„Galatea” Madeline Miller

GALATEA

  • Autorka: MADELINE MILLER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 72
  • Data premiery: 9.11.2022r.
  • Data premiery światowej: 4.07.2013r.

W ubiegłorocznej recenzji „Pieśni o Achillesie” (recenzja na klik) Madeline Miller przyznałam, że nie czytałam jej bestsellerowej „Kirke”. Do chwili obecnej tego nie nadrobiłam😉. A już na pewno nie nadrobię w tym pełnym wyzwań okresie przedświątecznym. Pochwalę się jednak, że w ferworze przedświątecznej gorączki przeczytałam najnowszą przepiękną publikację od @WydawnictwoAlbatros debiutującą 9 listopada br. I choć opowiadanie „Galatea” ma tylko kilkadziesiąt stron to wzbudziło we mnie silne emocje.

I wtedy wiedziałam, że czas ułożyć się nieruchomo, by on znów mógł udawać, że dla niego budzę się z kamienia.” – „Galatea” Madeline Miller.

W fantazji na temat mitu o Galatei, kobiecie stworzonej przez rzeźbiarza, któremu niemiłe były prawdziwe kobiety, pełne wad i nieczystości, a z którą po cudownym ożywieniu przez Wenus stworzył prawdziwy związek, Madeline Miller idzie o krok dalej.

Jak obiecuje Wydawca w swoim opisie:

Nawet najdoskonalsze istoty nade wszystko pragną wolności.
Posąg z marmuru – kobieta – żona – matka – wolny duch – Galatea.”

Ona – kobieta. Ona – bezimienna. Ona – układająca się w sposób by zadowolić swego stwórcę, swego męża i swego ojca jednocześnie. Ona….

Bardzo mnie się podoba jak Madeline Miller podchodzi do klasycznych mitów i opowieści. Przekłada je na swój, bardzo literacki język. W swoje dzieła wplata sporo realizmu. Tak jak „Pieśni o Achillesie” w opowiadaniu „Galatea” ukazuje nam inną wersję pierwotnej historii Owidiusza. Nie ma w jej „Galatei” szczęśliwego zakończenia. Nie ma tylko męskiego punktu widzenia, w którym kobieta ma służyć mężczyźnie i stworzyć z nim szczęśliwą relację, ale tylko na jego warunkach. W innej sytuacji, związek jest nieudany. A nie każda z nas może zaakceptować odrażające warunki, nieswoje idee i niechciane warunki życia. Nie każda z nas potrafi do końca życia układać się w sposób, który podoba się naszym mężom i które jako jedyne są przez nich do zaakceptowania.

To bardzo krótka historia z zawoalowanym morałem. Z przejęciem czytałam o Galatei od Madeline Miller tak wytresowanej, że dokładnie wiedziała, czego oczekuje od niej jej stwórca. Jest to kobiecy punkt widzenia tego sławnego mitu, który w pierwotnej wersji kończy się wieczną szczęśliwością kobiety, w którą wierzą tylko ograniczeni mężczyźni. Z przejęciem, a może bardziej silną niezgodą czytałam o Galatei w roli matki. Jej tęsknota za Pafos wręcz porażała. Tak silnie, jak porażała obojętność opiekunów Galatei i jej samego męża.

To wariacja na temat tego, jak w świecie traktuje się kobiety, które pragną wolności, które się przeciwstawiły mimo wielu ograniczeń zobrazowanych tak literacko w posągu. To wariacja na temat tego, co zrobi matka, by uchronić swe dziecko, by choć trochę odzyskało należne mu życie. To nie klasyczna powieść, ani tym bardziej romans. To nawet nie jest opowiadanie historyczne. To diagnoza relacji damsko – męskiej opowiedziana w sposób bardzo metaforyczny, skłaniający do refleksji i zastanowienia się, czy naprawdę chcemy być takimi kobietami….

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Pieśń o Achillesie” Madeline Miller

PIEŚŃ O ACHILLESIE

  • Autor:MADELINE MILLER
  • Wydawnictwo:ALBATROS
  • Liczba stron:384
  • Data wznowieia:16.06.2021r.
  • Data pierwszego polskiego wydania: 19.03.2014r.

Zobaczcie jakie piękne wznowione wydanie „Pieśni o Achillesie” przygotowało @WydawnictwoAlbatros. Nie czytałam „Kirke”, bestsellerowej powieści Madeline Miller, która zdobyła wiele nagród i słów uznania. Z jednej strony wychwalana, z drugiej krytykowana. Sama autorka, twórczyni dwóch powieści opartych na mitologii, ma także wiele do powiedzenia. Z przyjemnością czytałam wywiad z nią, w którym opowiadała o okolicznościach powstania tej debiutanckiej powieści, „Pieśni o Achillesie”. Teoretycznie powieści, w której „wszystko już było”, każda historia została już opowiedziana” (źródło: link). A jednak. Powieść została napisana, wydana i przeczytana – od daty pierwszego wydania w 2011 roku – przez miliony czytelników na całym świecie. W czym tkwi fenomen historycznych, zbeletryzowanych greckich mitów? Za czym tęsknimy czytając o mitycznych bohaterach, boginiach, herosach, bogach, półbogach, centaurach i hydrach ? Czy trzydzieści trzy rozdziały powieści zdołały ugasić pragnienie przeczytania epickiej powieści? Możliwe. W literaturze wszystko jest możliwe.

To opowieść o bogach, królach, nieśmiertelnej sławie i ludzkich uczuciach” – z opisu Wydawcy.

To kogel-mogel. Literacki tygiel. Zupełne dla mnie zaskoczenie. Czyż może się nie udać powieść, w której ułomność człowieka zestawiana jest z boskością mieszkańców Olimpu, tępiona i pokonywana przez niezwyciężonych herosów? Nie może. Moim zdaniem nie może.

Achilles nie jest tu jednak najważniejszy. Najważniejsze jest to, co dzieje się wokół niego. Najważniejsi są jednak ci, którzy żyją obok niego. To historia pisana i widziana oczami najbliższego przyjaciela Achillesa, Patroklosa. Patroklosa, który „W młodości został wygnany z domu za nieumyślne zabicie innego chłopca i znalazł schronienie na dworze Peleusa, gdzie wychowywał się z Achillesem”. Patroklosa, kiedyś księcia teraz gościa, dworzanina, umilającego czas synowi władcy u którego przebywa i jego gościom. Patroklosa człowieka, który zaskarbił sobie niezwyciężonego, zawładnął jego sercem i umysłem, stał się jego powiernikiem. Czym sobie zasłużył na taki zaszczyt najzwyklejszy z najzwyklejszych ludzi? Czym ujął tego, któremu przepowiedziano nieśmiertelną sławę? Swym człowieczeństwem? Swym zagubieniem? Swą samotnością? Swym wygnaniem?

Nietypowa historia miłosna

Gdybym miała powieść opisać trzema słowami, na pewno użyłabym słów: nietypowa historia miłosna. Tak odebrałam „Pieśń o Achillesie”. Nietypowa z wielu powodów.

Po pierwsze to taka współczesna epopeja. Miałam wrażenie jakbym czytała najsławniejsze greckie eposy w pigułce. Trochę „Iliady”, trochę „Odysei”. W powieści odnalazłam ślady „Eneidy” oraz „Pieśni o Ifigenii”. Osobowość i bohaterstwo Achillesa oparte zaś zostało na „Achilleidzie”. Ile więc kreatywności, a ile żmudnej, odtwórczej, dziennikarskiej pracy? Tego nigdy się nie dowiem. Ważne jest, że z tylu greckich utworów, mitów, historii, znanych też nam chociażby z „Mitologii” Jana Paradowskiego, autorka utkała historię złożoną utkaną z wydarzeń trwających przez dziesięciolecia.

Po drugie nietypowość historii wynika z przedstawionych faktów. Wiele z nich zostało przedstawionych w sposób całkowicie inny, niż znany mi dotychczas. Przykład Ifigenii, córki Agamemnona, z mitach czytamy, że jej życie uratowała Artemida, w „Pieśni o Achillesie” Ifigenia kończy żywot jako ofiara przebłagalna własnego ojca. Sam Achilles mimo przepowiedni o swym niezwyciężeniu został przedstawiony jako delikatny, ulotny chłopiec. Nawet przeistaczając się w mężczyznę w trakcie trwającej ponad dziesięć lat wojny trojańskiej, momentami gubi go pycha, przeświadczenie o własnej wyjątkowości i dziecięca buta. Bohater, chwilami anty. Poddanie się Dejdamei, córce Likomedesa, króla Dolopów u którego Achilles przebywał przed wyruszeniem na wojnę trojańską i spłodzenie z nią syna – Neoptolemosa przeczy przyjętej koncepcji o nieograniczonej, wzajemnej miłości i oddaniu.  Miłości wtenczas jeszcze nie całkiem zakazanej. Miłości akceptowanej.

Po trzecie kwieciste opisy. Czytając poszczególne sceny nie musiałam sobie ich wyobrażać. Autorka z niezwykłą starannością odwzorowała stroje, architekturę, tradycje, zwyczaje i obowiązujące normy oraz zachowania. Sama scena walki konkurentów o rękę pięknej Heleny z pierwszych stron powieści powodowała mój zachwyt. Opisy codzienności bogów, królów, książąt, dworzan, niewolników, służących, czy nawet centaurów, jak w przypadku Chirona, to prawdziwe małe arcydzieło. W sposób przystępny Madeline Miller zabrała mnie do rzeczywistości dawno zapomnianej, rzeczywistości na granicy dwóch światów, świata ludzi i świata bogów oraz innych nieziemskich istot. Rzeczywistości, w której można się zatracić.

Po czwarte bohaterowie. Na nowo odkryłam Odyseusza, króla Itaki. Sprytnego, inteligentnego, potrafiącego rozwikłać każdy problem i zapobiec każdemu konfliktowi. Króla „skał i owiec” i jednocześnie niezastąpionego doradcę możnych ówczesnego świata. Często również Tetyda, nimfa wodna matka Achillesa zaprzątała moje myśli. Zazdrosna o syna. Zazdrosna o  Patroklosa. Zazdrosna nawet po jego śmierci. Drwiąca z ludzi, gardząca z nimi. Z drugiej strony jako bogini sama przejawiająca cechy typowo ludzkie. Cechy przystające najmarniejszemu z marnych, nie bogini, nie nimfie wodnej. Bryzeida branka Achillesa z wojny trojańskiej, przez którą Agamemnon utracił szacunek i oddanie Achillesa. Zwykła kobieta, która stała się ością niezgody przez którą wielu z przywódców walczących u boku Menelaosa straciło swoich poddanych. Nie mogła jednak nic na to poradzić. Nie mogła nic zrobić. Nie miała wpływu na to, jaki ciężar na niej spoczął i jak ważną odegrała rolę.

Po piąte, nie sposób o tym nie wspomnieć, jako widz filmu „Troja” chwilami nie było zaskoczenia. Wręcz przeciwnie dwie historie, ta literacka i ta filmowa powielają się obrazami. Oddanie momentami jest tak wierne, że sprawa wrażenie odbicia przez kalkę. To utrudniło mi odbiór. Czytając widziałam obrazy z filmu. Nie były jednak one dopełnieniem, były raczej zamiast, a tego zamiast po prostu nie znoszę w czytanych powieściach.

Lubicie mitologię, lubicie czytać o bogach, herosach, mędrcach i sprawiedliwych – bądź nie- królach starożytnej Grecji, a przy tym lubicie historie miłosne? Ta książka jest dla Was. Niech nie przeraża Was tematyka, kwieciste opisy. Pozwólcie zabrać się w podróż do starożytnej Grecji, szczególnie w te wakacje. Cóż może być piękniejszego od czytania o starożytnych Grekach pod greckimi palmami, na kreteńskich leżakach, z tym samym niebem nad głową.

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.