„Tube. Opowieść o pewnym życiu” Sohn Won-Pyung

TUBE. OPOWIEŚĆ O PEWNYM ŻYCIU

  • Autorka: SOHN WON-PYUNG
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 264 
  • Data premiery : 23.10.2024
  • Data premiery światowej: 22.07.2022

Koreanka Sohn Won-Pyung jest autorką bardzo dobrzej książki „Almond”, której niestety do tej pory nie czytałam. Wiedząc jednak o tym bardzo się ucieszyłam, gdy Wydawnictwo Mova w ramach #movaazjatycka obdarowało mnie najnowszą jej publikacją pt. „Tube. Opowieść o pewnym życiu”. Książka debiutowała 23 października br. i jest książką drogi, drogi życia😁. 

Jeśli życie było szafką pełną rozmaitych smaków i aromatów, on bez przerwy otwierał tylko jedną z szuflad. Tę, w której mieściły się wściekłość, irytacja, wzburzenie, gniew, przygnębienie i frustracja. Nim się zorientował, nie był już w stanie dotrzeć do pozostałych. Do szczerej radości. Szuflada po brzegi wypełniona trudnymi do opisania emocjami pozostawała szczelnie zamknięta, a on nie miał nawet pojęcia, gdzie się znajduje.” – Tube. Opowieść o pewnym życiu” Sohn Won-Pyung. 

Niespełna pięćdziesięcioletni Kim Seong-gon Andrea po wielu zawodowych niepowodzeniach i po rozpadzie swego małżeństwa postanawia odebrać sobie życie. Niestety, nawet to mu się nie udaje. Zaczyna pracować jako dostawca jedzenia. W trakcie jednej z dostaw spotyka swego dawnego pracownika, gdy jeszcze prowadził pizzerię. Zaprasza młodego mężczyznę do swego życia. Życia, w którym postanawia się zmienić. Małymi krokami dokonywać zmian tego, co możliwe; wyprostować plecy, zlikwidować wdowi garb, uśmiechać się, mówić miłe komplementy itd. 

Jego plecy są teraz proste, a w oczach kryje się pogodny błysk. Wiele przeszedł i nieraz sięgnął dna, ale te wszystkie doświadczenia wyryły się na jego twarzy w postaci widocznej mądrości. Wygląda nieco inaczej niż na początku tej historii i bez wątpienia stał się zupełnie innym człowiekiem.”- Tube. Opowieść o pewnym życiu” Sohn Won-Pyung.

Książka nie kończy się jednak happy endem. Zresztą jak sama autorka wspomina o tym w Posłowiu nie chodzi o szczęśliwe zakończenie. Chodzi o to, by była książka o wzlotach i upadkach. O tym, że po każdym niepowodzeniu jest czas i miejsce, by ruszyć na nowo do przodu. Zachwyciło mnie to, że autorka przyznaje w części „Od autorki”, że książka powstała dlatego, że natrafiając na pewien wpis na forum książkowym zwróciła uwagę, że nikt pytającego nie zaproponował publikacji, która dotyka tematu odradzania się na nowo. Odradzania się każdego, trudnego dnia. 

Chciałabym z oddali przyklasnąć wszystkim duszom, które dają z siebie wszystko, choć nie mogą zaznać satysfakcji. Dlatego też po raz pierwszy skorzystam z posłowia, by przekazać Ci wiadomość, czytelniku. Z całych sił trzymam za Ciebie kciuki.” – „Od autorki” [w:] „Tube. Opowieść o pewnym życiu” Sohn Won-Pyung.

Książka jest bardzo nostalgiczna. Trochę w narracji przypomina mi film, który mnie zachwycił pt. „Perfect Days” z 2023 o zadowolonym z życia czyścicielu publicznych toalet w Tokio. Postawa, wzrok, gesty, traktowanie innych przez Hirayamę zasługują na naśladowanie. Ten człowiek nie-sukcesu w rozumieniu dzisiejszego społeczeństwa został przepięknie odzwierciedlony jako człowiek usatysfakcjonowany życiem, które toczy. Tego chciała nauczyć nas zapewne w swej powieści Sohn Won-Pyung. Właśnie postawy filmowego Hirayamy.

Powieść składa się z 53 rozdziałów, które składają się na cztery zatytułowane części. Każda z części dotyczy innego aspektu życia głównego bohatera. Na końcu znajduje się „Epilog. Pewne życie”, który nie tyle co wyjaśnia, ile pokazuje, że życie toczy się kołem. Coś się kończy, coś zaczyna. Taka jest jego specyfika. Narrator jest trzecioosobowy, choć wspaniale oddaje myśli, refleksje Andrei. Gdzieniegdzie autorka zwraca się bezpośrednio do czytelnika kreśląc sceny jak ze scenariusza filmowego, typu; „Przenosimy się teraz dwa lata później. Kim Seong-gon Andrea leży akurat na kanapie w ciemnym salonie i ogląda….” Postaci z bliskiego otoczenia głównego bohatera (córka: A- yeong i żona: Ran-hui) stanowią jakby tylko dopowiedzenie w jego historii. Nie są kluczowe, choć postać żony bardzo mi się spodobała, w przeciwieństwie do opisanej relacji z córką. Wiele też dzięki tej publikacji dowiedziałam się o Korei Południowej. Azjaci zjadają zupki błyskawiczne na obiad. Motyw zupek pojawił się już wcześniej w wielu przeczytanych przeze mnie książkach z literatury azjatyckiej, nie tylko koreańskiej. W Korei istnieje kościół katolicki, gdzie przy chrzcie nadawane są dzieciom imiona chrześcijańskie. Stąd u głównego bohatera imię Andrea, a u jego matki Klara😏.  To kolejny dowód na to, że książki uczą. Nawet w tak przyjaznej, przystępnej formie jak powieść „Tube. Opowieść o pewnym życiu” autorstwa Sohn Won-Pyung. 

Moja ocena: 8/10

We współpracy z WYDAWNICTWEM MOVA.

„Sklep pory deszczowej” You Yeong-Gwang

SKLEP PORY DESZCZOWEJ

  • Autor: YOU YEONG-GWANG
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 352 
  • Data premiery : 23.10.2024 
  • Data premiery światowej: 14.06. 2023

Wydawnictwo Albatros publikuje wielu świetnych autorów i wydaje wiele cudownych, ukochanych przeze mnie serii😁. Nie starczyłoby tu miejsca, gdybym chciała wspomnieć chociażby najważniejsze z nich. Dlatego skupię się od razu na kolejnej październikowej premierze. To cudownie wydana książka z gatunku tych „o magicznych miejscach” autorstwa You Yeong-Gwanga pt. „Sklep pory deszczowej”. Autor wydał ją dzięki crowdfoundingowi i jak przeczytacie w „Posłowiu” był niezmiernie zmotywowany, by jego pierwsza publikacja, którą pisał pomiędzy pracą jako rozwoziciel jedzenia ujrzała światło dzienne. 

Wyobraźcie sobie, że istnieje miejsce, w którym możecie sprzedać swoje nieszczęścia😊. Wyobraźcie sobie, że to miejsce funkcjonuje tylko w trakcie pory deszczowej i pracownikami w nim są wysokie gobliny🫢. Potraficie sobie to wyobrazić? 

Jeśli nie to sięgnijcie po „Sklep pory deszczowej”, gdyż do takiego miejsca trafia właśnie młodziutka Kim Serin, licealistka, osierocona przez ojca, wychowywana przez matkę, która straciła kontakt ze swą jedyną siostrą. Samotna. Niezrozumiana przez rówieśników. Nieposiadająca prawie nic. Która właśnie nieszczęść ma do sprzedania przeogromną ilość. 

Niestety książka mnie ani nie poruszyła, ani nie zaciekawiła. Nie ukrywam, że jej największym walorem jest rewelacyjne wydanie. Aksamitna okładka o delikatnej gładkiej fakturze. Skrzydełka. Grube kartki, spora czcionka – idealna dla czterdziestoparolatków – i zdobione brzegi. Do tego Wydawca proponuje, by samemu pokolorować książkę. To prawdziwy rarytas👍.

Pomysł You Yeong-Gwang miał bardzo dobry, tym bardziej, że współczesny rynek wydawniczy zasypywany jest książkami osadzonymi w „comfort” lub „magic” places. Szukając wytchnienia, nadziei tego typu książki mogą być dobrą odskocznią w dzisiejszym życiu. Nie zawsze jednak wykonanie jest w stanie sprostać dobremu pomysłowi. Nie będę oszukiwać. Narracja jest toporna. Postać Serin niedopracowana. Chwilami książka epatowała górnolotnymi sformułowaniami, by za chwilę uderzyć w czytelnika powszechnymi zwrotami. Kompletnie pominięto motyw siostry, który miał ogromny potencjał. Matka Serin również została zobrazowana bardzo pobieżnie. Dlatego zabrakło mi emocji, choć autor starał się postacią utraconego ojca je we mnie wzbudzić. Odwiedziny w Sklepie pory deszczowej to chodzenie z kąta w kąt, miałam poczucie, że bez sensu, tylko by zapełnić strony książki. Mimo, że jestem fanką Harry’ego Pottera to ten magiczny świat opisany w tej publikacji kompletnie mnie nie przekonał, nie zaciekawił i nie dał mi nadziei. Tej nadziei nawet nie za bardzo widziałam w samej Serin. 

Książka zasadniczo odbiega od azjatyckich „comfort books”, w których się ostatnio zaczytuję.  Treść dla mnie zbyt wydumana i miejscami niespójna. Zawiodłam się trochę na tej publikacji. 

Moja ocena: 6/10

Recenzja powstała we współpracy z  Wydawnictwo Albatros.

„Diabły w biały dzień” Jun’ichirō Tanizaki

DIABŁY W BIAŁY DZIEŃ

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO AKADEMICKIE DIALOG
  • Liczba stron: 286 
  • Data premiery w tym wydaniu: 7.11.2023
  • Rok premiery światowej: 1918

Jako niekwestionowana fanka literatury azjatyckiej, a w szczególności japońskiej, również z gatunku literatury pięknej👍, za cel sobie wzięłam sobie propagowanie tej prozy na tym blogu czytelniczym😊😁. Japońska literatura charakteryzuje się, o czym już wielokrotnie wspomniałam, sprytnym, nostalgicznym łączeniem niełatwych wątków, motywów, myśli z niesamowitym pięknem metafor i wyśmienitym akcentowaniem każdego słowa. Do tego prawie każdorazowo czytając prozę japońską, azjatycką dostrzegam jej niespieszność, niekomercyjność i głębokie umiłowanie życie, nawet bardzo trudnego. To w większości naprawdę głębokie i staranne teksty, do których czytania szczerze Was zachęcam. @Wydawnictwo Akademickie Dialog wznowiło w ubiegłym roku dwa opowiadania czytanego i polecanego już Wam Jun’ichirō Tanizakiego. Recenzje poprzednich jego książek dotyczą takich pozycji jak: „Pochwała cienia”, „Klucz” i „Dziennik szalonego starca”. I tym razem Tanizaki nie stroni od trudnych tematów😏.

W opowiadaniach tych makabreska miesza się z mrokiem niechlubnych tokijskich dzielnic. 

– Potem ci wyjaśnię. Teraz musimy się spieszyć. Nie co dzień mam okazję być świadkiem mordertwa. Szkoda by było, gdyby mnie to ominęło.” – Diabły w biały dzień” Jun’ichirō Tanizaki.

Tak zwraca się Sanomura do swego jedynego przyjaciela w tytułowym opowiadaniu zachęcając go do nocnych wojaży. 

(…) Gdybym został świadkiem zabójstwa, pewnie sam do reszty bym oszalał. Jednak podchodzę do moich relacji niezwykle poważnie, dlatego też nie miałem wyboru. Musiałem wziąć się w garść i pójść do niego.” – Diabły w biały dzień” Jun’ichirō Tanizaki.

Tak znowu myśli Takahashi, pisarz o rewelacjach Sanomury fascynującego się opowiadaniem  kryminalnym Edgara Allana Poe zastanawiając się czy mu towarzyszyć. 

Finalnie oboje panowie są świadkami kryminalnych działań pewnej pary. Przepięknej kobiety wyglądającej na gejszę i zapewne jej przyjaciela lub nawet kochanka. 

W opowiadaniu zatytułowanym „Opowieść o Tomodzie i Matsunadze” ” Jun’ichirō Tanizaki kreśli znowu interesującą postać tytułowych bohaterów. Historia opowiadana jest z perspektywy narratora – pisarza, który w dniu 25 sierpnia 1920 roku otrzymał z prowincji Yamato list od żony Pana Gisuke Matsunagiego, który po krótkich pobytach w domu od chwili pojawienia się dzieci to pojawia się i znika na zmianę. Zaznajomiony z Ginzõ Tomodą, narrator zastanawia się co i czy cokolwiek łączy obu panów. Nie może uwierzyć, że z pozoru całkowicie inni, i z aparycji, i z charakteru panowie mogą w jakikolwiek sposób być ze sobą powiązani. 

Ta publikacja to kolejna wspaniała literacka podróż z przymrużeniem oka w „Kraj Kwitnącej Wiśni”. Do tego prześwietna narracja Tanizakiego, który na swe czasy był niezwykle interesującym nadawcą literackiego przekazu, do tego potrafiącym zaciekawić czytelnika, co jest rzadkością nawet po stu latach. Książka to dotyka trudnych tematów, od których też ten autor nigdy nie stronił. Mamy i fascynację śmiercią oraz cierpieniem, i nihilizm, i neurotyczne zaburzenia, i brak możliwości osiągnięcia szczęścia, a przede wszystkim egoizm i hedonizm. Przy czym wszystko to, zostało przedstawione w bardzo wyszukany sposób.  Publikacje cechuje również specyficzny sposób przedstawienia przyjaźni pomiędzy dwoma dorosłymi mężczyznami, takie typowe dla sposobu narracji japońskiej. Język, jak w poprzednich książkach Tanizakiego prostolinijny, bez zbędnych ozdobników. Zdania proste, trafne, styl bardzo wartki i cierpki dowcip to cechy szczególne opowiadań. Dialogi pisane w punkt z lekkim humorem. Mi czytało się prześwietnie. Przez lekturę przebrnęłam w mig. 

Na początku wydania czytelnik otrzymuje w gratisie „Od tłumacza” autorstwa Karoliny Grabikowskiej, która w bardzo przystępny sposób wprowadza nieznajomionego odbiorcę w świat literatury japońskiej. Dzięki tej części i z przytoczonych publikacji Tanizakiego już wiem, co będę chciała w kolejnych miesiącach przeczytać😏. I z dotychczasowego mojego doświadczenia zakładam, że te planowane lektury również okażą się warte opanowania. 

CZYTAJCIE PIĘKNE, WARTOŚCIOWE KSIĄŻKI ! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo Akademickie Dialog, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi

„Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece” Michiko Aoyama

WSZYSTKO, CZEGO SZUKASZ, ZNAJDZIESZ W BIBLIOTECE

  • Autorka:MICHIKO AOYAMA
  • Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
  • Liczba stron: 288 
  • Data premiery: 15.05.2024
  • Data premiery światowej: 9.11.2020

Ostatnio o Wydawnictwo Relacja wspominałam przy okazji przedpremierowej recenzji czwartej części serii ☕️ „Zanim wystygnie kawa”☕️ autorstwa Toshikazu Kawaguchi pt. „Zanim się pożegnamy”. Jeszcze raz całą serię szczerze Wam polecam😊👍. Z dotychczas przeczytanych przeze mnie książek tej Grupy Wydawniczej (wszystkie opinie o nich przeczytacie na mym blogu) wynika, że wydawane publikacje mają głębię, nie są komercyjne i jak nic, idealnie wpasowują się w mój wyszukany gust🤪 – amatorki prozy azjatyckiej, a w szczególności prozy japońskiej. Tym bardziej chętniej sięgnęłam po premierę z maja br. „Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece” Michiko Aoyama. I od razu stwierdzam, że się nie zawiodłam. Książka jest warta Waszej uwagi! 

To kolejna wartościowa książka z gatunku „comfort places”. Tym razem miejscem akcji jest biblioteka ulokowana w ośrodku o nazwie Community House znajdującym się na terenie lokalnej podstawówki. W jej centrum jest punkt konsultacyjny, w którym każdy z odwiedzających może spotkać Panią Komachi szyjącą filcowe mini ozdoby obdarowując nimi gości biblioteki, którzy często ją odwiedzają nie wiedząc po co. Tak jak dwudziestojednoletnia Tomoka sprzedająca ubrania damskie w dużym sklepie o nazwie Eden, która po spotkaniu z Panią Komachi postanawia zmienić swoje życie i rozpocząć dodatkowe kursy pozwalające zmienić jej miejsce pracy. Czy Ryõ – trzydziestopięcioletni księgowy w firmie meblarskiej marzący o sklepie z antykami. Nawet Natsumi, czterdziestoletnia matka, która przeżywa cofnięcie kariery zawodowej po decyzji o dziecku męcząca się w archiwum wydawnictwa, zamiast realizująca się w dotychczasowej pracy redaktorki. I wielu innych klientów biblioteki dla których odwiedziny w tym magicznym miejscu dają nadzieję na nowe, lepsze, bardziej świadome i uważne na siebie życie. 

Bardzo dobrym literacko pomysłem było zamieszczenie w książce spisu „Autentyczne książki wspominane w powieści”. Mimo, że głównymi bohaterami nie są te publikacje, to odgrywają one ogromne znaczenie. Po pierwsze nierzadko trafiają do czytających jakby przez przypadek. I to oni zaczynają odkrywać ich drugie dno, które okazuje się dla nich najbardziej właściwe. Jakby Pani Komachi miała szósty zmysł i potrafiła pozornie nie zwracając zbytniej uwagi odgadnąć, co kto potrzebuje. Po drugie ich treść analizowana/wspominana w danej części często prowadzi do pewnych wniosków, które dla mnie w wielu miejscach okazywały się uniwersalne. Wystarczy choćby przeczytać wybrane przeze mnie cytaty. 

W gruncie rzeczy brak troski o jedzenie czy o własne otoczenie oznaczał brak szacunku do samej siebie.” – Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece”  Michiko Aoyama. 

(…) Nic się nie skończy, bo marzenie wciąż pozostaje żywe. Nawet jeśli się nie spełni. Tak też można żyć. Marzenie o czymś, co się nie spełni, nie jest czymś złym. Pozwala nam cieszyć się każdym dniem.” – Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece”  Michiko Aoyama. 

(…) Wiesz, zmiana nadejdzie tak czy siak, nawet jeśli bardzo chcemy, żeby wszystko pozostało takie samo. I odwrotnie – są rzeczy, które trwają, choć bardzo chcielibyśmy, by się zmieniły.” – Wszystko, czego szukasz, znajdziesz w bibliotece” Michiko Aoyama.

To powieść złożona jakby z oddzielnych historii. Jest ich łącznie pięć. Każda z nich ma element wspólny, jest nim biblioteka, postać Pani Komachi i praktykantki, młodej Nozomi Morinaga. Narracja skupia się jednak na innym bohaterze, którego czytelnik poznaje z jego narracji pierwszoosobowej. Relacja ta jest bardzo dobrze napisana. Bez względu czy Michiko Aoyama pisze z punktu widzenia młodej dziewczyny, dojrzałej matki borykającej się z trudami macierzyństwa, czy mężczyzny, który właśnie odszedł na emeryturę w wieku sześćdziesięciu pięciu lat. 

Ogromnym dla mnie pozytywnym zaskoczeniem było przeplatanie się bohaterów pomiędzy poszczególnymi historiami. I tak postać Pana Ebigawy z drugiej opowieści – właściciela antykwariatu pojawia się w ostatniej historii. Podobnie jest z Panią Gonną nauczycielką pracy przy komputerze z rozdziału pierwszego, która okazuje się żoną głównego bohatera – Masao z rozdziału piątego. To bardzo pozytywna powieść. Narracja prostolinijna typowa dla azjatyckiej literatury, w której zwykle dostrzegam ogromną radość z życia, często trudnego i umiłowanie każdego dnia, czasu, który pozostał człowiekowi. Książka delikatna z pięknymi postaciami. Napisana ze smakiem z nostalgią, z książkami w tle. Dla mnie czas z książką był idealny i chętnie bym tę przygodę powtórzyła! 

Zdecydowanie do przeczytania! 

Moja ocena: 9/10

Książkę wydała Grupa Wydawnicza Relacja, a ja ją znalazłam w zasobach Legimi

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA! „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi

ZANIM SIĘ POŻEGNAMY

  • Autor: TOSHIKAZU KAWAGUCHI
  • Seria: ZANIM WYSTYGNIE KAWA (tom 4)
  • Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
  • Liczba stron: 192
  • Data premiery : 23.10.2024
  • Data premiery światowej: 20.09.2021

Czwarty, ostatni tom serii ☕️ „Zanim wystygnie kawa”☕️ autorstwa Toshikazu Kawaguchi polską premierę będzie miał dopiero w przyszłym tygodniu, lecz ja dzięki prezentowi od Wydawnictwo Relacja, za który bardzo dziękuję😊 już dziś wracam do Was z moją opinią na temat tej publikacji. 

Po trzech pierwszych tomach nie mogłam doczekać się kontynuacji. Poprzednie recenzje to: „Zanim wystygnie kawa”, „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”  oraz „Zanim wyblakną wspomnienia”. I choć światowa premiera czwartego tomu miała miejsce dość dawno temu, bowiem 20 września 2021, na polskich księgarskich półkach pojawi się dopiero w przyszłą premierową środę. Warto w tym miejscu wspomnieć o samym Autorze, który na zaproszenie Wydawnictwa w przyszłym tygodniu pojawi się na Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie w dniach 24-26 października br. Z informacji na przednim skrzydle dowiedziałam się, że cała książkowa seria zaczęła się od sztuki teatralnej, którą właśnie autor jako producent, reżyser i dramatopisarz w grupie teatralnej Sonic Snail napisał. „Sztuka „Zanim wystygnie kawa” zdobyła główną nagrodę na festiwalu Suginami Drama”. Sama powieść również doczekała się „ekranizacji w reżyserii Ayuko Tsukahary”. To chyba pierwszy przypadek, z którym się spotkałam, gdzie to sztuka teatralna zamienia się w prozę, a nie odwrotnie😉. 

Autor po raz kolejny zabiera czytelnika do magicznej kawiarni Funiculi Funicula. W „Zanim się pożegnamy” opowiada nam kolejne cztery historie, osadzone we wcześniejszym czasie niż opowieść, która działa się w poprzednim tomie. Czytelnik zaznajomiony z serią spotyka znanych mu bohaterów. Pana Fusagi, który dziennie przychodzi do kawiarni w oczekiwaniu na spotkanie ze swą żoną, którą zapomniał i pielęgniarkę Kohtake, która często po niego przychodzi. Jest i tajemnicza kobieta w białej sukience, która zajmuje strategiczne miejsce, a której historię poznałam w czwartej części zatytułowanej „Mąż i żona” z drugiego tomu serii pt. „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni”  i która to historia mną wstrząsnęła. Jest i kucharz będący jednocześnie właścicielem kawiarni Nagare Tokita, „potężny, ponadwumetrowy mężczyzna z długimi, wąskimi oczami.”, który opiekuje się maleńką córeczką Miki, o której co nieco czytelnik dowiedział się w jednym z poprzednich tomów😏. Wraca do nas Kazu Tokita kelnerka, która podaje kawę podczas ceremonii, która przenosi ludzi do przeszłości. Dla wiernych fanów cyklu to lekki miszmasz przenieść się znowu w przeszłość. Ale przecież o to chodzi w tym całym koncepcie, o przenoszenie w przeszłość. Ci zaś co nie czytali poprzednich tomów mogą poznać bohaterów po raz pierwszy. Zaznajomić się z nimi, jak i z nowymi gośćmi odwiedzającymi kawiarnię, by nie tylko napić się pysznej kawy, a by przede wszystkim przenieść się w czasie. 

(…) Profesor Kadokura nie tylko wykładał archeologię. Zwiedził cały świat jako podróżnik.” – Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi. 

Tak o pierwszym bohaterze z rozdziału „Mąż” opowiada była jego studentka. 

(…) myślałem, że w swoim sześćdziesięciosiedmioletnim życiu niczego nie żałuję.” – Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi. 

Tak o sobie myśli sam profesor Monji Kadokura, który ze względu na swój zawód i pasję, niewiele czasu spędzał ze swoim synem i dwoma córkami, a także żoną Mieko. Profesor, dla którego „(…) idea niemożności zmiany teraźniejszości, mimo, że można się cofnąć w czasie” jest niezwykle intrygująca. By dowiedzieć się po co, profesor odwiedził kawiarnię musicie sami przeczytać powieść😁. To pierwsza historia! 

Druga historia dotyczy Sunao, która odwiedziła kawiarnię Funiculi Funicula za namową męża Matsuo. Sunao szukająca Apolla, którego utraciła całkiem niedawno. Kim jest Apollo? By się tego dowiedzieć musicie sami przeczytać powieść😁

Tak samo jak sami musicie przeczytać książkę😁by sprawdzić dlaczego rok wcześniej w kawiarni Funiculi Funicula Hikari Ishimori nie przyjęła oświadczyn swego chłopaka; Yoji Sakity. To jest trzecia historia!

Ostatnia opowieść dotyczy relacji między ojcem i córką. Ojcem, który starał się jak mógł i córki, która nie rozumiała tego i nie dostrzegała, ale tylko do pewnego momentu. To opowieść o próbie odkupienia i pogodzenia się ze stratą. By wiedzieć, po co Michiko Kijmoto wróciła do Funiculi Funicula, w której kiedyś była ze swym ojcem Kengo, musicie sami zapoznać się z tą publikacją😁.

Co najmniej istnieją wyżej wspomniane cztery powody, dla których warto kupić „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchi, która dostępna będzie od przyszłej środy. To opowiedziane w książce historie. Pozostałe to możliwość zapoznania się z twórczością japońską, którą cechuje prostolinijna narracja, umiłowanie czasu i wspólnych chwil, a także tendencja do oniryzmu w prozie. Tych cech nie znalazłam w twórczości autorów innych nacji. 

Mimo, że to czwarty tom serii możecie zacząć czytać ją właśnie od tej ostatniej części. Na początku, tak jak w poprzednich tomach, Toshikazu Kawaguchi dołączył mapę relacji między bohaterami. Dzięki temu możemy w każdym momencie wrócić do bohaterów, wokół których dzieje się opisana w książce fabuła i poznać tych, których nie znaliśmy wcześniej. To świetny zabieg. Część ta różni się trochę sposobem prowadzenia narracji. Sam zamysł jest utrzymany. Sposób witania, sposób tłumaczenia gościom funkcjonowania ceremonii przenoszenia w czasie czy przedstawianie wszystkich obowiązujących zasad. W poszczególnych częściach pojawia się jednak po raz pierwszy narracja z perspektywy bohatera, który szuka przeszłości w tej małej kawiarni z niedziałającymi zegarami ściennymi. Odwiedzające postaci otrzymują głos od swego twórcy. Same tłumaczą co się zadziało, relacjonują to, co przywiodło je do tego magicznego miejsca ze swej perspektywy. To całkiem nowe podejście. 

Wyjątkowość tego cyklu lekko okrzepła przy czwartym tomie. Po pierwotnej euforii pozostało pragnienie, by kolejny tom był dobry. I „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchiego jest dobrą książką. Książką z morałem, z tęsknotą i pragnieniem spotkania kogoś, kogo już nie ma koło nas w tle. To książka nostalgiczna do której naprawdę warto sięgnąć, by spróbować przeczytać całkiem coś innego, do czego nie jesteśmy zazwyczaj przyzwyczajeni. 

Ciągle nurtuje mnie to pytanie: A gdybyś Ty mógł przenieść się w czasie? Kogo chciałbyś spotkać?

Zapamiętajcie tę datę: 23 października 2024. To wtedy dostaniecie w księgarni „Zanim się pożegnamy” Toshikazu Kawaguchiego! 

Moja ocena: 7/10

Książka u mnie dzięki Grupie Wydawniczej RELACJA. 

„Moje dni w antykwariacie Morisaki” Satoshi Yagisawa

MOJE DNI W ANTYKWARIACIE MORISAKI

  • Autor: SATOSHI YAGISAWA
  • Wydawnictwo: KWIATY ORIENTU
  • Cykl: MOJE DNI W ANTYKWARIACIE MORISAKI (tom 1)
  • Liczba stron: 176 
  • Data premiery: 25.01.2023
  • Data premiery światowej: 7.09.2010

Debiutancka powieść „Moje dni w antykwariacie Morisaki” autorstwa japońskiego pisarza, Satoshi Yagisawy zaliczana jest do tzw. comfort book, czyli książek, które poprawiają nastrój i dają nadzieję .  I pierwszy, i drugi tom serii wydało Wydawnictwo Kwiaty Orientu. Debiut zaraz potem zekranizowany doczekał się w roku bieżącym polskiej kontynuacji. Ja na lekturę zwróciłam uwagę w biblioteczce Legimi przez ciekawą okładkę, która urzekła mnie projektem i kolorami. Samo miejsce fabuły też jest ciekawe. To dzielnica Jimbocho, o której warto przeczytać chociażby na portalu Lubimy Czytać. Widzieliście kiedyś tyle książek w jednym miejscu? 

Żyłam w antykwariacie Morisaki od początku lata do wczesnej wiosny. (…) właśnie temu miejscu zawdzięczam impuls do rozpoczęcia prawdziwego życia. Gdyby nie tamte dni, na pewno byłoby ono bezbarwne, jednostajne i samotne.” – Moje dni w antykwariacie Morisaki” Satoshi Yagisawa. 

Tak ocenia swój kilkumiesięczny pobyt w antykwariacie Morisaki Takako, dwudziestopięcioletnia mieszkanka Tokio, która po stracie chłopaka postanowiła trochę odpocząć od życia. Praktycznie nieczytająca książek dziewczyna zaczyna w nowym miejscu pracy i życia dostrzegać urok, którego nigdy nie widziała wcześniej. Pod pieczą wujka Satoru Morisaki – właściciela antykwariatu w barwnej dzielnicy Tokio – Jimbocho, „największej dzielnicy antykwarycznej na świecie”, zaczyna odkrywać na nowo sens życia, przepracowywać straty i cieszyć się z każdego przeżytego dnia. 

Mam jakiś niedosyt związany z tą publikacją. Temat nie ukrywam idealny dla mnie. Zakochanie w książkach, rozstanie, bolesne przeżycia, niespieszny japoński klimat życia, umiłowanie codzienności na nowo, dostrzeganie bardziej niż dotychczas wartości życia. Miejsce – lepsze być nie może. Antykwariat w najlepszej dzielnicy świata dla książek. Tym bardziej, że sam Satoru Morisaki (jego właściciel) specjalizuje się „(…) w japońskich autorach od końcówki XIX wieku do wybuchu II wojny światowej”. Miejsce dla koneserów literatury pięknej. Wymarzone dla mnie, tym bardziej, że o książkach właściciel antykwariatu wie bardzo dużo. W wielu miejscach przytoczono pisarzy, których sama ostatnimi czasy czytam jak; Jun’ichirō Tanizaki czy Osamu Dazai, którego książkę „Uczennica” dzięki wspomnieniu jej w tej publikacji, już ściągnęłam na moją półeczkę Legimi. A jednak czegoś mi brakuje w tej całej koncepcji. 

Czasami zupełnie niespodziewane zdarzenie otwiera przed nami drzwi, z których istnienia nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy.” – Moje dni w antykwariacie Morisaki” Satoshi Yagisawa. 

Afirmacja życia w japońskiej literaturze nie zawsze wychodzi tak dobrze, jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni. W wielu miejscach autor odwzorował typowy japoński styl życia; jedzenie, głębokie ukłony, szacunek do drugiego człowieka, prostolinijność w dialogach czy stosunek do nagiego ciała (np. według przypisu do tej pory w Japonii jest praktykowana wspólna kąpiel osób tej samej płci, np. matki z córką, braci itd.). Jednak narracja wydawała mi się płaska, bezrefleksyjna, mimo podjętych trudnych tematów. Takako w ogóle nie zdobyła mojej sympatii, mimo, że rozwinęła się, dojrzała nadal wydała mi się mało prawdziwa. Satoshi Yagisawa nie odzwierciedlił jej głębi, jej kobiecej postaci w pełni. Takako wydawała mi się bardziej karykaturą kobiecej bohaterki niż prawdziwą osobą. A w prozie to jest ważne, by fikcyjni bohaterowie urzekali nas swoim realizmem. Do tego postać Momoko dla mnie całkowicie niezrozumiała. Wydawać by się mogło, że stopień skomplikowania postaci przerósł nawet jej twórcę. Jakby Yagisawa nie wiedział jak tę postać ma rozwinąć, w jakim kierunku ją popchnąć i jak uzasadnić jej sposób postępowania oraz sposób myślenia. Zawiodłam się zdecydowanie na płaskiej narracji, typowo reportażowej i na dwóch kluczowych postaciach kobiecych, które mnie kompletnie nie przekonały.  

Ciekawi mnie jednak jakie będę miała odczucia po lekturze drugiego tomu, tj. „Mojego miejsca w antykwariacie Morisaki”. Nie ukrywam, że zamierzam drugą część przeczytać👍, choćby po to, by sprawdzić, czy autor dojrzał po wydaniu swego debiutu. 

Moja ocena: 6/10

Książkę wydało Wydawnictwo Kwiaty Orientu, a ja ją znalazłam w zasobach Legimi

„Dziennik szalonego starca” Jun’ichirō Tanizaki

DZIENNIK SZALONEGO STARCA

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
  • Seria: PROZA DALEKIEGO WSCHODU
  • Liczba stron: 200 
  • Data premiery w tym wydaniu: 1.06.2018
  • Rok 1. wyd. pol.: 1995 
  • Rok premiery światowej: 1961

Po książkach „Pochwała cienia” i „Klucz” Jun’ichirō Tanizaki przyszedł czas na trzecią powieść tego wybitnego zmarłego prawie sześćdziesiąt lat temu Japończyka. Ostatnia powieść Tanizakiego pt. „Dziennik szalonego starca” w tym wydaniu debiutowała na polskim rynku dzięki nakładowi @państwowyinstytutwydawniczy w 2018 roku. Przy czym światową premierę miał w roku 1961. Dzięki wznowieniom Wydawcy twórczość azjatycka jest dostępna szerszemu gronu czytelników w ramach Serii „Proza Dalekiego Wschodu” w biblioteczce Legimi. Można ją wiec czytać bez limitu😁. 

To dziennik siedemdziesięciosiedmioletniego mężczyzny, Utsugi Tokusuke mieszkającego w Tokio, w bogatym domu, zafascynowanego swą synową Satsuko. Czytelnik poznaje poszczególne dni piszącego od 16 czerwca 1960 roku do stycznia 1961 roku, gdy już Utsugi nie może pisać, a opisy o jego aktualnym stanie zdrowia fizycznego i psychicznego przekazywane są przez jego osobistą pielęgniarkę Sasaki, z karty chorobowej prowadzonej przez doktora Katsumi, czy notatek starszej córki Itsuko. Czytelnik dowiaduje się o pragnieniach schorowanego staruszka, borykaniu się przez niego z chorobą, poszczególnymi terapiami i o relacjach panujących w jego rodzinie, nierównych relacjach. Całość wzbogacona jest wspomnieniami z lat wcześniejszych, w tym z domu rodzinnego. 

Jun’ichirō Tanizaki zachwycił mnie tym utworem. Cudownie odzwierciedlił perypetie starszego człowieka u schyłku swego życia. Człowieka nadal szukającego podniet, mimo chorób, mimo braku potencji, mimo wieku. Z części Życie i twórczość Jun’ichirō Tanizakiego zamieszczonej na końcu książki, napisanej przez Mikołaja Melanowicza nie dowiedziałam się w jakim stopniu ten dziennik jest autobiograficzny. Ze względu na wiek pisarza w chwili jego publikacji istnieje domniemanie, że Tanizaki czerpał z własnych doświadczeń. Podejrzewam, że dywagacje na temat teatru „Daiichi”, shimpa czy kabuki, spektakli, przywoływanych aktorów grających kobiety i nie tylko pochodzą z własnych doświadczeń autora. Możliwe, że nie wszystkie😉.

(…) Nie interesują mnie oni, dopóki nie przebiorą się za kobietę i nie staną na scenie. Ale jak się nad tym dłużej zastanawiam, to przypominam sobie jedno zdarzenie, które mogłoby świadczyć, że skłonności homoseksualnie nie są mi całkiem obce. (…) Dlaczego więc, teraz gdy doszedłem do wieku siedemdziesięciu siedmiu lat i straciłem wszystkie męskie możliwości, zacząłem nagle odczuwać pociąg nie do ładnych dziewcząt w spodniach, lecz do chłopców w stroju dziewczyn?…”  – Dziennik szalonego starca” Jun’ichirō Tanizaki.

Podobało mi się, jak autor przedstawił chorobliwe zainteresowanie bohatera swą synową. Świetnie odzwierciedlił nierówność w traktowaniu i samą niechęć do własnej żony czy starszej córki. Jego stosunek do wnuków również był konsekwentny i adekwatny jak na jego postać. Świetnie, trochę ze zwadą zobrazował niechęć swej żony do synowej, żony najstarszego syna. Sama narracja jest poprowadzona w bardzo umiejętny sposób. Bohater sam siebie gani, tłumaczy czytelnikowi, obnaża swoje słabości, lęki i niepokoje. Bardzo podobały mi się fragmenty o śmierci z jego perspektywy. 

(…) ostatnio nie ma jednego nawet dnia, bym nie myślał o śmierci. Co więcej, u mnie to nie jest sprawa ostatnich dni. Ciągle się już od dosyć dawna, od lat dwudziestych mojego życia, najmniej…” – Dziennik szalonego starca” Jun’ichirō Tanizaki.

W następnych wpisach dziennika autor wskazuje kolejne miesiące i dni miesiąca. Idealnie Tanizaki zakończył powieść wpisami trzech innych bohaterów, którzy jakby klamrą zamykają historię Utsugi Tokusuke opisując jego postępującą ułomność, nowe medyczne zdarzenia i coraz słabszą konstrukcję psychiczną, która uniemożliwiała mu kontynuować własne wpisy. Nie spodziewałam się tak dobrego zakończenia tej historii. 

Lubię prozę Jun’ichirō Tanizaki bez dwóch zdań. Podoba mi się sposób konstruowania bohaterów, skomplikowanych jak na japońskie standardy. Umiłowałam sobie szczerość, bezpośredniość narracji w książkach powstałych ponad sześćdziesiąt lat temu, w całkiem innej kulturze. Uwielbiam jego prostolinijny i bezpośredni język. Dla mnie „Dziennik szalonego starca” to kolejna udana książka tego autora. Polecam! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydał Państwowy Instytut Wydawniczy, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi

„Klucz” Jun’ichirō Tanizaki

KLUCZ

  • Autor: JUN’ICHIRŌ TANIZAKI
  • Wydawnictwo: PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY
  • Seria: PROZA DALEKIEGO WSCHODU
  • Liczba stron: 175 
  • Data premiery w tym wydaniu: 23.09.2020
  • Rok premiery światowej: 1956

@państwowyinstytutwydawniczy wydaje Serię „Proza Dalekiego Wschodu”. Co ważne wydania te są dostępne w wersji elektronicznej w biblioteczce Legimi. Po przeczytaniu książki „Pochwała cienia” Jun’ichirō Tanizaki wiedziałam, że będę chciała przeczytać kolejne utwory tego japońskiego pisarza. Na szczęście znalazłam je właśnie we wspomnianej Serii. Dziś prezentuję opinię o pierwszym z nich o tytule „Klucz”, który zawiera przecudnie zaprezentowane dwie perspektywy małżonków na ich relacje i życie seksualne. Perspektywę pięćdziesięciosześcioletniego męża i perspektywę czterdziestopięcioletniej żony. Ciekawi Was, która dla Was perspektywa okazałaby się bliższa? Mam nadzieję, że tak i sięgnięcie po tę lekturę, gdyż naprawdę warto😊 👍. 

Profesor uniwersytecki od lat piszący pamiętnik postanawia od nowego roku wzbogacić swe osobiste zapiski o kwestie związane z życiem seksualnym z młodszą o jedenaście lat żoną. Spragniony wyrażania swych pragnień, rozmawiania o nich postanawia wykorzystać do tego celu dziennik. 

(…) Postanowiłem o nich pisać z powodu jej nadmiernej skrytości, jej wiary w to, co niby „przystoi kobiecie”, i przekonania, że małżeństwu nie uchodzi rozmawiać na temat spraw łóżkowych. Gdy czasem powiem coś nieprzyzwoitego, żona nie chce słuchać i natychmiast zatyka uszy, wiedziona tą obłudną „kobiecością”, tą sztuczną wytwornością…” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Równocześnie żona również postanawia pisać. Pisać o sobie, pisać dla siebie i dla męża przekonana, że mąż ukradkiem zapoznaje się z jego treścią. I tak sobie piszą. Mąż i żona przeświadczeni, że wzajemnie czytają swoje najskrytsze zapiski. 

(…) Niech mąż, na pewno ukradkiem czytający ten dziennik, zobaczy ile się namęczyłam, stając w jego obronie.” .” –Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Poza tym – gdybym zostawił dziennik w jakimś miejscu, w którym łatwo rzucałby się w oczy, pomyślałaby, że „mąż pisze ten dziennik, zakładając, że go przeczytam” i mogłaby nie uwierzyć w to, co tu zapisuję….” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) wiem, gdzie mąż trzyma swój dziennik, a on nawet nie wie, że prowadzą swój własny- Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Ależ się dobrze bawiłam przy czytaniu 😊 😉👍. Idealnie ten prawie siedemdziesięcioletni pisarz oddał zabawę w pisanie dzienników przez małżonków w średnim wieku. Książka ma wiele uroku.  Jun’ichirō Tanizaki unika obscenicznego języka. Strukturalizując wypowiedzi związane z wykonywaniem małżeńskich obowiązków lubuje się w literackich sformułowaniach. 

„(…) Przedwczoraj odprawialiśmy noworoczny rytuał pierwszego obcowania. Ach… strasznie się wstydzę pisać o takich rzeczach.” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

„Posłowiu” tłumaczka napisała wprost, że drukowana w gazecie powieść miała tyle samo przeciwników co zwolenników. Jej treść stała się w połowie ubiegłego wieku nawet przedmiotem parlamentarnej dyskusji. Sam Tanizaki przyznał zresztą w wywiadzie, że „zastanawiał się nad przerwaniem publikacji”. Efekt końcowy nie jest więc zgodny z pierwotnym zamierzeniem. Dlatego sposób, w jaki Izuko pisze o mężu w końcowej części jest już mnie emocjonujący, bardziej wyważony i chłodny. Temat seksu nie jest już istotny. 

Natomiast w pierwszej części został przedstawiony trochę z przymrużeniem oka; rzekoma ułomność męża, patologiczna nadpobudliwość żony, w którą trudno uwierzyć😁. 

(…) Mam pięćdziesiąt sześć lat…, z jakiegoś powodu te sprawy zaczęły mnie wyczerpywać. Szczerze mówiąc, ostatnio wystarcza mi raz w tygodniu… – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Lecz ona (która za wszelką cenę unika pisania i mówienia otwarcie o takich rzeczach), choć jest chorowita i ma słabe serce, wydaje się wręcz patologicznie nienasycona….” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Czy rola w całej fabule studenta męża, Pana Kimury i córki małżonków dwudziestopięcioletniej Toshiko. Do tego upajanie koniakiem, upijanie się do nieprzytomności i zastrzyki z witakamfory (dawniej kamfora była stosowana do wewnątrz jako środek cucący, pobudzający). Taka tragikomedia łóżkowa, dwójki Japończyków w średnim wieku. Zasługująca z całą pewnością na Waszą uwagę. Uważam, że z powieści wyszłaby całkiem dobra sztuka teatralna czwórki aktorów.

Powściągliwość w zachowaniu bohaterów i w użytym języku bije po oczach, dlatego książkę uważam za niezwykle interesującą z perspektywy współczesnego języka literackiego i zachodniego czytelnika przyzwyczajonego aktualnie totalnie do czegoś innego. 

(…) Na przykład proszę, żeby drażniła moje czułe miejsca – pocałunki powiek sprawiają mi wielką przyjemność – albo sam drażnię jej czułe miejsca: żona lubi, kiedy całuję ją pod pachami. Lecz ona niezbyt chętnie spełnia takie życzenia. Nie chce się oddawać „nienaturalnym zabawom” i domaga się bardziej tradycyjnego, frontalnego ataku.” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

Zastanawiające i przezabawne okazują się te opisane perypetie uwzględniając, że małżonkowie mają dwudziestopięcioletnią córkę, a żona jest podobno „patologicznie nienasycona”. 

Pierwszy raz od czasu ślubu mogłem zobaczyć własną żonę nagą, w pełnej krasie…” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

(…) Bo przecież mąż najlepiej wie, że łączę w sobie wielką pożądliwość z wielką nieśmiałością….” – Klucz” Jun’ichirō Tanizaki.

To taka pogmatwana historia oparta na pragnieniach mężczyzny i sprzecznych komunikatach żony. To też trochę narracja o obłudzie kobiecej, która nakazuje zachowywać się w postfeudalny sposób bez względu na osobiste potrzeby, które i tak w pewnych okolicznościach mogą dojść do głosu. To trochę rozprawka na temat tego, jak nierówno zachowywali się małżonkowie wychowywani w tradycyjny sposób w małżeńskiej alkowie, a jak poza nią. Do tego prześwietna postać córki małżonków, która udowadnia, że dzieci w wykształconych domach nawet siedemdziesiąt lat temu w kulturze japońskiej były równoprawnymi, inteligentnymi domownikami. Historia nietuzinkowa. Historia warta przeczytania. Mi książka podobała się bardzo, choć faktycznie druga część lekko mnie zawiodła. Szkoda, że Jun’ichirō Tanizaki obawiając się represji cenzury złagodził końcowy przekaz. 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydał Państwowy Instytut Wydawniczy, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi

„Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno

PIEKŁO W BUTELKACH

  • Autor:  KYŪSAKU YUMENO
  • Wydawnictwo: TAJFUNY
  • Cykl: TAJFUNY MINI (TOM 5)
  • Liczba stron: 96 
  • Data premiery : 2.12.2021
  • Rok premiery światowej: 1928

Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno to jak przeczytałam „Piąta książka z serii Tajfuny Mini, prezentującej dzieła pisarzy i pisarek pierwszej połowy XX wieku, którzy nie byli wcześniej tłumaczeni na język polski, a zdecydowanie na to zasługują.” Bardzo się cieszę, że Wydawnictwo Tajfuny podjęło się tak trudnego zadania i bez względu na cele komercyjne wydaje zapomniane, unikatowe książki. Cieszę się także, że sięgnęłam do tego zbioru opowiadań. 

Tym bardziej, że ze wstępu „Bestia z Kiusiu” autorstwa Andrzeja Świrkowskiego dowiedziałam się, że zdaniem Ranpo Edogawy wybitnego pisarza kryminałów ówczesnej Japonii „Kyūsaku Yumeno nie miał sobie równych wśród twórców powieści kryminalnej. Wyróżniały go niezwykle szerokie horyzonty oraz silna indywidualność twórcza. Był poetą, którego szczególnie fascynowały, ale i przerażały mroczne zakamarki ludzkiej psychiki, a w twórczości swej starał się oglądać i opisywać człowieka przez pryzmat śmierci, obłędu, zbrodni i towarzyszących im skrajnych emocji.” Sam piszący wstęp twierdzi, że dla Yumeno „znacznie bardziej interesujące od konstruowania zagadki kryminalnej zgodnej z zasadami logiki i zdrowego rozsądku było zagłębienie się w psychikę zbrodniarza, operowanie grozą i makabrą.” I tak też odbieram przeczytane opowiadania. Nie jako typowe zagadki kryminalne, a bardziej jako kuriozalne opowiastki z motywem zbrodni w tle. 

Z recenzenckiego obowiązku muszę dodać, że Kyūsaku Yumeno nie jest prawdziwym nazwiskiem pisarza, to jego literacki pseudonim. Tak naprawdę nazywał się Taidō Sugiyama i żył tylko czterdzieści siedem lat (zm. 1936) podczas gdy jako Kyūsaku Yumeno żył lat tylko dziesięć. Wychowany przez despotycznego ojca, szarej eminencji ówczesnej polityki Shigemaru Sugiyama. Nigdy niewystarczająco dobry dla rodzica, literacko słaby. Mimo braku wsparcia popełnił kilka dzieł literackich, gdzie na szczególną uwagę zasługuje „Dogura magura” zbiór krótkich makabresek.  To podobno taki kryminał nietuzinkowy. Jeden z trzech nieklasycznych kryminałów japońskich. 

We wstępie Andrzej Świrkowski napisał „(…) dla autora Piekła w butelkach zagadka odgrywa rolę służebną wobec problematyki utraty tożsamości, manipulacji jednostką i tragicznych konsekwencji życia w niezgodzie z własną naturą.”Po przeczytaniu tych krótkich miniaturek literackich zgadzam się z piszącym wstęp całkowicie. W opowiadaniach Kyūsaku Yumeno nie ma znaczenia detektywistyczna praca i umysł śledczego. Liczą się w nich tylko bohaterowie z pierwszego planu; co myślą, co czują, kim są. 

Wyjawię całą prawdę bez ogródek. Co tu kryć, mam na sumieniu morderstwo i ucieczkę z więzienia. Jestem też podłym bezwstydnikiem….” – „Piekło wariata” [w:] „Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno.

Tak w „Piekle wariata” o sobie mówi ordynatorowi szpitala psychiatrycznego jeden z pacjentów Hidemaro. To ciekawa opowieść, w której prym wiedzie pierwszoosobowa narracja głównego bohatera. Chwilami przezabawna. Kyūsaku Yumeno nie szczędził humoru, ciekawych zwrotów, trafnych sformułowań i stereotypowych odniesień. 

(…) Był śniady, dobrze zbudowany, z przenikliwym błyskiem w oku, nieco chłodny w obejściu, słowem: typowy dziennikarz.” – „Piekło wariata” [w:] „Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno.

Do tego świetnie przedstawiona postać Tatsuyo. Pełna humoru i sprzeczności. 

Po pierwsze słynąca na całe Hokkaido z lekkości obyczajów Tatsuyo okazała się dziewicą. Po drugie, tuż po ślubie jej charakter zmienił się nie do poznania i stała się łagodną i nieśmiałą cnotką.” – „Piekło wariata” [w:] „Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno.

To moja ulubiona historia. 

Kolejne dwie nowele zostały skonstruowane całkowicie inaczej niż „Piekło wariata”. Są bardziej mroczne. „Dziwne sny”to zbiór różnych mar sennych napisanych z perspektywy śpiącego bohatera, przy czym on sam nie wie czy to sen czy jawa. Tytułowe „Piekło w butelkach” to znowu odwzorowanie butelkowych trzech listów pisanych przez dwójkę rodzeństwa. Każdy jest inny. W innym stylu, w innej treści. Jakby pisały je różne osoby. 

Nie będę ukrywać, że po lekkiej i zabawnej historii świetnie opisanej w „Piekło wariata” przejście do kolejnych dwóch opowieści to jakby skok na głęboką wodę. Kyūsaku Yumeno zagłębia się w naturę ludzką. Nie szczędzi głębokich porównań. W niektórych miejscach nie potrafi się jednak pozbyć tej kuriozalnej makabreski, którą sobie upodobał. Oto jeden z przykładów: 

Przed chwilą zabiłem w tamtym pokoju kobietę. Ale z dalekiej policyjnej wieży mój czyn dojrzał pewien słynny detektyw, który gdy tylko zobaczył, jak narzędzie zbrodni plami się czerwienią, również założył łyżwy i wyruszył za mną w pościg. Mistrzowskim krokiem…” – „Dziwne sny”  [w:] „Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno. 

I mimo poważnych tematów podjętych w części „Dziwne sny” opis pościgu na łyżwach ubawił mnie wielokrotnie. 

Najmniej zrozumiałam przekaz zawarty w „Piekło w butelkach”. Czytałam w dużym skupieniu zwracając uwagę, że przecież czytam coś napisane prawie sto lat temu. Nie zrozumiałam intencji autora kreślącego przekazy listowe do rodziców przez dwójkę rodzeństwa. Każdy list z pierwszej, drugiej czy trzeciej butelki ma inne cechy charakterystyczne. Yumeno zadbał, by nawet ten utwór nie dawał jednoznacznej odpowiedzi, by rozwiązanie nie było jedno właściwe. Nie powiem, głowiłam się niemiłosiernie, by właściwie zinterpretować przesłanie autora. I kompletnie nie wiem czy mi się udało. Dużą wartość dla tej noweli stanowił rysunek odzwierciedlony na końcu będący ilustracją autora towarzyszącą pierwodrukowi opowiadania w czasopiśmie „Ryõki” w październiku 1928 roku. To jakby dotknąć jakiego antyku, reliktu przeszłości, do którego nikt już z nas nie ma dostępu. Świetny pomysł Wydawcy, by w ten sposób zakończyć ten utwór. 

Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno to kolejna udana podróż literacka w czeluści literatury japońskiej. I choć najbardziej przypadła mi do gustu historia opisana w „Piekło wariata” zbiór opowiadań uważam za cenny. Gdybym go nie przeczytała, nie mogłabym sobie wyrobić opinii o Yumeno, dla którego przede wszystkim liczył się mistycyzm, oniryzm i nieoczywistości. To pisarz lubujący się w tragikomediach i makabreskach. Próbujący wyzwolić się spod wpływu ojca, co nie od końca mu się udało.

Przeczytajcie sami „Piekło w butelkach” Kyūsaku Yumeno i sprawdźcie czy znajdziecie w którejś historii coś dla siebie😏. 

Moja ocena: 7/10

Zbiór opowiadań wydało Wydawnictwo Tajfuny, a opinię o nim przeczytaliście dzięki abonamentowi Legimi

„Kamogawa. Tropiciele smaków” Kashiwai Hisashi

KAMOGAWA. TROPICIELE SMAKÓW

  • Autor: KASHIWAI HISASHI
  • Wydawnictwo: GRUPA WYDAWNICZA RELACJA
  • Liczba stron: 176
  • Data premiery : 12.07.2023
  • Data premiery światowej: 15.11.2013

Kamogawa. Tropiciele smaków” autorstwa Kashiwai Hisashi to szósta książka wydana przez Wydawnictwo Relacja, która jest dostępna na Legimi i o której opinią dzielę się z Wami na mym blogu czytelniczym. Poprzednie to: arcyciekawa seria Toshikazu Kawaguchi „Zanim wystygnie kawa”, „Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni” oraz „Zanim wyblakną wspomnienia”, a także powieść autorstwa Sanaki Hiiragi pt. „Fotograf utraconych wspomnień” oraz rewelacyjna „Wyspa bijących serc”, którą napisała Laura Imai Messina. Wszystkie przytoczone powyżej pozycje z pełną odpowiedzialnością Wam polecam jako przykłady głębokiej azjatyckiej/japońskiej prozy. Całkowicie nieoczywistej w zetknięciu z twórczością zachodnią👏. 

– Wodorosty arame duszone z usmażonym na rumiano tofu. Kotleciki z okary. Liście chryzantemy z białym dressingiem z tofu. Sardynki gotowane z pieprzem z żółtodrzewu…” – Kamogawa. Tropiciele smaków” Kashiwai Hisashi.

Ile bym dała, by usłyszeć opis podawanego menu jak wyżej kiedykolwiek w przyszłości w prawdziwej japońskiej restauracji, w samej Japonii.  Niestety było mi to dane dotychczas tylko w przeczytanej książce. Ale dobre i to😏.

 Akcja dzieje się w małej, bocznej uliczce Kioto, gdzie mieści się Jadłodajnia Kamogawa. Gotuje Nagare, były policjant aktualnie na emeryturze. Wdowiec, ciągle wspominający swą zmarłą żonę Kikuko prowadzący jadłodajnię ze swą prawie trzydziestoletnią córką Koishi. Nagare zajmujący się profesjonalnym odnajdywaniem pewnych smaków z przeszłości. Przyjmujący klientów i starający się dowiedzieć przy pomocy córki jak najwięcej o zapamiętanym smaku, by potem wiernie go odtworzyć. 

To książka z gatunku „cosy places” na jakie jest teraz moda w azjatyckiej prozie. Jej autor Kashiwai Hisashi wydał według portalu Lubimy czytać dwie części tego cyklu. Pierwsza to właśnie „Kamogawa. Tropiciele smaków” wydana po raz pierwszy w 2013 roku, a druga to jej kontynuacja pt. „Kamogawa. Tropiciele smaków. Drugie danie”, która polską premierę miała w czerwcu br., a światową miała rok po wydaniu pierwszego tomu. Nie jest to pisarz zajmujący się profesjonalnie pisaniem. O samym autorze dowiedziałam się, że „urodził się w 1952 roku i wychował w Kioto. Ukończył Uniwersytet Stomatologiczny w Osace. Po ukończeniu studiów wrócił do Kioto i pracował jako dentysta. Pisał dużo o swoim rodzinnym mieście i współpracował z programami telewizyjnymi  i czasopismami” (źródło: https://www.penguinrandomhouse.com/authors/2298082/hisashi-kashiwai/ ). Jego brak wprawy w pisaniu jest widoczny w publikacji „Kamogawa. Tropiciele smaków”. Mimo, że to ciepła historia o niezwykłym miejscu chwilami raziła mnie pompatycznym stylem, wymuszoną euforią czy powielanymi w każdym rozdziale schematami. Musicie bowiem wiedzieć, że pozycja składa się z pięciu odcinków. W każdym z nich Nagare próbuje z detektywistyczną wnikliwością wytropić inny smak zlecony przez klienta. Jego były policyjny partner, Kuboyama szuka smaku udon w kociołku, który robiła zmarła piętnaście lat temu jego pierwsza żona, Chieko. W rozdziale drugim pewna starsza kobieta pragnie doświadczyć jeszcze raz smaku beef stew – potrawki z wołowiny, którą jadła ponad pięćdziesiąt lat temu w trakcie jedynego spotkania z inteligentnym młodym człowiekiem, który jej się oświadczył. W trzecim rozdziale do Jadłodajni przychodzi elegancki pan, Iwakura oczekujący dostarczenia sushi z makrelą, którą jadał jako ośmiolatek w hotelu w stylu japońskim w Kioto. I tak dalej. Każdy z poszukujących szuka smaków z różnych powodów. Wielu z nich tęskni, inni chcą doświadczyć jeszcze raz tego, co dawno utracone. Inni chcą tylko sobie przypomnieć siebie sprzed lat. 

Kashiwai Hisashi prowadzi narrację w utarty sposób. Każdy rozdział rozpoczyna się od gościa, od czasu do czasu tekst schodzi na pałętającego się kota, Osmolucha. Gospodarze częstują gościa posiłkiem, a następnie Koishi odbiera od nich zamówienie na usługi detektywistyczne. Jej postać jest tak infantylna, że aż mnie razi (pamiętajcie, że to prawie trzydziestoletnia kobieta!) i jestem ogromnie zdziwiona, że to jej autor powierzył odbieranie szczegółów zamówienia od klientów. Chwilami miałam wrażenie, że Koishi ma 10 lat🤔. Następnie w drugiej części rozdziału restauratorzy znowu spotykają się z klientami, gdzie serwują wytropione danie. Oczywiście wiele jest przy tych scenach dialogu, refleksji, powracania do przeszłości. Wszystko oczywiście dzieje się w powolny, nostalgiczny sposób, właściwy dla japońskiej literatury. 

Książka zdecydowanie jako przerywnik. Kolejna z „cosy place”, które jak widać zyskało popularność w Japonii już dawno temu, a do nas zawitało z dziesięcioletnim opóźnieniem. Prawdą jest, gdy czyta się książkę opisującą magiczne, ciekawe miejsce po raz pierwszy ma to swój niespodziewany urok. Gdy czyta się książkę osadzoną w podobnym miejscu po raz któryś, to traci to czytanie swój czar.

Jeśli jednak nie mieliście do czynienia z tego typu gatunkiem to sięgnijcie do „Kamogawa. Tropiciele smaków”, w której przeczytacie o wyśmienitych potrawach i wyjątkowych detektywach poszukujących dawno utraconych smaków. 

Ja doceniam tę publikację szczególnie za jej wartość kulinarną i podróżniczą. Dzięki pragnieniom poszczególnych bohaterów i umiejętnościom detektywistycznym emerytowanego policjanta mogłam wybrać się w podróż po różnych zakątkach Japonii, poznać różne potrawy, zaznajomić się z ciekawymi ludźmi i odwiedzić przepiękne miejsca. Taka podróż bynajmniej nie przewodnikowa to ogromna wartość tej lektury👍. 

Moja ocena: 7/10

Książkę wydała Grupa Wydawnicza Relacja, a ją przeczytałam w biblioteczce Legimi