RECENZJA PRZEDPREMIEROWA! „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi

ZANIM SIĘ POŻEGNAMY

  • Autor: TOSHIKAZU KAWAGUCHI
  • Seria: ZANIM WYSTYGNIE KAWA (tom 4)
  • Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
  • Liczba stron: 192
  • Data premiery : 23.10.2024
  • Data premiery światowej: 20.09.2021

Czwarty, ostatni tom serii ☕️ „Zanim wystygnie kawa”☕️ autorstwa Toshikazu Kawaguchi polską premierę będzie miał dopiero w przyszłym tygodniu, lecz ja dzięki prezentowi od Wydawnictwo Relacja, za który bardzo dziękuję😊 już dziś wracam do Was z moją opinią na temat tej publikacji. 

Po trzech pierwszych tomach nie mogłam doczekać się kontynuacji. Poprzednie recenzje to: „Zanim wystygnie kawa”, „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”  oraz „Zanim wyblakną wspomnienia”. I choć światowa premiera czwartego tomu miała miejsce dość dawno temu, bowiem 20 września 2021, na polskich księgarskich półkach pojawi się dopiero w przyszłą premierową środę. Warto w tym miejscu wspomnieć o samym Autorze, który na zaproszenie Wydawnictwa w przyszłym tygodniu pojawi się na Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie w dniach 24-26 października br. Z informacji na przednim skrzydle dowiedziałam się, że cała książkowa seria zaczęła się od sztuki teatralnej, którą właśnie autor jako producent, reżyser i dramatopisarz w grupie teatralnej Sonic Snail napisał. „Sztuka „Zanim wystygnie kawa” zdobyła główną nagrodę na festiwalu Suginami Drama”. Sama powieść również doczekała się „ekranizacji w reżyserii Ayuko Tsukahary”. To chyba pierwszy przypadek, z którym się spotkałam, gdzie to sztuka teatralna zamienia się w prozę, a nie odwrotnie😉. 

Autor po raz kolejny zabiera czytelnika do magicznej kawiarni Funiculi Funicula. W „Zanim się pożegnamy” opowiada nam kolejne cztery historie, osadzone we wcześniejszym czasie niż opowieść, która działa się w poprzednim tomie. Czytelnik zaznajomiony z serią spotyka znanych mu bohaterów. Pana Fusagi, który dziennie przychodzi do kawiarni w oczekiwaniu na spotkanie ze swą żoną, którą zapomniał i pielęgniarkę Kohtake, która często po niego przychodzi. Jest i tajemnicza kobieta w białej sukience, która zajmuje strategiczne miejsce, a której historię poznałam w czwartej części zatytułowanej „Mąż i żona” z drugiego tomu serii pt. „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”  i która to historia mną wstrząsnęła. Jest i kucharz będący jednocześnie właścicielem kawiarni Nagare Tokita, „potężny, ponadwumetrowy mężczyzna z długimi, wąskimi oczami.”, który opiekuje się maleńką córeczką Miki, o której co nieco czytelnik dowiedział się w jednym z poprzednich tomów😏. Wraca do nas Kazu Tokita kelnerka, która podaje kawę podczas ceremonii, która przenosi ludzi do przeszłości. Dla wiernych fanów cyklu to lekki miszmasz przenieść się znowu w przeszłość. Ale przecież o to chodzi w tym całym koncepcie, o przenoszenie w przeszłość. Ci zaś co nie czytali poprzednich tomów mogą poznać bohaterów po raz pierwszy. Zaznajomić się z nimi, jak i z nowymi gośćmi odwiedzającymi kawiarnię, by nie tylko napić się pysznej kawy, a by przede wszystkim przenieść się w czasie. 

(…) Profesor Kadokura nie tylko wykładał archeologię. Zwiedził cały świat jako podróżnik.” – Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi. 

Tak o pierwszym bohaterze z rozdziału „Mąż” opowiada była jego studentka. 

(…) myślałem, że w swoim sześćdziesięciosiedmioletnim życiu niczego nie żałuję.” – Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi. 

Tak o sobie myśli sam profesor Monji Kadokura, który ze względu na swój zawód i pasję, niewiele czasu spędzał ze swoim synem i dwoma córkami, a także żoną Mieko. Profesor, dla którego „(…) idea niemożności zmiany teraźniejszości, mimo, że można się cofnąć w czasie” jest niezwykle intrygująca. By dowiedzieć się po co, profesor odwiedził kawiarnię musicie sami przeczytać powieść😁. To pierwsza historia! 

Druga historia dotyczy Sunao, która odwiedziła kawiarnię Funiculi Funicula za namową męża Matsuo. Sunao szukająca Apolla, którego utraciła całkiem niedawno. Kim jest Apollo? By się tego dowiedzieć musicie sami przeczytać powieść😁

Tak samo jak sami musicie przeczytać książkę😁by sprawdzić dlaczego rok wcześniej w kawiarni Funiculi Funicula Hikari Ishimori nie przyjęła oświadczyn swego chłopaka; Yoji Sakity. To jest trzecia historia!

Ostatnia opowieść dotyczy relacji między ojcem i córką. Ojcem, który starał się jak mógł i córki, która nie rozumiała tego i nie dostrzegała, ale tylko do pewnego momentu. To opowieść o próbie odkupienia i pogodzenia się ze stratą. By wiedzieć, po co Michiko Kijmoto wróciła do Funiculi Funicula, w której kiedyś była ze swym ojcem Kengo, musicie sami zapoznać się z tą publikacją😁.

Co najmniej istnieją wyżej wspomniane cztery powody, dla których warto kupić „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi, która dostępna będzie od przyszłej środy. To opowiedziane w książce historie. Pozostałe to możliwość zapoznania się z twórczością japońską, którą cechuje prostolinijna narracja, umiłowanie czasu i wspólnych chwil, a także tendencja do oniryzmu w prozie. Tych cech nie znalazłam w twórczości autorów innych nacji. 

Mimo, że to czwarty tom serii możecie zacząć czytać ją właśnie od tej ostatniej części. Na początku, tak jak w poprzednich tomach, Toshikazu Kawaguchi dołączył mapę relacji między bohaterami. Dzięki temu możemy w każdym momencie wrócić do bohaterów, wokół których dzieje się opisana w książce fabuła i poznać tych, których nie znaliśmy wcześniej. To świetny zabieg. Część ta różni się trochę sposobem prowadzenia narracji. Sam zamysł jest utrzymany. Sposób witania, sposób tłumaczenia gościom funkcjonowania ceremonii przenoszenia w czasie czy przedstawianie wszystkich obowiązujących zasad. W poszczególnych częściach pojawia się jednak po raz pierwszy narracja z perspektywy bohatera, który szuka przeszłości w tej małej kawiarni z niedziałającymi zegarami ściennymi. Odwiedzające postaci otrzymują głos od swego twórcy. Same tłumaczą co się zadziało, relacjonują to, co przywiodło je do tego magicznego miejsca ze swej perspektywy. To całkiem nowe podejście. 

Wyjątkowość tego cyklu lekko okrzepła przy czwartym tomie. Po pierwotnej euforii pozostało pragnienie, by kolejny tom był dobry. I „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchiego jest dobrą książką. Książką z morałem, z tęsknotą i pragnieniem spotkania kogoś, kogo już nie ma koło nas w tle. To książka nostalgiczna do której naprawdę warto sięgnąć, by spróbować przeczytać całkiem coś innego, do czego nie jesteśmy zazwyczaj przyzwyczajeni. 

Ciągle nurtuje mnie to pytanie: A gdybyś Ty mógł przenieść się w czasie? Kogo chciałbyś spotkać?

Zapamiętajcie tę datę: 23 października 2024. To wtedy dostaniecie w księgarni „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchiego! 

Moja ocena: 7/10

Książka u mnie dzięki Grupie Wydawniczej RELACJA. 

„Klucz” Jun’ichirō Tanizaki

KLUCZ

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
  • Seria: PROZA DALEKIEGO WSCHODU
  • Liczba stron: 175 
  • Data premiery w tym wydaniu: 23.09.2020
  • Rok premiery światowej: 1956

@państwowyinstytutwydawniczy wydaje Serię „Proza Dalekiego Wschodu”. Co ważne wydania te są dostępne w wersji elektronicznej w biblioteczce Legimi. Po przeczytaniu książki „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki wiedziałam, że będę chciała przeczytać kolejne utwory tego japońskiego pisarza. Na szczęście znalazłam je właśnie we wspomnianej Serii. Dziś prezentuję opinię o pierwszym z nich o tytule „Klucz”, który zawiera przecudnie zaprezentowane dwie perspektywy małżonków na ich relacje i życie seksualne. Perspektywę pięćdziesięciosześcioletniego męża i perspektywę czterdziestopięcioletniej żony. Ciekawi Was, która dla Was perspektywa okazałaby się bliższa? Mam nadzieję, że tak i sięgnięcie po tę lekturę, gdyż naprawdę warto😊 👍. 

Profesor uniwersytecki od lat piszący pamiętnik postanawia od nowego roku wzbogacić swe osobiste zapiski o kwestie związane z życiem seksualnym z młodszą o jedenaście lat żoną. Spragniony wyrażania swych pragnień, rozmawiania o nich postanawia wykorzystać do tego celu dziennik. 

(…) Postanowiłem o nich pisać z powodu jej nadmiernej skrytości, jej wiary w to, co niby „przystoi kobiecie”, i przekonania, że małżeństwu nie uchodzi rozmawiać na temat spraw łóżkowych. Gdy czasem powiem coś nieprzyzwoitego, żona nie chce słuchać i natychmiast zatyka uszy, wiedziona tą obłudną „kobiecością”, tą sztuczną wytwornością…” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Równocześnie żona również postanawia pisać. Pisać o sobie, pisać dla siebie i dla męża przekonana, że mąż ukradkiem zapoznaje się z jego treścią. I tak sobie piszą. Mąż i żona przeświadczeni, że wzajemnie czytają swoje najskrytsze zapiski. 

(…) Niech mąż, na pewno ukradkiem czytający ten dziennik, zobaczy ile się namęczyłam, stając w jego obronie.” .” –Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Poza tym – gdybym zostawił dziennik w jakimś miejscu, w którym łatwo rzucałby się w oczy, pomyślałaby, że „mąż pisze ten dziennik, zakładając, że go przeczytam” i mogłaby nie uwierzyć w to, co tu zapisuję….” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) wiem, gdzie mąż trzyma swój dziennik, a on nawet nie wie, że prowadzą swój własny- Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Ależ się dobrze bawiłam przy czytaniu 😊 😉👍. Idealnie ten prawie siedemdziesięcioletni pisarz oddał zabawę w pisanie dzienników przez małżonków w średnim wieku. Książka ma wiele uroku.  Jun’ichirō Tanizaki unika obscenicznego języka. Strukturalizując wypowiedzi związane z wykonywaniem małżeńskich obowiązków lubuje się w literackich sformułowaniach. 

„(…) Przedwczoraj odprawialiśmy noworoczny rytuał pierwszego obcowania. Ach… strasznie się wstydzę pisać o takich rzeczach.” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

„Posłowiu” tłumaczka napisała wprost, że drukowana w gazecie powieść miała tyle samo przeciwników co zwolenników. Jej treść stała się w połowie ubiegłego wieku nawet przedmiotem parlamentarnej dyskusji. Sam Tanizaki przyznał zresztą w wywiadzie, że „zastanawiał się nad przerwaniem publikacji”. Efekt końcowy nie jest więc zgodny z pierwotnym zamierzeniem. Dlatego sposób, w jaki Izuko pisze o mężu w końcowej części jest już mnie emocjonujący, bardziej wyważony i chłodny. Temat seksu nie jest już istotny. 

Natomiast w pierwszej części został przedstawiony trochę z przymrużeniem oka; rzekoma ułomność męża, patologiczna nadpobudliwość żony, w którą trudno uwierzyć😁. 

(…) Mam pięćdziesiąt sześć lat…, z jakiegoś powodu te sprawy zaczęły mnie wyczerpywać. Szczerze mówiąc, ostatnio wystarcza mi raz w tygodniu… – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Lecz ona (która za wszelką cenę unika pisania i mówienia otwarcie o takich rzeczach), choć jest chorowita i ma słabe serce, wydaje się wręcz patologicznie nienasycona….” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Czy rola w całej fabule studenta męża, Pana Kimury i córki małżonków dwudziestopięcioletniej Toshiko. Do tego upajanie koniakiem, upijanie się do nieprzytomności i zastrzyki z witakamfory (dawniej kamfora była stosowana do wewnątrz jako środek cucący, pobudzający). Taka tragikomedia łóżkowa, dwójki Japończyków w średnim wieku. Zasługująca z całą pewnością na Waszą uwagę. Uważam, że z powieści wyszłaby całkiem dobra sztuka teatralna czwórki aktorów.

Powściągliwość w zachowaniu bohaterów i w użytym języku bije po oczach, dlatego książkę uważam za niezwykle interesującą z perspektywy współczesnego języka literackiego i zachodniego czytelnika przyzwyczajonego aktualnie totalnie do czegoś innego. 

(…) Na przykład proszę, żeby drażniła moje czułe miejsca – pocałunki powiek sprawiają mi wielką przyjemność – albo sam drażnię jej czułe miejsca: żona lubi, kiedy całuję ją pod pachami. Lecz ona niezbyt chętnie spełnia takie życzenia. Nie chce się oddawać „nienaturalnym zabawom” i domaga się bardziej tradycyjnego, frontalnego ataku.” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Zastanawiające i przezabawne okazują się te opisane perypetie uwzględniając, że małżonkowie mają dwudziestopięcioletnią córkę, a żona jest podobno „patologicznie nienasycona”. 

Pierwszy raz od czasu ślubu mogłem zobaczyć własną żonę nagą, w pełnej krasie…” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Bo przecież mąż najlepiej wie, że łączę w sobie wielką pożądliwość z wielką nieśmiałością….” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

To taka pogmatwana historia oparta na pragnieniach mężczyzny i sprzecznych komunikatach żony. To też trochę narracja o obłudzie kobiecej, która nakazuje zachowywać się w postfeudalny sposób bez względu na osobiste potrzeby, które i tak w pewnych okolicznościach mogą dojść do głosu. To trochę rozprawka na temat tego, jak nierówno zachowywali się małżonkowie wychowywani w tradycyjny sposób w małżeńskiej alkowie, a jak poza nią. Do tego prześwietna postać córki małżonków, która udowadnia, że dzieci w wykształconych domach nawet siedemdziesiąt lat temu w kulturze japońskiej były równoprawnymi, inteligentnymi domownikami. Historia nietuzinkowa. Historia warta przeczytania. Mi książka podobała się bardzo, choć faktycznie druga część lekko mnie zawiodła. Szkoda, że Jun’ichirō Tanizaki obawiając się represji cenzury złagodził końcowy przekaz. 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydał Państwowy Instytut Wydawniczy, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi

„Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami

WSZYSCY ZAKOCHANI NOCĄ

  • Autorka: MIEKO KAWAKAMI
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery : 25.09.2024
  • Data premiery światowej: 12.05.2022 

Wydawnictwo Mova  w ostatnią premierową środę wydało powieść „Wszyscy zakochani nocą” autorstwa Mieko Kawakami. Od razu po otrzymaniu przesyłki, za którą bardzo dziękuję Wydawcy😊, zabrałam się do czytania. Odkrywanie na nowo prozy azjatyckiej ostatnimi czasy to moje hobby😏. Tym bardziej, że „Wszyscy zakochani nocą” to czwarta publikacja tego Wydawnictwa w ramach #MOVAAZJATYCKA, z którą się zapoznałam. Poprzednie to „Pralnia Serc Marigold”, „Księgarnia Napojów Księżyca” oraz „Galeria snów Dallerguta”. Nie ukrywam, że moją faworytką na chwilę obecną jest właśnie książka Mieko Kawakami👍.

(…) Kiedy wyciągałam ręce, zdawało mi się, że sięgam palcami w nieskończoność. A moje nogi, choć stawiałam je niepewnie na świetlistej drodze, mogły mnie zanieść nawet na koniec świata. Tak się czułam…” – Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami.

Tak często czują się ludzie spożywający alkohol. Wie o tym trzydziestoczteroletnia Fuyuko Irie, która pracuje w domu jako freelancerka wykonując korekty na rzecz jednego z wielu tokijskich wydawnictw. 

Do kontaktów zawodowych w zasadzie wystarczały nam telefon, poczta internetowa oraz kurier…” – Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami.

Coraz bardziej zapadająca się w samotność, spędzająca większość czasu w domu, nie wyjeżdżająca na wakacje, niepotrafiąca się zabawić, w alkoholu szuka wytchnienia, odpoczynku, relaksu. Znajduje to, choć tylko na chwilę. Z alkoholowego marazmu pomaga jej wychylić głowę Mitsutsuka. Pięćdziesięcioośmioletni mężczyzna, spotkany w miejscowym domu kultury, uwielbiający muzykę klasyczną i uczący w szkole średniej fizyki. Zaciekawia Fuyuko teorią światła i samym sobą. Para zaczyna spędzać ze sobą coraz więcej czasu. 

To nie jest historia miłosna i to jest pewne. To zdecydowanie literatura piękna napisana niespiesznie w podobny sposób, co Murakami. W dialogach odnajdywałam jakby cień Mistrza, którego prozę uwielbiam, a który sam uważa pisarkę, za „najważniejszą współczesną pisarkę japońską.” Trudno mi się zgodzić z opinią Murakamiego, gdyż „Wszyscy zakochani nocą” jest książką dobrą, natomiast nie powalającą na kolana. Możliwe, że inne publikacje autorki bardziej przypadną mi do gustu. Wrzuciłam już „Heaven” oraz „Piersi i jajeczka” na moją półkę biblioteczną w  Legimi.

Wracając do publikacji „Wszyscy zakochani nocą” to powieść ta jest zdecydowanie dla fanów bezkompromisowej i prostolinijnej prozy, jaka cechuje prozę japońską. Dialogi są szczere i proste. Bohaterowie często przyznają się do swojej niewiedzy. Co charakterystyczne dla tej kultury, nie tylko w aspekcie wiedzy naukowej, lecz także w obszarze własnych uczuć, myśli, przeżyć. To co dla zachodniego człowieka jest niemożliwością, dla ludzi wschodu jest czymś normalnym. Można bez żadnych konsekwencji przyznać się do nieumiejętności odczuwania, braku empatii czy uczuć w stosunku do człowieka, z którym się nawet sypia. To jest coś, czego powinniśmy się od Azjatów uczyć! 

Taka też jest główna bohaterka. Fuyuko Irie często nie wie, gdzie czuje się dobrze, z czym czuje się dobrze i jak chciałaby spędzić czas, nie mówiąc już o pozostałym życiu. Choć ostatni rozdział, trzynasty daje nadzieję, trudno przewidzieć, jak potoczą się dalsze losy trzydziestosiedmioletniej Fuyuko. Jako jej przeciwwagę autorka bardzo dobrze sportretowała Hijiri Ishikawę, jej współpracowniczkę, która dba o wysoką ilość zlecanych jej korekt i pomaga w realizowaniu przez Fuyuko zadań. Ta relacja nie została przedstawiona w sposób zbyt skomplikowany. Jak na japońską prozę przystało, Hijiri robi swoje, a Fuyuko nawet nie myśli, że robi coś złego, więc tym bardziej nie reaguje. Nie do końca przekonał mnie problem z alkoholem Fuyuko, który nie odbił się na jej zawodowej efektywności. Nie mogąc wyjść z domu bez termosu z sake trudno być jednocześnie sprawnym i dowożącym na czas zadania korektorem. Ale to oczywiście moje zdanie. Możliwe, że są osoby, które pracę korektorską wykonują bez zbędnego trudu nawet potrzebując do codziennego życia kilka puszek piwa. 

Zresztą jest to jedna z najjaśniejszych cech tej publikacji, sposób w jaki Mieko Kawakami przedstawiła pracę korektorki i rzeczywistość z tym związaną. Wielokrotnie sama zauważałam drobne błędy lub nieścisłości w przeczytanych książkach. Zastanawiałam się kto zawinił. 

(…) Zobaczyłam tytuł, nad którym niedawno sama pracowałam, ucieszyłam się z ładnej okładki i wzięłam powieść do ręki. kiedy ją otworzyłam, od razu wpadł mi w oczy błąd… (…) Wróciłam do domu zdruzgotana. Tyle razy sprawdzałam każde zdanie w tej powieści! A tu byk! Czarno na biały, oczywisty błąd, i to w miejscu, które łatwo znaleźć…” – Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami.

Wielokrotnie głosem głównej bohaterki będącej jednocześnie narratorką powieści, Kawakami dowodzi, że nie ma idealnych książek. Bez względu, ile pracy korektor włoży w swą pracę, ile razy przed wysłaniem do wydawnictwa przeczyta ostateczną wersję autor, jak często zapozna się z potencjalną publikacją wydawca/recenzent lub ich asystenci, istnieje duże prawdopodobieństwo, że jakaś nieścisłość, błąd stylistyczny czy gramatyczny się pojawi. 

Może i „Wszyscy zakochani nocą” jest książką niedoskonałą. Może i Mieko Kawakami mogła napisać ją trochę inaczej, bardziej rozwinąć wątek Mitsutsuki na rzecz wątku z Hijiri Ishikawy. Może.

Pewne jest jednak, że to dobra książka, z którą warto spędzić czas. Książka obnażająca ludzkie niedociągnięcia, deficyty, we właściwy dla kultury azjatyckiej sposób. Książka niebanalna, jak niekonwencjonalna może być japońska proza, w której nie każde słowo musi wybrzmieć i nie każda relacja musi być skonsumowana. Japończycy wprost uwielbiają poznawać się jakby przez szybę. Niby się widzą, prawie czują swą obecność, a jednak… 

To specyficzny klimat w dobrej książce. Sprawdźcie sami czy Wam również się spodoba. 

Moja ocena: 7/10

We współpracy recenzenckiej z WYDAWNICTWEM MOVA.

„Norwegian Wood” Haruki Murakami

NORWEGIAN WOOD

  • Autor: HARUKI MURAKAMI
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 472
  • Data premiery w tym wydaniu: 22.05.2024
  • Data 1. wyd. pol.:  3.02.2006
  • Data premiery światowej: 4.09.1987

Wydawnictwo MUZA SA jak wspomniałam w recenzji pierwszej przeczytanej przeze mnie książki Haruki Murakamiego („Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa”) dzięki wznowieniom publikacji tego wybitnego japońskiego prozaika udostępnia jego utwory w księgarni  Legimi. Ja niestety, o czym już wiele razy wspominałam w chwili obecnej nie mogę korzystać już z dobrodziejstwa bezpiecznego polskiego czytnika marki InkBook Polska🙄. Radzę sobie jednak wykorzystując funkcje czarnego ekranu smartfona, by wzrok za bardzo nie cierpiał. Tak to już jest, gdy potrzeba zapoznania się z kolejną lekturą ulubionego autora, tym razem to „Norwegian Wood”, jest większa od możliwości finansowych, by zakupić papierową publikację lub nowy czytnik😏 poza dostępnym budżetem. 

Tytułowa „Norwegian Wood (This Bird Has Flown)” to piosenka autorstwa The Beatles nagrana 21 października 1965 roku I umieszczona w albumie pt. „Rubber Soul” z tego samego roku. Według en.wikipedia.org „została napisana głównie przez Johna Lennona, z wkładem lirycznym Paula McCartneya i przypisany do partnerstwa LennonMcCartney”. Co ciekawe „Magazyn Rolling Stone umieścił „Norwegian Wood” na 83 miejscu listy „500 najlepszych piosenek wszech czasów” w 2004 roku”. Tytuł piosenki nieprzypadkowo posłużył Murakamiemu za tytuł książki. Odwołanie do niej znajduje się w powieści co najmniej dwukrotnie. Jest ona bowiem ulubioną kompozycją do grania na gitarze dla jednej z głównych bohaterek, Naoko. A wygrywa ją wielokrotnie Reiko Ishida, nauczycielka muzyki, instrumentalistka. 

(…) odebrała sobie życie, tak jak wielu moich znajomych, którzy popełnili samobójstwo, kiedy doszli do pewnego etapu życia, zupełnie jakby nagle przyszło im to do głowy.”  –Norwegian Wood” Haruki Murakami.

To powieść o miłości i dorastaniu japońskich dwudziestolatków. Rozpoczyna się w 1968 roku a kończy dwa lata później, choć w wielu miejscach Murakami podpowiada czytelnikom, co stało się z głównymi bohaterami później. Dzięki temu można prześledzić potencjalne ich przyszłe losy. Głównym bohaterem jest Tōru Watanabe będący jednocześnie narratorem powieści. To Watanabe opowiada o swoich przeżyciach, w których uczestniczą inni, ciekawi bohaterowie. Jak również, to z pozycji życia wewnętrznego Watanabiego czytelnik jest w stanie zagłębić się w szczery i prostoduszny sposób myślenia, który prezentuje. Sam w sobie bohater jest więc wyjątkowy i niespotykany w czytanych przeze mnie publikacjach! 

Głównego bohatera poznajemy, gdy w wielu dziewiętnastu lat na pierwszym roku studiów spotyka niespodziewanie w tokijskim pociągu podmiejskim Naoko, dziewczynę jego jedynego szkolnego przyjaciela Kizuki. Kizuki, który przez swoją decyzję na zawsze pozostanie siedemnastolatkiem. Spotkanie z wieloletnią dziewczyną przyjaciela niespodziewanie przeradza się w poważniejszą relację. Naoko oddala się jednak od Watanabiego, który coraz bardziej wpada w wir studenckiego życia. Dostosowuje się do swego współlokatora Komandosa. Penetruje nocne tokijskie życie ze studentem trzeciego roku, nałogowym i patologicznym uwodzicielem, przystojniakiem Nagasawą, którego dziewczyna; Hatsumi, porzucona przez niego po studiach popełnia samobójstwo.

-Słońce zachodzi, dziewczyny wychodzą na miast, krążą po okolicy bez celu, piją alkohol. One czegoś szukają, ja im to mogę ofiarować. To naprawdę proste.”  – Norwegian Wood” Haruki Murakami.

Zaprzyjaźnia się z Midori, która uczęszcza z nim na jeden z wielu wykładów. Uwodzicielska, bezpośrednia, przepiękna dziewczyna urozmaica mu życie samotnika włócząc się z nim po tokijskich ulicach. Tōru Watanabe dzięki niej zaczyna inaczej patrzeć na swe życie, zaczyna dostrzegać inne możliwości, których nie dostrzegał owładnięty uczuciem do Naoko, która odseparowuje się od niego coraz bardziej. 

Haruki Murakami wydał po raz pierwszy „Norwegian Wood” w 1987 roku. Akcję umiejscowił pod koniec lat sześćdziesiątych. W wielu miejscach nawet z pozycji narratora wskazuje, że od momentu opisywanych wydarzeń minęło już dwadzieścia lat. Możliwe, że autor czerpał z licznych doświadczeń autobiograficznych w konstruowaniu powieści. W opisywanych latach, sam był studentem, podobnie jak narrator jest jedynakiem uwielbiającym czytanie książek i słuchanie muzyki. Do tego oddający się z pasją pływaniu. 

Już w czasach umiejscowienia akcji Tokyo stanowiło ogromną metropolię. Fabułę dominują liczne podróże młodych bohaterów, którzy korzystają z transportu publicznego. Wiele scen dzieje się na peronach, w pociągach, w metrze, w drodze do, w drodze z…. Wiele scen rozgrywa się na świeżym powietrzu, podczas spacerów. Ten sposób wykreowania miejsc akcji wzmacnia poczucie prawdziwości opisywanych zdarzeń i realności bohaterów. Język jest prosty. Książka składa się z jedenastu ponumerowanych rozdziałów, w których dwie całkowicie różne postaci kobiece prezentują inne życie, w które może wkroczyć u progu dorosłości Watanabe. Musicie wiedzieć, jak dowiedziałam się z jednego przypisu, że w Japonii wiek dwudziestu lat traktowany jest jako oficjalne wejście w dorosłość. Naoko symbolizuje dziewczynę nie z tego świata, zanurzoną w snach i fantasmagoriach, żyjącą przeszłością. Trudną przeszłością. Jedną z najbardziej wstrząsających scen była scena, w której Naoko znajduje swą starszą siostrę po udanej samobójczej próbie przez powieszenie. Do tej pory mam ciarki myśląc o niej. Midori twardo stąpająca po ziemi, pragmatyczna i energiczna obrazuje znowu zmianę, która Watanabiemu jest bardzo potrzebna. Sam Watanabe zdaje się być między nimi jakby zawieszonym mostem pomiędzy dwoma przepięknymi brzegami. Raz podąża w jedną, a raz w drugą stronę jego końca. 

Książka w formie indywidualnej interpretacji powieści Harukiego Murakamiego została zekranizowana w 2010 roku. Wśród czytelników nie zebrała pozytywnych recenzji. Ich zdaniem reżyser i scenarzysta Tran Anh Hung uprościł relacje pomiędzy ciekawie wykreowanymi bohaterami, których wzajemne relacje stworzą pewien splot tajemnic. W jednej recenzji przeczytałam, że „Obrazy Japonii, przesycone niejapońskim, jakby wietnamskim światłem atakują widza świeżością drzew, poruszanej wiatrem trawy, podmokłej doliny, nadmorskich skał. Reżyser „Schyłku lata” atmosferę filmu jak zwykle buduje za pośrednictwem wystylizowanego piękna kadrów, muzyki – skomponowanej przez Radiohead, eksplozji soczystej zieleni i zmysłowo ukazanego bólu”. Muzyka i w filmie, i w pierwowzorze odgrywa istotną rolę, tak jak literatura. W wielu miejscach czytałam o słuchanych płytach czy wygrywanych na gitarze przez Reiko Ishidę utworach muzycznych. Próbowałam zgadywać czy któryś z nich jest mi znany. Podobnie jak z lekturami, które czytał Watanabe i do których czytania zachęcał innych jak; Scott Fitzgerald z przeczytanym wielokrotnie „Wielkim Gatsbym”, Truman Capote, John Updike, Raymond Chandler. 

(…) lecz nie zauważyłem na swoim roku ani w akademiku nikogo, kto gustowałby w tego typu powieściach. Wszyscy czytali zazwyczaj japońskich autorów, jak Kazumi Takahashi, Kenzaburõ Oe czy Yukio Mishima, albo współczesncych pisarzy francuskich.” – Norwegian Wood” Haruki Murakami.

To poruszająca opowieść o mierzeniu się z krzywdą, oswajaniu traumy i uzdrawiającej sile empatii. To historia młodych Japończyków, którzy dzielą się wzajemnie refleksami na swój temat i zdarzeń ze swego życia. To jakby proza drogi, w której każdy człowiek jest kolejną autostradą podążającą w odrębnym kierunku. 

(…) Zastanawiałem się nad tym, co do tej pory utraciłem, nad straconym czasem, nad ludźmi, którzy umarli albo odeszli, nad myślami, które już nie wrócą.” –Norwegian Wood” Haruki Murakami.

„-Nie rozczulaj się nad sobą. Tylko prymitywy się nad sobą rozczulają” . – Norwegian Wood” Haruki Murakami.

Bardzo podoba mi się sposób przedstawiania rzeczywistości przez Murakamiego. Dialogi, mimo że bez zbędnych ozdobników, proste i jasne w swym przekazie są dla mnie niezwykle głębokie. Tylko Murakami potrafi tak przedstawiać sposób rozmowy między dwójką młodych, inteligentnych ludzi. W pokorze i szacunku do drugiego człowieka. 

– Przepraszam – powiedziała, (…) – Byłam po porostu zła na siebie. 
– Myślę, że cię jeszcze tak naprawdę nie rozumiem. Nie jestem zbyt bystry, potrzebuję trochę czasu, aby pojąć pewne rzeczy. Ale jeżeli tylko będę miał czas wszystko dokładnie przemyślę i wtedy nikt na świecie nie będzie cię tak dobrze rozumiał jak ja.” – Norwegian Wood” Haruki Murakami.

Tylko Murakami potrafi opisać dialog między dwójką młodych ludzi ociekający seksem w sposób metodyczny, wręcz akademicki, bez zbędnej podniety, zbędnego wulgaryzmu. 

„-(…) Lubię cię, ale chodzę z kim innym i nie mogę robić takich rzeczy. Jestem w tych sprawach dość zasadnicza. Dlatego przestań. Proszę. Lecz ty nie przestajesz.
– Przestałbym.
– Wiem. Ale to jest na niby, więc może tak być (…) I mówię: „Przestań, naprawdę przestań. Coś tak wielkiego i twardego za nic się nie zmieści.”
– Nie jest taki duży. Zwyczajny.” – Norwegian Wood” Haruki Murakami.

Zresztą Midori ze swym opętaniem do „świntuszenia” i oglądania filmów pornograficznych w kinie niezwykle mnie urzekła. Mimo wszystko, Murakami zadbał, by nie była gburowata, a miała ogromne pokłady kobiecego wdzięku.

Uwielbiam prozę w tym wydaniu. Uwielbiam dowiadywać się w ten sposób fantastycznych informacji o Japonii. Dzięki „Norwegian Wood” Haruki Murakamego dowiedziałam się między innymi, że w końcówce lat sześćdziesiątych istniały już legalne love hotele w Tokyo, w których można było uprawiać seks oraz że do kin można było iść na film pornograficzny. Dowiedziałam się też, że wielość samobójstw wśród młodych stanowiła jakby codzienność. Możliwe, że to wskutek braku możliwości dostosowania się do warunków następujących po II wojnie światowej, gdy nagle cesarz pozbawił się boskości i świat został zdominowany przez bardziej równe prawa. 

Dlatego warto czytać. Naprawdę. Czytajcie Murakamiego! 

Moja ocena: 8/10

Książki Murakamiego wydaje Wydawnictwo Muza, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi.

„Zmierzch” Osamu Dazai

ZMIERZCH

  • Autor: OSAMU DAZAI
  • Wydawnictwo: TAJFUNY
  • Liczba stron: 152
  • Data premiery w tym wydaniu: 22.02.2019
  • Rok pierwszego wydania polskiego: 2002 
  • Rok premiery światowej: 1947

Osamu Dazai to wybitny przedstawiciel japońskiej prozy. Syn bogacza, który przy piątej próbie popełnij skutecznie samobójstwo w wieku trzydziestu dziewięciu lat. Rok przed swą samobójczą śmiercią w roku 1947 wydał swą najbardziej znaną powieść, która nawet po osiemdziesięciu latach jest czytana w Japonii. Powieść o upadku arystokracji, o jej zmierzchu, który musiał nastąpić wraz z kapitulacją cesarza japońskiego, którą zaczął pisać rok po wojnie. W Polsce publikację „Zmierzch” wznowiło Wydawnictwo Tajfuny, a ja zapoznałam się z tą krótką formą literacką dzięki abonamentowi Legimi

„-Sam tytuł nie czyni jeszcze człowieka arystokratą. Niektórzy ludzie bez tytułu, lecz obdarzeni naturalną klasą, są wspaniałymi arystokratami. Tacy jak my natomiast, niemający nic poza tytułem, są bliżsi pariasom.” – Zmierzch” Osamu Dazai.

U schyłku arystokracji japońskiej po przegranej II wojnie światowej tak twierdzi Naoji, młodszy brat, borykający się nałogiem narkotykowym, uzależniony od opium, spisujący swoje próby wyjścia z nałogu w Dzienniku kwiatu nocy.Wracający do niego w czasie walk wojennych. Powstały w wyobraźni Osamu Dazaia Naoji został wykreowany z własnych doświadczeń autora, przez lata borykającego się z nałogiem narkotycznym, śmiercionośną morfiną.

(…) Wiem, że nie ma już arystokracji ani szlachty, w każdym razie nie jest ona tym, czym była dawniej. Ale jeśli skazana jest ona na całkowity upadek, to wolałabym, żeby stało się to w możliwie elegancji sposób.” – Zmierzch” Osamu Dazai.

Tak znowu uważa Kazuko, w przypadku której nałóg narkotyczny jej brata przyczynił się do rozwodu z Yamakim. Borykająca się z żalem po zmarłym w jej łonie dziecku. Będąca oddaną córką swej matki, którą przez lata się opiekuje w górskiej wili na półwyspie Izu, „między zatokami Suruga i Sagami wyspy Honsiu, odległy ponad 100 km od Tokio.” Dochodzi do wniosku, że jej poprzednie arystokratyczne życie było pełne ułudy. Że praca może być tak samo satysfakcjonująca, jak robótki ręczne. Że w życiu trzeba liczyć na innych i dobrze żyć z sąsiadami. Że można również samemu się utrzymać, gdyż najważniejsze jest być szczęśliwym, nawet jeśli będzie się samą tylko z nieślubnym dzieckiem u boku. Wreszcie rozumie, że jedyny sposób na przyszłe życie to pójście pod prąd i przeciwstawienie się arystokratycznym ideałom, odrzucenie zasad wpajanych od maleńkości wprost wyniesionych z publikacji „Wyższa nauka dla kobiet”. 

Nie zrozumiałabym tej lektury, gdyby nie wnikliwe wprowadzenie zatytułowane „Upadek” napisane przez Karolinę Bednarz. Wprowadzenie rozpoczynające się następującymi słowami: 

„15 sierpnia 1945. Japończycy po raz pierwszy słyszą głos cesarza — w specjalnej audycji radiowej cesarz Hirohito informuje (cichym głosem i ceremonialnym językiem, którego większość obywateli nie rozumie) o kapitulacji Japonii, motywując ich przy tym do „zniesienia tego, co jest nie do zniesienia”. Nie mówi wprost o przegranej; oznajmia jedynie, że „sytuacja nie rozwinęła się po myśli Japonii, a losy świata okazały się nam nieprzychylne” – „Upadek” [w:]„Zmierzch” Osamu Dazai.

Karolina Bednarz obrazuje istniejący wówczas japoński światopogląd. Zwraca uwagę czytelnika na silną i skuteczną propagandę, której wielu wierzyło do końca, tak jak w nieprzerwaną boskość cesarza. 

„(…) Poza Japonią utknęło prawie siedem milionów Japończyków, połowa to żołnierze. Wielu z nich przez tygodnie albo miesiące nie jest świadomych tego, że wojna się skończyła, i nadal oddają swoje życie w imię cesarza.” – „Upadek” [w:]„Zmierzch” Osamu Dazai.

Bednarz przedstawia cały kontekst polityczny i społeczny odradzającej się po II wojnie światowej Japonii. Uściśla, że po upadku japońskiej arystokracji i zrównania jej w konstytucji z innymi obywatelami z jap. „Kazoku odebrano rządowe stypendia, co zmusiło wcześniej uprzywilejowane rodziny do wyprzedania majątku (ziemi, domu, ubrań, mebli); dla wielu było to jedyne źródło dochodu — do momentu, aż majątek się skończył. Ci ludzie nie mieli pojęcia, jak mają w takim świecie żyć. Jedną z tych rodzin była rodzina Kazuko i Naojiego.” – „Upadek” [w:] Zmierzch” Osamu Dazai.

Samo wprowadzenie jest warte przeczytania nawet jeśli zrezygnujecie z tych następujących po nim ośmiu rozdziałach. Fragment „Upadek” stanowi bowiem zwięzłe przedstawienie okoliczności, w których rozpoczyna się akcja powieści. Zawiera również ciekawostki historyczne, które usatysfakcjonują wybrednego czytelnika lubiącego, gdy książka go uczy. 

Co do konstrukcji to powieść podzielona jest na osiem rozdziałów, o czym wspomniałam powyżej. Główną bohaterką jest Kazuko, która zgodnie z wychowaniem powinna być najpierw posłuszna ojcu, potem mężowi, a na końcu synowi. Tak też autor zobrazował jej matkę, nazwaną przez swego syna jedyną prawdziwą arystokratką. Kontekst rodzinny Kazuko i jej przeżycia, też wewnętrzne, poznajemy z perspektywy jej osobistej narracji, pamiętnika brata czytanego w ukryciu czy listów, które pisała do pisarza Uehara zdradzającego swoją żonę z licznymi kochankami, nie przekazującymi swych wynagrodzeń za utwory na utrzymanie domu i córki, a także upijającego się na śmierć, z którym sympatyzował brat głównej bohaterki; Naoji. Każdy list do Uehara jest inny. W ostatnim Kazuko jest już bardziej dojrzała, już zrozumiała kim tak naprawdę jest Uehara i że jej moralna rewolucja jest wynikiem tylko fantazji o idyllicznej miłości. Choć i w tym wątku autor zadbał, by Kazuko zachowała się we właściwy, typowo azjatycki sposób. Prosiła adresata, zapewniała o swej miłości, o swym oddaniu, a nawet gwarantowała ogromną sympatię i oddanie żonie ukochanego. I taka na końcu Kazuko najbardziej mi się podobała. Odarta ze swych wyobrażeń. Obdarta ze swych marzeń. 

Czym więc jest tytułowy zmierzch? To koniec epoki — Japonii triumfującej, silnej, walczącej, to upadek Kraju Wschodzącego Słońca. To koniec pewnego systemu społecznego oraz śmierć arystokracji — nad czym ubolewają główni bohaterowie powieści, którzy nie potrafią odnaleźć się w nowej rzeczywistości.” – „Upadek” [w:] Zmierzch” Osamu Dazai.

Moja ocena: 7/10

Powieść wydało Wydawnictwo Tajfuny, a opinię o niej przeczytaliście dzięki abonamentowi Legimi

„Grobowa cisza, żałobny zgiełk” Yōko Ogawa

GROBOWA CISZA, ŻAŁOBNY ZGIEŁK

  • Autorka: YŌKO  OGAWA
  • Wydawnictwo: TAJFUNY
  • Liczba stron: 192
  • Data premiery w tym wydaniu: 2.11.2020
  • Data premiery światowej: 1.06.1998

Yōko Ogawa jest autorką wspaniałej powieści, którą niedawno przeczytałam, a opinię o niej opublikowałam na moim blogu czytelniczym😁. Chodzi o pięknie wykreowaną postać wybitnego matematyka, który po wypadku utracił zdolność zapamiętywania zdarzeń sprzed osiemdziesięciu minut. Ta historia zawarta jest w książce pt. „Ukochane równanie profesora” (recenzja na  klik). Przeczytaliście już? Mam nadzieję, że moja recenzja Was do tego zachęciła. Jeśli lubicie głębokie historie to nie będziecie żałować😏. Zbiór trzynastu opowiadań powiązanych ze sobą zawarty w tomie „Grobowa cisza, żałobny zgiełk” to kolejna pozycja autorki wydana przez Wydawnictwo Tajfuny do której sięgnęłam w ramach moich prywatnych planów czytelniczych. 

Posłowiu autorka napisała: „Na koniec chciałam również podziękować każdej osobie, która trzyma tę książkę w rękach.” Ja dziękuję autorce za tak cudownie opisane historie, których różnorodność mnie zafascynowała. Łączą je miejsca zdarzeń, nawet bohaterowie wspominani w innych historiach. Cały cykl rozpoczyna się opowiadaniem „Popołudnie w cukierni”, które jest obrazem przeogromnej żałoby matki, która dwanaście lat wcześniej utraciła swego sześcioletniego syna. Jego ciało zamknięte w starej lodówce znalazła kobieta przechadzająca się po wysypisku, po trzech dniach poszukiwania chłopca. Chłopca, który zawsze w swe urodziny będzie miał sześć lat. Tę samą lodówkę, na tej samej górce czytelnik spotyka w ostatnim, trzynastym opowiadaniu zatytułowanym „Trujące rośliny”. Tych powiązań jest znacznie więcej. I świetnie się bawiłam w trakcie czytania zapamiętywaniem poszczególnych, łączonych przez autorkę ze sobą treści. 

Moją ulubioną opowieścią jest „Sok”, w którym Yōko Ogawa opisała postać młodej dziewczyny, której matka choruje śmiertelnie na raka. Historia o tym, jak prosi znajomego o towarzyszenie jej w obiedzie ze swoim nieobecnym w jej życiu ojcem, znanym „(…) parlamentarzystą, który do niedawna był chyba ministrem pracy czy komunikacji” jest napisana z ogromnym wyczuciem. Bez oceniania. Bez dyskryminowania. Jej osoba jest bardzo przejmująca. 

Była najbardziej niepozorną osobą w całej klasie. Podczas zajęć właściwie się nie odzywała. Nawet gdy wywołana do odpowiedzi tłumaczyła angielskie czytanki albo rozwiązywała równania na tablicy, nie opuszczała jej aura nieprzeniknionego spokoju. Tak jakby cały czas pilnie uważała, by nie robić niepotrzebnego hałasu. Nie miała bliskich przyjaciół, nie należała do żadnego kółka, przerwy lunchowe spędzała, jedząc sama w kącie.” – Grobowa cisza, żałobny zgiełk” Yōko Ogawa.

Tak przejmująca, że kolega z klasy, który jej towarzyszył pamięta ten wieczór i jej osobę, także jej sposób zachowania i wypowiedziane słowa nawet dwadzieścia lat po wydarzeniu, które zakończyło się w opuszczonej starej poczcie, gdzie ktoś składował soczyste owoce kiwi. Owoce kiwi przytoczone w kolejnym opowiadaniu o znamiennym tytule „Stara J.”, która z zadziwiającym skutkiem uprawiała pięciopalcowe marchewki i obdarzała nimi najemców swej nieruchomości. Opowiadanie pisane z perspektywy pisarki, która stara się nie narazić wynajmującej jej małe mieszkanko. Tym samym zaprzyjaźnia się z nią, aż do momentu, gdy „zwłoki o zbielałych kościach odkopano pod grządką…”.  I ta pisarka okazuje się ciekawą bohaterką w kolejnej historii zatytułowanej „Piaskowy Dziadek”, gdy wspomina ją jej pasierb, z którym mieszkała tylko dwa lata. To bardzo interesujący zabieg, gdy narratorka poprzedniej nowel staje się jedną z głównych bohaterek. Relacje jej pasierba są rozdzierające serce. Zapamiętał ją inaczej. Zapamiętał ją jako czułą, troskliwą matkę, z którą niestety ojciec musiał się rozwieść. Jej dysfunkcje nie wybrzmiały w opowiadaniu „Stara J.” Dlatego poszukiwanie tych powiązań i odnajdywanie łączących poszczególne historie koligacji wydało mi się świetną zabawą. Podobnie jak pulmonolog doktor „Y”, którego szukają w szpitalu, który odwiedza kaletnik w „Fastryga na serce”. Pulmonolog, który złamał serce sekretarki oddziałowej, o której opowiada zafascynowana nią współpracowniczka w narracji zatytułowanej „Kitle”. Adiunkt na pulmonologii, który tragicznie kończy, podobnie jak niedoszła klientka torebki na serce. Klientka makabrycznego kaletnika. Sama jest postać zaskoczyła mnie przeogromnie. Głębokie ukłony należą się autorce za pomysł na nią. 

„— Podobno potrafi pan zrobić każdą torebkę. — Kobieta zdjęła okulary przeciwsłoneczne i zastukała długimi paznokciami w stół.
— Oczywiście. — Aby zamaskować konsternację, rozłożyłem przed sobą szkicownik. — Czyli potrzebuje pani torby do noszenia serca?
— Zgadza się.” – Grobowa cisza, żałobny zgiełk” Yōko Ogawa.

W ogóle inwencja w opowiadaniach Yōko Ogawy nie zna granic. Wujek, sprzedający ortezy na wzrost z fragmentu „Sprzedawca ortez”, finalnie kończący jako opiekun dwóch starszych bliźniaczek posiadających tygrysa bengalskiego i muzeum tortur, które odwiedza osiemnastoletnia fryzjerka w opowiadaniu pt. „Witamy Muzeum Tortur” będąca jednocześnie sąsiadką z dołu sekretarki, która romansowała z adiunktem na oddziale pulmonologii miejskiego szpitala. Sąsiadką przepytywaną przez detektywa o okoliczności śmierci pulmonologa, a także dowiadująca się, że policja podejrzewa, iż morderstwo pacjentki, która potrzebowała torbę na serce, oczekującej na operację na oddziale kardiochirurgii może się łączyć z jego śmiercią. I tu kolejne duże zaskoczenie. Okazuje się, że nawet nie jedna historia potrafi się łączyć z drugą poprzez bohaterów, przytaczane okoliczności czy miejsca, a nawet równocześnie dwie. Niby odrębny zbiór opowiadać, a jednak splatający się w jedną całość. Każda kolejna historia była wiec dla mnie dużą niewiadomą. Już po pierwszych dwóch zdaniach zastanawiałam się jak i z którą będzie się łączyć ta aktualnie czytana. Świetny zabieg, który kojarzę tylko z tą publikacją. Tygrys, o którym autorka wspomina w opowiadaniu „Sprzedawca ortez” znajduje również swe miejsce w opowieści zatytułowanej „Ostatnia godzina tygrysa”. Sam sprzedawca ortez jest w niej również sportretowany, gdy przyjmuje żonę adiunkta pulmonologii, który specjalizował się w terapii eozynofilowych nacieków płuc. To uwrażliwiająca o powieść o zdradzonej, a raczej wielokrotnie zdradzanej kobiecie, która o wszystkim wie. Bardzo zaskoczyło mnie opowiadanie „Pralnia i pomidory” pisane z perspektywy relacji młodego mężczyzny, dziennikarza, który odwiedza hotel, celem napisania artykułu. Jest to opowieść o krótkiej znajomości z kobietą z psem, która również jest klientką tego samego miejsca. Spotykają się od czasu do czasu w różnym miejscu. Chwali się pomidorami, które zebrała z miejsca wypadku ciężarówki, o której autorka wspomniała w innej historii. Opowiada o pisanych przez siebie publikacjach, które chroni przed złodziejami nosząc je przy sobie. I od razu w tym fragmencie skojarzyłam😁. To postać z wcześniejszej części. I to nie jednej. Przeczytajcie sami, by dowiedzieć się z których😉. 

Jestem zachwycona tą publikacją w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie spodziewałam się, że kiedyś przeczytam tego rodzaju książkę. Taki zbiór opowiadań, które połączone są ze sobą wielowątkowo to chyba unikat. Przeczytane historie stanowią pewną całość. Zabieg polegający na relacjonowaniu wydarzeń w pierwszej osobie, przez różnych narratorów jest wyśmienity. Nie wyobrażam sobie inaczej poprowadzenia narracji, w tego typu tomie tych krótkich form literackich. Niby nie jestem ogromną fanką ani esejów, ani opowiadań, ale ostatnio mam do nich ogromne szczęście. W gatunku literatury pięknej znajdują się takie perły, które czyta się z niedowierzeniem i z zapartym tchem czując ich wysoką literacką jakość praktycznie od pierwszych stron. Nawet jeśli pisane są wstrzemięźliwie i prostym językiem. 

Serdecznie Wam polecam tę książkę. Podzielcie się swymi wrażeniami, za które będę wdzięczna. Ciekawi mnie czy „Grobowa cisza, żałobny zgiełk” Yōko Ogawy zachwyci kogoś tak samo mocno, jak i mnie. 

Moja ocena: 9/10

Zbiór opowiadań wydało Wydawnictwo Tajfuny, a opinię o nim przeczytaliście dzięki abonamentowi Legimi

„Wyznania” Kanae Minato

WYZNANIA

  • Autorka: KANAE MINATO
  • Wydawnictwo: TAJFUNY
  • Liczba stron: 200
  • Data premiery : 26.06.2024
  • Data premiery światowej: 5.08.2008

Wyznania” Kanae Minato to japoński thriller psychologiczny, który debiutował w czerwcu br. Ja do książki sięgnęłam w ramach mojej prywatnej podróży po japońskiej literaturze. W notce biograficznej publikacji przeczytałam, że Kanae Minato to „japońska pisarka urodzona w 1973 roku. Od dzieciństwa zaczytywała się powieściami Ranpo Edogawy oraz Agathy Christie. Jest autorką licznych kryminałów, których akcja toczy się w bliskiej czytelnikom scenerii – w domach, w szkołach…(…) Za „Wyznania” otrzymała w 2009 roku nagrodę Hon’ya Taisho (Bookseller’s Award). (…) Większość utworów Minato doczekala się ekranizacji – Wyznania w 2010 roku brawurowo przeniósł na ekrany Tetsuya Nakashima.” Okazuje się, że nieznana mi autorka ma już ogromne osiągnięcia i duży potencjał. „Wyznania” na polskich księgarskich półkach znalazły się przez Wydawnictwo Tajfuny, a ja prezentuję Wam moją opinię o nich dzięki abonamentowi Legimi

Smakowało wam dzisiaj mleko? Yūko Moriguchi po raz ostatni staje przed swoimi uczniami. To jej wyznanie: wśród was jest morderca mojej czteroletniej córeczki. Wiem, kim jest. Moja zemsta właśnie się dokonuje.” – z opisu Wydawcy. 

Yūko Moriguchi uczy chemii w miejscowym gimnazjum. Podczas choroby opiekunki jej czteroletnia córka Manami towarzyszy jej w miejscu pracy podczas popołudniowych zajęć. Ulega wypadkowi na pobliskim basenie. Jej ciało znalezione zostało przez uczniów Moriguchi. (…) policja, nie znalazłszy śladów obrażeń na ciele ani nawet ubraniu, stwierdziła, że Manami musiała przypadkiem wpaść do basem i zmarła w wyniku nieszczęśliwego wypadku.” Już w pierwszym rozdziale „Święta” w wyniku spowiedzi nauczycielki w ostatnim dniu roku szkolnego czytelnik dowiaduje się, że śmierć Manami nie miała nic wspólnego z wypadkiem. Jest wynikiem chorych ambicji dwójki młodych uczniów Moriguchi, którzy postanowili zabawić się w zabijanie. O reakcji na tę rewelację i motywach samych morderców czytający dowiaduje się z kolejnych rozdziałów. W każdym z nich zawarta jest relacja innej osoby z otoczenia nauczycielki i jej córki. 

Wiem, że zabijanie jest przestępstwem, ale nie rozumiem, dlaczego jest złe. Ludzie to tylko jeden z gatunków żyjących na ziemi. Jeżeli wyeliminowanie jednej istoty może przynieść korzyści innym, to czemu się temu przeciwstawiać?” – Wyznania” Kanae Minato.

To rewelacyjnie napisane studium patologicznych przypadków, obraz chęci poczucia się przez chwilę panem życia i śmierci. Rewelacyjnie Minato pokazała postać Shüji Watanabe w rozdziale zatytułowanym „Wierzący”, który przez trudną, przemocową relację z matką postanowił zapisać się niechlubnie w świadomości wielu licząc na co najmniej ogólnokrajową sławę. To z jednej strony opowieść o skrzywdzonym chłopcu, synu odrzuconym przez matkę, którą kochał bardzo mocno, a z drugiej o przeświadczonym o swej wyjątkowości i nieograniczonym talencie potworze widzącym siebie jako nadczłowieka z powieści Dostojewskiego. 

„-Gdyby nie ty..- powiedziała któregoś razu, po czym zaczęła mnie regularnie bić.” .” – Wyznania” Kanae Minato.

Mimo, że nie można sympatyzować z Shüji jego pierwszoosobowa relacja o domu, w którym się wychowywał i przerwane życie z uwielbianą przez niego matką silnie mną wstrząsnęło. Ten fragment stanowił bardzo dobrą analizę nad powstawaniem mechanizmów kompensujących u skrzywdzonych dzieci, które w przyszłości potrafią robić krzywdę innym. Przy czym Minato nie tłumaczy młodego Watanabe. Nie uzasadnia jego zachowania. Przedstawia tylko relację z jego punktu widzenia, którą każdy z nas może odczytać na swój własny sposób. 

Postać nauczycielki również zamyka całą powieść. Rozdział „Święta” otwiera dyskusję na temat bezsensownej i nieuzasadnionej śmierci Manami. Rozdział szósty, ostatni „Kaznodzieja” obnaża słabość i motywacji, i rozwiązania, do którego dążył Shüji Watanabe. Wychowawczyni Moriguchi w wielu miejscach wspomina o stylu i sposobie nauczania. Sama autorka w obrazie nauczyciela Wertera obnaża słabość japońskiego szkolnictwa. Podobały mi się nawet dywagacje na temat szkolnictwa samego Shüji; 

Według mnie szkoła kreuje postawę moralną społeczeństwa. Trudno oczekiwać, aby awersja do morderstwa była w człowieku wrodzona. Podejrzewam, że u większości to efekt edukacji od najmłodszych lat, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Japończycy nie należą do zbyt religijnych narodów. Dlatego bez problemu akceptują karę śmierci za ciężkie zbrodnie i nie widzą w tym sprzeczności.” – Wyznania” Kanae Minato.

To nie tylko wyznania skrzywdzonej przez swych uczniów matki i samego pomysłodawcy nikczemnego czynu: Shüji. Powieść jest zdecydowanie bardziej wielowymiarowa. W rozdziale „Męczennik” czytelnik zaczytuje się w relację koleżanki z klasy Shüji, która swych kolegów widziała w inny sposób zarzucając wychowawczyni Moriguchi nieetyczne zachowanie. To ciekawa perspektywa. Postać Nao Shimomura jest najbardziej tragiczna.  Chcąc być lubianym przez wybitnego ucznia w klasie przekroczył granice, o których nigdy nie myślał. Shimomura jak w tytule rozdziału „Zbłąkana owieczka” wkroczył na drogę życia, która skończyła się dla niego tragicznie. A tragizm tej sytuacji idealnie zrelacjonowana autorka w trzecim rozdziale zatytułowanym „Umiłowany” napisanym z perspektywy starszej siostry Nao. Relacja z jego matką to obraz silnego oddania, idealizowania własnych dzieci i negatywnych skutków, które powoduje brak wymagań i brak wpływu na własne dziecko. Zresztą Kanae Minato w każdym rozdziale zobrazowała inny wątek, rozpisany bardzo skrupulatnie. Na siłę powieści składa się relacja pisana w pierwszej formie. Nawet jeśli czytelnik nie utożsamia się przekazanymi treścią, bliska relacja z wykreowaną postacią ze względu na osobiste wynurzenia powstaje wręcz sama. Książka jest zbiorem totalnie różnych perspektyw, motywów, mechanizmów, które zebrane w całość stanowią wyjątkowo trudne do zapomnienia wyznania ofiary, winnego, współwinnego, widza, rodzeństwa, a nawet matki czy syna. To cały kalejdoskop postaci niewidziany przeze mnie w innych książkach. Niezwykle wartościowa publikacja, która zostanie ze mną na dłużej.

Sam pomysł zwrócenia się nauczycielki do swym uczniów słowami; „- Manami nie zginęła w nieszczęśliwym wypadku. Została zamordowana przez któreś z was.” zbił mnie z przysłowiowego pantałyku. Kanae Minato wykazała się dużą kreatywnością kreśląc fabułę w taki sposób. Używając takich, a nie innych słów. Korzystając z mocnych sformułowań. Bez ozdobników. Bez eufemizmów. To wszystko spowodowało, że historia wydała mi się bardzo prawdziwa. 

Zdecydowanie polecam! 

Moja ocena: 8/10

Wydawcą książki jest Wydawnictwo Tajfuny, a opinię o niej przeczytaliście dzięki abonamentowi Legimi

„Księga herbaty” Kakuzo Okakura

KSIĘGA HERBATY

  • Autor: KAKUZO OKAKURA
  • Wydawnictwo: KARAKTER
  • Seria: SERIA JAPOŃSKA
  • Liczba stron: 96
  • Data premiery w tym wydaniu: 17.04.2017
  • Data 1. wyd. pol.: 1.12.2005
  • Rok 1. wyd. pol.: 1987
  • Rok premiery światowej: 1906

Na oficjalnej stronie Wydawnictwa Karakter  przeczytałam następujący tekst autopromocyjny w zakładce „O nas”: „Istniejemy od 2008 roku. Dzielimy się z czytelnikami tym, co nas interesuje i co uważamy za ważne. Chcemy zrywać z kulturowymi stereotypami i uprzedzeniami, wprowadzać w obieg polskiej kultury nowe tematy, inne wrażliwości i świeżą estetykę. Publikujemy literaturę piękną i literaturę faktu z całego świata. Wydajemy ambitną eseistykę oraz książki poświęcone projektowaniu, architekturze i sztuce. Czerpiemy z tradycji i doświadczeń europejskiej sztuki książki; nazwa zobowiązuje — słowo „karakter” w szesnastowiecznej polszczyźnie oznaczało krój pisma.” Faktycznie wchodząc na publikowane serie widać, że Wydawnictwu nie wystarczają popularne książki czy gatunki. Wchodzą głębiej publikując dawne książki, o których już wielu zapomniało. Jedną z takich książek jest bez wątpienia wydana w ramach Serii japońskiej Księga herbaty” autorstwa Kakuzo Okakura, która po raz pierwszy wydana została w 1906 roku. O Autorze przeczytałam, że „Kakuzo Okakura to absolwent Uniwersytetu Tokijskiego, założył Tokijską Szkołę Sztuk Pięknych oraz Japoński Instytut Sztuk Pięknych, był kuratorem w Bostońskim Muzeum Sztuk Pięknych. Pisał książki, wygłaszał wykłady, publikował w czasopismach amerykańskich i azjatyckich. Całe życie walczył o zachowanie i odrodzenie japońskiej tradycji artystycznej. “Księga herbaty” została napisana w 1906 r. z myślą o amerykańskich czytelnikach, obecnie należy do klasyki eseju. Herbata stała się pretekstem do snucia rozważań na temat wschodniego sposobu myślenia, filozofii, estetyki i sztuki oraz religii. Autor przedstawia swoje poglądy o światach Wschodu i Zachodu, które mogą na chwilę spotkać się przy filiżance herbaty.” Dowiedziałam się również, że był kuratorem wystawy w Muzeum Bostońskim, gdzie mieszkał, podczas gdy żona i dzieci zostały w rodzimej Japonii. Ciekawy człowiek, esteta, eseista, znawca sztuki. Mimo, że od światowej premiery minęło prawie sto dwadzieścia lat musiałam sięgnąć do jego najbardziej znanego utworu. 

(…) Herbateizm jest kultem piękna, które daje się odnaleźć w codziennej, szarej egzystencji. Wdraża nam poczucie czystości i harmonii, tajemnicę wzajemnej życzliwości i romantyzmu ładu społecznego…” – Księga herbaty” Kakuzo Okakura.

Na początku publikacji znajduje się wspaniałe wprowadzenie napisane przez Ur­szu­lę Mach-Bry­son, która wprowadza czytelnika w życiorys, twórczość i historię poznawania Zachodu przez Kakuzo Okakurę. Dzięki temu miałam możliwość poznać genezę powstania eseju o herbacie, z którego dowiedziałam się wielu ciekawostek. Sama książka składa się z siedmiu rozdziałów i licznych przepisów. W rozdziałach tych Okakura przedstawia historię herbaty oraz istniejące szkoły parzenia i podawania herbaty. 

(…) Europa poznała ten napój dopiero pod sam koniec epoki Ming…” – Księga herbaty” Kakuzo Okakura.

„Japonia, która kroczyła śladami chińskiej cywilizacji, poznała herbatę w jej wszystkich trzech wydaniach. Już w roku 729…. (…) W roku 801 mnich Saichõ przywiózł nasiona i zasadził je w Yeisan…” – Księga herbaty” Kakuzo Okakura.

Nawiązuje również do taoizmu i zenizmu twierdząc, że herbateizm jest z nim ściśle związany. Ponadto przedstawia, jak budowano tzw. pawilony herbaciane oraz dowodzi, że mistrzowie herbaty wpłynęli bezsprzecznie na rozwój sztuki japońskiej. W przedostatnim rozdziale zatytułowanym „Kwiaty” nawiązuje do wpływu sztuki układania kwiatów, która współgra ze sztuką parzenia herbaty i wywodzi się zresztą z tego samego piękna. Opisuje również najważniejszych mistrzów ceremonii parzenia i podawania herbaty. 

Zakres, który składa się kolejno na następujące rozdziały: „Filiżanka człowieczeństwa”, „Szkoły herbaty”, „Taoizm i zenizm”, „Pawilon herbaciany”, „Zrozumienie sztuki”, wspomniane „Kwiaty” i „Mistrzowie ceremonii herbacianej” jest bardzo akademicki. Kakuzo Okakura chciał światu zachodniemu przedstawić bardzo rzetelną historię o herbacie. Ze zdziwieniem odkryłam, że w jej rozpowszechnieniu ogromne znaczenie odegrały Chiny, a Zachód poznał ją dzięki podróżom Marco Polo. Okakura odnosi kult herbaty również do społecznych wydarzeń i występujących socjologicznych różnic. Wspomniał o najeźdźcach na Chiny czy Japonię, a także o tym, jakie wyobrażenie Japończycy mieli o Chińczykach oraz o ludach zachodnich. 

„Dzisiejszy Chińczyk jest eklektykiem i uprzejmie przyjmuje tradycje całego świata, igra z naturą, lecz nie zniża się do tego, by ją podbić czy też czcić. Jego herbata bywa cudowna, ale w jego czarce próżno by szukać romantyki ceremoniałów z epoki Tang i Sung”. – Księga herbaty” Kakuzo Okakura.

Duże znaczenie dla Okakury miało przedstawienie procesu parzenia i picia herbaty w aspekcie piękna. Autor „Księgi herbaty” wielokrotnie dowodził, że jest to kult piękny sam w sobie i każda czynność, która się wiąże z tym procesem, jest sama w sobie piękna. Dla czytelnika Zachodu może to być za wiele. Kompletnie nie zrozumiałam rozdziału „Taoizm i zenizm”, w którym Okakura przedstawił wierzenia buddyjskie z perspektywy piękna, mistycyzmu herbateizmu. Dla mnie było to za dużo. 

„(…) Picie herbaty stało się źródłem kultu czystości i wyrafinowania, czynnością uświęconą, w czasie której gospodarz i gość wspólnie tworzą z tego, co doczesne, najwyższe piękno.” – Księga herbaty” Kakuzo Okakura.

Podobnie w rozdziale „Zrozumienie sztuki”, w którym całkowicie nie zrozumiałam jaki bezpośredni związek Okakura widział w sztuce i w mistrzach parzenia oraz picia herbaty. Możliwe, że mistrzowie byli myślicielami, filozofami, więc mieli bardzo rozwinięty zmysł estetyczny i możliwe, że w ten sposób wpłynęli na rozwój sztuki. Z rozdziału tego jednak to nie wybrzmiało. Kakuzo Okakura skupił się na doktrynie, zresztą jak w wielu innych rozdziałach, którą próbował wtłoczyć czytelnikowi. Przekonać go do swoich racji bez konkretnego dowodu. 

„Wkład mistrzów ceremonii herbacianej do sztuki był wieloraki. (…) Doprawdy nie sposób znaleźć takiej dziedziny sztuki, w której mistrzowie herbaty nie pozostawiliby śladu swego geniuszu…”. – Księga herbaty” Kakuzo Okakura.

Księgę herbaty” Kakuzo Okakury odebrałam bardziej jako ciekawostkę niż publikację, do której chciałabym wrócić. To zbiór historii i teorii, która jest związana z rozpowszechnieniem praktyki picia herbaty, a także samego jej kultu, który dawno temu zakorzenił się w kulturze japońskiej. Trudno stwierdzić czy twierdzenia i prawdy dowodzone przez autora w tej publikacji mają jakikolwiek związek ze współczesnym piciem herbaty. Kultura japońska, którą wyjątkowo cenię jest specyficzna. Dużo w niej zamaszystych gestów, głębokich ukłonów i delikatności w obyciu. Herbata podawana w czarkach i parzona w małych imbryczkach nadal tkwi w kinie jako coś, co jest cechą charakterystyką Japończyków. Jest więc duże prawdopodobieństwo, że jakiś fragment z „Księgi herbaty” nadal istnieje w wyobraźni współczesnego społeczeństwa. 

Moja ocena: 6/10

Książkę wydało Wydawnictwo Karakter, a z recenzją zapoznaliście się dzięki abonamentowi w księgarni Legimi

UKOCHANE RÓWNANIE PROFESORA

UKOCHANE RÓWNANIE PROFESORA

  • Autorka: YŌKO  OGAWA
  • Wydawnictwo: TAJFUNY
  • Liczba stron: 192
  • Data premiery w tym wydaniu: 7.07.2019
  • Data 1. wyd. pol.: 1.12.2005
  • Data premiery światowej: 29.08.2003

To chyba zbieżność nazwisk😉. Całkiem możliwe jednak, że niekoniecznie. Czytając informacje o Yōko Ogawa autorce przeczytanej ostatnio przeze mnie książki pt. „Ukochane równanie profesora” dowiedziałam się, że ta japońska prozaistka urodzona została w 1962. Za to Ito Ogawa, której „Kameliowy sklep papierniczy” mnie zachwycił (recenzja na klik) to według informacji na stronie Wydawnictwa Tajfuny w zakładce „Autorzy i autorki” „Japońska powieściopisarka urodzona w 1973 roku w Yamagacie. ..” Niestety nigdzie nie doczytałam się czy obie autorki coś łączy. Wracając do lektury, o której chcę Wam dzisiaj opowiedzieć to Wydawca informuje, że „Za „Ukochane równanie profesora” otrzymała literacką nagrodę Yomiuri i pierwszą w historii nagrodę Hon’ya Taishō, przyznawaną przez kolektyw księgarzy. „Profesor” do dzisiaj pozostaje bestsellerem i jedną z ulubionych powieści japońskich czytelników. Książka, w polskim tłumaczeniu Anny Horikoshi, ukazała się w Tajfunach.”  (źródło: tajfuny.pl). To naprawdę wyjątkowa proza japońska👏. 

Nazywaliśmy go Profesorem, on zaś ochrzcił mojego synka Pierwiastek. To z powodu kształtu głowy chłopca – jej płaski czubek kojarzył się Profesorowi z poziomą kreską po prawej stronie tego znaku.” – Ukochane równanie profesora” Yōko Ogawa. 

Opisana w powieści historia rozpoczyna się w 1992 roku, gdy do domu Profesora w małym miasteczku na wybrzeżu Morza Wewnętrznego trafia pracownica Agencji Pomocy Domowych „Akebono”. Okazuje się, że jest już dziesiątą pomocą domową, którą zatrudniła bratowa klienta z tej samej agencji. Klient jest bowiem bardzo specyficzny. „(…) siedemnaście lat temu mała część tego mózgu została uszkodzona i stracił zdolność zapamiętywania nowych rzeczy. (…) Potrafi powtórzyć twierdzenie, które sam wymyślił trzydzieści lat temu, ale nie wie, co jadł wczoraj na kolację. Mówiąc obrazowo, to tak jakby w jego głowie znajdowała się tylko jedna osiemdziesięciominutowa kaseta video. Kiedy wyczerpie się wolne miejsce, kaseta nagrywa się ponownie, niszcząc poprzednie wspomnienia.” Profesor każdego dnia zaczyna żyć na nowo od przeczytania karteczki, w której jest napisany sposób, w jaki funkcjonuje jego mózg. A potem w ciągu dnia czyta wiele takich karteczek przypiętych do jego garnituru. „Przy każdym jego ruchu karteczki furkotały i szeleściły.” 

Niewiarygodny pomysł na fabułę i mistrzowskie wykonanie. Tak muszę podsumować książkę autorstwa Yōko Ogawy. Postać Profesora chwyta za serce. Autorka zadbała, by Profesor wzbudzał liczne emocje; od sympatii, po niezrozumienie i ogromne współczucie. Historia Profesora wzruszyła mnie niemiłosiernie. Ot, czterdziestosiedmioletni człowiek, który stracił pewną część mózgu pozwalającą na zrozumienie otaczającej go rzeczywistości. Człowiek na nowo poznający każdego dnia swoją gospodynię domową, człowiek na nowo odkrywający jej syna. Każdego dnia. Godzina po godzinie. 

Autorka przepięknie opisała skomplikowaną przyjaźń między bohaterami. Zaufanie Pierwiastka do Profesora i jego czułość w stosunku do chłopca. Do historia dwunastoletniej relacji, która rozpoczęła się, gdy syn gosposi miał dziesięć lat, a skończyła, gdy miał dwadzieścia dwa. Sama zresztą gospodyni domowa jest postacią niezwykle ciekawą. Nawet ona w wyobrażeniu Yōko Ogawy musi nieść przesłanie. Wychowywana przez matkę samotnie ją wychowującą. Pozostawiana od zawsze sama sobie. Potrafiąca w wieku kilku lat prowadzić dom. W wieku osiemnastu lat rodząca jedyne dziecko. Porzucona przez jego ojca po informacji o ciąży. Samotna. Powielająca trochę schemat swej matki, którą wcześnie traci. Do tego pełna empatii, nadziei, radości z tego co ma. To taka proza, która uczy zachodniego czytelnika zrozumienia dla pokory dominującej w azjatyckiej kulturze. Dla szacunku dla tego, co się ma i co się osiągnęło, nawet jeśli jest to dalekie od ideału. To coś niepodrabialnego. 

Yōko Ogawa zdumiała mnie zręcznością przekazania w powieści perspektywy Profesora, który przed wypadkiem był znanym wykładowcą uniwersyteckim królowej nauk, czyli matematyki. Profesora, który operuje liczbami. Autorka przedstawiała w treści zagmatwane dylematy matematyczne, opisywała z zaangażowaniem zadania i alternatywy rozwiązań matematycznych zadań tak skrupulatnie, że wielokrotnie ich prawdziwość weryfikowałam w zasobach internetowych🙄. Jako agnostyk nauk ścisłych posiłkowałam się innymi wyjaśnieniami teorii, twierdzeń, rozwiązań, które wyjątkowo wydawały mi się trudne. Autorka zrobiła to w tak umiejętny sposób, że przytaczane treści związane z pracą zawodową głównego bohatera i jego zainteresowaniami nie nudziły, nie nużyły nawet mnie, której z matematyką nie po drodze. Wręcz przeciwnie stanowiły wspaniałe uwiarygodnienie opisywanej historii. 

To powieść pełna uczuć do drugiego człowieka. To opis wspaniałej matki i cudownej relacji, która rozpoczęła się w pracy, a wykroczyła poza nią. To historia dwójki dorosłych i dziecka, którzy stworzyli pewną wspólnotę. Grupę z pozoru obcych sobie ludzi, których połączyła przyjaźń i to w bardzo trudna przyjaźń. Braterstwo wymagające ciągłej gotowości do tłumaczenia, do przypominania, do traktowania Profesora w sposób, który wymagała jego dysfunkcja. Do życia w granicach osiemdziesięciu minut i czerpania z tego przyjemności. 

Zdecydowanie Wam polecam tę książkę. Proszę przeczytajcie! 

Moja ocena: 9/10

Wydawcą książki jest Wydawnictwo Tajfuny, a opinię o niej przeczytaliście dzięki abonamentowi Legimi

„Wiatrom powierzone” Laura Imai Messina

WIATROM POWIERZONE

  • Autorka: LAURA IMAI MESSINA
  • Wydawnictwo: SONIA DRAGA
  • Liczba stron: 272
  • Data premiery : 26.05.2021
  • Data premiery światowej: 14.01. 2020

Po rewelacyjnej książce autorstwa Laury Imai Messina pt.  „Wyspa bijących serc” (recenzja na klik) nie sposób nie skusić się na jej poprzednią publikację. Książka „Wiatrom powierzone” debiutowała na polskim rynku wydawniczym w 2021, przy czym światową premierę miała rok wcześniej. To kolejna historia napisana przez tę włoską pisarkę zachwycającą się japońskimi realizmem i prostotą. Ciekawiło mnie, czy będzie tak samo udana jak wspomniana już „Wyspa bijących serc”.

„Pewnego dnia pewien mężczyzna, którego dom leżał u podnóża Kujira-yamy, Góry Wieloryba, pod miastem Õtsuchi – jednym z miejsc najbardziej dotkniętych przez tsunami z 11 marca 2011 roku – postawił w swoim ogrodzie budkę telefoniczną…” –Wiatrom powierzone” Laura Imai Messina. 

I przy okazji odwiedzania tego wyjątkowego miejsca poznała się trzydziestoletnia Yui, redaktorka radiowa z Takeshim, wdowcem, który odwiedzał budkę, by porozmawiać ze swoją zmarłą na raka żoną Akiko. Dwójka stęsknionych towarzystwa innych osób zbliża się do siebie. Ona niepogodzona ze śmiercią swej córeczki, „która zatrzymała się na trzech latkach, i z matką, która do ostatniej chwili obejmowała wnuczkę ramionami”. On spragniony za wcześnie utraconej kobiety wychowujący córkę, Hanę, która przestała mówić, gdy jej matka odeszła. Choć to nie tylko opowieść o dwójce skrzywdzonych przez los ludzi. To opowieść o wielu takich… 

(…) życie wyniszcza, z biegiem czasu prowadzi do powstania niezliczonych pęknięć. Ale to właśnie one decydują o losach każdego człowieka i sprawiają, że chce iść przed siebie i zobaczyć, co jeszcze go spotka.” –Wiatrom powierzone” Laura Imai Messina. 

I to jest myśl przewodnia powieści. Laura Imai Messina zadbała, by historia nie skończyła się na Yui i Takeshim. Przywołała wzruszające przykłady innych bohaterów. Shio odwiedzający budkę, by rozmawiać ze swym nieobecnym ojcem, który w tsunami stracił chęć do życia. Kilkunastoletniego młodzieńca, który przychodzi, by kłócić się mamą, którą zabrał nowotwór. Wspaniale autorka opowiedziała postać człowieka, który założył tę magiczną budkę i wraz z żoną wita każdego odwiedzającego, i życzliwie gości go w swym domostwie. Postać wzorowaną na prawdziwej osobowości człowieka, które miejsce po tsunami zamienił w Bell Gardia. Zresztą sama Messina we fragmencie „Istotna uwaga” pisze;

Wietrzny telefon jest dla mnie głównie metaforą pokazującą, że należy troszczyć się nie tylko o radość, ale też o ból. Żebyśmy w obliczu strat, jakie niesie ze sobą życie, potrafili otworzyć się na liczne okazje, jakie jednocześnie nam oferuje.” –Wiatrom powierzone” Laura Imai Messina.

Bardzo mi się podoba konstrukcja książki. Powieść składa się z dwóch części. W pierwszej znajduje się pięćdziesiąt dwa ponumerowane rozdziały, w drugiej tylko dwadzieścia dwa. Na samym końcu autorka zawarła epilog, słowniczek, wspomnianą „Istotną uwagę”, w której rozmawia o genezie powieści, a także przypisy. Pomiędzy opisywanymi wydarzeniami Messina wtrąca krótkie fragmenty opisujące pewne okoliczności z życia bohaterów, tego aktualnego jak i przeszłego przykładowo; o ofiarach kataklizmu w Tõhoku według stanu na dzień 10 stycznia 2019 roku, sposobach „Akiko na zemstę za późno powrót Takeshiego”, czy sposobach „Akiko na pogodzenie się z Takeshim”. Niektóre bardzo osobiste w stosunku do postaci wykreowanych w powieści i związanych z tragedią stanowiącą kanwę fabuły jak; „Co córka i matka Yui miały na sobie rankiem 11 marca 2011 roku”. Te króciutkie fragmenty stanowią pewne uzupełnienie, napisane trochę w formie różnych ciekawostek, które czyta się rewelacyjnie i które urozmaicają fabułę. 

Bell Gardia jest miejscem rzeczywistym odwiedzanym przez tysiące ludzi co roku. Historie opisane w powieści niekoniecznie. Nie zmienia to faktu, że stanowią swoistego rodzaju pomnik na cześć tych, których zabrała ogromna woda tsunami, a także na cześć innych niepozostających pośród nas. To powieść o odzyskiwaniu własnego życia po ogromnej tragedii utraty bliskich napisana z perspektywy różnych bohaterów; dorosłej kobiety, dojrzałego mężczyzny, dziecka czy nastolatka. I choć nie zachwyciła mnie stylistycznie tak jak poprzednia powieść autorki „Wyspa bijących serc” to czas spędzony z lekturą uważam za bardzo udany. Uwielbiam takie nostalgiczne historie, osadzone w azjatyckich domach, kulturze i społeczeństwie. Jak już kiedyś wspomniałam w innej recenzji relacje, które są w nich opisywane nie są do podrobienia. 

Zachęcam Was do przeczytania!!! 

Moja ocena: 7/10

Książkę wydało Wydawnictwo Sonia Draga, a ja zapoznałam się z nią dzięki abonamentowi Legimi