
PORZUCENI
- Autor: MACIEJ KAŹMIERCZAK
- Wydawnictwo: MUZA
- Liczba stron: 352
- Data premiery: 5.10.2022r.
Może w przypadku poprzedniej książki debiutującej 2 lutego 2022 roku od @Maciej Kaźmierczak pt. „Nikt” (recenzja na klik) zadziałał tzw. efekt aureoli. Może. Możliwe też, że po prostu poprzednia powieść bardziej zachwyciła mnie postaciami podkomisarz Kamili Szolc i starszej aspirant Edyty Gawron, której w tym tomie jakby mniej. Możliwe. A może po prostu sama fabuła, tak różna od poprzedniej i bardziej skomplikowana, odebrana została przeze mnie mniej entuzjastycznie niż wspominany powyżej „Nikt”. Będąc nałogowym molem książkowym przekonałam się już nie raz i nie dwa, że publikacje tego samego autora mogą podobać się raz mniej, a raz bardziej. Nie zmienia to faktu, że do przeczytania thrillera sensacyjnego „Porzuceni”, który premierę miał 5 października br. od @wydawnictwo.muza.sa Was zachęcam. I fanów psów, i fanów każdego innego zwierzęcia😉.
Tomasz Lipiński spacerując ze swoim wyżłem weimarskim wraz z przypadkowo spotkaną Malwiną Król z jej suczką Fibi, dokonują makabrycznego odkrycia w pobliskim parku. Częściowo wykopane zostaje truchło innego psa. Interesując się znaleziskiem przypatrujący się pracy śledczych mieszkańcy dowiadują się o odkryciu ciała kilkuletniego chłopca, a także innych zwierząt. W tym samym czasie z pobliskiego domu dziecka, w którym pracuje Malwina ginie dziewięcioletni Marcin goniący Gandalfa, psa przygarniętego przez wychowawców sierocińca. Podkomisarz Kamila Szolc od razu wiąże te dwie sprawy. Do śledztwa zostaje włączony też gdański komisarz, który z podobną sprawą miał związek trzy lata wcześniej. To wtedy na bałtyckiej plaży zaginął kilkuletni chłopiec, a jego ciało znaleziono niewiele później.

Już po rozpoczęciu czytania zastanawiałam się, czy Autor pokusił się o nawiązanie do fabuły opartej na zwyrodnialcu Michale „Szarym” Grysie z kryminału „Nikt”. I nie zawiodłam się😊. Z czego się niezmiernie cieszę. Wszak intryga była tak ciekawa, że jeszcze długo po zapoznaniu się z nią pozostała ze mną. Nawet teraz pamiętam emocje, które we mnie wzbudziła.
Emocji nie zabrakło również przy czytaniu książki „Porzuceni”, choć przyznaję, że po pierwszym zdenerwowaniu i frustracji związanej ze zbrodnią najpierw dokonanej na niewinnych zwierzętach, a zaraz potem na tak samo niewinnych kilkuletnich dzieciach, poziom skomplikowania i zagmatwania wątków przerósł moje oczekiwania. A to wszystko przez szeroki aspekt psychologiczno – obyczajowy, który dotknął Kaźmierczak i to praktycznie w każdym aspekcie. W aspekcie damsko – męskim. Z punktu widzenia relacji między siostrami, które sięgają aż dwutysięcznego piętnastego roku, czyli praktycznie siedem lat przed okresem, w którym dzieje się opisana w książce akcja. W sposobach traktowania zależności w hierarchii policyjnej, czy nawet pomiędzy niespodziewanie spotkanych obcych osób. Wpleciony wątek romansowy dodatkowo skomplikował mój odbiór. W tym aspekcie wręcz coś we mnie krzyczało wewnątrz; naprawdę!!! Maciej Kaźmierczak namieszał nawet bardziej, niż w poprzedniej publikacji zatytułowanej „Nikt”. Tak, zdecydowanie bardziej. Trudne obrazy ludzkiej egzystencji zostały opisane w sposób, jakby były zbudowane na najbardziej prymitywnych odczuciach, zwierzęcych odruchach. Nie rozumiem jednak roli sąsiadki, która jak twierdził Tomasz w rozmowie z nim potwierdziła zgoła co innego, niż w rozmowie ze śledczymi. Nie zrozumiały dla mnie był jej wątek w tej całej historii, choć rola okazała się znacząca dla rozwikłania zagadki. Zabrakło mi i argumentów przemawiających za przyjaźnią, oddaniem, i argumentów uzasadniających strach, szantaż i tym podobne. Tak samo wątek dziecka Agnieszki. Jak przy takiej aktywności bądź co bądź nie połapała się co tak naprawdę się wydarzyło. Zaspojlerowałam? Nie, nie sądzę. Wbiłam raczej klina o co w tej intrydze związanej z dziećmi chodzi😉. Na obronę napiszę, że koncepcja cienia bardzo przypadła mi do gustu. Tak bardzo, że przy zakończeniu wręcz wołającym o kontynuację, chętnie o nim jeszcze przeczytam.
Konstrukcja książki również zasługuje na wspomnienie. Osiemdziesiąt dwa rozdziały, w których rozpisano parę następujących po sobie dni, aż do wydarzeń z 19 października 2022r. Wisienką na torcie jest wizyta w pewnym miejscu, która zdarzyła się rok później. Śledczy działali szybko i sprawnie. Tak samo jak bohaterowie, których w powieści jest bez liku. Narracja pędziła jak samochód rajdowy, w typowo kaźmierczakowskim stylu. Żadne tam fiu bziu. Żadne ozdobniki i opisy przyrody. Tylko akcja. Tylko sensacja.
Tym, co lubią biegać długie dystanse, niekoniecznie po mieście😉, szczerze P*O*L*E*C*A*M.
Moja ocena: 7/10
Książką obdarowało mnie Wydawnictwo Muza, za co bardzo dziękuję.

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.