jaszczura. I park przygód zwany Fun-Landią z tytułowym królikiem, Ślizgaczem, Lokomotywą z Komodo, Zamkiem Harców, Żółwiochodami, Tunelem Duchów, Truskawkowym Labiryntem, Sekretnym Wodospadem, kawiarenką Kręcone Ciacho i wieloma innymi atrakcjami. W spadku Henri otrzymał również byłych pracowników brata. Jednych bardziej, drugich mniej lojalnych. Pierwsza myśl związana ze sprzedażą tak wątpliwego przybytku została odegnana już po początkowych problemach. Czy na długo?

„Matematyka aktuarialna to dyscyplina łącząca matematykę i analizę statystyczną w celu oceny prawdopodobieństwa – albo ryzyka – każdej ewentualności, żeby określić wysokość składki ubezpieczeniowej korzystnej pod względem finansowym z punktu widzenia ubezpieczyciela.” -„Czynnik królika” Antti Tuomainen.

Wiedzieliście? Ja tej definicji nie znałam, choć wiedzę o matematyce wykorzystywanej w modelach firm ubezpieczeniowych wiedziałam. Jednak aktuariusz matematyczny, jako funkcja którą do niedawna pełnił Henri Koskinen u swego pracodawcy to ciekawa nazwa.

Antti Tuomainen matematykiem nie jest. Zanim zajął się na poważnie pisaniem pracował jako copywriter w agencjach reklamowych. Od początku zastanawiałam się skąd tytuł książki, a następnie całej serii. Przecież czynnik to nic innego jak liczby, które przez siebie mnożymy. W skrócie: czynnik x czynnik = iloczyn.  To głównie dzięki temu tytułowi tak zafrapowała mnie ta powieść. Gdzie królikowi do czynnika. Czy było więcej, niż jeden królik? Czy składał się z wielu części, czynników? Itepe, itede…

Rzeczywistość fikcyjna opisana w książce okazała się jednak całkowicie inna. Antti Tuomainen po raz kolejny zadziwił mnie swoistym poczuciem humoru. Od 20 strony zabawił mnie korpo gadką żywcem wyjętą ze szkoleń HR, po której pracownik kompletnie nie ma pojęcia, czy szef ma o nim dobre, czy złe zdanie. Kierownik jego działu, Tuomo Perttilä perorujący z przekonaniem: „Ludzie twierdzą, że odkryli swoje prawdziwe ja – (…). – Mówią, że osiągnęli nowy poziom świadomości, nie tylko jako matematycy i analitycy, ale też jako istoty ludzkie. Tylko dlatego, że celowo znieśliśmy granice. Wszystkie granice, wewnętrzne i zewnętrzne. Wspięliśmy się na wyższy poziom”  I ta myślowa riposta Henriego: „Jeszcze rok temu tak nie mówił. Rok temu miał normalny głos, ale po ukończeniu tych wszystkich kursów jego ton brzmiał jak coś między czytaniem bajek na dobranoc a negocjacjami z porywaczem przetrzymującym zakładników” 😊. By potem zaraz przenieść mnie w świat tytułowego królika, w którym istotną rolę odgrywa finalnie jego ucho.

To książka jednak trochę też na poważnie. Oprócz absurdów związanych na przykład z zamrażarkami, traktowaniem pracowników przez Henriego, sytuacją z Laurą, czy chociażby niewydarzonymi gangsterami jest to powieść, w które ogromne znaczenie mają ludzie. Henriemu w przygodzie od niechęci do umiłowania prowadzenia parku przygód towarzyszą pracownicy, którzy dla miejsca swojej pracy byliby w stanie zrobić naprawdę wiele. Rozwinięcie i zakończenie fabuły nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem. Rozwiązanie pewnych spraw nasuwało mi się praktycznie od razu. Na plus powieści to postać Henriego, chociaż powinien być bardziej wyrazisty w świetle przygód, które jego twórca dla niego wymyślił, a także narracja pierwszoosobowa pisana z jego perspektywy. Dzięki temu mogłam, jako czytelnik zanurzyć się w jego myślenie, gdzie logika miesza się z silnymi emocjami, a rachunek prawdopodobieństwa przestaje być tak prosty do wyliczenia.

Moja ocena: 6/10

Recenzja powstała dzięki  Wydawnictwu Albatros, za co bardzo dziękuję.

„Krwawa kąpiel nad Krutynią” Marta Matyszczak

KRWAWA KĄPIEL NAD KRUTYNIĄ

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Cykl: KRYMINAŁ Z PAZUREM (tom 3)
  • Liczba stron: 305
  • Data premiery: 28.06.2023r.

Po Mamy morderstwo w Mikołajkach” i Takiej tragedii w Tałtach” przyszedł czas na trzeci tom Kryminału z pazurem. Książka pt. „Krwawa kąpiel nad Krutynią” miała premierę 28 czerwca br. i wydana została nakładem @Wydawnictwo Dolnośląskie. @Marta Matyszczak jest wierna strukturom książek z tej serii. Zbieżność miejsca (Mazury!!!), zbieżność głównych bohaterów (Ginterowie, Ginterówny, Burbur z Synalkiem, no i oczywiście miejscowi gangsterzy), zbieżność konstrukcji (teraz, wcześniej itd.,), no i zbieżność stylu, jakże różnorodna od mojej pierwszej ukochanej serii Pani Marty, a mianowicie książek pod egidą Kryminałów pod psem.

Nie lubię obcych. Nie ufam nikomu. Sama sobie nie ufam. I zawsze jestem gotowa do ataku.” – „Krwawa kąpiel nad Krutynią” Marta Matyszczak.

Przynajmniej Burbur jako główna bohaterka jest sama w sobie dość statyczną postacią, niezmienną od pierwszej książki serii. Zawsze można na nią liczyć i czytelnik, i bohaterowie powieści, głównie jej ukochany Pawełek oraz niezmiennie ciemiężona niewolnica Rozalia. To właśnie w ich towarzystwie oraz dwóch latorośli – bliźniaczek na „H” wybrała się Burbur razem z Pedrem na relaksacyjny spływ kajakowy Krutynią. Spływ może by się udał, gdyby nie tony komarów, nieprzychylny nurt i pogoda oraz wzajemne pretensje, a przede wszystkim nieboszczyk w osobie pięknej Nikoli Wójcik, która to właśnie nurtach niezwykle malowniczej mazurskiej rzeki zakończyła swoje krótkie życie. Nagle komisarz Paweł Ginter zostaje zawezwany do czynności śledczych, gdyż miejscowi policjanci nie mają wystarczającego doświadczenia, a ich osobisty szef bawi się w Chorwacji, a wakacje zamieniają się w kolejne, dość niespotykane śledztwo.

(…) w zasadzie powinni się rozstać. Na to jednak Rozalia nie zamierzała pozwolić. Rodzina – choćby nie wiadomo jak pokręcona – była wszystkim co miała. To był jej skarb i pilnowała go jak oka w głowie. Nikt i nic nie mogło jej odebrać najbliższych!” – „Krwawa kąpiel nad Krutynią” Marta Matyszczak.

Tak naprawdę, gdyby usunąć z powieści Burbura i jego Synusia – Pedra, pominąć tak pieczołowicie pisane pamiętniczki, tak, tak, celowo w liczbie mnogiej 😉, to z serii zostałaby dość skomplikowana powieść obyczajowa z wąskim wątkiem kryminalnym w tle. Mimo, że „Krwawa kąpiel nad Krutynią” jest trzecią częścią cyklu Kryminału pod psem, nadal nie mogę się nadziwić, że jest narracyjnie tak różna od Kryminału z pazurem, którego jedenasty tom o tytule „Cieszyn prowadzi śledztwo” recenzowałam prawie trzy miesiąc temu. Tom za tomem goni za mną nierozwiązana kwestia rodzinna, niezapomniane i nieodpokutowane zdrady. Część za częścią, po nocach śnią mi się niewypowiedziane i nieprzegadane kwestie, niepoprowadzone dialogi, nieomówione intencje. Co rusz gmeram w kolejnych tajemnicach i niespodziankach, które wyskakują jak zając z czarodziejskiego kapelusza. I ta ogromna niewiadoma, praktycznie od pierwszej część, jedyny syn…

Trochę Marta Matyszczak naprowadziła czytelnika na sprawcę. Choć mąciła, jak wytrawna „mątwa” (proszę wybaczyć użyte sformułowanie Pani Marto). Jak to zwykle bywa, w takich lekkich, przyjemnych kryminałach, każdy coś widział, każdy coś wie i każdy kogoś podejrzewa. Oczywiście porywów serca również nie zabrakło. Jest to konstrukcja sprawdzająca się w lekturze rozrywkowej.

Spodobała mi się dedykacja. Od Autorki tłumaczenia również. Motto, też całkiem sobie. Dramatis personae z „Kobietą z kurwikami w oczach i jej mąż niewydarzony kajakarz..” oraz „Stary pierdziel i jego druga żona – istna pochwala instytucji małżeństwa” również. Części również. Do takiego stylu, w którym rozdziały składają się ze zlepek opowiastek pozornie niezwiązanych ze sobą już się przyzwyczaiłam.  Natomiast nie potrafię kompletnie przekonać się do samej Rozalki. Skąd ta jej skłonność do męczeństwa? Skąd trzymanie się pazurami Pawła, który nie był jej wierny? Skąd te pewne decyzje, zachowania ? I jakim cudem ta Potomek – Chojarska, Burbur twierdzi, że wygląda jej na Hermenegildę 😊,  się zaangażowała w sprawie nad Krutynią? Ale za to polsko – szwedzkie animozje. Zazdrości siostrzane. Nierówności w traktowaniu dzieci. I postrzeganie świata Burbura rozumiem, aż nadto. Szczególnie jak dywaguje na temat kidnapingu, by ją podziwiać i potem sprzedać za niebagatelną kwotę.

Aż przebieram nóżkami na myśl o kolejnej części😉. Nie mogę się doczekać co będzie z Ginterami. W jakim kierunku poszybuje fantazja Autorki w kolejnym tomie i czy wreszcie Rozalia uwolni się od przeszłości?

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Tobie się uda” Milena Wójtowicz

TOBIE SIĘ UDA

  • Autor: MILENA WÓJTOWICZ
  • Wydawnictwo: SQN
  • Seria: PERYPETIE CELINY NOWACKIEJ. TOM 2
  • Liczba stron: 288
  • Data wznowienia: 10.05.2023r.

Milena Wójtowicz niepostrzeżenie dołączyła do grona moich ulubionych pisarek komedii kryminalnych, razem z Małgorzatą Starostą i Martą Kisiel, a także Martą Matyszczak. Po lekturze jej pierwszej komedii kryminalnej pt. „Zaplanuj sobie śmierć” już miałam dobre przeczucia, które potwierdziła tylko lektura „Z Tobą będzie inaczej” czyli pierwszego tomu cyklu Perypetie Celiny Nowackiej. Poznajemy tam trzy przyjaciółki Celinę, Iwonę i Matyldę. Zamysł autorki zakłada, że każdej zostanie poświęcony jednej tom. Po przeczytaniu pierwszego tomu, którego główną bohaterką była Celina, w maju tego roku przeszedł czas na premierę drugiego dotyczącego Iwony. Przeczytałam go ekspresowo, z prawdziwą przyjemnością i właśnie spieszę, by podzielić się z Wami swoimi wrażeniami.

Iwona Borkowska prowadzi idealne życie, ma dobrą pracę, świetnego męża, dom, przyjaciółki, urodę. Jej spokojną egzystencję zakłóca jednak zupełnie niespodziewanie śmierć sąsiada, przystojnego i wysportowanego, z którym według sąsiedzkich plotek łączył ją romans. Pech chciał, że zdarzenie to ma miejsce, gdy w domu Iwony tymczasowo przebywa ciotka jej męża imieniem Anatola. Mąż akurat wyjechał na kilka dni, Iwona więc wraz ze swoją przyjaciółką Celiną i przy sporym udziale niesfornej cioteczki ma chwilę czasu, by wyjaśnić sprawę tajemniczej śmierci sąsiada, zanim zupełnie nieprawdziwe plotki dotrą do jej męża. Zajmuje się tym również policja, w tym znany już z pierwszego tomu podkomisarz Zacharczyk i sierżant Królewiak. Czy to oryginalne grono zdoła rozwikłać zagadkę śmierci Krystiana?

Muszę powiedzieć, że podczas lektury bawiłam się świetnie, bardzo polubiłam główne bohaterki. Autorka ma zresztą spory talent do tworzenia, nieszablonowych, zabawnych i oryginalnych postaci. Celina, Jan Zbenda, Iwona, ciotka Anatola, a także podkomisarz Zacharczyk, sierżant Królewiak i całe grono sąsiadów to ciekawe indywidua, posiadające wyróżniające je cechy.  Oprócz szpaleru zabawnych postaci mocną stroną książki jest też styl autorki, zabawny, błyskotliwy, ironiczny język, a także komizm sytuacyjny i komizm postaci. Trudno się nie uśmiechnąć czytając na przykład taki fragment:

„-Nie zamierzałam, ale no serio, ona tam stała, nos zadarty, kapelusik zadarty, wszystko miała takie pod sufit, z ego włącznie! (…) -To Ziębicka (…), zołza w kapelusiki, ja wiem która! Też bym się przyznała do kochanka, kochanki, do wszystkiego bym się przyznała, żeby jej tego zadartego nosa utrzeć!”

Perypetie bohaterek są niesamowicie zabawne, najbarwniejszą postacią jest chyba ciotka Anatola, polubiłam ją bardzo. Za samo rozwiązanie zagadki autorce również należą się brawa, absurd w czystej postaci😉 I znowu muszę powiedzieć, że gdybym któregokolwiek autora miała porównać do niedoścignionej mistrzyni komedii kryminalnych Joanny Chmielewskiej, to Milena Wójtowicz byłaby chyba temu najbliższa. Stworzony przez nią absurd, sytuacyjny, słowny i zwariowane postacie bowiem często kojarzą mi się z królową polskich komedii kryminalnych. Jeżeli więc potrzebujecie pilnie książki, która oderwie Was od szarej rzeczywistości i poprawi Wam humor sięgajcie po twórczość Wójtowicz! Polecam gorąco! Ja sama z ogromną niecierpliwością będę wypatrywała trzeciego tomu cyklu, w którym będę miała przyjemność poznać bliżej Matyldę. Nie mogę się już doczekać!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję  WYDAWNICTWU SQN.