„Mosty na Wiśle” Irena Małysa

MOSTY NA WIŚLE

  • Autor: IRENA MAŁYSA
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 392
  • Data wznowienia: 13.11.2024

Powieść „Mosty na Wiśle” autorstwa Irena Małysa strona autorska debiutowała 13 listopada br. To kolejna udana pozycja Autorki, którą wydaje Wydawnictwo Mova. Opinie o jej serii z Baśką Zajdą znajdziecie na moim blogu: „W cieniu Babiej Góry”, „Więcej niż jedno życie”, „Daleko od Babiej Góry” oraz „Demony Babiej Góry”. 

Akcja tej książki toczy się w Krakowie w dwóch przestrzeniach czasowych. Pierwsza dotyczy roku 1929, gdy przyjaciółki Hania i Estera w obliczu wojny zaczynają zastanawiać się czy kiedykolwiek się jeszcze zobaczą. Rodzina Estery wyjeżdża do Palestyny, zaś Hania walczy o przetrwanie w okupowanym Krakowie. Druga dzieje w roku 1993, gdy nad odkrywane są zwłoki niemieckiego turysty z szalikiem Cracovii na szyi. Prowadzący śledztwo Walenty Cichocki zakłada, że śmierć ma związek z rozgrywkami sportowymi do momentu, gdy przy moście Powstańców Śląskich odnalezione zostaje ciało kolejnego Niemca. Wówczas potyczki między kibicami poszczególnych krakowskich drużyn sportowych nie są już takie oczywiste. 

Książka składa się z trzydziestu jeden ponumerowanych rozdziałów. Na początku każdego z nich Autorka oznacza miejsce i czas akcji z podaniem konkretnej daty i przykładowo nazwy ulicy. Kto lubi Kraków albo w nim bywał zachwyci się opowieścią. W wielu miejscach Małysa nawiązuje do jego urody, do jego unikalności. 

„– Jaki piękny jest teraz Kraków – odezwał się do niego Karol z charakterystyczną dla siebie egzaltacją. – Widziałeś, ile kwiatów na Plantach?” – „Mosty na Wiśle” Irena Małysa.

Antysemityzm, pogrom krakowskich Żydów Autorka wykorzystała w dwójnasób. Po pierwsze jako świetną kanwę dla późniejszych krakowskich morderstw. Po drugie jako warstwę historyczną o dość dużej wartości edukacyjnej. To kolejna polska autorka, która wykorzystuje historię w mądry sposób osadzając fikcyjną fabułę w niej, tym samym ucząc młodsze i nie tylko pokolenia. Dodatkowo akcja osadzona w końcówce lat czterdziestych ubiegłego wieku może być traktowana jako wycieczka do historycznego Krakowa, z jego kocimi łbami, ówczesnymi strojami, pantofelkami i spódnicami, a także całym tym blichtrem krakowskiego Kazimierza. Czytając miałam wrażenie jakbym się po tamtejszym Krakowie wręcz przechadzała. Choć nie ukrywam, że nie jestem tu obiektywna, gdyż Kraków tamtych czasów miał swój specyficzny urok. 

Choć bardzo podobała mi się kreacja bohaterów z lat wojennych, tak kompletnie nie zachwycił mnie temat osadzony w latach 90-tych. Sam śledczy zżerany przez traumę lat wcześniejszych nie przekonał mnie do siebie. Widząc jego braki, deficyty miałam odczucie, że jest bardziej swoją karykaturą niż bystrym policjantem. I choć pojawił się w książce gangsterski, krakowski świat to czegoś mi w tym wątku kryminalnym zabrakło. Może charyzmy Cichockiego? 

Bez wątpienia książkę warto przeczytać by samemu wyrobić sobie o niej opinię. Jak każda opinia odbiór książki jest kwestią gustu, a czasem po prostu czasu, w którym ją czytamy. Ja zdecydowanie zachęcam do prozy autorstwa Ireny Małysy bez względu na tytuł, który macie w ręce😊 😉. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję  WYDAWNICTWU MOVA.

„Piersi i jajeczka” Mieko Kawakami

PIERSI I JAJECZKA

  • Autorka: MIEKO KAWAKAMI
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 429
  • Data premiery : 6.09.2023
  • Data premiery światowej: 25.02. 2008

Po dobrej „Wszyscy zakochani nocą” i rewelacyjnej „Heaven” przyszedł czas na trzecią powieść autorstwa Mieko Kawakami, tj. „Piersi i jajeczka”. Książkę dostarczyło na nasz polski rynek czytelniczy Wydawnictwo Mova, a ja zapoznałam się z nią dzięki opłacanemu przeze mnie abonamentowi bibliotecznemu w  Legimi. „Piersi i jajeczka” wydano po raz pierwszy w 2008 roku. Po praktycznie piętnastu latach w wydaniu polskim z 6 września 2023 roku treści wydają mi się nadal aktualne, uniwersalne, a co ważniejsze niezwykle ważne. To wspaniała kobieca literatura piękna! 

To historia o Natsuko Natsume. Samotnej prawie czterdziestoletniej kobiecie mieszkającej w Tokio, pochodzącej z Osaki, zakochanej w książkach, piszącej do czasopism, pracującej wcześniej w księgarni i marzącej o wydawaniu swych powieści. 

Wiedziałam, że czasami nie można odróżnić szczęścia od talentu i włożonej pracy. A poza tym cóż znaczyło moje życie? Urodziłam się i umrę – to wszystko. I czy napiszę jakąś książkę, czy nie, czy zostanę uznaną pisarką, czy nie, to tak naprawdę nie miało większego. Na świecie istnieje nieskończona liczba książek, więc nawet jeśli nie będę mogła dać komuś dzieła ze swoim imieniem i nazwiskiem, świat się przez to nie zawali…” – Piersi i jajeczka” Mieko Kawakami. 

Życie Natsuko, jej rodzinę, jej doświadczenia życiowe, poszczególne fazy życia czytelnik poznaje w kolejnych częściach. Cała opowieść o niej zaczyna się w lecie 2008 roku. Druga część dotyczy faz życia w latach 2016 – 2019. Zatytułowane rozdziały składają się na poszczególne części. Niektóre już w samym tytule odzwierciedlają o czym fragment będzie stanowić, jak np. „Po czym poznać biedę?”, „Klienci taniej chińskiej restauracji” czy „urodzić się czy się nie urodzić?” .

To bardzo głęboka powieść dotykająca wiele problemów. Od sieroctwa, biedy, radzenia sobie w życiu przez trzynastoletnią dziewczynkę wychowywaną przez nastoletnią siostrę. Od relacji ze starszą siostrą Makiko i jej córką Midoriko, którą wychowuje sama. Od niespełnionym pragnieniu o byciu pisarzem i niesatysfakcjonującej pracy. Co mnie zachwyciło to bohaterka czyta książki, z którymi i ja się zapoznałam🤪, np. Haruki Murakamiego czy Jun’ichirō Tanizakiego (opinie o ich publikacjach znajdziecie na mym blogu). Mieko Kawakami rozważa kwestię odpowiedzialnego rodzicielstwa. Snuje dywagacje, że jak się urodzisz to już się odrodzisz. Pokazuje wiele odmian bycia rodzicem, od niespodziewanej śmierci, po odrzucenie i opuszczenie, przez zapłodnienie pozaustrojowe czy wykorzystywanie seksualne. Czytając miałam poczucie, że wiele postaci jest tragicznych w tej opowieści. I sama Natsuko i jej siostra powielająca życie ich matki, i Aizawa, który w wieku dorosłym dowiedział się, że nie był biologicznym synem jego ojca, a przede wszystkim Yuriko, która mnie chwyciła za serce. 

Podobały mi się również fragmenty, w których Natsuko stara się zostać pisarką. Jej relacje z koleżanką z byłej pracy (również ukazaną jako z problemami małżeńskimi, które stały się chyba przewodnią myślą powieści) czy redaktorką tracącą przedwcześnie życie odzwierciedlały sposób jej myślenia, postępowania, borykania się z prokrastynacją, niedotrzymywaniem terminów czy niezrozumieniem przez jej rówieśniczki. 

Sama narracja zasługuje na uznanie. Jest bardzo kobieca i dojrzała. Natsuko wie o swych deficytach, nikogo za nie obwinia, nawet swe trudne dzieciństwo. Mieko Kawakami ma tę niesamowitą umiejętność, że o niełatwych sprawach pisze bardzo prosto, lekko, bez nacechowania negatywnego. Treść dochodziła do mnie, ale przez sposób narracji nie czułam się nią bardzo przytłoczona, nie miałam ochoty odłożyć książki, by odpocząć od tych opisywanych nieprostych doświadczeń. To cecha charakterystyczna tej powieściopisarki.

Zdecydowanie polecam! Bardzo dobra literatura japońska. Sięgnijcie proszę przy okazji i sami sprawdźcie czy Wam się spodoba. Udanej lektury! 

Moja ocena: 9/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO MOVA.

„Tube. Opowieść o pewnym życiu” Sohn Won-Pyung

TUBE. OPOWIEŚĆ O PEWNYM ŻYCIU

  • Autorka: SOHN WON-PYUNG
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 264 
  • Data premiery : 23.10.2024
  • Data premiery światowej: 22.07.2022

Koreanka Sohn Won-Pyung jest autorką bardzo dobrzej książki „Almond”, której niestety do tej pory nie czytałam. Wiedząc jednak o tym bardzo się ucieszyłam, gdy Wydawnictwo Mova w ramach #movaazjatycka obdarowało mnie najnowszą jej publikacją pt. „Tube. Opowieść o pewnym życiu”. Książka debiutowała 23 października br. i jest książką drogi, drogi życia😁. 

Jeśli życie było szafką pełną rozmaitych smaków i aromatów, on bez przerwy otwierał tylko jedną z szuflad. Tę, w której mieściły się wściekłość, irytacja, wzburzenie, gniew, przygnębienie i frustracja. Nim się zorientował, nie był już w stanie dotrzeć do pozostałych. Do szczerej radości. Szuflada po brzegi wypełniona trudnymi do opisania emocjami pozostawała szczelnie zamknięta, a on nie miał nawet pojęcia, gdzie się znajduje.” – Tube. Opowieść o pewnym życiu” Sohn Won-Pyung. 

Niespełna pięćdziesięcioletni Kim Seong-gon Andrea po wielu zawodowych niepowodzeniach i po rozpadzie swego małżeństwa postanawia odebrać sobie życie. Niestety, nawet to mu się nie udaje. Zaczyna pracować jako dostawca jedzenia. W trakcie jednej z dostaw spotyka swego dawnego pracownika, gdy jeszcze prowadził pizzerię. Zaprasza młodego mężczyznę do swego życia. Życia, w którym postanawia się zmienić. Małymi krokami dokonywać zmian tego, co możliwe; wyprostować plecy, zlikwidować wdowi garb, uśmiechać się, mówić miłe komplementy itd. 

Jego plecy są teraz proste, a w oczach kryje się pogodny błysk. Wiele przeszedł i nieraz sięgnął dna, ale te wszystkie doświadczenia wyryły się na jego twarzy w postaci widocznej mądrości. Wygląda nieco inaczej niż na początku tej historii i bez wątpienia stał się zupełnie innym człowiekiem.”- Tube. Opowieść o pewnym życiu” Sohn Won-Pyung.

Książka nie kończy się jednak happy endem. Zresztą jak sama autorka wspomina o tym w Posłowiu nie chodzi o szczęśliwe zakończenie. Chodzi o to, by była książka o wzlotach i upadkach. O tym, że po każdym niepowodzeniu jest czas i miejsce, by ruszyć na nowo do przodu. Zachwyciło mnie to, że autorka przyznaje w części „Od autorki”, że książka powstała dlatego, że natrafiając na pewien wpis na forum książkowym zwróciła uwagę, że nikt pytającego nie zaproponował publikacji, która dotyka tematu odradzania się na nowo. Odradzania się każdego, trudnego dnia. 

Chciałabym z oddali przyklasnąć wszystkim duszom, które dają z siebie wszystko, choć nie mogą zaznać satysfakcji. Dlatego też po raz pierwszy skorzystam z posłowia, by przekazać Ci wiadomość, czytelniku. Z całych sił trzymam za Ciebie kciuki.” – „Od autorki” [w:] „Tube. Opowieść o pewnym życiu” Sohn Won-Pyung.

Książka jest bardzo nostalgiczna. Trochę w narracji przypomina mi film, który mnie zachwycił pt. „Perfect Days” z 2023 o zadowolonym z życia czyścicielu publicznych toalet w Tokio. Postawa, wzrok, gesty, traktowanie innych przez Hirayamę zasługują na naśladowanie. Ten człowiek nie-sukcesu w rozumieniu dzisiejszego społeczeństwa został przepięknie odzwierciedlony jako człowiek usatysfakcjonowany życiem, które toczy. Tego chciała nauczyć nas zapewne w swej powieści Sohn Won-Pyung. Właśnie postawy filmowego Hirayamy.

Powieść składa się z 53 rozdziałów, które składają się na cztery zatytułowane części. Każda z części dotyczy innego aspektu życia głównego bohatera. Na końcu znajduje się „Epilog. Pewne życie”, który nie tyle co wyjaśnia, ile pokazuje, że życie toczy się kołem. Coś się kończy, coś zaczyna. Taka jest jego specyfika. Narrator jest trzecioosobowy, choć wspaniale oddaje myśli, refleksje Andrei. Gdzieniegdzie autorka zwraca się bezpośrednio do czytelnika kreśląc sceny jak ze scenariusza filmowego, typu; „Przenosimy się teraz dwa lata później. Kim Seong-gon Andrea leży akurat na kanapie w ciemnym salonie i ogląda….” Postaci z bliskiego otoczenia głównego bohatera (córka: A- yeong i żona: Ran-hui) stanowią jakby tylko dopowiedzenie w jego historii. Nie są kluczowe, choć postać żony bardzo mi się spodobała, w przeciwieństwie do opisanej relacji z córką. Wiele też dzięki tej publikacji dowiedziałam się o Korei Południowej. Azjaci zjadają zupki błyskawiczne na obiad. Motyw zupek pojawił się już wcześniej w wielu przeczytanych przeze mnie książkach z literatury azjatyckiej, nie tylko koreańskiej. W Korei istnieje kościół katolicki, gdzie przy chrzcie nadawane są dzieciom imiona chrześcijańskie. Stąd u głównego bohatera imię Andrea, a u jego matki Klara😏.  To kolejny dowód na to, że książki uczą. Nawet w tak przyjaznej, przystępnej formie jak powieść „Tube. Opowieść o pewnym życiu” autorstwa Sohn Won-Pyung. 

Moja ocena: 8/10

We współpracy z WYDAWNICTWEM MOVA.

„Heaven” Mieko Kawakami

HEAVEN

  • Autorka: MIEKO KAWAKAMI
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 263
  • Data premiery : 14.06.2023
  • Data premiery światowej: 2.09. 2009

Wydawnictwo Mova zaciekawiło mnie prozą autorstwa japońskiej pisarki Mieko Kawakami dzięki premierze z 25 września br. pt. „Wszyscy zakochani nocą” (recenzja na klik). Książka okazała się całkiem wartościowa. Od razu przyznaję, że „Heaven” wydana przez autorkę w 2009 roku, którą przeczytałam dzięki abonamentowi w  Legimi jest o wiele lepsza😁. Nie wstrzymujcie się. Uwzględnijcie proszę koniecznie tę króciutką lekturkę w swych planach czytelniczych👍.

(…) Czy to brud, czy ciemny meszek pod nosem był obiektem ciągłych żartów w szkole. Pochodziła z biednego domu i nie była wzorem czystości, za co prześladowała ją żeńska część klasy.” – Heaven” Mieko Kawakami.

Tak Kojimę, koleżankę z klasy postrzega jej kolega z gimnazjum zwany Maroko, ze względu na silny zez lewego oka. Maroko, któremu również banda Ninomiyy wespół z Mamose nie dają spokoju. 

Wyobrażałem sobie wiele razy, że wyznaję jej, co się ze mną dzieje w szkole, ale zaraz wycofywałem się z tego pomysłu. Nie chciałem, żeby wiedziała. A tym bardziej nie chciałem, żeby dowiedział się o tym ojciec. Nie potrafiłem przewidzieć jego reakcji, ale byłem pewny, że z takim nieudacznikiem jak ja ani on, ani matka nie będą chcieli mieć nic wspólnego. Na pewno nic nie zmieni się na lepsze.” – Heaven” Mieko Kawakami.

W poczuciu braku sensu walki, braku możliwości poskarżenia się czy braku bycia zauważonym jako ofiary permanentnego prześladowania przez nauczycieli i innych pracowników szkoły, oboje egzystują obok siebie. Pisząc do siebie sekretne liściki, w których rozważają swój los i zastanawiają się nad źródłem ucisku. 

 Bardzo pozytywnie jestem zaskoczona książką „Heaven” Mieko Kawakami!!! 

To interesująca proza z gatunku literatury pięknej podejmująca trudny temat, lecz w bardzo lekki, właściwy dla azjatyckiej literatury sposób. Kawakami skutecznie przeobraziła się w męskiego narratora i to nie byle jakiego, bo nastolatka nękanego przez rówieśników.  Sposób w jaki go przedstawiła, jego codzienność, pragnienia, pożądanie i postrzeganie Kojimy zasługuje na uznanie. Nie wiedząc kto jest autorem nie połapałabym się, że powieść napisała kobieta. 

(…) Nie ma jednego świata, w którym wszyscy myślą podobnie. To mrzonki. Może to tak wygląda, ale to tylko wrażenie. Każdy żyje w zupełnie innym świecie. Od początku do końca. Te światy jedynie się ze sobą stykają.” – Heaven” Mieko Kawakami.

Mam swoje ulubione fragmenty w powieści. Jednym z nich jest właśnie spotkanie w poczekalni szpitala Maroko z Mamose. Dialog, który z tego powstał to luźna, logiczna, otwarta i nowatorska koncepcja tego, co kto uważa za właściwe i dlaczego. Bardzo dobrze Kawakami poprowadziła tą fikcyjną rozmowę, aż z zazdrości czytałam myśląc o tym, że chętnie uczestniczyłabym osobiście w takiej konwersacji. Bardzo podobał mi się również fragment, w którym Maroko odwiedza z Kojimą muzeum. Pomysł, by Kojima nadawała obrazom własne nazwy mnie zachwycił. Chyba nigdy się z nim nie spotkałam w żadnej przeczytanej książce🤔. Miło było przeczytać opis obrazu o nazwie jak tytuł powieści. Dzięki temu dowiedziałam się skąd na niego pomysł. 

To również cudowny obraz relacji syna z matki. Takiej trochę z dystansem, trochę na odległość, bez zbędnych emocji czy wyrazów uczuć. Bez wątpienia jednak relacji pełnej troski. W ostatecznym rozrachunku to właśnie matka, a nie ojciec staje się podporą syna. I tu po raz kolejny zaobserwowałam poboczną rolę ojca w opisywaniu relacji rodzinnych w azjatyckich powieściach. Są, a jakby ich nie było. Mało w której przeczytanej przeze mnie prozie ojciec stanowi trzon rodziny. Zwykle zachowuje się jak widz, ktoś obok toczącego się życia rodzinnego. Pracuje, utrzymuje rodzinę, a jednak nie ma w jego osobie troski, zainteresowania, uważności. To cecha, którą obserwuję w wielu ostatnio przeczytanych publikacjach. Możliwe, że azjatycka rzeczywistość rodzinna tak właśnie wygląda. 

Heaven” Mieko Kawakami to nie smutna książka o prześladowanych nastolatkach. To bardziej relacja i zobrazowany sposób postrzegania świata przez narratora będącego młodym, zezowatym chłopakiem, nazywanym Maroko. To wydźwięk współczesności, w której dzieci boją się powiedzieć dorosłym, co ich dotyka, boją się zareagować i boją się poskarżyć. Cierpliwie jak bohaterowie znoszą krzywdy doszukując się w ich drugiego dnia, którego możliwe, że wcale nie ma a ich cierpienie jest bezsensowne. To książka o minionych latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Trochę też o utraconej przyjaźni. W tych dziewięciu rozdziałach autorka zawarła ogromne treści bez przysłowiowego „lania wody” i rozbuchanych opisów. Uwielbiam, gdy wielkie treści przedstawiane są w skumulowany sposób bez marnowania mego czasu, który mogę poświęcić na kolejną dobrą książkę. Taki układ mi najbardziej odpowiada😏. Do tego zakończenie, rewelacyjne moim zdaniem. Inne z punktu widzenia Maroko i powalające na kolana z pozycji Kojimy. 

Jeśli lubicie ambitniejszą literaturę to „Heaven” Mieko Kawakami jest zdecydowanie dla Was. Przeczytajcie i podzielcie się swymi refleksjami. 

Moja ocena: 9/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO MOVA.

„Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami

WSZYSCY ZAKOCHANI NOCĄ

  • Autorka: MIEKO KAWAKAMI
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery : 25.09.2024
  • Data premiery światowej: 12.05.2022 

Wydawnictwo Mova  w ostatnią premierową środę wydało powieść „Wszyscy zakochani nocą” autorstwa Mieko Kawakami. Od razu po otrzymaniu przesyłki, za którą bardzo dziękuję Wydawcy😊, zabrałam się do czytania. Odkrywanie na nowo prozy azjatyckiej ostatnimi czasy to moje hobby😏. Tym bardziej, że „Wszyscy zakochani nocą” to czwarta publikacja tego Wydawnictwa w ramach #MOVAAZJATYCKA, z którą się zapoznałam. Poprzednie to „Pralnia Serc Marigold”, „Księgarnia Napojów Księżyca” oraz „Galeria snów Dallerguta”. Nie ukrywam, że moją faworytką na chwilę obecną jest właśnie książka Mieko Kawakami👍.

(…) Kiedy wyciągałam ręce, zdawało mi się, że sięgam palcami w nieskończoność. A moje nogi, choć stawiałam je niepewnie na świetlistej drodze, mogły mnie zanieść nawet na koniec świata. Tak się czułam…” – Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami.

Tak często czują się ludzie spożywający alkohol. Wie o tym trzydziestoczteroletnia Fuyuko Irie, która pracuje w domu jako freelancerka wykonując korekty na rzecz jednego z wielu tokijskich wydawnictw. 

Do kontaktów zawodowych w zasadzie wystarczały nam telefon, poczta internetowa oraz kurier…” – Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami.

Coraz bardziej zapadająca się w samotność, spędzająca większość czasu w domu, nie wyjeżdżająca na wakacje, niepotrafiąca się zabawić, w alkoholu szuka wytchnienia, odpoczynku, relaksu. Znajduje to, choć tylko na chwilę. Z alkoholowego marazmu pomaga jej wychylić głowę Mitsutsuka. Pięćdziesięcioośmioletni mężczyzna, spotkany w miejscowym domu kultury, uwielbiający muzykę klasyczną i uczący w szkole średniej fizyki. Zaciekawia Fuyuko teorią światła i samym sobą. Para zaczyna spędzać ze sobą coraz więcej czasu. 

To nie jest historia miłosna i to jest pewne. To zdecydowanie literatura piękna napisana niespiesznie w podobny sposób, co Murakami. W dialogach odnajdywałam jakby cień Mistrza, którego prozę uwielbiam, a który sam uważa pisarkę, za „najważniejszą współczesną pisarkę japońską.” Trudno mi się zgodzić z opinią Murakamiego, gdyż „Wszyscy zakochani nocą” jest książką dobrą, natomiast nie powalającą na kolana. Możliwe, że inne publikacje autorki bardziej przypadną mi do gustu. Wrzuciłam już „Heaven” oraz „Piersi i jajeczka” na moją półkę biblioteczną w  Legimi.

Wracając do publikacji „Wszyscy zakochani nocą” to powieść ta jest zdecydowanie dla fanów bezkompromisowej i prostolinijnej prozy, jaka cechuje prozę japońską. Dialogi są szczere i proste. Bohaterowie często przyznają się do swojej niewiedzy. Co charakterystyczne dla tej kultury, nie tylko w aspekcie wiedzy naukowej, lecz także w obszarze własnych uczuć, myśli, przeżyć. To co dla zachodniego człowieka jest niemożliwością, dla ludzi wschodu jest czymś normalnym. Można bez żadnych konsekwencji przyznać się do nieumiejętności odczuwania, braku empatii czy uczuć w stosunku do człowieka, z którym się nawet sypia. To jest coś, czego powinniśmy się od Azjatów uczyć! 

Taka też jest główna bohaterka. Fuyuko Irie często nie wie, gdzie czuje się dobrze, z czym czuje się dobrze i jak chciałaby spędzić czas, nie mówiąc już o pozostałym życiu. Choć ostatni rozdział, trzynasty daje nadzieję, trudno przewidzieć, jak potoczą się dalsze losy trzydziestosiedmioletniej Fuyuko. Jako jej przeciwwagę autorka bardzo dobrze sportretowała Hijiri Ishikawę, jej współpracowniczkę, która dba o wysoką ilość zlecanych jej korekt i pomaga w realizowaniu przez Fuyuko zadań. Ta relacja nie została przedstawiona w sposób zbyt skomplikowany. Jak na japońską prozę przystało, Hijiri robi swoje, a Fuyuko nawet nie myśli, że robi coś złego, więc tym bardziej nie reaguje. Nie do końca przekonał mnie problem z alkoholem Fuyuko, który nie odbił się na jej zawodowej efektywności. Nie mogąc wyjść z domu bez termosu z sake trudno być jednocześnie sprawnym i dowożącym na czas zadania korektorem. Ale to oczywiście moje zdanie. Możliwe, że są osoby, które pracę korektorską wykonują bez zbędnego trudu nawet potrzebując do codziennego życia kilka puszek piwa. 

Zresztą jest to jedna z najjaśniejszych cech tej publikacji, sposób w jaki Mieko Kawakami przedstawiła pracę korektorki i rzeczywistość z tym związaną. Wielokrotnie sama zauważałam drobne błędy lub nieścisłości w przeczytanych książkach. Zastanawiałam się kto zawinił. 

(…) Zobaczyłam tytuł, nad którym niedawno sama pracowałam, ucieszyłam się z ładnej okładki i wzięłam powieść do ręki. kiedy ją otworzyłam, od razu wpadł mi w oczy błąd… (…) Wróciłam do domu zdruzgotana. Tyle razy sprawdzałam każde zdanie w tej powieści! A tu byk! Czarno na biały, oczywisty błąd, i to w miejscu, które łatwo znaleźć…” – Wszyscy zakochani nocą” Mieko Kawakami.

Wielokrotnie głosem głównej bohaterki będącej jednocześnie narratorką powieści, Kawakami dowodzi, że nie ma idealnych książek. Bez względu, ile pracy korektor włoży w swą pracę, ile razy przed wysłaniem do wydawnictwa przeczyta ostateczną wersję autor, jak często zapozna się z potencjalną publikacją wydawca/recenzent lub ich asystenci, istnieje duże prawdopodobieństwo, że jakaś nieścisłość, błąd stylistyczny czy gramatyczny się pojawi. 

Może i „Wszyscy zakochani nocą” jest książką niedoskonałą. Może i Mieko Kawakami mogła napisać ją trochę inaczej, bardziej rozwinąć wątek Mitsutsuki na rzecz wątku z Hijiri Ishikawy. Może.

Pewne jest jednak, że to dobra książka, z którą warto spędzić czas. Książka obnażająca ludzkie niedociągnięcia, deficyty, we właściwy dla kultury azjatyckiej sposób. Książka niebanalna, jak niekonwencjonalna może być japońska proza, w której nie każde słowo musi wybrzmieć i nie każda relacja musi być skonsumowana. Japończycy wprost uwielbiają poznawać się jakby przez szybę. Niby się widzą, prawie czują swą obecność, a jednak… 

To specyficzny klimat w dobrej książce. Sprawdźcie sami czy Wam również się spodoba. 

Moja ocena: 7/10

We współpracy recenzenckiej z WYDAWNICTWEM MOVA.

„Galeria Snów DallerGuta” Lee Mi Ye

GALERIA SNÓW DALLERGUTA

  • Autorka: LEE MI YE

  • Wydawnictwo: MOVA
  • Cykl: GALERIA SNÓW (tom 1)
  • Liczba stron: 271
  • Data premiery : 27.03.2024r. 

  • Data premiery światowej: 21.04. 2020

Wydawnictwo Mova publikuje utwory jednej z moich ulubionych polskich pisarek Irena Małysa strona autorska. Opinie o książkach Pani Ireny przeczytacie na moim blogu: „W cieniu Babiej Góry”, „Więcej niż jedno życie”, „Daleko od Babiej Góry” oraz „Demony Babiej Góry”. W ramach serii #MOVAAZJATYCKA Wydawnictwo wydaje również interesujące książki ze współczesnej literatury azjatyckiej, w tym japońskiej i koreańskiej. W tej dziedzinie przeczytałam już książki „Pralnia Serc Marigold” oraz „Księgarnia Napojów Księżyca”. 

W marcu 2024 roku na polskich półkach księgarskich debiutowała publikacja pt. „Galeria Snów DallerGuta” Lee Mi Ye. Młodej Koreanki, fizyczki z wykształcenia, która ukończyła studia w Busan National University School of Materials Science and Engineering I pracowała jako inżynier półprzewodników w Samsung Electronics. „Galeria Snów DallerGuta” jest jej pierwszą powieścią debiutującą na koreańskim rynku w 2020 roku i została wydała poprzez crowdfunding (źródło: https://mova.com.pl).

(…) sny są… przecinkami skrupulatnie umieszczonymi przez Boga na tej nieustannie pędzącej do przodu w zdyszanym tempie linii zwanej życiem!” – „Galeria Snów DallerGuta” Lee Mi Ye.

Wyobraźcie sobie, że istnieje miasteczko, w którym każdy wie, że sprzedawane są sny. Istnieje w nim dom towarowy, do którego można się udać zaraz po zaśnięciu i zakupić jeden z wielu dostępnych sennych imaginacji. Nie tylko w trakcie snu właściwego, ale także na potrzeby drzemek. Jego klientami są osoby z całego świata i nie tylko. Z oferty snów korzystają również zwierzęta, którym producent snów oferuje mary nocne. Sklep prowadzony jest przez DallerGuta, a o miejsce pracy w nim stara się Penny.  Wyobraźcie to sobie…  Skorzystalibyście z jego oferty? 

To książka z gatunku fantasy, science fiction. Pięknie wydana, w twardej oprawie. To książka o magicznym miasteczku, czarodziejskim sklepie i niesamowitych zwierzętach. To książka o noctilucasach, którzy ubierają snujących się bez właściwego odzienia w trakcie śnienia cienie klientów sklepu. To książka o leprechaunach, małych obuwniczych wróżkach, które zmieniły zakres swej działalności. 

Nie jest to zdecydowanie w gatunku książka dla mnie. To nie typowa oniryczna azjatycka literatura piękna do której jestem przyzwyczajona. W „Galerii Snów DallerGuta” Lee Mi Ye wszystko od początku do końca jest wymyślone. Tak bardzo spojone ze sobą, że nawet Penny i inni pracownicy sklepu DallerGuta wydawali mi się momentami całkowicie nieprawdziwi. Tak samo jak klienci. Kompletnie nie przekonał mnie motyw klientów z całego świata, z dalekiego Samoa na przykład. Miałam wrażenie, że zachowanie każdego konsumenta było takie same, a przecież narodowości różnią się między sobą. Amerykanina czy Niemca każdy chyba odróżni od Azjaty nawet nie patrząc w jego stronę. Tu autorka nie do końca opracowała ten wątek. 

Sam zamysł nie jest zły. Rodzaj snów pojawiających się w powieści nie jest przypadkowy. Są sny na pocieszenie i na spotkanie zmarłego. Sklep oferuje również sny dla inspiracji, niezbędne w fazie zakochania i odwrotnie, w fazie odkochania. Są też sny prekognicyjne, inaczej zwiastujące, prorocze, które nie pojawiają się bez powodu. A każdy sen jest tworzony przez reżysera/producenta snów. Każdy sen jest wytworem czyjeś pracy. Niektóre wątki spajały mi się w interesującą lekturę. Niektóre były dla mnie zbyt fantastyczne, jak motyw ze Świętym Mikołajem, zwanym Nicholasem🫢. Myślę, że książka nie straciłaby na wartości, gdyby autorka odpuściła grubszemu panu w czerwonym płaszczu i białymi włosami. 

Publikacja składa się z prologu, w którym czytelnik zostaje wprowadzony w historię powstania tego magicznego miejsca i samego sklepu. Następnie następuje dziewięć zatytułowanych rozdziałów, w których opisywane są wizyty klientów, praca reżyserów/producentów snów i funkcjonowanie samego sklepu. Na końcu autorka zamieściła aż dwa epilogi. Książka pisana jest z perspektywy narratora trzecioosobowego. Język wstrzemięźliwy, prosty, zwięzły. Nawet jeśli autorka poruszała wzruszające tematy, jak śmierć małego dziecka, czy strata ukochanej babci, to z opisu trudno mi było odczuć te emocje, które chciała wywołać. Wspomagałam się opisami typu „zapłakał/zapłakała”, „polały się łzy”. 

Polecam książkę fanom fantastyki. Ja do nich nie należę, choć serię o Harrym Potterze nadal uważam za jedną z najlepszych jaką w życiu przeczytałam. Nie ma więc reguły, jeśli chodzi o gatunki. Okazuje się raczej, że w moim przypadku chyba najważniejszy jest zamysł, spójność i jakość czytanej prozy. A tego, w lekturze pozycji „Galeria Snów DallerGuta” Lee Mi Ye troszkę mi zabrakło. 

Moja ocena: 6/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO MOVA.

„Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon

KSIĘGARNIA NAPOJÓW KSIĘŻYCA

  • Autor:SEO DONGWON

  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 272
  • Data premiery : 14.08.2024r.

  • Data premiery światowej: 23.12.2022r.

Księgarnia Napojów Księżyca” to debiut Seo Dongwon. Premierę światową książka miała pod koniec grudnia 2022 roku. W ręce polskich czytelników trafiła 14 sierpnia br. dzięki nakładowi Wydawnictwo Mova, o którym więcej napisałam na mym blogu w recenzji innej prozy koreańskiej zatytułowanej „Pralnia serc Marigold”. O samym autorze wiadomo niewiele. Na portalu Lubimy Czytać przeczytałam, że „Seo Dong-won – urodził się w Seulu w 1993, dorastał w Incheon. Ukończył studia na kierunku Inżynieria Mechaniczna, obecnie pracuje w branży IT. Swoją pierwszą powieść – Księgarnia Napojów Księżyca – opublikował dzięki crowdfundingowi”.

Księgarni Napojów Księżyca kolejni goście obsługiwani są przez Muna, niebieskogłowego młodego barmana, którego imię znaczy po koreańsku drzwi. Obsługiwani są również przez kelnerkę zwaną Księżycową Króliczką, której długo zajmuje rozeznanie się w jaki sposób klienci płacą za produkty z menu i dlaczego Mun tak różnie ich obsługuje. W Księgarni Napojów Księżyca jest sporo magii, o czym nie wiedzą kolejni odwiedzający nęceni sloganem widniejącym pod nazwą sklepu „A gdyby twoje życie było książką?”. 

Książka podzielona jest na dwie części. Część pierwsza „Początek opowieści” składa się z ośmiu zatytułowanych rozdziałów, które pomagają zapoznać się czytelnikom nie tylko z kolejnymi gośćmi lub gościniami, lecz także przez pierwsze spotkanie Muna z Księżycową Króliczką, czy przez wydarzenia, które poprzedziły założenie tej dziwnej pijalni.

Różnie klienci reagują na serwowane w pijalni trunki. Różnie też o niej i o sobie mówią. 

(…) kelnerka przeprana za królika, bar udający księgarnię, krótko mówiąc: typowy symbol obecnych czasów, wykorzystujący nostalgię do zarabiania pieniędzy.” – Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon. 

– Jestem chodzącą porażką. Już dawno przestałem podążać za swoimi marzeniami.” – Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon. 

„- Dobrze jest coś osiągnąć, nie wkładając w to wysiłku. A jednocześnie nic nie jest takie puste jak tego typu osiągniecie.” – Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon. 

„Z perspektywy czasu wiele rzeczy żałuję. Chciałbym zmienić sporo swoich decyzji. Gdybym dysponował maszyną do podróży w czasie…” – Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon. 

„- Istnieje wiele powodów, dla których kłócimy się z ukochanymi osobami. Z moich obserwacji wynika, że zwykle zarzewiem są drobnostki, rzadko faktycznie wielkie problemy.” – Księgarnia Napojów Księżyca” Seo Dongwon. 

Książka porusza w wielu miejscach tematy egzystencjalne, które dominują w świecie, w zależnościach w nim istniejących. Dotyka wielu różnych relacji i opiera się na odmiennych przeżyciach jak; miłość rodzica do dziecka, dążenie do realizacji własnych marzeń, chęć bycia zapamiętanym, osiągnięcie sukcesu, poszukiwanie szczęścia w życiu, czy miłości. 

Różne też menu otrzymują goście lub gościnie po przekroczeniu progu Księgarnia Napojów Księżyca. Jedna karta zatytułowana jest „Emocje” druga „Scenerie”. Również w samej karcie istnieją różne kategorie. Od „Tęsknoty”, przez „Pocałunek” i „Ekscytujące” po „Żale”. Nazwy drinków też nie mają sobie równych; „Swobodne spadanie”, „Berek”, „Test niespodzianka”, „Pocałunek pierwszej miłości” czy „Chłopiec, który dużo widział”, którego próbował Daeil -klient z pierwszego rozdziału. 

Do pewnego momentu powieść mi się podobała. Przypominała faktycznie „Pralnię serc Marigold” czy serię „Zanim wystygnie kawa”. Bohaterowie będący klientami pijalni mieli czegoś doświadczyć, mieli coś zrozumieć czy na nowo odkryć. Mieli szansę, by naprawić jakiś błąd. Od połowy poziom fantastyki, niecodzienności zaczął mi przeszkadzać. Znienacka autor skupił się na osobach Muna i Księżycowej Króliczki, którzy okazali się tak naprawdę Dalem i Boreum. Nagle wyjaśnia czytelnikom, całkiem niepotrzebnie, ze szczegółami skąd oboje się wzięli. Nawiązuje tu do koncepcji biblioteki życia, która pojawiła się już w światowej literaturze w książce zatytułowanej „Biblioteka o Północy” autorstwa Matt Haig, z którą również się zapoznałam. Dlatego te fragmenty nudziły mnie okropnie. Wydawały mi się jakby odgrzewanym kotletem. 

Duży szacunek na pewno należy się i Wydawcy, i chyba autorowi (choć nie wiem czy w koreańskim istnieje taki feminatyw🙄) za stosowanie sformułowania „gościnie”, „gościna” w sytuacji, gdy w pijalni zjawiała się klientela płci żeńskiej. 

Reasumując jednak to kolejna krótka książeczka z prozy azjatyckiej w gatunku Cosy Places, gdzie strudzeni życiem wędrowcy mogą odpocząć, posilić się, nie tylko strawą i napojami w kulinarnym tego słów znaczeniu. W przeciwieństwie jednak do innych, nieprzeczytanie tej nie będzie zbytnią stratą. Choć warto byście sami wyrobili sobie własne zdanie na temat premiery z 14 sierpnia br. pt. „Księgarnia Napojów Księżyca” autorstwa Seo Dongwon. 

Moja ocena: 6/10

Recenzję przeczytaliście dzięki współpracy z WYDAWNICTWEM MOVA.

„Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun

PRALNIA SERC MARIGOLD

  • Autorka: JUNGEUN YUN
  • Wydawnictwo: MOVA

  • Liczba stron: 272
  • Data premiery : 19.06.2024r.

  • Data premiery światowej: 6.03.2023r. 

Wydawnictwo Mova „należy do Grupy Wydawnictwo Kobiece pochodzącej z Podlasia, której wielokulturowość i język stały się inspiracją do nazwy Mova: w regionalnej podlaskiej gwarze mowa oznacza właśnie język – niezbędny do mówienia o tym, co ważne” (źródło: O nas). Obserwując kierunek, w którym podąża firma wydaje mi się, że interesuje ją ambitna literatura piękna. W jej zasobach można znaleźć prozę azjatycką i hiszpańskojęzyczną, która tłumaczona jest z oryginalnych języków. Wyszukując po hasztagach: #movaazjatycka, #movapiekna czy #movamroczna można zapoznać się z szeroką, a co ważniejsze ciekawą ofertą Wydawnictwa🙂.

Na stronie angielskiego Wydawcy www.penguin.co.uk przeczytałam natomiast, że „Jungeun Yun jest autorką ponad dziesięciu książek, w tym Live the Way You Want; Even If I Don’t Know How to Be an Adult i To Travel or To Love. Yun wierzy, że pisanie to autorefleksja, dokładne badanie emocji; pisanie to łączenie. Yun prowadzi podcast The Path of Books z Jungeun Yun. Jej debiutancka powieść Marigold Mind Laundry znalazła się w pierwszej piątce bestsellera w Korei i ma zostać wydana na całym świecie. Jungeun Yun mieszka w Korei.” Przed Wydawnictwem Mova sporo więc jeszcze wydań tej autorki. „Pralnia Serc Marigold”, która debiutowała na polskim rynku w połowie czerwca br. to pierwsza według portalu Lubimy Czytać książka Jungeun Yun. Ciekawe, czy pojawią się następne. Ja na szczęście dzięki pożyczonemu e-czytnikowi od mej Przyjaciółki marki InkBook Polska mogłam zanurzyć się w kolejną powieść oniryczną i to napisaną przez Azjatkę. Zapraszam Was do przeczytania recenzji na temat książki zatytułowanej „Pralnia Serc Marigold”. 

W miasteczku, „(…) gdzie nie zaskakuje to, że zaraz po wiośnie nadchodzi jesień.” Młoda Ji-eun zostaje pozbawiona rodziców, którzy informują ją, że posiada wyjątkowe moce. Moce usuwania plan z ludzkich serc. Dzięki temu przez wieki będzie mogła pomóc wielu potrzebującym. Dziewczyna nie rozumie swego przeznaczenia. Po latach szukania w różnych rzeczywistościach utraconej rodziny osiada w Marigold, gdzie wykupuje stary budynek, w której kiedyś mieściła się Pralnia serc Marigold. Zaczyna prowadzi działalność na nowo. Działalność nadzwyczajną. Działalność zmieniającą życie jej klientów. 

Trochę zawiodłam się na tej publikacji. Po udanej serii japońskiego autora przeczytanej jednym tchem „Zanim wystygnie kawa” liczyłam na podobne emocje. Faktycznie widzę trochę podobieństw. Tą krótką książeczkę cechuje powściągliwość w emocjach, właściwa dla prozy azjatyckiej. W relacjach międzyludzkich dominuje skromność i wzajemny szacunek. Klienci są jednak mniej spektakularni niż ci opisani w cyklu „Zanim wystygnie kawa” lub książce autorstwa Sanakai Hiiragi pt. „Fotograf utraconych wspomnień”. Pierwszy klient Jae-ha niespełniony twórca filmowy mający za sobą trudne, samotne dzieciństwo. Chwilami drażnił mnie swym podejściem do życia. Żałuję też, że koreańska autorka Jungeun Yun nie wykorzystała potencjału, który nasunął mi się z jego przyjaciółką Yeon-hui. Opowieść o instagramowej celebrytce Eun-byeol wydała mi się sztampowa. W sposobie przedstawienia tak mistycznej opowieści ponad czasami, ponad różnymi rzeczywistościami postać tej intragramowej celebrytki wydała mi się mało realna. W Pralni serc Marigold nie ma telefonów, nie ma mediów, oprócz radia. Nie ma ekspresów. Herbata parzona jest w starodawnym stylu. A tu nawiązanie do współczesnych mediów, w których ludzie sprzedają swoje życie, swoje wykreowane medialnie zafałszowane postaci. Podobała mi się natomiast historia o kurierze Yeong-hui mężczyźnie nazwanym kobiecym koreańskim imieniem. Człowieku, który znalazł szczęście w prostej pracy odrzucając potencjalny sukces u boku wybitnej rodziny. Mężczyźnie, który w młodości był terroryzowany przez czas. Wzruszyłam się również przy opowieści o matce Jae-ha, która była dopełnieniem jego opowieści. 

W książce mnóstwo jest złotych myśli. Praktycznie strona po stronie odnotowywałam ciekawe cytaty. 

(…) Choćby się zdawało, że ciemność trwać będzie wiecznie, w końcu i tak zawsze wschodzi słońce. Czy tym, co człowiek bez żadnego wysiłku dostaje od życia, nie jest właśnie możliwość witania kolejnych dni?’. – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun. 

„Czasem wybycie się bolesnych wspomnień pozwoli człowiekowi ruszyć dalej, choć zdarza się, że mimo bólu dostarczają one siły, dzięki której ludzie potrafią przezwyciężyć niedolę i wrócić do życia. Niekiedy smutek staje się siłą napędową do dalszej walki.” – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun.

„(…) Nie ma życia pozbawionego trudności. Po prostu trzeba jakoś je przezwyciężyć, kiedy już się pojawią. Ucieczka czy znalezienie rozwiązania nie są równoznaczne z ich pokonaniem. Trzeba wytrzymać do końca, nie odwracając wzroku.” – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun.

„Czasem życie zdaje się o wiele trudniejsze niż śmierć.” – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun.

„(…) dzisiaj jest najbardziej wyjątkowym prezentem, jaki dostaje człowiek. Nieważne, ile byśmy żałowali, wczoraj już przeminęło, a jutro, które nie nadeszło, wciąż pozostaje odległą przyszłością. Dlatego musimy żyć dniem obecnym. To właśnie on jest magicznym darem, który każdy z nas otrzymał po równo.” – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun.

Zakończenie nie zaskakuje. Zaskoczył mnie natomiast maleńki błąd na samym początku. Czytając na czytniku marki InkBook na stronie 8 zauważyłam pewną nieścisłość. 

– Cóż, to…miasteczko pełna wspaniałych mocy.” – Pralnia Serc Marigold” Jungeun Yun.

Intuicyjnie czuję, że zdanie miało raczej brzmieć; (…) miasteczko pełne wspaniałych mocy. Ot taki błąd stylistyczny. Czasem się dziwię, że zwrócę na tak niewielką nieścisłość uwagę. 

To trochę jak w tej książce. Wielu bohaterów zwraca uwagę na drobne sprawy. Niektóre zdominowały całe ich życie. Tak mocno, że kolejne dni stały się udręczeniem. Wydaje mi się, że Jungeun Yun na fali innych podobnych w stylu książek napisała „Pralnię Serc Marigold”. Mnie kompletnie nie przekonała. Postać Ji-eun w wielu momentach wydawała mi się obcesowa. Jej wątek zlewał mi się w jedną całość. Irytowała mnie postać starszej kobiety, sąsiadki Ji-eun prowadzącej bar „Nasze przysmaki”. Kojarzyła mi się ze starą, wiejską babą. Nie umiłowaną w karmieniu innych restauratorką, ciepłą, troszczącą się. Jest to jednak publikacja w stylu prozy koreańskiej, prozy azjatyckiej. W pewien sposób fascynująca, bo tak bardzo różna od europejskich ekspresyjnych publikacji, w których nie ma miejsca na zatrzymanie się, na kontemplowanie drugiego człowieka w relacji. Bohaterowie w „Pralni Serc Marigold” nie błyszczą, nie chwalą się. Bohaterowie żyją w swój specyficzny sposób.  

Moja ocena: 6/10

Książkę wydało WYDAWNICTWO MOVA.

„Demony Babiej Góry” Irena Małysa

DEMONY BABIEJ GÓRY

  • Autor: IRENA MAŁYSA
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Seria: BAŚKA ZAJDA. TOM 4
  • Liczba stron: 376
  • Data wznowienia: 29.05.2024r. 

29 maja br. premierę miał czwarty tom serii o Baśce Zajdzie pt. „Demony Babiej Góry” od Wydawnictwo Mova autorstwa Irena Małysa strona autorska. To kolejna książka tej Autorki, którą przeczytałam. Poprzednie to: „W cieniu Babiej Góry”, „Więcej niż jedno życie” oraz „Daleko od Babiej Góry”. Serię oceniam generalnie jako bardzo udaną. Podoba mi się postać podkomisarz Barbary Zajdy z komendy powiatowej w Suchej Beskidzkiej. Podoba mi się jej dziadek Uciecha i jej góralskie pochodzenie, a także życie z Tomaszem w patchworkowej rodzinie. Mam nadzieję, że Was natomiast ciekawi czy podobała mi się czwarta część😉. 

Fabuła oparta jest na dwóch planach czasowych. Współczesność opiera się na wyjeździe Baśki Zajdy ze swoją matką do nadmorskiej miejscowości – Marucice w sierpniu 2022. Celina korzysta z uroków sanatoryjnych. Baśka pragnie dotrzymać jej popołudniami towarzystwa i sama odpocząć w Domkach „Mewa”. Ośrodek prowadzi Iwona i Stefan Tulejowie. Baśce od razu przypada go gustu ich syn, dziewiętnastoletni albinos Zachary. Chłopak pomaga jej zrozumieć okolicznych mieszkańców, którzy kompletnie nie przejmują się zaginięciem Darii Kuleszy prowadzącej razem ze swym partnerem Goranem Sabo „Morski Glamping”, w którym pierwotnie Zajda zarezerwowała noclegi. To właśnie w okolicznościach odbierania zaliczki Zajda dowiedziała się o zaginięciu partnerki Gorana. Przeszłość dotyczy wydarzeń z życia Jadźki Stanach, która ze swym synem Andrzejem w dniu 9 kwietnia 1969 roku ucieka ze Skawicy od męża do Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Marucicach za pracą, za nowym życiem. Śledzenie wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat doprowadza do finału, w którym nie tylko łączą się losy współczesnych bohaterów Marucic, ale także losy bohaterów z innych części powieści. Okazuje się, że Baśka poznała syna Jadźki, w „ten okropny dzień w jego zakładzie w Skawicy. Kiedy halny szalał pod Babią Górą.” 

(…) To zawsze będzie wracać. Nie można całkiem odrzucić przeszłości. Można z nią pracować, oswoić jak dzikie zwierzę, ale nie sposób o niej w pełni zapomnieć.” -„Demony Babiej Góry” Irena Małysa.

Ta książka jest właśnie o tej przeszłości. O przeszłości Baśki, która rok wcześniej o mało co nie straciła życia. To wydarzenie pozostawiło w jej ciele i duszy głębokie blizny. Jest także o przeszłości samej Jadźki, która z synem próbowała ułożyć sobie życie w komunistycznych PGR. Której relacja z Mietkiem zwieńczona została 15-letnim związkiem. Zaś konflikt z brygadzistką Anną Kobylską kosztował ją i stratę syna, i stratę wnuczki na lata. Narracja jest trzecioosobowa, prowadzona z punktu widzenia różnych bohaterów, jak wspomniałam już na dwóch planach czasowych – w 1969 roku i współcześnie w 2022r. Naprzemienność niedługich podrozdziałów powoduje, że napięcie i ciekawość czytelnika wzrasta. Tak naprawdę wiele się dzieje i w jednej, i w drugiej warstwie czasowej. Czasem trudno nadążyć i nad wątkami pobocznymi, i nad bohaterami wydarzeń, którzy mnożą się z biegiem akcji. Taki sposób poprowadzenia historii przez Autorkę sprawia, że cały czas myślałam, jak te dwa plany czasowe się ze sobą połączą. I nie ukrywam, że zakończenie było dość zaskakujące. W perspektywie współczesności uderzył mnie motyw morderstw związanych z lokalnym kołem myśliwskim. Morderstw na bezbronnych zwierzętach, a także na tych, co lokalnym ważniakom przeszkadzają w realizowaniu swojej morderczej pasji. W warstwie przeszłości uderzył mnie wątek wnuczki i syna, którzy się mieli ku sobie. Ciągle się zastanawiam, czy się dowiedzieli o powiązaniach rodzinnych, czy też nie. Wstyd się przyznać, ale myślę, czy to gdzieś mi nie uciekło czytając późno wieczór🤨. Do tego tajemniczy dom z dużą ilością bydła. Mroczny klimat tajemnicy i zagadkowości, a także pojawiająca się znikająca kobieca postać. No i sama Emma Maślak, która dołożyła tylko dodatkowych emocji. 

Dobrze Małysa powiązała postać Baśki z lokalną aspirant Moniką Ferszt. Choć ze względu na mnogość wątków zaskoczona była takich sposobem opowiadania tak skomplikowanej historii. Według mnie poruszonych w powieści wątków starczyłoby na co najmniej dwie odrębne powieści.

Nie jest to również kryminał w gatunku, do którego jestem przyzwyczajona. Dla mnie to bardziej powieść obyczajowa z wątkami kryminalnymi. Wielowarstwowa powieść obyczajowa poruszająca wiele kwestii; zazdrości, zawiści, ucieczki od swego życia, o rozpoczynaniu na nowo, o zabobonach, o wierzeniach, o wiejskich znachorkach, o kazirodztwie, o powierzchownych relacjach, o walce o swoje, o hermetycznej społeczności, która nie lubi obcych, o chronieniu własnego dziecka, ale tylko według własnego uznania, o romansach, a nawet o gangsterach i osobach trzymających lokalnie władze. Możliwe, że ta wielowątkowość spowodowała u mnie poczucie, że niektóre kwestie nie zostały dopowiedziane, niektórzy bohaterowie i relacje nie zostały do końca rozpisane, że pozostał potencjał, za którym było mi tęskno. Przykładowo brakowało mi rozwinięcia w relacji Jadźki i Mietka. Sama zresztą młoda Jadźka była dla mnie bohaterką nieodgadnioną. Jej aparycja, która składała się na samą biedę jakimś cudem zachwyciła PGR-owskiego zootechnika, a i o jej charakterze nie mogłam nic dobrego powiedzieć. Bardzo nierówny. Z jednej strony martwiąca się matka chcąca dla syna jak najlepiej, z drugiej kobieta wulgarna, zabobonna, zacofana. Jakoś całkowicie ten wątek romansowy mnie nie przekonał.  Zabrakło mi również dopowiedzenia historii Andrzeja, który chwilami był bardzo emocjonujący. Co się z nim stało i jak potoczyło się jego życie.

Jest to książka, do której warto sięgnąć chociażby po to, by wyrobić sobie własne zdanie. Zdecydowanie dla fanów skomplikowanych historii z szeroką rozbudowaną warstwą społeczną. Dla ciekawych tego, jak się kiedyś żyło. Dla fanów serii i nie tylko. Każdy tom cyklu możecie czytać odrębnie, gdyż każda książka opowiada inną fabułę. 

Miłej lektury! 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję  WYDAWNICTWU MOVA.