„Gładko. O polskim wstydzie, obsesji młodości i intymnych operacjach plastycznych” Magdalena Kuszewska

GŁADKO. O POLSKIM WSTYDZIE, OBSESJI MŁODOŚCI I INTYMNYCH OPERACJACH PLASTYCZNYCH

  • Autorka: MAGDALENA KUSZEWSKA
  • Wydawnictwo: ZNAK HORYZONT
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 22.05.2023r.

Gładko. O polskim wstydzie, obsesji młodości i intymnych operacjach plastycznych” Magdaleny Kruszewskiej od Znak Horyzont to nietuzinkowa książka z ciekawą okładką. Taką kobiecą, ale niekoniecznie tylko dla kobiet. 

NA POCZĄTKU BYŁ WSTYD.
Za duże, za małe, za brzydkie, za stare. Niedoskonałe.” – „Gładko. O polskim wstydzie, obsesji młodości i intymnych operacjach plastycznych” Magdalena Kuszewska

Do tej pory niewiele się zmieniło. Chętniej przyznajemy się do poprawienia sobie ust, łuku kupidyna, operacji plastycznej piersi czy liftingu i wycięcia zbędnej skóry na powiekach, niż do kształtów, cech naszego sromu. Temat ginekologii estetycznej wśród moich znajomych nie został podjęty chyba ani razu. Czasem tylko wśród odważnych prekursorów słyszę go w publicznej dyskusji, telewizjach śniadaniowych, artykułach z gazet, felietonach czy właśnie książkach popularnonaukowych. Książka „Gładko. O polskim wstydzie, obsesji młodości i intymnych operacjach plastycznych” autorstwa Magdaleny Kruszewskiej to właśnie próba odczarowania tematu, skupienia się na potencjalnych rozwiązaniach i możliwościach. Skusicie się? 

Wiedzieliście o tym, że: „Każdego dnia w kilkudziesięciu klinikach w Polsce setki kobiet i mężczyzn poddają się zabiegom, które mają zmienić wygląd ich okolic intymnych. Po pierwsze – upiększyć je. Po drugie – odmłodzić. Zrewitalizować”. – „Gładko. O polskim wstydzie, obsesji młodości i intymnych operacjach plastycznych” Magdalena Kuszewska

Ja pojęcia o tym nie miałam, a już wzbogaciłam swoją wiedzę o ten fakt, który Autorka zaprezentowała w samym Wstępie. 

A wiecie co to «camel toe»? Ja nie miałam pojęcia, ale na szczęście się dowiedziałam z rozdziału pierwszego, w którym Autorka wprowadza czytelnika w temat ginekologicznej chirurgii plastycznej łącznie z jej krótką historią. W rozdziale drugim Magdalena Kuszewska rozprawia się z kultem piękna. Pyta swego rozmówcę, co jest jego źródłem, jak bardzo się rozwinął się ten kult przez lata i jak ogromną szkodę robi polskim kobietom. W rozdziale trzecim zatytułowanym w sposób bardzo przekorny „Moja żona się starzeje. Kult młodości” Kuszewska rozprawia się ze stygmatami kobiecej starości, bo przecież mężczyzna się nie starzeje albo się starzeje w sposób wręcz piękny i uroczy. To bardzo dobry rozdział, w którym Autorka zadaje pytania: Czy warto walczyć o swoją młodość ponad wszystko? Co współcześnie znaczy starzeć się? Kto jest starcem, a kto nadal i wciąż jest młody? Rozdział kolejny, czwarty wprost odnosi się do tytułu książki i prezentuje zalety chirurgii estetycznej. Samo czytanie zaczęło wzbudzać we mnie potrzeby w tym kierunku. Kolejne dwa rozdziały dotyczą wielkości penisa i szabelki, która nie jest tak ważna jak sam Wołodyjowski (cudowny ten tytuł rozdziału: „Nieważna jest szabla, ważny jest Wołodyjowski). I takie ciekawe wątki poruszane są, aż do ostatniego rozdziału, tj. rozdziału piętnastego, gdzie Autorka bez kozery omawia możliwe powikłania, o których jej zdaniem mówi się za mało. Publikację kończy epilog oraz „Prawo do seksu i do poprawiania natury. Deklaracja praw seksualnych”. Czytając końcówkę faktycznie nasunęła mi się myśl, że ja sobie tego prawa odmawiam od razu kwestionując rozwiązania współczesnej medycyny, które mogą całkowicie zmienić postrzeganie siebie i stopień odczuwania przyjemności. Zastanawiacie się też czasem nad tym? W niektórych miejscach trochę się pogubiłam w inicjatywie Autorki, kompletnie nie rozumiałam co ma wspólnego z podjętym tematem kwestie wymogów dotyczących ubioru dziewczyn w szkole. Natomiast temat naturyzmu i pozbycia się przez lokatorów bloku firanek, by sąsiedzi mogli podziwiać ich piękne, naturalne ciała z jednej strony mnie zaciekawił, a z drugiej przywołał uśmiech na usta. Jako mieszkanka bloku zastanawiam się jakby to było, gdybym u sąsiadów na parterze dziennie oglądała ich narządy intymne wystawione na światło dzienne w imię ich wolności. Książka pisana w formie rozmów z ciekawymi osobami, z którymi Kuszewska porusza całe mnóstwo zagadnień związanych z życiem seksualnym naszych rodaków. Bardzo podobała mi się rozmowa z profesorem Izdebskim, który zdroworozsądkowo podchodzi do możliwości ingerencji chirurgii estetycznej w miejsca intymne. Generalnie rozmówcy Kuszewskiej odciągają pacjentów od poddawania się bez refleksji operacjom plastycznym lub robienia tego, by poczuć się choć na chwilę lepiej, piękniej. Bardziej przekonują do robienia wszystkiego w zgodzie ze sobą i dla siebie. Tylko dla siebie, a bynajmniej nie dla innych.

„Wstyd to potężne uczucie. Determinuje wybory, kształtuje system wartości i osobowość. Wstyd to nie tylko kompleksy, poczucie niższości, wrażenie niedostatku w sferze wyglądu czy seksualności. Na to uczucie ma wpływ określony model wychowania odebranego w dzieciństwie, a także cały system zachowań, jak na przykład zawstydzanie przez byłych czy obecnych partnerów, kolegów, kochanków, a nawet klientów tej samej siłowni czy ekspertów beauty. I zawstydzanie przez media, a w tym social media…” –„Gładko. O polskim wstydzie, obsesji młodości i intymnych operacjach plastycznych” Magdalena Kuszewska

I właśnie tego wstydu powinniśmy starać się pozbywać, ale by to zrobić musimy być otwarci nie wierząc ślepo w cudowne rozwiązania, w całkowitą zmianę siebie. Bo moim zdaniem seks zaczyna się w głowie i żadne operacje oraz zabiegi estetyczne tego w moim przypadku nigdy nie zmienią. 

Moja ocena: 7/10

Dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont  za egzemplarz recenzencki.

„Świat ci nie wybaczy” Cyryl Sone

ŚWIAT CI NIE WYBACZY

  • Autor: CYRYL SONE
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Cykl: PROKURATOR KONRAD KROON (tom 2)
  • Liczba stron: 448
  • Data premiery: 29.05.2023r.

Bardzo podobał mi się pierwszy tom cyklu z prokuratorem Konradem Kroonem napisany przez aktywnego prokuratora piszącego pod pseudonimem  Cyryl Sone od Wydawnictwo Znak  pt. „Krzycz, jeśli żyjesz” (recenzja na klik). Tak bardzo, że po otrzymaniu w prezencie drugiej części zatytułowanej „Świat ci nie wybaczy” szybko książkę przeczytałam, ale o recenzji zapomniałam kompletnie. Cieszę się więc niezmiernie, że w trakcie porządków przedświątecznych odkurzam moją biblioteczkę. Dzięki temu wpadła mi w ręce kolejna historia o Konradzie Kroonie, którą relacjonują z ogromnym zaangażowaniem. 

Książka podzielona jest na części. Część pierwsza nazwana została „Rzeź Pierworodnych” i br….. Faktycznie w kolejnych jej ponumerowanych rozdziałach rozgrywa się prawdziwa rzeź. A wszystko rozpoczyna się od wypadku Klaudiusza Lewandowskiego, który Kroon od razu traktuje jako zdarzenie  z  drugim dnem. „Komu mogło zależeć na śmierci uwikłanego w krajową politykę oraz lokalny biznes mężczyzny?” Sami widzicie, że połączenie polityki i lokalnego biznesu w kryminale prokuratorskim musiało skończyć się prawdziwą rzezią.

Rozdziały jak wspomniałam we wprowadzeniu do fabuły są ponumerowane, zatytułowane miesiącami, w którym dzieje się akcja. Niektóre mają podtytuły, jak np. rozdział pierwszy „Propheta”, który „(…) żył poza czasem; jego myśli, percepcja i jaźń sięgały dalej niż początek i koniec.” W kolejnych rozdziałach podtytuły brzmią między innymi „Klaudiusz”, „Maja” , „Beata”, „Zuza”, „Natasza” i sam „Konrad Kroon”. Lubię taką konstrukcję książek, w której wyraźnie oznaczone są wątki pochodzące od poszczególnych bohaterów, dzięki czemu czytam fabułę kryminalną w sposób bardzo uporządkowany. To zresztą cechuje pióro aktywnego prokuratora, który bawi się z nami w odgadywanie zagadek kryminalnych robiąc to w bardzo dobry sposób. Część piąta, ostatnia nawiązuje bezpośrednio do tytułu powieści. To właśnie w części „„Świat ci nie wybaczy” wszystko się wyjaśnia, wszystko klaruje, chociaż autor rozsiewał już naprowadzające „plotki” wcześniej. Powieść kończy epilog. Ale proszę nie zaczynajcie czytać od końca, jak to robi jedna z moich koleżanek, bo stracicie naprawdę sporo emocji. 

Jeśli nie czytaliście pierwszej części z Kroonem to nie rezygnujcie z przeczytania „Świat ci nie wybaczy”. Autor nie daje czytelnikom nieznającym dotychczas bohatera szans na żadne braki. Wyraźnie kreśli jego rys, a także jego utraconą stronę:

„Wiele lat temu Konrad przysiągł nigdy nie awansować. Nie poświęcił się pracy, nie założył rodziny ani nie stworzył normalnego związku. Świadomie zdecydował się wieść przeciętne życie, wypełnione w znacznej mierze pustką. Praca pozwalała mu zabijać czas. Kroon bronił się jednak, by nie dać się jej uwieść. By nie usłyszeć tego cichutkiego głosu z tyłu głowy, który nakazałby mu się zatracić w świecie zbrodni. Widział papiery, metry dokumentów, stosy makulatury. Widział rozwiązanie problemu, czynności do wykonania, dowody do przeprowadzenia. Nie chciał widzieć niczego ponad to.” -„Świat ci nie wybaczy” Cyryl Sone.

Książkę czyta się rewelacyjnie. Bardzo mi się podobała fabuła. Znowu zwróciłam uwagę na slang prokuratorski, policyjny, z którym nie mam w życiu do czynienia, a który autor, jako aktywny prokurator, stosuje chyba już niezauważalnie. Tak pewnie wsiąkł w prokuratorską rzeczywistość. Jest to mocny i nieoczywisty kryminał, z intrygującą fabułą i charakterystycznymi postaciami. Sam Kroon to pewny siebie facet z przeszłością i problemami, z którymi nie potrafi się uporać, nawet jego relacja z przyjaciółką w wątku obyczajowym jest skazana chyba tylko na niepowodzenie. Ogromnej tajemniczości dodawała postać Propheta, który już pojawia się w pierwszym rozdziale. Od niego Cyryl Sone zaczął mnie, jako czytelnika zaciekawiać i to dzięki niemu nadał narracji upiorności i grozy. 

Bardzo dobre męskie pióro. Koniecznie do przeczytania!!!! 

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak Koncept.

„Uwolnij się od toksycznych relacji” Stephanie Moulton Sarkis

UWOLNIJ SIĘ OD TOKSYCZNYCH RELACJI

  • Autorka: STEPHANIE MOULTON SARKIS
  • Wydawnictwo: BUKOWY LAS
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery: 11.10.2023r.
  • Data premiery światowej.: 26.07.2022r. 

Nie wiem dlaczego polski Wydawca Wydawnictwo Bukowy Las  zrezygnował z podtytułu, który w oryginalne brzmi łącznie „Healing from Toxic Relationships: 10 Essential Steps to Recover from Gaslighting, Narcissism, and Emotional Abuse”. Jak więc wskazuje zagraniczny tytuł książka pokazuje w dziesięciu krokach jak wyzwolić się z gaslightingu, narcystycznej relacji czy przemocy psychicznej. Książka „Uwolnij się od toksycznych relacji” zawiera opis wielu przykładów, różnych mechanizmów opisanych przez Stephanie Moulton Sarkis, z którymi większość z nas spotyka się w swym życiu. I to dzięki takim lekturom, jak ta, możemy nauczyć się to rozpoznawać i sobie z tym radzić. 

Autorka w dedykacji nie zapomniała o swoich czytelnikach. Zwróciła się do nas w następujący sposób:„Do wszyst­kich, któ­rzy prze­żyli traumę. Niech na dro­dze do odzy­ska­nia zdro­wia nie opusz­cza was nadzieja!” – czym mnie ujęła. 

Samo „Wprowadzenie” już mnie chwyciło za serce. Od razu się przyznam, że nie musiałam zajść daleko, by wiedzieć, że książka będzie emocjonująca ze względu na przytoczone przykłady. Sytuacja Jane wychowywanej przez matkę alkoholiczkę, która w dorosłym życiu boi się prawie wszystkiego, którą łatwo przestraszyć, której normalna relacja wydaje się nudna, niesatysfakcjonująca. Czy Hasima, który „budzi się z lękiem’’ i szuka nowej pracy. Nawet pewna para nazwana w poradniku Ken i Sabrina przyprawiła mnie o podwyższone ciśnienie, gdy autorka zwróciła uwagę, że „(…) Ich rodzice czę­sto wsz­czy­nali gło­śne kłót­nie. Nie­świa­do­mie powie­lili wzo­rzec swo­ich rodzi­ców – ich zwią­zek jest pełen kon­flik­tów.”. Ciekawe ilu czytelników odnajdzie wśród przytoczonych przykładów znane im, może jeszcze nienazwane, mechanizmy, z którymi stykali się w swoim życiu. Ciekawe…. 

„(…) Mam rów­nież nadzieję roz­sze­rzyć roz­po­zna­wal­ność tok­sycz­nych zacho­wań poza związki roman­tyczne. Tego typu zacho­wa­nia mogą bowiem wystą­pić w przy­jaź­niach, rela­cjach w rodzi­nie i w pracy.” -„Uwolnij się od toksycznych relacji” Stephanie Moulton Sarkis. 

Tak jeden z celi określiła Autorka. Myślę, że cel ten został osiągnięty. Faktycznie w książce znajdziecie wiele definicji, opisanych i doprecyzowanych zachowań, które w świetle psychologii i psychoterapii są określane jako przemocowe i toksyczne. W rozdziale pierwszym dowiedziałam się, „Jak wygląda tok­syczny zwią­zek i jak roz­po­znać osoby tok­syczne” . W dwudziestu punktach Autorka wyszczególniła, co może świadczyć o toksycznym charakterze relacji. Za serce chwyciło mnie zdanie: „Czuję, że jestem mniej ważny/ważna niż ta osoba, lub wręcz, że nie mam prawa do życia.”, co jest mniej oczywiste niż przemoc fizyczna, ale jednak jednoznacznie wskazujące, że coś w związku nie działa jak należy. Innych podpunktów nie będę cytować, gdyż nie chcę bardziej spojlerować. 

Bardzo podobało mi się, że toksyczne związki autorka rozszerzyła poza relację partnerską. Przykłady toksycznych zachowań umiejscowiła również w pracy czy rela­cjach mię­dzy człon­kami rodziny. I jako toksyczne określiła: zmu­sza­nie cię do opieki nad star­szym lub cho­rym człon­kiem rodziny, rów­nież poprzez wpę­dza­nie cię w poczu­cie winy w aspekcie rodziny czy w odniesieniu do pracy przykładowo: przy­pi­sy­wa­nie sobie zasług za twoją pracę, tak powszechne w polskiej rzeczywistości. Do tego bardzo przystępny język. Jest to publikacja z gatunku poradnika, ale napisana w bardzo prosty i lekki sposób. Dzięki temu czytanie nawet fragmentów dotyczących takich mechanizmów jak zasysanie (hoovering) czy gasli­gh­ting nie było męczące. W wielu miejscach znajdują się pogrubienia. Rozdziały podzielone są na części oddzielone podtytułami. Autorka lubi punktację, którą ja też lubię w książkach tego typu, dzięki czemu poszczególne przykłady prezentowane są w sposób uporządkowany. Oceniam przeczytany poradnik naprawdę jako bardzo wartościowy i inspirujący. Jako poradnik, który wielu z nas może otworzyć oczy na to w jakich związkach tkwimy na wielu płaszczyznach i czy czegoś jednak nie powinniśmy zmienić. Myślę, że nie pożałujecie jeśli złapiecie „Uwolnij się od toksycznych relacji” Stephanie Moulton Sarkis do ręki. 

Bez względu jednak na to, czy skutecznie zachęciłam Was tą krótką recenzją do przeczytania tej publikacji, pamiętajcie proszę:

„Jeśli twój zwią­zek jest dobry przez 90 pro­cent czasu, ale nie­zdrowy przez 10 pro­cent, na­dal jest to tok­syczny zwią­zek. To, że ktoś cza­sem jest dla cie­bie dobry, nie unie­waż­nia jego przemo­co­wego zacho­wa­nia wzglę­dem ciebie” – „Uwolnij się od toksycznych relacji” Stephanie Moulton Sarkis. 

Bezcenne. Niezwykle wartościowe. I u schyłku końca tego roku życzę i sobie, i wszystkim z nas byśmy o tym pamiętali, w każdej chwili naszego życia. 

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU BUKOWY LAS.

„My Summer In Seoul” Rachel Van Dyken

MY SUMMER IN SEOUL

  • Autorka: RACHEL VAN DYKEN
  • Wydawnictwo: ZNAK HORYZONT
  • Liczba stron: 480
  • Data premiery: 26.07.2023r. 
  • Data premiery światowej: 13.12.2021r.

Chciałam koniecznie sprawdzić, czym jest k-pop. Dzięki lekturze „My summer in Seoul” autorstwa Rachel van Dyken od Znak Horyzont sprawdziłam i to na konkretnym przypadku, nie tylko definicyjnym. A Wy wiecie czym jest k-pop? 

Jeśli nie, to spieszę z pomocą. Według Wikipedii k-pop (od ang. Korean pop) to „gatunek muzyki popularnej, który powstał w Korei Południowej, łącząc w sobie takie elementy muzyki jak dance-pop, ballada popowa, electropop, hip-hop, rock, jazz, pop opera, współczesny rhythm and blues czy muzyka klasyczna. Gatunek ten pojawił się wraz z jedną z pierwszych grup K-popowych, Seo Taiji and Boys, która powstała w roku 1992. Ich eksperymenty z różnymi stylami muzyki „przekształciły scenę muzyczną Korei. W rezultacie włączanie zagranicznych elementów muzycznych stało się powszechną praktyką wśród artystów K-popowych” (źródło: wiki). 

Zresztą sama autorka przyczyniła się do wprowadzenia czytelnika w środowisko, w którym dzieje się akcja powieści zamieszczając na początku tzw. „Słowniczek K-popu”, w którym można znaleźć opis takich sformułowań jak: Visual (???), Trainee (???), Sasaeng (???) i wiele innych. Nawet nie wiedziałam, że na teledysk mówi się w niektórych kręgach „MV”.

I właśnie wokół tego rodzaju muzyki toczy się fabuła w książce „My summer in Seoul”, w której Grace zaczyna się w Korei opiekować znanym zespołem k-popowym w wytwórni muzycznej własnego wujka. Spotyka tam Lucasa (z opisu to: główny raper, wokalista, główny visual, środkowy tancerz, twarz grupy)  niezwykle nieprzyjemnego gwiazdora oraz Rae’a (z opisu to: lider, główny wokal, visual, twarz grupy) jego całkowite przeciwieństwo. Z którym Grace zwiąże się w przyszłości? 

Oprócz „Słowniczka K-popu”, „Słowa od autorki” na początku książki znalazła się część nazwana z „Poznajcie SWT” , dzięki której czytelnik dowiaduje się między innymi, że „SWT to skrót od Something Worth Taking, czyli coś, co warto zdobyć, a tym czymś są serca fanów, gdy grupa występuje na scenie.” Jeśli obawiacie się, że nie poradzicie sobie z tempem akcji, bohaterami silnie wykreowanymi i osadzonymi w świecie muzyki k-popowej to nic bardziej mylnego. Każdy członek grupy muzycznej jest bardzo dobrze przedstawiony. Dość, że graficznie (zresztą to nie jedyne rysunki w książce), to jeszcze biograficznie – charakterologicznie (łącznie z grupą krwi, znaku zodiaku, cechami, nazwiskiem, czy pozycję w grupie). O Grace dowiadujemy się natomiast w Prologu. Autorka nie jest dla niej przychylna. Jej określenie brzmi: „NAIWNA: wykazująca się brakiem doświadczenia, zdolności oceny sytuacji bądź wiedzy; łatwowierna. Zobacz też: Grace Lee”. Ciekawe czy mogłoby być gorzej. 

Książka raczej dla młodych dorosłych, nastolatków, niż kobiet w moim wieku. Same rysunki postaci zostały zaprezentowane chyba po to, by wśród młodych czytelników wzbudzić zachwyt, uczucie zakochania, fascynacji. Oni są tak silnie koreańscy, idealni dla fanów anime. Historia w Seulu rozpoczyna się od Sierpnia roku 2020, gdy główna bohaterka przekracza bramki lotniskowe. Autorka nie chce jednak, byśmy zaznajomili się z Grace od tego momentu. W rozdziale pierwszym opisuje więc, co zdarzyło się w jej życiu trzy miesiące wcześniej. Jak na książkę young adult przystało z romansem w tle, oczywiście zdarzyła się sercowa katastrofa. 

Konstrukcja książki jest bardzo wyraźna. O prologach, słowach od autorki, słowniczku wspomniałam. Rozdziały są kolejno ponumerowane. Oprócz tego mają tytuły, a na ich początku znajduje się imię bohatera z perspektywy którego śledzimy fabułę. Zdania są krótkie, pojedyncze. Autorka unika długich opisów. Dialogi toczą się bardzo szybko. Przekaz został ewidentnie dostosowany do młodego czytelnika, któremu najbardziej może się spodobać lektura.  Łącznie książka zawiera trzy części. Na końcu znalazłam „Podziękowania” i co mnie zaskoczyło niezmiernie, ważne numery telefonów jak: 800 702 222 – Centrum wsparcia dla osób w stanie kryzysu psychicznego czy 116 111 – Całodobowy telefon zaufania dla dzieci i młodzieży (o którym nawet było ostatnio w sejmie przy okazji expose nowego Premiera), 116 123 – Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym. Głębokie ukłony dla Wydawcy, za załączenie do tej publikacji tak ważnych numerów linii telefonicznych. 

Mimo świetnego wydania, prostego i lekkiego języka, dobrze przedstawionej perspektywy Grace w narracji pierwszoosobowej chwilami czułam, jakbym czytała książkę, w której główne postaci to małe, rozwydrzone dzieciaki nic nie wiedzące o życiu.  Możliwe, że takie ujęcie tematu jest celowym uproszczeniem zastosowanym przez Autorkę. Jak już wspomniałam z rodzaju fabuły i publikacji zakładam, że głównymi jej odbiorcami powinni być ludzie młodzi i zapewne to była główna grupa docelowa dla Rachel Van Dyken. Generalnie oceniam „My Summer In Seoul” jako nic nie wnoszącą historię miłosną bez której mogłabym się obejść. Książka nie była w stanie mnie zadowolić w aspekcie wartościowej i ciekawej fabuły, którą oczekiwałam. 

Młodzi, czytajcie!!! Liczę, że Wam się spodoba. 

Moja ocena: 6/10

Dziękuję Wydawnictwu Znak Horyzont za obdarzenie mnie zaufaniem i podarowanie mi recenzenckiego egzemplarza.

„Ostatnia róża Szanghaju” Weina Dai Randel

OSTATNIA RÓŻA SZANGHAJU

  • Autorka: WEINA DAI RANDEL
  • Wydawnictwo: ZNAK 
  • Liczba stron: 480
  • Data premiery: 12.07.2023r. 

„Ostatnia róża Szanghaju” Weina Dai Randel od Wydawnictwo Znak to piękna powieść obyczajowa retro z romansem dwójki nieznajomych, których losy zostały złączone. Od momentu, gdy przeczytałam „Gejszę” uwielbiam historie miłosne osadzone w Japonii, pradawnych Chinach. Osadzone wśród feudalnego społeczeństwa, w którym bardzo ważne są powiązania pomiędzy przedstawicielami różnych klas. W którym nie liczy się, kto jest kim, ale kto skąd pochodzi. 

Podczas II Wojny Świątowej w roku 1940 w okupowanym przez Japończyków Szanghaju Aiyi Shao – młoda Chinka, właścicielka nocnego klubu spotyka Ernesta Reismanna, biednego żydowskiego uchodźcę, który pięknie gra na pianinie, dzięki czemu znajduje zatrudnienie w klubie Aiyi. Los nie jest jednak dla nowych znajomych łaskawy. Ich dzieje zostają rozdzielone przez historię, która również nie daje żadnej szansy na jakiekolwiek przyszłe spotkanie.

Przepiękna powieść!!! Bardzo dobrze napisana, głęboko przemyślana, długo zostanie przeze mnie zapamiętana. 

Na przekór opisowi Wydawcy powieść zaczyna się od 1980 roku w Szanghajskim pokoju hotelowym. Dzięki narracji pierwszoosobowej poznajemy bohaterkę, którą widzimy oczami wyobraźni siedzącą na wózku inwalidzkim, która o sobie myśli w następujący sposób: „Mam sześćdziesiąt lat, jestem bizneswoman, filantropką i kobietą dręczoną rozterkami. Na dzisiejsze spotkanie ubrałam się w przemyślany sposób – w czarny kaszmirowy sweter, haftowaną żółtą bluzkę, czarne spodnie i wykonany na zamówienie but. Mam ogromną nadzieję, że wyglądam elegancko i skromnie, jak na stateczną miliarderkę przystało”. Czy sześćdziesiąt lat to wiek stateczny? Od razu pomyślałam, że raczej nie. Ale versus wydarzeń opisanych w roku 1940, czyli czterdzieści lat wcześniej, faktycznie Aiyi może widzieć się w ten sposób. I to ta narracja naprzemienna, retrospekcja sięgająca do 1940, do losów Aiyi prezentowanych z jej punktu widzenia spowodowała, że odebrałam powieść w sposób bardzo osobisty, głęboko relacyjny. Czym innym jest narracja w rozdziałach zatytułowanych Ernest, która jest narracją trzecioosobową. O ile Aiyi sama o sobie opowiada, o tyle historię Ernesta poznajemy przez ocenę wszystkowiedzącego narratora występującego w trzeciej osobie. 

Wszystkie rozdziały są ponumerowane. Jest ich łącznie dziewięćdziesiąt dwa. Jak już wspomniałam powyżej przed każdym rozdziałem znajduje się informacja, czy to historia napisana z perspektywy Aiyi czy Ernesta. 

„Z ojczyzny wypędzono go dlatego, że był Żydem; teraz, gdy pokonał ocean i znalazł się na obcej ziemi, przepędzano go znowu przez to, że był uchodźcą.” – Ostatnia róża Szanghaju” Weina Dai Randel. 

Historia wojenna jest zawsze bardzo dobrym tłem romansu. Tym bardziej, że jest to romans osób, które często tylko dzięki niej miały szansę się spotkać. Możliwe, że przez to, iż wojna rodzi silne uczucia, opowieści miłosne tak trafiają w nasze serca, tak odbieramy je emocjonująco. Do tego sama Aiyi, niesamowita kobieta w wojennej zawierusze. Wyobrażacie to sobie! Właścicielka klubu nocnego. Idealnie Autorka zobrazowała ten retro, dawno miniony świat. Czytając miałam poczucie podobieństwa do „Casablanki” amerykańskiego melodramatyczny filmu w stylu noir w reżyserii Michaela Curtiza z 1942 roku, którego akcja dzieje się w czasie II wojny światowej, w kontrolowanym przez Francję Vichy marokańskim mieście Casablanca. W filmie parę kochanków brawurowo zagrali Humphrey Bogart jako Rick Blaine oraz Ingrid Bergman jako Ilsa LundSama nie wiem skąd to skojarzenie. Może ta atmosfera. Możliwe, że klub nocny, z alkoholem, gorącą atmosferą i pianistą. Może stroje, piękne ubrane i pomalowane kobiety z wąskimi brwiami. Możliwe, że ten cały blichtr, mimo toczących się działań wojennych i mimo aktywności okupantów. Nie wiem nawet czy to skojarzenie jest dobre. 

Mam tylko pewność, że powieść „Ostatnia róża Szanghaju” Weiny Dai Randel to pięknie opowiedziana historia o czasach, które już minęły i o bohaterach, których losy chwytają nas za serce. Do tego naprawdę napisana w bardzo dobry, literacki sposób. Serdeczenie polecam. 

Moja ocena: 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak, za co bardzo dziękuję.

„Obca w świecie singli” Krystyna Mirek

OBCA W ŚWIECIE SINGLI

  • Autorka: KRYSTYNA MIREK
  • Wydawnictwo: LEKKIE
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 26.07.2023r. 
  • Data pierwszego wydania: 23.05.2018r. 

Przy okazji recenzji powieści „Kolor róż” autorstwa Krystyna Mirek – strona autorska (recenzja na klik) napisałam, że „Dorobek pisarski Krystyny Mirek jest imponujący, składa się na niego już kilkadziesiąt książek. Ja sama przeczytałam ich już co najmniej kilkanaście.” Z nostalgią przyjęłam więc propozycję przeczytania po raz drugi nowe wydanie książki z 2018 pt. „Obca w świecie singli od Lekkie Wydawnictwo. Przy okazji odświeżenia szaty graficznej publikacji postanowiłam szczerze przypomnieć sobie tą historię.

Losy Karoliny i Jakuba są bardzo podobne. Karolina Mazur po rozstaniu z ojcem swej córki – Patrykiem, który „(…) był fascy­nu­ją­cym męż­czy­zną. Wiele kobiet tra­ciło dla niego głowę i nie działo się to bez powodu. Naprawdę umiał dać swo­jej dziew­czy­nie szczę­ście”, stara się skupić tylko na wychowaniu swej córki, Lenki i ratowaniu własnej restauracji. Jakub Radecki chciałby aktywnie uczestniczyć w wychowaniu własnego dziecka – Martynki, na co nie pozwala mu była partnerka – Agnieszka Michalska, stosując karę współrodzica za rozstanie. 

Powieść o dwójce nagłych singli pisana jest z perspektywy dwóch par, całkowicie różnych. Obu jednak się nie udało. Obie się jednak rozstały. Zarówno Karolinę, jak i Kubę spotykają przykre chwile, z którymi muszą sobie poradzić. Walka o dzieci, trudne rozstania, zmiana pracy to temat przewodni tej obyczajowej książki. Lekki i przyjemny język pozwala traktować pozycję jako miłe urozmaicenie codzienności, jako odskocznię od otaczających nas problemów. I tak… potwierdzam. Nie ma w tytule „Obca w świecie singli” zagmatwanych zagadek, galopującej akcji, ciekawostek i głębokich rysów psychologicznych bohaterów. Jest tylko opowieść o parze z dość przewidywalnym zakończeniem i trochę przypuszczalnym rozwinięciem fabuły. W dobrych książkach obyczajowych chodzi o inteligentnie, interesująco opowiedzianą historię. Nawet jeśli hipotetycznie może ona okazać się banalna. Dla mnie „Obca w świecie singli” Krystyny Mirek jest właśnie taka. Umiejętną opowieścią o życiu z perspektywy Kuby i Karoliny. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zrecenzowania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Lekkie.

„Dotknąć gwiazd” Zula Ankanon

DOTKNĄĆ GWIAZD

  • Autorka: ZULA ANKANON
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 376
  • Data premiery: 4.05.2023r

W zapowiedzi recenzenckiej napisałam, że książka „Dotknąć gwiazd„, której autorką jest Zula Ankanon – strona autorska od Zysk i S-ka Wydawnictwo dotyka tematyki akceptacji, depresji i kontaktów międzyludzkich. Dotychczas nie zetknęłam się z żadną twórczością Autorki. Poprzednia książka pt. „Zaślepieni” jeszcze przed mną. Na Facebookowej stronie czytam: „Z natury marzycielka, która w głowie tworzy alternatywną rzeczywistość.” Tak chyba moglibyśmy opisać większość pisarzy. Zgadzacie się?

Kiedy liczba serduszek na Instagramie miesza się z ponurą rzeczywistością…” – z opisu Wydawcy. 

I o tej ponurej, albo w ogóle o tej rzeczywistości, prawdziwej, a nie wykreowanej w social mediach jest fabuła powieści „Dotknąć gwiazd” Zuli Ankanon. Fałszywe życie oglądamy z perspektywy Anastazja, która jest znaną, dobrze zarabiającą influenserką. Jako przeciwwagę do fabuły Autorka wprowadza Daniela, który po dziesięciu latach wychodzi z więzienia na wolność. „Pewnej nocy na moście dochodzi do przypadkowego spotkania dwójki nieznajomych. Daniel, nie mając nic do stracenia, chce skoczyć. Anastazja ratuje niedoszłego samobójcę…”

Miło było przeczytać powieść obyczajową z małym wątkiem sensacyjnym, a nie opartą tylko na konstrukcji księżniczki, której udało się w życiu spotykającej, tzw. Bad boya. Książka jest jednak dość nierówna. Początek zapowiadał bardzo dobrą przygodę z wyrazistymi bohaterami, która mogła różnie się zakończyć, ale zakładałam, że brawurowo się rozwinie. W rzeczywistości moje pierwotne emocje opadły dość szybko, by na moment znowu się wzbudzić i… zaniknąć już do końca. Kompletnie nie spodobało mi się zakończenie, widziałabym je bardziej mroczne, bardziej traumatyczne, mniej przewidywalne. Miałam również problem z odbiorem głównych bohaterów. Coś zgrzytało między nimi, nie do końca czułam chemię, którą Autorka chciała zaprezentować czytelnikowi. Zdecydowanie na plus sama Anastazja. Bardzo dobrze Ankanon odzwierciedliła kobietę żyjącą z „lajków”, z tego, jak bardzo się nią interesują, ile serduszek znajdzie się pod jej postem. Idealnie wkomponowała ukryte przesłanie, że nie wszystko co się świeci, jest złotem oraz że fasada nigdy nie jest dobrym lepszym rozwiązaniem niż prawdziwe życie. Ot, taka subtelna analiza współczesnych czasów. Do książki przekonała mnie również dobrze przedstawiona walka o siebie oraz sarkazm głównej bohaterki. Miło czytało się takie riposty, cięte podsumowania.  

By jednak ocenić książkę zachęcam Was do samodzielnego przeczytania. To, że ja dostrzegam pewne mankamenty, nie oznacza, że książka z gruntu jest zła. Po prostu niekoniecznie została skrojona na moją miarę. Spróbujcie sami dzięki własnej lekturze wyrobić sobie o niej zdanie. Do tego Was szczerze zachęcam. 

Moja ocena: 7/10

Z lekturą zapoznałam się dzięki WYDAWNICTWU Zysk i S-ka.

„Żuchwa Kaina” Edward Powys Mathers

ŻUCHWA KAINA

  • Autor: EDWARD POWYS MATHERS
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron:216
  • Data premiery: 17.05.2023r. 
  • Rok premiery światowej: 1934r.

Czytając o tym, że zaskakujący jest fakt, iż rozwiązanie „Żuchwy Kaina” – książkowej kryminalnej zagadki z 1934 roku, wciąż pozostaje tajemnicą nie mogłam pozostać obojętna na propozycję od Czwarta Strona Kryminału, by zapoznać się z publikacja autora: Edwarda Powys Mathersa. Przeczytałam również informację, że zagadka ta rozwikłana została przez zaledwie kilka osób.  Osttnim z nich był John Finnemore, który stwierdził, że od zagadki sformułowanej przez  Torquemada aż mu „krwawiły oczy”. I już wiedziałam, że ja nie mam szans na odgadnięcie tej łamigłówki… 

„W 1934 roku miłośnik zagadek Edward Powys Mathers (znany jako Torquemada) wydał zbiór „The Torquemada Puzzle Book”. Trafiła do niego „Żuchwa Kaina”, powieść-łamigłówka złożona ze stu stron wydrukowanych w całkowicie przypadkowym porządku. Tylko dzięki logice i uważnemu, inteligentnemu czytaniu będziesz w stanie posortować strony w poprawnej kolejności, ujawniając tożsamość zabójców”. – z opisu Wydawcy. 

Czytaliście, lub raczej powinnam zapytać, zapoznawaliście się z książką, w której nie strony nie są uszeregowane? A czytaliście kiedyś książkę, w której dość, że strony nie są usystematyzowane w kolejności, to jeszcze zdania nie są wydrukowane w poprawnej kolejności? Jeśli nie to właśnie macie okazję przeżyć to doświadczenie dzięki publikacji od Czwartej Strony zatytułowanej „„Żuchwa Kaina”, a której autorem jest Edward Powys Mathers (ur. 28 sierpnia 1892 – zm. 3 lutego 1939). Mathers to angielski tłumacz i poeta będący jedocześnie pionierem komponowania zaawansowanych kryptograficznych krzyżówek (źródło: Wikipedia). Zasłynął na świecie jako właśnie autor zbioru zagadek puzzlowych zatytułowanych „The Torquemada Puzzle Book”, które w składzie miały właśnie tytułową „Żuchwę Kaina”. Zagadka została re-edytowana w 2019 przez zagranicznego wydawcę. Publikacja miała 100 stron. Obu edycjom, po opublikowaniu, towarzyszył konkurs oferujący nagrodę pieniężną pierwszemu czytelnikowi, który rozwiązał zagadkę. Pierwsza nagroda wyniosła 15 funtów i miała zostać przekazana „pierwszemu czytelnikowi, który mógł poprawnie uporządkować strony i przedstawić relację z 6 osób zamordowanych w Kain’s Jawbone i pełnych nazwisk ich morderców” Dwie osoby, pan S. Sydney-Turner i pan W. S. Kennedy, rozwiązali zagadkę w 1935 roku i wygrali finalnie po 25 funtów. Wydawcy edycji 2019 przeprowadzili konkurs po raz drugi, mówiąc: „Nagroda w wysokości 1000 funtów (w przybliżeniu, tyle było warte 15 funtów w 1934 roku) zostanie przyznana pierwszemu czytelnikowi, który poda nazwiska morderców i zamordowanych, prawidłową kolejność stron i krótkie wyjaśnienie, w jaki sposób uzyskano rozwiązanie. Konkurs będzie prowadzony przez rok od daty publikacji.” W listopadzie 2020 roku ogłoszono, że komik i kompilator krzyżówek John Finnemore poprawnie rozwiązał zagadkę. Zajęcie się tym tematem zajęło mu sześć miesięcy podczas lockdownu COVID-19 (źródło: Wikipedia)Pierwsze wydanie książki było w twardej oprawie. Drugie stanowiło pudełkowy zestaw kartek, które powinny być przez czytelnika samodzielnie poukładane, by rozwiązać zagadkę.  Tekst zawiera sporą liczbę cytatów, odniesień, kalamburów i innych gier słownych. Strony mogą być ułożone w ogromną ilość możliwych kombinacji, ale jest tylko jedna poprawna kolejność. Co ważne, rozwiązanie układanki nigdy nie zostało upublicznione.

Niełatwe to zadanie przebrnąć przez publikację. Próbowałam, z marnymcz skutkiem, niestety. Jest to jednak unikatowy sposób na zabawę, z którym spotkałam się po raz pierwszy. Idealny dla zatwardziałych fanów zagadek i łamigłówek, w których liczy się zdolność szybkiego kojarzenia, analitycznego myślenia i szybkiego zapamiętywania. Publikacja idealna dla odważnych!!! 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z publikacją bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Czulsza niż dotyk” Dominika Rosik

CZULSZA NIŻ DOTYK

  • Autorka: DOMINIKA ROSIK
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 382
  • Data premiery: 14.02.2023r. 

Czulsza niż dotyk” Dominiki Rosik od Zysk i S-ka Wydawnictwo to kolejna opowieść o miłości, o której chciałam Wam opowiedzieć. Książka premierę miała w Walentynki, ja nie ukrywam zapoznałam się z nią dość dawno temu. Została wydana przez Zysk i S-ka Wydawnictwo, które słynie z promocji polskich autorek rozwijających się w powieściach obyczajowych. 

Ze wszystkich ludzi na świecie ona była tą, która pragnęła czuć, a on tym, który nienawidził czuć” – „Czulsza niż dotyk” Dominika Rosik

Marieta i Maks. Ona – młoda rzeźbiarka realizuje zalecenie swego terapeuty, który zalecił jej spędzenie sto jeden dni w odseparowaniu, by zapomnieć o przeszłości. On – również szuka ulgi skrzętnie chowając swoje tajemnice. I jak to zwykle w tego typu fabule bywa, losy obojga bohaterów się stykają w sposób zaskakujący. Ona i On przestają dość szybko być sobie obcymi. 

Bardzo spodobała mi się okładka książki. To pierwsze na co zwróciłam uwagę, gdyż pisarstwa Dominiki Rosik nie znam. Cudne kolory, niezwykle optymistyczna oraz ze skrzydełkami. Założyłam, że tak przemyślana obwoluta jest gwarantem dobrej lektury. 

Książka podzielona jest na części. Szczegóły publikacji zachwycają, oprócz okładki. Znaczniki pomiędzy numerami rozdziałów, myśli, spostrzeżenia, motywujące zdania wprowadzające w treść rozdziałów. A także tytuły i podtytuły poszczególnych odcinków powieści typu „Pozory skrywają wielki sekret” czy na samym początku „Miejsce niespodziewanie bliskie sercu”. Układ odczytałam jako miłe uporządkowanie, usystematyzowanie, ustrukturyzowanie, które również sprawdza się w powieściach obyczajowych niekoniecznie tylko w pozycjach popularnonaukowych, czy zbiorach felietonów. 

Autorką książki jest Pani Dominika Rosik. Bynajmniej nie filolożka, a Absolwentka Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu oraz SGH w Warszawie. Jej ścisły, ekonomiczny rozum nie przeszkodził się w stworzeniu bardzo przyjemnej powieści, która dość dobrze, po debiucie w 2017 roku zatytułowanym  „Projekt Królowa”, przez czytelników. Tempo powieści jest nieprędkie. Narracja jest trochę nostalgiczna i medytacyjna. Autorka zastosowała znany literacki zabieg, który sprawdza się w powieściach obyczajowych. Postarała się zaciekawić czytelnika i tajemnicami z przeszłości głównych bohaterów i samymi, różnymi względem siebie głównymi bohaterami. 

Miła, przyjemna dla oka historia. O relacjach. O kobiecie i mężczyźnie. O rozpoczynaniu od nowa i na nowych warunkach. Przeczytacie? 

Moja ocena: 7/10

Z lekturą zapoznałam się dzięki WYDAWNICTWU Zysk i S-ka.

„Światło po zmierzchu” Żaneta Pawlik

ŚWIATŁO PO ZMIERZCHU

  • Autorka: ŻANETA PAWLIK
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 4.07.2023r. 

Nie wiem jak to się stało, że po premierze powieści zatytułowanej „Tamarynd. Marząc o lepszym jutrze”  (recenzja na klik) z marca br.  Żaneta Pawlik – strona autorska  tak szybko zaprezentowała polskim czytelnikom, fanom literatury obyczajowej książkę pt. „Światło po zmierzchu”, którą również wydało Zysk i S-ka Wydawnictwo. Nie wiem. Wiem natomiast, że najnowsza książka Autorki to trzecia publikacja, którą przeczytałam. Zachęcam Was do zapoznania się z moimi spostrzeżeniami po lekturze. Jako amatorka recenzji, książkoholiczka – nie mylcie z krytyczką, mam nadzieję, że nikogo nie urażę. 

Julia była kiedyś pogodną dziewczyną, niemającą wielu oczekiwań względem życia. W tej chwili ma 47 lat. Jest celebrytką z pierwszych stron gazet, w pełnym tego słowa znaczeniu.  Każdy ją rozpoznaje. Ma pieniądze na wszystko. Nie wydaje się jednak szczęśliwa. Nie wydaje się w pełni spełniona. Bez rodziny. Bez stałego związku. Bez wsparcia ze strony najbliższych.  Jak gwiazda, która z czasem zaczyna płowieć, przestaje błyszczeć. I taka Julia poznaje Kosmę mieszkającego w chacie fotografa przyrody. Chwytającego chwilę. Próbującego zainteresować innych tym, co nas otacza, tym co odziedziczyliśmy po naszych przodkach i tym, co zostawimy naszym dzieciom. Mężczyzna preferujący towarzystwo drzew i zwierząt bardziej niż ludzi styka się z krnąbrną Julią mającą wszystko. Ale tylko pozornie…. 

„Dwoje ludzi na dnie rozpaczy, samotnych i opuszczonych. Razem, ale osobno” – „Światło po zmierzchu” Żaneta Pawlik

Światło po zmierzchu” to melancholijna, kontemplacyjna powieść o problemach każdego z nas. Wielu czytelników, w tym ja, mogłoby się z tą opowieścią utożsamiać. Może nie każda z nas czuje się Julią, ale wielu z nas może poczuć się Kosmą, dla którego życie w tym całym pędzie zaczyna uwierać.  Książka skłoniła mnie do refleksji na temat straconego czasu. Przez nasze samopoczucie, lęki, zniechęcenie, skupianie się na niepowodzeniach marnujemy nasz potencjał, nie podejmujemy działań, by cieszyć się osiąganiem małych sukcesów, które przywołują uśmiechy na nasze usta. Każdy lubi przecież osiągać sukcesy. Te małe, wiele w naszym życiu mogą zmienić. I teraz trochę prywaty. Dla mnie mini sukcesem, które daje mi dużą satysfakcję jest właśnie publikacja spostrzeżeń na temat przeczytanych książek. Cieszy mnie, że mogę się podzielić moimi opiniami.

Refleksyjna podróż w polskie lasy, na polskie polany. Podróż w kierunku życia nieszczęśliwej celebrytki, pogubionej w życiu. Żaneta Pawlik z uczuciem opowiedziała w swojej powieści historię dwójki bohaterów, tak różnych, ale szukających i tęskniących praktycznie za tym samym.

Nie ma znaczenie w tej książce zakończenie. Ono dla mnie okazało się najmniej ważne. Istotne było same czytanie. Samo wgłębianie się w opowiedzianą dobrym stylem historię. Dzięki temu spędziłam bardzo mile czas podczas czytania. Do czego Was również serdecznie zachęcam. Miłej lektury!!!

ps. i ta okładka. Niezwykła w swej prostocie. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z książką bardzo dziękuję WYDAWNICTWU Zysk i S-ka.