
WYSPA BIJĄCYCH SERC
- Autorka: LAURA IMAI MESSINA
- Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
- Liczba stron: 352
- Data premiery : 15.02.2024
- Data premiery światowej: 1.11. 2022
Wydawnictwo Relacja wydało ostatnio bardzo interesujące pozycje, do których sięgnęłam sama w ramach moich prywatnych planów czytelniczych. Wspomnę o twórczości Toshikazu Kawaguchi („Zanim wystygnie kawa”, „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”, „Zanim wyblakną wspomnienia”) oraz o powieści autorstwa Sanaki Hiiragi pt. „Fotograf utraconych wspomnień”. Wszystkie te cztery publikacje bardzo mi się podobały👍. Gdy przeczytałam na portalu LC recenzję do książki „Wyspa bijących serc” Laury Imai Messiny postanowiłam również z nią się zapoznać w księgarni Legimi. Interesowało mnie czy absolwentka wydziału literatury na Uniwersytecie Rzymskim „La Sapienza”, Włoszka z pochodzenia, która w wieku dwudziestu trzech lat przeprowadziła się do Tokio, będzie w stanie oddać tę specyfikę w relacjach międzyludzkich, która kształtuje świat azjatycki. I z tej ciekawości właśnie pojawił się pomysł zapoznania się z lutową premierą wydawnictwa pt. „Wyspa bijących serc”.
„– Koniec ma gdzieś to, jak wszystko się zaczęło (…) Jedyne, co może coś zmienić, to wiara: jeśli wierzysz w szczęście na tyle, by wyobrazić sobie, że jest prawdziwe, to ono prędzej czy później cię odnajdzie.” – „Wyspa bijących serc” Laura Imai Messina.
Czterdziestoletni Shūichi odkrywa, że jego matka przez lata dbała o to, by żadne złe i trudne wspomnienie z dzieciństwa nie zakorzeniło się na stałe w pamięci jej syna. Mimo licznych blizn wywoływanych przez dziecięce tragedie, jego matka stale im zaprzeczała. Skończony wypadkiem zjazd na rowerze, czy zgubiony ulubiony miś, a nawet śmierć domowego kota, którego ciało widział Shūichi, było kładzione na karb jego wybujałej wyobraźni. Sytuacja się komplikuje, gdy Shūichi dostrzega w domu tajemniczego chłopca, który pojawia się znikąd i przemieszcza się po domu jego zmarłej matki. Zaczyna się zastanawiać nad tym, co jest prawdziwe, a co nie. Skąd się biorą wspomnienia i dlaczego jego matce zależało, by wyeliminować z jego pamięci te bolesne.

Znacie taką jednostkę chorobową jak zespół złamanego serca? Ten stan u siebie diagnozuje główny bohater, Shūichi, który stracił syna w wyniku wypadku na basenie, wskutek czego rozstał się z żoną. Shūichi próbuje nadal żyć. I o tej jego podróży z otępienia, ze stanu, w którym zapominał i chciał zapomnieć jest ta wspaniała książka👍.
Bardzo obawiałam się publikacji autorstwa Laury Imai Messina. Nie ukrywam, że zadziałało u mnie stereotypowe myślenie. Założyłam, że Włoszka z urodzenia i pochodzenia, nawet jeśli zamieszkała w Tokio, nie będzie w stanie oddać tej specyfiki świata azjatyckiego, z jego uległością, niespiesznością, szacunkiem do tego, co go otacza. Nic bardziej mylnego. Messina z myślą przewodnią powieści poradziła sobie wyśmienicie. Jej obcojęzyczność przyczyniła się nawet do tego, że publikacja wzbogacona została o treści, których nie spotkałam do tej pory w przeczytanych azjatyckich prozach. Urzekł mnie wątek ideogramów, które pod płaszczykiem uczenia Kenty autorka przemyca w treści. Dowiedziałam się między innymi, że niektóre japońskie znaki składają się jakby z innych. To przyczynia się do szukania ukrytych treści.
„– Jeśli zapiszesz słowo „tombiki”, zobaczysz, że składa się z kanji oznaczających „przyjaciela” i „ciągnąć”(…) Czyli to trochę tak, jakby zmarły w tym dniu mógł pociągnąć za sobą do grobu swoich przyjaciół.” – „Wyspa bijących serc” Laura Imai Messina.
Ze względu na tytuł książki przewodnim wątkiem jest kwestia bijących serc. Dowiedziałam się między innymi jak często średnio bije serce osób starszych i dzieci.
„Serce pięciolatka bije z prędkością od siedemdziesięciu pięciu do stu piętnastu uderzeń na minutę. U osób starszych spowalnia do sześćdziesięciu. Jeśli żyjemy wystarczająco długo, nasze serce przemierza trasę ciągnącą się na trzy miliardy uderzeń.” – „Wyspa bijących serc” Laura Imai Messina.
Sama tytułowa Wyspa bijących serc jako miejsce pojawia się dopiero po dwusetnej stronie. W poprzedniej części powieści wybrzmiewa tylko echo jej istnienia.
Laura Imai Messina zadbała również o to, by czytelnik zdobył wiedzę jak w innych językach brzmi serce. To ciekawy element książki wzbogacający moją wiedzę i rozumienie różnic językowych dla polskiego „puk, puk” lub jak twierdzi autorka „bum, bum”. Którą polską formę bardziej lubicie?
„(…) po niderlandzku boenk boenk, boem boem, klop klop, a po duńsku dunk dunk, bank bank. W Estonii jego dźwięk to tuks tusk, we Włoszech tu tump. Francuzi mówią boum boum, Niemcy ba – dumm, bumm bumm, poch poch. Dla Greków serce robi duk-duk, w Korei dugeun dugeun i kung kung. Po hebrajsku bum – búm, w Tajlandii toop toop. (…) za to po polsku bum bum, bu -bum, a po portugalsku tun-tun. Niektóre są do siebie bardzo podobne, ale wymowa w każdym przypadku jest nieco inna.” – „Wyspa bijących serc” Laura Imai Messina.
Książka składa się z trzech części. Poszczególne fragmenty osadzone są kolejno w porach roku; lato, jesień, zima. W ostatniej części autorka wreszcie zabiera czytelnika na Wyspę bijących serc, w których jest Pokój serca, Pokój odsłuchu i Pokój nagrań. I w tym Pokoju odsłuchu właśnie odnalazł przeogromny skarb Shūichi, jedno szczególne bijące serce, a raczej jego dźwięk. Zresztą sam pomysł na bibliotekę serc zachwycił mnie niewiarygodnie. Tak głęboko chciałam w to miejsce uwierzyć, że przeczesałam Internet w poszukiwaniu potwierdzenia, że to specjalne miejsce istnieje. Ze zdziwieniem odkryłam, że Archiwum bijących serc to nie wytwór fantazji autorki. To miejsce jest i jest godne odwiedzenia. Mieści się na wyspie na japońskim Morzu Wewnętrznym zwanej Neoshima. Z oficjalnej strony dowiedziałam się (źródło: https://benesse-artsite.jp), że Les Archives du Cœur”, autorstwa Christiana Boltańskiego, na stałe mieści nagrania bicia serc ludzi na całym świecie. Christian Boltanski rejestruje te uderzenia serca od 2008 roku. Nagrania mogą być słuchane przez odwiedzających. Tutaj można również nagrać własne bicie serca. Wyobrażacie sobie być tam choć raz w życiu! Cudownie byłoby usłyszeć bicie serca bliskiej osoby w chwili, gdy już jej nie ma wśród nas. Cudownie….
Wracając do publikacji to konstrukcja bardzo przypadła mi do gustu. Zatytułowane części również podane w ideogramach z cytatami na samym początku odnoszącymi się do przedstawionych w danych fragmentach treści. Dodatkowo przed każdym rozdziałem znajduje się krótki opis stanowiący przedsmak tego o czym będzie w poszczególnym fragmencie, np. „O zaufaniu, które według Kenty było tylko słowem.” Przeplatające się równolegle trzy historie wzmagały moją ciekawość. Perypetie Shūichi i jego nieoczekiwaną znajomość z Kentą, a także z Sayaką obserwujemy na przemian z historią przyjaźni dwóch chłopców; ośmioletniego i sześcioletniego obchodzących urodziny w tym samym dniu, tj. siedemnastego czerwca oraz podróży starszej kobiety do Teshimy, w której znajduje się biblioteka bijących serc. Długo czekałam, by odkryć, jaki związek mają ze sobą tak przedstawione historie. Rozstrzygnięcie mnie nie zawiodło. Czułam się wyjątkowo czytając finał opowieści razem z Epilogiem.
To wartościowa powieść opisana w bardzo delikatny sposób z wielką atencją. Autorka zadbała, by wszystko wątki spięły się ze sobą. Zadbała o to, by czytelnik poznając życie głównego bohatera rozumiał jego uczucia, jego tęsknotę, żal, gorycz, brak gotowości do pchania życia do przodu. Jego transformacja została pokazana bez pośpiechu. Wszystko działo się w odpowiednim tempie. Zlepki wydarzeń, które wpłynęły na wychodzenie z kokonu przez Shūichiego bardzo mnie przekonały. Gorycz została zamieniona w nadzieję. I to jest ogromna wartość tej powieści.
Szczerze polecam!!!
Moja ocena: 9/10
Książkę wydała Grupa Wydawnicza Relacja, a ja z tą książką zapoznałam się dzięki Legimi.



























Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz.