„Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye

ZEMSTA NALEŻY DO MNIE

  • Autorka: MARIE NDIAYE

  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY
  • Liczba stron: 248
  • Data premiery światowej: 7.01. 2021r.
  • Data premiery : 25.01.2023r. 

Zemsta należy do mnie” autorstwa Marie Ndiaye debiutowała na polskim rynku wydawniczym na początku ubiegłego roku dzięki nakładowi @wydawnictwo.filtry. Warto sięgnąć na stronę Wydawcy i zerknąć na książki objęte do końca sierpnia br. aż 40% rabatem https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/. Dowiedziałam się również, o czym donoszę, że promocja ta łączy się z ogólnym rabatem na zakupy bezpośrednio u Wydawcy w wysokości 5%. 

Mecenas Susane w dniu 5 stycznia 2019r. zostaje odwiedziona przez Gilles’a Prinicpaux, którego żona Marlyne została oskarżona o zabicie trójki ich wspólnych dzieci, sześcioletniego Jasona, czteroletniego Johna i półtoraroczną Julię. Pani Susane  ma wrażenie, że zna się z mężem swej klientki. Poszukuje dowodów, że to właśnie z nim spotkała się trzydzieści dwa lata wcześniej w bogatym domu w Caudéran, który 

Głosem niedbałym i słodkim zarazem, omdlewającym i subtelnym spytał ją, co o tym sądzi: o skamielinach, muzyce i w ogóle o atmosferze panującym w domu.” – Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye. 

Ona miała wtedy dziesięć lat, a on czternaście. To wspomnienie zawładnęło Mecenas Susane. Zawładnęło tak bardzo, że próbowała odnaleźć ten dom. Jakby chciała jeszcze raz przeżyć tę chwilę. Tak usilnie, tak mocno, że wręcz terroryzowała matkę chcąc, by potwierdziła, że spotkanie z Gilles’em miało miejsce. W tym bogatym domu, którego teraz nie byłaby w stanie rozpoznać. 

Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye mimo, że odbiła się szerokim echem wśród francuskiej krytyki literackiej nie do końca nie przekonała. Autorka zadbała, by w powieści zostały pomieszane gatunki. Do publikacji wplotła trochę gatunku z kryminału prawniczego, trochę romansu, w aspekcie miłości do czternastoletniego chłopca Mecenas Susane  – nazywanej tak nawet w przywoływanych scenach z dzieciństwa – czy ogromnej miłości Gilles’a Prinicpaux do swej żony Marlyne, która odebrała mu dzieci na zawsze. W powieści jest sporo z thrillera psychologicznego w warstwie związanej z przemocą w związku, przemocą w rodzinie, która doprowadziła finalnie do tragedii, bo ofiara nie potrafiła inaczej sobie z tym problemem poradzić, a także w sferze o różnicach klasowych we Francji. W tym aspekcie autorka za pomocą postaci Sharon rozprawia się z nierównością klasową. Rozprawia się z wyzyskiem imigrantów, przyjezdnych. Rozprawia się z brakiem praw ich chroniących oraz brakiem szacunku, z którym się stykają na każdym. Sama zresztą Sharon jest postacią wielowymiarową, obok swej pracodawczyni Mecenas Susane, której nie było mi dane poznać z imienia. Z jednej strony jest ofiarą systemu, z drugiej sprawczynią sytuacji, w której się znalazła. 

Bardzo podobał się wątek małżeństwa Prinicpaux. Autorka zadbała, by przemoc, która w nim dominowała wybrzmiała na samym końcu. Z drugiej strony zadbała również o to, by czytelnik nie odczytał jej dosłownie. W relacji Marlyne zapewniła, by nie padło żadne złe słowo na temat jej męża. Tym samym udowadniając, że w długotrwale przemocowym związku ofiara nie jest w stanie skrytykować swego oprawcę, co zmusza ją nierzadko do zastosowania innych, niekonwencjonalnych rozwiązań. Sama główna bohaterka jawiła mi się jako bardzo nierówna. Aż gęsto w powieści od tej nierówności. Niby jasny, analityczny umysł, uległa co rusz oczekiwaniom społeczeństwa, konformizmowi, pragmatyzmowi i tego, jak pani Susane chciała, by wszyscy ją widzieli i sama się widziała. A chce widzieć się w roli kobiety czyniącej dobro. Tylko jest to rola niedoskonała. Mecenas Susane daleko do dobrej kobiety, wartościowego społecznika czy idealistki podążającej za swoim sercem. W publikacji tej dominują nieścisłości i niejasności, zarówno w odniesieniu do bohaterów, jak i wydarzeń. Niejednoznaczne przedstawienie różnych sytuacji zmusza czytelnika do ustawicznych pytań o to, co jest prawdą, a co efektem obiekcji i natręctw samej narratorki. To starannie zaprojektowana pułapka, w którą i ja wpadłam. Samamecenas Susane będąc wciągnięta w jej ciągłą spiralę niepewności, gdzie rzeczywistośćzlewa się jej z wyobraźnią stała mi się bliższa. Mimo swej neurotyczności. 

Niewiele wiem o Mecenas Susane. Wiem, że nie podano jej imienia. Wiem, że chce czynić tylkodobro. I wiem, że sama pani Susane, by nie nadwyrężać sformułowania mecenas, nie wie, kim jest. Warto ją jednak było poznać, taką jak została przedstawiona. A czy Wam wydaje się na tyle ciekawa, by sięgnąć do – Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye? Mam nadzieję, że tak. 

Udanej lektury! 

ps. a w jej trakcie napiszcie w komentarzu czy wyłapaliście o co chodzi w relacji Mecenas Susane z jej rodzicami. Przytoczony poniżej cytat obrazuje ich zagmatwany związek zdruzgotany zmęczeniem niskim statusem, zmęczeniem bycia traktowanym ciągle jako imigranci, próbujący zaleczyć wieloletnie upokorzenia karierą córki. Nie do końca ten wątek mnie przekonał. Nie zrozumiałam, o co chodzi z tym upokorzeniem, mimo, że autorka powracała do tego tematu kilkukrotnie. Jedynaczka. Córka imigrantów. Aktualnie Pani Mecenas. A jednak przeczytała w liście od ojca między innymi: 

(…) Żegnaj, córko i bądź na tyle silna, by nie próbować się do nas odzywać, zanim nie odzyskasz taktu, mądrości i dobroci, zwłaszcza mądrości, z której biorą się wszystkie zalety.” – Zemsta należy do mnie” Marie Ndiaye. 

Moja ocena: 7/10

Recenzję przeczytaliście dzięki Wydawnictwu FILTRY.

„Praca z cieniem. Dziennik motywacyjny, dzięki któremu poznasz, przekroczysz i zintegrujesz swoje cienie” Keila Shaheen

PRACA Z CIENIEM. DZIENNIK MOTYWACYJNY, DZIĘKI KTÓREMU POZNASZ, PRZEKROCZYSZ I ZINTEGRUJESZ SWOJE CIENIE

  • Autorka: KEILA SHAHEEN
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 224
  • Data premiery  31.01.2024r. 
  • Data premiery światowej: 2.11.2021r.

Praca z cieniem. Dziennik motywacyjny, dzięki któremu poznasz, przekroczysz i zintegrujesz swoje cienie” Keila’y Shaheen od Wydawnictwo Marginesy to kolejny poradnik, z którym się zapoznałam. Mimo, że polska premiera była ostatniego dnia stycznia br., dziennik ujrzał światło dzienne na początku listopada 2021 roku. To nie kolejny poradnik, który trudno się czyta. Już po przekartkowaniu kilku stron zauważyłam, że książka zawiera zbiór ćwiczeń praktycznych, które ja w tym gatunku cenię najbardziej. 

„Jesteście gotowi wstąpić na ścieżkę do samoświadomości, uzdrowienia i wewnętrznej przemiany?” – z opisu Wydawcy. 

Ja gotowa jestem zawsze, tylko czasem efekty tej mej gotowości mi nie odpowiadają. Też tak macie jak czytacie inspirującą książkę motywacją, refleksyjną? 

Książka rozdzielona jest na cztery części, tj. wstęp, ćwiczenia, wskazówki i rozdział o dojrzewaniu do źródeł swojego cienia. Tytułowy cień to nic innego, jak coś co za nami chodzi. Jak coś, co nie pozwala o sobie zapomnieć. Często cień podąża za nami każdego i jak tylko zwrócimy się w jego stronę wyziera na nas ze ścian, mebli czy podłogi. Te cienie to sprawy, o których wolimy nie rozpamiętywać, uczucia, wydarzenia, do których nie chcemy się przyznać i o których chcemy zapomnieć. I właśnie ta publikacja udowadnia, że można. Można żyć bez cienia. 

Pierwsza myśl, która pojawiła się po przeczytaniu dziennika związana była z tym, że skupia się on na tym jak przeżycia z dzieciństwa i wyuczone wtedy schematy rzutują na nasze życie. Ten temat to dla mnie rzeka. Często rozmawiam o nim z moją przyjaciółką. Pokazujemy sobie wzajemnie czego świadomie i nieświadomie nauczyli nas rodzice. Co wpoiła nam grupa odniesienia, co utrudnia nam samoakceptację, nasze życie w dojrzałości emocjonalnej. Okazuje się bowiem, że nasz bagaż emocjonalny utkany z różnych wydarzeń, słów, doświadczeń z przeszłości pozostaje z nami na długo. I oby nie do końca życia – w niektórych przypadkach chciałoby się rzec. 

Zachęcam Was gorąco do zapoznania się z tą publikacją. Pokazuje w sposób przystępny jak sami możemy poprawić sobie jakość naszego życia. Jednocześnie zachęcam Was do czytania z odstępami. Do kolejnych części wracajcie po przerwie. Kontemplujcie. Praktykujcie ćwiczenia. Istotne jest by każdemu poświęcić czas oraz dać sobie miejsce na zastanowienie. Moje ulubione ćwiczenie to uzupełnij luki w zdaniu, w którym brakuje wyrazów. Możemy  uzupełnić je po swojemu. W wielu miejscach znajdziecie również pytania do przemyślenia, listy, uzupełnianie pól itd. W kolejnych rozdziałach czytelnik może uporać się z tytułowymi cieniami. Ja przykładowo bardzo długo zastanawiałam się nad „wewnętrzny nastolatek. Co chciałbyś, aby ktoś ci powiedział, gdy byłeś nastolatkiem?”. Wiele rzeczy przyszło mi do głowy, których nikt mi nie powiedział. Nawet najbliżsi. To ogromna wartość tej książki, która z jednej strony tłumaczy pewne nasze zachowania i braki tym, co wydarzyło się w przeszłości, a z drugiej uczy, czego mamy nie robić i jak z tym walczyć. 

Serdecznie Wam polecam ćwiczenia. Serdecznie Wam polecam ten dziennik. 

Moja ocena: 8/10

Z książką zapoznałam się dzięki Wydawnictwu Marginesy, za co serdecznie dziękuję.

„Diabeł, którego znasz. Psychiatria sądowa bez tajemnic” Gwen Adshead, Eileen Horne

DIABEŁ, KTÓREGO ZNASZ. PSYCHIATRIA SĄDOWA BEZ TAJEMNIC

  • Autorki: GWEN ADSHEAD, EILEEN HORNE
  • Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 30.01.2023r. 
  • Data premiery światowej: 20.07.2021r.

Diabeł, którego znasz. Psychiatria sądowa bez tajemnic” autorstwa dr Gwen Adshead oraz Eileen Horne od Znak Literanova  to autorskie dywagacje światowej sławy terapeutki i psychiatry sądowego. W tej książce znajdziecie odpowiedzi na pytanie, jak sobie radzić, gdy Twoimi pacjentami są winni różnych przestępstw karnych. Obłęd prawda?😁

„Jak wygląda terapia seryjnego mordercy?
Ile empatii potrzeba, żeby siąść do rozmowy z kimś, kto odciął człowiekowi głowę?
Jak poradzić sobie ze stalkerką, która nawet za kratami pozostaje mistrzynią manipulacji?” – z opisu Wydawcy. 

Książka jest relacją na temat tego jak zachowują się mordercy, stalkerzy, podpalacze, czy śmiertelnie groźni narcyzi w terapii. Autorki przekazują czytelnikom wiedzę w jaki sposób sobie z nimi radzą, jakie uczucia w sobie wskrzeszają, by jakakolwiek terapia miała sens, jak trudno czasem im się wyrwać z macek manipulacji tych chorych, nierzadko inteligentnych umysłów. To taka trochę podróż w meandry umysłu różnych sprawców brutalnych przestępstw. 

Ze wstępu dowiedziałam się, że tytuł książki zaczerpnięty został z łacińskiego powiedzenia, „(…) które mówi, że diabeł, którego znamy, jest mniej groźny od tych, których nie znamy.” A z Noty do czytelnika pozyskałam informacje, że „(…) książka nie jest jednak podręcznikiem ani wyczerpującym kompendium, nie rości sobie prawa do odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie się w niej pojawiają.” Dr Gwen Adshead i Eileen Horne przyznają się, że mimo, iż mają wieloletnie doświadczenie zawodowe nie znają odpowiedzi na wszystkie pytania, nie posiadły całą wiedzę tajemną i nie przekażę czytelnikom złotego środka na to, jak radzić sobie z osobami zaburzonymi, mającymi liczne dysfunkcje, czy wręcz choroby psychiczne. 

„Osobiście wolę wyobrażać sobie umysł jako rafę koralową: pradawny, tajemniczy, wielowarstwowy twór, niepozbawiony ciemnych i niebezpiecznych rejonów, lecz pełen odżywczej różnorodności; choć może wydawać się chaotyczny, stanowi złożony, dobrze zorganizowany i nieskończenie fascynujący ekosystem, który jest niezbędny dla ludzkiego życia. Pod wpływem stresu środowiskowego wiele raf traci kolory i obumiera, lecz badania naukowe pokazują, że dobrze reagują one na rozmaite interwencje i tym samym zwiększają swoją odporność.” – Diabeł, którego znasz. Psychiatria sądowa bez tajemnic” Gwen Adshead, Eileen Horne. 

Książka składa się z rozdziałów, które zatytułowane są imionami sprawców stanowiących podłoże rozważań na temat ich zachowania, motywacji, sposobu prowadzenia terapii. W pierwszy rozdziale przykładowo poznajemy Tony’ego, który „(…) Zabił trzech mężczyzn, zdaje się, że jednemu odciął głowę. A tak w ogóle, to sam poprosił o terapię.”. W tym kontekście poznajemy również same początki dr Gwen Adshead, która historię Tony’ego kreśli w kontekście swoich zawodowych początków. Podobnie jest w przypadku takich opisanych postaci jak; Gabriel, Kezia, Marcus, Charlotte, Zahra, Ian, Lydia, Sharon, Sam, David. Epilog i Podziękowania zamykają publikację. Dodatkowo, mimo licznych przypisów na końcu książki znajdziecie również część zatytułowaną Proponowane lektury, w których znajdują się propozycje dalszych wydawnictw oraz odniesienia do źródeł danych i cytatów. To pewnego rodzaju zestaw kierunkowskazów dla tych, co chcą się dowiedzieć czegoś więcej, pogłębić badania lub dla których książka autorstwa Gwen Adshead i Eileen Horne stanowiła ciekawe wprowadzenie do tematu. 

Z zaciekawieniem czytałam książkę Autorek, która – muszę przyznać – pozytywnie mnie zaskoczyła. Obawiałam się wielu suchych faktów, licznych medycznych terminów i dlatego lekturę rozpoczęłam ze znacznym opóźnieniem. W praktyce, mimo, że kontekstu teoretycznego nie brakowało, otrzymałam ciekawą lekturę opartą na prawdziwych postaciach, realnych doświadczeniach, przeszłych przeżyciach i wydarzeń. Cechowała ją pewna naturalność i swoboda w przekazywaniu tak trudnych tematów i czasem drastycznych wniosków, co do osoby sprawcy przestępstwa. Dzięki temu książkę przeczytałam z przyjemnością. Dała mi szerszy kontekst na temat terapii zatrzymanych za ciężkie  czyny karalne.   

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak Literanova, za co bardzo dziękuję.

„Włoska balerina” Kristy Cambron

WŁOSKA BALERINA

  • Autorka: KRISTY CAMBRON
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 432
  • Data premiery: 25.01.2023r. 
  • Data premiery światowej: 12.07.2022r.

Włoska balerina” to kolejna powieść Kristy Cambron od Wydawnictwo Znak, mistrzyni powieści historycznej, którą przeczytałam. Pierwsza lektura przeczytana przeze mnie od tej autorki zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. „Wróbel w getcie” (recenzja na klik) oceniłam 8/10 w przeciwieństwie do powieści „Dziewczyna z Paryża” (recenzja na klik), którą subiektywnie sklasyfikowałam na poziomie 6/10. 

Bardzo lubię wydania tej autorki od Wydawnictwa Znak. W każdej przeczytanej przeze mnie książek od Kristy Cambron podobała mi się okładka w wydaniu polskim. Moim zdaniem ta z „Włoskiej baleriny” jest zdecydowanie lepsza od tej z zagranicznego wydawcy. Ksiązka rozpoczyna się prologiem z podtytułem „18 maja 1944. Wyspa Tyberyjska. Rzym, Włochy” i bardzo dobrym, mocnym wprowadzeniem. 

„Nigdy nie otwieraj drzwi zamkniętych na klucz, póki się nie upewnisz się, że nie czyha za nimi śmierć.” – „Włoska balerina” Kristy Cambron. 

To historia trójki bohaterów; baleriny Julii Bradbury, która po wybuchu wojny wstępuje do wojska, szeregowego Courtneya Colemana wcielonego do armii jako sanitariusz i małej żydowskiej dziewczynki, którą Court uratował, małej Calli. Ich losy splatają się niespodziewanie w rzymskim szpitalu otoczonym przez nazistów. Czy los da im szansę na ocalenie? 

Kolejno ponumerowane rozdziały zostały wzbogacone o osadzenie w konkretnym czasie i miejscu, np.: 9 września 1943. Przyczółek Paestum. Salerno, Włochy. To cecha charakterystyczna powieści historycznych, która sprawdza się w tego typu narracji. Od razu miałam mniejszy problem z osadzeniem fabuły. By wzmocnić przekaz autorka wplotła w narrację język włoski i niemiecki również. Gdzieniegdzie znajdziecie takie słowa jak: È aparto!, Corri!, cattivo soldato i wiele innych obco brzmiąco dla większości polskich czytelników. Akcja nie jest rozpisana chronologicznie. Czytelnik poznaje losy bohaterów z perspektywy działań wojennych, ich przeżyć, polowania na żydowskie dzieci, jak i z perspektywy tego, co działo się przed wojną. Historia tytułowej baleriny jest przybliżana czytelnikowi już od rozdziału drugiego i to nie we Włoszech a w Anglii (tytuł rozdziału to: 3 sierpnia 1939. 80A Kensington High Street. Londyn, Anglia). To dzięki takiej retrospekcyjnej narracji poznajemy tajemnice tytułowej bohaterki, którą los rzucił w całkowicie inne miejsce, niż na deski międzynarodowych teatrów i oper. Trzecia perspektywa narracji to ta obecna. W rozdziałach zatytułowanych przykładowo Obecnie. St. John Road. Starlight, Indiana autorka miesza jeszcze bardziej czytelnikowi osadzając kontynuację zdarzeń sprzed kilkudziesięciu lat w XXI wieku. Łącznie rozdziałów jest trzydzieści jeden plus Epilog. Ciekawa jest Nota od autorki, w której Kristy Cambron opisuje okoliczności powstania powieści i jej motywacje. 

Jest to powieść oparta na historycznych faktach. Powieść, która inspiruje. Powieść, która opisuje losy ludzi walczących o wolność we Włoszech podczas drugiej wojny światowej. Powieść wojenna. Jeśli lubicie tę tematykę to bez wątpienia jest to lektura dla Was, którą koniecznie musicie przeczytać. Historia jest bardzo dociągnięta i pełna emocji. U mnie o emocje w tego typu książkach nietrudno. Tematyka wojenna jakoś jest bliska memu sercu. Możliwe, że ze względu na tą polską martyrologię, to nasze narodowe męczeństwo, to rozbieranie w Zaborach i po drugiej wojnie, gdy trzej Możni tego świata przekazali Polskę we władanie Stalinowi. Kristy Cambron uwielbia tę tematykę. Nic dziwnego jest z wykształcenia historykiem sztuki. Widocznie obrała kierunek zgodny z jej zainteresowaniami. Podobnie został ujęty w tej publikacji – w stosunku do poprzednich dwóch – temat miłości, odwagi, ofiarowania swego życia w myśl wyższych idei oraz oddania i wyrzeczeń.  Wyjątkowo urzekła mnie historia małej Calli. Nie wiem, czy ktoś z Was czytelników również dał się uwieść tej małej bohaterce w równym stopniu co ja. 

Jedyny minus to przeskakiwanie pomiędzy różnymi perspektywami czasowymi, których było dość sporo. Nie wiem, czy historia pisana tylko z punktu widzenia przeżyć wojennych nie byłaby bardziej dla mnie przystępna i bardziej komplementarna. Fokusując się na tym, co wiele lat po wojnie chyba traciłam trochę nastrój i gubiłam rozbudzone emocje. Bez wątpienia jest to jednak dobre czytadło. Szczerze Wam polecam. 

Moja ocena: 7/10

Moja opinia powstała przy współpracy z Wydawnictwem Znak.

„Uwięziona” B.A. Paris

UWIĘZIONA

  • Autor: B.A. PARIS
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 25.01.2023r.

B.A. Paris chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. To niekwestionowana mistrzyni brytyjskiego thrillera psychologicznego. Jej powieści cenię od dawna. Do dziś pamiętam te emocje, grozę i niedowierzanie, które towarzyszyły mi podczas lektury debiutu autorki „Za zamkniętymi drzwiami”. To powieść i kobiecie uwikłanej w związek z psychopatą. Potem czytałam równie rewelacyjny, choć zupełnie inny „Dylemat” oraz „Dublerkę” napisaną wspólnie z innymi brytyjskimi autorkami. Ostatnią przeczytaną przeze mnie powieścią autorki była „Terapeutka”, która wywarła na mnie zdecydowanie mniejsze wrażenie niż poprzednie książki autorki, choć też miło spędziłam z nią czas. Oprócz lektury twórczości B.A. Paris, miałam okazję poznać ją samą podczas tegorocznych Targów Książki w Warszawie. Zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, uśmiechnięta, sympatyczna, mimo mnóstwa książek, które musiała podpisać z każdym zamieniła kilka słów. Podczas tego spotkania byłam już po lekturze jej najnowszej powieści pt. „Uwięziona”, która premierę miała 25 stycznia bieżącego roku. Dlaczego recenzję publikuję dopiero teraz? Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, oprócz ciągle rosnących stert książek i toczącego się, mam wrażenie, coraz szybciej, życia😊 Niektórzy mówią jednak, że „lepiej późno, niż wcale” pozwólcie więc, że dzisiaj podzielę się z Wami wrażeniami z lektury, zachęcając tych nielicznych z Was, którzy jeszcze nie znają twórczości autorki do jak najszybszego nadrobienia tego braku.

Amelie od dawna musi dbać sama o siebie. Straciła ojca, gdy była nastolatką, ale zanim wpadła w trypy opieki społecznej i rodzin zastępczych udało jej się uciec i zacząć nowe życie w Londynie. Miała szczęście, gdyż poznała dobrych ludzi, którzy jej pomogli, znalazła przyjaciół, a po jakimś czasie zdobyła pracę w luksusowym magazynie. Wkrótce potem zgodziła się poślubić jego właściciela, Neda Hawthorpe’a, syna miliardera. Ich związek dla obojga był układem, ale szybko okazało się, że Ned nie był taki, jaki chciał się wydawać. Amelie znajduje się więc w niebezpieczeństwie, Zanim jednak zdąży pomyśleć co mogła by zrobić budzi się w ciemnym pokoju. Nie ma pojęcia co się stało, kto ją tam umieścił. Wkrótce okazuje się, że razem z mężem została porwana. Znajduje się więc w ogromnym niebezpieczeństwie, ale nawet wtedy nie chce wrócić do boku męża…

Powieść ma ciekawą konstrukcję. Składa się z dwóch części. Pierwsza z nich zatytułowana „Porwanie” składa się z 56 rozdziałów rozgrywających się na przemian w dwóch planach czasowych „Teraz” i „Kiedyś”. Druga część zatytułowana „Rozliczenie” liczy 27 rozdziałów. Obie części prowadzone są w narracji pierwszoosobowej. Zabieg polegający na tym, że najpierw poznajemy bohaterkę znajdującą się w bardzo trudnym położenia, która  budzi się w ciemnym z napastnikiem na sobą, a potem stopniowo poznajemy jej przeszłość, naprzemiennie z bieżącym rozwojem sytuacji, by na koniec odkryć, że nic nie było takie jak nam się wydawało, jest genialny. Autorka jest mistrzynią stopniowania napięcia i mieszanie czytelnikom tropów. Chociaż muszę przyznać, że ta powieść jest trochę słabsza, niż pierwsze autorki. Bohaterka momentami mnie irytowała, wkurzała mnie jej naiwność i lekkomyślność, pewnych rzeczy też można było się domyślić. Muszę jednaki przyznać, że dobrze przy niej spędziłam czas. Styl autorki jest lekki i wciągający, a książkę czyta się szybko, choć w pierwszej części trochę dłużył mi się motyw porwania i przetrzymywania bohaterów. Generalnie całość utrzymana na przyzwoitym poziomie, choć moje oczekiwania wobec autorki są zdecydowanie wyższe. Czekam z niecierpliwością na kolejną powieść i mam nadzieję, że będzie równie dobra jak jej pierwsze książki.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS.

 

„Poszukiwacze światła” Femi Kayode

POSZUKIWACZE ŚWIATŁA

  • Autor: FEMI KAYODE
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Seria: PHILIP TAIWO (tom 1)
  • Liczba stron: 392
  • Data premiery : 17.01.2023r.
  • Premiera światowa: 2.03.2021r.

Na stronie amerykańskiego Wydawczy przeczytałam, że „Femi Kayode kształcił się jako psycholog kliniczny w Nigerii, zanim rozpoczął karierę w reklamie. Stworzył i napisał kilka programów telewizyjnych emitowanych w czasie największej oglądalności, a niedawno ukończył z wyróżnieniem program UEA Creative Writing. Mieszka w Windhoek w Namibii z żoną i dwoma synami.” (źródło: https://www.hachettebookgroup.com). Doczytałam również, że książka  „Poszukiwacze światła” jest jego debiutem, bardzo entuzjastycznie ocenionym w wielu kręgach.

Na polski rynek księgarski publikację Femi Kayode’a wprowadziło Wydawnictwo @Zysk i S-ka. Książka premierę miała w styczniu br. i jest pierwszym tomem cyklu o nigeryjskim psychologu, dr Philipie Taiwo. Pozycja trafiła do mnie z opóźnieniem dlatego też recenzję publikuję po kilku miesiącach od jej debiutu. Co ciekawe, tom drugi wydany przez Mulholland Books pod oryginalnym tytułem „Gaslight” premierę światową będzie miał 23 listopada br. Myślę, że i tym razem Wydawnictwo Zysk i S-ka pokusi się o wydanie kolejnego tomu serii😉.

Trzej studenci w nigeryjskim miasteczku Okriki w wyniku publicznego linczu tracą życie. Dwóch z nich zginęło w wyniku rozległych oparzeń, jeden – syn znanego polityka – stracił życie wskutek uderzenia tępym narzędziem. Psycholog śledczy powracający z emigracji do ojczyzny dr Philip Taiwo zostaje poproszony o zajęcie się sprawą. Sprawą, która według ojca zmarłego Kevina nie jest prawidłowo traktowana przez policję.

Mocna historia! Nabiera jeszcze dodatkowej mocy, gdy sobie czytelnik uświadomi, że do jej napisania skłoniła autora prawdziwa historia publicznego mordu na Ugonnie Obuzorze, Toku Lioydzie, Chiadiki Biringi i Tekeny Elkanaha, na ofiarach samozwańczych stróżów prawa. Bo to jest clue i główna zagadka tej historii. Co tak naprawdę, z psychologicznego punktu widzenia skłoniło tłum do zamordowania trzech młodych chłopców, rzekomych złodziei.

„- I to nie jest rozwiązywanie sprawy? Przecież nie zdołasz zrozumieć dlaczego coś się zdarzyło, nie wiedząc co się zdarzyło.” – „Poszukiwacze światła” Femi Kayode.

Książka pisana jest z perspektywy głównego bohatera. To dr Philip Taiwo jest jej narratorem. To z jego bezpośredniej relacji dowiadujemy się, co się dzieje. Na jakie ślady natrafił wraz ze swoim asystentem, Chiką. Jakie ma podejrzenia. Podobał mi się ten sposób narracji. Możliwe, że dlatego, iż dopiero co poznałam głównego bohatera. Miło było więc czytać o jego perypetiach z żoną – atrakcyjną profesor uniwersytecką – , dopiero co poznaną w samolocie Salome, czy ojcowskich problemach z bliźniakami Taiem i Kayem oraz trzynastoletnią córką Larą z jego własnego punktu widzenia. Powieść podzielona jest na akty, jest ich łącznie cztery. Każdy akt składa się z zatytułowanych rozdziałów. Do tego Femi Kayode wprowadził pierwszoosobową narrację John Paula, który stanowi jakby dziennik, jego pamiętnik. Doświadczamy jego trosk, problemów, emocji w chorobie i po stracie matki, trudnego dzieciństwa. Ten tajemniczy John Paul wkrada się w fabułę siejąc zamęt i pozostawiając po każdym fragmencie pytania typu; kim on jest, co zrobił, co robi, jakie znaczenie ma dla opowiadanej historii?

– Wszystko ma sens, jeśli się wie dlaczego ludzie robią to, co robią.
 – Psychobełkot – warknęła…” – „Poszukiwacze światła” Femi Kayode.

I ta książka o tym jest. Sam bohater dr Philip Taiwo – psycholog „mający doświadczenie w badaniu motywów zbrodni i sposobu ich popełnienia” nie jest może postacią fascynującą, chwytającą za serce, czy nawet interesującą. Został przedstawiony trochę naiwnie, trochę ponuro, jak typowo amerykański naukowiec, który jeszcze nie odnalazł się po ośmiu miesiącach od powrotu w swoim rodzinnym kraju. Kraju, w którym homoseksualizm wciąż uznawany jest za przestępstwo. Tak to prawdzie naukowiec, który raczej się nigdy w tym kraju nie odnajdzie. Jego badanie, czy raczej śledztwo jest jednak urozmaicone licznymi domysłami. To takie szukanie trochę igły w stogu siana. Z ogromnej ilości materiałów Taiwo musi ze swym asystentem dojść do prawdy, co tak naprawdę stało się z trzema z Okriki. Jaka tak naprawdę za tym publicznym linczem kryje się historia? I dlaczego tłum zareagował w taki, a nie inny sposób?

Nigeria. Kraj, w którym chyba nie chciałabym żyć, nawet nie będąc osobą z kręgu LGBTQ. Choć Femi Kayode przemycił jej specyficzność, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Uchwycił jego czar. Jego nieskalanie zachodnim życiem. Jego etniczność.

Widzę ludzi siedzących przed domami. Przed parterowymi budynkami gromadzą się mężczyźni, którzy piją i grają w gry planszowe, ich twarze oświetlają lampy naftowe. W ciemności bawią się i biegają roześmiane dzieci. Z oddali słychać śpiew. Także klaskanie. Kościół. Właściwie kilka kościołów.” – „Poszukiwacze światła” Femi Kayode.

Dodatkowo hausański akcent Abubakara, mimo trudnego tematu i społecznie głębokiej fabuły,  wprowadził mnie w dobry nastrój. Bo jak tu nie czytać z uśmiechem na ustach takich słów jak: „fsycholog”, „fotrzebują”, „fotlafi” , czy moje ulubione „sflawa” i „lafolty”. Zgadliście co to „lafolty”?

Chociażby dla samego czytania całych akapitów w odzwierciedlonym hausańskim akcencie warto sięgnąć po książkę „Poszukiwacze światła” Femi Kayode. Żartowałam😊. Warto sięgnąć z innego powodu.

To naprawdę ciekawa powieść pisana w słusznym celu. Celu, zwrócenia uwagi na psychologię tłumu. Nie bez wad. A jakże. Książki tak jak ludzie, jednym podobają się bardziej drugim mniej. W trakcie czytania „Poszukiwaczy światła” nie było ani nudno, ani płochliwie. A to już wystarczająca zachęta, by zapoznać się z debiutem Femi Kayode’a. Miłej lektury !!!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Zysk i S-ka.

„Jak wychować dziecko na fajnego człowieka?” Kaija PUURA

JAK WYCHOWAĆ DZIECKO NA FAJNEGO CZŁOWIEKA. POZNAJ FIŃSKI SEKRET NAJSZCZĘŚLIWSZYCH DZIECI NA ŚWIECIE.

  • Autor: KAIJA PUURA
  • Wydawnictwo: LUNA
  • Liczba stron: 216
  • Data premiery: 12.01.2023r.

Z poradnikami mam ogólnie taki problem, że nie za specjalnie za nimi przepadam. Często bowiem są mocno ogólne, stereotypowe i naiwne. Nie wierzę też w gotowe, uniwersalne recepty i uważam, że wiele w życiu zależy od konkretnej sytuacji. A niestety bardzo często poradniki, zwłaszcza amerykańskie serwują banał za banałem bez szczegółowych informacji i wskazówek. Niestety mimo tego przekonania zdarza mi się skusić na lekturę poradnika, gdyż w momencie, gdy czytam o interesującym mnie zagadnieniu chciałabym się jak najwięcej na ten temat dowiedzieć i często wydaje mi się, że to może być ciekawe, inspirujące i z korzyścią dla mojego życia. Tak było i przy okazji premiery poradnika fińskiej psychiatry dziecięcej Kaija Puura pt. „Jak wychować dziecko na fajnego człowieka. Poznaj fiński sekret najszczęśliwszych dzieci na świecie.” Bo któż nie chciałby, żeby jego dziecko wyrosło na fajnego, szczęśliwego człowieka? Ja bardzo chcę! Książka ta premierę miała 12 stycznia nakładem wydawnictwa Luna, a ja recenzuję Wam ją dopiero teraz, gdyż mimo, że niewielka to książeczka przeczytanie jej zajęło mi trochę czasu, a potem zastanawiałam się co o niej napisać😊  

Wypadało by zacząć od tego, co oznacza bycie fajnym człowiekiem. Myślę, że dla każdego trochę co innego, ale gdybym miała pokusić się o ogólne stwierdzenia, powiedziałabym, że to bycie człowiekiem o pewnej inteligencji emocjonalnej, wrażliwym, empatycznym, takim, który potrafi się komunikować z innymi, podejmuje wezwanie rzucane przez życie i potrafi żyć w społeczeństwie. Okazało się, że autorka widzi to podobnie i uważa, że w dużej mierze za to na jakiego człowieka wyrośnie dziecko odpowiadają rodzice (trudno się z tym nie zgodzić). Korzystając więc ze swojego doświadczenia zawodowego, jak również faktu, że jest matką piątki dzieci postanowiła się podzielić z czytelnikami wskazówkami, które mają im pomóc dobrze wychować dzieci. Na początku ogólnie pochyla się na tematem rodzicielstwa, tego w jaki sposób powinno się podchodzić do dzieci i co należy do zadań rodziców. W dalszym ciągu skupia się na codziennych wyzwaniach i na tym co możemy zrobić, żeby pomóc dziecku w życiowych sytuacjach. Autorka porusza też temat związany z radzeniem sobie z emocjami, zarówno przez rodziców, jak i przez dzieci.  A na końcu przywołuje pewne sytuacje życiowej zmiany takie jak rozpoczęcie przedszkola czy konflikt między rodzicami.

Książka napisana jest przystępnym językiem. Niestety nie mogę powiedzieć, żeby zmieniła moje zdanie na temat poradników. Przede wszystkim bardziej skupia się na wskazówkach dotyczących małych dzieci, co mnie już nie interesuje. A po drugie przywoływane w książce stwierdzenia są bardzo ogólne i dotyczą w mojej opinie rzeczy oczywistych. Z jednej strony fajnie przeczytać w jednym miejscu kila zebranych uwag na temat rodzicielstwa i wychowania, z drugiej niestety czego innego się po tej książce spodziewałam. Jak dla mnie niestety nie wniosła ona nic nowego. Na pewno plusem książki jest przyjemny, lekki styl, brak specjalistycznego, naukowego języka i krótkie, czytelne rozdziały. Jeżeli miałabym określić komu tak książka może przypaść do gustu powiedziałabym, że raczej osobom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z rodzicielstwem. Mnie jaki matki dwójki nastolatków nie zachwyciła, nie zainspirowała i nie wniosła do mojego życia praktycznie nic nowego, ale może w Waszym przypadku będzie inaczej. O tym musicie przekonać się sami😊

Moja ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU LUNA.

„Poszukiwany ukochany” Beth O’leary

POSZUKIWANY UKOCHANY

  • Autor: BETH O’LEARY
  • Wydawnictwo:ALBATROS
  • Seria: MAŁA CZARNA
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 25.01.2023r.

Dzisiaj z rana zabrałam się wreszcie za moją stertę książek przeczytanych, które wciąż czekają na zrecenzowanie. Ta, o której dziś chciałam Wam opowiedzieć swoją premierę miała pod koniec stycznia br. „Poszukiwany ukochany” Beth O’Leary  należy do serii Mała Czarna Wydawnictwa Albatros.  Fajne kolorowe okładki kryją pod sobą zabawną, lekką treść. Przeczytałam wszystkie tytuły z serii, jedne zachwyciły mnie bardziej, inne mniej. Muszę jednak powiedzieć,  że te autorstwa Beth O’Leary zawsze mi się podobały. Najbardziej podobał mi się debiut autorki pt. „Współlokatorzy”, do gustu przypadła mi też „Zamiana”, bowiem przypomina mi świetny film „Holiday”. Kolejna powieść autorki pt. „W drogę” podobała mi się jednak zdecydowanie mniej. Dlatego z lekturą „Poszukiwanego ukochanego” trochę się wstrzymywałam. Jaki wrażenia miałam po jego lekturze? Przeczytajcie sami…

Walentynki… 

Rano… Siobhan czeka w kawiarni na spóźniającego się Josepha, zdziwiona tym, że zaproponował jej spotkanie rano, mimo, że do tej pory spotykali się tylko wieczorem w jej pokoju hotelowym. Nie udaje jej się jednak poznać przyczyny tej zmiany, gdyż mężczyzna się nie pojawia.

Wczesne popołudnie…   Miranda  cieszy się na walentynkowy lunch z Carterem, z którym spotyka się od pięciu miesięcy i ma nadzieję, że będzie to okazja do uczczenia jej nowej pracy. Niestety jej chłopak nie pojawia się…

Wieczór…  Jane czeka na przyjaciela Josepha Cartera, który zgodził się udawać na przyjęciu jej chłopaka. Nie znają się długo, jednak dziewczyna jest rozczarowana, gdy okazuje się, że najwyraźniej została wystawiona…

Całość trafnie podsumowuje opis wydawcy: „Trzy kobiet. Trzy randki. Jeden nieobecny mężczyzna.” Mnie jednak najbardziej zaintrygowała i zachęciło do lektury hasło „Poznajcie Josepha Cartera. Jeśli tylko uda Wam się go znaleźć”.

Po przeczytaniu opisu z jednej strony wydawało mi się, że wiem, czego się spodziewać. Trzy kobiety i mężczyzna, który je zwodzi, na którym nie można polegać. Pomyślałam sobie, że pewnie autorka pójdzie w motyw zemsty i nauczki. Jednak do końca coś mi nie pasowało, nie do końca wiedziałam czego się spodziewać. I muszę powiedzieć, że książka zaskoczyła mnie po całości. Okazała się czymś zupełnie innym niż się spodziewałam. Rozwikłanie zagadki okazało się sporym zaskoczeniem. Nie mogę jednak zdradzić nic więcej, by Wam nie zepsuć tej przyjemności.

Książka pisana jest w narracji trzecioosobowej, naprzemiennie z punktu widzenia trzech kobiet. Akcja rozwija się spotkaniowo, powoli autorka zdradza nam coraz więcej o bohaterach i łączącej ich relacji. Powieść czytało mi się bardzo fajnie. Szybko i przyjemnie. Uwielbiam pozycje, które tak pozytywnie mnie zaskakują, nie są oczywiste i nie idą utartym schematem.

Jeśli potrzebujecie rozrywki, lekkiej lektura, która przyniesie ze sobą cała gamę pozytywnych uczuć to zdecydowanie polecam Wam „Poszukiwanego ukochanego”. Czytajcie!:)

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS.

„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard

BIELMO. NIEZWYKŁY PRZYPADEK EDGARA ALLANA POE

  • Autor: LOUIS BAYARD
  • Wydawnictwo:ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 464
  • Data premiery: 10.01.2023r.
  • Rok premiery światowej: 2006r.

Nie wiem, co mnie tknęło, by najpierw obejrzeć film z rewelacyjną rolą Christiana Bale’a o tym samym tytule. Z drugiej strony też nie wiem skąd pomysł na obsadzenie w roli Kadeta Edgara Allana Poe Harry’ego Edwarda Mellinga znanego z roli kuzyna Harry’ego Pottera, Dudleya Dursleya (oczywiście odchudzonego o dobre kilkadziesiąt kilogramów😉). O ile Bale wypadł niezwykle przekonująco w swej roli, o tyle  Melling nie przekonał mnie w tej kreacji do siebie. Co do lektury debiutującej w styczniu br. pt.  „Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louisa Bayarda od Wydawnictwa @Zysk i S-ka to zabierałam się do niej niezwykle długo. Właśnie z powodu przedwczesnego obejrzenia ekranizacji. Bo po co sięgać po kryminał retro osadzony w dziewiętnastowiecznym West Point jak znam zakończenie? I to niezwykle ciekawe zakończenie….

Stoję więc tutaj. Powiedz mi teraz, córko. Własnym głosem. Powiedz mi. Powiedz mi, że będziesz na mnie czekała. Powiedz mi, że wszystko będzie dobrze. Powiedz mi.” -„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard.

Zanim przeczytacie te ostatnie zdania powieści to wcześniej czeka Was, moi Szanowni Czytelnicy, szereg stron, w których tajemnice, specyfika, samotność w amerykańskiej Akademii Wojskowej w West Point wiedzie prym.

A wszystko zaczyna się od śmierci kadeta z trzeciego roku – Leroya Frya zawieszonego na drzewie, znalezionego pod osłoną nocy. Do emerytowanego nowojorskiego detektywa zamieszkującego aktualnie Hudson Highlands Augustusa Landora, o pomoc zwraca się sam pułkownik Sylvanus Thayer, który z komendantem Hitchcockiem zarządzają Akademią. Żaden z nich nie chce, by śledztwo prowadzone było przez jednostkę mniej dyskretną niż prywatny śledczy. Żaden z nich nie chce, by światło dzienne ujrzały tajemnice trafiające do amerykańskiego Senatu i stanowiące powód dla zamknięcia Akademii. Każdy z nich liczy na szybkie zakończenie śledztwa, które się jednak komplikuje, gdy pod nosem detektywa życie traci kolejny kadet – Randolph Ballinger, a trzeci, Stoddard zostaje uznany za zaginionego.

Zawsze kiedy ogarniało go wahanie, kiedy obawiał się o swoją duszę, uświadamiał sobie, że nie zostało w nim nic, o co należałoby się obawiać. Bóg zabrał mu ją. Bóg nie ma mu już czego odebrać.” -„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard.

Tak. Detektyw Augustus Landor, zwany Gusem jest najjaśniejszym punktem powieści. Jego osobowość jest niezwykle skomplikowana, mroczna. To taki ogorzały doświadczony śledczy, który wiele widział, wiele doświadczył i wielu powiesił na szafocie. Do tego bardzo tajemniczy. Wdowiec. Porzucony przez jedyną córkę Mathilde – zdrobniale Mattie. Jego emerytura nie przebiega w sposób, w jaki by sobie życzył. Wizyty w karczmie, w której pracuje Patsy, nie dodają mu szczęśliwości w codziennym życiu. Jest niezwykłym narratorem, bo o narracji muszę w recenzji wspomnieć. Jest ona na wskroś wielowymiarowa. Fabuła utkana jest z różnych punktów widzenia. Przygodę z historią czytelnik zaczyna od części zatytułowanej „Ostatnia wola Gusa Landora”. Autor dla wyraźniejszego odróżnienia czasoprzestrzeni na początku każdego rozdziału zaznacza datę. I tak wolę czytamy datowaną na 19 kwietnia 1831 roku. Następnie Louis Bayard wprowadza nas w opisywane wydarzenia w kolejno ponumerowanych rozdziałach zatytułowanych „Opowieść Gusa Landora” na przemian ze „Sprawozdaniem Edgara A. Poego dla Augustusa Landora”. Same śledztwo rozpoczyna się od 26 października 1830 roku i trwa do kwietnia 1831 roku. Historia opisana w książce kończy się epilogiem datowanym na 19 kwietnia 1831 roku. By jeszcze bardziej zobrazować koleje losu bohaterów, w niektórych częściach książki te same wydarzenia, z tego samego dnia opisuje Poe w swym sprawozdaniu, jak i opowiada Landor w swej części. To ciekawy zabieg, który pokazuje różną, często odmienną perspektywę wydarzeń, czy wniosków z prowadzonego śledztwa.

Oczywiście Bayard nie mógł nie pokusić się sposób opowiadania przystający na dziewiętnastowieczną literaturę. Narrator zwraca się do czytającego; Szanowny Czytelniku, z dużej litery. Co wzmacnia więź między opowiadającym a czytającym. Skraca dystans i zaprasza odbiorcę do swoistego dyskursu, do czynnego dialogu, choćby i we własnej głowie.

Zostaw na razie na boku pytanie Poego, Szanowny Czytelniku. Mam dla Ciebie inne.” -„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard.

„Wiesz, jak to jest, prawda, Szanowny Czytelniku? Myślisz, że coś się ułożyło w trwałą konstelację, a tymczasem tej konstelacji nigdy nie było.” -„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard.

Sama postać pierwszoroczniaka Edgara Allana Poe wykreowana została w sposób dość przejaskrawiony. I w zachowaniu, i w narracji jawił mi się jako niespełna rozumu. Wysławiający się w sposób uduchowiony można było zgubić się w sensie zdania dość szybko.

(…) Owszem, jest młody, bez dwóch zdań. Pnącze jego geniuszu jeszcze nie zrodziło najdojrzalszych owoców, ale już dotychczasowe żniwa zaspokoją najbardziej wyrafinowane podniebienia, moi przyjaciele.” -„Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louis Bayard.

W mojej opinii Poe jest najmniej wartościowym bohaterem. I rodzina Marquisów z Leą i Artemusem na czele, i sam Landor odegraliby swoją rolę w opowieści równie przekonująco i interesująco bez tła, które tworzył młody poeta.

Skomplikowana historia. Tak mogłabym skwitować fabułę dodając, że z arcyciekawym zakończeniem. Bawiło mnie łączenie postaci prawdziwych, jak Poe, jak Kemble, jak Thayer i Hitchcock z fantastycznymi. Z zapartych tchem pławiłam się w opisach okolic nowojorskich i dawnego Hudson Highlands, a także samej Akademii West Point, która nadal dobrze się ma😊. Kawalkada ciekawych i złożonych postaci dodaje opowieści splendoru. Ma oczywiście powieść swoje słabe strony; jak damsko – męski wątek Lei i Edgara, braku rysu psychologicznego Artemusa i uzupełnienia jego relacji z Leą. Bądź co bądź jednak powieść zasługuje na uwagę uważnego czytelnika lubującego się w kryminałach retro z dużą dawką literatury pięknej. Właśnie to odnalazłam w powieści „Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe” Louisa Bayarda.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Chcę twojego życia” Amber Garza

CHCĘ TWOJEGO ŻYCIA

  • Autorka: AMBER GARZA
  • Wydawnictwo: MARGINESY
  • Liczba stron: 328
  • Data premiery w tym wydaniu: 11.01.2023r.

Ubóstwiam @wydawnictwomarginesy 😊. Ostatnio wyjątkowo szczególnie za próbę odczarowania współczesnemu nastolatkowi/ współczesnej nastolatce postaci Ani, dotychczas znanej z Zielonego Wzgórza, a od jakiegoś czasu z Zielonych Szczytów😉. Z chęcią też sięgnęłam do thrillera autorstwa Amber Garza pod intrygującym tytułem „Chcę twojego życia”. Książka swą premierę miała w połowie stycznia. Ja przeczytałam ją jakiś czas temu i tylko przez moje zapominalstwo nie zamieściłam jeszcze recenzji.

Naprawiając swoje niedociągnięcie we wprowadzeniu do fabuły napiszę, że to ciekawa próba wytrącenia czytelnika ze strefy komfortu.

Moje panieńskie nazwisko brzmiało Smith. Na świecie jest milion innych Kelly Smith. Nawet w Kalifornii. Ale odkąd wyszłam za Rafaela, nie natknęłam się na żadną inną Kelly Medinę. Aż do tej chwili.” – „Chcę twojego życia” Amber Garza.

Niepotrafiąca pogodzić się ze śmiercią nastoletniego syna Kelly Medina spotyka w małej mieścinie, w której mieszka – Folsom, kobietę o tym samym imieniu i nazwisku. Młodą matkę. Zaintrygowała zbiegiem okoliczności zaczyna się do niej zbliżać czyniąc ją swoją nową znajomą. Duchy przeszłości nie dają jednak o sobie zapomnieć. Kelly zaczyna plątać się między rzeczywistością, a przeszłością. Łączyć pozornie istniejące fakty, co doprowadza do tragedii….

Uff. Ale się namęczyłam, by Wam niczego nie zdradzić😊. Mam nadzieję, że się udało. Wracając do recenzji zaznaczam, że książkę czyta się bardzo szybko. Autorka jest mi nie znana, więc z obawą sięgałam do tej publikacji. Jakoś mam ostatnio wyjątkowo krótki lont na nietrafione lektury. Tym razem jednak się udało. Amber Garza umiejętnie kluczy pomiędzy życiem jednej Kelly, a życiem drugiej jednocześnie dzieląc elementy układanki czytelnie, jednoznacznie. Trzy różne części książki. Łącznie trzydzieści jeden rozdziałów. Narracja poprowadzona idealnie, jak na fabułę książki. O całej historii, zdarzeniach, postaciach głównych i drugoplanowych dowiadujemy się z narracji pierwszoosobowej z perspektywy Kelly. Poznajemy przeszłość. Traumy. Odrzucenia. Brak miłości. Wszechogarniającą tęsknotę za straconym dzieckiem, która wyjątkowo mnie poruszyła, jako matkę. Ten motyw Autorka zobrazowała w sposób wyśmienity. Nie ma w osobie Kelly – matki nic z groteski, nic z przerysowania. Prawie widziałam ją oczami wyobraźni, jak cierpi, jak wyje wręcz z bólu…..

Wyjątkowo dobrze Autorka sportretowała męża narratorki, Rafaela. Postać męska, pełna sprzeczności. Taki męski antybohater. Stosunek samej Kelly do niego jest bardzo zróżnicowany. Jak zróżnicowana jest cała jej ocena sytuacji, w której się znalazła. Nic bardziej realnego. Nic bardziej rzeczywistego, jeśli chodzi o długoletnie relacje damsko – męskie. A sam koniec…. No cóż. Obłędny. Tak, to jest bardzo ciekawy punkt fabuły. Tylko proszę nie zaczynajcie czytać od końca !!!!!

Lekki, przyjemny i sprawnie napisany amerykański thriller. Bez przydługich opisów, bez rozwlekłych rysów psychologicznych, z licznymi retrospekcjami. Lubicie takie? Jeśli tak to sięgajcie do „Chcę twojego życia” Amber Garza, bo czytania nadszedł czas😊.

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co serdecznie dziękuję.