Milena Wójtowicz niepostrzeżenie dołączyła do grona moich ulubionych pisarek komedii kryminalnych, razem z Małgorzatą Starostą i Martą Kisiel. Po lekturze jej pierwszej komedii kryminalnej pt. „Zaplanuj sobie śmierć” już miałam dobre przeczucia, które potwierdziła tylko lektura „Z Tobą będzie inaczej” czyli pierwszego tomu cyklu Perypetie Celiny Nowackiej. Poznajemy tam trzy przyjaciółki Celinę, Iwonę i Matyldę. Zamysł autorki zakłada, że każdej zostanie poświęcony jednej tom. Po przeczytaniu pierwszego tomu, którego główną bohaterką była Celina, w maju tego roku przeszedł czas na premierę drugiego dotyczącego Iwony. Przeczytałam go ekspresowo, z prawdziwą przyjemnością i właśnie spieszę, by podzielić się z Wami swoimi wrażeniami.
Iwona Borkowska prowadzi idealne życie, ma dobrą pracę, świetnego męża, dom, przyjaciółki, urodę. Jej spokojną egzystencję zakłóca jednak zupełnie niespodziewanie śmierć sąsiada, przystojnego i wysportowanego, z którym według sąsiedzkich plotek łączył ją romans. Pech chciał, że zdarzenie to ma miejsce, gdy w domu Iwony tymczasowo przebywa ciotka jej męża imieniem Anatola. Mąż akurat wyjechał na kilka dni, Iwona więc wraz ze swoją przyjaciółką Celiną i przy sporym udziale niesfornej cioteczki ma chwilę czasu, by wyjaśnić sprawę tajemniczej śmierci sąsiada, zanim zupełnie nieprawdziwe plotki dotrą do jej męża. Zajmuje się tym również policja, w tym znany już z pierwszego tomu podkomisarz Zacharczyk i sierżant Królewiak. Czy to oryginalne grono zdoła rozwikłać zagadkę śmierci Krystiana?
Muszę powiedzieć, że podczas lektury bawiłam się świetnie, bardzo polubiłam główne bohaterki. Autorka ma zresztą spory talent do tworzenia, nieszablonowych, zabawnych i oryginalnych postaci. Celina, Jan Zbenda, Iwona, ciotka Anatola, a także podkomisarz Zacharczyk, sierżant Królewiak i całe grono sąsiadów to ciekawe indywidua, posiadające wyróżniające je cechy. Oprócz szpaleru zabawnych postaci mocną stroną książki jest też styl autorki, zabawny, błyskotliwy, ironiczny język, a także komizm sytuacyjny i komizm postaci. Trudno się nie uśmiechnąć czytając na przykład taki fragment:
„-Nie zamierzałam, ale no serio, ona tam stała, nos zadarty, kapelusik zadarty, wszystko miała takie pod sufit, z ego włącznie! (…) -To Ziębicka (…), zołza w kapelusiki, ja wiem która! Też bym się przyznała do kochanka, kochanki, do wszystkiego bym się przyznała, żeby jej tego zadartego nosa utrzeć!”
Perypetie bohaterek są niesamowicie zabawne, najbarwniejszą postacią jest chyba ciotka Anatola, polubiłam ją bardzo. Za samo rozwiązanie zagadki autorce również należą się brawa, absurd w czystej postaci😉 I znowu muszę powiedzieć, że gdybym któregokolwiek autora miała porównać do niedoścignionej mistrzyni komedii kryminalnych Joanny Chmielewskiej, to Milena Wójtowicz byłaby chyba temu najbliższa. Stworzony przez nią absurd, sytuacyjny, słowny i zwariowane postacie bowiem często kojarzą mi się z królową polskich komedii kryminalnych. Jeżeli więc potrzebujecie pilnie książki, która oderwie Was od szarej rzeczywistości i poprawi Wam humor sięgajcie po twórczość Wójtowicz! Polecam gorąco! Ja sama z ogromną niecierpliwością będę wypatrywała trzeciego tomu cyklu, w którym będę miała przyjemność poznać bliżej Matyldę. Nie mogę się już doczekać!
Moja ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU SQN.
„Cztery ciotki i trup” Jesse Q. Sutanto to pierwsza książka tej autorki, którą przeczytałam. Premierę polską od @LunaWydawnictwo (imprint @Wydawnictwo Marginesy) miała 22 marca br., a światową praktycznie dwa lata wcześniej. Publikacja nie okazała się dla mnie typową komedią kryminalną. Raczej zaliczyłabym ją do gatunku cosy crime. Znacie to określenie? Jeśli nie to przybliżę, że cosy crime jest specyficznym typem literatury kryminalnej. Finalnie może nim być thriller psychologiczny, kryminał detektywistyczny/policyjny czy nawet komedia kryminalna. Jego cecha charakterystyczna to brak naturalistycznych opisów czy rozbudowanych scen przemocy.
„(…) Chińsko – indonezyjscy rodzice uwielbiają tak właśnie nazywać swoje dzieci: na cześć sławnych osób, marek (mam kuzyna o imieniu Gucci…) – „Cztery ciotki i trup” Jesse Q. Sutanto
Meddy wraz z trzema ciotkami, Starszą, Drugą, Czwartą i matkę tworzy rodzinny weselny biznes. Jedna piecze ciasta i przecudowne torty. Druga jest mistrzynią w makijażu i fryzurach. Trzecia uwielbia tworzyć przepiękne kwiatowe stylizacje, a czwarta jest uzdolnioną piosenkarką zabawiającą skutecznie gości weselnych. Sama Meddy poświęciła swój talent dla roli fotografa weselnego. Uwiecznia wszystkie szczęśliwe chwile. I gdyby nie pechowa randka na którą wysłała ją własna matka, kolejne organizowane przez panie wesele ocenione zostałoby jako udane.
Co robi trup na weselu?
To był bardzo ciekawy motyw całej powieści. Nie tylko….
Idealnie autorka przedstawiła kulturową warstwę głównych bohaterów. Cztery ciotki o chińsko – indonezyjskim pochodzeniu mieszkające z rodziną w Stanach Zjednoczonych władające mandaryńskim, indonezyjskim i angielskim w różnym stopniu zaawansowania to musiało się udać. Gafy językowe były jednym z jaśniejszych punktów czytelniczych na mapie książki😊. Sama konstrukcja też mi się podobała. Podzielona na dwie części, ubrana w rozdziały, prolog i epilog. Meddy idealnie sprawdziła się w roli narratorki. Jej osobisty stosunek do współbohaterek i realne uczestnictwo w wydarzeniach wzmacnia jej narracyjną rolę. Do tego umiejscowienie wydarzeń w czasoprzestrzeni. Podział na teraz i wcześniej, sześć lat temu wzbogaca fabułę czyniąc ją atrakcyjniejszą.
Już od pierwszych słów autorka tworzyła powieść, która ma czytelnika rozbawić. U mnie w trakcie czytania pojawiał się raz większy raz mniejszy uśmiech. Często też grymas niedowierzania. Wiecie jak to jest. To trochę jak oglądanie przerysowanej fabuły komediowej, absurd goni absurd i przypadek spychany jest przez pojawiające się nowe zdarzenie mające nas rozśmieszyć. Nie uważam jednak czas poświęcony książce za zmarnowany. Wręcz przeciwnie czytając „Cztery ciotki i trup” Jesse Q. Sutanto
spędziłam miło czas zastanawiając się nad różnicami kulturowymi, które odnajdywałam co rusz na kartach powieści.
Jeśli lubicie lekkie powieści komediowe z trupem w tle, to sięgnijcie po tę lekturę. Relaks gwarantowany!!!
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU LUNA.
Niestety. Pensjonat nazwany w 10 tomie serii Kryminałów pod psem Józefiną w Sopocie jeszcze nie został przeze mnie odwiedzony. Wanda ciągle czeka☹. A tak się zarzekałam pisząc recenzję poprzedniego tomu serii pt. „Sopot w trzech aktach” (recenzja na link)😉.
Cóż, przede mną kolejna perełka warta rezerwacji; Hotel Central (w książce City) Český Těšín (dla chętnych podaję adres😊: Nádražní 16, 737 01 Český Těšín, Czechy), w którym dzieje się częściowo akcja 11 tomu cyklu zatytułowanego „Cieszyn prowadzi śledztwo” debiutującego nakładem @Wydawnictwo Dolnośląskie w dniu wczorajszym, tj. 12 kwietnia br.
@Marta Matyszczak dba o mój rozwój i odpoczynek podsyłając co rusz w fabule ukochanej przeze mnie serii pomysły na interesujące pobyty. Nie zdradzając fabuły 😊 zacytuję opinię Pana Krzysztofa z pewnego portalu rezerwacyjnego; „(…) oryginale wejście do pokoju przez łazienkę, klimatyczny wystrój hotelu…” . Nie pomyliłam się cytując. Naprawdę. Chociaż oglądając zdjęcia hotelu, ani tego cudu architektonicznego na nich nie widać, ani klimatycznego wystroju hotelu. Choć to zawsze kwestia gustu😉. Jak sama Autorka zresztą powiedziała na spotkaniu z okazji premiery książki prowadzonej przez @Marta czyta (link do całego spotkania znajdziecie tu: https://fb.watch/jU2pYNcj3o/ ) rzeczywistość czasem przerasta fikcję literacką.
Cieszyn. Dwa miasta lub może by być bardzie precyzyjnym, jedno przedzielone na pół. Polski Cieszyn i Český Těšín z granicą -już tylko w pamięci – na moście Przyjaźni. I to właśnie na „(…) środku mostu Przyjaźni, dokładnie na specjalnie zaznaczonej linii oddzielającej dwa państwa, leżał mężczyzna.” Mężczyzna, który już nie żył…
A nieco wcześniej do Cieszyna przyjechał stęskniony za Różą, Szymon Solański ze swoim ukochanym psem, Guciem. Różą pracującą w miejscowej gazecie polonijnej, której właściciel postawił „(…) na innowację! Na młodość…” zatrudniając na trudne czasy znaną chorzowską jutuberkę, by pomogła podnieść się wydawnictwu z recesji.
Czy trzem detektywom uda się wspomóc miejscowe policje w śledztwie? Czy zdołają odpowiedzieć na pytanie; Kto zabił potomka Habsburgów? Czy jego była narzeczona, miejscowy diler, znany restaurator o silnie konserwatywnych poglądach żądający przyłączenia całego Cieszyna do Czech? Czy raczej nawiedzona fanka cieszyńskich magnolii?
Jeszcze bardziej niż w trakcie czytania poprzednich książek wkręciłam się w typologię miasta. Tak jak Autorka w trakcie researchu, zachwyciłam się Cieszyńskim Szlakiem Kwitnących Magnolii. Czytanie przerywałam wyszukiwaniem zdjęć w odmętach Internetu. O kawiarnio – księgarni „Kornel i Przyjaciele” na Sejmowej 1 nie wspomnę. Zachwyciłam się klimatem jeszcze przed rozpoczęciem lektury. Z żalem uświadamiając sobie, że w trakcie mojej ostatniej wizyty w Cieszynie tego miejsca nie odwiedziłam. Na szczęście baszta, wieża, zamek, most, spacerniaki wokół Olzy okazały się na tyle znane, że miałam wrażenie ogromnej więzi z literackimi bohaterami, którzy przemierzali te same miejsca. Zresztą rzeczywistość w tym tomie jest wyraźnie zarysowana. To już nie tylko rodzimy Chorzów, lecz także sama @Księgarnia Dopełniacz pod chorzowską estakadą z Panią Dagmarą na czele. Oj tak! Okazuje się, że z Różą mam nawet to wspólne, że popijam wyskokowe napoje w tej uroczej księgarnio – kawiarni😊.
Wracając do fabuły podoba mi się niezmiennie to usadowienie rzeczywistych miejsc w fikcyjnej fabule książek Pani Marty Matyszczak.
„Reszta ulicy nie prezentowała się lepiej. Trochę przypominała mu Dąbrowskiego w jego rodzinnym Chorzowie, gdzie większość witryn alb była zabita dechami, albo obklejona obwieszczeniami o chęci sprzedaży…” – „Cieszyn prowadzi śledztwo” Marta Matyszczak.
W „Cieszyn prowadzi śledztwo” dodatkowo zachwycił mnie dualizm. Dwie Grażyny (Pani Marto musiałam sprawdzić😉. Burmistrzynie obu Cieszynów pełniące w tym samym czasie obowiązki to Gabriele). Dwie skody fabie. Dwóch śledczych prowadzących dochodzenie. Dwie księgarnio – kawiarnie. Dwaj detektywi interesujący się śledztwem. I na szczęście jeden Gucio. Do tego świetny dodatek w postaci perspektywy miasta, które staje się kolejnym narratorem. Wszystkowiedzącym nadawcą, obserwującym, uważnym, słyszącym… Chociaż narracja Gucia nadal mnie bawi najbardziej. Nawet w jedenastym tomie. Tylko Gutek tak potrafi skonstatować; „(…) oznajmił ten lunatyk Solański.”, „(…) Może mi jeszcze wymienią olej i zamontują kołpaki? Całe życie z wariatami…”, (…) bredził ten obłąkaniec…”…. I to już od pierwszych stron.
Czytelnicy wraz z tym tomem cyklu dostają dodatkowy prezent w postaci zabaw językowych polsko – czeskiej mowy. Brzmiące tak samo słowa, o dwóch, często przeciwstawnych znaczeniach namieszały w niejednej scenie powodując nieporozumienia wśród rozmówców. Moje ulubione trzy znalazły się na 59 stronie w przypisach. Są prawdziwym majstersztykiem.
Publikacja „Cieszyn prowadzi śledztwo” Marty Matyszczak okazała się gwarancją mile spędzone czasu. Z zamkiem, starym rodem, miłością do miasta i ludzi w tle. Ludzko – śledcze perypetie zawładnęły moim czasem w całości. Książkę pochłonęłam bez odrywania się. Do tego typologia miasta odwzorowana prawie co do jednego. Ciekawe miejsca, w których Autorka umiejscowiła poszczególne wydarzenia i humor szczególnie uwypuklony w narracji psa oraz dialogach głównych bohaterów wzmacniają dodatkowo wartość tej książki. Polecam Wam serdecznie tę lekturę, przy której nie będziecie się nudzić, bo za Martą Matyszczak czasem trudno nadążyć😉.
ps. już w czerwcu 2023 będzie trzeci tom serii „Kryminał z pazurem” o dość ciekawym tytule😊. Nie mogę się doczekać. A później…. Niespodzianka, o której Pani Marta nic swoim wiernym czytelnikom na spotkaniu z okazji premiery „Cieszyn prowadzi śledztwo” powiedzieć nie chciała. Obym tej niespodzianki dożyła. Obym dożyła…
Moja ocena: 8/10 Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.
Książkę „Z tobą będzie inaczej” autorstwa @wojtowiczmilena, która premierę miała 12 października br. przeczytałam po poleceniu jej mojej przyjaciółce😉. To ewenement. To wręcz nieprofesjonalny absurd. Na moją obronę napiszę tylko, że zadziałało w tym przypadku nazwisko Autorki. Poprzednią publikację od Wójtowicz zatytułowaną „Zaplanuj sobie śmierć” (recenzja na klik) subiektywnie zaliczyłam do dobrych, polecanych przeze mnie pozycji z gatunku komedii kryminalnych. Założyłam więc, że @WydawnictwoSQN zaserwowało czytelnikom podobny relaks z książką „Z tobą będzie inaczej”. Źle zrobiłam? A jakże….
Jak to się stało, że Celina Nowacka uznana została za wspólne grono znajomych za idealną partnerkę dla boskiego Jana Zbędnego, tfu Niezbędnego, a raczej Zbendy? Uff…. Dlaczego Jan Menda, tfu Zbenda, jeszcze będąc w związku z atrakcyjną Malinowską musiał wysłuchiwać, że byłby idealnym partnerem dla Nowackiej? Kogo winić za plotkę rozsiewającą się samoczynnie po okolicach Wrocławia, w której Nowacka zabija byłą narzeczoną Zbendy alias Zbenda morduje swą byłą narzeczoną, by związać się z Nowacką. Matyldę? Iwonę? Czy przystojnego podkomisarza, któremu ktoś niechybnie chlapnął co nieco w trakcie przesłuchania? I to coś teraz nie może się od niego odkleić…..
Lekka, łatwa i przyjemna😊. Jak pyszne cappuccino z pianką podane w mżysty poranek. Takie jak powinno być, by smakowało. Tak określiłabym komedię kryminalną „Z tobą będzie inaczej” Mileny Wójtowicz i to z należnym jej szacunkiem. Autorka w osiemnastu rozdziałach stworzyła delikatną historię pełną wyrazistych postaci, tych głównych i tych pobocznych oraz licznych gagów sytuacyjnych, słownych i pomyłek. Czytając wielu polskich autorów humorystycznych kryminałów zawsze pokuszę się, a raczę czuję wewnętrzny przymus jako ogromna fanka Joanny Chmielewskiej, o porównanie do samej Królowej, dzięki której pogłębił się mój książkoholizm😉. W przypadku Wójtowicz podobieństwo dostrzegam.
„– Jaką mendą, Janem Niezbędnym jak już, tobie niezbędnym! Jan Zbenda,…” Pomyłki w dialogach, niedopowiedzenia. To cecha książek Chmielewskiej, która zawsze nadawała opowieściom polotu. Jak w przypadku Wójtowicz. Nie od dziś wiadomo, że zawodząca komunikacja przedstawiona w bardzo humorystyczny sposób pozwala na urozmaicenie dialogów i prześmiewcze pokazanie rzeczywistości w komediach kryminalnych. W tym zakresie Autorka nie zawiodła po raz kolejny.
„Nic dziwnego, że ta narzeczona, tfu, była narzeczona, dała mu się zamordować – gość był szalenie rozpraszający.” Każdy fan Chmielewskiej dostrzeże w takich sformułowaniach pewną zbieżność. I jedna, i druga Autorka sprytnie wykorzystuje wisielczy humor doprowadzając czytelnika jak nie do jawnego śmiechu, to przynajmniej uśmieszku pod nosem i błysku w oku. I w przypadku jednej, i drugiej Pani świetnie czytało mi się fragmenty, w których twórca próbuje wytłumaczyć odbiorcy na czym polegają udane związki damsko – męskie, a raczej czym się charakteryzują. A z tym, jeśli macie jakiekolwiek doświadczenie z książkami tego typu, jest naprawdę finalnie bardzo różnie.
Z góry przepraszam za niezamierzone porównanie Pani Mileny Wójtowicz do Joanny Chmielewskiej. Myślę jednak, że brzmi zachęcająco. Wszak Chmielewska królowała na polskich półkach czytelniczych przez dekady. I tego z całego serca życzę Pani Milenie😊.
A tym, którym nie w smak padający śniego – deszcz i marznąca nawierzchnia, a także przedświąteczna praca związana z lepieniem pierogów, sprzątaniem, myciem okiem i innymi bzdetami, polecam książkę „Z tobą będzie inaczej”, z którą spędzicie miło czas. Przecież nie musicie się zawsze katować dramatami, thrillerami, czy krwistymi kryminałami! 😉
Moja ocena: 7/10
Moją opinię o książce przeczytaliście dzięki współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non.
Po przeczytaniu serii autorstwa Marty Kisiel o Małym Lichu oraz dwóch komedii kryminalnych z serii z Tereską Trawną zostałam niekwestionowaną fanką talentu autorki. Wiedziałam, że każdą kolejną powieść jej autorstwa (może z wyjątkiem tych z gatunku fantastyki) biorę w ciemno. Kiedy więc pojawiła się wzmianka, że 18 maja nakładem nowego wydawnictwa Mięta ukazuje się „Nagle trup” zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby sięgnąć po lekturę. Dotarła ona do mnie z pewnym opóźnieniem, za to czytanie poszło błyskawicznie. Niestety recenzja pojawia się z jeszcze większym opóźnieniem, za co niniejszym biję się w pierś.
W wydawnictwie niespodziewanie ginie redaktor. Jego zwłoki znajduje praktykant swojego pierwszego dnia w firmie. Jest to więc dosyć drastyczny i wstrząsający sposób rozpoczęcia swojej przygody z wydawnictwem. Na miejsce trafiają policjanci i mają oni, jak się okazuje, bardzo utrudnioną pracę, bowiem wydawnictwo ukazuje im się jak istny dom wariatów z szeregiem niesłychanie oryginalnych osobowości. I tak mamy właściciela, sekretarkę Arkadiusza Krawczyka, Danielę i jej nowego kierownika, panią Barbarę, Grzegorza Stalówkę wraz z dzieckiem, panią Grażynę i innych. Oprócz szeregu dość ekscentrycznych pracowników wydawnictwa policjanci muszą się jeszcze zmagać z debiutującą autorką, a jednocześnie byłą komendantką policji, której powieść ma się ukazać wkrótce, a jej redaktor właśnie został zamordowany. To wszystko to trochę za dużo na barki dwóch dzielnych policjantów. Czu uda im się rozwiązać tą zagadkę? Czy dowiemy się kto i dlaczego zamordował redaktora?
Uwielbiam książki, które rozgrywają się w środowisku związanym z książkami. Najnowsza powieść Marty Kisiel dotyczy książek, akcja umieszczona zostaje w wydawnictwie, a więc miejscu, gdzie prawie wszystko dotyczy książek. Podczas lektury czułam się więc jak ryba w wodzie, a raczej jak książkoholik w swoim środowisku naturalnym. Jak zwykle w Marty Kisiel mamy do czynienia z niesamowitym humorem, błyskotliwymi uwagami, świetnym stylem, zwariowanymi bohaterami. W trakcie czytania nie sposób się nudzić. Oczywiście serii z Tereską Trawną w mojej opinii ta powieść nie dorównuje, natomiast czytało się ją bardzo przyjemnie, szybko, fajnie, świetnie się przy tym bawiłam i gorąco Wam polecam lekturę.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU MIĘTA.
Książki Małgorzaty Starosty uwielbiam, niezmiennie wprawiają mnie w dobry nastrój, samą autorkę, z którą miałam okazję zetknąć się dwa razy również postrzegam bardzo pozytywnie, dlatego mimo tego, że wcześniej miałam okazję przeczytać tylko dwie jej książki z serii z Agatą Śródką – „Wina wina” i „Tajemnica Carycy” wiedziałam, że każdą kolejną biorę w ciemno. Tak było w przypadku najnowszej powieści autorki „Kto zabił mamusię?” Muszę zaznaczyć, że ta książką o jakże znamiennym tytule miała premierę w tegoroczny Dzień Matki. Przypadek? Nie sądzę😉 Jest to książka szczególna, ponieważ początkowo pisana była wraz z czytelnikami na Facebooku jako powieść w odcinkach, a część przychodów z jej publikacji zostanie przekazana na rzecz fundacji humanitarnych wspomagających Ukrainę.
Jest to klasyczna komedia kryminalna, nawiązująca w swojej formie do książek Joanny Chmielewskiej. Autorka ta jest dla mnie niedościgłą mistrzynią komedii kryminalnych i czekam z niecierpliwością na wznowienie jej powieści, ale muszę powiedzieć, że w powieść Małgorzaty Starosty zauważyłam sporo podobieństw, przy zachowaniu jednocześnie własnego stylu. Przede wszystkim punktem wspólnym jest fakt, że tu również, główną bohaterką jest pisarka Małgorzata Starosta (w Chmielewskiej jest to oczywiście pisarka Joanna Chmielewska). Bohaterka najnowszej powieści Starosty zostaje wplątana w sprawę zabójstwa byłej teściowej, z którą nie miała kontaktu od dwudziestu lat. Zmarła zostawiła jednak dla autorki list, a w nim liczne, choć wcale nie tak łatwo czytelne wskazówki, które mają doprowadzić do znalezienia zabójcy, a także wyjaśnienia tajemniczej sprawy sprzed lat. Wraz z listem w życiu bohaterki pojawiają się były teść i były mąż, którzy zdecydowanie coś kombinują. Pojawiają się też inne postaci sprzed lat, a bohaterce stopniowo, przy aktywnej pomocy przyjaciółki, udaje się przypomnieć sobie pewne wydarzenia z przeszłości. Gdy dodać do tego postać obecnej teściowej, nastoletniej córki i niezbyt zadowolonego z tego wszystkiego aktualnego, choć może i wkrótce byłego😉 męża, powstaje istny galimatias.
Ogromnym plusem autorki jest lekki, błyskotliwy styl, pełen humoru i dystansu, świetni bohaterowie i komiczne sytuacje. Choć raczej rzadko śmiałam się na głos, lektura nastawiła mnie niezwykle optymistycznie i pozytywnie. Połączenie różnych postaci, z których chyba każda jest na swój sposób charakterystyczna, daje istną mieszankę wybuchową. Powieść czyta się błyskawicznie, z zapartym tchem, w oczekiwaniu na to, jak dalej potoczy się ta istna komedia pomyłek i absurdów. Gorąco Wam polecam. Jest to idealna lektura na lato, która z pewnością wprawi Was w iście wakacyjny nastrój.
Moja ocena: 7/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Vectra.
Od premiery „Nocy na blokowisku”, dziewiątej części Kryminałów pod psem (recenzja na klik) od @Marta Matyszczak minęło już sporo czasu. Wspomniana książka pojawiła się na polskim rynku wydawniczym w dniu 24.02.2021r. Po dwóch tomach Kryminałów z pazurem (moje opinie znajdziecie tu: „Mamy morderstwo w Mikołajkach” oraz „Taka tragedia w Tałtach”) zaczęłam obawiać się, że Rózia, Gucio i Solański, a nawet Buchtowa już do mnie nie wrócą☹. Z radością przyjęłam więc zapowiedź @Wydawnictwo Dolnośląskie o powrocie do kontynuacji serii z Guciem. I tak dzięki cudownej przesyłce od Wydawcy 😊 wpadł w moje ręce „Sopot w trzech aktach”. Książka, która debiutowała 13 lipca br., a swą premierę miała w cudownej, klimatycznej @KsiegarniaDopelniacz w rodzimym mieście Autorki, w Chorzowie. Ja na spotkaniu z Martą Matyszczak z okazji premiery kolejnego tomu serii być nie mogłam, czego szczerze żałuję. Śledziłam jednak z zaciekawieniem przebieg spotkania na @Marta czyta (link do zarejestrowanego spotkania znajdziecie tu: klik). Dzięki temu dowiedziałam się o roli Męża Pani Marty w pisaniu książek z serii, o przygodzie Autorki z paddle boardem i przepięknym Aleksandro, która znalazła odzwierciedlenie w premierowej części 😊, a także tego, że podobno Pani Marta coraz bardziej, po pięciu latach pisania o Róży zaczyna ją przypominać 😊. Najbardziej podobał mi się pomysł jednej wiernej fanki, która uparcie twierdziła, że czytelnicy powinni przeczytać historię, przede wszystkim, Gucia i Róży w Warszawie. Podobno zetknięcie tych dwóch osobliwości i warszawskiego świata mogłoby być wyjątkowo, ciekawe😉. Cóż nie mam zdania. Jestem Ślązaczką mieszkającą aktualnie w Stolicy😊. Ale najważniejsze co zapamiętałam to informacja o tym, iż Marta Matyszczak pisze już jedenastą część, która będzie działa się w …… Nie, nie. Sami się tego dowiedźcie. Informacje o tym znajdziecie na końcu „Sopotu w trzech aktach”, który mam nadzieję szybko przeczytacie.
Remont w familoku „(…) pod stotrzynastką na ulicy 11 Listopada w Chorzowie” przyspieszył wyjazd Róży z Solańskim i Guciem w podróż poślubną. Zawitali do Sopotu, a dokładniej do pensjonatu Józefina. Jakież było zdziwienie, gdy okazało się, że romantyczny pobyt spędzają tam również aspirant Adolf Barański ze swą wybranką Mecenas Potomek – Chojarską (czy ktoś wie, jak ona ma na imię?!). Róża jednak się nie poddaje. Postanawia spędzić cudowny czas z Mężusiem pokazując wszem i wobec, a szczególnie Potomek – Chojarskiej😊, że nie jest w ciemię bita. Korzysta z uroków Bałtyku, tylko „(…) Już sama nie wiedziała, co ją bardziej rozprasza: wizja siebie dryfującej gdzieś na bezkresach Bałtyku ku Szwecji czy ten mięśniak, który najwyraźniej uznał, że Róża bez problemu da sobie radę…”. Do tego „Wyłupiła gały na to dzieło sztuki w ludzkiej skórze i doprawdy nie potrafiła wydobyć z siebie ani jednego sensownego zdania. Przezornie więc milczała. Facet wyglądał jak z żurnala.” I pewnie romantyczny wyjazd udałby się bardziej lub mniej, ale „Ktoś zamordował Artura Przebendowskiego, właściciela pensjonatu Józefina. I zrobił to niejako trzykrotnie…” (cyt. za: opis Wydawcy). Solański rozpoczyna kolejne śledztwo, w którym z ogromnym zaangażowaniem pomaga mu świeżo poślubiona żona i ukochany piesek adoptowany swego czasu ze @Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Chorzowie. Kolejno odkrywane elementy kryminalnej układanki przenoszą śledczych daleko wstecz w przeszłość. Gdzieś, gdzie wszystko się zaczęło…..
A to wszystko z tekstami Osieckiej na początku każdego z siedmiu rozdziałów. Okazuje się, że twórczość Agnieszki Osieckiej znam całkiem nieźle. „Ja z podróży”, „Piosenkę o Zielińskiej”, czy „Nie żałuję”, ta ostatnia w wykonaniu Edyty Geppert, nuciłam jak tylko przeczytałam cytat. A cytat z „Pijmy wino za kolegów” od razu przywołał w mej pamięci wykonanie Zbigniewa Zborowskiego z 34 opolskiego koncertu ku czci zmarłej Osieckiej pt. „Zielono mi” z 1997 roku, który tak jak Marta Matyszczak 😊 nagrałam na kasecie VHS i oglądałam wielokrotnie. Wspominając koncert podzielę się z Wami, że najbardziej wzrusza, do tej pory zresztą, mnie wykonanie Krystyny Jandy piosenki zatytułowanej „Na zakręcie”. Często jej słucham w tym wykonaniu w trakcie jazdy samochodem.
Wracając jednak do recenzji „Sopotu w trzech aktach” Matyszczak jak zwykle wykreowała historię na najwyższym poziomie. Ta dziesiąta komedia kryminalna z serii jest kompatybilna z poprzednimi. Autorka sprawnie wróciła do stylu, do swych bohaterów, do guciowej narracji. Zrobiła to z ogromnym wdziękiem. Nie będę wyjątkowa i przyznam, że jak zwykle najwięcej zabawy przysporzyła mi Rózia Kwiatkowska..oooops, Solańska, bo przecież „((…) na głos lepiej było jej tak nie nazywać, bo stawała się nerwowa; odkąd wyszła za mąż za Solańskiego, sodówka już zupełnie uderzyła jej do tego poczochranego łba).” I to od pierwszej strony i drugiego akapitu😊, gdy Autorka wspomniała tylko o właścicielce kończyny dolnej, która „(…) musiała mieć za nic diety odchudzające. Łydka była bowiem potężna, a stopa długa i szeroka jak u yeti. Widać, że kobieta korzystała z przyziemnych uroków życia.”
Konstrukcja jest tożsama z poprzednimi częściami, do czego Pani Marta przyzwyczaiła swoich czytelników. Narracja trzecioosobowa relacjonująca poczynania głównych bohaterów przeplata się z osobistą, pierwszoosobową relacją samego Gucia – amatora detektywa. Jego spostrzeżenia i sposób postrzegania świata nadal odbieram z wielkim humorem. Myślę, że i Róża, i Gucio nie znudzą mi się nigdy😊. Bardzo lubię ten styl i humor Autorki. Śląska gwara wtrącona to tu to tam nadaje książce dodatkowego uroku. Tym razem jednak z wielkim zaskoczeniem odebrałam kilka perspektyw czasowych, w których dzieje się opisana przez Matyszczak fabuła. Akcja dzieje się w Sopocie teraz, nieco wcześniej i w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. By było jeszcze ciekawej, w zagadce kryminalnej zaczynają odgrywać wydarzenia, który zdarzyły się w Sopocie na początku ubiegłego wieku. Czasoprzestrzeń określona została na lata 1823-1901, 1901-1920, 1920-1939, a także na lata przypadające na II Wojnę Światową i wydarzenia następujące po roku 1989. Ta wielość perspektyw czasowych, to „teraz”, „nieco wcześniej” i tak dalej nie jest wcale męczące. Dzięki zwięzłej fabule, wydarzeń następujących po sobie kaskadowo i stylu z wielkim humorem książkę czyta się bardzo szybko. Nie sposób się w niej pogubić.
Uwielbiam Martę Matyszczak za jej styl, pomysł, za jej psiego bohatera – Gucia. Uwielbiam za jej odniesienia do rzeczywistości. I tak w tej części wspomina między innymi o śląskim wesołym miasteczku nieszczęśliwie😊 nazwanym Legendią, o piosenkach Kuby Sienkiewicza, czy o tym by uważać czego pragniemy, jak twierdzą Jankesi😉. Matyszczak rozkochała mnie w sobie przez jej niezwykle wnikliwy research, nie tylko geograficzny, lecz także historyczny. Ten aspekt w tej części został wyjątkowo wybornie wykorzystany w fabule. Uwielbiam za odniesienia do bieżącej polityki szczególnie w wykonaniu Gucia; „(…) Złotówkami nie operuję, bo to ostatnio niegodna zaufania waluta.” 😊czy „(…) A już na pewno matka natura obdarzyła mnie wyższą inteligencją niż większość posłów i senatorów zasiadających w ławach na ulicy – nomen omen – Wiejskiej w naszej stolicy.” Matyszczak stworzyła idealną dla mnie bohaterkę komedii kryminalnych – Różę, która dodaje kryminalnym historiom niezwykłego polotu. To bardzo dobrze napisana książka w swym gatunku, z wszystkimi jej wymaganymi elementami. Możliwe, że to dlatego tak dobrze się ją czytało. Mimo, że w tej części Matyszczak podjęła wiele ważnych i to na poważnie kwestii. Jest w niej motyw przyjaźni między czterema dziewczynkami z różnych środowisk, między Igą Przebendowską, Adą Kuhr, Rutą Nisselbaum i Elke Lippke.
„Niby każda z nich pochodziła z innego świata: jedna była Żydówką, druga Niemką, trzecia wywodziła się z rodziny kaszubskiej o rybackich tradycjach, czwarta zaś z polskiej, inteligenckiej. Łączyły je dwie sprawy: przyjaźń i Sopot, który był ich wspólnym domem.” – „Sopot w trzech aktach” Marta Matyszczak.
Jest wątek kobiecej solidarności i zaniedbywania siebie, by sprostać oczekiwaniom rodziny. Została też poruszona kwestia trudów macierzyństwa, tak bardzo gloryfikowanego w naszym społeczeństwie. To sztuka, by ważne kwestie wpleść w fabułę komedii kryminalnej, bez straty dla całej książki. To trudna sztuka, którą wspaniale opanowała Marta Matyszczak.
Szczerze polecam. Dajcie ponieść się fantazji Róży i miłości do Gucia. Dajcie sobie szansę na poznanie nowych, całkiem innych bohaterów, których nie spotkacie w innych komediach kryminalnych. Poznajcie osobiście to TRIO, na których przygody już czekam z utęsknieniem w kolejnej, jedenastej części.
ps. pensjonat nazwany w książce Józefiną istnieje naprawdę. Polubiłam go na portalu booking.com i mam nadzieję, że niedługo go odwiedzę, by sprawdzić, czy faktycznie przy drzwiach wejściowych znajdę książki moich ulubionych polskich autorów kryminałów, tj. Anny Rozenberg, Roberta Małeckiego i Julii Łapińskiej, których Solański poznał dzięki parafrazując ładnej blondynce z Chorzowa, vlogerce @czytamarta😊.
Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.
Katarzyna Gacek to pisarka i scenarzystka, z wykształcenia psycholożka. Ukończyła kurs detektywistyczny i pracowała w agencji. Mieszka w małym miasteczku pod Warszawą. Jej powieść „W jak morderstwo” została zekranizowana i można ją obejrzeć na Netflixie. Jest też autorkę znanej serii dla dzieci i młodzieży pt. „Supercepcja” Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością pisarki, pomyślałam więc, że mająca miejsce 9 marca premiera jej najnowszej powieści „Pies ogrodnika” będzie do tego doskonała okazją. Tym bardziej, że w aktualnych okolicznościach każda lektura, która pozwala oderwać się od rzeczywistości i poprawia humor jest na wagę złota.
Gaja jest zmuszona zmienić swoje pozornie poukładane życie. Przyłapuje bowiem męża na zdradzie i nie wyobraża sobie dalszej pracy w galerii, której on jest szefem. Zakłada więc agencję detektywistyczną nie mając w tym żadnego doświadczenia, ale do odważnych w końcu świat należy. Wspiera ją w tym przyjaciółka Matylda, urzędniczka z zawodu, a dziennikarka z zamiłowania oraz modelka Klara, która co prawda ma licencję detektywa, ale nie przepracowała w tym zawodzie ani sekundy. Powstaje więc niezwykłe, można by rzecz, wybuchowe trio. Kiedy przyjaciółki znajdują w zdewastowanym sąsiednim budynku zwłoki zaginionej dziewczyny, nie zdają sobie sprawy, że z tym będzie związane ich pierwsze śledztwo. Pierwszym zleceniem Agencji Czajka jest bowiem udowodnienie, że podejrzany o popełnienie tego przestępstwa nauczyciel matematyki jest niewinny. Nie jest to łatwe zadanie, bowiem wszystkie dowody zdają się wskazywać na niego. Czy Gai się to uda? Czy poukłada nie tylko swoje życie zawodowe, ale i osobiste?
Przede wszystkim muszę powiedzieć, że świetnie się przy tej książce bawiłam. Zerknęłam do niej tylko na chwilę i przepadłam, nie mogłam się oderwać. Rewelacyjne są bohaterki książki. Szalone, zaskakujące trio, trzy kobiety, każda inna, to prawdziwa mieszanka wybuchowa. Relacje między nimi są skomplikowane, przez co jest ciekawie. Gaja bardzo mi się spodobała, polubiłam ją i podziwiałam za jej odwagę i determinację. Matylda trochę mnie drażniła, ale generalnie jestem w stanie ją zrozumieć. Natomiast Klara to zupełnie inna para kaloszy. Jak ona mnie denerwowała. Jest egoistyczna, zapatrzona w siebie. Mam natomiast przeczucie, że pod powierzchnią drzemie w niej zdecydowanie coś więcej, więc można powiedzieć, że postać ma potencjał. Również bohaterowie drugoplanowi są ciekawie skonstruowani. Moje rozbawienie wzbudzały relacje Gai z komisarzem. Wiele zresztą w powieści jest zabawnych sytuacji i błyskotliwych dialogów. Jest wesoło, ironicznie, niebanalnie.
Jeżeli szukacie powieści z którą świetnie spędzicie czas, która Was zaciekawi i rozbawi, zdecydowanie polecam Wam „Psa ogrodnika”, a sama z niecierpliwością czekam na kolejne tomy o Agencji Czajka, gdyż taki potencjał po prostu nie może zostać zmarnowany:)
Moja ocena: 8/10
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Znak.
Dzięki @Marta Matyszczak można przestać tęsknić za Guciem😊. Wystarczy, że Autorka zaprosiła mnie do kolejnego cyklu, tym razem zdominowanego przez kocimoczki i od razu ciekawiej się żyje w moim świecie czytelniczym. Dokładnie tydzień po premierze przed Wami recenzja drugiego tomu cyklu „Kryminału z pazurem” pt. „Taka tragedia w Tałtach”. Moje spostrzeżenia na temat inauguracyjnej księgi serii znajdziecie tu: klik. Z „Taką tragedią w Tałtach” zapoznałam się dzięki @Wydawnictwo Dolnośląskie, za co serdecznie dziękuję.
„Ale ciała (…), mają to do siebie, że prędzej czy później wypływają na powierzchnię. Jak prawda.” -„Taka tragedia w Tałtach” Marta Matyszczak.
I tych ciał w najnowszej powieści serii „Kryminału z pazurem” jest pod dostatkiem. Zaczyna się od wypłynięcia na światło dzienne pozostałości po Bogdanie Poniedziałku, lokalnym patodeweloperze. Poniedziałku, z którym nikt nie miał kontaktu od pamiętnego, spędzanego w gronie przyjaciół Sylwestra w domu znanego na całą Polskę piosenkarza Norberta Nowaka. Okazuje się, że Sylwester nie tylko dla ofiary nie był szczęśliwy. Również nie okazał się pozytywny dla Rozalii Ginter, która z zaangażowaniem zbierała w tym dniu dowody na okoliczność zdrady jej męża, miejscowego komendanta policji Pawła Gintera, na zabój zakochanego w kotce Burbur (oczywiście tylko w jej mniemaniu😉). Tylko, że nie o zdradę z Burbur Rozalii chodziło….
Bardzo dobra kontynuacja pierwszej części nowego cyklu!
W jednym zdaniu; spójna koncepcja, czarny humor, dowcipne sformułowania, śląskość przedstawiona z przymrużeniem oka oraz masa fajtłapowatych bohaterów. Wśród ciekawych postaci prym wiedzie – z szacunkiem dla ludzkości – kotka Burbur. Niezwykle inteligentna bestia, której postrzeganie świata, własnych niewolników, czy rozkochanie w Pawle Ginterze przyprawiło mnie nie raz o śmiech na głos. To jest miara dobrych komedii kryminalnych. Gdy śmieję się w głos czytając nie mogę uznać, że książka nie spełniła moich oczekiwań😊. Jak sama Burbur o sobie mówi:
„(…) kotka ze mnie z prawdziwego zdarzenia. Nie żadna tam wypucowana lampucera z rodu syjamskiego czy perskiego. Ja jestem przedstawicielką rasy europejskiej, tylko przez ostatnich tłuków zwaną dachowcami. Widział mnie kto kiedy na dachu? Przypuszczam, że nie sądzę… Moim środowiskiem naturalnym są salony.”
Śledząc blog oficjalny Marty Matyszczak potwierdzam, że Burbur najlepiej się czuje na salonach. Oprócz predyspozycji salonowych potrafi wyrażać cięte riposty i opinie, które popieram obiema rękoma; „Ale jak kto jest taki ładny, to nie musi wiecznie błyszczeć intelektem.” – to oczywiście o ukochanym Pawełku. Wiecznie konkurująca z Rozalią i nie ukrywam, w tej konkurencji wygrywa w całej okazałości. W książce okazała się bardziej interesująca, bardziej ciekawa, mocniej zdeterminowana i dążąca do celu, niż jej „niewolnica” Ginterowa, która szamotała się pomiędzy podejrzeniami o zdradzie męża, klęskami wychowawczymi, śmiercią teściowej i relacją z byłym gangsterem, a aktualnie oddanym właścicielem yorka Pusi. Tego w tej powieści mi zabrakło. Silnej, podobnej do Róży Kwiatkowskiej, którą ubóstwiałam w serii „Kryminału pod psem” postaci kobiecej. Z punktu widzenia złożoności i charakteru postaci, nie jest ciekawa ani Ginterowa, ani Ilonka Babiś, ani siostry Poniedziałkowe, czy mrągowska policjantka Sylwia Tokarska. Z postaciami męskimi nie jest lepiej. Paweł Ginter, jakby totalnie bez charakteru. Ukrywający swoje prawdziwe uczucia, nieudolny śledczy. Trochę taki Charlie Czaplin miejscowej policji. Stosujący uniki i nie lubiący konfrontacji. Drużyna składająca się z Nowaka, Ciachorowskiego, Wolańskiego i Kalicy to mieszanka takich podstarzałych lelum polelum. Z ich panteonu najbardziej w gust przypadł mi Pejter Pierończyk, a jego dialog z posterunkowym Romaniukiem wywoływał u mnie salwy śmiechu. Najbardziej wyrazistą męską postacią jest Robert Osipczuk, do którego zapałałam chorobliwą wręcz sympatią. I jestem niezwykle ciekawa, co też z jego udziałem wymyśli Matyszczak w kolejnej odsłonie serii😊.
Ale przecież o to chodzi w komediach kryminalnych. O te wszystkie błazeństwa, nieudolnych śledczych, przypadki i tajemnice, które wyjaśniane są całkiem przypadkiem. Komedach kryminalnych będących bardzo trudnym gatunkiem. Każdego autora piszącego w tym stylu podziwiam. Za ocenę tego typu książek w znacznej mierze odpowiada poczucie humoru czytelnika, a każdy z nas ma je inne. W moim przypadku Marta Matyszczak wkomponowała się w moje preferencje dowcipowe w stu procentach. Każdą książkę odbieram w tak samo pozytywny sposób spędzając z nią mile czas. No, ale ile jest takich czytelniczek, czy czytelników, którym podoba się humor Autorki?
Z lekturą spędziłam bardzo mile czas. Książkę pochłonęłam w jeden wieczór chichrając się od czasu do czasu. Nie samym chlebem żyje człowiek. Czasem do życia bardziej potrzebna jest dobra książka, która zabierze nas w inny, ciekawszy i bardziej radosny świat. Miłego czytania!!!
ps. Dziękuję Marcie Matyszczak za ukłon w stronę świata Gucia. Potomek – Chojarska i Olek Szpon może nie moi ulubieńcy, ale zawsze znajomi😊.
Moja ocena: 7/10
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.
Z Agatą Śródką miałam możliwość zapoznać się podczas lektury wydanej we wrześniu zeszłego roku „Winy wina”. Była to moja pierwsza książka autorki, ale już wtedy wiedziałam, że kolejne części serii z Agatą przeczytam bez wahania. Barwne postacie, które stworzyła autorka, aż zachęcają do kontynuowania serii.
Tym razem Agata zostaje zaproszona przez szkolną przyjaciółkę Katarzynę Jakimiuk dp przyjazdu do remontowanego przez nią pałacu i pomocy w przygotowaniu uroczystego otwarcia hotelu. Kobieta wpada na pomysł połączenia dwóch zaproszeń, bowiem wcześniej otrzymała propozycję zasiadania w jury telewizyjnego talent show, którego tematem jest wykonania jadalnej repliki jaja Faberge. Śródka za zgodę przyjaciółki zaprasza więc ekipę telewizyjną do rezydencji w Roztoce. Tymczasem zaraz po przyjeździe Agaty na miejscu okazuje się, że na terenie pałacowego ogrodu odkryto zwłoki męźczyzny… Agata po raz kolejny zostaje wplątana w śledztwo i kontakty z policją, a nieszczęśliwe i zabawne zbiegi okoliczności mnożą się jak grzyby po deszczu….
Powieść czyta się rewelacyjne, jest zabawna, lekko napisana, z dużym poczuciem humoru, ciekawymi gagami słownymi i humorem sytuacyjnym. Pisana w narracji trzecioosobowej, składa się z krótkich rozdziałów, przedstawionych z punktu widzenia różnych osób, co podnosi jeszcze bardziej dynamikę powieść i sprawia, że trudno się od niej oderwać. Książkę spokojnie można czytać bez znajomości pierwszego tomu, gdyż ze znanych postaci pojawiają się tutaj w zasadzie tylko Agata Śródka i Michel Blanc. Za to pojawia się cały szereg nowych bohaterów, świetnie wykreowanych i muszę stwierdzić, że aktorka jest mistrzynią w tworzeniu nieszablonowych bohaterów. Mamy tutaj bardzo ciekawy zestaw bohaterów: trzy kobiety chwilowo siejące zamęt w pałacu, jak trafnie określił je Michel “Khólowa, mahkiza i cahyca, jak Boga kocham!”, trzech niezbyt inteligentnych bandziorów, dwóch gliniarzy i piękna pani prokurator. Bardzo ciekawym zabiegiem autorki jest fakt, że sprawców morderstwa znamy z zasadzie od początku, z ich perspektywy również śledzimy wydarzenia, które skupiają się wokół poszukiwanie przez policję winnych tego morderstwa. Wszystkie te czynniki sprawiają, że powieść jest barwna, zabawna, zwariowana i czyta się ją bardzo szybko.
Lektura „Tajemnicy carycy” tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że każdą kolejną książkę autorki biorę w ciemno, a te poprzednie muszę koniecznie nadrobić, Jeżeli szukacie sposobu na oderwanie się od rzeczywistości, potrzebujecie śmiechu i pokrzepienia to ta powieść będzie idealnym wyborem. Bawcie się dobrze!
Moja ocena: 8/10
Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.