„Trzynasta opowieść” Diane Setterfield

TRZYNASTA OPOWIEŚĆ

  • Autor:DIANE SETTERFIELD
  • Wydawnictwo:ALBATROS
  • Liczba stron:448
  • Data premiery:10.02.2021r.
  • Moja ocena:9/10

Przed Wami recenzja lutowej premiery. Drugiego wydania książki z 2006. Cieszę się, że wydawnictwo Albatros zdecydowało się ją wydać ponownie. To dzięki takim decyzjom można sięgnąć do pozycji, którą kiedyś, dawno temu (2006, kiedy to było? ) się pominęło. Ech, cóż to byłaby za strata? Nie ukrywam, że do przeczytania książki zachęciła mnie głównie…okładka. Czyż nie jest piękna? Jak tylko na nią spojrzałam zaczęłam się zastanawiać co symbolizuje drzewo na tej zieleni. Już wiem. Życie. Po prostu życie, albo aż życie.

Przyznam, że z autorką Diane Setterfield spotkałam się po raz pierwszy. Dzięki „Trzynastej opowieści” wiem, że sięgnę po jej książkę wydaną w roku 2019, „Była sobie rzeka” również wydawnictwa Albatros. Was też do tego gorąco zachęcam. Z krótkiej notki biograficznej dowiedziałam się, że to Brytyjka, która „Zawsze powtarza, że jest najpierw czytelniczką, a dopiero potem pisarką”. Tym mnie ujęła, tym zdobyła już na początku moją sympatię. Czy słusznie? Przeczytajcie tą recenzję, a się przekonacie.

Ktoś, kto stracił bliźniaka, brata albo siostrę, traci połowę duszy. Granica między życiem a śmiercią jest wąska i ciemna, a taki człowiek zbliża się do niej bardziej niż cała reszta”.

„Trzynasta opowieść” Diane Setterfield

Trudno w dobrej książce wybrać cytat na początek recenzji, kiedy roi się od nich na stronach. Zdecydowałam się na ten. O miłości bliźniaczej. Mimo, że nie jestem siostrą bliźniaczą, jestem sobie w stanie wyobrazić tą więź. Przecież to rodzeństwo wspiera się we wczesnych momentach wspólnego życia! Często później obdarzając się miłością głęboką, bezwarunkową. Śmierć jednego z nich przyczynia się nierzadko do śmierci drugiego. Jak nie biologicznej śmierci, to duchowej. Ze śmiercią biologiczną kończy się życie. Wszystko się kończy. Ze śmiercią duchową z tęsknoty, żyć się po prostu nie da. I o jednej, i o drugiej śmierci jest ta powieść.

Oczami Setterfield

Powieść rozpoczyna się, gdy Margaret Lea zostaje poproszona przez znaną autorkę książkę Panią Winter do napisania jej biografii. Margaret ma za sobą publikację udanego eseju, eseju o bliźniakach. Czym zaintrygowała zleceniodawczynię, znawczynię dobrego pióra i mecenaskę nieznanych pisarzy.  Wybór biografki nie jest dla Vidy przypadkowy. Sama mówi Margaret, że opowie jej „historię o bliźniakach”. Ta wciągająca historia opowiedziana przez Vidę Winter dzieje się w Angelfield, angielskiej posiadłości. Aktualnie zdewastowanej, w poprzednim życiu zachwycającej pięknem architektury oraz zadbanym, ogromnym ogrodem. Posiadłość rodziny Angelfieldów. Ciekawej rodziny, ekscentrycznej rodziny. Najpierw Isabelle i jej nieokiełznanego brata Charliego. Brata, który w pewnym momencie zniknął. Później interesujących bliźniaczek, Emmeline i Adeline. Relacja spisywana przez Margaret to relacja o dziewczętach. Dziewczętach delikatnych, pięknych, rudowłosych z zielonymi oczami. Dziewczętach naznaczonych decyzjami rodziców. Dziewczętach niewinnych, który los zesłał bez ich zgody i akceptacji do Angelfield. Dziewczętach złączonych wspólnym losem. Opowieść pełna jest ciekawych postaci drugoplanowych, domowników, czy odwiedzających. Domowników wpływających swoimi decyzjami na losy rodziny. Na życie w posiadłości. To guwernantka Hester. Ambitna kobieta, oddana sprawie. Doktor Maudsley, jak z medycznej książki historycznej. Lekarz rodzinny, pojawiający się w posiadłości w razie potrzeby. John Digence – ogrodnik, oddany swemu państwu. Pielęgnujący ogród i jednocześnie odgrywający istotną rolę w życiu dziewczynek. Ostoja posiadłości. Ambrose młody chłopak, pomocnik Johna. Chłopak zakochujący się w jednej z sióstr. Oddany jej bez reszty. Bezwolne spisywanie biografii Vidy Winter przeradza się w amatorskie śledztwo, gdy Margaret poznaje Aureliusa, który chciał tylko by ktoś powiedział mu prawdę. Aureliusa, który pojawił się znikąd, który nie znał swojej historii. Aureliusa, który odegrał kluczową rolę w powieści Vidy, całkiem nieświadomie. Dwa pytania kołatały mi się w głowie czytając: Czy Vida Winter ma coś wspólnego z rodziną Angelfieldów? Czy pożar, który strawił bibliotekę posiadłości ma coś wspólnego z historią opowiadaną przez Vidę? Liczę, że Was już wystarczająco zainteresowałam.

Książka składa się z części zatytułowanych: Początki, Środki, Zakończenia i…Początki. Już sam zastosowany przez autorkę układ części jest intrygujący.  Kartkując pierwsze strony zastanawiałam się, co to za początki po zakończeniu. Teraz już wiem. To proste. Zawsze przecież można zacząć od nowa. W częściach Setterfield rozlokowała rozdziały. Każdy rozdział ma tytuł. Jedne podobały mi się bardziej, inne mniej. Moi faworyci to „Czy wierzy pani w duchy?” oraz „Pani Love wyrabia na drutach piętę”. To wielka zaleta pisarza zainteresować czytelnika samym tytułem rozdziałów. Początkowo myślałam, że główną postacią jest Margaret Lea. W trakcie czytania zorientowałam się, że niekoniecznie. Książka zbudowana jest z trzech perspektyw.  Perspektywa Margaret, jej życie, odczucia, emocje, działania przywołane duchami przeszłości posiadłości Angelfield i decyzje, które przybliżają ją do odkrycia sekretu rodzinnego. Perspektywa Vidy Winter. Znanej pisarki bestselerów, która ukazana jest w powieści Margaret. W opowieści, którą Vida snuje na potrzeby zamówionej biografii. Jest jeszcze trzecia, poboczna perspektywa byłej guwernantki panienek Angelfield zaczerpnięta z jej dziennika. Treść czytanego przez Margaret dziennika jest tak żywa, tak dobrze opisana z uwzględnieniem rzeczywistości sprzed sześćdziesięciu lat, że mam wrażenie, jakby dziennik istniał naprawdę. Guwernantka istniała naprawdę. Tą część czytałam z zapartym tchem. Z jednej strony nie wierząc w opisywane zdarzenia, spostrzeżenia, światopogląd, z drugiej strony czekając na więcej. Czym jeszcze Panna Hester może mnie zaskoczyć? Co przede mną odkryje? Jakie decyzje i dlaczego jeszcze podejmie?

Moimi oczami

Ta współczesna powieść gotycka ma wszystko, czym powinno charakteryzować się dobre pióro. Dlaczego wspomniałam o powieści gotyckiej? Nie znam się na tym gatunku to fakt, ale jak inaczej nazwać powieść, gdy od początku do końca towarzyszyło mi poczucie grozy? Macie inny pomysł? Dajcie proszę znać. Próbowałam na wszystkie sposoby znaleźć słabe punkty. Nie udało się. Język jest przystępny, ale literacki. Ciekawi, wykreowani do samego końca bohaterowie. Nawet postaci poboczne, jak ogrodnik, pokojówka, kucharka mają swoje charaktery. Autorka ważne kwestie przeplata opowiastkami codzienności. Codzienności, z którą bohaterki musiały się borykać. Codzienności trudnej, ale momentami szczęśliwej. Autorka poruszyła w książce różne ważne wątki. Wątek niespełnionej miłości, która naznaczyła życie młodego chłopca na lata. Wątek miłości kazirodczej, zakazanej, która została przerwana za późno. Wątek porzucającego dziewczynki wujka, Charliego, który zniknął. Ekscentryka mającego wiele złych czynów na sumieniu. Wątek samotności młodych dziewcząt w dużym domu, gdzie musiały radzić sobie same, wspierane tylko przez nieliczną służbę, a jedyny im oddany pomocnik ogrodnika Ambrose został odprawiony. Łącząc te wątki autorka stworzyła powieść oryginalną, przeplataną niepokojem o dalsze losy postaci, o dalszą historię. Wiele razy w trakcie czytania nie mogłam się doczekać, by się dowiedzieć co będzie dalej. Jakie będzie zakończenie? Czy szczęśliwe? Czy naznaczone kolejną śmiercią i tajemnicą?  

Bardzo podobają mi się dwie główne postaci. Pierwsza to Margaret, córka antykwariusza wychowana na powieściach Austen, Eliot, Dickensa i sióstr Brontë. Cała książka przesycona jest porównaniami do „Dziwnych losów Jane Eyre”. Wręcz fanatyczka literatury. Skrywająca własną tajemnicę i ukrywająca pod licznymi warstwami ubrań ogromną wyrwę w sercu. Wyrwę, której nie udało się zapełnić. Margaret nie kochana przez własną matkę. Czująca się smutna w dniu swoich urodzin. Druga to Vida Winter, ekscentryczna pisarka. Wychowana w bardzo surowych warunkach. Uwielbiająca książki i czytać, i pisać. Mimo swego wieku, słabości i choroby opiekująca się do końca bliskimi. Żyjąca z przymrużeniem oka i budująca dziwną relację z otoczeniem. Starająca się być niedostępna, jakby na odległość. Potrafiąca nawet wymyśleć nietypową zabawę pytając Margaret czy użyłaby pistoletu, który miałaby w ręku, gdyby ktoś kładł kolejno na taśmie jadącej do pieca wszystkie powieści, które najbardziej ukochała?  Uwielbiam refleksje o czytaniu w powieściach. Jest to zawsze sprawmy zabieg autorów, który zaspokaja pragnienia książkoholików. Z historiami jest jak z rodziną. Jak pisze autorka, można „(…) nie znać swoich krewnych, stracić z nimi kontakt, ale oni istnieją. (…) oddalić się od nich albo odwrócić” ale nie powiemy „(…) że ich nie ma”. To dobrze, że ta historia jest. Choć nagle pomyślałam, że tak wspaniała historia, opowiedziana z różnych perspektyw, po prostu musiała zaistnieć. Nie mogła pozostać tylko w obszarze fantazji jej autorki, bo ile byśmy stracili.

Werdykt

Czy znacie to uczucie, kiedy zaczyna się czytać nową książkę, a jeszcze żyje się wcześniejszą? Odkładamy tę poprzednią, ale jej tematyka i wątki – a nawet postacie – nadal tkwią we włóknach naszych ubrań i kiedy otwieramy następną, wciąż nam towarzyszą”.

„Trzynasta opowieść” Diane Setterfield

Ze mną tak właśnie jest. Ciągle pamiętam misternie utkaną opowieść przez Setterfield. Wykreowane postaci, malownicze krajobrazy, opisane wydarzenia. Ta pokazana więź, więź dziewczynek, więź sióstr jeszcze szumi mi w głowie. Jeszcze czuję te emocje. Jeszcze na myśl o więzi bliźniaczej, tak naprawdę do końca nie poznanej, jest mi smutno. Po prostu, po ludzku smutno.

Przed Wami macie opowieść, z którą nie spotkałam się dotychczas w żadnej z książek, którą przeczytałam (a przeczytałam ich sporo). Opowieść trzymającą w napięciu o nieprzewidywalnym zakończeniu. Po prostu „Trzynastą opowieść”. Werdykt nie może być inny, jak tylko CZYTAĆ !!!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU ALBATROS

.

5 uwag do wpisu “„Trzynasta opowieść” Diane Setterfield

  1. Okładka faktycznie cudowna. Zazdroszczę, że ją masz 🙂 Na szczęście jest już na Legimi, po takiej recenzji i ocenie 9/10, co Ci się nie zdarza już ją mam na swej półce. Zaczynam przygodę.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Pingback: „Milczący zamek” Kate Morton | Słoneczna Strona Życia

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s