„Dziennik szalonego starca” Jun’ichirō Tanizaki

DZIENNIK SZALONEGO STARCA

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
  • Seria: PROZA DALEKIEGO WSCHODU
  • Liczba stron: 200 
  • Data premiery w tym wydaniu: 1.06.2018
  • Rok 1. wyd. pol.: 1995 
  • Rok premiery światowej: 1961

Po książkach „Pochwała cienia” i „Klucz” Jun’ichirō Tanizaki przyszedł czas na trzecią powieść tego wybitnego zmarłego prawie sześćdziesiąt lat temu Japończyka. Ostatnia powieść Tanizakiego pt. „Dziennik szalonego starca” w tym wydaniu debiutowała na polskim rynku dzięki nakładowi @państwowyinstytutwydawniczy w 2018 roku. Przy czym światową premierę miał w roku 1961. Dzięki wznowieniom Wydawcy twórczość azjatycka jest dostępna szerszemu gronu czytelników w ramach Serii „Proza Dalekiego Wschodu” w biblioteczce Legimi. Można ją wiec czytać bez limitu😁. 

To dziennik siedemdziesięciosiedmioletniego mężczyzny, Utsugi Tokusuke mieszkającego w Tokio, w bogatym domu, zafascynowanego swą synową Satsuko. Czytelnik poznaje poszczególne dni piszącego od 16 czerwca 1960 roku do stycznia 1961 roku, gdy już Utsugi nie może pisać, a opisy o jego aktualnym stanie zdrowia fizycznego i psychicznego przekazywane są przez jego osobistą pielęgniarkę Sasaki, z karty chorobowej prowadzonej przez doktora Katsumi, czy notatek starszej córki Itsuko. Czytelnik dowiaduje się o pragnieniach schorowanego staruszka, borykaniu się przez niego z chorobą, poszczególnymi terapiami i o relacjach panujących w jego rodzinie, nierównych relacjach. Całość wzbogacona jest wspomnieniami z lat wcześniejszych, w tym z domu rodzinnego. 

Jun’ichirō Tanizaki zachwycił mnie tym utworem. Cudownie odzwierciedlił perypetie starszego człowieka u schyłku swego życia. Człowieka nadal szukającego podniet, mimo chorób, mimo braku potencji, mimo wieku. Z części Życie i twórczość Jun’ichirō Tanizakiego zamieszczonej na końcu książki, napisanej przez Mikołaja Melanowicza nie dowiedziałam się w jakim stopniu ten dziennik jest autobiograficzny. Ze względu na wiek pisarza w chwili jego publikacji istnieje domniemanie, że Tanizaki czerpał z własnych doświadczeń. Podejrzewam, że dywagacje na temat teatru „Daiichi”, shimpa czy kabuki, spektakli, przywoływanych aktorów grających kobiety i nie tylko pochodzą z własnych doświadczeń autora. Możliwe, że nie wszystkie😉.

(…) Nie interesują mnie oni, dopóki nie przebiorą się za kobietę i nie staną na scenie. Ale jak się nad tym dłużej zastanawiam, to przypominam sobie jedno zdarzenie, które mogłoby świadczyć, że skłonności homoseksualnie nie są mi całkiem obce. (…) Dlaczego więc, teraz gdy doszedłem do wieku siedemdziesięciu siedmiu lat i straciłem wszystkie męskie możliwości, zacząłem nagle odczuwać pociąg nie do ładnych dziewcząt w spodniach, lecz do chłopców w stroju dziewczyn?…”  – Dziennik szalonego starca” Jun’ichirō Tanizaki.

Podobało mi się, jak autor przedstawił chorobliwe zainteresowanie bohatera swą synową. Świetnie odzwierciedlił nierówność w traktowaniu i samą niechęć do własnej żony czy starszej córki. Jego stosunek do wnuków również był konsekwentny i adekwatny jak na jego postać. Świetnie, trochę ze zwadą zobrazował niechęć swej żony do synowej, żony najstarszego syna. Sama narracja jest poprowadzona w bardzo umiejętny sposób. Bohater sam siebie gani, tłumaczy czytelnikowi, obnaża swoje słabości, lęki i niepokoje. Bardzo podobały mi się fragmenty o śmierci z jego perspektywy. 

(…) ostatnio nie ma jednego nawet dnia, bym nie myślał o śmierci. Co więcej, u mnie to nie jest sprawa ostatnich dni. Ciągle się już od dosyć dawna, od lat dwudziestych mojego życia, najmniej…” – Dziennik szalonego starca” Jun’ichirō Tanizaki.

W następnych wpisach dziennika autor wskazuje kolejne miesiące i dni miesiąca. Idealnie Tanizaki zakończył powieść wpisami trzech innych bohaterów, którzy jakby klamrą zamykają historię Utsugi Tokusuke opisując jego postępującą ułomność, nowe medyczne zdarzenia i coraz słabszą konstrukcję psychiczną, która uniemożliwiała mu kontynuować własne wpisy. Nie spodziewałam się tak dobrego zakończenia tej historii. 

Lubię prozę Jun’ichirō Tanizaki bez dwóch zdań. Podoba mi się sposób konstruowania bohaterów, skomplikowanych jak na japońskie standardy. Umiłowałam sobie szczerość, bezpośredniość narracji w książkach powstałych ponad sześćdziesiąt lat temu, w całkiem innej kulturze. Uwielbiam jego prostolinijny i bezpośredni język. Dla mnie „Dziennik szalonego starca” to kolejna udana książka tego autora. Polecam! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydał Państwowy Instytut Wydawniczy, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi

„Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno

PIEKŁO W BUTELKACH

  • Autor:  KYŪSAKU YUMENO
  • Wydawnictwo: TAJFUNY
  • Cykl: TAJFUNY MINI (TOM 5)
  • Liczba stron: 96 
  • Data premiery : 2.12.2021
  • Rok premiery światowej: 1928

Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno to jak przeczytałam „Piąta książka z serii Tajfuny Mini, prezentującej dzieła pisarzy i pisarek pierwszej połowy XX wieku, którzy nie byli wcześniej tłumaczeni na język polski, a zdecydowanie na to zasługują.” Bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Tajfuny podjęło się tak trudnego zadania i bez względu na cele komercyjne wydaje zapomniane, unikatowe książki. Cieszę się także, że sięgnęłam do tego zbioru opowiadań. 

Tym bardziej, że ze wstępu „Bestia z Kiusiu” autorstwa Andrzeja Świrkowskiego dowiedziałam się, że zdaniem Ranpo Edogawy wybitnego pisarza kryminałów ówczesnej Japonii „Kyūsaku Yumeno nie miał sobie równych wśród twórców powieści kryminalnej. Wyróżniały go niezwykle szerokie horyzonty oraz silna indywidualność twórcza. Był poetą, którego szczególnie fascynowały, ale i przerażały mroczne zakamarki ludzkiej psychiki, a w twórczości swej starał się oglądać i opisywać człowieka przez pryzmat śmierci, obłędu, zbrodni i towarzyszących im skrajnych emocji.” Sam piszący wstęp twierdzi, że dla Yumeno „znacznie bardziej interesujące od konstruowania zagadki kryminalnej zgodnej z zasadami logiki i zdrowego rozsądku było zagłębienie się w psychikę zbrodniarza, operowanie grozą i makabrą.” I tak też odbieram przeczytane opowiadania. Nie jako typowe zagadki kryminalne, a bardziej jako kuriozalne opowiastki z motywem zbrodni w tle. 

Z recenzenckiego obowiązku muszę dodać, że Kyūsaku Yumeno nie jest prawdziwym nazwiskiem pisarza, to jego literacki pseudonim. Tak naprawdę nazywał się Taidō Sugiyama i żył tylko czterdzieści siedem lat (zm. 1936) podczas gdy jako Kyūsaku Yumeno żył lat tylko dziesięć. Wychowany przez despotycznego ojca, szarej eminencji ówczesnej polityki Shigemaru Sugiyama. Nigdy niewystarczająco dobry dla rodzica, literacko słaby. Mimo braku wsparcia popełnił kilka dzieł literackich, gdzie na szczególną uwagę zasługuje „Dogura magura” zbiór krótkich makabresek.  To podobno taki kryminał nietuzinkowy. Jeden z trzech nieklasycznych kryminałów japońskich. 

We wstępie Andrzej Świrkowski napisał „(…) dla autora Piekła w butelkach zagadka odgrywa rolę służebną wobec problematyki utraty tożsamości, manipulacji jednostką i tragicznych konsekwencji życia w niezgodzie z własną naturą.”Po przeczytaniu tych krótkich miniaturek literackich zgadzam się z piszącym wstęp całkowicie. W opowiadaniach Kyūsaku Yumeno nie ma znaczenia detektywistyczna praca i umysł śledczego. Liczą się w nich tylko bohaterowie z pierwszego planu; co myślą, co czują, kim są. 

Wyjawię całą prawdę bez ogródek. Co tu kryć, mam na sumieniu morderstwo i ucieczkę z więzienia. Jestem też podłym bezwstydnikiem….” – „Piekło wariata” [w:] „Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno.

Tak w „Piekle wariata” o sobie mówi ordynatorowi szpitala psychiatrycznego jeden z pacjentów Hidemaro. To ciekawa opowieść, w której prym wiedzie pierwszoosobowa narracja głównego bohatera. Chwilami przezabawna. Kyūsaku Yumeno nie szczędził humoru, ciekawych zwrotów, trafnych sformułowań i stereotypowych odniesień. 

(…) Był śniady, dobrze zbudowany, z przenikliwym błyskiem w oku, nieco chłodny w obejściu, słowem: typowy dziennikarz.” – „Piekło wariata” [w:] „Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno.

Do tego świetnie przedstawiona postać Tatsuyo. Pełna humoru i sprzeczności. 

Po pierwsze słynąca na całe Hokkaido z lekkości obyczajów Tatsuyo okazała się dziewicą. Po drugie, tuż po ślubie jej charakter zmienił się nie do poznania i stała się łagodną i nieśmiałą cnotką.” – „Piekło wariata” [w:] „Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno.

To moja ulubiona historia. 

Kolejne dwie nowele zostały skonstruowane całkowicie inaczej niż „Piekło wariata”. Są bardziej mroczne. „Dziwne sny”to zbiór różnych mar sennych napisanych z perspektywy śpiącego bohatera, przy czym on sam nie wie czy to sen czy jawa. Tytułowe „Piekło w butelkach” to znowu odwzorowanie butelkowych trzech listów pisanych przez dwójkę rodzeństwa. Każdy jest inny. W innym stylu, w innej treści. Jakby pisały je różne osoby. 

Nie będę ukrywać, że po lekkiej i zabawnej historii świetnie opisanej w „Piekło wariata” przejście do kolejnych dwóch opowieści to jakby skok na głęboką wodę. Kyūsaku Yumeno zagłębia się w naturę ludzką. Nie szczędzi głębokich porównań. W niektórych miejscach nie potrafi się jednak pozbyć tej kuriozalnej makabreski, którą sobie upodobał. Oto jeden z przykładów: 

Przed chwilą zabiłem w tamtym pokoju kobietę. Ale z dalekiej policyjnej wieży mój czyn dojrzał pewien słynny detektyw, który gdy tylko zobaczył, jak narzędzie zbrodni plami się czerwienią, również założył łyżwy i wyruszył za mną w pościg. Mistrzowskim krokiem…” – „Dziwne sny”  [w:] „Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno. 

I mimo poważnych tematów podjętych w części „Dziwne sny” opis pościgu na łyżwach ubawił mnie wielokrotnie. 

Najmniej zrozumiałam przekaz zawarty w „Piekło w butelkach”. Czytałam w dużym skupieniu zwracając uwagę, że przecież czytam coś napisane prawie sto lat temu. Nie zrozumiałam intencji autora kreślącego przekazy listowe do rodziców przez dwójkę rodzeństwa. Każdy list z pierwszej, drugiej czy trzeciej butelki ma inne cechy charakterystyczne. Yumeno zadbał, by nawet ten utwór nie dawał jednoznacznej odpowiedzi, by rozwiązanie nie było jedno właściwe. Nie powiem, głowiłam się niemiłosiernie, by właściwie zinterpretować przesłanie autora. I kompletnie nie wiem czy mi się udało. Dużą wartość dla tej noweli stanowił rysunek odzwierciedlony na końcu będący ilustracją autora towarzyszącą pierwodrukowi opowiadania w czasopiśmie „Ryõki” w październiku 1928 roku. To jakby dotknąć jakiego antyku, reliktu przeszłości, do którego nikt już z nas nie ma dostępu. Świetny pomysł Wydawcy, by w ten sposób zakończyć ten utwór. 

Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno to kolejna udana podróż literacka w czeluści literatury japońskiej. I choć najbardziej przypadła mi do gustu historia opisana w „Piekło wariata” zbiór opowiadań uważam za cenny. Gdybym go nie przeczytała, nie mogłabym sobie wyrobić opinii o Yumeno, dla którego przede wszystkim liczył się mistycyzm, oniryzm i nieoczywistości. To pisarz lubujący się w tragikomediach i makabreskach. Próbujący wyzwolić się spod wpływu ojca, co nie od końca mu się udało.

Przeczytajcie sami „Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno i sprawdźcie czy znajdziecie w którejś historii coś dla siebie😏. 

Moja ocena: 7/10

Zbiór opowiadań wydało Wydawnictwo Tajfuny, a opinię o nim przeczytaliście dzięki abonamentowi Legimi

„Kamogawa. Tropiciele smaków” Kashiwai Hisashi

KAMOGAWA. TROPICIELE SMAKÓW

  • Autor: KASHIWAI HISASHI
  • Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
  • Liczba stron: 176
  • Data premiery : 12.07.2023
  • Data premiery światowej: 15.11.2013

Kamogawa. Tropiciele smaków” autorstwa Kashiwai Hisashi to szósta książka wydana przez Wydawnictwo Relacja, która jest dostępna na Legimi i o której opinią dzielę się z Wami na mym blogu czytelniczym. Poprzednie to: arcyciekawa seria Toshikazu Kawaguchi „Zanim wystygnie kawa”, „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni” oraz „Zanim wyblakną wspomnienia”, a także powieść autorstwa Sanaki Hiiragi pt. „Fotograf utraconych wspomnień” oraz rewelacyjna „Wyspa bijących serc”, którą napisała Laura Imai Messina. Wszystkie przytoczone powyżej pozycje z pełną odpowiedzialnością Wam polecam jako przykłady głębokiej azjatyckiej/japońskiej prozy. Całkowicie nieoczywistej w zetknięciu z twórczością zachodnią👏. 

– Wodorosty arame duszone z usmażonym na rumiano tofu. Kotleciki z okary. Liście chryzantemy z białym dressingiem z tofu. Sardynki gotowane z pieprzem z żółtodrzewu…” – Kamogawa. Tropiciele smaków” Kashiwai Hisashi.

Ile bym dała, by usłyszeć opis podawanego menu jak wyżej kiedykolwiek w przyszłości w prawdziwej japońskiej restauracji, w samej Japonii.  Niestety było mi to dane dotychczas tylko w przeczytanej książce. Ale dobre i to😏.

 Akcja dzieje się w małej, bocznej uliczce Kioto, gdzie mieści się Jadłodajnia Kamogawa. Gotuje Nagare, były policjant aktualnie na emeryturze. Wdowiec, ciągle wspominający swą zmarłą żonę Kikuko prowadzący jadłodajnię ze swą prawie trzydziestoletnią córką Koishi. Nagare zajmujący się profesjonalnym odnajdywaniem pewnych smaków z przeszłości. Przyjmujący klientów i starający się dowiedzieć przy pomocy córki jak najwięcej o zapamiętanym smaku, by potem wiernie go odtworzyć. 

To książka z gatunku „cosy places” na jakie jest teraz moda w azjatyckiej prozie. Jej autor Kashiwai Hisashi wydał według portalu Lubimy czytać dwie części tego cyklu. Pierwsza to właśnie „Kamogawa. Tropiciele smaków” wydana po raz pierwszy w 2013 roku, a druga to jej kontynuacja pt. „Kamogawa. Tropiciele smaków. Drugie danie”, która polską premierę miała w czerwcu br., a światową miała rok po wydaniu pierwszego tomu. Nie jest to pisarz zajmujący się profesjonalnie pisaniem. O samym autorze dowiedziałam się, że „urodził się w 1952 roku i wychował w Kioto. Ukończył Uniwersytet Stomatologiczny w Osace. Po ukończeniu studiów wrócił do Kioto i pracował jako dentysta. Pisał dużo o swoim rodzinnym mieście i współpracował z programami telewizyjnymi  i czasopismami” (źródło: https://www.penguinrandomhouse.com/authors/2298082/hisashi-kashiwai/ ). Jego brak wprawy w pisaniu jest widoczny w publikacji „Kamogawa. Tropiciele smaków”. Mimo, że to ciepła historia o niezwykłym miejscu chwilami raziła mnie pompatycznym stylem, wymuszoną euforią czy powielanymi w każdym rozdziale schematami. Musicie bowiem wiedzieć, że pozycja składa się z pięciu odcinków. W każdym z nich Nagare próbuje z detektywistyczną wnikliwością wytropić inny smak zlecony przez klienta. Jego były policyjny partner, Kuboyama szuka smaku udon w kociołku, który robiła zmarła piętnaście lat temu jego pierwsza żona, Chieko. W rozdziale drugim pewna starsza kobieta pragnie doświadczyć jeszcze raz smaku beef stew – potrawki z wołowiny, którą jadła ponad pięćdziesiąt lat temu w trakcie jedynego spotkania z inteligentnym młodym człowiekiem, który jej się oświadczył. W trzecim rozdziale do Jadłodajni przychodzi elegancki pan, Iwakura oczekujący dostarczenia sushi z makrelą, którą jadał jako ośmiolatek w hotelu w stylu japońskim w Kioto. I tak dalej. Każdy z poszukujących szuka smaków z różnych powodów. Wielu z nich tęskni, inni chcą doświadczyć jeszcze raz tego, co dawno utracone. Inni chcą tylko sobie przypomnieć siebie sprzed lat. 

Kashiwai Hisashi prowadzi narrację w utarty sposób. Każdy rozdział rozpoczyna się od gościa, od czasu do czasu tekst schodzi na pałętającego się kota, Osmolucha. Gospodarze częstują gościa posiłkiem, a następnie Koishi odbiera od nich zamówienie na usługi detektywistyczne. Jej postać jest tak infantylna, że aż mnie razi (pamiętajcie, że to prawie trzydziestoletnia kobieta!) i jestem ogromnie zdziwiona, że to jej autor powierzył odbieranie szczegółów zamówienia od klientów. Chwilami miałam wrażenie, że Koishi ma 10 lat🤔. Następnie w drugiej części rozdziału restauratorzy znowu spotykają się z klientami, gdzie serwują wytropione danie. Oczywiście wiele jest przy tych scenach dialogu, refleksji, powracania do przeszłości. Wszystko oczywiście dzieje się w powolny, nostalgiczny sposób, właściwy dla japońskiej literatury. 

Książka zdecydowanie jako przerywnik. Kolejna z „cosy place”, które jak widać zyskało popularność w Japonii już dawno temu, a do nas zawitało z dziesięcioletnim opóźnieniem. Prawdą jest, gdy czyta się książkę opisującą magiczne, ciekawe miejsce po raz pierwszy ma to swój niespodziewany urok. Gdy czyta się książkę osadzoną w podobnym miejscu po raz któryś, to traci to czytanie swój czar.

Jeśli jednak nie mieliście do czynienia z tego typu gatunkiem to sięgnijcie do „Kamogawa. Tropiciele smaków”, w której przeczytacie o wyśmienitych potrawach i wyjątkowych detektywach poszukujących dawno utraconych smaków. 

Ja doceniam tę publikację szczególnie za jej wartość kulinarną i podróżniczą. Dzięki pragnieniom poszczególnych bohaterów i umiejętnościom detektywistycznym emerytowanego policjanta mogłam wybrać się w podróż po różnych zakątkach Japonii, poznać różne potrawy, zaznajomić się z ciekawymi ludźmi i odwiedzić przepiękne miejsca. Taka podróż bynajmniej nie przewodnikowa to ogromna wartość tej lektury👍. 

Moja ocena: 7/10

Książkę wydała Grupa Wydawnicza Relacja, a ją przeczytałam w biblioteczce Legimi

„Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki

POCHWAŁA CIENIA

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: KARAKTER
  • Seria: SERIA JAPOŃSKA
  • Liczba stron: 80
  • Data premiery w tym wydaniu: 5.10.2016
  • Rok premiery światowej: 1933

Po książce wydanej po raz pierwszy w 1906 roku pt. „Księga herbaty” przyszła kolej na zbiór esejów debiutujący w 1933 roku😁. Jego autorem jest Jun’ichirō Tanizaki nazwany przez tłumacza w części „Śladami pędzla. Wstęp tłumacza”olbrzym nowożytnej japońskiej literatury. Niezwykle szanowany w swoim kraju…”. Obie książki wydane zostały przez Wydawnictwa Karakter

Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki to zbiór króciutkich miniaturek literackich. Tanizaki rozprawia się w nich z tradycyjną japońską architekturą, zachodnimi nowinkami technicznymi, wszechobecnym światłem dostarczanym w wyniku energii elektrycznej, rytuałem picia herbaty czy oczekiwaniami starszych względem młodszych. W zatytułowanych esejach autor wielokrotnie wraca do cienia i światła przez tradycyjny papier zatrzymujący promienie, które był stałym wyposażeniem każdego domu bez względu na jego status finansowy. Jedne eseje są bardziej lub mniej ciekawe. Niektóre motywy się powielają. Bez wątpienia jednak książeczka ta stanowi ogromną wartość edukacyjną w aspekcie Japonii, której już nie ma. 

Ciekawie jest przeczytać eseje pisane przez kogoś, kto żył w latach 1886 – 1965. Tym bardziej, że książka ta po raz pierwszy została wydane prawie sto lat temu. Dzięki zapoznaniu się z nią mogłam doświadczyć nad czym dumał jej sławny japoński powieściopisarz, eseista, scenarzysta filmów niemych, a później dźwiękowych. Tanizaki wielokrotnie w „Pochwale cienia” nawiązuje do tego, co sam przeżył, czego doświadczył, co pamięta z przeszłości. Jakby chciał udowodnić współczesnemu czytelnikowi, że faktycznie był świadkiem wielu przemian w sferze gospodarczo – społecznej, z którymi swego czasu musieli się mierzyć ówcześni Japończycy. Wspominając makijaż czy tradycyjny strój kobiecy wspomina własną matkę i własne ciotki. 

(…) w teatrze Bunraku lalki wyobrażające postaci kobiet mają jedynie głowy i dłonie. Tułów, nogi i stopy ukryte są po długimi połami kimona…(…) Według mnie jest to obraz bardzo bliski rzeczywistości, ponieważ przed laty kobieta rzeczywiście „istniała” od kołnierza w górę i od brzegów rękawów w dół…” – Uroda kobieca” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Trudno wyobrazić sobie biel doskonalszą od twarzy uśmiechniętej dziewczyny, której zęby połyskują jak czarna laka w chyboczącym cieniu lampy, za każdym razem, gdy prześwitują spomiędzy zielonych warg, mieniących się tęczowym światłem jak błędne ogniki.” – Świat cienia” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

Rozprawiając się ze współczesnym sobie światem, szybkimi zmianami technologicznymi, urbanistycznymi czy architektonicznymi stawia siebie w roli obserwatora, który dochodzi do różnych wniosków niekoniecznie przychylnych dla zmieniającego się świata. 

„(…) Wygląda na to, że w miarę jak się starzejemy, jesteśmy coraz bardzie skłonni wierzyć, że wszystko bez wyjątku było lepsze kiedyś niż teraz. Sto lat temu starsi ludzie tęsknili za czasami sprzed dwustu lat, ci, co żyli dwieście lat temu – za czasami sprzed trzystu. Nigdy więc nie było tak, byśmy byli zadowoleni z czasów, w których żyjemy.” –Zrzędzenia starego człowieka” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

Wspominając najdoskonalsze japońskie wychodki, które zostały stworzone wprost „z myślą o zapewnieniu duchowego odprężenia” zabiera czytelnika do swego domostwa, które budował, w którym mieszkał. 

(…) Jest zawsze oddalony od głównego budynku, z którym łączy go przykryty oddzielnym zadaszeniem pieszy ciąg. Stoi zwykle w zadrzewionym kącie ogrodu, dokąd dolatuje świeży zapach liści i mchu.” – Świątynie Kioto i Nary. Hymn na cześć japońskiego wychodka” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

W wielu miejscach Tanizaki idzie dalej twierdząc, że gdyby pewne wynalazki stworzone zostały przez Japończyków zostałyby wynalezione w doskonalszy sposób. Dotyczy to pióra wiecznego, papieru, a nawet armatury łazienkowej i nie tylko. 

(…) gdyby nowoczesna medycyna rozwinęła się w Japonii, stworzylibyśmy najpewniej taki sprzęt i aparaturę do leczenia chorych, które lepiej komponowałyby się z japońskim wnętrzem. Oto kolejny przykład tego, jak bardzo tracimy na skutek czerpania wzorów od innych.” – Papier, patyna, nefryt” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

„A gdybyśmy to my wynaleźli gramofon i radio, nieporównanie wierniej odtwarzałyby one nasze głosy i naszą muzykę, wydobywając ich specyficzne niuanse. W istocie nasza rodzima muzyka polega głównie na powściąganiu, kardynalną rolę odgrywa tam nastrój, toteż nagrywanie jej lub puszczanie z megafonów odbiera jej niemal cały urok. Rozmowę wolimy prowadzić zniżonym głosem, posługujemy się niedomówieniem, nade wszystko cenimy pauzę, ciszę, czyli ma.” – Rojenia pisarza” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

Niesamowicie wartościowa książka w aspekcie społecznym. Chwilami Jun’ichirō Tanizaki zanudzał mnie tym ciągłym wracaniem do tego co chińskie i japońskie, do tego co stare, a nie nowe, do tego co matowe, a nie błyszczące. Momentami już miałam dość udowadniania, że Japończycy lepiej wynaleźliby światło i klosze, które właściwiej dla nich, a i pewnie dla całego świata, przewodziłyby promienie. Takie dysputy okazały się jednak bardzo odświeżające i wartościowe edukacyjne. To jakby prowadzić rozmowę z bardzo inteligentnym człowiekiem, który ma odmienne od naszego zdanie. W sumie chętnie zagłębiałam się w architekturę dachu, bardziej rozłożystego, chroniącego przed słońcem jako przeciwwaga do zachodnich dachów. Sama zastanawiałam się, który teatr był bardziej estetyczny czy lepiej na scenie pozwalał odgrywać role kobiece. Wiele takich smaczków przeczytacie w tej książce. Nawet jest i o Einsteinie, któremu Jun’ichirō Tanizaki w pewnym momencie jako prześwietny rozmówca towarzyszył w podróży po Japonii. 

„Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki jest jakby taką walką nowym ze starym. Tylko nowe to tak naprawdę dla współczesnego czytelnika już jest stare😏. Trochę taką więc walką z cieniem, z Japonią której już nie ma, która odeszła. A o której bardzo mądrze jest czasem poczytać. 

Moja ocena: 7/10

Książkę wydało Wydawnictwo Karakter, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi.

„Heaven” Mieko Kawakami

HEAVEN

  • Autorka: MIEKO KAWAKAMI
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 263
  • Data premiery : 14.06.2023
  • Data premiery światowej: 2.09. 2009

Wydawnictwo Mova zaciekawiło mnie prozą autorstwa japońskiej pisarki Mieko Kawakami dzięki premierze z 25 września br. pt. „Wszyscy zakochani nocą” (recenzja na klik). Książka okazała się całkiem wartościowa. Od razu przyznaję, że „Heaven” wydana przez autorkę w 2009 roku, którą przeczytałam dzięki abonamentowi w  Legimi jest o wiele lepsza😁. Nie wstrzymujcie się. Uwzględnijcie proszę koniecznie tę króciutką lekturkę w swych planach czytelniczych👍.

(…) Czy to brud, czy ciemny meszek pod nosem był obiektem ciągłych żartów w szkole. Pochodziła z biednego domu i nie była wzorem czystości, za co prześladowała ją żeńska część klasy.” – Heaven” Mieko Kawakami.

Tak Kojimę, koleżankę z klasy postrzega jej kolega z gimnazjum zwany Maroko, ze względu na silny zez lewego oka. Maroko, któremu również banda Ninomiyy wespół z Mamose nie dają spokoju. 

Wyobrażałem sobie wiele razy, że wyznaję jej, co się ze mną dzieje w szkole, ale zaraz wycofywałem się z tego pomysłu. Nie chciałem, żeby wiedziała. A tym bardziej nie chciałem, żeby dowiedział się o tym ojciec. Nie potrafiłem przewidzieć jego reakcji, ale byłem pewny, że z takim nieudacznikiem jak ja ani on, ani matka nie będą chcieli mieć nic wspólnego. Na pewno nic nie zmieni się na lepsze.” – Heaven” Mieko Kawakami.

W poczuciu braku sensu walki, braku możliwości poskarżenia się czy braku bycia zauważonym jako ofiary permanentnego prześladowania przez nauczycieli i innych pracowników szkoły, oboje egzystują obok siebie. Pisząc do siebie sekretne liściki, w których rozważają swój los i zastanawiają się nad źródłem ucisku. 

 Bardzo pozytywnie jestem zaskoczona książką „Heaven” Mieko Kawakami!!! 

To interesująca proza z gatunku literatury pięknej podejmująca trudny temat, lecz w bardzo lekki, właściwy dla azjatyckiej literatury sposób. Kawakami skutecznie przeobraziła się w męskiego narratora i to nie byle jakiego, bo nastolatka nękanego przez rówieśników.  Sposób w jaki go przedstawiła, jego codzienność, pragnienia, pożądanie i postrzeganie Kojimy zasługuje na uznanie. Nie wiedząc kto jest autorem nie połapałabym się, że powieść napisała kobieta. 

(…) Nie ma jednego świata, w którym wszyscy myślą podobnie. To mrzonki. Może to tak wygląda, ale to tylko wrażenie. Każdy żyje w zupełnie innym świecie. Od początku do końca. Te światy jedynie się ze sobą stykają.” – Heaven” Mieko Kawakami.

Mam swoje ulubione fragmenty w powieści. Jednym z nich jest właśnie spotkanie w poczekalni szpitala Maroko z Mamose. Dialog, który z tego powstał to luźna, logiczna, otwarta i nowatorska koncepcja tego, co kto uważa za właściwe i dlaczego. Bardzo dobrze Kawakami poprowadziła tą fikcyjną rozmowę, aż z zazdrości czytałam myśląc o tym, że chętnie uczestniczyłabym osobiście w takiej konwersacji. Bardzo podobał mi się również fragment, w którym Maroko odwiedza z Kojimą muzeum. Pomysł, by Kojima nadawała obrazom własne nazwy mnie zachwycił. Chyba nigdy się z nim nie spotkałam w żadnej przeczytanej książce🤔. Miło było przeczytać opis obrazu o nazwie jak tytuł powieści. Dzięki temu dowiedziałam się skąd na niego pomysł. 

To również cudowny obraz relacji syna z matki. Takiej trochę z dystansem, trochę na odległość, bez zbędnych emocji czy wyrazów uczuć. Bez wątpienia jednak relacji pełnej troski. W ostatecznym rozrachunku to właśnie matka, a nie ojciec staje się podporą syna. I tu po raz kolejny zaobserwowałam poboczną rolę ojca w opisywaniu relacji rodzinnych w azjatyckich powieściach. Są, a jakby ich nie było. Mało w której przeczytanej przeze mnie prozie ojciec stanowi trzon rodziny. Zwykle zachowuje się jak widz, ktoś obok toczącego się życia rodzinnego. Pracuje, utrzymuje rodzinę, a jednak nie ma w jego osobie troski, zainteresowania, uważności. To cecha, którą obserwuję w wielu ostatnio przeczytanych publikacjach. Możliwe, że azjatycka rzeczywistość rodzinna tak właśnie wygląda. 

Heaven” Mieko Kawakami to nie smutna książka o prześladowanych nastolatkach. To bardziej relacja i zobrazowany sposób postrzegania świata przez narratora będącego młodym, zezowatym chłopakiem, nazywanym Maroko. To wydźwięk współczesności, w której dzieci boją się powiedzieć dorosłym, co ich dotyka, boją się zareagować i boją się poskarżyć. Cierpliwie jak bohaterowie znoszą krzywdy doszukując się w ich drugiego dnia, którego możliwe, że wcale nie ma a ich cierpienie jest bezsensowne. To książka o minionych latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Trochę też o utraconej przyjaźni. W tych dziewięciu rozdziałach autorka zawarła ogromne treści bez przysłowiowego „lania wody” i rozbuchanych opisów. Uwielbiam, gdy wielkie treści przedstawiane są w skumulowany sposób bez marnowania mego czasu, który mogę poświęcić na kolejną dobrą książkę. Taki układ mi najbardziej odpowiada😏. Do tego zakończenie, rewelacyjne moim zdaniem. Inne z punktu widzenia Maroko i powalające na kolana z pozycji Kojimy. 

Jeśli lubicie ambitniejszą literaturę to „Heaven” Mieko Kawakami jest zdecydowanie dla Was. Przeczytajcie i podzielcie się swymi refleksjami. 

Moja ocena: 9/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO MOVA.