
TANGO
- Autor: MICHAŁ WITKOWSKI
- Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
- Liczba stron: 528
- Data premiery: 27.07.2022r.
Profil @Michał Witkowski wskazuje, że jest to osoba zdystansowana uwielbiająca happeningi i skora do prowokacji. W idealnie skrojonych wąsach Witkowski zapowiada wojnę z hejterami w sztucznych baczkach, sztucznych brwiach i sztucznej reszty 😊. Nie dziwcie się, że po przeczytaniu kryminału retro pt. „Tango” prześledziłam oficjalną stronę na FB Autora. Wszak to musi być osoba nietuzinkowa, która w tak wręcz chirurgiczny sposób zagrała kryminalne tango osadzone w mieście N*** w latach trzydziestych ubiegłego wieku.
Wydawnictwo @Znak Literanova książkę osadziło na księgarskich półkach 27 lipca br. Powieść wydana została w ramach serii Proza PL i jest czwartą publikacją z tego cyklu Autora. Z noty biograficznej dowiedziałam się o dotychczasowych osiągnięciach Witkowskiego i aż wstyd, że nie czytałam „Fyn fund sfancyś” (choć wiem, co to znaczy😉), „Margot” i „Wymazane”. Wstyd, gdyż Autor był czterokrotnie nominowany do Nagrody Literackiej „Nike”. Po raz pierwszy w 2006 roku („Lubiewo” – finał nagrody), następnie w 2007 („Fototapeta”). Kolejną nominację otrzymał po pięciu latach, a więc 2012 roku za kryminał „Drwal” i 2018 roku za „Wymazane”.
„(…) każdy morderca jest samotny z morderstwem swoim. I każdy chce o nim w końcu komuś opowiedzieć. Każdego podnieca, gdy czyta o sobie w gazetach, gdy słucha w radio…” – „Tango” Michał Witkowski.
Starszego aspiranta Adolfa Piątek zajmuje nagła śmierć czterdziestoletniego podrzędnego śpiewaka miejskiej operetki, pana Mieczysława Cieślaka. Od razu śledczy łączą morderstwo z nierozwiązanymi śmierciami kilkudziesięciu prostytutek sprzed dziesięciu lat. Morderstwami okrutnymi, w których sprawca nazwany Kucharzem pozbawiał ofiar poszczególnych części ciała, celem sporządzenia potraw a la móżdżek, baleron, polędwiczka, wątróbka itd. Szybko okazuje się, że Cieślak nie jest jedyną ofiarą. Giną fordanser kabaretu To i Owo sławny Babiński, kabaretowa girlsa, mecenas Karwowski i inni z pozoru ze sobą niepowiązani, jednak mający jedną wspólną wstydliwą cechę…

Bardzo cieszę się, że jeden z moich ulubionych pisarzy kryminałów retro (chociaż spodobała mi się jego „Demonomachia😊”) Pan Marek Krajewski namówił Witkowskiego do napisania książki w tym gatunku, której „(…) akcja działaby się przed wojną w środowisku homoseksualistów…” , jak przeczytacie sami na obwolucie powieści. Gdyby może nie jego sugestia, nie miałabym przed sobą przeczytanego „Tanga” i nie zastanawiałabym się, jak to możliwe, że jeden człowiek potrafił stworzyć książkę tak różną od innych, tak wielowymiarową i w swej fabule, i w swym stylu. Groteska łączy się z powagą. Utajone pragnienia i wręcz nieludzkie ciągoty z życiem na świeczniku, życiem wręcz idealnym. Odwaga tańczy z tchórzostwem. A wszelkie motywy nikną jeden po drugim, po głębszym zastanowieniu się.
Nie nazwałabym „Tango” arcydziełem. Bez wątpienia jednak ta książka ma to coś. Chociażby za sprawą samego przodownika Adolfa Piątka. To nie typowy elegancki policjant sprzed stu lat. To mężczyzna z krwi i kości. Pełen sprzeczności, pełen uprzedzeń. Który „(…) Bardziej od Żydów nienawidził tylko komuchów, a najczęściej utożsamiał jednych z drugimi.” Który wraz ze swym współpracownikiem „(…) najedzeni, i napici, rozmarzeni i rozochoceni winem, bekający i popierdujący…” prowadzili śledztwo. A do tego, jak na nietypowego stróża prawa przystało lubił „(…) wyglądający jak trup w stanie rozkładu Zakład Medycyny Sądowej na ulicy Kaczej. (…) lubił nade wszystko zimnych, dumnych i sztywnych pacjentów, którzy w przeciwieństwie do ciepłych nie histeryzowali, nie bali się śmierci ani nie zamęczali personelu pytaniami, kiedy wreszcie zostaną wypisani do domu. Można było im robić zastrzyki prosto w oczy – nawet nie mrugnęli.” Czy za sprawą doktora Ziemkiewicza patomorfologa, w innych kryminałach będącego tylko postacią drugoplanową, która przechodzi bez większego echa. W przypadku Wiktowskiego patomorfolog ma nie dość, że szeroką wiedzę medyczną, to jeszcze wyjątkowy humor i odwagę prawienia Piątkowi morałów i uwag, a także niewybrednych żartów. Takiej relacji śledczy – patomorfolog było mi trzeba. Do takich relacji, nawet nieświadomie, tęskniłam. Opis Doktora Ziemkiewicza ze strony 425 spoglądającego na gości kabaretu To i Owo, gdy widzi tylko „dwa mózgi stojące naprzeciw siebie”, lub „dwa wory z gorącymi, pełnymi kału jelitami…” zamiast eleganckich kobiet i mężczyzn przejdzie – mam nadzieję – do historii. Tak jak mało wysublimowany opis z 59 strony, gdy Autor prezentuje pociągającego cechy najprzystojniejszego żigolo, którego „(…) długie rzęsty zakrywały zielone oczy, a w tych oczach było wszystko! Dwie ciepławe sadzawki z zielonym kisielem, w których chciałoby się kąpać nago, w żadnym wypadku nie samotnie!”. Tak samo jak charakterystyka burdelu, który „(…) gwarantował „najwyższą dyskrecję”, był więc naszpikowany podsłuchami i weneckimi lustrami, ale teczkę u madame miał każdy: czy to nic nieznaczący robotnik, czy „panowie z Warszawy”. Takich smaczków jest zdecydowanie więcej. Opisy ablucji, które były powszechne w tamtejszych czasach. Prawdziwej wody kolońskiej z Kolonii😉, „Kloromint o smaku kredy i cementu.”, czy puder Tokalon, a także talk pod pachy. No i oczywiście pomada, by podkręcić wąsiki. Pewnie takie jak Witkowskiego ze zdjęcia na FB.
Witkowski z jednej strony potrafi sprawnie drwić, z drugiej przerażać. Na stronie 97 zaprezentował czytelnikowi cudowny paszkwil związany z nazwiskiem asesora Piątka. Niektórzy w myślach nazywali go Poniedziałkiem, inni Wtorkiem, a jeszcze inni Czwartkiem. Prosta gra słów, która mnie, jako czytelnika, wprawiła w niezwykle dobry nastrój. A do tego postać przodownik Stanisławy Woźniak, kobiety w szeregach policji, tym razem jednak z obyczajówki. Jej metody przesłuchań….. Sami przeczytajcie, nie zawiedziecie się.
Witkowski bawi się z czytelnikiem wprawiając go chwilami w osłupienie. Bawi się językiem i słowem. Jest do szpiku kości szczegółowy, wnikliwy. Każdy opis mało znaczącej postaci mógłby posłużyć za preludium do innego, całkiem nowego opowiadania. Skłonność do szczegółów, to coś co wyróżnia Autora i nie jest to – moim skromnym zdaniem – jego wada, raczej zaleta. Wnikliwość w pisaniu to coś, co wyjątkowo cenię.
Książka wyróżnia się na tle ostatnio przeczytanych. Zasługuje na szczególne uznanie, gdyż długo zostanie ze mną. Wszyscy fani kryminałów retro łączcie się!!! Sięgnijcie po „Tango” Michała Witkowskiego i zanurzcie się w śledztwo prowadzone w roku 1930 w mieście N***.
Moja ocena: 9/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak Literanova.

Musisz się zalogować aby dodać komentarz.