Recenzja premierowa: „Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak

ZAKOŃCZENIEM JEST ZAKOPANE

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: KRYMINAŁ POD PSEM. TOM 12
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 14.08.2024r. 

I serię „Zbrodnie na podsłuchu” i cykl „Kryminał z pazurem”(„Mamy morderstwo w Mikołajkach” „Taka tragedia w Tałtach” oraz „Krwawa kąpiel nad Krutynią”) autorstwa Marta Matyszczak czytam z zaangażowaniem. Wszystko jednak zaczęło się od serii „Kryminał pod psem”, której dwunasty (podobno ostatni !!!) tom zatytułowany „Zakończeniem jest Zakopane” ma dziś premierę (o poprzednich tomach przeczytacie tutaj: „Noc na blokowisku” , „Sopot w trzech aktach”, Cieszyn prowadzi śledztwo”). Urzekł mnie Gucio, którego pierwowzór mieszkał z Matyszczakami jakiś czas i który w realu również został adoptowany z chorzowskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Wielka szkoda, że Wydawnictwo Dolnośląskie żegna dwunastym tomem wiernych fanów Gucia z tą serią.  Mam nadzieję, że Wydawca szybko zmieni zdanie i Pani Marta będzie mogła kontynuować ten udany cykl. Tym bardziej, że Różyczka Solańska de domo Kwiatkowska otrzymała od Autorki całkiem nowy, nieograniczony potencjał😏. 

W zabytkowej zakopiańskiej willi w wyniku pożaru ginie nieznany człowiek. Dla miejscowej policji na czele z komisarz Michaliną Falk to oczywisty nieszczęśliwy wypadek. Właściciel sąsiadującego z willą luksusowego hotelu Forget-Me-Not ma pewne obawy. Wujek komisarz Piotr Falk do ich rozwiania zatrudnia przebywającego w Tatrach Szymona Solańskiego. Czy uda się Solańskim wspieranym nietuzinkowym zmysłem detektywistycznym kundelka Gucia rozwikłać kolejną zagadkę?

Ten tom czytałam z ogromnym zaangażowaniem wiedząc, że to ostatnia część serii. Nie ukrywam, że serię „Kryminał pod psem” lubię najbardziej. Zaczęło się od polecajki od mej Przyjaciółki siedem lat temu, kiedy to nabyła w ramach bazarku w chorzowskim Schronisku przekazując dobrowolny datek na rzecz ich działalności pierwszy tom „Tajemnicza śmierć Marianny Biel” z dedykacją Autorki. Podoba mi się w tym cyklu i wykreowane wyraziście postaci głównych bohaterów; Róży i Szymona, i narracja Gucia, która mi się w ogóle nie znudziła. Tak jak w cyklu „Kryminał z pazurem” doceniam narrację Burbura, której nikt nie jest w stanie podrobić😁. Po siedmiu latach czytania serii trudno się z nią żegnać. Mam więc nadzieję, że to tylko na chwilkę. 

Wracając jednak do fabuły to Marta Matyszczak umiejętnie kontynuuje początkowy zamysł. W „Zakończeniu jest Zakopane” mamy wszystko, do czego nas przyzwyczaiła. I zabawne gagi sytuacyjne. I krnąbrną, odważną Różę, która dla mnie jest wyjątkowo udaną postacią kobiecą, całkowicie nieszablonową w swej prostocie, otwartości i bezkompromisowości. I oczywiście zakochanego, choć wstrzemięźliwego w okazywaniu uczuć, wreszcie jej małżonka Solańskiego. Jest wspomniany wcześniej Gucio, no i narracja Śpiącego Rycerza, który wszystko obserwuje z wysoka, chociaż nie można powiedzieć, że widzi więcej. Jest i oczywiście sporo tematów, które poruszane są w społeczności, w tym dyskusji internetowej. Pani Marta porusza temat patodeweloperki i relacji przedsiębiorców z lokalnymi politykami w tych działaniach. Obnaża lokalnych przedsiębiorców oferujących turystom menu przygotowane specjalnie dla nich z wyższymi cenami niż dla lokalnych mieszkańców. A także opisuje niewłaściwe zachowania w trakcie wspinaczki górskiej, jak przykładowo nieodpowiednie obuwie. Wiele poświęcono ochronie zwierząt, oczywiście z perspektywy koni ciągnących przepełnione wozy nad Morskie Oko. Zresztą Matyszczak zawarła w książce prawdziwych bohatrów z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt; Konrada i Eryka, o których wspomniała na wczorajszym spotkaniu przedpremierowym w Księgarnia Dopełniacz w Chorzowie i dostępnym na  Marta czyta. Tak efektywnie wspominała, że faktycznie przeglądnęłam społeczności sprawdzając jaką dobrą robotę Panowie wykonują. To nie jedyne prawdziwe postaci w książce, oczywiście nie licząc Gucia. Pojawił się w niej również warszawski prywatny detektyw Pan Krzysztof Matyszczak, w Posłowiu przeczytałam, że zbieżność nazwisk przypadkowa. Jak Autorka wspomniała na dostępnym w sieci spotkaniu przedpremierowym, osobiście jej znany ze spotkania autorskiego w Stolicy. Możliwe, że na takim spotkaniu i ja się z nim minęłam. Autorka udowadnia, że poważne, ważne tematy można przedstawić we właściwy sposób nawet w książce z gatunku komedii kryminalnej. Rewelacja!!! 

Książka składa się z Prologu, Epilogu i dziewięciu zatytułowanych rozdziałów. Jak przeczytałam w przypisie na piętnastej stronie „Wszystkie cytaty zawarte w tytułach pochodzą z tekstów księdza Józefa Tischnera.”. Narracja Gucia i Śpiącego Rycerza jest pierwszoosobowa co pozwala wczuć się w opowieść w stylu narratora. Pozostałe fragmenty, prowadzone śledztwo, zwiedzanie okolic, poczynania Rózi relacjonowane są z poziomu narratora trzecioosobowego, gdzie narrator jest odizolowany od bohaterów. Opisuje przygodę z zewnątrz znając myśli i przekonania wszystkich postaci. Taka narracja pozwala na zrozumienie całej fabuły i relacji między bohaterami, a relacji w tym tomie, jak zresztą we wszystkich poprzednich jest sporo. Pojawia się i Potomek – Chojarska, której imię wreszcie poznałam na końcu😊. W dwunastym tomie!!! Wyobrażacie sobie. Pojawia się i Adolfik, jej umiłowany. Jest nawet Olek Szpon, od którego Róża nie potrafi się wyzwolić. No i oczywiście Buchtowa przygotowująca najlepsze śląskie kluski. Oprócz stałego kanonu postaci w książce pojawiają się miejscowi, którzy umierają lub są podejrzani o śmierć tych poprzednich. A wszystko to naprzemiennie okraszone gwarą śląską lub podhalańską, którą Róża traktuje jako seplenienie. 

Język Marty Matysaczak jest specyficzny. Autorka od początku używa kreatywnych sformułowań, łączeń słów, których zwykle nie stosujemy. Dzięki temu książka jest napisana w gatunku komedii kryminalnej od początku do końca.  Nie wiem tylko co Autorka miała na myśli w zdaniu ze strony 210. Pomożecie?

– Mnie się nie śpieszy – zapewnił go detektyw i śledził wzorkiem poczynania żony.” „Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak.

Znając serię Pani Marty detektyw mógł i „śledzić wzrokiem” jak i „śledzić wzorkiem”. Na dwoje babka wróżyła😁. Może Pani Marta Matyszczak mi pomoże. 

To dobry tom czytany z nostalgią, bo podobno ostatni. Polecam Wam szczerze całą serię. Jest idealna na relaks, na odpoczynek, na chwile, w którym potrzebujcie by Wasz mózg się zresetował. Książki z cyklu „Kryminał pod psem”czytały się same. Zawsze byłam zaskoczona, że już koniec. 

Jeśli nie znacie serii, a uwielbiacie psy to koniecznie książki Marty Matyszczak są dla Was. Czytajcie!!!

Książka „Zakończeniem jest Zakopane” jest dostępna od dziś na księgarskich półkach. Ja swoją zakupiłam osobiście i uważam, że to były dobrze wydane pieniądze. 

Moja ocena: 8/10

„Przepraszam, tu był trup” Marta Matyszczak

PRZEPRASZAM, TU BYŁ TRUP

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Cykl: ZBRODNIE NA PODSŁUCHU (tom 1)
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 24.04.2024r. 

Już we wcześniejszych recenzjach przyznałam się, że mam słabość do książek i samej zresztą Marta Matyszczak. Słabością zaraziła mnie moja przyjaciółka wierna fanka serii i o psie, i o kotach, która skrupulatnie śledzi kalendarz wydawniczy Autorki, uczestniczy często w premierach. To zresztą dzięki niej do mojej opinii mogłam dołączyć takie piękne zdjęcia ostatniej publikacji Pani Marty. „Przepraszam, tu był trup” pierwszy tom serii Zbrodnie na podsłuchu premierę miał w ostatnią środę, czyli 24 kwietnia br. Książka ujrzała światło dzienne dzięki Wydawnictwo Dolnośląskie. Ja swego egzemplarza nie mam. Natomiast z ochotą zapoznałam się z lekturą na aplikacji Legimi. 

Rita Braun młoda dziewczyna o różowych włosach dzięki przyjaźni ze znaną instagramerką Mają Jankowiak przebywa na turnusie otwarcia ekskluzywnego hotelu w Wiśle – Villa la Vistule – eco – hôtel et spa. Maja nie jest jedyną celebrytką. Turnus otwarcia uświetnił znany aktor- Bartłomiej Bełtz z żoną, producentka eko-kosmetyków – Melania Ryszka z mamusią, guru fitnessu – Joanna Monterosso z asystentką Aleksandrą oraz Dariusz Bujok – lokalny przedsiębiorca prowadzący piekarnio-cukiernię U Ksawerego z całą rodziną. Wśród gości znajduje się również tajemniczy Adam Nowak. Nieokrzesany, zdystansowany w obyciu, pojawiający się w najmniej oczekiwanych momentach przybysz, który szukał miejsca, gdzie mógłby przeczekać niekorzystne warunki pogodowe, które wystąpiły w Beskidzie Śląskim. Jak zwykle u Marty Matyszczak pojawia się również i TRUP. Kto nim jest i jak doszło do śmierci? Tym wszyscy są zainteresowani. 

Jak ktoś komuś coś, to choć niewiele, ale zawsze, a jak nikt nikomu nic, to srał goły na rogu stodoły.” -„Przepraszam, tu był trup” Marta Matyszczak – tylne skrzydełko okładki. 

Przy okazji muszę zapytać Panią Martę skąd wziął się jej pomysł na włożenie powyżej cytowanego tekstu w usta upierdliwego aktorzyny. Przeglądając książkę w księgarni od razu zwróciłam uwagę na tę treść. To coś w stylu cytuję „Pocałuj psa w kota niech mu ogon stanie”, które kiedyś usłyszałam od mojej przyjaciółki jako tekst wypowiedziany przez mamę z kolei jej przyjaciółki. Bez wątpienia teksty tego typu wymagają sporej wyobraźni. Wracając do samej publikacji bardzo podoba mi się okładka, zarówno kolory jak i pomysł z zawieszką, który Pani Marta sprezentowała uczestnikom spotkania autorskiego. Marzę by sama taką mieć. Pomysł ze skrzydełkami pod którymi znajdują się krótkie opisy głównych bohaterów z ich wręcz odzwierciedloną na rysunku aparycją również mi się spodobał. Nie ukrywam, że od razu zapałałam sympatią do różowogłowej Rity. 

Co do Rity to jest to trzecia kobieca bohaterka serii autorstwa Marty Matyszczak, której imię zaczyna się na „R”. W serii „Kryminał pod psem” („Noc na blokowisku”, „Sopot w trzech aktach”, „Cieszyn prowadzi śledztwo”  jest Róża Kwiatkowska, którą uwielbiam. W kocim cyklu „Kryminał z pazurem” („Mamy morderstwo w Mikołajkach”, „Taka tragedia w Tałtach”, „Krwawa kąpiel nad Krutynią”) zaczytujemy się w losy Rozalii Ginter. Przyszedł więc i czas na Ritę Braun, która mi swego młodego wieku ma za sobą nieudane małżeństwo, niepowodzenia w pracy i trudny start w dorosłe życie. Ale za to da się lubić za włosy, za przyjazne osoby wokół siebie, w tym brata Radzia, który wyjątkowo mi się spodobał oraz za ciekawość świata. 

Pomysł z podcastem „Zbrodnie na podsłuchu” skojarzył mi się z serialem, który oglądałam na jednej z platform streamingowych pt. „Zbrodnie po sąsiedzku”. To lekki amerykański kryminalny serial komediowy stworzony przez Steve’a Martina i Johna Hoffmana. W głównych rolach występują Steve Martin, Martin Short oraz Selena Gomez, chociaż u tej ostatniej brakuje jakiejkolwiek mimiki twarzy – wiecie pewnie dlaczego… Nie zmienia to faktu, że i w serialu, i w tym cyklu pojawia się wątek podcastu, który został przez Autorkę bardzo umiejętnie wykorzystany. 

Książkę czyta się lekko. Język Marty Matyszczak jest zabawny, prześmiewczy. To typowa książka z gatunku cosy crime, lekkiego kryminału, niekoniecznie okraszonego gagami sytuacyjnymi. W tej serii Pani Marta postawiła na ciekawych bohaterów, których jest mnóstwo. Obnaża w fabule ich słabości, przejaskrawia zachowania ukazując zawiłości i cechy tak zwanego celebryckiego życia w naszej polskiej rzeczywistości. Temat greenwashingu był dla mnie dużym zaskoczeniem. Świetnie Autorka powiązała pomysł eko – hotelu z tym tematem obnażając fałsz, który był serwowany i pewnie jest w realnym życiu klientom takich przybytków. Dzięki książce dowiedziałam się między innymi, że słomki robione z mąki kukurydzianej wcale takie eko nie są, gdyż wymagają specjalnego składowania, by się rozłożyły. Co udowodniło, że tak naprawdę napoje lepiej pić bez nich. To dowód, że tak ważny temat jak eko-ściema można przemycić nawet w rozrywkowej literaturze, które dostarcza czytelnikowi wytchnienia i relaksu, a jednak pewne kwestie pozostają zapamiętane i mogą zmienić sposób postępowania. 

Zaskoczyła mnie Autorka konstrukcją. Książka podzielona jest na dni turnusu otwarcia, od pierwszego do dziesiątego dnia. Jest i prolog, w którym dowiadujemy się o trupie i epilog, który daje czytelnikowi namiastkę tego, co będzie się działo w kolejnym tomie. Dni przeplatane są krótkimi rozdziałami pisanymi z perspektywy różnych bohaterów jak; Rity, Melanii, Joanny czy Jacka. I tu znowu niespodzianka. Narracja związana z Ritą, Jackiem jest trzecioosobowa w przeciwieństwie do narracji Bartłomieja, Dariusza, Melanii, Adama czy Joanny. Jakby Autorka jeszcze dobitniej chciała czytelnikowi zaprezentować tę specyficzność zachowania i myślenia celebryckiego. I się udało. Wchodząc w myśli, motywacje, wewnętrzne rozmowy tych bohaterów mierzyłam się z uczuciami od niedowierzenia, po niesmak, przez śmiech. A emocje w czytanych książkach są niezwykle ważne. To nie koniec niespodzianek. W części Potemdowiadujemy się o kolejnych krokach śledztwa. Ta część pojawia się już na początku, kiedy nie wiemy jeszcze kto został zamordowany. Oprócz tego śledzimy publikacje kolejnych części podcastu Zbrodnie na podsłuchu, co urozmaica fabułę. Jakby tego było mało Autorka wkleiła jeszcze w tekst publikacje z „Wiadomości wiślańskich” jakby wprost wycięte z gazety. Uff. Sporo tego. Musiała się Pani Marta namęczyć, by wszystkie te różnorakie elementy spoić w jedną całość, którą czytało mi się bardzo przyjemnie. 

Oczywiście sporo jest odniesień do rzeczywistych postaci czy okoliczności. Jak samo zresztą umiejscowienie Villi la Vistule, która powstała na miejscu dawno nieistniejącego hotelu Ondraszek do którego Pani Marta jako dziecko jeździła z rodzicami (jej Tato pracował w Hucie Baildon, jak mi donieśli). Okazało się również, że piosenkę o której wspomina Autorka w tekście w wykonaniu koreańskiego zespołu BTS i Coldplay „My Universe” jest mi znana. Katowano mnie nią w radiu jakiś czas temu. Miłą niespodzianką było odniesienie do Olka Szpona z „Bez ściemy”, kto czytał serię „Kryminał pod psem” to wie o kim mowa, a kto nie czytał to gorąco zachęcam do zapoznania się z każdą książką Marty Matyszczak. Znajdziecie w nich dobrą zabawę, ciekawe twisty fabularne, sprytnie i prześmiewczo poprowadzone dialogi, odniesienie do rzeczywistości, a także nietuzinkowych bohaterów, których nie sposób nie lubić. Nawet tych złych. 

Koniecznie czytajcie „Przepraszam, tu był trup” Marty Matyszczak, który rozpoczyna nową serię  Zbrodnie na podsłuchu. Relaksujcie się. To lepsze niż jakkolwiek telewizyjna komedia. Miłej lektury!!! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo Dolnośląskie.

„Krwawa kąpiel nad Krutynią” Marta Matyszczak

KRWAWA KĄPIEL NAD KRUTYNIĄ

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Cykl: KRYMINAŁ Z PAZUREM (tom 3)
  • Liczba stron: 305
  • Data premiery: 28.06.2023r.

Po Mamy morderstwo w Mikołajkach” i Takiej tragedii w Tałtach” przyszedł czas na trzeci tom Kryminału z pazurem. Książka pt. „Krwawa kąpiel nad Krutynią” miała premierę 28 czerwca br. i wydana została nakładem @Wydawnictwo Dolnośląskie. @Marta Matyszczak jest wierna strukturom książek z tej serii. Zbieżność miejsca (Mazury!!!), zbieżność głównych bohaterów (Ginterowie, Ginterówny, Burbur z Synalkiem, no i oczywiście miejscowi gangsterzy), zbieżność konstrukcji (teraz, wcześniej itd.,), no i zbieżność stylu, jakże różnorodna od mojej pierwszej ukochanej serii Pani Marty, a mianowicie książek pod egidą Kryminałów pod psem.

Nie lubię obcych. Nie ufam nikomu. Sama sobie nie ufam. I zawsze jestem gotowa do ataku.” – „Krwawa kąpiel nad Krutynią” Marta Matyszczak.

Przynajmniej Burbur jako główna bohaterka jest sama w sobie dość statyczną postacią, niezmienną od pierwszej książki serii. Zawsze można na nią liczyć i czytelnik, i bohaterowie powieści, głównie jej ukochany Pawełek oraz niezmiennie ciemiężona niewolnica Rozalia. To właśnie w ich towarzystwie oraz dwóch latorośli – bliźniaczek na „H” wybrała się Burbur razem z Pedrem na relaksacyjny spływ kajakowy Krutynią. Spływ może by się udał, gdyby nie tony komarów, nieprzychylny nurt i pogoda oraz wzajemne pretensje, a przede wszystkim nieboszczyk w osobie pięknej Nikoli Wójcik, która to właśnie nurtach niezwykle malowniczej mazurskiej rzeki zakończyła swoje krótkie życie. Nagle komisarz Paweł Ginter zostaje zawezwany do czynności śledczych, gdyż miejscowi policjanci nie mają wystarczającego doświadczenia, a ich osobisty szef bawi się w Chorwacji, a wakacje zamieniają się w kolejne, dość niespotykane śledztwo.

(…) w zasadzie powinni się rozstać. Na to jednak Rozalia nie zamierzała pozwolić. Rodzina – choćby nie wiadomo jak pokręcona – była wszystkim co miała. To był jej skarb i pilnowała go jak oka w głowie. Nikt i nic nie mogło jej odebrać najbliższych!” – „Krwawa kąpiel nad Krutynią” Marta Matyszczak.

Tak naprawdę, gdyby usunąć z powieści Burbura i jego Synusia – Pedra, pominąć tak pieczołowicie pisane pamiętniczki, tak, tak, celowo w liczbie mnogiej 😉, to z serii zostałaby dość skomplikowana powieść obyczajowa z wąskim wątkiem kryminalnym w tle. Mimo, że „Krwawa kąpiel nad Krutynią” jest trzecią częścią cyklu Kryminału pod psem, nadal nie mogę się nadziwić, że jest narracyjnie tak różna od Kryminału z pazurem, którego jedenasty tom o tytule „Cieszyn prowadzi śledztwo” recenzowałam prawie trzy miesiąc temu. Tom za tomem goni za mną nierozwiązana kwestia rodzinna, niezapomniane i nieodpokutowane zdrady. Część za częścią, po nocach śnią mi się niewypowiedziane i nieprzegadane kwestie, niepoprowadzone dialogi, nieomówione intencje. Co rusz gmeram w kolejnych tajemnicach i niespodziankach, które wyskakują jak zając z czarodziejskiego kapelusza. I ta ogromna niewiadoma, praktycznie od pierwszej część, jedyny syn…

Trochę Marta Matyszczak naprowadziła czytelnika na sprawcę. Choć mąciła, jak wytrawna „mątwa” (proszę wybaczyć użyte sformułowanie Pani Marto). Jak to zwykle bywa, w takich lekkich, przyjemnych kryminałach, każdy coś widział, każdy coś wie i każdy kogoś podejrzewa. Oczywiście porywów serca również nie zabrakło. Jest to konstrukcja sprawdzająca się w lekturze rozrywkowej.

Spodobała mi się dedykacja. Od Autorki tłumaczenia również. Motto, też całkiem sobie. Dramatis personae z „Kobietą z kurwikami w oczach i jej mąż niewydarzony kajakarz..” oraz „Stary pierdziel i jego druga żona – istna pochwala instytucji małżeństwa” również. Części również. Do takiego stylu, w którym rozdziały składają się ze zlepek opowiastek pozornie niezwiązanych ze sobą już się przyzwyczaiłam.  Natomiast nie potrafię kompletnie przekonać się do samej Rozalki. Skąd ta jej skłonność do męczeństwa? Skąd trzymanie się pazurami Pawła, który nie był jej wierny? Skąd te pewne decyzje, zachowania ? I jakim cudem ta Potomek – Chojarska, Burbur twierdzi, że wygląda jej na Hermenegildę 😊,  się zaangażowała w sprawie nad Krutynią? Ale za to polsko – szwedzkie animozje. Zazdrości siostrzane. Nierówności w traktowaniu dzieci. I postrzeganie świata Burbura rozumiem, aż nadto. Szczególnie jak dywaguje na temat kidnapingu, by ją podziwiać i potem sprzedać za niebagatelną kwotę.

Aż przebieram nóżkami na myśl o kolejnej części😉. Nie mogę się doczekać co będzie z Ginterami. W jakim kierunku poszybuje fantazja Autorki w kolejnym tomie i czy wreszcie Rozalia uwolni się od przeszłości?

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Cieszyn prowadzi śledztwo” Marta Matyszczak

CIESZYN PROWADZI ŚLEDZTWO

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: KRYMINAŁ POD PSEM. TOM 11
  • Liczba stron: 301
  • Data premiery: 12.04.2023r.

Niestety. Pensjonat nazwany w 10 tomie serii Kryminałów pod psem Józefiną w Sopocie jeszcze nie został przeze mnie odwiedzony. Wanda ciągle czeka☹. A tak się zarzekałam pisząc recenzję poprzedniego tomu serii pt. „Sopot w trzech aktach” (recenzja na link)😉.  

Cóż, przede mną kolejna perełka warta rezerwacji; Hotel Central (w książce City) Český Těšín (dla chętnych podaję adres😊: Nádražní 16, 737 01 Český Těšín, Czechy), w którym dzieje się częściowo akcja 11 tomu cyklu zatytułowanego „Cieszyn prowadzi śledztwo” debiutującego nakładem @Wydawnictwo Dolnośląskie w dniu wczorajszym, tj. 12 kwietnia br.

@Marta Matyszczak dba o mój rozwój i odpoczynek podsyłając co rusz w fabule ukochanej przeze mnie serii pomysły na interesujące pobyty. Nie zdradzając fabuły 😊 zacytuję opinię Pana Krzysztofa z pewnego portalu rezerwacyjnego; „(…) oryginale wejście do pokoju przez łazienkę, klimatyczny wystrój hotelu…” . Nie pomyliłam się cytując. Naprawdę. Chociaż oglądając zdjęcia hotelu, ani tego cudu architektonicznego na nich nie widać, ani klimatycznego wystroju hotelu. Choć to zawsze kwestia gustu😉. Jak sama Autorka zresztą powiedziała na spotkaniu z okazji premiery książki prowadzonej przez @Marta czyta (link do całego spotkania znajdziecie tu: https://fb.watch/jU2pYNcj3o/ ) rzeczywistość czasem przerasta fikcję literacką.

Cieszyn. Dwa miasta lub może by być bardzie precyzyjnym, jedno przedzielone na pół. Polski Cieszyn i Český Těšín z granicą -już tylko w pamięci – na moście Przyjaźni. I to właśnie na „(…) środku mostu Przyjaźni, dokładnie na specjalnie zaznaczonej linii oddzielającej dwa państwa, leżał mężczyzna.” Mężczyzna, który już nie żył…

A nieco wcześniej do Cieszyna przyjechał stęskniony za Różą, Szymon Solański ze swoim ukochanym psem, Guciem. Różą pracującą w miejscowej gazecie polonijnej, której właściciel postawił „(…) na innowację! Na młodość…” zatrudniając na trudne czasy znaną chorzowską jutuberkę, by pomogła podnieść się wydawnictwu z recesji.

Czy trzem detektywom  uda się wspomóc miejscowe policje w śledztwie? Czy zdołają odpowiedzieć na pytanie; Kto zabił potomka Habsburgów? Czy jego była narzeczona, miejscowy diler, znany restaurator o silnie konserwatywnych poglądach żądający przyłączenia całego Cieszyna do Czech? Czy raczej nawiedzona fanka cieszyńskich magnolii?

Jeszcze bardziej niż w trakcie czytania poprzednich książek wkręciłam się w typologię miasta. Tak jak Autorka w trakcie researchu, zachwyciłam się Cieszyńskim Szlakiem Kwitnących Magnolii. Czytanie przerywałam wyszukiwaniem zdjęć w odmętach Internetu. O kawiarnio – księgarni „Kornel i Przyjaciele” na Sejmowej 1 nie wspomnę. Zachwyciłam się klimatem jeszcze przed rozpoczęciem lektury. Z żalem uświadamiając sobie, że w trakcie mojej ostatniej wizyty w Cieszynie tego miejsca nie odwiedziłam. Na szczęście baszta, wieża, zamek, most, spacerniaki wokół Olzy okazały się na tyle znane, że miałam wrażenie ogromnej więzi z literackimi bohaterami, którzy przemierzali te same miejsca. Zresztą rzeczywistość w tym tomie jest wyraźnie zarysowana. To już nie tylko rodzimy Chorzów, lecz także sama @Księgarnia Dopełniacz pod chorzowską estakadą z Panią Dagmarą na czele. Oj tak! Okazuje się, że z Różą mam nawet to wspólne, że popijam wyskokowe napoje w tej uroczej księgarnio – kawiarni😊.

Wracając do fabuły podoba mi się niezmiennie to usadowienie rzeczywistych miejsc w fikcyjnej fabule książek Pani Marty Matyszczak.

„Reszta ulicy nie prezentowała się lepiej. Trochę przypominała mu Dąbrowskiego w jego rodzinnym Chorzowie, gdzie większość witryn alb była zabita dechami, albo obklejona obwieszczeniami o chęci sprzedaży…” – „Cieszyn prowadzi śledztwo” Marta Matyszczak.

W „Cieszyn prowadzi śledztwo” dodatkowo zachwycił mnie dualizm. Dwie Grażyny (Pani Marto musiałam sprawdzić😉. Burmistrzynie obu Cieszynów pełniące w tym samym czasie obowiązki to Gabriele). Dwie skody fabie. Dwóch śledczych prowadzących dochodzenie. Dwie księgarnio – kawiarnie. Dwaj detektywi interesujący się śledztwem. I na szczęście jeden Gucio. Do tego świetny dodatek w postaci perspektywy miasta, które staje się kolejnym narratorem. Wszystkowiedzącym nadawcą, obserwującym, uważnym, słyszącym… Chociaż narracja Gucia nadal mnie bawi najbardziej. Nawet w jedenastym tomie. Tylko Gutek tak potrafi skonstatować; „(…) oznajmił ten lunatyk Solański.”, „(…) Może mi jeszcze wymienią olej i zamontują kołpaki? Całe życie z wariatami…”, (…) bredził ten obłąkaniec…”…. I to już od pierwszych stron.

Czytelnicy wraz z tym tomem cyklu dostają dodatkowy prezent w postaci zabaw językowych polsko – czeskiej mowy. Brzmiące tak samo słowa, o dwóch, często przeciwstawnych znaczeniach namieszały w niejednej scenie powodując nieporozumienia wśród rozmówców. Moje ulubione trzy znalazły się na 59 stronie w przypisach. Są prawdziwym majstersztykiem.

Publikacja „Cieszyn prowadzi śledztwo” Marty Matyszczak okazała się gwarancją mile spędzone czasu. Z zamkiem, starym rodem, miłością do miasta i ludzi w tle. Ludzko – śledcze perypetie zawładnęły moim czasem w całości. Książkę pochłonęłam bez odrywania się. Do tego typologia miasta odwzorowana prawie co do jednego. Ciekawe miejsca, w których Autorka umiejscowiła poszczególne wydarzenia i humor szczególnie uwypuklony w narracji psa oraz dialogach głównych bohaterów wzmacniają dodatkowo wartość tej książki. Polecam Wam serdecznie tę lekturę, przy której nie będziecie się nudzić, bo za Martą Matyszczak czasem trudno nadążyć😉.

ps. już w czerwcu 2023 będzie trzeci tom serii „Kryminał z pazurem” o dość ciekawym tytule😊. Nie mogę się doczekać. A później…. Niespodzianka, o której Pani Marta nic swoim wiernym czytelnikom na spotkaniu z okazji premiery „Cieszyn prowadzi śledztwo” powiedzieć nie chciała. Obym tej niespodzianki dożyła. Obym dożyła…

Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Sopot w trzech aktach” Marta Matyszczak

SOPOT W TRZECH AKTACH

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: KRYMINAŁ POD PSEM. TOM 10
  • Liczba stron: 300
  • Data premiery: 13.07.2022r.

Od premiery „Nocy na blokowisku”, dziewiątej części Kryminałów pod psem (recenzja na klik) od @Marta Matyszczak minęło już sporo czasu.  Wspomniana książka pojawiła się na polskim rynku wydawniczym w dniu  24.02.2021r. Po dwóch tomach Kryminałów z pazurem (moje opinie znajdziecie tu: „Mamy morderstwo w Mikołajkach” oraz „Taka tragedia w Tałtach”) zaczęłam obawiać się, że Rózia, Gucio i Solański, a nawet Buchtowa już do mnie nie wrócą☹. Z radością przyjęłam więc zapowiedź @Wydawnictwo Dolnośląskie o powrocie do kontynuacji serii z Guciem. I tak dzięki cudownej przesyłce od Wydawcy 😊 wpadł w moje ręce „Sopot w trzech aktach”. Książka, która debiutowała 13 lipca br., a swą premierę miała w cudownej, klimatycznej @KsiegarniaDopelniacz w rodzimym mieście Autorki, w Chorzowie. Ja na spotkaniu z Martą Matyszczak z okazji premiery kolejnego tomu serii być nie mogłam, czego szczerze żałuję. Śledziłam jednak z zaciekawieniem przebieg spotkania na @Marta czyta (link do zarejestrowanego spotkania znajdziecie tu: klik). Dzięki temu dowiedziałam się o roli Męża Pani Marty w pisaniu książek z serii, o przygodzie Autorki z paddle boardem i przepięknym Aleksandro, która znalazła odzwierciedlenie w premierowej części 😊, a także tego, że podobno Pani Marta coraz bardziej, po pięciu latach pisania o Róży zaczyna ją przypominać 😊. Najbardziej podobał mi się pomysł jednej wiernej fanki, która uparcie twierdziła, że czytelnicy powinni przeczytać historię, przede wszystkim, Gucia i Róży w Warszawie. Podobno zetknięcie tych dwóch osobliwości i warszawskiego świata mogłoby być wyjątkowo, ciekawe😉. Cóż nie mam zdania. Jestem Ślązaczką mieszkającą aktualnie w Stolicy😊. Ale najważniejsze co zapamiętałam to informacja o tym, iż Marta Matyszczak pisze już jedenastą część, która będzie działa się w …… Nie, nie. Sami się tego dowiedźcie. Informacje o tym znajdziecie na końcu „Sopotu w trzech aktach”, który mam nadzieję szybko przeczytacie.

Remont w familoku „(…) pod stotrzynastką na ulicy 11 Listopada w Chorzowie” przyspieszył wyjazd Róży z Solańskim i Guciem w podróż poślubną. Zawitali do Sopotu, a dokładniej do pensjonatu Józefina. Jakież było zdziwienie, gdy okazało się, że romantyczny pobyt spędzają tam również aspirant Adolf Barański ze swą wybranką Mecenas Potomek – Chojarską (czy ktoś wie, jak ona ma na imię?!). Róża jednak się nie poddaje. Postanawia spędzić cudowny czas z Mężusiem pokazując wszem i wobec, a szczególnie Potomek – Chojarskiej😊, że nie jest w ciemię bita. Korzysta z uroków Bałtyku, tylko „(…) Już sama nie wiedziała, co ją bardziej rozprasza: wizja siebie dryfującej gdzieś na bezkresach Bałtyku ku Szwecji czy ten mięśniak, który najwyraźniej uznał, że Róża bez problemu da sobie radę…”. Do tego „Wyłupiła gały na to dzieło sztuki w ludzkiej skórze i doprawdy nie potrafiła wydobyć z siebie ani jednego sensownego zdania. Przezornie więc milczała. Facet wyglądał jak z żurnala.”
I pewnie romantyczny wyjazd udałby się bardziej lub mniej, ale „Ktoś zamordował Artura Przebendowskiego, właściciela pensjonatu Józefina. I zrobił to niejako trzykrotnie…” (cyt. za: opis Wydawcy).
Solański rozpoczyna kolejne śledztwo, w którym z ogromnym zaangażowaniem pomaga mu świeżo poślubiona żona i ukochany piesek adoptowany swego czasu ze @Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Chorzowie. Kolejno odkrywane elementy kryminalnej układanki przenoszą śledczych daleko wstecz w przeszłość. Gdzieś,  gdzie wszystko się zaczęło…..

A to wszystko z tekstami Osieckiej na początku każdego z siedmiu rozdziałów. Okazuje się, że twórczość Agnieszki Osieckiej znam całkiem nieźle. „Ja z podróży”, „Piosenkę o Zielińskiej”, czy „Nie żałuję”, ta ostatnia w wykonaniu Edyty Geppert, nuciłam jak tylko przeczytałam cytat. A cytat z „Pijmy wino za kolegów” od razu przywołał w mej pamięci wykonanie Zbigniewa Zborowskiego z 34 opolskiego koncertu ku czci zmarłej Osieckiej pt. „Zielono mi” z 1997 roku, który tak jak Marta Matyszczak 😊 nagrałam na kasecie VHS i oglądałam wielokrotnie. Wspominając koncert podzielę się z Wami, że najbardziej wzrusza, do tej pory zresztą, mnie wykonanie Krystyny Jandy piosenki zatytułowanej „Na zakręcie”. Często jej słucham w tym wykonaniu w trakcie jazdy samochodem.

Wracając jednak do recenzji „Sopotu w trzech aktach” Matyszczak jak zwykle wykreowała historię na najwyższym poziomie. Ta dziesiąta komedia kryminalna z serii jest kompatybilna z poprzednimi. Autorka sprawnie wróciła do stylu, do swych bohaterów, do guciowej narracji. Zrobiła to z ogromnym wdziękiem. Nie będę wyjątkowa i przyznam, że jak zwykle najwięcej zabawy przysporzyła mi Rózia Kwiatkowska..oooops, Solańska, bo przecież „((…) na głos lepiej było jej tak nie nazywać, bo stawała się nerwowa; odkąd wyszła za mąż za Solańskiego, sodówka już zupełnie uderzyła jej do tego poczochranego łba).” I to od pierwszej strony i drugiego akapitu😊, gdy Autorka wspomniała tylko o właścicielce kończyny dolnej, która „(…) musiała mieć za nic diety odchudzające. Łydka była bowiem potężna, a stopa długa i szeroka jak u yeti. Widać, że kobieta korzystała z przyziemnych uroków życia.”

Konstrukcja jest tożsama z poprzednimi częściami, do czego Pani Marta przyzwyczaiła swoich czytelników. Narracja trzecioosobowa relacjonująca poczynania głównych bohaterów przeplata się z osobistą, pierwszoosobową relacją samego Gucia – amatora detektywa. Jego spostrzeżenia i sposób postrzegania świata nadal odbieram z wielkim humorem. Myślę, że i Róża, i Gucio nie znudzą mi się nigdy😊. Bardzo lubię ten styl i humor Autorki. Śląska gwara wtrącona to tu to tam nadaje książce dodatkowego uroku. Tym razem jednak z wielkim zaskoczeniem odebrałam kilka perspektyw czasowych, w których dzieje się opisana przez Matyszczak fabuła. Akcja dzieje się w Sopocie teraz, nieco wcześniej i w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. By było jeszcze ciekawej, w zagadce kryminalnej zaczynają odgrywać wydarzenia, który zdarzyły się w Sopocie na początku ubiegłego wieku. Czasoprzestrzeń określona została na lata 1823-1901, 1901-1920, 1920-1939, a także na lata przypadające na II Wojnę Światową i wydarzenia następujące po roku 1989. Ta wielość perspektyw czasowych, to „teraz”, „nieco wcześniej” i tak dalej nie jest wcale męczące. Dzięki zwięzłej fabule, wydarzeń następujących po sobie kaskadowo i stylu z wielkim humorem książkę czyta się bardzo szybko. Nie sposób się w niej pogubić.

Uwielbiam Martę Matyszczak za jej styl, pomysł, za jej psiego bohatera – Gucia. Uwielbiam za jej odniesienia do rzeczywistości. I tak w tej części wspomina między innymi o śląskim wesołym miasteczku nieszczęśliwie😊 nazwanym Legendią, o piosenkach Kuby Sienkiewicza, czy o tym by uważać czego pragniemy, jak twierdzą Jankesi😉. Matyszczak rozkochała mnie w sobie przez jej niezwykle wnikliwy research, nie tylko geograficzny, lecz także historyczny. Ten aspekt w tej części został wyjątkowo wybornie wykorzystany w fabule. Uwielbiam za odniesienia do bieżącej polityki szczególnie w wykonaniu Gucia; „(…) Złotówkami nie operuję, bo to ostatnio niegodna zaufania waluta.” 😊czy „(…) A już na pewno matka natura obdarzyła mnie wyższą inteligencją niż większość posłów i senatorów zasiadających w ławach na ulicy – nomen omen – Wiejskiej w naszej stolicy.” Matyszczak stworzyła idealną dla mnie bohaterkę komedii kryminalnych – Różę, która dodaje kryminalnym historiom niezwykłego polotu. To bardzo dobrze napisana książka w swym gatunku, z wszystkimi jej wymaganymi elementami. Możliwe, że to dlatego tak dobrze się ją czytało. Mimo, że w tej części Matyszczak podjęła wiele ważnych i to na poważnie kwestii. Jest w niej motyw przyjaźni między czterema dziewczynkami z różnych środowisk, między Igą Przebendowską, Adą Kuhr, Rutą Nisselbaum i Elke Lippke.

Niby każda z nich pochodziła z innego świata: jedna była Żydówką, druga Niemką, trzecia wywodziła się z rodziny kaszubskiej o rybackich tradycjach, czwarta zaś z polskiej, inteligenckiej. Łączyły je dwie sprawy: przyjaźń i Sopot, który był ich wspólnym domem.” – „Sopot w trzech aktach” Marta Matyszczak.

Jest wątek kobiecej solidarności i zaniedbywania siebie, by sprostać oczekiwaniom rodziny. Została też poruszona kwestia trudów macierzyństwa, tak bardzo gloryfikowanego w naszym społeczeństwie. To sztuka, by ważne kwestie wpleść w fabułę komedii kryminalnej, bez straty dla całej książki. To trudna sztuka, którą wspaniale opanowała Marta Matyszczak.  

Szczerze polecam. Dajcie ponieść się fantazji Róży i miłości do Gucia. Dajcie sobie szansę na poznanie nowych, całkiem innych bohaterów, których nie spotkacie w innych komediach kryminalnych. Poznajcie osobiście to TRIO, na których przygody już czekam z utęsknieniem w kolejnej, jedenastej części.

ps. pensjonat nazwany w książce Józefiną istnieje naprawdę. Polubiłam go na portalu booking.com i mam nadzieję, że niedługo go odwiedzę, by sprawdzić, czy faktycznie przy drzwiach wejściowych znajdę książki moich ulubionych polskich autorów kryminałów, tj. Anny Rozenberg, Roberta Małeckiego i Julii Łapińskiej, których Solański poznał dzięki parafrazując ładnej blondynce z Chorzowa, vlogerce @czytamarta😊.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Mamy morderstwo w Mikołajkach” Marta Matyszczak

MAMY MORDERSTWO W MIKOŁAJKACH

Autorka: Marta Matyszczak

Wydawnictwo: Dolnośląskie

Cykl: Kryminał z pazurem (tom 1)

Data premiery: 2021-06-16

Liczba stron: 304

Nie doczekałam się na mój egzemplarz, nie doczekałam. Musiałam wesprzeć się więc publikacją książki w wersji elektronicznej na Legimi. Na szczęście słowo pisane, to słowo pisane takie samo w wersji elektronicznej, jak i papierowej. Tylko, tego zapachu brak….

Zacznę z „grubej rury” jak to mówią, od razu oceną i to nie byle jaką, bo dość krytyczną. Co mi się nie podobało w pierwszej książce nowej serii rozpoczętej przez @Marta Matyszczak? To, że miała ona tylko 304 strony😉! Tym się jednak charakteryzuje styl autorki. Zwięzły, konkretny i bez zbędnych ozdobników. Czym się różni kotka Burbur z nowej serii od psa Gucia z książek serii Kryminał pod psem? Tego musicie dowiedzieć się sami. Zapraszam na recenzję książki „Mamy morderstwo w Mikołajkach”, która premierę dzięki nakładowi @Wydawnictwo Dolnośląskie miała 16 czerwca br.

Krótko o fabule

Tym razem autorka zabiera nas do Mikołajek. W pięknym domu nad samym jeziorem mieszka rodzina Ginterów. Ona, Rozalia jest lokalną weterynarz. On, Paweł vel Pawełek jest komendantem miejskiej policji. One to siostry – bliźniaczki, młode Ginterówny Hanna i Helena. Jest jeszcze Hubert, o którym bardzo długo niewiele wiadomo. Ważne byście wiedzieli, że Hubert jest synem Ginterów. Obok Ginterów jak elektrony poruszają się inni bohaterowie, bardziej lub mniej sympatyczni. Jest i teściowa, typowo stereotypowa teściowa. Jest i sąsiadka, typowo stereotypowa sąsiadka. Jest i lokalny gangster. Nie! Tu nie ma żadnego stereotypu, wszak to prawdziwy gangster z yorkiem Pusią.

Życie mieszkańców zaburza morderstwo i to nie byle jakie morderstwo. Po pierwsze to morderstwo w Mikołajkach. Pięknym, uroczym, turystycznym miasteczku, gdzie przestępstw jak na lekarstwo, wręcz jak na naparstek. Po drugie to morderstwo na niebyle kim. Niecnym morderczym czynem życie stracił lokalny przedsiębiorca, znany i szanowany hotelarz. To morderstwo interesuje wszystkich. I sąsiadów, i policję, i cały mikołajkowski zwierzyniec. Smaczku samemu śledztwu dodaje tajemnica. Tajemnica Rozalii, która wyłania się z dalszych stron powieści. Czy ma coś wspólnego ze zgonem Adama Maniukiewicza?

Burbur versus Gucio

Nie mogłam nie zacząć inaczej. Dla mnie samej to dziwne, że czytając o Burburze ciągle porównywałam ją z Guciem. Przecież tu kot, tam pies. Przecież tu cztery łapy, tam trzy. Przecież tu kobieta, tam mężczyzna. Przecież tu… i tak mogłabym różnice mnożyć do upadłego. Ta różnorodność dość mnie zaskoczyła, oczywiście in plus dla Autorki. To duża zręczność, rozpocząć kolejną serię ze zwierzęcym bohaterem w tle i stworzyć postać zgoła inną. Owszem przekonaną o swojej wyjątkowości, czym jest podobna do Gucia, ale mimo wszystko inną. Agresywną w relacjach z ludźmi, nawet domownikami. Traktującą swoich „człowieków” jak niewolników. Zakochaną na zabój w Pawle Ginterze i żywo konkurującą o jego uczucia z jego własną żoną. Ciekawi mnie ile w tej Burbur, prawdziwej kotki autorki. Hm…  Jeśli jest na wskroś prawdziwa, to Marta Matyszczak musi mieć trudne życie we własnym domu. Oj trudne.

A teraz całkiem na serio. Gdybym miała podsumować jednym zdaniem przeczytaną książkę napisałabym: Inteligentny kryminał z prawdziwym pazurem.

Wyjątkowości narracji, która skupiona jest na Rozalii są fragmenty z pamiętniczka Burbura. Celne riposty, trafne spostrzeżenia otaczającego ją świata. Świata ludzi i świata zwierząt. Niektóre anegdoty czytałam z uśmiechem na ustach, a niektóre wręcz podśmiechując się w głos.

Bardzo podobała mi się sceneria, odwzorowanie mazurskiej atmosfery i mazurskiego klimatu. Czasem kiczowatego okrapianego lokalnym alkoholem, umilanego żeglarskimi szantami. Czyż nie stuprocentowe odwzorowanie? Dodatkowo atmosferę Matyszczak podgrzała odzwierciedlając polsko – niemieckie nastroje. Całkiem na poważnie opisała wątek wysiedleń po II wojnie światowej, utraty niemieckich majątków. Mimo, że dialogi okraszone zostały specyficznym, matyszczakowym humorem, momentami z dodatkiem śląskiej groteski, problem został opisany bardzo dobrze. Czy odzyskać, czy zostawić? Czy zawalczyć, czy poddać się?

Autorka potrafiła zaciekawić mnie maksymalnie. Najpierw nie mogłam się doczekać wątku z synem Ginterów Hubertem. Z utęsknieniem czekałam, kiedy o nim przeczytam trochę więcej. Gdzieniegdzie tylko wspomnienie, nienachalnie wspomniane imię, zdawkowo wspomniana choroba.  Później osiągnęłam szczyty zniecierpliwienia, kiedy nie mogłam doczekać się na rozstrzygnięcie tajemnicy. Tajemnicy, która ściąga Rozalii sen z powiek i nie pozwala jej być szczęśliwą do końca.

To nowa jakość. Nowa seria i nowe życie. Życie literackich bohaterów z energiczną i zadufaną w sobie kotką. Nigdy bym nie uwierzyła, że Gucia może mi jakiś inny zwierz zastąpić. Zastąpić w roli zwierzęcego narratora, niekoniecznie detektywa. Wydawać by się mogło, że tylko Gucio ma ten humor, ten swoisty pogląd na otaczający go świat, te unikatowe spojrzenie na to, co go otacza. Nic bardziej mylnego. Burbur jako postać literacka nadaje się tak samo dobrze, jak sam Jaśnie Pan Gucio.  Wszak duch Gucia pobrzmiewa w książce.

Uwielbiam książki, które jednocześnie bawią, z drugiej zaś strony podejmują liczne społeczne kwestie, roztrząsają liczne problemy. Marta Matyszczak potrafi o sprawach ważnych, trudnych pisać z przymrużeniem oka. Robi to wyśmienicie. Czytanie jej książek, to dla mnie jak jedzenie najpyszniejszego deseru. Deseru po którym pozostaje cudowne uczucie. Uczucie właściwie spędzonego czasu. Uczucie zaspokojenia. Czy Gucio, czy Burbur? Po „Mamy morderstwo w Mikołajkach” wiem, że to nie ma znaczenia. Zrozumiałam też, że to nie Gucio jest największą wartością serii Kryminału pod psem (wiem, wiem, przepraszam Guciuniu, Guciaczku, Guciusiu). To Autorka. Po prostu Martę Matyszczak czyta się tak samo świetnie z psem, czy kotem u boku !!!

Moja ocena: 8/10

Recenzja dzięki wydaniu  Wydawnictwa Dolnośląskiego

„Noc na blokowisku” Marta Matyszczak

NOC NA BLOKOWISKU

  • Autor:MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo:DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: KRYMINAŁ POD PSEM. TOM 9
  • Liczba stron:272
  • Data premiery:24.02.2021r.
  • Moja ocena:8/10

Zamiast wstępu, trochę prywaty. „Kryminałem pod psem” @Marta Matyszczak zaraziła mnie moja przyjaciółka, która wziąwszy do ręki „Tajemniczą śmierć Marianny Biel” (egzemplarz pierwszej książki z serii z dedykacją autorki na zdjęciu) zachwyciła się pomysłem, stylem, a przede wszystkim Guciem. Tak bardzo spodobał się jej psi detektyw – Gucio i jego prawdziwy pierwowzór, że pchana nieodpartą potrzebą odkrycia skąd się biorą tak cudowne psiaki rasy mieszanej, odwiedziła wielokrotnie @Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Chorzowie. Z tych odwiedzin coś zostało. Zaopatrzyła siebie i najbliższych w książki z dedykacją autorki, a dodatkowo „popełniła” dwie adopcje. Dwa psy, dwa nieszczęścia, obydwa kulawe, dla których zmienił się cały świat, świat na lepsze. To tyle z historii..

Od pierwszej części przygód z Solańskim, Guciem i Różyczką minęło już kilka lat. Nie mogę uwierzyć, że kolejna 9 już odsłona cyklu za mną. Dlaczego tak lubię tę serię? Odpowiedzi jest kilka.

Po pierwsze, gdzie znajdę powieściopisarkę, która potrafi mnie tak rozśmieszyć takimi sformułowaniami opisującymi rzeczywistość, jak np. „(…) wzięła zamach i pirzgnęła pałąkiem w łepetynę babsztyla”. Po drugie, czy ktoś nie mógłby zakochać się w Guciu, czarnym kundelku „z podpalaną krawatką” na trzech łapach „(…) po lewej tylnej pozostał mu jedynie kikut”? Po trzecie, w której książce głównymi bohaterami są detektyw prywatny Solański, który zdaniem Róży „(…) nie potrafiłby ruszyć palcem w trampku” bez niej oraz samej Róży, Różyczki, Rózi (ps. w jakikolwiek sposób użyjecie jej delikatnego imienia, wierzcie, Róża jest całkowicie inna). To Róża, która uważa, że „skonsumowanie czegoś o nazwie komosa ryżowa nie może się skończyć sukcesem gastrycznym”. Często której „nerwy szwankowały. Emocje szalały!” i która „płynnie przechodziła od rozpaczy do wściekłości”. Różyczkę, która potrafi przeć naprzód „niczym tur” – umiecie taką Różę sobie wyobrazić? Ja tak. Energiczna, zdecydowana, maksymalnie zdeterminowana, przyjaciółka z dzieciństwa Solańskiego, na zabój w nim zakochana i wiecznie się odchudzająca. To mogłaby być niejedna z nas. Prawdziwa dziewczyna z sąsiedztwa.

Co się dzieje z Różą po „Lesie i ciemności” ósmej części cyklu? Jak na prawdziwą żonę detektywa przystało Róża wraz z aspirantem policji Barańskim zdecydowała się szukać zaginionego męża. Skrycie, bo jakże mógłby to powiedzieć Róży otwarcie!!!!, Barański uważa, że Solański zdając sobie sprawę z ogromnego błędu jakim było poślubienie Róży, po prostu czmychnął. W międzyczasie na osiedlu, na którym mieszka Barański w Mysłowicach- Brzęczkowicach dochodzi do morderstwa. Ginie sąsiad Barańskiego. Walcząc o każdy potencjalny wdowi grosz Róża z Barańskim rozpoczyna śledztwo suto opłacane przez wspólnotę mieszkaniową, bo czy ktoś chciałby mieszkać na osiedlu gdzie mordują ludzi? Rozpoczyna się typowa komedia pomyłek, która z lepszym lub gorszym skutkiem przybliża detektywów-amatorów z jedynym profesjonalistą Guciem do rozwiązania zagadki. A zakończenie jak zwykle jest zaskakujące.

Pisanie prozy opartej na typowo śląskim humorze, ripoście, pomysłowości, ciekawych dialogach oraz zarysowanych jaskrawo bohaterami nie może się autorce nie udać.  Mimo tego, że akcje kolejnych serii osadzone są w różnych miejscach Polski (Śląsk, Świnoujście, Mazury, puszcza Augustowska) Marta Matyszczak jest wierna swoim bohaterom, wierna swojemu Guciowi, który z zażartością co najmniej owczarka niemieckiego tropi przestępców, czasem z lepszym skutkiem niż sam Szymon Solański.

Rzadko opinię o książce mierzę ilością chichów i salw śmiechu. Jeśli już tak się dzieje, wierzcie, macie czego mi zazdrościć. Chcecie się pośmiać?  Lubicie psy? Jeśli twierdząco odpowiedzieliście na co najmniej jedno zadane powyżej pytanie, to zachęcam do rozpoczęcia Waszej własnej przygody z Kryminałem pod psem. Nie pożałujecie!!!

„Awers” antologia opowiadań kryminalnych

AWERS

  • Autor:ADRIAN BEDNAREK, RYSZARD ĆWIRLEJ, HANNA GREŃ I INNI
  • Wydawnictwo:CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 431
  • Data premiery:14.10.2020r.
  • Moja ocena: 7/10

 „Kłamstwem można zajść bardzo daleko, trzeba tylko pamiętać, że nie da się już wrócić.”

                                                Izabela Janiszewska – „Cała prawda o kłamstwie”

„Awers” to antologia opowiadań 12 czołowych polskich pisarzy kryminałów. Wiem, wiem już pisałam, że opowiadania nie są moją ulubioną formą literacką… ale cóż poradzę, jeśli w jednej książce publikuje tylu wspaniałych autorów, w których książki zaczytuję się po nocach. W publikacji znajdziemy autorów znanych z poprzedniej części antologii – „Rewersu”: Martę Guzowską, Ryszarda Ćwirleja i Roberta Małeckiego oraz debiutujących Martę Matyszczak twórczynię serii Kryminału pod psem, Izabelę Janiszewską („Wrzask”, „Histeria”), Małgorzatę Rogalę, której serię z Agatą Górską‍ i Sławkiem Tomczykiem‍ przeczytałam całą i wielu innych.

Otwarcie antologii jest mocne. Czytając „Nieznajomą” autorstwa Adriana Bednarka zastanawiałam się co będzie dalej. Dalej….a dalej było raz lepiej, raz gorzej. Jak w życiu.  Przyznaję, każdy autor ma inny styl. Każdy autor lepiej lub gorzej radzi sobie z tą formą. Opowieści różnią się więc klimatem, umiejscowieniem, tempem narracji, bohaterami, a co najważniejsze wątkami kryminalnymi. Miłym zaskoczeniem były przygody znanych już bohaterów. Nie spodziewałam się Agaty i Tomka w odsłonie z „Usługi” Rogali, ani aspirantki sztabowej Skalskiej z Grossem do pary w „Cierniach” Małeckiego.  Czytałam o ich przygodach z przyjemnością. Jednym z najlepszych tekstów „Awersu” jest historia utkana przez Martę Matyszczak. „Telefon z zaświatów” to proza całkowicie na poważnie. Jej dotychczasowego znanego mi stylu z serii Kryminału pod psem w tym opowiadaniu nie znajdziemy. Mimo, że autorka i właścicielka Gucia, a teraz Gacka, potrafi splatać ze sobą inteligentny humor ze zbrodnią w scenerii Śląska, w „Telefonie z zaświatów” udowadnia, że skrywane tajemnice nigdy nie śpią i mogą wyjść na światło dzienne w najmniej oczekiwanym momencie.

Przemysław Żarski mnie zaskoczył. W „Desperacji” opisał historię ojca, któremu ktoś na stacji benzynowej ukradł samochód, w którym spało jego ośmiomiesięczne dziecko…Dziecko, zostawione tylko na chwilkę. Opowiadanie trochę jak przestroga, trochę jak pokręcona historia, jak to u Żarskiego. Opowiadanie dotyka tematu przeznaczenia i moralności, poczucia sprawiedliwości oraz działania zgodnie z własnym sumieniem. Żarski, podobnie jak w cyklu o Robercie Krefcie, skłania nas do refleksji, że trudno zabliźniają się niektóre rany, a wiele z nich pozostawia głębokie blizny na całe życie.

 „Niebiański dom” Ryszarda Ćwirleja to historia z dreszczykiem oparta na sprawie związanej z ekskluzywnym domem seniora położonym w okolicy Kazimierza Dolnego.  Domem, w którym – jak się okazuje – seniorzy nie mogą czuć się bezpieczni, w którym seniorzy nie zaznają spokojnej starości….a raczej spokojnej śmierci. Ćwirlej nawet w tak krótkiej formie powraca do kwestii pozorności. Nie wszystko jest takie, jakie nam się wydaje, a prawda często jest całkowicie inna. Autor przypomina nam, że nie „wszystko złoto co się świeci”.  

Z jednej strony nie jestem miłośniczką krótkich form, dlatego czytałam książkę długo, robiąc przerwy pomiędzy opowiadaniami. Z drugiej jestem zagorzałą fanką kryminałów. Fanką wielu autorów, którzy pokusili się o opisanie wątków kryminalnych w krótszej wersji, niż 300-stronicowa książka. Jeśli jesteś fanem kryminałów, na pewno znajdziesz w antologii coś dla siebie. Ja znalazłam

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.