„Ofiara twoim przeznaczeniem” Ryszard Ćwirlej

OFIARA TWOIM PRZEZNACZENIEM

  • Autor: RYSZARD ĆWIRLEJ
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Seria: ANTONI FISCHER. TOM 8
  • Liczba stron: 360
  • Data premiery: 6.09.2023r. 

7 września br. premierę miał najnowszy (ósmy już) tom serii o Antonim Fischerze autorstwa Ryszard Ćwirlej pisarz pt. „Ofiara twoim przeznaczeniem” od Czwarta Strona Kryminału. O poprzednim tomie z cyklu pisałam tu: „Śmierci ulotny woal”. W recenzji napisałam między innymi: „W warstwie patriotycznej idealnie przedstawił rozterki typu; kto Polak, kto Niemiec. Odniósł się do niemieckiego pochodzenia, niemieckich imion i nazwisk, które nie determinują niemieckości, lecz czasem polskość i odwrotnie. (…) Socjologiczny obszar świetnie został rozrysowany w ujęciu polsko – niemieckich nazw. Raz Ćwirlej umiejscawia akcję w Poznaniu, raz w Posen. Innym razem szajka lokalnych złodziejaszków jedzie na akcję do Szczecina, a raz do Stettina. A sam Fischer to raz Antoni, a raz Anton”. Mam nadzieję, że jesteście ciekawi, jak tym razem odebrałam historię opisaną przez Pana Ćwirleja?

W Poznaniu w roku 1931 odnaleziono skradziony w czasie działań wojsk niemieckich na terenie Belgii obraz z podobizną Matki Boskiej. Już w momencie kradzieży przez niemiecką armię wiadomo było, że obraz jest cenny. Jego autorstwo przypisane zostało wczesnemu Bruegelowi. Podopieczni Fischera z Dyrekcji Policji w Poznaniu, Oskierko z Olkiewiczem szukają świątyni, z której obraz zabrali szabrownicy. W między czasie w mieście kwitnie przemyt. Najpierw życie traci Marian Grzelak, drobny złodziejaszek. Następnie Tolek Grubiński wraz ze swoją szajką zostaje złapany na gorącym uczynku, gdy plądruje dość owocnie mieszkanie. Sam komisarz Antoni Fischer z misją przebywa w Bydgoszczy, gdzie zostaje zaskoczony obecnością swego przełożonego z czasów Wielkiej Wojny, majora Richarda Böhma, występującego w roli szefa niemieckiej delegacji handlowej. 

Zanim o fabule to muszę zadać Wam pytanie, czy zwiedzaliście Międzyrzecki Rejon Umocniony (w skrócie MRU)? To kompleks misternie wniesionych przez Niemcy umocnień po przegranej I Wojnie Światowej. Do dziś zachowały się tunele (30 km tras), które można zwiedzać. Zaczynając czytać „Ofiara twoim przeznaczeniem” Ryszarda Ćwirleja od razu pomyślałam o tych ciekawych fortyfikacjach. Jak czytamy na oficjalnej stronie (źródło: https://bunkry.pl/historia/#) „Plan ufortyfikowania obszaru zakładał wybudowanie ponad 100 obiektów bojowych, w większości połączonych ze sobą systemem podziemnych korytarzy spiętych głównym korytarzem w jedną całość. Uzbrojenie schronów stanowić miały karabiny maszynowe, miotacze ognia, granatniki automatyczne oraz armaty w bateriach artyleryjskich i działka przeciwpancerne w kazamatach pancernych”. I to o ten historyczny wątek również zahaczył Ryszard Ćwirlej kończąc ósmą opowieść o Antonim Fischerze. 

Skojarzenia z MRU pojawiły się przy kwestii działań niemieckiego wojska związanego z rozbudowywaniem infrastruktury obronnej wzdłuż granicy. To odkrycie wywiadowcze zainteresowało delegaturę i samego Żychonia, szefa sławetnej „Dwójki”. Już w czasie, gdy dzieje się akcja, polskie służby wywiadowcze wiedziały, że Niemcy szykują całą linię obronną. W tym zakresie Ćwirlej przeszedł samego siebie pokazując słabości ówczesnej polityki, możliwości do nadużyć, czy wręcz jawnej polityki związanej w zagrabianiem państwowego, w tym przypadku wojskowego mienia. Historyczna wartość tej powieści jest więc oczywista i zachęca do dalszych badań nad tematem. 

Nie wiem jak głęboko Ryszard Ćwirlej sięgnął do prawdziwej historii. Wiem natomiast, że „Ofiara twoim przeznaczeniem” to kolejny kryminał retro z politycznym wątkiem w tle. Tak jak w poprzedniej części, niemieckość, miesza się z polskością. Nie wiadomo, kto Polak, kto Niemiec. Sam Fischer raz jest Antonim, raz Anthonem. Bydgoszcz – Bydgoszczą, lub Bromberg. Przykładów można by mnożyć w nieskończoność. Sami śledczy, z wyjątkiem oczywiście tych wybitnych, zostali przedstawieni z przymrużeniem oka. 

(…) do policji trafiają ludzie pełni zapału, ale z możliwościami intelektualnym dalekimi od zadowalającego poziomu ćwierćinteligenta. Pracujemy z takim, a nie innym materiałem ludzkim i nie ma co narzekać. Może kiedyś dojdziemy do sytuacji, w której matura będzie cenzusem uprawniającym do pracy w policji, a na razie cieszymy się, jeśli nas posterunkowy na jakimś zadupiu ma zaliczone trzy klasy powszedniaka, czyli umie pisać i czytać…” – „Ofiara twoim przeznaczeniem” Ryszard Ćwirlej. 

Przodownicy kryminalni również o swojej pracy nie mają wysublimowanego zdania. Dla nich wszystko jest proste. Metody przesłuchiwania oklepane, ale jakże skuteczne. Bratanie się z drobnymi przestępcami zawsze opłacalne. A uliczki, jak to uliczki ciemne. Byle by tylko korzystać z usług zarejestrowanych dziewczynek do towarzystwa. 

Większość spraw kryminalnych ma proste wytłumaczenie. Trzeba tylko wiedzieć, kogo pytać (…) To tylko w powieściach wszystko jest niepotrzebnie rozkładane na czynniki pierwsze, podczas gdy prawda leży na wyciągnięcie ręki. – Wskazał na leżącego u jego stóp człowieka. – Gdy się odpowiednio uderzy, to nożyce odzywają się natychmiast.” – „Ofiara twoim przeznaczeniem” Ryszard Ćwirlej. 

Bardzo lubię kryminały retro. Lubię ten ciemny blichtr, ten smród, brud i te dorożki ciągnione przez konie brudzące swymi odchodami ulice. A jeszcze bardziej lubię bohaterów w stylu Fischera, który jako „(…) wojskowy potrafił analizować sytuację wojenną na poziomie taktycznym, ale również umiał ocenić ją z poziomu strategicznego. A strategia była dla powstańców bezwzględna.” – „Ofiara twoim przeznaczeniem” Ryszard Ćwirlej.

Do tego bardzo lubię uczyć się historii z beletrystyki, w której ścierają się losy ludzi z różnych perspektyw. Byłej wojny, przyszłej wojny. Byłego języka ojczystego, aktualnego, czy nawet przyszłego. Dlatego całkowicie „Ofiara twoim przeznaczeniem” Ryszarda Ćwirleja spełniła moje oczekiwania. Może tylko za dużo było gmatwania i komplikowania w tych wojskowych, kryminalnych bohaterach. Momentami myliły mi się nazwiska, myliły mi się postaci. Mimo tego, że Autor zadbał, by na początku każdego rozdziału znalazło się oznaczenie miejsca i czasu, nawet Ćwirlej podaje godzinę i porę dnia.

A propos bohaterów, głęboki ukłon dla Autora, który dotrzymał słowa w aukcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i nadał imię oraz nazwisko dwóm bohaterom w podziękowaniu za ich udział w licytacji. A Panom Piotrowi Pikule i Marcinowi Rybackiemu za zaangażowanie w tą szczytną inicjatywę i udział w zabawie. Ciekawe, co by zrobił Autor z moim nazwiskiem? Może się przekonam. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy znowu zagra!!! Trzymam kciuki, by zagrał z nią również Ryszard Ćwirlej. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Śmierci ulotny woal” Ryszard Ćwirlej

ŚMIERCI ULOTNY WOAL

  • Autor: RYSZARD ĆWIRLEJ
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Seria: ANTONI FISCHER. TOM 7
  • Liczba stron: 472
  • Data premiery: 29.06.2022r.

Ależ długo szła do mnie od Wydawnictwa @Czwarta Strona premiera z 29 czerwca br. autorstwa @cwirlejryszard zatytułowana „Śmierci ulotny woal” ! Praktycznie dwa miesiące😊. Wreszcie z końcem sierpnia odebrałam przesyłkę, w której znalazłam siódmy tom serii z komisarzem Antonem Fischerem. Co więcej, w gatunku kryminału retro. Jednego z moich ulubionych. Jest to książka Ćwirleja całkowicie inna od serii z Anetą Nowak („Naga prawda”, „Jedyne wyjście”) i mojego ukochanego „Niebiańskiego osiedla”. To cykl, którego wcześniej nie czytałam (jak to się stało? ☹), a który ma za sobą sporo świetnych części. Wszystko do nadrobienia. Wszystko do nadrobienia….

Medium to jedno, czyli sprawa podstawowa (…) ale najważniejsza jest silna więź. Chodzi o to, że ciało eteryczne, czyli nasz duch, musi przybyć na miejsce, z którymś coś je łączy.” -„Śmierci ulotny woal” Ryszard Ćwirlej.

Wszystko zaczyna się od seansu ezoterycznego w zacnym poznańskim domu hrabiny Elizy Kossobudzkiej w dniu 19 kwietnia 1930 roku. W spotkaniu bierze udział kilkudziesięciu znamienitych gości, z czego wyjątkowo dumna jest gospodyni. Medium to sam Teofil Modrzejewski. O mistrzu ceremonii nie wspomnę. Mecenas, wicekonsul z małżonką i tak dalej. I…wszystko też się na nim kończy. W międzyczasie ginie od śmiertelnego ciosu bagnetem stróż kamienicy Pan Otton Hildebrand. Komisarz Anton Fischer wraz ze swoimi współpracownikami nie potrafi znaleźć motywu zbrodni. Niewiele później najpierw znika, a później zostaje znaleziony martwy wicekonsul Albrecht von Pieskow, który odegrał znaczną rolę we wspomnianym seansie spirytystycznych. Co łączy te obie śmierci?

Kryminały retro mają specyficzny klimat. Trup nie ścieli się gęsto, praca detektywistyczna polega na przepytywaniu, poszukiwaniu świadków zdarzenia, wtaczaniu się w tłum, przebieraniu się. Do tego ten przepiękny zapomniany język, sformułowania, które już dawno wyszły z użytku, a których w przypadku tej serii jest sporo. Cudownie brzmi fryżyder, zamiast lodówka, a takich przykładów mogłabym mnożyć. Ćwirlej poszedł o krok dalej. Oprócz archaicznego języka wykorzystał licznie gwarę poznańską, dzięki czemu dowiedziałam się czym są ślepe ryby, juchty, a także szuszwole. Wielokrotnie zastępczo policjantów nazywa szkiełami i to nie tylko w dialogach innych bohaterów, lecz także w prowadzonej narracji. Specyfikę lat trzydziestych na nowo odzyskanych ziemiach przyległych do Polski, Autor wprowadził do narracji dzięki niemieckim sformułowaniom. Język ten przewija się przez całą powieść i to nie tylko, jak często bywa w przypadku innych powieści, w odniesieniu do niemieckich nazw wojskowych i policyjnych stopni. Tą zaburzoną polsko – niemieckość Ćwirlej przedstawił z różnych perspektyw, co dodatkowo zwiększa wartość dydaktyczno – sensacyjną powieści. W warstwie patriotycznej idealnie przedstawił rozterki typu; kto Polak, kto Niemiec. Odniósł się do niemieckiego pochodzenia, niemieckich imion i nazwisk, które nie determinują niemieckości, lecz czasem polskość i odwrotnie. Odniesienie do indywidualnych relacji pomiędzy Polakami, a Niemcami tracącymi swoje ziemie, czytelnik znajdzie w wielu miejscach. Czy to w zachowaniu polskich policjantów do niemieckich świadków, czy to w relacji kuzynów Antona z Alfredem Fischerem. Socjologiczny obszar świetnie został rozrysowany w ujęciu polsko – niemieckich nazw. Raz Ćwirlej umiejscawia akcję w Poznaniu, raz w Posen. Innym razem szajka lokalnych złodziejaszków jedzie na akcję do Szczecina, a raz do Stettina. A sam Fischer to raz Antoni, a raz Anton.

W powieści mnóstwo jest odniesień do sytuacji politycznej kraju w ówczesnym czasie. Dialogi przeplatają się ciekawymi spostrzeżeniami. Niemiecki major twierdzi przykładowo; „Na szczęście w naszej armii Polaków już nie ma (…) Gdyż powiem panom, że połowa naszych nieszczęść po tym, jak wbito nam nóż w plecy i ci cholerni socjaliści poddali naszą zwycięską armię, wzięła się stąd, że było u nas tylu ukrytych komunistów i Polaków”. Sam Antoni Fischer w odniesieniu do niemieckich partyzantów uważa, że „(…) wojna domowa, jaka toczyła się na ulicach Poznania, ma głęboki sens, bo miasto było ważnym elementem tworzącej się właśnie polskiej układanki. Ale warto było zrobić wszystko, by przelało się jak najmniej krwi po jednej i po drugiej stronie.” Ten obszar trudnej polsko – niemieckiej historii został przez Ryszarda Ćwirleja spenetrowany bardzo dobrze, tym samym czyniąc kryminał jeszcze ciekawszy.

Stosunek do specyfiki czasów czytelnik nie znajdzie tylko w trudnej sytuacji polityczno – społecznej kraju, lecz także w przedstawionych relacjach socjologicznych. Z uśmiechem na ustach czytałam takie stereotypowe sformułowania jak; „(…) wdowa jako słaba kobieta może ulegać silnym wzruszeniom, odbierającym siły i władzę w członkach.” 😊. Bynajmniej nie mając pretensji do Autora i nie oskarżając go o szowinizm. Gdyby nie to, odczuwałabym pewnie dyskomfort w nierealności przedstawionych opinii i spostrzeżeń. Do tego charakterystyka bohaterów. Oj, ale się ubawiłam. W wielu miejscach Ćwirlej bawi się opisami z czytelnikiem wprowadzając go w dobry nastrój, mimo poważnej tematyki powieści. Mogłam tylko się uśmiechnąć czytając o mężczyźnie, który był „(…) równie szczupły, o twarzy pospolitej, bez wdzięku i jakby pozbawionej jakiegokolwiek wyrazu.” O facecie podobnym do nikogo nie wspomnę, który przewijał się w rozpytaniach policjantów.

Mimo, że główny wątek dotyczy dwóch morderstw z pozoru nie powiązanych ze sobą ofiar, to Autor świetnie rozpisał bohaterów pobocznych podążając za ich losem. Historie uzupełnione od niechcenia sprawiają, że książka jest jeszcze ciekawsza, bo opowieści te są nie od parady. Z uważnością czytałam o miłości Kryśki do swego męża – Tolka, podrzędnego złodziejaszka, który porwał ją z klasztoru. Osoba mecenasa, sąsiada zmarłego wicekonsula stanowiła ciekawe urozmaicenie, a jego zacięcie detektywistyczne i pomysł na trójstronną dyplomatyczną komisję potwierdzają pomysłowość Autora. Wątki romansowo – erotyczne i osoby dwóch wywiadowców policyjnych, Olkiewicza i Okonia to kolejny obszar, w który zaczytywałam się z zadowoleniem.

Niesamowita powieść z wieloma warstwami urozmaicającymi z pozoru zwykły kryminał retro. Dobra zabawa i ciekawa przygoda z klasycznymi zagadkami kryminalnymi rozwiązywanymi z prawidłami gatunku. Nic tylko czytać. Udanej lektury!!!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą przed premierą bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.