„Kornik” Layla Martínez

KORNIK

  • Autorka: LAYLA MARTÍNEZ
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO.BO.WIEM
  • Seria: SERIA Z ŻURAWIEM
  • Liczba stron: 128
  • Data premiery : 15.02.2024
  • Data premiery światowej: 2.11. 2021

Debiutancka książka „Kornik” autorstwa hiszpańskiej redaktorki i aktualnie pisarki wydana została przez Wydawnictwo Bo.wiem należące do  Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego  w ramach rewelacyjne „Serii z żurawiem”. I jak to przy okazji tej serii nie mogę nie pochylić się nad okładką projektu Małgorzaty Flis. Idealnie oddaje demoniczny charakter powieści, w której centralne miejsce zajmuje babka i wnuczka. A echem odbija się postać córki babki i matki wnuczki😏. 

(…) Cała ta gadka, że dziecko samo wyszło na ulicę i nikt go już potem nie widział. Nie wierzcie w nic, co powiedziała. Udaje taką, co to nie skrzywdziłaby nawet muchy, a idioci wierzą w każde jej słowo. Posłuchajcie mnie, bo wiem, co ma w środku, mówiłam już. Wiem, co ludzie mają w środku. (…) Wiem, kiedy ludzie kłamią, kiedy pragną czegoś, czego nie powinni, kiedy zazdroszczą i zawiszczą nawet własnym dzieciom i rodzeństwu. Widzę cienie, które w sobie noszą.” – Kornik” Layla Martínez. 

Co byście zrobili, gdybyście się dowiedzieli z rodzinnej historii, że Wasz dziadek czy pradziadek żył w kobiecej niedoli? Co byście pomyśleli? 

Z takim dylematem musiała się zmierzyć sama Layla Martínez, która dzięki opowieściom jej babci dotknęła historii nietuzinkowej swych przodków. Historii, która została opowiedziana w „Korniku”. Bo to nie tylko historia dwóch kobiet, choć narracja jest naprzemienna, raz pisana z perspektywy babki, raz wnuczki. To historia złożona. Historia domu, w którym zadziały się złe, niesprzyjające wydarzenia. Domu trawiącego przez nieszczęścia, przez wspomnienia, przez jestestwa, które kiedyś w nim zamieszkały, a którymi on teraz oddycha, we wspomnieniach. To opis rodziny, z jej przywarami, trudnymi relacjami. To nie historia zaginionego dziecka pilnowanego przez wnuczkę. To historia starych niewyleczonych ran. Wzajemnego niezrozumienia. 

(…) Wszyscy wiedzą, że nieszczęście się przykleja, a nikt go u siebie nie chce. Jeszcze się przylepi do ciebie i będziesz musiał kombinować, jak się go pozbyć.” – Kornik” Layla Martínez. 

Najmniej ważna w powieści jest fabuła, chociaż Martínez opowieść o jej rodzinie wplotła w bieżące wydarzenia, które dzieją się w rodzinnej wsi, gdy opiekująca się dzieckiem Jarabo, miejscowych bogaczy wnuczka zostaje oskarżona o jego uprowadzenie czy nawet morderstwo. Najważniejsza jest narracja, która jest swoistego rodzaju głównym bohaterem powieści. Bo to właśnie z tej narracji (raz babki, raz wnuczki) czytelnik dowiaduje się o losach, które wystąpiły w rodzinie. O biedzie. Ogromnej, nie do wyobrażenia. O ojcu babki, który czerpał zyski z nierządu. O tych nieszczęsnych kobietach. O wojnie domowej, które odebrała babce dzieciństwo, bezpowrotnie. O służących wyzyskiwanych przez swych pracodawców. Też o nieszczęśliwej miłości (mąż babki, mąż Emilii, czy niedoszli mężowie matki wnuczki). To narracja nadaje sens powieści. Choć podjęte w niej tematy są niezwykle trudne. Opisują różne skomplikowane wątki. Jak sieroctwo. Jak skomplikowana relacja matki z córką, babki z wnuczką. Zresztą babka mówi o niej „wnuczka”, a ona mówi o swej babci „babka” lub „stara”. W wielu miejscach z tej narracji wyziera nienawiść i to w wielu płaszczyznach. Możliwe, że dlatego mi dość trudno się czytało tę lekturę. 

Wątek duchowości, zabobonów był mi całkiem zbędny. Uważam, że niejednokrotnie skomplikował i tak trudną opowieść. Zarówno babka, jak i wnuczka wierzyły w obecność tych „trzecich” w domu, które go trawią i trawiły jak tytułowy kornik, aż cały trząsł się w fasadach. Trudno było mi się ustosunkować, czy to oznaki obłędu obu narratorek, czy oniryzm, który jakoś do mnie nie przemówił. 

Narracja sama w sobie nie jest skomplikowana, mimo trudnej i wielowątkowej treści. Łącznie powieść mieści sobie dziesięć rozdziałów. Jak już wspomniałam w kolejnych rozdziałach raz opowiada historię babka, raz ze swej perspektywy relacjonuje wnuczka. Robi to jednak w tak niecodzienny i starodawny sposób, że w momentach, gdy wspomina o telefonie komórkowym nie mogę uwierzyć, że nie żyła pięćdziesiąt lat temu. Za mała jak dla mnie różnica jest między narracją babki a wnuczki. Nie widać kompletnie różnicy wieku, która powinna być spora. Tym bardziej, że babka obrazowana jest jako staruszka mająca problemy z chodzeniem. 

Dla mnie to bardziej stadium samotności. Ogromnej samotności. Stadium niespełnionych miłości i niedokończonych żyć. Bo obie niby żyją obok siebie, a jakby były już duchami… 

Moja ocena: 6/10

Książkę wydało Wydawnictwo Bo.wiem.

Dodaj komentarz