„Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” Haruki Murakami

PORZUCENIE KOTA. WSPOMNIENIE O OJCU

  • Autor: HARUKI MURAKAMI
  • Wydawnictwo: MUZA
  • Liczba stron: 80
  • Data premiery: 13.04.2022

  • Data premiery światowej: 1.06. 2019

Wiele przeczytałam i zrecenzowałam publikacji wydanych nakładem  Wydawnictwo MUZA SA. Aż dziw, że z czeluści biblioteki Legimi, do której zasobów mam dostęp dzięki miesięcznemu abonamentowi, wyciągnęłam książki Haruki Murakamiego, którymi się zafascynowałam. „Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” to piąta książka tego wybitnego Japończyka, o której przeczytacie na moim blogu. Poprzednie to: „Pierwsza osoba liczby pojedynczej”, „Po zmierzchu”, „Mężczyźni bez kobiet” i „Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa”. Wszystkie są godne uwagi! 

(…) jestem zwyczajnym synem zwyczajnego człowieka. To bardzo oczywisty fakt.” – Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” Haruki Murakami.

Okazuje się jednak, że zwyczajny syn swego zwyczajnego ojca potrafi podzielić się ze swymi czytelnikami jego historią. Według mnie jednak opowieścią trochę o niezwyczajnym człowieku. Ojcu, będącym synem opata świątyni buddyzmu Czystej Ziemi w Kioto mającego sześciu synów i ani jednej córki. Ojcu uczącym się na buddyjskiego mnicha, który ze względu na niedopełnienie formalności został powołany do służby wojskowej najpierw w wojnie japońsko – chińskiej, później w II Wojnie Światowej. I to wydarzenia wojenne zasadniczo zaważyły na jego późniejszym życiu. Ojcu, który po wojnie studiował literaturę na Cesarskim Uniwersytecie w Kioto i który „(…) pasjonował się pisaniem haiku i nie porzucił pisania, nawet kiedy został nauczycielem”. Ojcu, z którym autor nie utrzymywał relacji aż do schyłku jego życia w wieku dziewięćdziesięciu lat. 

(…) Nadeszły ostatnie dni jego życia, zostało już niewiele czasu, przeprowadziliśmy więc nieporadną rozmowę i jakby się pogodziliśmy. Mimo różnic w myśleniu i widzeniu świata niewątpliwie czułem, że coś mnie z nim łączy…” – Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” Haruki Murakami.

Jak w „Posłowiu. Ułamku historii” Haruki Murakami przyznał przypomniana sobie historia o próbie porzucenia nad morzem pręgowanej kotki stała się początkiem snucia historii o własnym ojcu. O którym zresztą chciał już napisać wiele lat wcześniej. Przy czym autor zaznacza: „Moim celem nie było jednak napisanie tak zwanego „przesłania”. Chciałem przedstawić tę opowieść starając się nic w niej nie zmieniać jako jedna z bezimiennych opowieści z pewnego zakątka historii.” 

To bardzo osobista proza Murakamiego, w którym autor powstrzymał się od oceny zarówno swego, jak i ojca zachowania. Do końca Murakami nie napisał wprost, co w głównej mierze zawarzyło na tym, że tak dwa wykształcone literacko umysły rozminęły się w swym życiu będąc dla siebie przez wiele lat obcymi. Różnice nie wybrzmiewają z tej publikacji. Za to w bardzo refleksyjny sposób zabrał mnie Haruki Murakami w wydarzenia, które łączyły go z jego ojcem. Wspominana historia z porzuconym kotem, która znajduje się na początku, czy chociażby wspólne chodzenie do kina na amerykańskie filmy lub przytoczona historia na końcu o białym kotu, który nie potrafił zejść z sosny. 

Zawsze mieliśmy koty i zawsze żyliśmy z nimi w zgodzie. Były dla mnie wspaniałymi przyjaciółmi. Ponieważ nie miałem rodzeństwa, książki i koty stały się moimi wiernymi towarzyszami…”  – Porzucenie kota. Wspomnienie o ojcu” Haruki Murakami.

Dywagacje na temat życia jego ojca stały się niejako autobiografią samego Murakamiego. Wspominki o ojcu często bowiem łączą się z wydarzeniami z życia samego autora. I choć nie jest to powieść z gatunku literatury pięknej wniosła w moje życie refleksję o tym jak dziwne są koleje losu. Jak często coś co się nam przydarza w dzieciństwie zostaje na długo zapamiętane. Jak wspomnienia nam się zacierają a fakty mylą. Jak losy wojny negatywnie wpływają na życie żołnierzy, gdyż sztuka przetrwania narusza ustalony porządek świata, gdzie nie ma miejsca na egzekucję jeńców bagnetami, czy kanibalizm, a także bezsensowną śmierć tylko dlatego, że rządzący opowiedzieli się po złej stronie. 

Publikację cenię za liczne ciekawostki, w które obfituje. To kolejny dowód, że książki uczą😊. Ze zdziwieniem odkryłam, że świątynie buddyjskie z natury przekazywane są z ojca na syna. Parafianie umierającego opata liczą, że schedę po nim zajmie jego najstarszy syn. Tak też się stało w przypadku wujka Murakamiego, mimo tego, że miał już swoje unormowane zawodowe życie jako pracownik urzędu skarbowego. Podobała mi się też historia o dwóch japońskich skoczkach o tyczce z Olimpiady z Berlina w 1936 roku; Shuhei Nishidy i Sueo Oe, którzy zremisowali, „(…) ale nie chcieli konkurować ze sobą, więc japońska reprezentacja zdecydowała, że srebrny medal dostanie Nishida, gdyż oddał w konkursie mniej skoków. Po powrocie do kraju zawodnicy poprosili jubilera o przecięcie medali i stworzenie dwóch srebrno – brązowych”. Tak chyba potrafią zachować się tylko Azjaci. 

Książka pisana jest z perspektywy narratora pierwszoosobowego. To Murakami snuje opowieść o własnym ojcu i swoim dziedzictwie. Bardzo podobały mi się rysunki, które zdobią strony, szczególnie kota w pudełku, czy kota na stercie książek. Jak Murakami wspomniał w części „Posłowie. Ułamek historii” bardzo przypadł mu „(…) do gustu styl tajwańskiej ilustratorki Yan Gao, więc postanowiłem zdać się na nią w tej kwestii. Wyczuwam w jej rysunkach coś, co wzbudza we mnie przedziwną tęsknotę.” Zresztą same „Posłowie. Ułamek historii” jest bardzo kształcące podobnie jak przypisy, które pochodzą od tłumaczki i które wiele wyjaśniają. 

Bardzo ciekawa miniaturka literacka o innym życiu na końcu świata zaczynająca się ponad sto lat temu. Niezwykle inspirująca i bardzo osobista. Idealna do popołudniowej herbaty. 

Moja ocena: 7/10

Książki Murakamiego wydaje Wydawnictwo Muza, a ja z tą publikacją zaznajomiłam się dzięki Legimi.

„Hotel ZNP” Izabela Tadra

HOTEL ZNP

  • Autorka: IZABELA TADRA
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO FILTRY
  • Liczba stron: 176
  • Data premiery : 17.04.2024r. 

Izabela Tadra, autorka debiutująca powieścią „Hotel ZNP” będąc gościnią audycji Maksa Cegielskiego „Plik tekstowy” w Programie Trzecim polskiego radia tzw. Trójce powiedziała „Bardzo mi zależało, aby stworzyć coś, o czym można dyskutować krytycznie. Nawet nie chodziło o to, żeby stworzyć coś w kontrze do innych książek czy powieści. Dla mnie to był rodzaj wolności, który mogę oddać innym i powiedzieć „ok, to jest coś, nad czym można dyskutować”. O samej Autorce z tej samej audycji wiem, że ma rodzinę: 12-letnią córkę i pracuje jako specjalistka od public relations.  

Książkę mogłam przeczytać dzięki @wydawnictwo.filtry. Wy również możecie na własne oczy przekonać się o czym ona jest i czy Tadra w gatunku literatury pięknej poradziła sobie dobrze. @wydawnictwo.filtry proponuje do końca sierpnia br. aż 40% rabatu na całą ofertę dostępną tutaj: https://wydawnictwofiltry.pl/promocje/. Warto wspomnieć, promocja ta łączy się z ogólnym rabatem u Wydawcy 5% na całą ofertę. 

(…) godność lubi zemstę zimną jak wódka…” – Hotel ZNP” Izabela Tadra. 

To pierwszoosobowa narracja o Belci, która jest główną bohaterką tej krótkiej powieści. Belcia prowadzi czytelnika przez wydarzenia ze swego życia. Jest postacią całkowicie uniwersalną. Prowadzi dialog z nieznanym Panem, do którego zwraca się wielokrotnie, z którym również spędziła upojne chwile w tytułowym warszawskim hotelu. Odtwarza rozmowy z matką, ojcem, mężem Wilhelmem czy przyjaciółką. O Belci można się wiele dowiedzieć. Tylko nie wiadomo, co jest prawdą, a co kłamstwem.

(…) W tamtych dobrych czasach byłam w stanie przeżyć dzień o jednej kanapce i napierdolić się dwoma piwami, a jak ktoś kazał czyścić kibel, to go karnie czyściłam, zamiast rozważać, czy to sprawiedliwy podział obowiązków, czy może jednak wyzysk.” – Hotel ZNP” Izabela Tadra. 

Tak postrzegałam Belcię, główną bohaterkę przez całe 176 stron. Jako pokorną córkę w opowiadanej relacji z matką. Zresztą postać matki bardzo do mnie przemówiła. Rozumiałam jej stwierdzenia, popierałam podejście do życia. Zresztą sam stosunek Belci mi do niej odpowiadał. Jak zresztą sama matka mawiała „(…) królowa bon motów, jeśli coś się kończy, to znaczy, że wcale nie było takie dobre….”. Jako do dość długiego momentu pokorną żonę Wilhelma potrafiącą sobie wmówić, że to jej nie udało się z dzieckiem, że to jej wina. Mającą podległą relację do Niańki zatrudnionej opiekunki psa. Wilhelma prowadzącego Belcię przez życie, jakby była jego dzieckiem, jakby tylko on potrafił jej pokazać właściwy kierunek. Czy chociażby jako pokorną kochankę. 

Belcia jest jednak postacią bardziej złożoną. Belcia potrafi się jednak sprzeciwić, chociażby pani cioci, która postanowiła wychować ją w pełnej kindersztubie zapominając, że jest tylko kobietą wynajmującą studiującej Belci pokój w mieszkaniu, w którym „(…) obowiązywał surowy zakaz gotowania.” Potrafiła się też przeciwstawić Wilhelmowi, wreszcie. 

O Belci tak naprawdę niewiele wiem. Wiem, że jest kobietą, mieszkanką Warszawy. Nie wiem, ile ma lat. Opowiada o imprezach w wieku studenckim, o narkotykach. Opowiada o fajkach, które pamięta, jak kosztowały 5zł.  Ja też takie pamiętam. Może więc jest w moim wieku, może trochę młodsza. Nie wiem kompletnie czym się zajmuje, chociaż w wielu miejscach wspomina o pracy. A przede wszystkim nie wiem, czy mówi prawdę, półprawdę, postprawdę. W niektóre historie mogłabym uwierzyć, jak schadzki w hotelu ZNP, jak romans męża, jak niedonoszone dziecko, jak sposób w jaki została potraktowana na izbie przyjęć w szpitalu po poronieniu, gdy siedziała na krześle z „cieknącą na podłogę nieszczęściem”, czy chociażby w postać pani ciotki, która jednak w pewnych momentach wydawała mi się zbyt przerysowana i kontrowersyjna. W niektóre opowieści nie byłam w stanie uwierzyć, jak zachowanie Beduinów na pustyni, czy opowieść o mężczyźnie, z którym Niańcia spędziła noc również w hotelu ZNP i który opowiadał o swym domu rodzinnym. Sama Autorka miała tego jednak świadomość już na etapie pisania. 

„(…) Kto by tam zresztą zdołał udźwignąć prawdę i kogo tak naprawdę interesują prawdziwe, z życia wzięte historie. Może jedynie tych, co je opowiadają.” – Hotel ZNP” Izabela Tadra. 

No właśnie kogo tak naprawdę obchodzi, czy te pikantne, ciekawe historie opowiadane przez Belcię są prawdziwe? 

Książka dyskusyjna, bez wątpienia. Podobała mi się postać Belci, choć przeszkadzał mi chaotyczny sposób narracji. W każdym z rozdziałów pojawiała się i pani ciocia, i ojciec, i pan, do którego narratorka się zwracała ze swoim opowiadaniem, i matka, i mąż przeplatane różnymi innymi historiami. Przez długie fragmenty trwał konflikt przez drzwi z łazienki. Myślę, że lepiej odebrałabym powieść, gdyby poszczególne, ciekawe, a jakże opowieści były podzielone w osobne historie. Tak miałam wrażenie chwilami, że splatają się w jeden bełkot. Nie ukrywam, że język, mimo że prosty, powszechny, został skomplikowany konstrukcją bardzo, ale to bardzo złożonych zdań. Czasem jedno zdanie ciągnęło się przez 1/3 strony. 

Zarówno koncepcja, jak i treść książki niekonwencjonalna. Taka jest literatura piękna w swym gatunku. Trudno ją zamknąć w jeden powielany schemat. Sprawdźcie sami, czy polubicie Belcie z „Hotelu ZNP” Izabeli Tadry.

Moja ocena: 6/10

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem FILTRY.

„Polowanie na fortunę Rosewoodów” Mackenzie Reed

POLOWANIE NA FORTUNĘ ROSEWOODÓW

  • Autorka: MACKENZIE REED
  • Wydawnictwo: We need YA
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery światowej: 31.10.2023r
  • Data premiery: 10.04.2024r. 

Wydawnictwo We need YA zachwyciło mnie okładką do książki zatytułowanej „Polowanie na fortunę Rosewoodów” autorstwa Mackenzie Reed. Taka soczysta czerwień na ciemnym tle zasługuje na uwagę. Mimo, że treść publikacji nie do końca pasuje do kobiety, która już tych osiemnastek miała kilka za sobą😏. Jak napisałam jednak w zapowiedzi, lubię sięgać po literaturę dla młodszych też po to, by rozmawiać o tych książkach z moją nastoletnią córką. Dla mnie rozmowy o książkach z moimi dziećmi są po prostu bezcenne. 

Z rze­czy, które można usły­szeć o mo­jej rodzinie, ta jedna jest prawdą – do­sko­nale wiemy, jak urzą­dzić do­brą im­prezę.”- „Polowanie na fortunę Rosewoodów” Mackenzie Reed.

A sezon rozpoczyna się w dniu urodzin babci głównej bohaterki, tj. 15 czerwca, „(…) znany też jako ofi­cjalne roz­po­czę­cie lata, czyli se­zonu im­prez Ro­se­wo­odów.” Tylko niestety sezon ten zostanie w pamięci następczyni rodu do końca życia. Babcia bowiem umiera, a świat jej wnuczki Lily wywraca się do góry nogami. Ponadto okazuje się, że rodowa fortuna zaginęła w nieznanych okolicznościach i nic z niej nie zostało. Lily zaczyna poszukiwać sensu życia po śmierci najbliższej osoby przy okazji próbując dowiedzieć się, co się stało z rodzinnym majątkiem. 

Ważna dla mnie bardzo była opinia mojej Córki, z którą mogę wymieniać się lekturami dedykowanymi dla jej grupy rówieśniczej. Cytując ją wprost muszę napisać, że „Jest to ciekawa i wciągająca książka, pełna zagadek. O przyjaźni, miłości oraz rodzinie. A także o sekretach, które ona skrywa. Moim zdaniem jest to bardzo dobra książka warta przeczytania, szczególnie jeśli ktoś lubi plot twisty, bo na końcu książki jest jeden mocny. Książkę bardzo polecam. Nie jest to taka typowa młodzieżówka. Książka jest o sekretach i zagadkach w rodzinie, ale inne wątki (np. przyjaźń, miłość) są tam bardzo dobrze wplecione…” 

Przyznam, że popieram opinię Mai. Dla mnie publikacja jest idealna dla młodego czytelnika, chociaż i ja się przy niej nie nudziłam. Dobrze się ją czyta. Rozdziały są uzupełnione podtytułami z czasem akcji, np. „SOBOTA, 15 CZERWCA, 19.52”. Pisana jest w pierwszej osobie. Narratorką jest Lily Ro­se­wood, która w tym roku miała być przy­go­to­wy­wana przez seniorkę rodu do roli pre­ze­ski za­rządu Ro­se­wood Inc. Lily jest dobrą narratorką, rozważną, systematycznie odkrywającą rodzinne tajemnice, o których istnieniu nie miała pojęcia. Mimo młodego wieku nadaje komunikaty w sposób bardzo dojrzały. Nie jest młodą rozdygotaną trzpiotką, rozchwianą emocjonalnie nastolatką. Możliwe, że dlatego książkę czytało mi się całkiem przyjemnie. Sam język i tempo akcji są adekwatne do gatunku książki. Książka nie nudzi, nie nuży, nie dłuży się. A jak wiadomo młodemu czytelnikowi zależy na czasie. 

Naprawdę do bardzo dobra lektura dla młodego czytelnika i nie tylko. Także dla tych, co chcą przypomnieć sobie młode lata, gdy często nam się wydawało coś tylko czarno – białe. Bynajmniej nie w odcieniach szarości. 

Moja ocena: 7/10

We współpracy recenzenckiej z Wydawnictwem We need YA. 

„Adwokat diabła” Steve Cavanagh

ADWOKAT DIABŁA

  • Autor:STEVE CAVANAGH
  • Seria: EDDIE FLYNN (TOM 6)
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 512
  • Data premiery: 10.04.2024r. 

  • Data premiery światowej:  5.08.2021r. 

Adwokat diabła” autorstwa Steve’a Cavanagh’a od Wydawnictwo Albatros to kolejny tom serii z prawnikiem Eddiem Flynnem. Jest to też czwarta książka Autora, której recenzję przeczytacie na moim blogu (poprzednie to: „Wkręceni”, „Trzynaście” „Pół na pół” – czwarty i piąty tom cyklu o Flynnie). 

W zakładzie karnym Holmana, w hrabstwie Escambia w Alabamie Randal Korn prokurator okręgowy czeka na egzekucję dwudziestopięcioletniego Dariusa Robinsona, który cztery lata temu został uznany za winnego zabójstwa i skazany na śmierć tak jak przed nim sto czterdzieści dziewięć osób. To nie jedyny oskarżony przez Korna, który oczekuje na karę śmierci. Zaraz za nim do celi śmierci trafia Andy Dubois, któremu grozi ta sama kara za zabicie młodej Skylar Edwards, która nigdy nie trafiła do domu. Która „Już nigdy więcej nie pocałowała Gary’ego, nie usłyszała jego oświadczyn, nie oddała mu ręki ani serca.” Która wsiadła do samochodu nieznajomego, by szybciej być w miejscu docelowym prosząc o podwózkę. 

„Skazańcowi pozwolono wypowiedzieć ostatnie słowa.
– Jestem niewinny i wszyscy o tym wiedzą.
Korn wiedział. I nic go to nie obchodziło. Nie został prokuratorem w stanie, gdzie wykonywano karę śmierci, by zawracać sobie głowę kwestiami winy i niewinności. Podobał mu się system. Sprawiedliwość była tylko przykrywką dla jego prawdziwej natury.” – „Adwokat diabła” Steve Cavanagh.

Zachwycił mnie bardzo realny obraz prokuratora, który czerpie przyjemność z patrzenia w oczy śmierci. Który „Ani na moment nie oderwał oczu od człowieka na krześle. Nawet gdy skóra skazańca zaczęła dymić. Nawet gdy pod wpływem prądu pękła mu lewa kość goleniowa. Nawet gdy z ust trysnęła krwawa piana. Przez cały czas miał wrażenie, że to przez jego żyły płynie prąd. Pulsujący żywioł. Jako prokurator okręgowy dzierżył w swoich długich, zakrzywionych jak szpony dłoniach władzę nad życiem i śmiercią. Uwielbiał ją. Zabił tego człowieka, jakby wpakował mu kulkę w głowę, i ta myśl go upajała. ” Z jednej strony w tym opisie Cavanagh’a  jest coś bardzo niepokojącego, z drugiej niezwykle intrygującego. Czytając te barwne opisy zastanawiałam się, w ilu ludziach piastujących władzę w systemie prawnym jest faktycznie tego pragnienia śmierci. Czy to tylko fantazja czy możliwe rzeczywiste realia, z którymi może stykać się amerykański system prawny. To mnie długo frapowało w potyczce między Kornem a Flynnem. I na tym głównie opiera się fabuła powieści. 

Steve Cavanagh potrafi pisać thrillery prawnicze, które wciągają. „Adwokat diabła” wciągnął mnie równie mocno jak poprzednie. Podobało mi się ujęcie tematu Korna lubującego się w skazywaniu ludzi na śmierć. Podobała mi się – analogicznie jak poprzednio – postać adwokata Eddiego Flynna i sama koncepcja powieści. To kolejny arcyciekawy thriller prawniczy tego autora wprowadzający czytelnika w interesujące meandry nowojorskiej palestry. Książka dla każdego, kto lubi trzymające w napięciu praźródła zachowań konkretnych bohaterów, których dalsze poznanie nie daje oczywistego rozwiązania 😉. Udanej lektury!!!

Moja ocena 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Ci, którzy zostali” Hanna Greń

CI, KTÓRZY ZOSTALI

  • Autorka: HANNA GREŃ
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 400 
  • Data premiery:24.04.2024r. 

W zapowiedzi napisałam „Ci, którzy obserwują od dłuższego czasu mój profil powinni wiedzieć, że książki Hanna Greń – strona autorska bardzo sobie cenię. Najbardziej lubię serię z Dionizą, ale również pozostałe uważam za bardzo wartościowe.” Bardzo też sobie cenię osobiste spotkania z Autorką przy okazji różnych targów książki czy spotkań autorskich. Nie dziw więc, że premierę z 24 kwietnia br. pt.  „Ci, którzy zostali” od Czwarta Strona Kryminału jak najszybciej chciałam wziąć w swoje ręce, by zanurzyć się w całkiem nową historię. 

Ten, kto wyrządza krzywdę, musi liczyć się z zemstąZaginięcie dziewczynki. Tragiczny wypadek motocyklistów. Śmierć młodej kobiety. Gangsterskie porachunki. Każde z tych wydarzeń wymaga zdecydowanej interwencji policji z Bielska-Białej.” – z opisu Wydawcy.

Policja w Bielska-Białej ma co robić. Najpierw trzynastoletnia Felicja Radecka zostaje uznana za zaginioną. Jej zaginięcie zgłasza w dniu 7 kwietnia 2023 r. Bielskiej policji załamana matka – Jadwiga. Sprawę przyjmuje nadkomisarz Oskar Superson. Wszystkie działania zostały podjęte natychmiast. Zawiadomiono Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych z komendy wojewódzkiej, a Superson zaczął rozpytywanie wszystkich, co mogliby cokolwiek wiedzieć na okoliczność zaginięcia Felicji. Nadkomisarz nie potrafi sprawie Felicji oddać się bez reszty. Bielsko – Białą nawiedzają kolejne koniecznie interwencje policji. Wszystko zaczyna się gmatwać i komplikować. Począwszy od zaginięcia, przez wypadek motocyklistów, śmierć młodej kobiety i gangsterskie porachunki. Superson próbuje się dowiedzieć czy te wydarzenia coś lub ktoś łączy. Czy mu się uda i jakim kosztem? 

„Ale teraz, w dziennym świetle, rzeczywistość wygrała z wyobraźnią. Stworzone w myślach obrazy zniknęły, a zaplanowane w nocy posunięcia nie wydawały się już tak doskonałe. Przeciwnie, uznała je za kompletnie bezsensowne. Jak mogła marzyć o wydostaniu się stąd? Przecież jedyne wyjście zostało zamurowane, a ona nie miała takiej supermocy jak jedna z bohaterek X-menów, która potrafiła przechodzić przez ściany. (…) 

Umrę tutaj – pomyślała, opadając z powrotem na poduszkę. Przepraszam, mamo…” – „Ci, którzy zostali” Hanna Greń.

Hanna Greń zadbała o wyraźną konstrukcję książki. Fabuła zamknięta została w ponumerowane, zatytułowane rozdziały. Na początku każdego z nich Autorka określiła miejsce, lub też nie i czas akcji. Przykładowo: „W bliżej nieokreślonym miejscu, 6 kwietnia 2023”. Ze względu na liczne wątki kryminalne (zaginięcie, wypadek, gangsterzy itd.) ta konstrukcja jest jak najbardziej potrzebna, by nie pogubić się w ilości sprawców, zdarzeń i podejrzanych. W ogóle ta wielowątkowość bardzo mnie zaskoczyła w tej pozycji. Zwykle przyzwyczajona jestem, że Pani Greń ogranicza się do małej ilości kryminalnych wątków, tym samym powodując, że akcja dzieje się powoli, a czytelnik ma możliwość na rozpoznanie się w warstwie społecznej powieści, która zawsze była cechą charakterystyczną tej Autorki. W tym nowym podejściu trochę się pogubiłam, chwilami wręcz się przemęczyłam. Zaginiona nastolatka, gangi, seks i narkotyki w kryminale na czterystu stronach to trochę dla mnie za dużo. Mimo pomocy ze strony Autorki w konstrukcję książki wielość postaci spowodowało, że trudno było mi je zapamiętać. Nawet zaraz po przeczytaniu w pamięci nikt nie wysunął mi się na przód. I postaci, i wątki mi się zlewały. Sama fabuła jest bardzo pogmatwana. Próbowałam za nią nadążyć skupiając się wyjątkowo silnie. Nie zmienia to faktu, że czas spędzony z książką nie uważam za stracony. Ot historia wymagająca trochę większego skupienia i nadążania za myślą jej Twórczyni. 

Książka zdecydowanie dla fanów Hanny Greń. Do których ja bez wątpienia należę 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Bez przebaczenia”  Sylwia Kubik

BEZ PRZEBACZENIA

  • Autorka: SYLWIA KUBIK
  • Cykl: HARDE BABKI . TOM 2
  • Wydawnictwo: HARDE 
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 24.04.2024r. 

Przy zapowiedzi „Smaki nieba” Sylwia Kubik – pisarka z Powiśla wspomniałam o najnowszej powieści tej Autorki „Bez przebaczenia” od HARDE Wydawnictwo będącą drugim tomem serii „Harde. Babki„.  Pierwszej części nie czytałam. Przeczytałam za to drugą . I już na wstępie przyznaję, że była warta mojego czasu. 

„Wbiła ostrze w nad­gar­stek. Głę­boko, mocno. Wsu­wała je w ciało coraz bar­dziej. Prze­szył ją dreszcz bólu. Co za ulga! Ode­tchnęła mocno, czu­jąc coś na kształt rado­ści. Wyjęła ocie­ka­jący krwią nóż. Żal i uczu­cie bez­na­dziei powró­ciło. Szybko wbiła go ponow­nie. Cóż za bło­gość. Jakie odprę­że­nie…” – Bez przebaczenia” Sylwia Kubik.

Książka zaczyna się od prologu, który zbił mnie z przysłowiowego pantałyku. Już czytając pierwszy rozdział zastanawiałam się, czy prolog odnosi się do Lilki Janickiej, która również dorastała w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym, jak wspomniana w prologu Mar­tynaLilki trenującej do zawodów MMA. Próbującej w ten sposób poradzić sobie z trudnymi przeżyciami z dzieciństwa, by wreszcie zaznać spokoju w dorosłym życiu. 

„Mar­ko­wała ćwi­cze­nia. Dawno temu wyzna­czyła sobie cel. Chciała go osią­gnąć. Wie­działa, że dopóki nie wyrówna rachun­ków, nie będzie mogła żyć nor­mal­nie. O ile jaka­kol­wiek nor­mal­ność w jej
przy­padku ist­niała. Tylko… Tylko żeby to zro­bić, musiała ostro wziąć się za sie­bie.”-  „Bez przebaczenia” Sylwia Kubik.

Trudny temat podjęła Sylwia Kubik w drugim tomie cyklu „Harde babki”. Naprawdę trudny. Temat zranionego dziecka, który zawsze chwyta mnie za serce. Dziecka, które jest bezbronne ze swej natury. Które potrzebuje dobrego dorosłego by wzrastać jak terminowo podlewany kwiat z naszego parapetu okiennego. Dziecka, które bez takiego dorosłego niszczeje bezpowrotnie. 

Sylwia Kubik zaskoczyła mnie również swoim wielowymiarowym talentem. Znam jej „Cykl żuławski”. Niedawno poznałam czwarty tom „Serii powiślańskiej”, a okazuje się, że Autorka bardzo dobrze sprawdza się w roli twórczyni całkiem innych rodzajów książek, całkiem innych historii. Inspirujących choć trudnych. Taki brak przywiązania do jednego stylu, jednego tematu zawsze dobrze świadczy o autorze. Przecież każdy z nas ma możliwość w różnych dziedzinach się rozwijać, kształtować na nowo. Lubię takie literackie odcinanie pępowiny i próbowanie całkiem czegoś nowego, co równie dobrze się kończy.  

Autorka skonfrontowała mnie jako jej wiernego czytelnika z olbrzymim zestawem niełatwej przeszłości młodej dziewczyny. Mi trudno było sobie je wyobrazić. Dlatego ogromny szacunek do Sylwii Kubik, że potrafiła je i to naprawdę dobrze ubrać w słowa. Fabuła podzieliła jest na dwie części. Czytelnik poznaje historię Lilki z perspektywy jej teraźniejszości, w której walczy, w której trenuje, w której próbuje się nie poznać. I z punktu widzenia tego co stało się w przyszłości, gdy Lilka była bardziej bezbronna, gdy była dzieckiem w ujęciu retrospekcyjnym. Ogromny szacunek dla Autorki, że zmierzyła się z tak trudną tematyką. 

To powieść, która uwrażliwia na tragedię młodego człowieka. Która pokazuje jego upadek z głęboką przyczyną, bodźcem, impulsem, na który nie miał żadnego wpływu. Stał się tylko kiedyś kogoś ofiarą i tego ponosi konsekwencje w dorosłym życiu. 

„Bez przebaczenia” Sylwii Kubik zmusiło mnie do myślenia o rodzicielstwie, o dorosłych ludziach krzywdzących dzieci. Zmusiło mnie do myślenia o rodzicach źle. Autorka obdziera rodzicielstwo z glorii i chwały, którą tak lubimy w naszym polskim społeczeństwie. Zmierzyć się z tym jest bardzo doświadczające. 

Czasem warto przeczytać książki z trudniejszą tematyką. Warto też przeczytać „Bez przebaczenia” Sylwii Kubik. 

Moja ocena: 8/10

Z opinią o książce zapoznaliście się dzięki Wydawnictwu HARDE, za co bardzo dziękuję.

„Jak oswoić swoją mroczną stronę” Marie-Estelle Dupont

JAK OSWOIĆ SWOJĄ MROCZNĄ STRONĘ

  • Autorka: MARIE-ESTELLE DUPONT

  • Wydawnictwo: FEERIA
  • Liczba stron: 220
  • Data premiery: 24.04.2024r.
  • Data premiery światowej: 30.08.2017r. 

Wydawnictwo Feeria specjalizuje się w poradnikach, na które lubię zerknąć od czasu do czasu.  Jak przyznałam się w zapowiedzi książki „Jak oswoić swoją mroczną stronę” Marie-Estelle Dupont, która premierę miała pod koniec kwietnia br., ostatnio interesują mnie tematy psychologiczne, relacje z innymi, samorozwój i własny dobrostan. Do przeczytania tej pozycji zachęcił mnie również i tytuł, i opis, który mnie zaintrygował. 

Czym jest nasza toksyczna mroczna strona? Pyta autorka we wprowadzeniu. 

Nega­tywne myśli, prze­ko­na­nia czy sche­maty, nie­uza­sad­nione lęki lub trau­ma­tyczne doświad­cze­nia zatru­wają naszą egzy­sten­cję, popy­chają nas ku nie­wła­ści­wym wybo­rom, trują naszą teraź­niej­szość i blo­kują przy­szły roz­wój.

Nasza tok­syczna „mroczna strona” to ogół repre­zen­ta­cji, emo­cji, wybo­rów i nega­tyw­nych postaw, które prze­szka­dzają nam żyć peł­nią życia i reali­zo­wać sie­bie…” -„Jak oswoić swoją mroczną stronę”  Marie-Estelle Dupont. 

Wprowadzenie niezmiernie mi się podobało. Dało mi przeświadczenie, że potem może być tylko lepiej. Że strona po stronie będę odkrywać, co toksycznego jest w moim życiu, jak mogę z tym walczyć i jak się z tym mierzyć, by zadbać o moje dobrze samopoczucie, o mój osobisty, psychiczny dobrostan. 

W książce autorka sama odnosi się do swoich przeżyć i doświadczeń ograniczając liczne teorie i suche fakty, dywagacje w stylu: jak być powinno, a jak jest. Dzięki temu dała mi przestrzeń do poparcia moich własnych przeżyć i doświadczeń inną perspektywą, na której mogę budować własne odniesienia do mojej codzienności. Lubię w książkach tego gatunku taką perspektywę, która mnie rozwija i pozwala spojrzeć na siebie oczami i sercem innych osób. 

Oso­bi­ście zaczę­łam cie­szyć się życiem w dniu, w któ­rym prze­sta­łam odwo­ły­wać się do tego, co było, tylko pochy­li­łam się nad obra­zami, które mia­łam w sobie. Nad tym, co „upar­cie” tkwiło we mnie od naj­młod­szych lat.” – „Jak oswoić swoją mroczną stronę” Marie-Estelle Dupont. 

To jednak nie recepta na szczęście same w sobie. To nie jest zbiór różnych praktyk, ćwiczeń, treningów, które po wykonaniu zagwarantują nam sukces. Poradnik podzielony jest na części i rozdziały. Każda część dotyka innego tematu. Przykładowo pierwsza zatytułowana jest „Ziden­ty­fi­ko­wać swoją toksyczną mroczną stronę: wewnętrzny sabo­ta­ży­sta o wielu obli­czach”, w której autorka porusza między innymi temat toksycznych relacji w rodzinie, traum z dzieciństwa, które nigdy nie zostaną przepracowane, bo brakuje na przykład woli rodziców, lub ich po prostu już nie ma wśród nas którzy mogliby nam w tym pomóc. Poradnik wzbogacony jest świadectwami konkretnych osób i mimo, że są ciekawym elementem tej publikacji to w żaden sposób nie zastąpią nam terapii, czy to grupowej czy indywidualnej. Już od jakiegoś czasu książki tego typu traktuję jako kompendium wiedzy, mini publikacje, które pomagają mi w konkretnym momencie zrozumieć, w jakim kierunku mogę podążać na czym się skupić w pracy własnej. Pomagają mi tylko zrozumieć. Tylko lub aż. Bez wątpienia jednak są bardzo dobrym podłożeń do dalszych działań i rozważań w tym temacie. I patrząc z tej perspektywy publikacja „Jak oswoić swoją mroczną stronę” Marie-Estelle Dupont jest wartością dodaną w każdej biblioteczce. 

Pamiętajcie proszę, bez względu na to czy sięgnięcie po ten poradnik, czy też nie, że nasza Mroczna strona to nasze tok­syczne ja, które krę­puje pro­ces indy­wi­du­acji i prze­cho­wuje w sobie wszystko, co je ska­ziło, prze­dłu­ża­jąc w ten spo­sób dzia­ła­nie nega­tyw­nej prze­szło­ści. To ja, które nie zadaje sobie pytań. Albo zadaje ich zbyt wiele. Albo zadaje te nie­wła­ściwe.” 

Warto uświadamiać sobie różne sprawy, by potem nad nimi móc pracować. Naprawdę warto. 

Moja ocena: 7/10
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU FEERIA.

„Metoda Glucose Goddess. 4 tygodnie na to, by opanować zachcianki, odzyskać energię i czuć się rewelacyjnie” Jessie Inchauspé

METODA GLUCOSE GODDESS. 4 TYGODNIE NA TO, BY OPANOWAĆ ZACHCIANKI, ODZYSKAĆ ENERGIĘ I CZUĆ SIĘ REWELACYJNIE

  • Autorka: JESSIE INCHAUSPÉ
  • Wydawnictwo:  MARGINESY 
  • Liczba stron: 288 
  • Data premiery: 10.04.2024r. 

  • Data premiery światowej: 2.05.2023r. 

Jessie Inchauspé to autorka poradnika „Glukozowa rewolucja.”, z którym zapoznałam się w zeszłym roku. Nie mogłam więc oprzeć się przed kolejną jej publikacją wydaną również przez Wydawnictwo Marginesy pt. „Metoda Glucose Goddess. 4 tygodnie na to, by opanować zachcianki, odzyskać energię i czuć się rewelacyjnie”. Na wszystkie poradnikowe rewolucje reaguję alergią. Cóż, tak już mam. Nie ukrywam jednak, że z ciekawością zapoznałam się z tym, co ma mi do zaoferowania autorka, specjalistka od żywienia i od zdrowienia. 

Tak w skrócie to poradnik zawierający wiedzę na temat prawidłowego komponowania posiłków po to, by pozbyć się wahań nastrojów, przemęczenia, nałogu od cukru czy potrzeby stałego podjadania. Autorka zwraca uwagę na negatywne skutki odczuwane przez nas organizm w przypadku wiecznego wahania glukozy. Obiecuje, że możemy to wyeliminować, ograniczyć negatywny efekt. Jeśli tylko popracujemy nad własnymi przyzwyczajeniami żywieniowymi. 

Poradnik napisany jest w bardzo przystępny sposób. Jest krótki więc mnie nie zamęczył przydługimi i nudnymi teoretycznymi informacjami. Gdzieniegdzie znajduje się rysunek. W niektórych miejscach przepis, a nawet znalazły się z dwie rady na zdrowsze niż zazwyczaj drinki. Trochę jednak mnie publikacja zawiodła. Mimo, że widzę jej wartość w odniesieniu do konkretnego człowieka miałam poczucie, że czytam kolejną wersję pierwszej książki pt.  „Glukozowa rewolucja. Kontroluj poziom cukru we krwi, odzyskaj energię i jedź to, na co masz ochotę.” Nie ukrywam, że w niektórych miejscach byłam momentami znużona. 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarz recenzencki otrzymałam od Wydawnictwa Marginesy, za co bardzo dziękuję.

„Zdążyć przed śmiercią” Justyna Jelińska

ZDĄŻYĆ PRZED ŚMIERCIĄ

  • Autorka: JUSTYNA JELIŃSKA
  • Wydawnictwo: HARDE Wydawnictwo
  • Cykl: SĄSIADKA (tom 2)
  • Liczba stron: 336 
  • Data premiery: 10.04.2024r.

Na początku kwietnia dopiero co dzieliłam się z Wami opinią o pierwszym tomie cyklu „Sąsiadka” od HARDE Wydawnictwo autorstwa Justyna Jelińska – profil autorski. Nie minęła chwila, a otrzymałam w prezencie „Zdążyć przed śmiercią”, która jest kontynuacją „Sąsiadki”. Wygląda, że Wydawnictwo wydaje bez zbędnej zwłoki. U mnie trochę z tą „zwłoką”, a raczej „bez zwłoki” gorzej. O ile z czytaniem to nie zalegam😉, o tyle z recenzjami gorzej. 

Trzebież – cicha i spokojna wieś niedaleko Warszawy, w której zaginęła Anna, a jej historia zaginięcia jest nadal nierozwiązana. W Trzebieży mieszka też Mieczysława Zarzycka, przyjaciółka Anny – sklepowa. A jak to w takiej małej miejscowości, sklepowa trzyma władzę i o wszystkich wszystko wie. Razem z Marcelem Borkowskim postanawia samozwańczo dowiedzieć się, gdzie jest Anna lub co się z nią stało. Ich prywatne śledztwo zakłóca para youtuberów żądnych wrażeń i rozgłosu., którzy tylko dla tego celu również postanowili zaangażować się w dochodzenie. 

Justyna Jelińska ponownie mnie zaskoczyła. Na początku książki zaprezentowała czytelnikom play listę, do której odsłuchania zachęca, gdy „tytuł pojawi się w treści książki.”. A wierzcie mi, pojawiły się wszystkie. Zastosowałam się do jej zalecenia z początku i przyznam, że to bardzo świetna zabawa. Świetnie w kontekście akcji i życia fikcyjnych bohaterów wrócić zmysłem słuchu do tego, co i oni słuchali w tym momencie, nawet jeśli było to w wyobraźni ich stwórcy. Tym bardziej, że niektórych tytułów nie kojarzyłam. Nie wiem, może Wam coś mówi Lion Babe – She’s a Lady czy Mariza Rizou, Panos Mouzo­ura­kis – Petao, których ja nie potrafiłam od razu skojarzyć. 

Książka podzielona jest na części. Każda część odnosi się do dnia, który następuje w czasie akcji i podzielona jest na rozdziały. Autorka pomaga czytelnikom rozeznać się w miejscu akcji. Na początku każdego rozdziału oznacza punkt, w którym dzieją się opisywane wydarzenia oraz czas typu „Dom Mie­czy­sławy i Janu­sza, późny wie­czór”.

„– Ni­gdy w życiu. Zabawa dopiero się zaczyna… – zaśmiał się zło­wrogo, roz­pi­na­jąc deli­kat­nie guzik w jej porwa­nej i pobru­dzo­nej koszuli.” – „Zdążyć przed śmiercią” Justyna Jelińska.

Zaletą powieści jest bez wątpienia Miecia, która da się lubić. Pyskata potrafiąca się odnaleźć w każdej sytuacji kobieta nie dająca sobie dmuchać w przysłowiową kaszę. Podobają mi się takie bohaterki nawet jeśli prowadzone przez nich śledztwo jest pełne błędów, nietrafionych tez i chybionych działań. Tu nie chodziło zresztą o to, by Miecia była mistrzynią w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. Tu chodziło bardziej o to, by stworzyć duet prywatnych detektywów całkowicie przypadkowy, niedopasowany, który byłby atutem fikcyjnej fabuły. 

Autorka umiejętnie buduje napięcie w tym thrillerze. Zostałam kilkukrotnie wprowadzona w błąd oparty na gąszczu miejscowych plotek i kłamstw. Wszystko to prowadzi ostatecznie do trzonu dramatycznych wydarzeń, których udziałem stała się Anna. Same postaci youtuberów są na wskroś złe, mimo, że postaci te nie mają takich cech. To współczesne sępy żerujące na krzywdzie innych, chcące wyłącznie użyć tragedii dla własnych korzyści, własnej popularności. Doceniam rysy psychologiczne bohaterów. Dobrze w książce Jelińska ukazała złożoność ludzkiej natury, szczególnie w kontekście toczonego śledztwa. Pomysłowo scaliła wątki kryminalne z elementami społecznymi, eksplorując człowieczą naturę, dramatyczną przeszłość i tajemnice, których wokół jest całkiem sporo. 

Jeżeli lubicie historie z małych społeczności to „Zdążyć przed śmiercią” Justyny Jelińskiej jest zdecydowanie lekturą dla Was. Miłego czytania! 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Harde.

„Pomarlisko” Patryk Jurek

POMARLISKO

  • Autor: PATRYK JUREK

  • Wydawnictwo: HARDE Wydawnictwo
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 10.04.2024r. 

Są takie publikacje, które zaskakują. Są takie thrillery psychologiczne, które rozwinięcie wbija w fotel i powoduje niedowierzenie. To prawdziwe książki z tego gatunku. Bo thrillery psychologiczne cechują nieprzewidywalne twisty akcji, suspens i etapami ujawniane tajniki bohaterów. Główne wątki oscylują wokół zemsty, zdrad, manipulacji czy chorób psychicznych.  Mam wrażenie, że „Pomarlisko” będący debiutem literackim scenarzysty i reżysera Patryka Jurka od HARDE Wydawnictwo łączy w sobie wiele z tych cech. Chcecie przekonać się jakie? 

„(…) zerknąłem w lustro. Powinienem się ostrzyc i ogolić. Nienawidzę mojego życia, bo jest gówniane. Nie śpię, jem śmieci, nie mam przyjaciół i jestem nieszczęśliwy.” – Pomarlisko” Patryk Jurek. 

Tak swoje życie widzi Paweł Kędzierski, czterdziestoparoletni pracownik szpitalnego prosektorium na Mokotowie. Tak widzi…. Prawda wygląda jednak trochę inaczej. Paweł kumpluje się ze swoim współpracownikiem Błażejem Darewskim, z którym łączy go dodatkowa aktywność zawodowa. Zaczyna również poznawać młodego – Wojciecha Szymańskiego. Dodatkowo ukrywa swoją relację z Weroniką, którą nie chce się z nikim dzielić. Spokojnie wykonuje swoją pracę obcując ze śmiercią na co dzień. Wszystko się zmienia, gdy z komunalnego cmentarza ginie ciało Sylwii Kaczmarczyk, córki prominentnego polityka, która po prowadzeniu samochodu pod wpływem narkotyków umiera wskutek zatrzymania akcji serca na stole operacyjnym mokotowskiego szpitala. Dlaczego ordynatorowi Małeckiemu zależy na dowiedzeniu się, co się stało z ciałem Sylwii, które miało być ekshumowane? Dlaczego to Wskrzesiciele stają się głównymi podejrzanymi? 

Wiele zalet ma ten thriller, oj wiele 😊. Po pierwsze urzekła mnie prezentacja tematu śmierci. Bez stygmatyzowania. Bez głębszego sensu. Bez idealizowania. Już w pierwszych zdaniach rozdziału pierwszego Autor określił stosunek, z jakim czytelnik będzie miał do czynienia w tej powieści. 

Śmierć. Nasz gatunek jako jedyny się nią pasjonuje. Tylko my wiemy, że jest nieunikniona”. – Pomarlisko” Patryk Jurek. 

Potem było tylko lepiej i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

Po dwóch godzinach pojawiam się ja i zabieram zwłoki do chłodni. Czasami zgarniam kilkanaście osób dziennie. Gdy trzeba wykonać sekcję zwłok, rozcinamy ciało, wyjmujemy wszystkie wnętrzności i czekamy. Patolog przychodzi raz dziennie, waży, spisuje i znika. My wrzucamy wszystko z powrotem…” – Pomarlisko” Patryk Jurek. 

Po drugie Paweł Kędzierski da się lubić. Naprawdę. Zdobył moją sympatię praktycznie od samego początku mimo swego praktycznego i logicznego podejścia do wykonywanej przez siebie pracy. Przecież ktoś to musi wykonywać i ktoś to w realnym świecie też wykonuje. Wydaje się bardzo rzeczowy mimo prowadzenia życia samotnika, niedzielenia się ze znajomymi swoim życiem. Jest ignorantem w wielu aspektach (relacji z przełożonymi, wykonywanej pracy, życia kolegów itd.), choć z drugiej strony potrafi mile zaskoczyć wspólnym wieczorem z Błażejem, od knajpy do knajpy, przez dyskotekę po dom uciech w nadwiślańskiej metropolii. Zresztą niektóre sceny, szczególnie związane z urwanym filmem chwilami mnie rozbawiały. Będąc narratorem ripostuje trafnie to, co go otacza. Opiera się na swoich doświadczeniach, zaprasza czytelnika do swoich przeżyć i swej przeszłości. Celowo diagnozując relacje i to co nas otacza. 

Nieudane związki nauczyły mnie jednego. Nie wymuszaj niczego. Nie wymuszaj rozmów, nie wymuszaj przyjaźni, uwagi czy miłości. Bo wszystko, co wymuszone, nie jest warte, by o to walczyć. Pozwól, by płynęło…” – Pomarlisko” Patryk Jurek. 

(…) Są na świecie ludzie, których twarz rozjaśnia się, kiedy cię widzą. Nie dlatego, że możesz im coś zapewnić albo mają z tego spotkania jakieś korzyści. Bezwarunkowo. Przez to, że jesteś.”  – Pomarlisko” Patryk Jurek. 

Po trzecie wiele się nauczyłam w zakresie działania poszczególnych opioidów czy narkotyków😉. Nigdy nie wiadomo, kiedy nowa wiedza mi się przyda. O kokainie, trawce czy amfetaminie co nieco słyszałam. Natomiast o mefedronie, ketaminie czy modafinilu musiałam się trochę podszkolić. Z tej nowo zdobytej wiedzy dowiedziałam się o skutkach ubocznych, a także o tym, jak łatwo jest się uzależnić. Nie zachęcam. Wręcz odradzam.

Po czwarte wiarygodność. W przypadku Pawła – narratora wszystko u niego wydawało się wiarygodne. I jego teraźniejszość, i jego przeszłość, i jego doświadczenie, i jego relacje. Wkręcił mnie Autor niemiłosiernie, aż praktycznie do samego zakończenia, w którym wszystko zaczęło się układać. W którym oniemiałam. Ale nie dlatego, że finał to totalny odlot, strzał, by zaskoczyć czytelnika. NIE! Dlatego, że finał wynikał z początku. Wszystko w jedno się składało. Wszystko ułożyło się w sensowne wytłumaczenie. DLA TAKICH ZAKOŃCZEŃ WARTO CZYTAĆ KSIĄŻKI! 

Po piąte tempo, język i styl książki. Dla mnie idealny. Przypominające męskie pióro Żaka, chwilami nawet Mroza. Dużo dialogów, ciętych ripost. Akcja dzieje się szybko. Kolejne zdarzenia wymagają wyjaśnienia, dopowiedzenia. Bohaterowie są wyraziści. Dają się lubić, nawet taki Amadeusz zwany Kulką mimo ciętego języka i niewybranych odzywek. Lubię bardzo w książkach tego gatunku taką męską narrację bez zbędnych ozdobników, długich dywagacji, bez zmiennych nastrojów, niekonsekwencji. Tu postaci jedna po drugiej scalają się w jedno, bez żadnych odchyleń. Warto też z tego z powodu zerknąć na tę publikację. 

Powodów, dla których warto przeczytać „Pomarlisko” Patryka Jurka mogłabym jeszcze namnożyć. Mam nadzieję, że to, co napisałam i ogólna ocena skłoni Was do zwrócenia uwagi na tę publikację. Gwarantuję dobrą zabawę i chwilę refleksji. Dwa w jednym. Trochę nad człowiekiem i jego współczesną samotnią, a trochę nad samą śmiercią, taką niegloryfikowaną, nie uduchowioną, taką ludzką, prostą, taką kończącą wszystko. 

UDANEJ LEKTURY!!! 

Moja ocena: 9/10

Za możliwość zapoznania się z publikacją bardzo dziękuję Wydawnictwu Harde.