Recenzja premierowa: „Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak

ZAKOŃCZENIEM JEST ZAKOPANE

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: KRYMINAŁ POD PSEM. TOM 12
  • Liczba stron: 304
  • Data premiery: 14.08.2024r. 

I serię „Zbrodnie na podsłuchu” i cykl „Kryminał z pazurem”(„Mamy morderstwo w Mikołajkach” „Taka tragedia w Tałtach” oraz „Krwawa kąpiel nad Krutynią”) autorstwa Marta Matyszczak czytam z zaangażowaniem. Wszystko jednak zaczęło się od serii „Kryminał pod psem”, której dwunasty (podobno ostatni !!!) tom zatytułowany „Zakończeniem jest Zakopane” ma dziś premierę (o poprzednich tomach przeczytacie tutaj: „Noc na blokowisku” , „Sopot w trzech aktach”, Cieszyn prowadzi śledztwo”). Urzekł mnie Gucio, którego pierwowzór mieszkał z Matyszczakami jakiś czas i który w realu również został adoptowany z chorzowskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Wielka szkoda, że Wydawnictwo Dolnośląskie żegna dwunastym tomem wiernych fanów Gucia z tą serią.  Mam nadzieję, że Wydawca szybko zmieni zdanie i Pani Marta będzie mogła kontynuować ten udany cykl. Tym bardziej, że Różyczka Solańska de domo Kwiatkowska otrzymała od Autorki całkiem nowy, nieograniczony potencjał😏. 

W zabytkowej zakopiańskiej willi w wyniku pożaru ginie nieznany człowiek. Dla miejscowej policji na czele z komisarz Michaliną Falk to oczywisty nieszczęśliwy wypadek. Właściciel sąsiadującego z willą luksusowego hotelu Forget-Me-Not ma pewne obawy. Wujek komisarz Piotr Falk do ich rozwiania zatrudnia przebywającego w Tatrach Szymona Solańskiego. Czy uda się Solańskim wspieranym nietuzinkowym zmysłem detektywistycznym kundelka Gucia rozwikłać kolejną zagadkę?

Ten tom czytałam z ogromnym zaangażowaniem wiedząc, że to ostatnia część serii. Nie ukrywam, że serię „Kryminał pod psem” lubię najbardziej. Zaczęło się od polecajki od mej Przyjaciółki siedem lat temu, kiedy to nabyła w ramach bazarku w chorzowskim Schronisku przekazując dobrowolny datek na rzecz ich działalności pierwszy tom „Tajemnicza śmierć Marianny Biel” z dedykacją Autorki. Podoba mi się w tym cyklu i wykreowane wyraziście postaci głównych bohaterów; Róży i Szymona, i narracja Gucia, która mi się w ogóle nie znudziła. Tak jak w cyklu „Kryminał z pazurem” doceniam narrację Burbura, której nikt nie jest w stanie podrobić😁. Po siedmiu latach czytania serii trudno się z nią żegnać. Mam więc nadzieję, że to tylko na chwilkę. 

Wracając jednak do fabuły to Marta Matyszczak umiejętnie kontynuuje początkowy zamysł. W „Zakończeniu jest Zakopane” mamy wszystko, do czego nas przyzwyczaiła. I zabawne gagi sytuacyjne. I krnąbrną, odważną Różę, która dla mnie jest wyjątkowo udaną postacią kobiecą, całkowicie nieszablonową w swej prostocie, otwartości i bezkompromisowości. I oczywiście zakochanego, choć wstrzemięźliwego w okazywaniu uczuć, wreszcie jej małżonka Solańskiego. Jest wspomniany wcześniej Gucio, no i narracja Śpiącego Rycerza, który wszystko obserwuje z wysoka, chociaż nie można powiedzieć, że widzi więcej. Jest i oczywiście sporo tematów, które poruszane są w społeczności, w tym dyskusji internetowej. Pani Marta porusza temat patodeweloperki i relacji przedsiębiorców z lokalnymi politykami w tych działaniach. Obnaża lokalnych przedsiębiorców oferujących turystom menu przygotowane specjalnie dla nich z wyższymi cenami niż dla lokalnych mieszkańców. A także opisuje niewłaściwe zachowania w trakcie wspinaczki górskiej, jak przykładowo nieodpowiednie obuwie. Wiele poświęcono ochronie zwierząt, oczywiście z perspektywy koni ciągnących przepełnione wozy nad Morskie Oko. Zresztą Matyszczak zawarła w książce prawdziwych bohatrów z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt; Konrada i Eryka, o których wspomniała na wczorajszym spotkaniu przedpremierowym w Księgarnia Dopełniacz w Chorzowie i dostępnym na  Marta czyta. Tak efektywnie wspominała, że faktycznie przeglądnęłam społeczności sprawdzając jaką dobrą robotę Panowie wykonują. To nie jedyne prawdziwe postaci w książce, oczywiście nie licząc Gucia. Pojawił się w niej również warszawski prywatny detektyw Pan Krzysztof Matyszczak, w Posłowiu przeczytałam, że zbieżność nazwisk przypadkowa. Jak Autorka wspomniała na dostępnym w sieci spotkaniu przedpremierowym, osobiście jej znany ze spotkania autorskiego w Stolicy. Możliwe, że na takim spotkaniu i ja się z nim minęłam. Autorka udowadnia, że poważne, ważne tematy można przedstawić we właściwy sposób nawet w książce z gatunku komedii kryminalnej. Rewelacja!!! 

Książka składa się z Prologu, Epilogu i dziewięciu zatytułowanych rozdziałów. Jak przeczytałam w przypisie na piętnastej stronie „Wszystkie cytaty zawarte w tytułach pochodzą z tekstów księdza Józefa Tischnera.”. Narracja Gucia i Śpiącego Rycerza jest pierwszoosobowa co pozwala wczuć się w opowieść w stylu narratora. Pozostałe fragmenty, prowadzone śledztwo, zwiedzanie okolic, poczynania Rózi relacjonowane są z poziomu narratora trzecioosobowego, gdzie narrator jest odizolowany od bohaterów. Opisuje przygodę z zewnątrz znając myśli i przekonania wszystkich postaci. Taka narracja pozwala na zrozumienie całej fabuły i relacji między bohaterami, a relacji w tym tomie, jak zresztą we wszystkich poprzednich jest sporo. Pojawia się i Potomek – Chojarska, której imię wreszcie poznałam na końcu😊. W dwunastym tomie!!! Wyobrażacie sobie. Pojawia się i Adolfik, jej umiłowany. Jest nawet Olek Szpon, od którego Róża nie potrafi się wyzwolić. No i oczywiście Buchtowa przygotowująca najlepsze śląskie kluski. Oprócz stałego kanonu postaci w książce pojawiają się miejscowi, którzy umierają lub są podejrzani o śmierć tych poprzednich. A wszystko to naprzemiennie okraszone gwarą śląską lub podhalańską, którą Róża traktuje jako seplenienie. 

Język Marty Matysaczak jest specyficzny. Autorka od początku używa kreatywnych sformułowań, łączeń słów, których zwykle nie stosujemy. Dzięki temu książka jest napisana w gatunku komedii kryminalnej od początku do końca.  Nie wiem tylko co Autorka miała na myśli w zdaniu ze strony 210. Pomożecie?

– Mnie się nie śpieszy – zapewnił go detektyw i śledził wzorkiem poczynania żony.” „Zakończeniem jest Zakopane” Marta Matyszczak.

Znając serię Pani Marty detektyw mógł i „śledzić wzrokiem” jak i „śledzić wzorkiem”. Na dwoje babka wróżyła😁. Może Pani Marta Matyszczak mi pomoże. 

To dobry tom czytany z nostalgią, bo podobno ostatni. Polecam Wam szczerze całą serię. Jest idealna na relaks, na odpoczynek, na chwile, w którym potrzebujcie by Wasz mózg się zresetował. Książki z cyklu „Kryminał pod psem”czytały się same. Zawsze byłam zaskoczona, że już koniec. 

Jeśli nie znacie serii, a uwielbiacie psy to koniecznie książki Marty Matyszczak są dla Was. Czytajcie!!!

Książka „Zakończeniem jest Zakopane” jest dostępna od dziś na księgarskich półkach. Ja swoją zakupiłam osobiście i uważam, że to były dobrze wydane pieniądze. 

Moja ocena: 8/10

„Cichy płacz” Lisa Regan

CICHY PŁACZ

  • Autorka: LISA REGAN
  • Seria: JOSIE QUINN. TOM 6
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 17.07.2024r. 

  • Data premiery światowej: 14.08. 2019r. 

Cichy Płacz” autorstwa Lisa Regan, Author to szósty tom cyklu o detektywce Josie Quinn, który premierę miał 17 lipca br. Serię wydaje Wydawnictwo Dolnośląskie. Recenzję z poprzedniego, piątego tomu pt. „Kości niezgody” przeczytacie TUTAJ.  A trzy wcześniejsze znajdziecie pod następującymi linkami: „Znikające dziewczyny”, „Grób matki” oraz „Ostatnie wyznanie”. 

Tym razem autorka zabiera czytelników w kryminalny wątek oparty na zaginięciu na Placu Zabaw Parku Miejsckiego w Denton siedmioletniej Lucy Ross, która przebywała tam ze swoimi rodzicami Colinem i Amy. Dziewczynki z motylem. Josie od razu rozpoczyna poszukiwania. Jej przypadkowa obecność na placu zabaw z prawie trzyletnim synem przyjaciółki, Harrisem wydaje się zbawienna. Detektyw Josie Quinn od razu angażuje w poszukiwania miejscową policję. Porywacz kontaktuje się z rodzicami dziecka, a każdy kolejny telefon zwiastuje nową ofiarę. Czy detektywce Josie Quinn ze współpracownikami, m.in.  Detektywem Finnem Mettnerem i  Gretchen Palmer uda się odnaleźć Lucy żywą i zapobiec kolejnym śmierciom? Czy uda jej się odnaleźć sprawcę, który według Josie „- Prowadzi grę (…) Tak naprawdę tu wcale nie chodzi o okup.”

W tej części również Regan nie pozostaje dłużna szefowi Quinn Chitwoodowi. Podobnie jak w poprzedniej części już na samym początku detektywka spiera się z przełożonym w temacie sposobu prowadzenia poszukiwań małej Lucy.  

Quinn – przerwał jej. – Kiedy w ten sposób zaczynasz zdanie, wiem, że za chwilę powiesz coś, co ma mnie wkurzyć. Może zaoszczędzimy nam obojgu szopki z moimi groźbami, że pozbawię cię stanowiska?”. – Cichy płacz” Lisa Regan.

Irytowało mnie jednak niewiarygodnie jak koledzy Josie zwracają się do niej nadal Szefowo. Mimo, że wielokrotnie w książce nakazuje im tego nie robić. Przecież w pewnym momencie każdy człowiek reflektuje się i przestaje używać niestosownego zwrotu! Zwróciłam już na to uwagę w poprzedniej części pt. „Kości niezgody” jednak ogólny wydźwięk publikacji zakrył to negatywne wrażenie. Tym razem jednak uczucie to powróciło. Nie wiem dlaczego upiera się Regan by uwypuklać w każdej części ten fakt, który w mojej opinii jest tylko wnerwiający i nic nie wnosi do ogólnej treści. 

„- Jak możemy zapewnić bezpieczeństwo naszym dzieciom, skoro nawet nie da się rozpoznać, kto jest zły i chce zabrać twoje dziecko, a kto nie? Źli ludzie są wokół nas, Josie. Ale przebrani za dobrych. Zwyczajnych.” – Cichy płacz” Lisa Regan

W książce autorka zawarła dwie przeplatające się historie. Pierwsze dotyczy pewnego domu. Zresztą pierwszy rozdział, już wprowadza czytelnika w to, czego w książce „Cichy płacz” może się spodziewać. Opowieść pisana z perspektywy małego, bezbronnego dziecka z późniejszym prowadzonym śledztwem w sprawie Lucy Ross wstrząsnęła mną. Długo zastanawiałam się, czy dotyczy porwanej dziewczynki. Regan celowo nie stosowała damsko-męskich do określeń, by nie można było ocenić czy mowa o chłopcu, czy dziewczynce.  Czytelnik otrzymuje więc dwa plany fabularne. Bardzo umiejętnie Regan wprowadziła w pierwszy plan postać Srebrnej Kobiety, frapowało mnie kim jest, już od samego początku. Bardzo wiernie odzwierciedliła postać dziecka zachowującego się bezszelestnie i penetrującego inne pomieszczenia domu dopiero gdy ON wyjdzie. Oczywiście ta perspektywa z dzieckiem w roli głównego bohatera była dla mnie bardziej niepokojąca, bardziej mroczna, mnie jako matkę – bardziej denerwująca. Czytając rozdziały, w których zanurzałam się w jego historię miałam momentami ciarki na plecach. Czułam strach, bardzo realny. Jakbym miała wpływ na historię. Jakbym mogła coś zrobić, by w tym kierunku się nie rozwijała. To ogromna zaleta tych fragmentów książki. Fragmentów, które wzbudziły o mnie prawdziwe emocje i głębokie uczucia. 

„(…) Mam silne przekonanie, że omawianie minionych zdarzeń pomaga ludziom wieść lepsze, pełniejsze życie w teraźniejszości.” – Cichy płacz” Lisa Regan. 

Bez wątpienia jest to przekonanie Lisy Regan, która również w tej szóstej części dla czytelników, którzy nie czytali poprzednich tomów rzuca koło ratunkowe w postaci wtrąceń. Odnosi się i do poprzednich śledztw (jak np. historia zamordowanej matki Noaha z tomu „Kości niezgody”) i do prywatnych wydarzeń z życia głównej bohaterki. Przykładowo czytelnik nieznajomiony z serią dowiaduje się o tym, że „Rok wcześniej Josie odkryła, że jako niemowlę została porwana. Jej prawdziwa rodzina wierzyła, że zginęła w pożarze. Dopiero niedawno nastąpiło ponowne spotkanie…” Lub poznaje historię związku detektywki Quinn z jej poprzednim partnerem, który spędził jakiś czas w więzieniu przy okazji poznając przyczyny jego uwięzienia. Wiernie Regan nawiązuje również do siostry bliźniaczki Josie, Trinity w tej części nadając jej całkiem inną role. Ciekawi mnie, czy znaczenie tej postaci będzie rosnąć.  

Reasumując ten tom nie jest spektakularny, choć Regan utrzymuje dotychczasowy styl narracji, języka, tempa akcji czy sposobu prezentacji opowieści. Konstrukcja również nie zaskakuje. Powieść składa się bowiem z 73 zwięzłych rozdziałów, pisanych w narracji trzecioosobowej. Na końcu znajduje się parę zdań Od autorki oraz Podziękowania. 

Z minusów, nie przekonała mnie kompletnie postać Amy. Mimo wszystko. Celem Regan może było pozostawienie jej nieodgadnionej, niewyjaśnionej. Dla mnie zabrakło silniejszego rysu psychologicznego. To była jednak skomplikowana historia oparta na tragedii dziecka. Wymagała, moim zdaniem, szerszego kontekstu. W tych fragmentach czułam ogromny niepokój. Chwilami nawet czułam się oszukana przez autorkę, że nie dała mi szansy zrozumieć. Mam jednak poczucie, że jest to cecha amerykańskich detektywistycznych kryminałów. Autorzy tego specyficznego rynku częściej niż nasi rodzimi porzucają głębokie psychologiczno – społeczne dywagacje na rzecz toczącej się swoim tempem akcji. 

Zerknijcie na szósty tom całego cyklu o detektywce Josie Quinn i podzielcie się swoimi spostrzeżeniami. Ciekawi mnie czy jakimś trafem są podobne do moich😉. Pamiętajcie proszę, całkiem sprzeczne opinie są tak samo mile widziane!

Moja ocena: 7/10

Książkę wydało Wydawnictwo Dolnośląskie. 

„Kolt. Sopocka gorączka” Michał Wagner

KOLT. SOPOCKA GORĄCZKA

  • Autor: MICHAŁ WAGNER
  • Cykl: TEODOR KOLT (tom 2)
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 256
  • Data premiery: 31.07.2024r. 

Ależ mnie Wydawnictwo Dolnośląskie zaskoczyło w dniu premiery drugiego tomu cyklu z Teodorem Koltem udostępniając pozycję na księgarskiej półce Legimi. Dla fanów e-booków to nie lada gratka mieć w ręku (choć trochę w innej formie) księgarską świeżynkę w dniu jej debiutu. Takie traktowanie czytelnika to ja uwielbiam😁. Pierwsza część serii pt. „Mów mi Kolt” (recenzja na klik) ujrzała światło dzienne praktycznie rok temu. Była udanym debiutem autora, Michała Wagnera. Sięgnięcie więc do jej kontynuacji debiutującej w dniu 31.07.2024r. pt. „Sopocka gorączka” było więc tylko i wyłącznie kwestią czasu. Dość krótkiego czasu. W czasie zanurzania się w poważne pozycje czy trudne thrillery psychologiczne potrzebuję chwili relaksu, momentów odpoczynku. Oceniając debiut Wagnera jako dobrą rozrywkę na to samo liczyłam więc przy „Sopockiej gorączce”. Tym bardziej, że ostatnio wybierałam się z moją Psiapsi do Sopotu, do pensjonatu „Wanda”, który stał się pierwowzorem „Józefiny” z jednej z książek ze świetnego cyklu „Kryminał pod psem”wydawanego również przez Wydawnictwo Dolnośląskie pt. „Sopot w trzech aktach”, o której przeczytacie klikając w ten link (Co za sadyzm! Czytałam na fanpage’u samej autorki  Marta Matyszczak, że w połowie sierpnia br. będzie ostatnia część🤨). „Wandzia” jednak zamknięta (chyba nastąpiła sprzedaż) za to wyruszyłam w podróż drugiej książki Michała Wagnera w tym samym kierunku. 

Czasem musi być gorzej, żeby mogło być lepiej. A może wcale nie będzie lepiej.” – Kolt. Sopocka gorączka” Michał Wagner.

Z takiego założenia wyszedł Teodor Kolt, dziennikarz Provocatio, który podczas nieobecności naczelnego Witka odpoczywającego w Tunezji, przejmuje na tydzień jego funkcję i na którego w pierwszy dzień tego tygodnia w drzwiach wejściowych wpada nieznany mężczyzna z wbitym ołówkiem w krtań wykrwawiając się ostatecznie na progu. Komisarz Huk porównywany przez Kolta do śledczych z „Żaru tropików”, „Miami Vice” lub „Magnum” prosi Kolta i jego współpracownicę Matyldę Kotarską o odsunięcie się od sprawy. Prosi nieskutecznie. Kolt jak to Kolt. Za to Matylda po kryminalnej przygodzie sprzed miesiąca, gdy Kolt obnażył multimilionera Alberta M. i jego zbrodnicze zapędy, nie mogła się doczekać kolejnej kryminalnej przygody. 

Kolt jak to Kolt. Jako bohater literacki bardzo ciekawy i ekspresyjny. Jego wypowiedzi należy traktować z przymrużeniem oka. Trochę zresztą narracja Kolta przypomina mi pisarstwo Tomasza Żaka. Mam nadzieję, że Autor nie pogniewa się z tego porównania. Wszak Żak serwuje swoim czytelnikom naprawdę dobre pióro. Sprawdźcie sami na poniższej próbce, czy macie takie same skojarzenia. 

(…) Złośliwy nowotwór gałek ocznych wdarł się do mózgu?” – Kolt. Sopocka gorączka” Michał Wagner.

„(…) Otworzyłem drzwi, porozmawiałem sam ze sobą, a potem zaprosiłem faceta do środka. Z zaproszenia skorzystała również kostucha.” – Kolt. Sopocka gorączka” Michał Wagner.

Bardzo podobał mi się motyw konwentu krzyżówkowiczów i szaradzistów. Wagner bardzo umiejętnie opisał i uczestników konwentu, i organizatorów, i sam event. Różnorodność postaci stanowi jasny element tej całej kryminalnej układanki. Wątek śmierci współzałożyciela firmy wydającej krzyżówki i inne łamigłówki; Zygmunta Bogoli nie był tak jednoznaczny jak mi się z początku wydawało. Autor zastosował wątek wydarzeń z przeszłości, które wymagały rozliczenia, co wzmocniło amatorskie śledztwo o kolejne wydarzenia. 

Co do konstrukcji to książka składa się z osiemnastu zatytułowanych rozdziałów. W każdym tytule znajduje się nazwisko Kolta. Niektóre są już same z nazwy interesujące np. „Kolt i artystyczne objawienie” czy „Kolt i ostatni udany film Machulskiego” (nie mogłam się doczekać, by dowiedzieć się który to😏). Język jest zwięzły, prosty. Wagner wykorzystuje humor i dowcip, nie tylko w postaci Kolta. Na końcu znajdziecie niespodziankę; Listę wykorzystanych piosenek, do których odwołanie znajduje się w wielu miejscach w publikacji. Niektóre wybory Autora nie są oczywiste. Kojarzycie piosenkę Roberta Rozmusa „Mówili na nią słońce”, która królowała w czasach disco polo? Ja o dziwo kojarzę. Nie uwierzycie, ale mam ją zrzuconą na play listę Spotify jako nawiązanie do dawno minionych lat😁. Odsłuchajcie. Nawet i ona się znalazła w „Kolt. Sopocka gorączka”. Zresztą muszę pochwalić Wagnera, który w narracji wykorzystał nie tylko sam fakt utworu piosenki, ale również w opisach umiejętnie parafrazował ich słowa. 

Polecam Wam „Kolt. Sopocka gorączka” Michała Wagnera. Jeśli lubicie nieoczywiste zagadki kryminalne, powieści typu cosy crime, nie typowe komedie kryminalne to ta książka jest dla Was. Spędzicie z nią miły czas. 

Moja ocena: 7/10

Książkę opublikowało Wydawnictwo Dolnośląskie.

„Przepraszam, tu był trup” Marta Matyszczak

PRZEPRASZAM, TU BYŁ TRUP

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Cykl: ZBRODNIE NA PODSŁUCHU (tom 1)
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 24.04.2024r. 

Już we wcześniejszych recenzjach przyznałam się, że mam słabość do książek i samej zresztą Marta Matyszczak. Słabością zaraziła mnie moja przyjaciółka wierna fanka serii i o psie, i o kotach, która skrupulatnie śledzi kalendarz wydawniczy Autorki, uczestniczy często w premierach. To zresztą dzięki niej do mojej opinii mogłam dołączyć takie piękne zdjęcia ostatniej publikacji Pani Marty. „Przepraszam, tu był trup” pierwszy tom serii Zbrodnie na podsłuchu premierę miał w ostatnią środę, czyli 24 kwietnia br. Książka ujrzała światło dzienne dzięki Wydawnictwo Dolnośląskie. Ja swego egzemplarza nie mam. Natomiast z ochotą zapoznałam się z lekturą na aplikacji Legimi. 

Rita Braun młoda dziewczyna o różowych włosach dzięki przyjaźni ze znaną instagramerką Mają Jankowiak przebywa na turnusie otwarcia ekskluzywnego hotelu w Wiśle – Villa la Vistule – eco – hôtel et spa. Maja nie jest jedyną celebrytką. Turnus otwarcia uświetnił znany aktor- Bartłomiej Bełtz z żoną, producentka eko-kosmetyków – Melania Ryszka z mamusią, guru fitnessu – Joanna Monterosso z asystentką Aleksandrą oraz Dariusz Bujok – lokalny przedsiębiorca prowadzący piekarnio-cukiernię U Ksawerego z całą rodziną. Wśród gości znajduje się również tajemniczy Adam Nowak. Nieokrzesany, zdystansowany w obyciu, pojawiający się w najmniej oczekiwanych momentach przybysz, który szukał miejsca, gdzie mógłby przeczekać niekorzystne warunki pogodowe, które wystąpiły w Beskidzie Śląskim. Jak zwykle u Marty Matyszczak pojawia się również i TRUP. Kto nim jest i jak doszło do śmierci? Tym wszyscy są zainteresowani. 

Jak ktoś komuś coś, to choć niewiele, ale zawsze, a jak nikt nikomu nic, to srał goły na rogu stodoły.” -„Przepraszam, tu był trup” Marta Matyszczak – tylne skrzydełko okładki. 

Przy okazji muszę zapytać Panią Martę skąd wziął się jej pomysł na włożenie powyżej cytowanego tekstu w usta upierdliwego aktorzyny. Przeglądając książkę w księgarni od razu zwróciłam uwagę na tę treść. To coś w stylu cytuję „Pocałuj psa w kota niech mu ogon stanie”, które kiedyś usłyszałam od mojej przyjaciółki jako tekst wypowiedziany przez mamę z kolei jej przyjaciółki. Bez wątpienia teksty tego typu wymagają sporej wyobraźni. Wracając do samej publikacji bardzo podoba mi się okładka, zarówno kolory jak i pomysł z zawieszką, który Pani Marta sprezentowała uczestnikom spotkania autorskiego. Marzę by sama taką mieć. Pomysł ze skrzydełkami pod którymi znajdują się krótkie opisy głównych bohaterów z ich wręcz odzwierciedloną na rysunku aparycją również mi się spodobał. Nie ukrywam, że od razu zapałałam sympatią do różowogłowej Rity. 

Co do Rity to jest to trzecia kobieca bohaterka serii autorstwa Marty Matyszczak, której imię zaczyna się na „R”. W serii „Kryminał pod psem” („Noc na blokowisku”, „Sopot w trzech aktach”, „Cieszyn prowadzi śledztwo”  jest Róża Kwiatkowska, którą uwielbiam. W kocim cyklu „Kryminał z pazurem” („Mamy morderstwo w Mikołajkach”, „Taka tragedia w Tałtach”, „Krwawa kąpiel nad Krutynią”) zaczytujemy się w losy Rozalii Ginter. Przyszedł więc i czas na Ritę Braun, która mi swego młodego wieku ma za sobą nieudane małżeństwo, niepowodzenia w pracy i trudny start w dorosłe życie. Ale za to da się lubić za włosy, za przyjazne osoby wokół siebie, w tym brata Radzia, który wyjątkowo mi się spodobał oraz za ciekawość świata. 

Pomysł z podcastem „Zbrodnie na podsłuchu” skojarzył mi się z serialem, który oglądałam na jednej z platform streamingowych pt. „Zbrodnie po sąsiedzku”. To lekki amerykański kryminalny serial komediowy stworzony przez Steve’a Martina i Johna Hoffmana. W głównych rolach występują Steve Martin, Martin Short oraz Selena Gomez, chociaż u tej ostatniej brakuje jakiejkolwiek mimiki twarzy – wiecie pewnie dlaczego… Nie zmienia to faktu, że i w serialu, i w tym cyklu pojawia się wątek podcastu, który został przez Autorkę bardzo umiejętnie wykorzystany. 

Książkę czyta się lekko. Język Marty Matyszczak jest zabawny, prześmiewczy. To typowa książka z gatunku cosy crime, lekkiego kryminału, niekoniecznie okraszonego gagami sytuacyjnymi. W tej serii Pani Marta postawiła na ciekawych bohaterów, których jest mnóstwo. Obnaża w fabule ich słabości, przejaskrawia zachowania ukazując zawiłości i cechy tak zwanego celebryckiego życia w naszej polskiej rzeczywistości. Temat greenwashingu był dla mnie dużym zaskoczeniem. Świetnie Autorka powiązała pomysł eko – hotelu z tym tematem obnażając fałsz, który był serwowany i pewnie jest w realnym życiu klientom takich przybytków. Dzięki książce dowiedziałam się między innymi, że słomki robione z mąki kukurydzianej wcale takie eko nie są, gdyż wymagają specjalnego składowania, by się rozłożyły. Co udowodniło, że tak naprawdę napoje lepiej pić bez nich. To dowód, że tak ważny temat jak eko-ściema można przemycić nawet w rozrywkowej literaturze, które dostarcza czytelnikowi wytchnienia i relaksu, a jednak pewne kwestie pozostają zapamiętane i mogą zmienić sposób postępowania. 

Zaskoczyła mnie Autorka konstrukcją. Książka podzielona jest na dni turnusu otwarcia, od pierwszego do dziesiątego dnia. Jest i prolog, w którym dowiadujemy się o trupie i epilog, który daje czytelnikowi namiastkę tego, co będzie się działo w kolejnym tomie. Dni przeplatane są krótkimi rozdziałami pisanymi z perspektywy różnych bohaterów jak; Rity, Melanii, Joanny czy Jacka. I tu znowu niespodzianka. Narracja związana z Ritą, Jackiem jest trzecioosobowa w przeciwieństwie do narracji Bartłomieja, Dariusza, Melanii, Adama czy Joanny. Jakby Autorka jeszcze dobitniej chciała czytelnikowi zaprezentować tę specyficzność zachowania i myślenia celebryckiego. I się udało. Wchodząc w myśli, motywacje, wewnętrzne rozmowy tych bohaterów mierzyłam się z uczuciami od niedowierzenia, po niesmak, przez śmiech. A emocje w czytanych książkach są niezwykle ważne. To nie koniec niespodzianek. W części Potemdowiadujemy się o kolejnych krokach śledztwa. Ta część pojawia się już na początku, kiedy nie wiemy jeszcze kto został zamordowany. Oprócz tego śledzimy publikacje kolejnych części podcastu Zbrodnie na podsłuchu, co urozmaica fabułę. Jakby tego było mało Autorka wkleiła jeszcze w tekst publikacje z „Wiadomości wiślańskich” jakby wprost wycięte z gazety. Uff. Sporo tego. Musiała się Pani Marta namęczyć, by wszystkie te różnorakie elementy spoić w jedną całość, którą czytało mi się bardzo przyjemnie. 

Oczywiście sporo jest odniesień do rzeczywistych postaci czy okoliczności. Jak samo zresztą umiejscowienie Villi la Vistule, która powstała na miejscu dawno nieistniejącego hotelu Ondraszek do którego Pani Marta jako dziecko jeździła z rodzicami (jej Tato pracował w Hucie Baildon, jak mi donieśli). Okazało się również, że piosenkę o której wspomina Autorka w tekście w wykonaniu koreańskiego zespołu BTS i Coldplay „My Universe” jest mi znana. Katowano mnie nią w radiu jakiś czas temu. Miłą niespodzianką było odniesienie do Olka Szpona z „Bez ściemy”, kto czytał serię „Kryminał pod psem” to wie o kim mowa, a kto nie czytał to gorąco zachęcam do zapoznania się z każdą książką Marty Matyszczak. Znajdziecie w nich dobrą zabawę, ciekawe twisty fabularne, sprytnie i prześmiewczo poprowadzone dialogi, odniesienie do rzeczywistości, a także nietuzinkowych bohaterów, których nie sposób nie lubić. Nawet tych złych. 

Koniecznie czytajcie „Przepraszam, tu był trup” Marty Matyszczak, który rozpoczyna nową serię  Zbrodnie na podsłuchu. Relaksujcie się. To lepsze niż jakkolwiek telewizyjna komedia. Miłej lektury!!! 

Moja ocena: 8/10

Książkę wydało Wydawnictwo Dolnośląskie.

„Ostatnie wyznanie” Lisa Regan

OSTATNIE WYZNANIE

  • Autor: LISA REGAN
  • Seria: JOSIE QUINN. TOM 4
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 388
  • Data premiery: 09.08.2023r.

Z niecierpliwością czekałam na kolejny tom mojej ulubionej serii z Josie Quinn autorstwa Lisy Regan. „Ostatnie wyznanie” miała premierę 9 sierpnia bieżącego roku, a dziś, już jakiś czas po lekturze, chciałam się z Wami podzielić moim wrażeniami z lektury. Jeśli chodzi o tą serię to już chyba nie będę obiektywna. Bardzo lubię styl autorki, uwielbiam główną bohaterkę i świat stworzony w niej przez autorkę.

Tym razem Josie musi zdać sprawdzian z lojalności wobec przyjaciół. Na podjeździe domu w Denton znaleziono ciało studenta ze przypiętym do kołnierza zdjęciem chłopca. Dom należy do Gretchen Palmer policjantki z zespołu dochodzeniowego Josie. Najgorsze jest to, że sama kobieta właśnie przepadła bez śladu, a wszystko wskazuje na to, że była na miejscu zbrodni. Gdy Gretchen oddaje się w ręce policji i przyznaje do morderstwa Josie jest w szoku. Nie potrafi zrozumieć dlaczego ona to robi, bo w jej winę nie wierzy ani przez chwilę. By odpowiedzieć sobie na pytanie co się wydarzyło sięga do przeszłości Gretchen. Niespodziewanie natrafia na sporo tajemnic i wszystko wskazuje na to, że obecna zbrodnia powiązana jest  z wstrząsającym wydarzeniem z przeszłości. Gdy wydaje jej się, że jest już na dobrej drodze do odkrycia prawdy na drugim końcu miasta zostają znalezione kolejne ciała, Czy bohaterce uda się dotrzeć do prawdy wystarczająco szybko, by uratować przyjaciółkę przez dożywociem, a nawet śmiercią?

Powieść, tak jak poprzednie z serii, należy do rodzaju tych nieodkładalnych. Nagłe zwroty akcji, mylenie tropów, tajemnice z przeszłości, trudne emocje i wiszące w powietrzu napięcie sprawiają, że czytając weszłam w ten książkowy świat całą sobą. Nie bez znaczenia jest też fakt, że bardzo lubię główną bohaterkę. Josie to równa babka, kobieta z bolesną przeszłością, z wadami i ograniczeniami, która jednak stara się nie poddawać i iść do przodu. Przeplatanie akcji z prywatnym życiem policjantki bardzo mi się podoba. Pokazuje, że silna kobieta to nie taka, której wszystko przychodzi bez trudu, która nie ma słabości i gorszych dni, a taka, która mimo tego wszystkiego idzie do przodu i nie daje się złamać. W tej powieści kolejną taką silną kobietą jest Gretchen. Poznajemy tajemnice z jej przeszłości, zdarzenia i decyzje, które doprowadziły ją do tego miejsca.

„Ostatnie wyznanie” to książka o sile przyjaźni, o lojalności, o traumach z przeszłości, trudnych wyborach i determinacji. Akcja pędzi na łeb, na szyję, by dotrzeć do niespodziewanego zakończenia. Ciekawym wątkiem był ten związany z gangiem motocyklowym. I choć nie jestem fanką powieści, gdzie ten temat dominuje, tutaj jako jeden z wątków urozmaicił akcję i uczynił ją jeszcze bardziej ciekawą.

Tym z Was, którzy jeszcze nie znają tej serii gorąco ją polecam, bo wierzę, że tym, którzy już po nią sięgnęli kolejnych tomów reklamować nie trzeba. Ja sama jestem jej wielką fanką i po lekturze czwartego tomu niezmiennie z wielką niecierpliwością wypatruję kolejnego😊

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Mów mi Kolt” Michał Wagner

MÓW MI KOLT

  • Autor: MICHAŁ WAGNER
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 328
  • Data premiery: 26.07.2023r.

@Wydawnictwo Dolnośląskie wydaje jedne z moich ulubionych dwóch kryminalno – komediowych serii, tj. „Kryminał pod psem” i „Kryminał z pazurem”. Obie autorstwa @Marta Matyszczak. Jeśli jesteście psiarzami i/lub kociarzami to obie są dwa Was. Nie, wróć! Jeśli jesteście fanami dobrych książek z przymrużeniem oka przy których czas płynie nieubłaganie to te serie są dla Was 😊.

Wracając do debiutu Michała Wagnera „Mów mi Kolt” z 26 lipca br. to w mojej opinii jest to udany początek ciekawej serii. Nie jest to może typowo komedia kryminalna, ale publikacja z nurtu cosy crime, która stanowi dobrą rozrywkę. Bez wątpienia Teodor Kolt to postać nietuzinkowa. I to dla niej warto sięgnąć po „Mów mi Kolt”.

„(…) Nie jestem mięczakiem…” „(…) ale ja bywam egocentrycznym dupkiem….” -„Mów mi Kolt” Michał Wagner.

Pozwalający sobie na szczerą autorefleksję dziennikarz śledczy Teodor Kolt zostaje zaproszony na wywiad rzeka ze znanym milionerem z Pomorza, Albertem Mossakowskim, królem zabawek. Niestety wywiad nie przebiega zgodnie z planem. Chęć zrobienia przysługi Mossakowskiemu kończy się dla niego dramatycznie. Kolt musi dowiedzieć się, kto stoi za intrygą, w którą został wplątany. Sprawa wydaje się tym bardziej trudna do wykonania, gdyż po piętach drepce mu Huk, Komisarz Huk.

Lekka, przyjemna lektura. Idealna na wakacje. Tak określiłabym książkę o ciekawym tytule „Mów mi Kolt” Michała Wagnera. Nie ukrywam, że już po nią sięgając liczyłam na dobrą zabawę i chwilowe odprężenie w te gorące, parne wieczory. Już po opisie Wydawcy wiedziałam, że połączenie takich elementów fabuły jak „Impulsywny reporter. Tajemniczy milioner. I brutalnie przerwany wywiad. Gdańsk. Środek lata. Fale turystów wylewają się na deptaki i plaże.” musi być gwarancją dobrej rozrywki. I nie zawiodłam się.

Debiuty są zawsze trudne. Początki wymagają dalszego rozwoju umiejętności pisarskich, czasem przemodelowania użytej konstrukcji, czy zastosowanych środków stylistycznych. W przypadku Wagnera nie ukrywam, że pisarz trafił w mój gust. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy Teosia Kolta, aroganckiego mistrza pióra była mi w smak. Co do zasady arogancji nie znoszę… w prawdziwym życiu. To, co uchodzi w literackiej fikcji, w realu nie zawsze się sprawdza. Tak i jest z Teo Koltem. Gdybym go spotkała na żywo….nie ręczę za siebie😉. Natomiast w fabule, jak ta zaproponowana przez Wagnera, postać Kolta sprawdziła się znakomicie. Taki wieczny chłopczyk, Piotruś Pan. Trochę jak postać grana przez Hugh Granta z „Cztery wesela i pogrzeb”. Uroczy, bezkompromisowy, nie wiedzący, czego chce, orbitujący pomiędzy innymi uczestnikami jego życia, bezczelny itepe itede. Matylda, czy inni redakcyjny koledzy – Witek i Adam – stanowią jego przeciwwagę. Uzupełniają go, na zasadzie dobrego kontrastu.

Muszę wspomnieć o konstrukcji. Wiem, że w recenzji konstrukcja ma najmniejsze znaczenie, ale czasem pomaga, czasem przeszkadza. W tej powieści konstrukcja została idealnie dobrana do tempa narracji, jej rodzaju, urywków fabuły, czy stylu Autora. 22 rozdziały, których każdy tytuł zaczyna się od nazwiska głównego bohatera. Jedne z moich ulubionych to: „Kolt i kosmos możliwości” i „Kolt i roztopione wnętrze”. Taka zabawa w zgadywankę. Nie zawsze pierwsze skojarzenie było trafne😊.

Powtórzę jak powyżej; „Lekka, przyjemna lektura. Idealna na wakacje. Tak określiłabym książkę o ciekawym tytule „Mów mi Kolt” Michała Wagnera”.  Udanej lektury!!! Udanej zabawy!!!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Schronisko, które przetrwało”

SCHRONISKO, KTÓRE PRZETRWAŁO

  • Autor: SŁAWEK GORTYCH
  • Seria: KARKONOSKA SERIA KRYMINALNA (TOM 2)
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 26.04.2023r.

„Schronisko, które przetrwało” Sławka Gortycha to drugi tom Karkonoskiej Serii Kryminalnej wydanej przez Wydawnictwo Albatros. W sierpniu zeszłego roku został wydany pierwszy tom, a zarazem debiut autora pt. „Schronisko, które przestało istnieć”. Seria ta rozgrywa się w Karkonoszach i łączy współczesne wydarzenia z wydarzeniami historycznymi. Pierwszy tom bardzo mi się podobał, więc z niecierpliwością czekałam na kolejny. Jest to historia, którą spokojnie można czytać bez znajomości poprzedniego tomu, choć ja osobiście gorąco zachęcam Wam do jego lektury, gdyż dzięki temu odbiór drugiego tomu jest pełniejszy.

Karkonoskie Schronisko Odrodzenie zostaje zamknięte z powodu remontu. W tym czasie zarządzająca obiektem Justyna Skała, przyjaciółka znanych z pierwszego tomu Marty i Maksa, otrzymuje od tajemniczego adoratora zaproszenie do teatru do rodzinnej Jeleniej Góry. Kiedy nikt nie przychodzi na spotkanie tknięta złym przeczuciem kobieta wraca szybko do Odrodzenia. Kiedy na miejscu nie ma dozorcy, a w piwnicy grasują włamywacze czuje, że to wszystko nie było przypadkowe. Nazistowska przeszłość Odrodzenia zdaje się oddzywać. Czy włamanie ma coś wspólnego z tajemniczym morderstwem, do którego doszło tu w czasie wojny? I jak sprawa łączy się z katastrofą pociągu po wojnie, z którą był związany przodek Justyny. Czy odkrycia Maksa mają związek z wydarzeniami, które zaczynają rozgrywać się wokół kobiety? Czy uda się znaleźć odpowiedź na te wszystkie pytania?

Powieść wciągnęła mnie od pierwszych stron. Autor stworzył klimat pełen tajemnic, tworząc niepokojącą, duszną atmosferę, a jednocześnie doskonale wplątując w to swoją miłość do Karkonoszy, którą czuć tu na każdej stronie. Powieść składa się z pisanych w narracji trzecioosobowej prologu i dziewięciu części. Wydarzenie rozgrywają się w różnych planach czasowych – współcześnie, głównie w 2006 roku i w przeszłości – w czasie wojny w 1943r. i po wojnie w 1947r. Historia dotycząca przeszłości jest niezmiernie ciekawa, autor w bardzo interesujący sposób przybliża nam w ten sposób historię Karkonoszy. Poznajemy niezwykle ciekawe losy schroniska Odrodzenia, które w czasie wojny było miejscem obozów dla członków Hitlerjungen. Uzupełnieniem całej historii są barwne opisy góry i górskiej przyrody, momentami wręcz liryczne, a momentami mroczne i tajemnicze.

Rozwiązanie całej zagadki jest niezwykle interesujące i powoduje, że zaczynamy się zastanawiać nad specyfiką ludzkiej natury. Co sprawa, że człowiek jest dobry, albo zły, jak to się dzieje, że niektórzy ludzie są zdolnie do niewyobrażalnych rzeczy?

Mocną stroną powieści oprócz klimatu i przedstawionej historii są bohaterowie, bardzo polubiłam Justynę. Jest to odważna, zdeterminowana kobieta, która z pomocą przyjaciół dąży do rozwiązania tajemnicy związanej ze schroniskiem, ale także do wyjaśnienia tajemnicy kolejowej sprzed lat i ochrony dobrego imienia swojego dziadka, a zarazem całej swojej rodziny. Pozostali bohaterowie również zasługują na uwagę, i to zarówno Ci współcześni, jak i Ci z przeszłości.

Gorąco zachęcam Was do lektury powieści, mnie zachwyciła ona chyba jeszcze bardziej niż pierwszy tom, widać, że autor cały czas doskonali swój warsztat. Z ogromną niecierpliwością oczekuje więc na trzeci tom cyklu.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU DOLNOŚLĄSKIEMU.

„Grób matki” Lisa Regan

GRÓB MATKI

  • Autor: LISA REGAN
  • Seria: JOSIE QUINN. TOM 3
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 22.03.2023r.

Seria o Josie Quinn autorstwa amerykańskiej pisarki Lisy Regan bardzo szybko trafiła na listę moich ulubionych. Już po przeczytaniu pierwszego tomu pt. „Znikające dziewczyny” wiedziałam, że warto zwrócić uwagę na twórczość tej autorki, Po przeczytaniu drugiego tomu pt. „Bezimienna” wiedziałam, że każdą kolejną jej powieść biorę w ciemno i bez wahania. Premiera trzeciego tomu pt. „Grób matki”, która premierę miała 22 marca br. tylko mnie w tych odczuciach utwierdziła. Przede wszystkim ogromna w tym zasługa świetnej, wielowymiarowej, kobiecej bohaterki. Jest to kobieta silna, zdecydowana, wykonująca zawód policjantki, z drugiej strony życiowo pogubiona, z traumami, niepotrafiąca poradzić sobie z przeszłością.

W trzecim tomie dwoje chłopców odkrywa ludzkie szczątki niedaleko parkingu dla przyczep kampingowych. Na miejsce przyjeżdża detektywka Josie Quinn, która ma własne wspomnienia z dzieciństwa związane z tą okolicą, gdy bawiła się na tych terenach, uciekając przed agresywną matką. Przeszłość Quinn zderza się z teraźniejszością, gdy okazuje się, że odnalezione kości to szczątki nastoletniej wychowanki domu zastępczego, zamordowanej trzydzieści lat temu. Dziewczyna nazywała się Belina Rose, tak samo jak niewidziana od lat matka Josie. Kiedy policjantka jest już bliska odkrycia prawdy zostaje znalezione kolejne ciało, Staje się jasne, że ktoś bliski bohaterce nie cofnie się przed niczym, by zniszczyć jej życie i ukryć prawdę. Czy detektyw uda się okryć prawdę, nim kolejnej osobie stanie się krzywda? Czy uda się jej odkryć tajemnicę z przeszłości i zamknąć ten temat raz na zawsze?

Powieść bardzo mi się podobała. Każdy tom z serii czytam z zapartych tchem, od deski do deski. Tak było i tym razem. Rozpoczęłam lekturę i znowu ten stworzony przez autorkę świat wciągnął mnie na dobre. Świetny styl, błyskotliwe dialogi, ciekawa akcja, sensacyjne zdarzenia, szybkie tempo, dawkowane napięcie i mylone przez autorkę tropy sprawiają, że lektura tej powieści to niesamowita przygoda. Powieść składa się z prologu i 82 krótkich rozdziałów, pisanych w narracji trzecioosobowej. Krzyżują się tutaj wydarzenie teraźniejsza z okrywanymi stopniowo wydarzeniami z dzieciństwa Josie. Te zabiegi niesamowicie podsycają napięcie i sprawiają, że od lektury trudno się oderwać. Jak już wspomniałam ogromnym plusem powieści jest świetna główna bohaterka, prawdziwa, z krwi i kości, potrafiąca zirytować, skomplikowana i fascynująca. Ambitna, uparta i niepokorna, dobrze sprawdzająca się w tym tomie w roli komendantki. Tym razem mamy okazją poznać Josie jeszcze lepiej, zrozumieć co nią kieruje, przez stopniowe ukazanie trudnych faktów z jej dzieciństwa. Pomagają one czytelnikowi lepiej zrozumieć główną bohaterkę i traumy, które przeszła. Świetnie oddana jest głębi psychologiczna tej postaci, jak również relacje łączące ją z innymi bohaterami. Dynamiczna akcja i wartkie jej zwroty powodują, że lektura jest pełna emocji. Z ogromną niecierpliwością będę wypatrywać kolejnego tomu o dzielnej policjantce, a tym z Was, którzy jeszcze nie poznali tej serii, gorąco polecam jak najszybsze nadrobienie tych braków😉

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Cieszyn prowadzi śledztwo” Marta Matyszczak

CIESZYN PROWADZI ŚLEDZTWO

  • Autorka: MARTA MATYSZCZAK
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: KRYMINAŁ POD PSEM. TOM 11
  • Liczba stron: 301
  • Data premiery: 12.04.2023r.

Niestety. Pensjonat nazwany w 10 tomie serii Kryminałów pod psem Józefiną w Sopocie jeszcze nie został przeze mnie odwiedzony. Wanda ciągle czeka☹. A tak się zarzekałam pisząc recenzję poprzedniego tomu serii pt. „Sopot w trzech aktach” (recenzja na link)😉.  

Cóż, przede mną kolejna perełka warta rezerwacji; Hotel Central (w książce City) Český Těšín (dla chętnych podaję adres😊: Nádražní 16, 737 01 Český Těšín, Czechy), w którym dzieje się częściowo akcja 11 tomu cyklu zatytułowanego „Cieszyn prowadzi śledztwo” debiutującego nakładem @Wydawnictwo Dolnośląskie w dniu wczorajszym, tj. 12 kwietnia br.

@Marta Matyszczak dba o mój rozwój i odpoczynek podsyłając co rusz w fabule ukochanej przeze mnie serii pomysły na interesujące pobyty. Nie zdradzając fabuły 😊 zacytuję opinię Pana Krzysztofa z pewnego portalu rezerwacyjnego; „(…) oryginale wejście do pokoju przez łazienkę, klimatyczny wystrój hotelu…” . Nie pomyliłam się cytując. Naprawdę. Chociaż oglądając zdjęcia hotelu, ani tego cudu architektonicznego na nich nie widać, ani klimatycznego wystroju hotelu. Choć to zawsze kwestia gustu😉. Jak sama Autorka zresztą powiedziała na spotkaniu z okazji premiery książki prowadzonej przez @Marta czyta (link do całego spotkania znajdziecie tu: https://fb.watch/jU2pYNcj3o/ ) rzeczywistość czasem przerasta fikcję literacką.

Cieszyn. Dwa miasta lub może by być bardzie precyzyjnym, jedno przedzielone na pół. Polski Cieszyn i Český Těšín z granicą -już tylko w pamięci – na moście Przyjaźni. I to właśnie na „(…) środku mostu Przyjaźni, dokładnie na specjalnie zaznaczonej linii oddzielającej dwa państwa, leżał mężczyzna.” Mężczyzna, który już nie żył…

A nieco wcześniej do Cieszyna przyjechał stęskniony za Różą, Szymon Solański ze swoim ukochanym psem, Guciem. Różą pracującą w miejscowej gazecie polonijnej, której właściciel postawił „(…) na innowację! Na młodość…” zatrudniając na trudne czasy znaną chorzowską jutuberkę, by pomogła podnieść się wydawnictwu z recesji.

Czy trzem detektywom  uda się wspomóc miejscowe policje w śledztwie? Czy zdołają odpowiedzieć na pytanie; Kto zabił potomka Habsburgów? Czy jego była narzeczona, miejscowy diler, znany restaurator o silnie konserwatywnych poglądach żądający przyłączenia całego Cieszyna do Czech? Czy raczej nawiedzona fanka cieszyńskich magnolii?

Jeszcze bardziej niż w trakcie czytania poprzednich książek wkręciłam się w typologię miasta. Tak jak Autorka w trakcie researchu, zachwyciłam się Cieszyńskim Szlakiem Kwitnących Magnolii. Czytanie przerywałam wyszukiwaniem zdjęć w odmętach Internetu. O kawiarnio – księgarni „Kornel i Przyjaciele” na Sejmowej 1 nie wspomnę. Zachwyciłam się klimatem jeszcze przed rozpoczęciem lektury. Z żalem uświadamiając sobie, że w trakcie mojej ostatniej wizyty w Cieszynie tego miejsca nie odwiedziłam. Na szczęście baszta, wieża, zamek, most, spacerniaki wokół Olzy okazały się na tyle znane, że miałam wrażenie ogromnej więzi z literackimi bohaterami, którzy przemierzali te same miejsca. Zresztą rzeczywistość w tym tomie jest wyraźnie zarysowana. To już nie tylko rodzimy Chorzów, lecz także sama @Księgarnia Dopełniacz pod chorzowską estakadą z Panią Dagmarą na czele. Oj tak! Okazuje się, że z Różą mam nawet to wspólne, że popijam wyskokowe napoje w tej uroczej księgarnio – kawiarni😊.

Wracając do fabuły podoba mi się niezmiennie to usadowienie rzeczywistych miejsc w fikcyjnej fabule książek Pani Marty Matyszczak.

„Reszta ulicy nie prezentowała się lepiej. Trochę przypominała mu Dąbrowskiego w jego rodzinnym Chorzowie, gdzie większość witryn alb była zabita dechami, albo obklejona obwieszczeniami o chęci sprzedaży…” – „Cieszyn prowadzi śledztwo” Marta Matyszczak.

W „Cieszyn prowadzi śledztwo” dodatkowo zachwycił mnie dualizm. Dwie Grażyny (Pani Marto musiałam sprawdzić😉. Burmistrzynie obu Cieszynów pełniące w tym samym czasie obowiązki to Gabriele). Dwie skody fabie. Dwóch śledczych prowadzących dochodzenie. Dwie księgarnio – kawiarnie. Dwaj detektywi interesujący się śledztwem. I na szczęście jeden Gucio. Do tego świetny dodatek w postaci perspektywy miasta, które staje się kolejnym narratorem. Wszystkowiedzącym nadawcą, obserwującym, uważnym, słyszącym… Chociaż narracja Gucia nadal mnie bawi najbardziej. Nawet w jedenastym tomie. Tylko Gutek tak potrafi skonstatować; „(…) oznajmił ten lunatyk Solański.”, „(…) Może mi jeszcze wymienią olej i zamontują kołpaki? Całe życie z wariatami…”, (…) bredził ten obłąkaniec…”…. I to już od pierwszych stron.

Czytelnicy wraz z tym tomem cyklu dostają dodatkowy prezent w postaci zabaw językowych polsko – czeskiej mowy. Brzmiące tak samo słowa, o dwóch, często przeciwstawnych znaczeniach namieszały w niejednej scenie powodując nieporozumienia wśród rozmówców. Moje ulubione trzy znalazły się na 59 stronie w przypisach. Są prawdziwym majstersztykiem.

Publikacja „Cieszyn prowadzi śledztwo” Marty Matyszczak okazała się gwarancją mile spędzone czasu. Z zamkiem, starym rodem, miłością do miasta i ludzi w tle. Ludzko – śledcze perypetie zawładnęły moim czasem w całości. Książkę pochłonęłam bez odrywania się. Do tego typologia miasta odwzorowana prawie co do jednego. Ciekawe miejsca, w których Autorka umiejscowiła poszczególne wydarzenia i humor szczególnie uwypuklony w narracji psa oraz dialogach głównych bohaterów wzmacniają dodatkowo wartość tej książki. Polecam Wam serdecznie tę lekturę, przy której nie będziecie się nudzić, bo za Martą Matyszczak czasem trudno nadążyć😉.

ps. już w czerwcu 2023 będzie trzeci tom serii „Kryminał z pazurem” o dość ciekawym tytule😊. Nie mogę się doczekać. A później…. Niespodzianka, o której Pani Marta nic swoim wiernym czytelnikom na spotkaniu z okazji premiery „Cieszyn prowadzi śledztwo” powiedzieć nie chciała. Obym tej niespodzianki dożyła. Obym dożyła…

Moja ocena: 8/10
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Pani McGinty nie żyje” Agatha Christie

PANI MCGINTY NIE ŻYJE

  • Autorka: AGATHA CHRISTIE
  • Cykl: HERKULES POIROT (tom 28)
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Seria: JUBILEUSZOWA KOLEKCJA AGATHY CHRISTIE
  • Liczba stron: 256
  • Data premiery w tym wydaniu: 24.08.2022r.
  • Data 1 wydania polskiego: 1.01.1991r.
  • Data premiery światowej: 1952r.

Po „Zagadce Błękitnego Ekspresu” z 1928 roku, „Morderstwie na polu golfowym” z 1923 roku i „Rendez-vous ze śmiercią” wydanego w oryginale w 1938 roku, przyszedł czas na „Pani McGinty nie żyje”. Powieść Agathy Christie, która po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w 1952 roku, a więc po trzydziestu dwóch latach od wydania pierwszej serii cyklu z Herkulesem Poirot. Dzięki @Wydawnictwo Dolnośląskie otrzymałam ten piękny egzemplarz kryminału debiutującego w tym wydaniu w dniu 24 sierpnia br. w ramach Jubileuszowej Kolekcji Agathy Christie. Książka ma swój urok. A treść jak zwykle gwarantuje skomplikowaną zagwozdkę kryminalną, którą potrafi tylko rozstrzygnąć najlepszy detektyw wszech czasów.

Herkules Poirot mimo, że od pierwszej części, ciągle jest emerytowanym sławnym, belgijskim detektywem, rozwiązał już prawie trzydzieści kolejnych trudnych zagadek kryminalnych. Jego ego, jak sam mówi o sobie wzrasta i jest bardziej wymagające.

Jestem Herkules Poirot, wielki, wyjątkowy Herkules Poirot…” -„Pani McGinty nie żyje” Agatha Christie.

Lecz w rzeczy samej komuś o moich talentach niezbędny jest podziw dla siebie samego – a do tego konieczny jest impuls z zewnątrz. Nie potrafię, naprawdę nie potrafię siedzieć cały dzień w fotelu, rozmyślając, jak bardzo jestem godny podziwu. Konieczny jest tu czynnik ludzki. Konieczny jest – jak to się teraz mówi – admirator.” -„Pani McGinty nie żyje” Agatha Christie.

I ten niski, zadufany w sobie człowieczek, o przeogromnym własnym ego kwestionuje wyrok, który zapadł w niezawisłym angielskim sądzie, w obecności ławy przysięgłych w sprawie Pani McGinty. Nic nie znaczącej sprzątaczki, która straciła życie i również schowane pod podłogą dwieście funtów oszczędności. Mimo winy Jamesa Bentleya, jej lokatora Poirot wie, że w tym przypadku osoba ofiary jest mniej ważna, niż postać mordercy. Bentley od razu zostaje wyłączony z grona podejrzanych. Tylko gdzie szukać prawdziwego zabójcy? Jak go szukać wśród zacnych i przyzwoitych mieszkańców Broadhinny?

Ego Poirota rośnie z każdym odcinkiem cyklu😊. W tym tomie przerosło moje oczekiwanie. Zacnym spostrzeżeniem jest uwaga Poirota przesłuchującego młodą kobietę: „Rozczarowany zauważył, że jego nazwisko nie zrobiło na niej wrażenia. Pomyślał, że młodemu pokoleniu zdecydowanie brakuje wiedzy na temat wybitnych postaci.” Mnie te uwagi – wyrażane na swój temat przez sławnego detektywa – nie drażnią, nie męczą. Wręcz przeciwnie z każdym przeczytanym tomem bardziej mnie śmieszą i bawią, szczególnie w kontekście sytuacji, w których zostają rzucone.

Bardzo spodobała mi się postać ambitnej autorki kryminałów, Pani Oliver. Świetnie też została zagrana w serii z Davidem Suchetem w roli Poirota😉. Była moją ulubioną bohaterką. Jej uwagi, lekkomyślny stosunek do teorii i zachowania Poirota są sprytną przeciwwagą dla jego osoby. Ona twierdzi, że „Gdyby to kobieta była szefem Scotland Yardu…” i sugeruje, że sprawa zostałaby ponownie rzetelnie rozwikłana. On zaś uważa; „Dobra żona dbająca o dom, zadająca sobie trud, żeby gotować dla męża. Pochwała to”. Ona się wyzwoliła spod męskiego jarzma będąc autorką poczytnych kryminałów i całkowicie samodzielną finansowo – czyżby pierwowzorem była Christie? On hołduje starym podziałom obowiązków hołubiąc pokorne, usłużne swym mężom i dzieciom  kobiety. Każdy ciągle w swoją stronę, a spotkanie tych dwóch światów zawsze wypada ciekawie.

O dziwo Poirot w „Pani McGinty nie żyje” potrafi nawet kłamać i robi to z „kamienną twarzą”. Jego cechy zmieniają się wraz z upływem lat i upływem wieku, w którym Christie pisała historie o nim. Kilkadziesiąt lat z jednym bohaterem musiało odcisnąć na niej piętno. Nudziła się zapewne jego postać i jej, i po trochę czytelnikom. Pewnie dlatego od czasu do czasu dodawała do niej nieco nowości, mniejszej przewidywalności i bardzo jaskrawych cech. Dobrze to wyszło Poirotowi. Zdaje się być w tym tomie bardziej ludzki, bardziej omylny, mniej fikcyjny.

A sama kryminalna intryga? Ciekawa. Jedna z najciekawszych. Idealnie wkomponowała się w kobiecy świat, w którym stare urazy i straty nigdy nie wyparowują same w powietrze. Gdzie stare krzywdy muszą być, nawet po kilkudziesięciu latach, zadośćuczynione.

Która z nich to zrobiła? Czy Eva Kane? Czy Janice Courtland? A może mała Lily Gamboll lub „niczego nieświadoma żona mordercy” Vera Blake? Im więcej podejrzanych kobiet, tym lepiej. Im więcej pytań, tym klasyczny kryminał staje się bardziej interesujący. Zachęcam Was do intelektualnej pracy przy wykorzystaniu Waszych szarych komórek. Udanej lektury w poszukiwaniu prawdziwego zbrodniarza😊.

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Dolnośląskiemu!