Recenzja przedpremierowa: „Dwudziestka” Tomasz Żak

DWUDZIESTKA

  • Autor: TOMASZ ŻAK
  • Wydawnictwo: W.A.B
  • Liczba stron: 412
  • Data premiery: 9.02.2022r.

Na tę książkę czekałam bardzo długo😉. Praktycznie od chwili gdy przeczytałam ostatnią stronę debiutanckiej „Trzydziestki” (recenzja na klik). Zachwyciło mnie jej tempo, styl i język. @Tomasz Żak swoją drugą powieścią pt. „Dwudziestka”  udowodnił, że udany debiut nie był przypadkowy😊. Premiera książki dosłownie za tydzień 9 lutego br. Ja dzięki uprzejmości @wydawnictwo.wab odebrałam egzemplarz przedpremierowo. Czytałam dziś całe popołudnie. Czy warto było? A jakże!!! Oczywiście, że warto!!!

Wiesz, co mówią o strachu? Że moment, w którym boisz się skoczyć, jest momentem, w którym dokładnie to musisz zrobić.” – „Dwudziestka” Tomasz Żak.

W „Dwudziestce” po raz kolejny spotykamy się z Iwoną z domu Steg byłą inspektor policji wojewódzkiej oraz Kubą Jabłońskim dziennikarzem, którego kryminał oparty na wydarzeniach opisanych w „Trzydziestce” stał się bestsellerem. Tym razem jednak para wiedzie spokojne życie. Ona i On u swego boku, a do tego Fajruza, która umila im obojgu życie. Jednocześnie były Król – burmistrz małego miasteczka otrzymał tekę ministerialną z list partii Nowa Polska Siła. Andrzej Pałecki rzucił się w wir pracy, w której liczą się mniej umiejętności i wiedza, a więcej koneksje, znajomości i zdolność mnożenia pieniędzy. Tymczasem dwudziestoletni student fotografii – Dominik Wierzbicki mający zdolną i ambitną siostrę – malarkę Sandrę w prezencie urodzinowym zwiedza Tajlandię. Niespodziewane spotkanie z rodakiem w barze staje się przyczynkiem do niespodziewanych wydarzeń w których stawka jest większa niż własne życie.

Duże zaskoczenie

Nie spodziewałam się, że historia Pałeckich będzie miała swoją kontynuację. Liczyłam na dalsze losy zadziornej Pani inspektor i jej kolejne śledcze przygody. Fabułą zaskoczył mnie Autor, nie powiem. Zachłysnęłam się opisaną w „Trzydziestce” gangsterką, lokalną polityką i korupcją notabli policyjnych. Wydarzenia zamknęły mi się klamrą. Okazało się, że jednak pozornie.

Żak jest totalnie konsekwentny. Bohaterowie wielowymiarowi, pokazani z różnych stron, ze swoimi słabościami, zaletami i mocnymi stronami. Toczą walkę bardziej z samymi sobą, niż z innymi. Ten sposób zaprezentowania postaci jest ogromnym walorem tej pozycji. Nawet wszechwiedzącego i wpływowego gangstera Banana nie sposób nie lubić. Tomasz Żak wytłuścił jego ludzki rys, który urzeka. Tak samo jak dywagacje na temat wiary, roli matki w życiu człowieka, związków hetero czy homoseksualnych. Przykład? Proszę: „(…) W sumie wolę wierzyć w minidemony niż w jakiegoś starego dziada, co siedzi w chmurach i jego miłosierdzie polega na dręczeniu wszystkich swoich podwładnych. A jak ci podwładni coś odjebią, to se klękną przed typem we firanie powiedzą, co zrobili, i cyk, umorzone! Katolicy to największe skurwysyny; jakich znam”. Habilitacja z polskiego rapu Tomaszowi Żakowi bardzo się przydała😊. Co rusz, któryś z bohaterów komentował, popierał lub nie rodzimych raperów. Gdzieniegdzie Autor opiniotwórczo oceniał, jeśli nawet srogo, to zawsze z właściwą sobie klasą. Te wstawki były ciekawostkami, od których roi się w tej książce. Sama polityka osiąga najwyższe szczeble. Żak nie poprzestał na lokalnych grach politycznych. Rozwinął wątek aż do poziomu rozgrywek sejmowych. Tak samo gnuśnie, tak samo mrocznie i niebezpiecznie. Nawet niektórzy bohaterowie pierwszoplanowi są ci sami, jak mechanizmy, które nimi rządzą. Motyw Iwony i Kuby niezwykle ciekawy. Sam Dominik Wierzbicki wzbudził moją sympatię. Pojawił się jakby znikąd i do nikąd zmierzał. Okazał się jednak kluczowy w finalnej rozgrywce. Żak poruszył moje wewnętrzne struny rozpisując się o relacji Dominika z jego siostrą.

Nikt nie jest idealny. Żadne życie nie jest przesądzone, gdy wokół tylu graczy pociągających za sznurki. A my jesteśmy jak na scenie, jak bezwolne marionetki, które ktoś może ustawić w pozycji, która nie do końca nam pasuje. I o tym jest „Dwudziestka”. Koniecznie przeczytajcie!!!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU W.A.B.

„Trzydziestka” Tomasz Żak

TRZYDZIESTKA

  • Autor:TOMASZ ŻAK
  • Wydawnictwo:W.A.B
  • Liczba stron:352
  • Data premiery: 24.03.2021r.
  • Moja ocena: 8/10

„(…) To właśnie należy robić z demonami – wywlekać, kurwa, za gardło, prosto na słońce i niech skurwysyny zdychają w mękach”.

„Trzydziestka” Tomasz Żak

Niewiele się spóźniłam z recenzją debiutu literackiego Tomasza Żaka. Tylko jeden dzień. Wczoraj, tj. 24.03.2021r miała premierę książka, którą mam przyjemność dziś Wam zaprezentować. Każdy debiutant to jedna wielka niewiadoma. Kim jest Tomasz Żak? Nie miałam pojęcia☹Z notki biograficznej dowiedziałam się, że to człowiek orkiestra: „był dziennikarzem telewizyjnym, zarządcą nieruchomości, handlowcem, customer happiness managerem, wokalistą w kapeli hardcore punk oraz radnym miejskim. Jak sam o sobie mówi, posiada doktorat z memów i habilitację z polskiego rapu” (źródło: https://lubimyczytac.pl/autor/203775/tomasz-zak. Szerokie spektrum zainteresowań i działalności autora pozwala mu czerpać z własnego doświadczenia pełnymi garściami. Może dlatego ten debiut jest tak udany?

Krótko o fabule

Akcja umiejscowiona została w małomiasteczkowej społeczności. Mamy tu i burmistrza, Króla miasta, Andrzeja Pałeckiego, który ma świadomość, że wyborcy kochają „(…) religijne wstawki w przemowach…”. Głęboko przekonanego o swej nieomylności, wyjątkowości. Przesuwającego odpowiedzialność na wszystkich innych, swych współpracowników, oponentów politycznych, członków rodziny. Jak sam twierdzi: „(…) To ktoś inny wprawił w ruch tryby maszyny. To zawsze był ktoś inny.” Inspektor policji wojewódzkiej Iwonę Steg. Ofiarę swego byłego partnera, również policjanta Igora, który umiłował sobie przemoc domową. Stróża prawa, który kiedyś na patrolu „(…) omal nie przejechał babci z wnuczką”.  Uzależnioną od opioidów, tramalu, który – parafrazując – kochała i nie potrafiła bez niego żyć. Niespełnionego pisarza, Kubę chałturzącego w lokalnym dziennikarstwie, sfrustrowanego, nie potrafiącego napisać upragnionej powieści. Uzależnionego od alkoholu, porzuconego przez dziewczynę Kasię. Komendanta miejskiej policji Czempiona, będącego chłopcem na posyłki burmistrza miasta. Zawsze wiernego, oddanego, wspólnie ustalającego reguły gry rządzące w lokalnym światku i….półświatku, jak się okazuje. Miejscowego gangstera, Banana, syna bogatego dewelopera rozwijającego swój interes w komitywie z burmistrzem oraz właściciela popularnej restauracji. Restauracji, w której wszystko się dzieje, która wydaje się być centrum dystrybucyjnym, centrum dowodzenia. Banan dystrybuuje szczęście, a dowodzi ludzkimi losami. Kajetana, uwielbiającego sterydy trenera osobistego i rozwoziciela pizzy. Kajetana współpracującego z Bananem. Więc Kajetana, rozwożącego nie tylko pizzę. Mamy i oponentów politycznych rządzącego burmistrza. Barneja – wiceburmistrza chcącego wyrwać się z tygla zła, Piotrowicza i Zylewicza – radnego, ukrywającego swoją orientację seksualną, nieszczęśliwego w lokalnym społeczeństwie.

Wątek kryminalny zaczyna się w chwili, gdy w dniu swoich trzydziestych urodzin zostaje zamordowany Tomek Pałecki, pseudo Pała, syn burmistrza. Tomek, kolega i Banana, i Iwony, i Kuby. Przecież każdy z kimś kiedyś chodził do szkoły. Tomka, który pod przykrywką macho ukrywa swój homoseksualizm, swoje prawdziwe ja. Tomka, którego zawód to „syn”. Syn swego ojca. Tomka mającego problem z narkotykami. Lubiącego zażyć i chcącego na nich zarobić. Tomka, który przysparza tylko same problemy, szczególnie własnemu ojcu, ambitnemu, nieskalanemu we własnym mniemaniu lokalnemu politykowi.

Uwielbiam ten styl

Styl Tomasza Żaka od razu przypadł mi do gustu. Autor puścił w moim kierunku kilkukrotnie oko. Po pierwsze twierdząc, że jeden z moich ulubionych polskich pisarzy kryminałów, tak naprawdę nie istnieje☹. Prawie wpadłam w żałobę, czytając „(…) Mróz nie istnieje. (…) Ja nie przyjmuję do wiadomości, że jeden człowiek może tyle książek nakurwiać rocznie. To jest jakieś AI, cyborg (…), tak się nie da”.  Co Pan na to Panie Remigiuszu;?;) Po drugie wplatając w książkę jeden z najlepszych tekstów w scenie przedłóżkowej, jaki kiedykolwiek przeczytałam. A brzmi to tak: „Myślałeś kiedyś, że ten świat to film? Albo książka? A my jesteśmy tylko wytworami chorej wyobraźni jakiegoś grafomana? I ten ktoś ma opisać scenę seksu? Czytałeś kiedyś opis seksu, który nie był żenujący?”. Myśleliście kiedyś o tym z tej perspektywy? Prawda, że uroczy dialog zamiast gry wstępnej. Po trzecie wspominając o słoikach z warszawskiego Mordoru. Mordoru, w którym pełno korporacji, a tym samym masę korposzczurów. Mordoru, który znam z własnego zawodowego życia. Jedyne pocieszenie jest takie, że autor potwierdził z całą pewnością, że bycie „słoikiem z warszawskiego Mordoru” to nie powód do „wyprucia bebechów”. Po czwarte tworząc lokalny political fiction. Nie dziw, że opis relacji panujących w samorządach tak się udał autorowi. Sam przecież był radnym. Widział z bliska na własne oczy te ustawianie stołków, poświęcanie wszystkiego na rzecz lokalnej władzy, przekupywanie oponentów za „(…)może którąś spółkę gminną? (…) Budownictwo społeczne? (…) Gospodarka komunalna? (…) A może miejski sport?”. Z każdym można się dogadać, to tylko kwestia ceny. Za jakie stanowisko można kogoś przekupić. Jakim stanowiskiem temu, który wspiera w kampanii lokalnych polityków trzeba się odwdzięczyć. Oj, co wynik wyborów samorządowych to widzę to na własne oczy.

 Bardzo podoba mi się opisanie przez autora dwóch jakże różnych postaci żon. Z jednej strony mamy całkowicie poporządkowaną mężowi i jego aspiracjom politycznym Ewelinę Pałecką. Uzależnioną od drogiego wina i antydepresantów, utrzymankę męża. Z drugiej pociągającą za sznurki żonę Barneja, miejscową farmaceutkę. Niestety na którą również Pałecki senior ma haka. Nikt w kręgu miejscowej władzy nie może czuć się bezpieczny. Nikt tak naprawdę nie może sam o sobie decydować. Otoczenie Andrzeja Pałeckiego wydaje się być pociągane za sznurki, za sznurki przez zaburzonego lalkarza, którym tak naprawdę okazuje się jeden z morderców syna.

Zgadzam się całkowicie z opinią Marcina Mellera na okładce książki, który podsumował książkę słowami: „Czysta radość czytelnicza!”. To dzięki niemu sięgnęłam do publikacji. Wszak Meller jest czytelnikiem wymagającym. W dwadzieścia dwa rozdziały i epilog Tomasz Żak zawarł samą esencję teraźniejszego życia. Poszukiwanie podniety, pogoń za władzą i pieniędzmi, nałogi i niespełnione marzenia. Tylko żal, że niewinni ponoszą konsekwencje, a prawdziwym sprawcom wszystko uchodzi na sucho. Jak się okazuje na końcu, nie zawsze da się wygrać ze swoimi demonami. Demonami żyjącymi wokół nas. Będącymi naszymi zwierzchnikami, współpracownikami, wrogami i przyjaciółmi. Częściej pozostajemy nadal w ich szponach.

 Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU W.A.B.