„Urodzony morderca” Katarzyna Bonda

URODZONY MORDERCA

  • Autorka: KATARZYNA BONDA
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Seria: HUBERT MEYER. TOM 9
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 12.04.2023r.

Dopiero co @Katarzyna Bonda opowiadała w listopadzie ubiegłego roku na Katowickich Targach Książki o ósmym tomie cyklu z Meyerem pt. „Kobieta w walizce” (recenzja na klik), a już @wydawnictwo.muza.sa wydało kolejną część zatytułowaną „Urodzony morderca”. W międzyczasie fani Bondy poznali kolejne losy Jakuba Sobieskiego w trzeciej części pt. „Do cna” (recenzja na klik). Od jakiegoś czasu dużo Bondy w Bondzie😊. Pisze, wydaje, spotyka się. Po literackiej posusze wróciła, o czym pisałam wcześniej w pełnej krasie. Bardziej wyluzowana. Bardziej przystępna. Bardziej dosadna. „Urodzony morderca” też takim się okazał😉.

(…) Nikt nie rodzi się mordercą, ale żyjąc na krawędzi, podejmując łajdackie decyzje, stajemy się zakładnikami naszych kłamstw, matactw, a czasem te grzechy są znacznie cięższe.” – „Urodzony morderca” Katarzyna Bonda.

Rui Coelho Tavares de Souza – prężnie działający portugalski biznesmen, na którego „(…) czaiło się kilku notowanych…” w policyjnej bazie, zginął w spektakularny sposób w swoim ekskluzywnym samochodzie w lesie w podwarszawskich Łomiankach. Zaproszony do współpracy, dochodzący do siebie po zapaleniu płuc profiler – Hubert Meyer zaczyna angażować się w sprawę. Dość szybko śledczy pozyskują informację o całym zarzeczu kochanek zmarłego. Dość szybko dochodzą do miejscowego watażki, Marcina Demianiuka, z którym de Souza konkurował dodatkowo romansując z jego żoną Kasią. Dość szybko żona zmarłego – Diana Gardocka wysypuje się o swoim romansie z młodym, zaginionym żeglarzem Aruną. I dość szybko mnożą się teorie, które ewoluują po każdym rozpytaniu. A to wszystko w cieniu walki dwóch profilerów. Jednego z pasji, drugiego z mediów. Jednego doświadczonego, drugiego stawiającego kroki w zawodzie. Jednego zarabiającego krocie, a drugiego tyrającego za rządową pensję. Czy panowie zewrą szyki, by odnaleźć zabójcę de Souzy? Czy wręcz przeciwnie, ambicje zawiodą ich w kozi róg interesującego śledztwa…

Gdybym miała przywołać jakąś myśl przewodnią tego kryminału ze znanym profilerem to zacytowałabym samą Autorkę;

Zdrada to nie przyczyna kłopotów w małżeństwie, tylko jej skutek.”  -„Urodzony morderca” Katarzyna Bonda.

W fabule wątek zdrady przeplata się praktycznie od samego początku do końca wikłając kolejne kochanki w temat śledztwa. Nie ukrywam, że moją faworytką okazała się masażystka mitomanka😊. Pomysłowość w tym zakresie Autorki wzniosła się na wyżyny.

Sama kryminalna fabuła, jak to w ostatnich tomach serii, jest mocno zagmatwana. Zasadniczo z urywków motywów, tropów, zdarzeń, działań policyjnych nie wywnioskowałam sprawcy w sposób, o który chodziło Kasi Bondzie. Owszem ok. 270 strony narracja podpowiedziała czytelnikowi sprawcę morderstwa de Souzy, ale przecież książka liczyła ponad 350 stron…. Na ostatnich kartach wszystko się mogło zdarzyć. Ale proszę, nie czytajcie od końca !!!

Podobał mi się układ kryminału. Wszystko dzieje się w następujących po sobie dniach, oczywiście za wyjątkiem działań na terenie Portugalii w epilogu zatytułowanym „Lisbon story”. Książka zaczyna się prologiem o znamiennym tytule „W samo południe”. Pięć rozdziałów również Bonda zatytułowana znanymi dziełami kinematograficznymi. Począwszy od jednego z moich polskich kinowych faworytów „Spisie cudzołożnic” Jerzego Stuhra, po „Grzesznika”. Jakby tych odniesień do ciekawych filmów było mało, w samej fabule Kasia Bonda wspomina inne dzieło; „Wszystko o mojej matce” Pedro Almodóvara, którego wręcz ubóstwiam. Sama narracja jest bardzo przystępna. Wartka akcja wzmacnia zainteresowanie fabułą z każdą kolejno następującą po sobie stroną. Czytałam z zaciekawieniem. Przeczytałam w jeden wieczór, a to zawsze jest zapowiedź ciekawej lektury😉.

Sam Meyer ewoluuje. Jest jednym z moich ulubionych polskich bohaterów literackich, więc mam do niego słabość. W tej części jawi mi się na przemian jako rozwydrzony nastolatek obrażający się na szefową, współpracowników i rozpytywanych oraz jako podstarzały dziadunio, z którego łachy spadają wraz z papierosem z kącika ust. Wszystko musi być po jego myśli. Każdy krok musi mieć uzasadnienie i wynikać z jego wewnętrznego przekonania. To Meyer kreuje śledztwo bez względu na to, co robi Marciniak i jak mocno zaangażowani są pozostali członkowie zespołu. Temat śmierci Wery odstawiony na bok. Temat Domana również nie wspomniany. Jakby Bonda chciała, by Meyer ruszył do przodu. Jakby chciała, by nowe wątki i nowi współpracownicy zaprzątali jego głowę. Oczywiście odnajduję cechy wspólne do poprzednich książek z serii; niekompetencja, ludzkie rozgrywki, polityka w policji, czy chociażby korupcja. Cóż, pewne okoliczności chyba nie ulegają zmianie bez względu na ustrój, bez względu na osoby zajmujące wysokie stołki.

Jakby tego było mało z zastanawianiem czytałam o komunikacie SOS oraz śledzeniu nadajników z kluczy. Na szczęście jeżdżę starym samochodem. Na szczęście…

Ciekawe wątki. Intersujące panie i panowie😊. Ciekawy główny motyw śledczy. Po prostu, ciekawa lektura. Czytajcie!!!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

„Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers

ZASTĘPY ŚWIADKÓW

  • Autorka: DOROTHY L. SAYERS
  • Wydawnictwo: ZNAK JEDNYM SŁOWEM
  • Cykl: LORD PETER WIMSEY (tom 2)
  • Liczba stron: 410
  • Data premiery w tym wydaniu: 24.08.2022r.
  • Data premiery światowej: 1926r.

Dwudziestolecie międzywojenne to tzw. złoty wiek powieści detektywistycznej – okres bezprecedensowego rozkwitu gatunku stojącego na pograniczu masowej rozrywki i łamigłówki dla czytelnika szukającego w literaturze podniet intelektualnych”. – Posłowie Tłumaczki [w] „Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers.

Po książce „Trup w wannie” (recenzja na klik) stałam się fanką kolejnej brytyjskiej, obok Agathy Christie, autorki klasycznych kryminałów retro. Nie ukrywam jednak, że premiera z 24 sierpnia br., która trafiła do mnie z opóźnieniem od Wydawnictwo Jednym Słowem Znak (Imprint @WydawnictwoZnak ) nie okazała się już dla mnie tak odświeżająca jak pierwsza część cyklu z Lordem Peterem Wimsey’em. „Zastępy świadków” jest bardziej skomplikowaną klasyczną opowieścią kryminalną, z większą ilością zawiłości, za którymi musi podążać czytelnik.

„  – Wiesz, Bunter, nie ma znaczenia, co ona sobie myśli.
    – Niczego takiego nie insynuowałbym kobiecie, milordzie. To im uderza do głowy, że tak powiem.” – „Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers

Tym razem przed Lordem Peterem Wimsey’em stanęło bardzo trudne zadanie. Musi oczyścić z zarzutu morderstwa, nie kogo innego, jak swojego brata, księcia Denver. Pod drzwiami ogrodu zimowego jego dworku myśliwskiego w Riddlesdale Lodge znaleziono ciało kapitana Denisa Catharta narzeczonego jego siostry Mary Wimsey. Książe Denver milczy co tak naprawdę robił w środku nocy na zewnątrz. Mary plącze się w zeznaniach. A goście dworku sprzecznie zeznają. Zeznania Państwa Marchbanksów, czcigodnego Fredericka Arbuthnota i Państwa Pettigrew – Robinsonów odbiegają znacznie od siebie. Jedni słyszeli kroki księcia wchodzącego na górę, inni twierdzą, że takie zdarzenie nie miało miejsca. Ktoś zeznał o słyszanym strzale, pozostali obstawiali, że nic nie było słychać. Lord Peter Wimsey o ugruntowanej już swej pozycji w świecie detektywów – amatorów wspiera miejscowych śledczych. Wraz z komisarzem Parkerem stara się odkryć, co tak naprawdę wydarzyło się w tym zacnym, arystokratycznym domu.

Książkę czyta się w miaręszybko. Mimo, że powstała prawie sto lat temu okazała się dla mnie lekturą ciekawą i chwilami zabawną. Niezwykle bawiły mnie wstawki Autorki ukazujące jej szerokie horyzonty w zakresie uszczypliwych uwag ówczesnej socjety. Świetnie zobrazowała podejście do kobiet w osobie siostry Lorda Mary Wimsey. Oczekiwania względem niej były zgoła inne, niż czuła sama zainteresowana. Jak o sobie mówi; „Wszystko było lepsze niż pozostanie tutaj, poślubienie kogoś z własnej sfery, inaugurowanie went, oglądanie rozgrywek polo i spotykanie księcia Walii”. Jej drobny, mały osobisty bunt przyczynił się do podjęcia w książce tematu, o którym Sayers do tej pory milczała, a z którym zapewne się stykała w czasie, w którym żyła, a mianowicie kwestii rodzącego się socjalizmu. Z jednej strony ukazała więc pozornie uległą córkę 15 księcia Denver, Mortimera Geralda Bredona Wimseya. Z drugiej nadała jej cechy małej buntowniczki sympatyzującej z rodzącym się socjalistycznym ruchem robotniczym. Choć jej wybory sercowe pozostawiają wiele do życzenia.

Doceniłam również żarty sytuacyjne i przejaskrawienie postaci charakteryzujących angielską arystokrację. W powieści czytelnik odnajdzie sporo takich uwag jak:

Miał bardzo kapryśne nastroje. Powiedziałbym, że usposobienie zmieniało mu się z dnia na dzień.”
„Kształcił się we Francji, a francuskie wyobrażenia o honorze bardzo różniły się od wyobrażeń brytyjskich.”
„Zwłaszcza w Anglii, gdzie myślenie jest tak osobliwie niewłaściwe”.  
Zawsze twierdziłem, warknął lord Peter – że nie ma na tej ziemi osobników bardziej niemoralnych niż zawodowi adwokaci.”
„Oczywiście. Powiedziałbym, że jestem wielkim repozytorium ludzkiej dokumentacji.”
Co ważne, spostrzeżenia wychodzą również z ust przedstawicieli arystokratycznej kasty. Prym w tym wiedzie księżna wdowa Denver oraz sam Peter.

Bardzo spodobała mi się konstrukcja książki. Powieść składa się z osiemnastu zatytułowanych rozdziałów. Rozdziały te poprzedzone zostały cytatami z różnych dzieł i stron świata stanowiące wprowadzeniem do omówionych w poszczególnych częściach kwestii. Do tego Autorka zastosowała wiele form, które urozmaiciły czytanie. Gdzieniegdzie czytelnik odnajduje jakby przedruki z gazet, w innym miejscu czytamy raport z przesłuchania. Majstersztykiem okazał się sąd parów, który ze względu na formę i górnolotne sformułowania Dorothy L. Sayers delikatnie wyśmiała. To jakby jednoaktówka, w której forma odgrywa znacznie ważniejszą rolę, niż sama treść.

Ponownie stwierdzam, że zagadka kryminalna okazała się poniżej współczesnego standardu. Zabawa z książką opierała się bardziej na dochodzeniu do prawdy i perypetiach, w których uczestniczyli poszczególni bohaterowie powieści. Książkę oceniam też jako trochę przydługawą. Rozwiązanie zagadki mogłoby zostać zakończone na maksymalnie trzystu stronach. Kolejne wydarzenia, rozmowy, dialogi, podejrzenia rozwlekły fabułę prawie do nieskończoności, co rozmyły ciekawsze wątki.

Jeśli jesteście fanami klasycznych kryminałów retro z zagadką rozwiązaną z prawidłami gatunku „Zastępy świadków” Dorothy L. Sayers jest książką dla Was. Udanej lektury.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z kolejną powieścią  Dorothy L. Sayers bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.

„Trup w wannie” Dorothy L. Sayers

TRUP W WANNIE

  • Autorka: DOROTHY L. SAYERS
  • Wydawnictwo: ZNAK JEDNYM SŁOWEM
  • Cykl: LORD PETER WIMSEY (tom 1)
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery w tym wydaniu: 01.06.2022r.
  • Data premiery: 01.01.2003r.

Wydawnictwo Jednym Słowem Znak (Imprint @WydawnictwoZnak ) „Trupem w wannie”, który premierę miał 1 czerwca br. otwiera nową serię publikowaną w całości autorstwa Dorothy L. Sayers. Zamykając ostatnią stronę już kątem oka zauważyłam na obwolucie okładki dwie kolejne części cyklu z Lordem Peterem Wimseyem pt. „Zastępy świadków” i „Podejrzana śmierć”. I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że sama autorka jest mi całkowicie nieznana☹. Tym większe moje zdziwienie, gdy przeczytałam, że Sayersto „(…) (ur. 13 czerwca 1893 w Oksfordzie, zm. 17 grudnia 1957 w Witham) – angielska pisarka i tłumaczka, autorka powieści kryminalnych oraz esejów i sztuk teatralnych o tematyce chrześcijańskiej. Najbardziej znanym bohaterem powieści Dorothy L. Sayers jest lord Peter Wimsey” (cyt. za https://pl.wikipedia.org/wiki/Dorothy_L._Sayers ) . „Trup w wannie” został wydany w 1923 roku, co oznacza, że Sayers publikowała opowieści z detektywem Wimseyem – angielskim dżentelmenem na równi z królową kryminałów Agathą Christie. Kolejnych trzynaście publikacji z tym bohaterem pojawiało się cykliczne w formie powieści, a także opowiadań do roku 1939. I to nie jedyne kryminalne publikacje Dorothy L. Sayers. Nie jedyne…

(…) to dlatego, że myślisz o sobie. Chcesz być spójny. Chcesz ładnie wyglądać i beztrosko się bawić, gdy życie jest komedią, a gdy zmienia się w tragedię, kroczyć z wysoko podniesioną głową. Ale to dziecinada. Jeśli uznasz swój obowiązek względem społeczeństwa w kwestii odkrycia prawdy o morderstwach, musisz przyjąć taką postawę, jaka będzie w danym momencie najbardziej użyteczna. (…) Życie to nie piłka nożna.” – „Trup w wannie”  Dorothy L. Sayers.

Tak o lordzie Peterze Wimseyu myśli jego przyjaciel ze szkolnych lat w Eton aktualnie inspektor policji Charles Parker, którego imię autorka wspomniała bodaj z raz, czy dwa razy😊. Lordzie Peterze, nie Lordzie Wimseyu, gdyż główny bohater w przeciwieństwie do jego brata nie jest priasem Denver. Wimsey będąc detektywem amatorem stara się znaleźć rozwiązanie dla dwóch zagadek kryminalnych. Jedna dotyczy odkrytych zwłok mężczyzny w wieku około pięćdziesięciu lat w wannie szanowanego architekta Pana Thippsa, a druga zniknięcia szanowanego finansisty sir Reubena Levy’ego. Mając do dyspozycji własną inteligencję, przebiegłość, oddanego przyjaciela i kamerdynera Mervyna Buntera Wimsey wykorzystuje koneksje matki Wdowy Denver, wiedzę z zakresu współczesnych metod śledczych i znajomości w świecie brytyjskiej arystokracji do drastycznego odkrycia, który rzuca nowe światło na świat nauki. 

Sama jestem zaskoczona tym, że książka o detektywie amatorze Lordzie Peterze Wimseyu podobała mi się bardziej, niż czytane ostatnio dwa dzieła Agathy Christie (recenzje znajdziecie tu: „Morderstwo na polu golfowym” i  „Zagadka Błękitnego Expresu”). To klasyczna powieść detektywistyczna retro osadzona w arystokratycznym świecie angielskich dam i dżentelmenów. Osadzona w Londynie sprzed stu lat i okolicznych włościach, których podobne zamki i pałace można zwiedzać do dziś. Klasycyzm powieści mieści się w jej ramach. Wątek kryminalny toczy się wyłącznie wokół jednej zagadki, chociaż powiązany jest z dwoma postaciami. Autorka jak na ówczesne czasy przystało nie wodzi czytelnika zbytnio na manowce, nie rozwija kolejnych wątków, mimo, że wprowadza do powieści wielu bohaterów i rekwizytów pobocznych, nad którymi istotnością każe nam się zastanawiać.

Bez wątpienia kryminały retro trzeba lubić. Ja jestem ich wielką fanką. Dla czytelnika, który nie cierpi klasycznego pióra książki tego rodzaju są męczarnią. Dla mnie ciekawą rozrywkową lekturą. Dorothy L. Sayers stworzyła bardzo wyrazistą postać, dla mnie bardziej wyrazistą od samego Poirota. Co do aparycji to cytując samą twórczynię „Jego pociągła, sympatyczna twarz sprawiała wrażenie, jakby wyrosła samoistnie z cylindra niczym biała larwa ze słynnego sera casu marzu.” Jego gesty dostojne. „To mówiąc, z niewymuszoną uprzejmością usiadł przy telefonie, jakby siadał do pogawędki ze znajomym, który akurat wpadł z wizytą.” A arystokratyczny rys zaznaczony został w fabule; „Musiał się pan bardzo zdenerwować – powiedział lord Peter ze współczuciem. – I to jeszcze przed śniadaniem. Osobiście nie znoszę, gdy takie kłopoty spadają na mnie przed śniadaniem. Odbierają człowiekowi apetyt, prawda?” By czytelnik poznał głównego bohatera jeszcze dogłębniej, najważniejsze informacje z jego życia zostały opisane na końcu powieści.

Do tego posiada tajną broń w osobie swej matki Wdowy Denver udającej wszem i wobec, że jej syn nie bawi się w amatorską detektywistyczną pracę, a jednocześnie cicho go wspierając w jego zainteresowaniach osobiście dostarczając mu ciekawych zagadek do rozwiązania. Kobiety nieszablonowej i z szerokimi horyzontami. Twierdzącej, że „(…) prowincjonalne parafie potrafią niektórym zawęzić horyzonty.” I potrafiącą  się w odpowiednim momencie konwersacji „(…) wygodnie okopać”, by móc „(…) wręcz przystąpić do celowania.”

Jako niewprawiona w angielską socjetę z lat trzydziestych ubiegłego wieku chwilami irytowały mnie używane, choć muszę przyznać, że w pełni zasadnie, sformułowania typu: milady, lady, książęca mość, milordzie, lordowska mość. A jak pojawiały się gęsto w jednym zdaniu to już  w ogóle; „Jej książęca mość dzwoni z Denver, milordzie. Mówiłem właśnie, że wasza lordowska mość  udał się na aukcję, gdy usłyszałem zgrzyt klucza waszej lordowskiej mości w zamku.”

Sayers stworzyła historię bardzo spójną od samego początku do końca. Zadbała o jakość i specyficzne cechy bohaterów, o których miło mi się czytało. Kolejne wydanie z roku 1935 wzbogaciła o rozbudowaną notkę biograficzną wuja lorda Petera Pana Paula Austina Delagardie, napisaną w tak realny sposób, że sposób się pomylić i wziąć Wimseya za prawdziwą, historyczną postać 😊. Wydanie, które miałam w ręce wzbogacone zostało bardzo ciekawym i wnikliwym wprowadzeniem autorstwa Elisabeth George amerykańskiej pisarki powieści kryminalnych osadzonych w Wielkiej Brytanii. Wprowadzeniem, które warto przeczytać.

Mimo, że zagadka kryminalna nie należy do bardzo skomplikowanych, a rozwiązanie nasuwa się same, jest to powieść detektywistyczna, która umiliła mi czas. Zbiór takich osobliwości, jak sam lord Peter ze swoim Bunterem, skromny Pan Thipps, twardogłowy inspektor Sugg, czy Julian Freke musiało być gwarancją udanej historii. Specyficzny humor autorki przeobrażony w twierdzenia stworzonych przez nią postaci jest sam w sobie bardzo uroczy. W połączeniu z uroczym bohaterem jest receptą na dobry relaks.

Nie mogę doczekać się kolejnych części. Z ciekawością do nich sięgnę. Muszę się przekonać, w jakim kierunku podążać będzie postać lorda Petera Wimseya z jego dwoma nieodzownymi kompanami; Bunterem i Parkerem, a także wyjątkową matką Wdową Denver. Czy kolejne zagadki również okażą się na jego miarę, czy na miarę tylko Sherlocka Holmesa, o którym wspomniano w „Trupie w wannie” nie raz😊.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z twórczością  Dorothy L. Sayers bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak.