„Kamogawa. Tropiciele smaków” Kashiwai Hisashi

KAMOGAWA. TROPICIELE SMAKÓW

  • Autor: KASHIWAI HISASHI
  • Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
  • Liczba stron: 176
  • Data premiery : 12.07.2023
  • Data premiery światowej: 15.11.2013

Kamogawa. Tropiciele smaków” autorstwa Kashiwai Hisashi to szósta książka wydana przez Wydawnictwo Relacja, która jest dostępna na Legimi i o której opinią dzielę się z Wami na mym blogu czytelniczym. Poprzednie to: arcyciekawa seria Toshikazu Kawaguchi „Zanim wystygnie kawa”, „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni” oraz „Zanim wyblakną wspomnienia”, a także powieść autorstwa Sanaki Hiiragi pt. „Fotograf utraconych wspomnień” oraz rewelacyjna „Wyspa bijących serc”, którą napisała Laura Imai Messina. Wszystkie przytoczone powyżej pozycje z pełną odpowiedzialnością Wam polecam jako przykłady głębokiej azjatyckiej/japońskiej prozy. Całkowicie nieoczywistej w zetknięciu z twórczością zachodnią👏. 

– Wodorosty arame duszone z usmażonym na rumiano tofu. Kotleciki z okary. Liście chryzantemy z białym dressingiem z tofu. Sardynki gotowane z pieprzem z żółtodrzewu…” – Kamogawa. Tropiciele smaków” Kashiwai Hisashi.

Ile bym dała, by usłyszeć opis podawanego menu jak wyżej kiedykolwiek w przyszłości w prawdziwej japońskiej restauracji, w samej Japonii.  Niestety było mi to dane dotychczas tylko w przeczytanej książce. Ale dobre i to😏.

 Akcja dzieje się w małej, bocznej uliczce Kioto, gdzie mieści się Jadłodajnia Kamogawa. Gotuje Nagare, były policjant aktualnie na emeryturze. Wdowiec, ciągle wspominający swą zmarłą żonę Kikuko prowadzący jadłodajnię ze swą prawie trzydziestoletnią córką Koishi. Nagare zajmujący się profesjonalnym odnajdywaniem pewnych smaków z przeszłości. Przyjmujący klientów i starający się dowiedzieć przy pomocy córki jak najwięcej o zapamiętanym smaku, by potem wiernie go odtworzyć. 

To książka z gatunku „cosy places” na jakie jest teraz moda w azjatyckiej prozie. Jej autor Kashiwai Hisashi wydał według portalu Lubimy czytać dwie części tego cyklu. Pierwsza to właśnie „Kamogawa. Tropiciele smaków” wydana po raz pierwszy w 2013 roku, a druga to jej kontynuacja pt. „Kamogawa. Tropiciele smaków. Drugie danie”, która polską premierę miała w czerwcu br., a światową miała rok po wydaniu pierwszego tomu. Nie jest to pisarz zajmujący się profesjonalnie pisaniem. O samym autorze dowiedziałam się, że „urodził się w 1952 roku i wychował w Kioto. Ukończył Uniwersytet Stomatologiczny w Osace. Po ukończeniu studiów wrócił do Kioto i pracował jako dentysta. Pisał dużo o swoim rodzinnym mieście i współpracował z programami telewizyjnymi  i czasopismami” (źródło: https://www.penguinrandomhouse.com/authors/2298082/hisashi-kashiwai/ ). Jego brak wprawy w pisaniu jest widoczny w publikacji „Kamogawa. Tropiciele smaków”. Mimo, że to ciepła historia o niezwykłym miejscu chwilami raziła mnie pompatycznym stylem, wymuszoną euforią czy powielanymi w każdym rozdziale schematami. Musicie bowiem wiedzieć, że pozycja składa się z pięciu odcinków. W każdym z nich Nagare próbuje z detektywistyczną wnikliwością wytropić inny smak zlecony przez klienta. Jego były policyjny partner, Kuboyama szuka smaku udon w kociołku, który robiła zmarła piętnaście lat temu jego pierwsza żona, Chieko. W rozdziale drugim pewna starsza kobieta pragnie doświadczyć jeszcze raz smaku beef stew – potrawki z wołowiny, którą jadła ponad pięćdziesiąt lat temu w trakcie jedynego spotkania z inteligentnym młodym człowiekiem, który jej się oświadczył. W trzecim rozdziale do Jadłodajni przychodzi elegancki pan, Iwakura oczekujący dostarczenia sushi z makrelą, którą jadał jako ośmiolatek w hotelu w stylu japońskim w Kioto. I tak dalej. Każdy z poszukujących szuka smaków z różnych powodów. Wielu z nich tęskni, inni chcą doświadczyć jeszcze raz tego, co dawno utracone. Inni chcą tylko sobie przypomnieć siebie sprzed lat. 

Kashiwai Hisashi prowadzi narrację w utarty sposób. Każdy rozdział rozpoczyna się od gościa, od czasu do czasu tekst schodzi na pałętającego się kota, Osmolucha. Gospodarze częstują gościa posiłkiem, a następnie Koishi odbiera od nich zamówienie na usługi detektywistyczne. Jej postać jest tak infantylna, że aż mnie razi (pamiętajcie, że to prawie trzydziestoletnia kobieta!) i jestem ogromnie zdziwiona, że to jej autor powierzył odbieranie szczegółów zamówienia od klientów. Chwilami miałam wrażenie, że Koishi ma 10 lat🤔. Następnie w drugiej części rozdziału restauratorzy znowu spotykają się z klientami, gdzie serwują wytropione danie. Oczywiście wiele jest przy tych scenach dialogu, refleksji, powracania do przeszłości. Wszystko oczywiście dzieje się w powolny, nostalgiczny sposób, właściwy dla japońskiej literatury. 

Książka zdecydowanie jako przerywnik. Kolejna z „cosy place”, które jak widać zyskało popularność w Japonii już dawno temu, a do nas zawitało z dziesięcioletnim opóźnieniem. Prawdą jest, gdy czyta się książkę opisującą magiczne, ciekawe miejsce po raz pierwszy ma to swój niespodziewany urok. Gdy czyta się książkę osadzoną w podobnym miejscu po raz któryś, to traci to czytanie swój czar.

Jeśli jednak nie mieliście do czynienia z tego typu gatunkiem to sięgnijcie do „Kamogawa. Tropiciele smaków”, w której przeczytacie o wyśmienitych potrawach i wyjątkowych detektywach poszukujących dawno utraconych smaków. 

Ja doceniam tę publikację szczególnie za jej wartość kulinarną i podróżniczą. Dzięki pragnieniom poszczególnych bohaterów i umiejętnościom detektywistycznym emerytowanego policjanta mogłam wybrać się w podróż po różnych zakątkach Japonii, poznać różne potrawy, zaznajomić się z ciekawymi ludźmi i odwiedzić przepiękne miejsca. Taka podróż bynajmniej nie przewodnikowa to ogromna wartość tej lektury👍. 

Moja ocena: 7/10

Książkę wydała Grupa Wydawnicza Relacja, a ją przeczytałam w biblioteczce Legimi

„Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki

POCHWAŁA CIENIA

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: KARAKTER
  • Seria: SERIA JAPOŃSKA
  • Liczba stron: 80
  • Data premiery w tym wydaniu: 5.10.2016
  • Rok premiery światowej: 1933

Po książce wydanej po raz pierwszy w 1906 roku pt. „Księga herbaty” przyszła kolej na zbiór esejów debiutujący w 1933 roku😁. Jego autorem jest Jun’ichirō Tanizaki nazwany przez tłumacza w części „Śladami pędzla. Wstęp tłumacza”olbrzym nowożytnej japońskiej literatury. Niezwykle szanowany w swoim kraju…”. Obie książki wydane zostały przez Wydawnictwa Karakter

Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki to zbiór króciutkich miniaturek literackich. Tanizaki rozprawia się w nich z tradycyjną japońską architekturą, zachodnimi nowinkami technicznymi, wszechobecnym światłem dostarczanym w wyniku energii elektrycznej, rytuałem picia herbaty czy oczekiwaniami starszych względem młodszych. W zatytułowanych esejach autor wielokrotnie wraca do cienia i światła przez tradycyjny papier zatrzymujący promienie, które był stałym wyposażeniem każdego domu bez względu na jego status finansowy. Jedne eseje są bardziej lub mniej ciekawe. Niektóre motywy się powielają. Bez wątpienia jednak książeczka ta stanowi ogromną wartość edukacyjną w aspekcie Japonii, której już nie ma. 

Ciekawie jest przeczytać eseje pisane przez kogoś, kto żył w latach 1886 – 1965. Tym bardziej, że książka ta po raz pierwszy została wydane prawie sto lat temu. Dzięki zapoznaniu się z nią mogłam doświadczyć nad czym dumał jej sławny japoński powieściopisarz, eseista, scenarzysta filmów niemych, a później dźwiękowych. Tanizaki wielokrotnie w „Pochwale cienia” nawiązuje do tego, co sam przeżył, czego doświadczył, co pamięta z przeszłości. Jakby chciał udowodnić współczesnemu czytelnikowi, że faktycznie był świadkiem wielu przemian w sferze gospodarczo – społecznej, z którymi swego czasu musieli się mierzyć ówcześni Japończycy. Wspominając makijaż czy tradycyjny strój kobiecy wspomina własną matkę i własne ciotki. 

(…) w teatrze Bunraku lalki wyobrażające postaci kobiet mają jedynie głowy i dłonie. Tułów, nogi i stopy ukryte są po długimi połami kimona…(…) Według mnie jest to obraz bardzo bliski rzeczywistości, ponieważ przed laty kobieta rzeczywiście „istniała” od kołnierza w górę i od brzegów rękawów w dół…” – Uroda kobieca” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Trudno wyobrazić sobie biel doskonalszą od twarzy uśmiechniętej dziewczyny, której zęby połyskują jak czarna laka w chyboczącym cieniu lampy, za każdym razem, gdy prześwitują spomiędzy zielonych warg, mieniących się tęczowym światłem jak błędne ogniki.” – Świat cienia” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

Rozprawiając się ze współczesnym sobie światem, szybkimi zmianami technologicznymi, urbanistycznymi czy architektonicznymi stawia siebie w roli obserwatora, który dochodzi do różnych wniosków niekoniecznie przychylnych dla zmieniającego się świata. 

„(…) Wygląda na to, że w miarę jak się starzejemy, jesteśmy coraz bardzie skłonni wierzyć, że wszystko bez wyjątku było lepsze kiedyś niż teraz. Sto lat temu starsi ludzie tęsknili za czasami sprzed dwustu lat, ci, co żyli dwieście lat temu – za czasami sprzed trzystu. Nigdy więc nie było tak, byśmy byli zadowoleni z czasów, w których żyjemy.” –Zrzędzenia starego człowieka” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

Wspominając najdoskonalsze japońskie wychodki, które zostały stworzone wprost „z myślą o zapewnieniu duchowego odprężenia” zabiera czytelnika do swego domostwa, które budował, w którym mieszkał. 

(…) Jest zawsze oddalony od głównego budynku, z którym łączy go przykryty oddzielnym zadaszeniem pieszy ciąg. Stoi zwykle w zadrzewionym kącie ogrodu, dokąd dolatuje świeży zapach liści i mchu.” – Świątynie Kioto i Nary. Hymn na cześć japońskiego wychodka” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

W wielu miejscach Tanizaki idzie dalej twierdząc, że gdyby pewne wynalazki stworzone zostały przez Japończyków zostałyby wynalezione w doskonalszy sposób. Dotyczy to pióra wiecznego, papieru, a nawet armatury łazienkowej i nie tylko. 

(…) gdyby nowoczesna medycyna rozwinęła się w Japonii, stworzylibyśmy najpewniej taki sprzęt i aparaturę do leczenia chorych, które lepiej komponowałyby się z japońskim wnętrzem. Oto kolejny przykład tego, jak bardzo tracimy na skutek czerpania wzorów od innych.” – Papier, patyna, nefryt” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

„A gdybyśmy to my wynaleźli gramofon i radio, nieporównanie wierniej odtwarzałyby one nasze głosy i naszą muzykę, wydobywając ich specyficzne niuanse. W istocie nasza rodzima muzyka polega głównie na powściąganiu, kardynalną rolę odgrywa tam nastrój, toteż nagrywanie jej lub puszczanie z megafonów odbiera jej niemal cały urok. Rozmowę wolimy prowadzić zniżonym głosem, posługujemy się niedomówieniem, nade wszystko cenimy pauzę, ciszę, czyli ma.” – Rojenia pisarza” [w:] „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki.

Niesamowicie wartościowa książka w aspekcie społecznym. Chwilami Jun’ichirō Tanizaki zanudzał mnie tym ciągłym wracaniem do tego co chińskie i japońskie, do tego co stare, a nie nowe, do tego co matowe, a nie błyszczące. Momentami już miałam dość udowadniania, że Japończycy lepiej wynaleźliby światło i klosze, które właściwiej dla nich, a i pewnie dla całego świata, przewodziłyby promienie. Takie dysputy okazały się jednak bardzo odświeżające i wartościowe edukacyjne. To jakby prowadzić rozmowę z bardzo inteligentnym człowiekiem, który ma odmienne od naszego zdanie. W sumie chętnie zagłębiałam się w architekturę dachu, bardziej rozłożystego, chroniącego przed słońcem jako przeciwwaga do zachodnich dachów. Sama zastanawiałam się, który teatr był bardziej estetyczny czy lepiej na scenie pozwalał odgrywać role kobiece. Wiele takich smaczków przeczytacie w tej książce. Nawet jest i o Einsteinie, któremu Jun’ichirō Tanizaki w pewnym momencie jako prześwietny rozmówca towarzyszył w podróży po Japonii. 

„Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki jest jakby taką walką nowym ze starym. Tylko nowe to tak naprawdę dla współczesnego czytelnika już jest stare😏. Trochę taką więc walką z cieniem, z Japonią której już nie ma, która odeszła. A o której bardzo mądrze jest czasem poczytać. 

Moja ocena: 7/10

Książkę wydało Wydawnictwo Karakter, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi.

„Heaven” Mieko Kawakami

HEAVEN

  • Autorka: MIEKO KAWAKAMI
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 263
  • Data premiery : 14.06.2023
  • Data premiery światowej: 2.09. 2009

Wydawnictwo Mova zaciekawiło mnie prozą autorstwa japońskiej pisarki Mieko Kawakami dzięki premierze z 25 września br. pt. „Wszyscy zakochani nocą” (recenzja na klik). Książka okazała się całkiem wartościowa. Od razu przyznaję, że „Heaven” wydana przez autorkę w 2009 roku, którą przeczytałam dzięki abonamentowi w  Legimi jest o wiele lepsza😁. Nie wstrzymujcie się. Uwzględnijcie proszę koniecznie tę króciutką lekturkę w swych planach czytelniczych👍.

(…) Czy to brud, czy ciemny meszek pod nosem był obiektem ciągłych żartów w szkole. Pochodziła z biednego domu i nie była wzorem czystości, za co prześladowała ją żeńska część klasy.” – Heaven” Mieko Kawakami.

Tak Kojimę, koleżankę z klasy postrzega jej kolega z gimnazjum zwany Maroko, ze względu na silny zez lewego oka. Maroko, któremu również banda Ninomiyy wespół z Mamose nie dają spokoju. 

Wyobrażałem sobie wiele razy, że wyznaję jej, co się ze mną dzieje w szkole, ale zaraz wycofywałem się z tego pomysłu. Nie chciałem, żeby wiedziała. A tym bardziej nie chciałem, żeby dowiedział się o tym ojciec. Nie potrafiłem przewidzieć jego reakcji, ale byłem pewny, że z takim nieudacznikiem jak ja ani on, ani matka nie będą chcieli mieć nic wspólnego. Na pewno nic nie zmieni się na lepsze.” – Heaven” Mieko Kawakami.

W poczuciu braku sensu walki, braku możliwości poskarżenia się czy braku bycia zauważonym jako ofiary permanentnego prześladowania przez nauczycieli i innych pracowników szkoły, oboje egzystują obok siebie. Pisząc do siebie sekretne liściki, w których rozważają swój los i zastanawiają się nad źródłem ucisku. 

 Bardzo pozytywnie jestem zaskoczona książką „Heaven” Mieko Kawakami!!! 

To interesująca proza z gatunku literatury pięknej podejmująca trudny temat, lecz w bardzo lekki, właściwy dla azjatyckiej literatury sposób. Kawakami skutecznie przeobraziła się w męskiego narratora i to nie byle jakiego, bo nastolatka nękanego przez rówieśników.  Sposób w jaki go przedstawiła, jego codzienność, pragnienia, pożądanie i postrzeganie Kojimy zasługuje na uznanie. Nie wiedząc kto jest autorem nie połapałabym się, że powieść napisała kobieta. 

(…) Nie ma jednego świata, w którym wszyscy myślą podobnie. To mrzonki. Może to tak wygląda, ale to tylko wrażenie. Każdy żyje w zupełnie innym świecie. Od początku do końca. Te światy jedynie się ze sobą stykają.” – Heaven” Mieko Kawakami.

Mam swoje ulubione fragmenty w powieści. Jednym z nich jest właśnie spotkanie w poczekalni szpitala Maroko z Mamose. Dialog, który z tego powstał to luźna, logiczna, otwarta i nowatorska koncepcja tego, co kto uważa za właściwe i dlaczego. Bardzo dobrze Kawakami poprowadziła tą fikcyjną rozmowę, aż z zazdrości czytałam myśląc o tym, że chętnie uczestniczyłabym osobiście w takiej konwersacji. Bardzo podobał mi się również fragment, w którym Maroko odwiedza z Kojimą muzeum. Pomysł, by Kojima nadawała obrazom własne nazwy mnie zachwycił. Chyba nigdy się z nim nie spotkałam w żadnej przeczytanej książce🤔. Miło było przeczytać opis obrazu o nazwie jak tytuł powieści. Dzięki temu dowiedziałam się skąd na niego pomysł. 

To również cudowny obraz relacji syna z matki. Takiej trochę z dystansem, trochę na odległość, bez zbędnych emocji czy wyrazów uczuć. Bez wątpienia jednak relacji pełnej troski. W ostatecznym rozrachunku to właśnie matka, a nie ojciec staje się podporą syna. I tu po raz kolejny zaobserwowałam poboczną rolę ojca w opisywaniu relacji rodzinnych w azjatyckich powieściach. Są, a jakby ich nie było. Mało w której przeczytanej przeze mnie prozie ojciec stanowi trzon rodziny. Zwykle zachowuje się jak widz, ktoś obok toczącego się życia rodzinnego. Pracuje, utrzymuje rodzinę, a jednak nie ma w jego osobie troski, zainteresowania, uważności. To cecha, którą obserwuję w wielu ostatnio przeczytanych publikacjach. Możliwe, że azjatycka rzeczywistość rodzinna tak właśnie wygląda. 

Heaven” Mieko Kawakami to nie smutna książka o prześladowanych nastolatkach. To bardziej relacja i zobrazowany sposób postrzegania świata przez narratora będącego młodym, zezowatym chłopakiem, nazywanym Maroko. To wydźwięk współczesności, w której dzieci boją się powiedzieć dorosłym, co ich dotyka, boją się zareagować i boją się poskarżyć. Cierpliwie jak bohaterowie znoszą krzywdy doszukując się w ich drugiego dnia, którego możliwe, że wcale nie ma a ich cierpienie jest bezsensowne. To książka o minionych latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Trochę też o utraconej przyjaźni. W tych dziewięciu rozdziałach autorka zawarła ogromne treści bez przysłowiowego „lania wody” i rozbuchanych opisów. Uwielbiam, gdy wielkie treści przedstawiane są w skumulowany sposób bez marnowania mego czasu, który mogę poświęcić na kolejną dobrą książkę. Taki układ mi najbardziej odpowiada😏. Do tego zakończenie, rewelacyjne moim zdaniem. Inne z punktu widzenia Maroko i powalające na kolana z pozycji Kojimy. 

Jeśli lubicie ambitniejszą literaturę to „Heaven” Mieko Kawakami jest zdecydowanie dla Was. Przeczytajcie i podzielcie się swymi refleksjami. 

Moja ocena: 9/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO MOVA.

„Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami

WSZYSCY ZAKOCHANI NOCĄ

  • Autorka: MIEKO KAWAKAMI
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery : 25.09.2024
  • Data premiery światowej: 12.05.2022 

Wydawnictwo Mova  w ostatnią premierową środę wydało powieść „Wszyscy zakochani nocą” autorstwa Mieko Kawakami. Od razu po otrzymaniu przesyłki, za którą bardzo dziękuję Wydawcy😊, zabrałam się do czytania. Odkrywanie na nowo prozy azjatyckiej ostatnimi czasy to moje hobby😏. Tym bardziej, że „Wszyscy zakochani nocą” to czwarta publikacja tego Wydawnictwa w ramach #MOVAAZJATYCKA, z którą się zapoznałam. Poprzednie to „Pralnia Serc Marigold”, „Księgarnia Napojów Księżyca” oraz „Galeria snów Dallerguta”. Nie ukrywam, że moją faworytką na chwilę obecną jest właśnie książka Mieko Kawakami👍.

(…) Kiedy wyciągałam ręce, zdawało mi się, że sięgam palcami w nieskończoność. A moje nogi, choć stawiałam je niepewnie na świetlistej drodze, mogły mnie zanieść nawet na koniec świata. Tak się czułam…” – Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami.

Tak często czują się ludzie spożywający alkohol. Wie o tym trzydziestoczteroletnia Fuyuko Irie, która pracuje w domu jako freelancerka wykonując korekty na rzecz jednego z wielu tokijskich wydawnictw. 

Do kontaktów zawodowych w zasadzie wystarczały nam telefon, poczta internetowa oraz kurier…” – Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami.

Coraz bardziej zapadająca się w samotność, spędzająca większość czasu w domu, nie wyjeżdżająca na wakacje, niepotrafiąca się zabawić, w alkoholu szuka wytchnienia, odpoczynku, relaksu. Znajduje to, choć tylko na chwilę. Z alkoholowego marazmu pomaga jej wychylić głowę Mitsutsuka. Pięćdziesięcioośmioletni mężczyzna, spotkany w miejscowym domu kultury, uwielbiający muzykę klasyczną i uczący w szkole średniej fizyki. Zaciekawia Fuyuko teorią światła i samym sobą. Para zaczyna spędzać ze sobą coraz więcej czasu. 

To nie jest historia miłosna i to jest pewne. To zdecydowanie literatura piękna napisana niespiesznie w podobny sposób, co Murakami. W dialogach odnajdywałam jakby cień Mistrza, którego prozę uwielbiam, a który sam uważa pisarkę, za „najważniejszą współczesną pisarkę japońską.” Trudno mi się zgodzić z opinią Murakamiego, gdyż „Wszyscy zakochani nocą” jest książką dobrą, natomiast nie powalającą na kolana. Możliwe, że inne publikacje autorki bardziej przypadną mi do gustu. Wrzuciłam już „Heaven” oraz „Piersi i jajeczka” na moją półkę biblioteczną w  Legimi.

Wracając do publikacji „Wszyscy zakochani nocą” to powieść ta jest zdecydowanie dla fanów bezkompromisowej i prostolinijnej prozy, jaka cechuje prozę japońską. Dialogi są szczere i proste. Bohaterowie często przyznają się do swojej niewiedzy. Co charakterystyczne dla tej kultury, nie tylko w aspekcie wiedzy naukowej, lecz także w obszarze własnych uczuć, myśli, przeżyć. To co dla zachodniego człowieka jest niemożliwością, dla ludzi wschodu jest czymś normalnym. Można bez żadnych konsekwencji przyznać się do nieumiejętności odczuwania, braku empatii czy uczuć w stosunku do człowieka, z którym się nawet sypia. To jest coś, czego powinniśmy się od Azjatów uczyć! 

Taka też jest główna bohaterka. Fuyuko Irie często nie wie, gdzie czuje się dobrze, z czym czuje się dobrze i jak chciałaby spędzić czas, nie mówiąc już o pozostałym życiu. Choć ostatni rozdział, trzynasty daje nadzieję, trudno przewidzieć, jak potoczą się dalsze losy trzydziestosiedmioletniej Fuyuko. Jako jej przeciwwagę autorka bardzo dobrze sportretowała Hijiri Ishikawę, jej współpracowniczkę, która dba o wysoką ilość zlecanych jej korekt i pomaga w realizowaniu przez Fuyuko zadań. Ta relacja nie została przedstawiona w sposób zbyt skomplikowany. Jak na japońską prozę przystało, Hijiri robi swoje, a Fuyuko nawet nie myśli, że robi coś złego, więc tym bardziej nie reaguje. Nie do końca przekonał mnie problem z alkoholem Fuyuko, który nie odbił się na jej zawodowej efektywności. Nie mogąc wyjść z domu bez termosu z sake trudno być jednocześnie sprawnym i dowożącym na czas zadania korektorem. Ale to oczywiście moje zdanie. Możliwe, że są osoby, które pracę korektorską wykonują bez zbędnego trudu nawet potrzebując do codziennego życia kilka puszek piwa. 

Zresztą jest to jedna z najjaśniejszych cech tej publikacji, sposób w jaki Mieko Kawakami przedstawiła pracę korektorki i rzeczywistość z tym związaną. Wielokrotnie sama zauważałam drobne błędy lub nieścisłości w przeczytanych książkach. Zastanawiałam się kto zawinił. 

(…) Zobaczyłam tytuł, nad którym niedawno sama pracowałam, ucieszyłam się z ładnej okładki i wzięłam powieść do ręki. kiedy ją otworzyłam, od razu wpadł mi w oczy błąd… (…) Wróciłam do domu zdruzgotana. Tyle razy sprawdzałam każde zdanie w tej powieści! A tu byk! Czarno na biały, oczywisty błąd, i to w miejscu, które łatwo znaleźć…” – Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami.

Wielokrotnie głosem głównej bohaterki będącej jednocześnie narratorką powieści, Kawakami dowodzi, że nie ma idealnych książek. Bez względu, ile pracy korektor włoży w swą pracę, ile razy przed wysłaniem do wydawnictwa przeczyta ostateczną wersję autor, jak często zapozna się z potencjalną publikacją wydawca/recenzent lub ich asystenci, istnieje duże prawdopodobieństwo, że jakaś nieścisłość, błąd stylistyczny czy gramatyczny się pojawi. 

Może i „Wszyscy zakochani nocą” jest książką niedoskonałą. Może i Mieko Kawakami mogła napisać ją trochę inaczej, bardziej rozwinąć wątek Mitsutsuki na rzecz wątku z Hijiri Ishikawy. Może.

Pewne jest jednak, że to dobra książka, z którą warto spędzić czas. Książka obnażająca ludzkie niedociągnięcia, deficyty, we właściwy dla kultury azjatyckiej sposób. Książka niebanalna, jak niekonwencjonalna może być japońska proza, w której nie każde słowo musi wybrzmieć i nie każda relacja musi być skonsumowana. Japończycy wprost uwielbiają poznawać się jakby przez szybę. Niby się widzą, prawie czują swą obecność, a jednak… 

To specyficzny klimat w dobrej książce. Sprawdźcie sami czy Wam również się spodoba. 

Moja ocena: 7/10

We współpracy recenzenckiej z WYDAWNICTWEM MOVA.