„Przypływ” Sam Lloyd

PRZYPŁYW

  • Autor: SAM LLOYD
  • Wydawnictwo: W.A.B
  • Liczba stron:448
  • Data premiery:14.06.2023r. 
  • Data premiery światowej: 24.06.2021r.

Pamiętam, że po przeczytaniu debiutu Sama Lloyda zatytułowanego „Schronisko” (recenzja na klik) emocje towarzyszyły mi długo po przeczytaniu książki. Był to naprawdę mocny thriller, który pamiętałam długo i do przeczytania, którego zachęcałam wielu ludzi wokół. Do zapoznania się z kolejną książką tego autora pt. „Przypływ” również wydanej nakładem Wydawnictwo W.A.B. zabierałam się więc długo. Obawiając się lęku, niechęci, niezgody, dreszczy negatywnych emocji i nieprzespanych po przeczytaniu godzin. Z drugiej strony pomyślałam jednak sobie, że trudno przebić tak udany debiut i z lekkim opóźnieniem prezentuję Wam moją subiektywną opinię po przeczytaniu książki „Przypływ” Sama Lloyda. 

Lucy i Daniel z córką Billie i synem Finem tworzą pozornie szczęśliwą rodzinę. Tak naprawdę Lucy to kobieta o moralnie wątpliwej przeszłości, która pewnego dnia, gdy zostaje sama w wielkim, bogatym domu, dowiaduje się że jej rodzinna łódź dryfuje samotnie, pusta na morzu. Dodatkowo prognozy pogody zapowiadają sztorm stulecia, a Lucy nie ma pojęcia dlaczego Leniwa Zośka dryfowała samotnie na morzu. 

Książka składa się z dwóch części, których składowymi jest pięćdziesiąt siedem ponumerowanych rozdziałów. Na samym początku czytamy pewien list adresowany do Lucy, który wprowadza czytelnika w mroczny nastrój, wzmaga oczekiwanie. Bo jak nie zareagować na taki zwrot, nawet jeśli jest fikcyjny: „Z początku trudno ci się będzie zdobyć na przebaczenie. Ale odczekaj rok, może dwa lata, a inaczej o  tym pomyślisz. Spojrzysz wstecz i przekonasz się, że miałem rację. Że to było najlepsze wyjście. Dla nas wszystkich.” Później wszystko zaczyna się kreować. Wydarzenia zaczynają się po prostu dziać. 

Zdecydowanie fenomenalny początek, trochę przydługawy środek, w którym prowadzone jest śledztwo i niespodziewane zakończenie, takie trochę „od czapy”. I szczerze napiszę, że tego nie cierpię w thrillerach kryminalnych, kiedy całe napięcie zamienione zostaje w nerw, że przecież takiego zakończenia nie sposób było się domyśleć, że autor je napisał tylko po to, by zaskoczyć czytelnika, a nie by domknąć kreowaną na kilkuset wcześniej stronach fabułę. To zdecydowanie słabość tej lektury. Nie zmienia jednak to faktu, że autor ma talent pisarski i dobre, oryginalne pomysły. Świetnie rozpisał szybkie, chaotyczne sceny. Nieźle wykreował bohaterów. Doceniam również bardzo dobre opisy sztormu, który utrudnia prowadzone poszukiwania. Bez wątpienia ta cześć wymagała od Sama Lloyda zrobienia researchu na temat różnych łodzi, jachtów i ratownictwa morskiego, a także pogodowych anomalii. 

Historia pochłania. Mi umożliwiła choć na chwilę zapomnieć o własnych, małych końcach świata. Nawet jeśli nie do końca przypadła mi do gustu, bo dostrzegłam jej wady to nie uważam, by czas spędzony z książką był zmarnowany. Ciekawy thriller. Zdecydowanie do przeczytania, by samemu sobie wyrobić zdanie. 

Moja ocena 7/10.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU W.A.B.

„Schronisko” Sam Lloyd

SCHRONISKO

  • Autor: SAM LLOYD
  • Wydawnictwo: W.A.B
  • Liczba stron:400
  • Data premiery:10.02.2021r.
  • Moja ocena: 8/10

W szachach, podobnie jak w życiu, gambit oznacza poświecenie czegoś o mniejszej wartości, żeby uzyskać przewagę”.

„Schronisko” Sam Lloyd

Od premiery thrillera Sama Lloyda upłynął już ponad miesiąc, a wokół książki nadal rozbrzmiewają same pozytywne recenzje. Z cytowanych w książce wpisów z Instagrama dowiedziałam się, że to:

·         „Mocny kandydat w kategorii: najlepszy thriller wydany w 2021 roku.”

·         (…) Intrygująca i tajemnicza opowieść o krzywdzie i manipulacji.”

·         (…) jedna z tych nieodkładanych pozycji, o których nie przestajemy myśleć, póki nie poznamy zakończenia”. Itede, itepe.

Aż dziw, że tak długo się opierałam by zacząć czytać tą książkę. Może te zbyt entuzjastyczne recenzje mnie zniechęciły? Czy może być dla czytelnika większy zawód, niż książka, która nie spełniła oczekiwań, a entuzjastyczne recenzje okazały się na wyrost?

Nie tym razem !!!

Zapewniam, że recenzje z pierwszej strony książki nie są przesadzone. To historia niezwykła, nietypowa. To historia smutna. Tak smutna, że emocje, które mi towarzyszyły w trakcie czytania czułam długo po odłożeniu książki. Historia o samotności dziecka, próbie dostosowania się, braku możliwości przepracowania krzywdy. Historia o rozstaniu, tęsknocie, tajemniczym życiu, które każdemu wokół umyka. Nikt się nim nie interesuje. Historia o byciu dorosłym dzieckiem. Historia o traumie, o podporządkowaniu słabszego sobie. Wreszcie historia o niezawinionych śmierciach. Śmierciach, które bardzo bolą i kłują w oczy. Śmierciach, niewinnych dzieci.

Fabuła zaczyna się dość typowo jak na thriller. Trzynastoletnia Elissa Mirzoyan, w trakcie młodzieżowego turnieju szachowego zostaje uprowadzona. Świadek widział, jak została wepchnięta do środka białej furgonetki. Policja rozpoczyna śledztwo pod przewodnictwem Mairéad. Trzydziestoośmioletniej doświadczonej policjantki, borykającej się z problemem niepłodności. W trakcie tego trudnego śledztwa, Mairéad również poroni. Pierwsze godziny śledztwa niczego kluczowego do niego nie wnoszą. Ślad po samochodzie się urywa. Mairéad wie jednak, że to nie przypadek. Sposób porwania i wiek ofiary przypomina porwanie sprzed roku, nieodnalezionej dotychczas Bryony. Gdy śledczy robią wszystko by odnaleźć Elissę, ona sama budzi się w piwnicy opuszczonego domku w środku Lasu Pamięci. Nikt jej nie słyszy. Nikt jej nie jest w stanie pomóc. Ma wrażenie, że nikt jej nie szuka. Ktoś ją jednak odwiedza. Jeden z odwiedzających to mężczyzna. Mroczny, agresywny, nie znoszący sprzeciwu. Mężczyzna, dla którego ważna jest kultura osobista i dobre zachowanie. Mężczyzna, któremu – jak zostaje ostrzeżona – przede wszystkim powinna być posłuszna. Drugi z odwiedzających to Elijah. Dwanaście lat, bo taki podał wiek. Elijah, który zna bardzo dobrze Las Pamięci. Zna reguły i zasady, które się wiążą z miejscem, w którym przebywa Elissa. Pragnący się z Elissą zaprzyjaźnić. Nie potrafiący jednak jej obiecać, że pomoże jej się wydostać z celi, by mogła wrócić do domu. Nie potrafi, czy nie chce? To jest pytanie, które kołatało mi się długo w trakcie czytania, gdy Elijah odwiedzał porwaną dziewczynkę. Elissa wykorzystuje zainteresowanie Elijaha szachami, by wysłać zaszyfrowaną wiadomość do swego nauczyciela gry w szachy. Okazuje się jednak, że śledczy odnaleźli miejsce przetrzymywania zbyt późno, a Kyle brat Elijaha nie za wiele potrafi śledczym pomóc. Gubi się w zeznaniach, przeszłość myli mu się z teraźniejszością. W efekcie nie potrafi wskazać winnych.

Więcej pytań, niż odpowiedzi

Sam Lloyd poprowadził mnie przez podróż, która tak naprawdę zaczęła się dwadzieścia lat wcześniej. W momencie, gdy zaginęli dwaj bracia Buchanann. Bracia, którzy nie zostali odnalezieni, a których samotna matka po pięciu latach bezskutecznych poszukiwań popełniła samobójstwo. Samobójstwo, gdyż nie mogła pogodzić się ze stratą. Kolejne porwania, kolejnych dzieci powieliły schemat. Dzieci wychowywane przez samotne matki, przewożone w białej furgonetce, porywane w ciągu dnia. Jaki jest mechanizm porywania? Które z dzieci samotnych matek są w stanie i dlaczego zainteresować porywaczy? Czy porwania są przypadkowe, jak przypadkowe są spotkania porywaczy i ofiar?Bardzo dobrze skrojona została sama postać Elissy. Trzynastolatki, która postawiła sobie za cel by przeżyć. Po siedmiu dniach w zamknięciu potrafiła się dostosować. Odkryła, co tak naprawdę może ją uratować. Dostrzegła, że tylko posłuszeństwo jest akceptowalne przez jej oprawców. Próbowała „popłynąć z prądem” licząc na wybawienie. Ogromną zagadką natomiast była dla mnie postać Magicznej Ann. Do samego końca nie rozgryzłam jej roli w procesie porywania i zabijania dzieci. Jawiła mi się jako nieszkodliwa hipiska, uwielbiająca przyrodę i opiekująca się od czasu do czasu Elijahem. Wrrr…nieszkodliwa hipiska, jak mogłam się tak pomylić?!!

Książkę przeczytałam w ciągu jednego dnia. Muszę jednak przyznać, że jedno pytanie nie daje mi spokoju: Kim tak naprawdę był trzydziestoparoletni mężczyzna odgrywający kluczową rolę w opowieści? „(…) gigant o ociężałym wyglądzie, ale w razie potrzeby porusza się z podstępną gracją. Jego skóra, tłusta i żółtawa, kojarzy się (…) ze skórką boczku…”. Mężczyzna o wysokim głosie, brakiem owłosienia i powiększonymi piersiami? Czy rzeczywiście „te odchylenia od normy to efekt stresu wywołanego traumatycznymi przeżyciami, nadużyć na tle seksualnym, do których doszło w początkowym okresie po porwaniu, albo zaburzeń przysadki mózgowej…”. Jaka była geneza jego zaburzeń? To jest dla mnie ciągle nie rozstrzygnięta kwestia. Czuję z tego powodu lekki niedosyt. Dowiedziałam się natomiast, że często ofiara może stać się oprawcą. Oprawcą rzeczywistym lub biernym. Syndrom sztokholmski jest trudny do pokonania. Często ofiara wraca do swego kata. Wraca, bo nie potrafi bez niego żyć i nie potrafi bez niego funkcjonować. Kata, który dla ofiary stał się w pewnym momencie jedyną rodziną.

Historia opisana w powieści to niekoniecznie tragedia zaginionej Elissy. To opowieść o koszmarze, jakim była dwudziestoletnia niewola porwanego kiedyś dziecka. Koszmarze, który spowodował nieodwracalne zmiany w psychice, zachowaniu i postrzeganiu rzeczywistości. Koszmarze niewoli, z której ofiara nie potrafiła się wyrwać. Porwania dzieci to temat bardzo trudny. Trudny dla każdego rodzica. Przecież wystarczy tylko chwila. Chwila nieuwagi. Chwila zainteresowania obcym.Nie żałuję jednak, że sięgnęłam po tą książkę. Ona otwiera oczy na wydarzenia, o których chcemy nie wiedzieć i nie słyszeć. Na wydarzenia, które stają się początkiem końca. Końca normalnego życia.

 Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU W.A.B.