„Morderstwo w zimowy dzień” MERRYN ALLINGHAM

MORDERSTWO W ZIMOWY DZIEŃ

  • Autorka: MERRYN ALLINGHAM
  • Wydawnictwo: MANDO
  • Cykl: FLORA STEELE (tom 2)
  • Liczba stron: 328
  • Data premiery: 8.11.2023r. 
  • Data premiery światowej: 10.11.2021r. 

8 listopada br. premierę miał drugi tom serii o  Florze Steele pt.  „Morderstwo w zimowy dzień” Merryn Allingham od Wydawnictwo MANDO. Poprzedni tom „Morderstwo w księgarni” przeczytałam i subiektywnie oceniłam bez większego szału. Urzekły mnie lata pięćdziesiąte w sennym, małym angielskim miasteczku, ale bohaterowie mnie nie zachwycili. 

Abbeymead, w hrabstwie Sussex już po raz drugi przeżywa koszmar. Znowu ginie w nieznanych okolicznościach mieszkanka tego małego miasteczka, młody Polly Dakers, która od niedawna zamieszkuje Brighton pod kuratelą bogatego, starszego pana zafascynowanego młodymi kobietami. Szukająca i pragnąca sławy w zawodzie modelka zostaje odnaleziona przez spacerującym przy molo  Florę Steele, Joylona Adolphusa Carringtona i dwunastoletniego Charliego Teague’a, którzy akurat przebywali na jednodniowej wycieczce. Śledztwo prowadzi Alan Ridley, a jego tropy rozgałęziają się praktycznie w kierunku wszystkich, którzy przebywali wokół Polly w ostatnimi czasy; jego kochanka, przyjaciela jej kuzynki, eleganckiej Evelyn, czy Franka Fostera, jej wielbiciela o nieznanej reputacji. 

I znowu prowadząca miejscową, klimatyczną księgarnię Flora interesuje się śledztwem dotyczącym mieszkańców jej miasteczka. Pomaga jej oczywiście w tym pisarz Carrington, zwanym Jackiem od inicjałów imienia i nazwiska J.A.C.  Śledztwo niestety dłuży się niemiłosiernie, jak dłużyło mi się czytanie o nim. Sama zagadka kryminalna jest bez wątpienia bardziej wyszukana niż ta z pierwszej części. Związana jest z burzliwym, krótkim życiem młodej ofiary, jej wielbicieli, czy najbliższych. Wątki śledztwa kierują parę amatorów w stronę zazdrości, niespełnionej miłości, więzi rodzinnych, czy uczucia porzucenia i tęsknoty. Dzięki tej narracji miałam wrażenie, że trzeba szukać winnych wśród bliskich, wśród otoczenia zmarłej. W tym przedmiocie bawiłam się dobrze, podejrzewając co rusz, kogoś nowego, kogo autorka postanowiła umieścić w fabule. 

Z ciekawością przeczytałam w powieści o moim ulubionym, stosowanym od lat w kolorze Translucent pudrze prasowanym. Okazuje się, że i jedna z bohaterek poprawiła makijaż przy użyciu produktu Max Factor (od nazwiska pochodzącego z Polski, Maxymiliana Faktorowicza) pudru zamkniętego w kasetce o nazwie Creme Puff. I nie uwierzycie. Szukając źródła i chcąc złapać autorkę na nieścisłości, dowiedziałam się, że produkt ten produkuje marka od 1953 roku i był to pierwszy produkt w stylu „wszystko w jednym” stanowiącym połączenie kremowej bazy i pudru sypkiego. Okazało się więc, że i autorka odrobiła lekcję umiejscawiając w powieści produkt, którzy rzeczywiście był dostępny w ówczesnych czasach. 

Kryminał nawiązuje do klasyki w tym gatunku. Mało w nim akcji, mało napięcia. Jak już wspomniałam uprzednio, śledztwo i to amatorskie, i to policyjne dłuży się. Dni opisywane kolejno przez autorkę chwilami wydawały mi się urwane, jakby nie dokończone. Trudno mi było również umiejscowić akcję w konkretnym czasie. Miałam nieodparte wrażenie, że i Jacka, i Florę śledztwo mało pociąga, bo mimo wypowiadanych kwestii, nawet Flora nie za bardzo nadawała tempo akcji. Kolejne kroki planowała w znacznym odstępie od pozostałych. 

Książkę można przeczytać, jak najbardziej, by spędzić miło czas w wieczorny śnieżny dzień. Od razu jednak przyznaję, że niekoniecznie trzeba.  

Moja ocena: 6/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mando.

„Morderstwo w księgarni” Merryn Allingham

MORDERSTWO W KSIĘGARNI

  • Autorka: MERRYN ALLINGHAM
  • Wydawnictwo: MANDO
  • Cykl: FLORA STEELE (tom 1)
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 14.06.2023r. 
  • Data premiery światowej: 26.01.2021r. 

8 listopada br. premierę miał drugi tom serii o  Florze Steele pt.  „Morderstwo w zimowy dzień” Merryn Allingham od Wydawnictwo MANDO. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa otrzymałam w prezencie pierwszą książkę o tej bohaterce zatytułowaną „Morderstwo w księgarni”. Czytając pierwsze recenzje o klasycznym kryminale w stylu Agathy Christie do zapoznawania się z lekturą zabrałam się z ogromną ochotą. 

Abbeymead, mała angielska miejscowość, w hrabstwie Sussex, w której mieszka dwudziestopięcioletnia Flora Steele prowadząca miejscową, klimatyczną księgarnię. Życie Flory wydaje się monotonne. Przeżywająca stratę ciotki Violet, która ją wychowywała otwiera i zamyka księgarnię. Dostarcza książki, realizuje zamówienia. Wszystko do czasu…. Do czasu, gdy w swoim sklepiku z książkami znajduje zwłoki młodego Australijczyka, Kevina Andersona, który znał spadkobiercę miejscowego właściciela ziemskiego, Lorda Templetona. W znalezieniu nie było nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zmarły znalazł się w miejscu najmniej oczekiwanym na wieczny odpoczynek. Jego ciało „odpoczywało” w księgarni Flory. 

(…) Na drewnianej podłodze leżały zwłoki mężczyzny, młodego, jak można było się domyślić po gładkiej twarzy. Jego głowa przewróciła rząd książek na jednej z dolnych półek, a zamszowe botki na drugim końcu potrąciły inny. Uwagę Flory przykuły włosy rozpostarte na pokrytym lakierem deskach niczym słoneczna łuna.” -„Morderstwo w księgarni” Merryn Allingham. 

Bardzo chciałam poznać Florę i jej Betty. Po pierwsze zachwyciła mnie okładka nawiązująca do klasycznych, angielskich witryn sklepowych. Po drugie tytuł, z księgarnią w jego brzmieniu. Po trzecie obietnica zanurzenia się w lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku, które uwielbiam i w kinematografii, i w literaturze. Moda niezwykle kobieca. Wąska talia, szerokie spódnice, upięte sukienki. Pierwsze dobrze spinające biust biustonosze. Makijaże w wyraźnymi ustami i buty na obcasie. Do tego początki rewolucji obyczajowej. Idealny czas na historię z kobietą w roli głównej. 

Po przeczytaniu nasunęła mi się myśl, że książka jest niczego sobie próbą wykreowania atmosfery klasycznego kryminału. Fabuła zamknięta w trzydziestu rozdziałach opiera się na bohaterach, na ich dedukcji, na nieudolności policji do wnioskowania, na rozpytywaniu. Coś jak Poirot, Panna Marple i wiele innych klasycznych detektywistycznych bohaterów. Nie za bardzo w książce napięcia, są za to sympatyczni bohaterowie. Nawet ci, którzy mieli być mniej lubiani zostali jakoś tak opisani w sposób pozytywny, że nie byłam w stanie pałać do nich niechęcią. Męski akcent w roli pisarza Jacka Carringtona trochę mnie zawiódł. Jack wydał mi się zbyt mało męski, taki bez polotu, bez koloru. Sama Flora też została odrysowana dość nierówno. Z jednej strony zadziorna, odważna, amatorka – detektywka, z drugiej pogubiona młoda panna, wspominająca, wzdychająca, gubiąca się w swojej codzienności. Coś w stylu „chciałabym a boję się”. Rozwinięcie zagadki kryminalnej…. to dla mnie największy zawód. Kompletnie nie przekonał mnie motyw z Panem Elliotem, z Malleus Maleficarum i jego rolą, na którą wpadła Flora praktycznie od razu, gdy się nad nim zastanowiła, kiedy wcześniej bohaterowie kluczyli po omacku nie wpadając na żaden sensowy trop. 

Kryminał bez rzezi, hektolitrów krwi i głębokich ran. Lekka, przyjemna lektura z historią powojenną w tle, a nawet wątkami sięgającymi czasów Henryka VIII. Coś dla fanów prostej, nieskomplikowanej, przewidywalnej fabuły kryminalnej. Coś dla fanów klasycznych kryminałów.  

Moja ocena: 6/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Mando.