
KOT, KTÓRY SPADŁ Z NIEBA
- Autor: TAKASHI HIRAIDE
- Wydawnictwo: WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO
- Seria: SERIA Z ŻURAWIEM
- Liczba stron: 144
- Data premiery : 26.10.2016
- Rok premiery światowej: 2001r.
O „Serii z Żurawiem” wydawanej nakładem Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego nadmieniłam przy okazji poprzednich dwóch recenzji („Kwiat wiśni i czerwona fasola” oraz „Ona i jej kot”). Po pierwsze zachwyciłam się samym faktem, że WUJ wydaje nie tylko książki popularnonaukowe i naukowe, ale także literaturę piękną. Po drugie zafascynowałam się samą „Serią z żurawiem”, która ma w swoich zasobach co nieco wartościowej, azjatyckiej i nie tylko literatury. W jej wydaniach znajdziecie również prozę europejską. Warto byście sami sprawdzili https://wuj.pl/serie-wydawnicze/seria-z-zurawiem. Po trzecie niezwykle spodobały mi się okładki. Podobnie jak okładka książki „Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide🙂, która jak dwie poprzednie jest autorstwa Małgorzaty Flis. Uwielbiam tę kreskę.
Na pozycję „Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide, która polską premierę miała 26 października 2016, zwróciłam uwagę, jak tylko przeczytałam, że książka okazała się bestsellerem „New York Timesa” i została przetłumaczona na 13 języków. Aż dziw, że tak optymistycznie przyjętą książkę na rynku międzynarodowym poznałam dopiero teraz. Sam autor to japoński poeta i krytyk literacki, urodzony w Moji, Kitakyushu w roku 1950. Mieszka na przedmieściach Tokio z żoną – poetką, Michiyo Kawano. Ciekawe, czy do tej pory ma kota🤔. I to właśnie „Kot, który spadł z nieba” przyniósł Hiraide międzynarodową sławę w roku 2014, kiedy to po raz pierwszy książka została wydana w języku angielskim.
„Wśród naszych przyjaciół było kilkoro miłośników kotów, ale widok ich nadmiernej czułości i zachwytu nierzadko mnie gorszył. Czasami wydawało się, że zaprzedali się kotom z duszą i ciałem w sposób całkowicie bezwstydny…” – „Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide.
Trzydziestopięcioletnie małżeństwo niespodziewanie zaprzyjaźnia się z Chibi, co znaczy „malec”. Filigranową kotką należącą do małego sąsiada pary, kilkuletniego chłopca. Dotychczas para była idealnym najemcą małego domku na imponującej posesji, która mierzyła ponad cztery i pół hektara, a w środku jej ogromnego ogrodu, pięknie zalesionego i rozplanowanego znajdował się staw, do którego spływała woda z wodospadu. Para nieplanująca dzieci. Nieplanująca również posiadania zwierząt. Dotychczas poświęcająca się głównie pracy. On – redaktor w wydawnictwie z ambicjami pisarskimi. Ona – korektorka wydawcy. Skupieni na wytworach swoich fantazji. Zaangażowani w mrówcze, pedantyczne czynności, by światu dać kolejne wytrawne i warte uwagi dzieła. Aż do czasu.
„W tajemnicy przed właścicielką zaczęliśmy pozwalać Chibi swobodnie wchodzić do naszego domu, a ja z każdą chwilą lepiej rozumiałem miłośników kotów. Byłem przekonany, że nie ma ślicznotki większej od Chibi – nie mógł się z nią równać żaden kot w telewizji czy na zdjęciu w kalendarzu…” – „Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide.
Tak zaczęła się wspaniała przyjaźń, która powiodła głównych bohaterów w kierunku, w którym tak naprawdę nie zmierzali. W kierunku swej stworzonej na nowo wspólnoty.

„(…) Dla ludzi szlachetnych jest nie do pomyślenia, by torować sobie drogę w życiu, równocześnie spychając z niej innych. Wygląda jednak na to, że rzeka czasu coraz potężniejszą falą napiera na ludzi prawych i spycha ich na bok.” – „Kot, który spadł z nieba” Takashi Hiraide.
Ciekawa książka. Bez wątpienia. Takashi Hiraide zaprezentował dla mnie całkowicie nowe ujęcie. Przedstawił postać kota w centrum. To Chibi tak naprawdę jest w centrum jego uwagi i jego żony. Mimo, że to nie był ich kot. Chibi jako jedyna dostała imię w pełnym brzmieniu. Pozostali bohaterowie zostali zastępczo nazwani. Główny bohater, który jest również narratorem powieści, gdyż pisana jest z perspektywy pierwszoplanowej jest „Nim” lub „Mężem”. Jego żona jest po prostu „Żoną”. Właścicielka posiadłości, w której główni bohaterowie wynajmują domek gościnny również jest bezimienna. Tak samo jak jego przyjaciel, którego obecność w fabule oznaczył jako „Y”. Tak jakby autor chciał zaznaczyć, że tylko Chibi zasługuje na pełne imię. Jakby to ona była najważniejsza.
Wszystko dzieje się niespiesznie, powoli. Chibi przychodzi i odchodzi. Uczucia względem niej się rodzą u domowników. Para odkrywa wszystko wokół. Odkrywa ogród na terenie posiadłości. Zaczynają tworzyć relację z najemczynią, budują jej zaufanie. Tak jakby obecność Chibi zmieniła ich światopogląd, otworzyła ich na innych. Nawet na nowego kota.
Historia dzieje się u schyłku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku i początku lat dziewięćdziesiątych. Wydarzenia rozpisane zostały z perspektywy kilku lat. Choć podczas czytania nie odczuwałam, że czasoprzestrzeń dotyka tak długiego czasu. To niesłychanie wartościowa książka. Miniaturka literacka o interesującej treści z kotem w roli głównej. Napisana wiele lat temu. Opowiadająca o czasach jeszcze wcześniejszych. Zachęcam do przeczytania, by samemu wyrobić sobie opinię😉.
Moja ocena: 7/10
Książkę wydało Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Bo.wiem.




Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz.