„Zapomniane niedziele” Valérie Perrin

ZAPOMNIANE NIEDZIELE

  • Autorka: VALERIE PERRIN
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery : 15.02.2024r. 
  • Data premiery światowej: 4.05.2015r. 

Cudowne lata” (recenzja na klik) powieść autorstwa Valérie Perrin bardzo mi się podobała. Ucieszyłam się więc, gdyWydawnictwo Albatros obdarowało mnie premierą z 15 lutego br. pt. „Zapomniane niedziele”.  Zwróćcie uwagę na wydanie. Piękna, intensywna okładka. Wyraźna czcionka. Takie wydanie musi mieścić w sobie coś cudownego. Czyż nie? 

„Nazywam się Justine Neige. Mam dwadzieścia jeden lat. Od trzech pracuję jako opiekunka w domu spokojnej starości Pod Hortensjami(…) Mam dwie pasje: muzykę i ludzi w starszym wieku. I prawie co trzecią sobotę tańczę w klubie Raj, trzydzieści kilometrów od Hortensji. (…) Bardzo lubię mojego brata Jules’a (tak naprawdę to kuzyn) i dziadków, rodziców mojego zmarłego ojca. Jules jest jedyną młodą osobą, z którą miałam do czynienia w dzieciństwie w domu rodzinnym. Dzielę swoje życie na trzy części: w ciągu dnia opiekuję się starymi ludźmi, w nocy poprawiam ich opowieści, które naprędce zapisałam, a w soboty wybieram się na tańce, jakoś uzupełnić zapasy beztroski utraconej w 1996 roku z powodu ludzi w średnim wieku, czyli rodziców, moich i Jules’a, którzy wpadli na straszny pomysł, by w niedzielny poranek zginąć razem w wypadku samochodowym.” – „Zapomniane niedziele” Valérie Perrin.

I to historia Justine Neige napisana w bardzo delikatny, nostalgiczny sposób. Kolejna, piękna wydana pozycja od Albatrosa, która zachwyca nie tylko wydaniem, lecz przede wszystkim treścią. Valérie Perrin przedstawiła czytelnikowi główną bohaterkę w bardzo bezpośredni sposób. To ona jest narratorką. Dzięki czemu poznajemy nie tylko to, co ją ukształtowało, lecz także to, o czym myśli, co przeżywa i nad czym się zastanawia. Książka podzielona jest na ponumerowany rozdziały. Naprzemiennie czytelnik śledzi życie Justine i jej perypetie oraz zanurza się w historię Hélène i Luciena, która zaczęła się w 1924 roku. Tak naprawdę to parę nawzajem przenikających się opowieści, która pozostawiły mnie w stanie silnych emocji wybrzmiewających jeszcze po zamknięciu tylnej obwoluty. O dziwo, można to osiągnąć bez zbędnych kwiecistych epitetów i tęczowych metafor. Zwyczajne słowa, proste zdania. Styl Valérie Perrin cechuje się właśnie prostotą, która jest wystarczająca, by osiągnąć pozytywny odźwięk. Autorka po raz kolejny udowodniła, że prostota w pisaniu ma ogromną moc.

Bardzo podobał mi się pomysł na połączenie historii dwudziestojednolatki z prawie stuletnią pensjonariuszką domu opieki. To złączenie losów mogło tylko przysporzyć tylko dodatkowych korzyści. Przyznaję, że sama główna bohaterka jest pełna sprzeczności, nierówna. W dialogach bardzo ostra, temperamentna, ripostująca momentami. W opisach bardzo refleksyjna, mająca głębokie życie wewnętrzne, delikatna w swej naturze, o której dzięki jej bezpośredniej relacji możemy się sporo dowiedzieć. Tak samo jak o relacjach. Tak samo jak o życiu w różnych jego odcieniach. Tak samo jak o trudnej historii. 

Jeśli lubicie literaturę piękną to sięgnijcie koniecznie po „Zapomniane niedziele” Valérie Perrin, które przeniosą Was w interesujący świat pełnego napięć, tajemnic oraz zdesperowanych ludzi ciągle szukających siebie.

Moja ocena 8/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Słodka trucizna” Parker S. Huntington

SŁODKA TRUCIZNA

  • Autorka: PARKER S. HUNTINGTON
  • Wydawnictwo: Luna
  • Liczba stron: 544
  • Data premiery: 8.02.2023r. 
  • Data premiery światowej: 10.12.2021r. 

Książkę pt. „Słodka trucizna ” Parker S. Huntington wydaną nakładem Wydawnictwo Luna czytałyśmy we dwie. Najpierw sięgnęła po nią moja córka, potem trafiła wreszcie do mnie. Majce bardzo się podobała, a z moją opinią musicie zapoznać się sami czytając niniejszy blogowy wpis. 

„Nazywam się Charlotte Richards, ale możecie mi mówić Trucizna.”  – z opisu Wydawcy.

To historia złożona, składają się z wielu wątków. Nastolatkowie Charlie i Kellan poznali się 14 lutego na dachu budynku, na którym postanowili zakończyć swoje życie. Zawierają porozumienie, że będą się spotykać przez cztery lata o tej samej porze. Zbiegiem losu jedno z nich po 3 latach zrywa umowę … Charlotte próbowała zbudować relację z Kellanem, ale nie do końca jej się to udało. Związki pomiędzy bohaterami tworzą historię, w której jest ból, desperacja, trwoga, wrogość, miłość, przygnębienie czy szczęście. Cały gwiazdozbiór uczuć, emocji. 

Wydarzenia w powieści są jasno i chronologicznie nakreślone. Jedno zdanie odpowiadające uczuciom po przeczytaniu książki sformułowałabym w następujący sposób: to słodko gorzka historia miłosna trójkąta, która sprawi, że pojawią się w Was mieszane uczucia. Chociaż może nie tylko trójkąta. Istotną bardzo wyraźnie wykreowaną postacią jest też Tatum. Jego relacja z Charlotte jest jednym wielkim dzwonkiem alarmowym. Ważnym dla fabuły jest też starszy brat Kellana – Tate. Ten bohater drugoplanowy zmusił mnie do myślenia o sposobach radzenia sobie z utratą bliskiej osoby, a także o trudnościach w pokonywaniu własnych słabości, własnych uczuć do drugiej osoby, nawet tych niechcianych. Autorka podniosła w powieści wiele trudnych tematów.  Fabułę stanowią tragedie rodzinne, toksyczne relacje z rodzicami, przemoc w szkole, narkotyki i inne uzależnienia, a także okaleczanie się, czy nawet samobójstwo. Wydawać by się mogłoby, że tego jest za dużo, za wiele. Że Parker S. Huntington  powinna skupić się na jednej lub dwóch myślach przewodnich, wokół których utkała całą opowieść. Ja nie miałam takich odczuć. Mimo, że wątki się przeplatają, jedna tragedia goni drugą, jedna nieprzepracowana trauma podąża za drugą, nie twierdzę, że negatywnych emocji jest w książce za dużo. Dla mnie to ilość optymalna, by pokazać jak trudno wkraczać w dorosłość i jak trudno jest wyzwolić się z życia nastoletniego, w którym teraz młodym jest zdecydowanie trudniej, niż mi w ich wieku. 

Słodka trucizna” to bardzo zgrabnie napisana książka w gatunku new adult. Moja jej subiektywna ocena byłaby zdecydowanie wyższa, gdyby nie jej objętość. Zdecydowanie lepiej czytałoby mi się ją, gdyby była o 1/3 krótsza. Niektóre wątki mi się dłużyły, rozwlekały w nieskończoność, nużyły. Niektóre sceny odebrałam jako zbędne. Mimo pewnych niedociągnięć uważam jednak, że czas spędzony z tą publikacją nie był czasem straconym. Książka wywołała u mnie liczne emocje, zmusiła mnie w wielu momentach do zastanowienia się nad własnym życiem, nad tym, co przeżyłam lub co przeżywam aktualnie, a to zawsze dobrze świadczy o powieści. 

Przeczytajcie sami „Słodką truciznę” Parker S. Huntington i podzielcie się proszę swoimi własnymi przemyśleniami na jej temat. Uwielbiam czytać Wasze opinie i zderzać je z moimi własnymi spostrzeżeniami. Miłej lektury! 

Moja ocena:  7/10.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję @Wydawnictwo Luna.

„Atlas. Historia Pa Salta”  Lucinda Riley, Harry Whittaker

ATLAS. HISTORIA PA SALTA

  • Autorzy: LUCINDA RILEY, HARRY WHITTAKER
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: SIEDEM SIÓSTR (tom 8)
  • Liczba stron: 672
  • Data premiery: 17.05.2023r. 
  • Data premiery światowej: 11.05.2023r.

Wielokrotnie już w wielu recenzjach przyznawałam, że Seria „Siedmiu sióstr” Lucindy Riley jest jedną z moich ulubionych serii. Klimatyczne opowieści w przepięknych okładkach od Wydawnictwo Albatros to prawdziwe perełki w mojej biblioteczce. „Atlas. Historia Pa Salta” to zamknięcie serii, ósmy tom cyklu. Po śmierci autorki istniała obawa, że seria nie zostanie zamknięta, jednak syn autorki Harry Whittaker pomógł w jej dokończeniu. Tym samym fani Lucindy Riley i fani całej serii otrzymali niemały prezent. Mogli zanurzyć się w historię, w której łączą się wszystkie wcześniejsze wątki i poprzedni bohaterowie. 

To dwie historie scalające się w jedną. Pierwsza dotyczy odnalezienia w Paryżu w roku 1928 dziesięcioletniego chłopca – Atlasa, któremu rodzina słynnego rzeźbiarza, Landowskiego daje schronienie. Atlas nie mówi. Atlas za namową swych nowych opiekunów pisze pamiętnik przenosząc na papier swoją własną historię. Druga toczy się w roku 2008 w okolicach Morza Egejskiego, gdzie siedem sióstr spotyka się na pokładzie rodzinnego statku, by rok od zagadkowej śmierci Pa Salta, adopcyjnego ojca sześciu sióstr D’Aplièse uczcić jego pamięć. Okazuje się, że nestor rodu posiadał pewne tajemnice, które przekazał ostatniej siostrze, siódmej Merry. Jego jedynej biologicznej potomkini To dzięki niej rodzeństwo jest w stanie dotrzeć do prawdziwej historii ich rodziny. 

Lucinda Riley musiała chyba żyć wykreowaną przez siebie sagą o siedmiu siostrach. To niesamowite, jak potrafiła przez tyle lat zawładnąć umysłami czytelników i powodować drżenie, przy każdorazowym braniu kolejnej części do ręki. Ten fenomen serii mnie zastanawia od jakiegoś czasu, mimo, że ja również się jemu całkowicie poddałam. Zresztą z Przedmowy dowiedziałam się, że – parafrazując; Ta historia była w głowie Lucindy od ośmiu lat. Autorka naprawdę nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie przeleje ją na papier. Zdaniem jej syna wypowiadającego się na początku książki „(…) Pa Salt pojawia się w każdym z tomów. Mama przez lata rejestrowała ruchy tej postaci i stworzyła spójny przewodnik po tym, co się z nim działo, gdzie i kiedy. W ten sposób wkład Lucindy w tę książkę jest większy, niż sama byłaby skłonna przyznać” Dokończenie więc historii i opisanie jej z jego perspektywy wydawało się więc i Lucindzie, i jej synowi oczywiste. 

Wracając jednak do zwieńczenia opowieści o siostrach to zacznę od konstrukcji książki, która jest bardzo ustrukturyzowana. W Dramatis personae czytelnik zapoznaje się z postaciami, które znane są z poprzednich tomów. Część ta pozwala uporządkować swoją wiedzę w tym temacie lub wręcz ją zdobyć, jeśli „Atlas. Historia Pa Salta” będzie pierwszą książką czytaną przez Was. W Prologu autorzy wprowadzają czytelnika w nastrój opowieści, który jest bardzo emocjonujący. To dziwny początek, dla mnie niespodziewany. Przyznaję, że nie wiem skąd pomysł, by osadzić go w Tobolsku, Syberia 1925 roku. Prolog powinien zachęcać do dalszego poświęcania czasu lekturze i w tym przypadku tak właśnie się dzieje. Następnie w pięciu pierwszych rozdziałach w Pamiętniku Atlasa. 1928-1929 zapoznajemy się z jego historią, by przejść do wydarzeń z życia Merry. W drodze z Dublina do Nicei. Czerwiec 2008. I tak naprzemiennie. Łącznie rozdziałów jest ponad sześćdziesiąt. Ze względu na retrospekcje czytelnik otrzymuje pomoc w postaci oznaczenia czasu i miejsca akcji na samym początku rozdziału. Dzięki temu można dość łatwo połapać się w chronologii zdarzeń. Narracja kreowana jest z poziomu pamiętnika obejmującego kolejne lata, aż do 1993 i przecinana jest tym, co odkrył, czego dowiedział się i co przeżył Tytan w latach 2007-2008. Resume znajduje się w Epilogu, który zamyka cały cykl. Części wykreowane na pamiętnik Atlasa pisane są z jego perspektywy. W tej narracji pierwszoosobowej jest wiele przeżyć, emocji i doświadczeń, które pokazane są z punktu widzenia chłopca, młodego czy już dojrzałego mężczyzny. Razem z Atlasem odwiedzamy Paryż w czasach międzywojennych, Niemcy pod dojściu Hitlera do władzy, stacjonujemy w wojennej Skandynawii, w Londynie, Hiszpanii i wielu innych miejscach. Niektóre z nich budziły moje skojarzenia, bo część lokalizacji znam z poprzednich części, co zakładam nie jest przypadkowe.

Seria jest dopieszczona w najdrobniejszych szczegółach. Harry Whittaker utrzymał poziom całej serii. Mimo, że Lucinda Riley pozostawiła niewiele z ogólnego rysu fabuły w tej ostatniej części znajdziecie również piękne opisy miejsc, sporą dawkę rysu psychologicznego głównego bohatera, ciekawe opisane postaci z jego najbliższego otoczenia. Historia spaja całą sagę, stanowi jej udane zwieńczenie. Jest magiczna i warta poznania, również ze względu na okoliczności jej powstawania. Serdecznie polecam, szczególnie tym, którzy wolą mocniejsze książki, w których sporo się dzieje. 

Moja ocena 9/10.

Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Córka z Kuby” Soraya Lane

CÓRKA Z KUBY

  • Autorka: SORAYA LANE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: UTRACONE CÓRKI (tom 2)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 15.06.2023r. 
  • Data premiery światowej: 23.03.2023r. 

Przy okazji pisania opinii o pierwszym tomie cyklu „Utracone córki” zatytułowanym „Córka z Włoch” (recenzja na klik) napisałam, że zamysł prowadzenia narracji, fabuły jest bardzo podobny do mojej ukochanej serii „Siedem sióstr” Lucindy Riley. Po przeczytaniu kolejnego tomu, który premierę światową miał w marcu bieżącego roku pt. „Córka z Kuby” autorstwa Soraya Lane od Wydawnictwo Albatros stwierdzam, że moje pierwsze wrażenie nie było mylne. Nadal pióro Lane kojarzy mi się z piórem i pomysłem Riley. Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko. Po prostu zauważam pewną zbieżność, która na pewno przywiedzie mnie do kolejnych lektur autorstwa tej pisarki. Tym bardziej, że trzeci tom w oryginalnym tytule „The Royal Daughter” premierę miał 12 października 2023r., a czwarty tom „The Sapphire Daughter” na światowym rynku księgarskim będzie dostępny od 8 marca 2024r. 

Tym razem prezent w londyńskiej kancelarii prawniczej od Hope Berenson prowadzącej przytułek dla niezamężnych matek, tak zwany Hope House, otrzymuje Claudia. Chcąc pomóc matce dowiedzieć się historii o tym skąd pochodzi wyrusza w podróż do Hawany, stolicy Kuby. Dzierżąc jedyną wskazówką jaką jest herb należący do rodziny Diazów, niegdyś jednej z najbogatszych kubańskich dynastii na Kubie okrywa historię swojej babki, która nigdy nie dała po sobie poznać skąd tak naprawdę pochodzi. 

Książkę można czytać odrębnie od poprzedniego tomu. Niech więc nie wstrzymuje Was od sięgnięcia po lekturę nieznajomość „Córki z Włoch”. Każda część jest bowiem odrębną historią mającą swój początek i swój koniec.  Struktura drugiego tomu jest bardzo podobna do pierwszej części. W opowieść czytelnik wprowadzony zostaje w Prologu, dzięki któremu zatapia się w wydarzenia, które miały miejsce w rezydencji barona cukrowego Julio Diaza. Rozdziały następujące później zostały kolejno ponumerowane. Podobnie jak w pierwszym tomie serii i tu opowieść toczy się równolegle przez prezentowanie wydarzeń współczesnych i wydarzeń z Kuby z połowy XX wieku, w których autorka opisuje losy Esmeraldy Diaz i Christophera. W okoliczności otrzymania pamiątek rodowych zostajemy wprowadzeni podobnie jak w „Córce z Włoch”. Rodzina Claudii otrzymuje list od londyńskiej kancelarii. Te fragmenty oznaczone są w podtytule rozdziału jako Współcześnie. Retrospekcyjną rzeczywistość poznajemy w rozdziałach oznaczonych miejscem i czasem. Nie sposób więc się pogubić. Czytelnik od razu rozpoczynając kolejny fragment wie, w jakiej czasoprzestrzeni się znalazł (np. Hawana, Kuba

Połowa lat 50. XX wieku). To pozwala zachować porządek i uniknąć nieporozumień, które się mogą zdarzyć, gdy narracja prowadzona jest naprzemiennie na zasadzie „kiedyś” i „teraz”. Ten układ idealnie się sprawdza w książkach tego gatunku, gdzie autor chce, by czytelnik odkrywał strona za stroną historię i sekrety sprzed kilkudziesięciu lub kilkaset lat wstecz. Odsyłanie czytającego do wydarzeń przeszłych opisanych przez narrację bezpośrednią stanowi pewne doprecyzowanie, rozwinięcie tego, co dzieje się teraz. Stanowi uzupełnienie opowieści i całej historii. W taki też sposób odebrałam „Córkę z Kuby”. Łącznie rozdziałów jest trzydzieści cztery, a zwieńczenie historii znajduje się w Epilogu. 

Bardzo cenię sobie współpracę z Wydawnictwo Albatros i niezmiernie się cieszę, że Wydawnictwo zaproponowało mi przeczytanie opowieści wymyślonej i sportretowanej przez Sorayę Lane. Książka posiada optymalną ilość stron. W trakcie czytania wielokrotnie łapałam się na myśleniu o tym, że się nie nudzę, nie czuję, że historia się rozwleka, a autorka zanudza mnie zbędnymi opisami, mimo, że bez trudu oddała specyfikę tamtych czasów i tamtego miejsca, w którym zaczęła się historia matki Claudii. W szczególności spodobały mi się relacje bogactwa i splendoru Kuby sprzed rewolucji tego kraju. Czytając miałam wrażenie, że spoglądam na nieznaną mi Kubę trochę przez dziurkę od klucza. W wątek obyczajowy autorka wplotła bardzo rozwinięty wątek romansowy. To kolejne podobieństwo do pierwszego tomu serii. Mam szczerą nadzieję, że nie będzie to standard. Przecież nic się nie stało, gdyby historia rodzinna była odkrywana bez nowo poznanego kochanego u boku. Na oficjalnej stronie autorki (http://www.sorayalane.com/the-royal-daughter ) przeczytałam, że i trzeci tom, i czwarty też jest pisany z perspektywy kobiecej bohaterki. W trzecim tomie jest to Ella, a w czwartym Georgia. Nie żebym miała coś przeciwko kobiecym postaciom, ale przełamaniu schematu z serii „Siedem sióstr” Lucindy Riley pomogłoby zmiana osoby głównego bohatera czy przeciwstawienie się wątkowi romansowemu. Myślę, że i tak kolejny tom autorstwa Sorayi Lane byłby warty przeczytania. Obawiam się trochę, że szybko to powielanie konstrukcji, typów bohaterów, tematów mi się znudzi. 

A Wy czytaliście już? 

Moja ocena 8/10.

Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Kraina Świtu” Philippa Gregory

KRAINA ŚWITU

  • Autorka: PHILIPPA GREGORY
  • Seria: THE FAIRMILE. TOM 3
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 528
  • Data premiery: 6.09.2023r. 
  • Data premiery światowej: 8.11.2022r. 

Jak wspomniałam w zapowiedzi książki „Kraina świtu” Philippa Gregory od Wydawnictwo Książnica to trzeci tom sagi „The Fairmile” opowiadającej o sile kobiet w czasach wojny. Pierwszy tom pt. „Mokradła” mnie zachwycił (recenzja na klik), drugi pt. „Mroczne wody” (recenzja na klik) zdecydowanie mniej. Mam nadzieję, że w tej sytuacji ciekawi jesteście jakie miałam odczucia po przeczytaniu trzeciej części serii. 

To zawikłana historia rodu, pośrednio także rodziny królewskiej. Równolegle autorka prowadzi czytelnika przez to, co dzieje się z Nedem Ferrymanem przybywającym z Ameryki, by wziąć udział w wojnie domowej. Kim dla Neda jest Rowan, młoda Indianka udająca chłopca. Jak to się stało, ze doktor Rob Reekie, niepoprawny idealista, syn Alinor – głowy rodziny- stroni od wojennej zawieruchy i co z rodziną ma wspólnego wątek królewskiego noworodka, o której jest dość trudno angielskiemu monarsze. 

Już po spisie treści czytelnik wie, że zdarzenia będą opisywane z dwóch perspektyw, z tego co działo się w Northside Manor, Yorkshire, wiosną 1685 roku oraz w tym samym czasie w Bostonie, w Nowej Anglii. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie w sposób naprzemienny. Czytelnik odrywany jest od angielskiego dworu i angielskiej socjety, by wpaść w sidła zastawione w gronie amerykańskich bohaterów, którzy już postępują, myślą i decydują trochę odrębnie, jakby nigdy nie byli w Anglii. Philippa Gregory wprowadza czytelnika w Ro­dziny z Fairmile w drzewo genealogiczne rodu, które przybliża czytającego do relacji i więzów krwi obowiązujących w rodzinie. Gregory prowadzi czytelnika przez zawiłości relacji możnych rodów angielskich z rodziną królewską, przez ich zależności, podległość i chęć wiecznej nobilitacji. Już od samego początku wykreowana postać Li­vii Avery, damy dworu jej przyjaciółki Ma­rii z Modeny, która zo­sta­ła kró­lową, zamieszkującej ze swym mężem Jamesem Nor­th­side Ma­nor skłania czytelnika do myślenia o dawnych czasach, gdzie ważne były powiązania, koligacje i koneksje. Tylko ludzie, którzy je mieli mogli liczyć na to, że nawet z wojny domowej wyjdą obronną ręką. 

Autorka bardzo skrupulatnie i konsekwentnie kreśli scenografię, rzeczywistość, a nawet garderobę postaci na miarę czasów, o których opisuje. Odzwierciedlone życie i sposób zachowania z końca XVII wieku pobudzają wyobraźnię. Nie tylko w warstwie wojny, która nadchodzi, ale przede wszystkim w warstwie obyczajowej, tego na co pozwalali sobie Anglicy, jak doprowadzili do rodzącego się niewolnictwa oraz, co byli w stanie zaprzepaścić, by tylko ich rodzinom nie stała się krzywda. Do tego wątek ścierania się dwóch religii: katolicyzmu wyznawanego przez Ja­kuba, księcia Yorku, który został koronowany na króla oraz protestantyzmu wzbogaca wartość historyczną tej publikacji. Wraz z bohaterami obserwujemy bowiem panowanie Jakuba II Stuarta, którego żona marzyła przede wszystkim o odtworzeniu w Anglii katolicyzmu. Może zapomniałam o tym wspomnieć wcześniej, ale jest to powieść historyczna, zarówno jak cała seria. Pisana jest z dużą pieczołowitością i troską o odzwierciedlenie realnych wydarzeń sprzed kilkuset lat. 

„– Wy­rze­kłem się Rzymu, aby móc wieść ży­cie an­giel­skiego dżen­tel­mena – po­wie­dział spo­koj­nie. – Wy­bór Ko­ścioła an­gli­kań­skiego to dla mnie kwe­stia wiary, a nie ustęp­stwo”. – „Kraina Świtu” Philippa Gregory. 

Aspiracje, kariera społeczna, żądza zysku napędzają bohaterów powieści, jako ich przeciwwagę autorka opisała wspomnianą młodą Indiankę, która wbrew logice nie straciła nadziei na powrót do własnego domu. Domu, który jest bardzo daleko. To naprawdę dobra opowieść o rodzinie, miłości i ogromnych ambicjach. Do tego z bardzo dobrą postacią kobiecą, nobildonną Livią, którą odebrałam jako jedną z najlepiej rozpisanych postaci, bardzo wyrazistą, nieprzejednaną i dążącą po przysłowiowych trupach do celu. Jak wskazuje historia i wiele wieków temu takie kobiety istniały. 

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Książnica.

„Córka z Włoch” Soraya Lane

CÓRKA Z WŁOCH

  • Autorka: SORAYA LANE
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: UTRACONE CÓRKI (tom 1)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 8.03.2023r.
  • Data premiery światowej: 20.09.2022r.

Niedługo tęskniłam za serią „Siedem sióstr” Lucindy Riley, którą wręcz ubóstwiałam. „Córka z Włoch” autorstwa Soraya Lane od Wydawnictwo Albatros to pierwszy tom zaplanowanego na osiem części cyklu „Utracone córki„. I od razu informuję, że zamysł prowadzenia narracji, fabuły jest bardzo podobny do pierwowzoru. Możliwe, że autorka zasugerowała się sukcesem cyklu od Riley lub sama była jej wielką fanką. O samej autorce przeczytałam jednak tylko,  że „Mieszka z mężem i dwoma synami na małej farmie w Nowej Zelandii, otoczona zwierzętami i z biurem z widokiem na pole, na którym pasą się ich konie.” (cyt. za : lc) i pisze również książki historyczne. 

Z opisu Wydawcy: „W londyńskiej kancelarii prawnej spotyka się kilka osób. Nie łączy ich nic, dopóki każda nie otrzyma pudełka z pamiątkami znalezionego w domu zmarłej kobiety, która przed laty prowadziła placówkę dla samotnych matek. Czy będą miały odwagę wyruszyć w podróż, aby odkryć tajemnice swojej rodziny i swojego dziedzictwa? Czy historia ich przodków pomoże im odnaleźć własną drogę i szczęście?” 

Bardzo podobał mi się zamysł na fabułę. To naprawdę nowatorski pomysł, by zaczął historię i całą serię od tego, że spadkobiercy samotnych matek odkrywają swoje prawdziwe korzenie. Wow! Wracając jednak do „Córki z Włoch” to jej historia oparta jest na Lily, której – jak się dowiaduje od prawnika – urodziła się w Hope House, przytułku dla niezamężnych matek. Dla Lily prowadząca przytułek Hope Berenson zachowała włoski przepis kulinarny i fragment programu teatralnego mediolańskiej La Scali. Lily wyrusza więc do Włoch. A w odkryciu historii jej pochodzenia pomaga jej Antonio. Równolegle toczy się narracja z perspektywy włoskich wydarzeń z roku 1946. Autorka zaczyna nam ją przybliżać od prologu, w którym poznajemy losy Estee i Felixa. Przed każdym rozdziałem autorka zamieszcza informację o miejscu, w którym dzieje się akcja oraz o czasie (np. Włochy 1946 rok lub Londyn Współcześnie). Łącznie rozdziałów jest trzydzieści cztery. Historia doczekała się jednak doprecyzowania w epilogu. Swoją motywację odnośnie rozpoczęcia serii i pomysłu na historię autorka zawarła w Liscie od Sorayi. 

To powieść obyczajowa z bardzo ciekawym wątkiem fabularnym. Idealna do zaczytywania się, analogicznie jak w serii Lucindy Riley. Byłam bardzo ciekawa jaką historię opisze Soraya Lane w drugim tomie cyklu. Kto będzie głównym bohaterem i jaką wskazówkę otrzyma z Domu Hope, której nie obojętny był los młodych, samotnych matek. 

Moja ocena 8/10.

Książka trafiła do mnie dzięki Wydawnictwu Albatros.

„Poza sezonem. Nowego początki” Sylwia Markiewicz

POZA SEZONEM. NOWEGO POCZĄTKI

  • Autorka: SYLWIA MARKIEWICZ
  • Wydawnictwo: PASCAL
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 27.09.2023r. 

Powieść Sylwia Markiewicz – autorka „Poza sezonem. Nowego początki” od Wydawnictwa @PASCAL to trzecia powieść Autorki, z którą się zapoznałam. O poprzednich dwóch również napisałam na moim blogu: „Jeszcze jeden rok” oraz „Tylko jedna chwila”. „Poza sezonem. Nowego początki” jest jednak wyjątkowa. Jak sama Autorka pisze, na jej kształt składają się „Fragmenty historii inspirowane twórczością Augusta Necla – pisarza z Chłapowa zwanego kaszubskim Sienkiewiczem.”. 

„Eme­ry­tu­ra to nie wy­rok, a eme­ryt to nie wi­ęzień swo­je­go wie­ku.” –  „Poza sezonem. Nowego początki” Sylwia Markiewicz.

Stenia Waleńczuk wraz ze swym wnukiem Adamem (studentem) mieszka w Chłapowie. Prowadzi pensjonat czynny poza sezonem od września do maja. Jej codzienność zajmują teraz posezonowi goście, którzy nie w pełnym lecie szukają wytchnienia nad polskim morzem. Kilkunastoletnia córka pierwszych pensjonariuszy zaprzyjaźnia się z Maksem i razem podążają śladami jednej z książek miejscowego pisarza. 

Książka składa się z trzydziestu dwóch, zatytułowanych rozdziałów. Niektóre z nich zostały nazwane naprawdę w bardzo brawurowy sposób, np.; „Od matczynej miłości nie odgrodzi żadna krata”, „Żale dorosłych dzieci” czy „Refleksja znad morskiego klifu”. Niektóre są tak chwytliwe, że moim skromnym, nieprofesjonalnym zdaniem idealnie nadawałyby się na tytuły całych książek.  W zakończeniu czytelnik znajdzie również „Od autorki”. Pisana jest w narracji trzecioosobowej. Bardzo spodobała mi się postać przebojowej emerytki, Pani Steni i jej przyjaciółki z liceum Wiesi. Myślę, że tak refleksyjna bohaterka byłaby idealną kandydatką na narratora pierwszoosobowego. Bo tej refleksji w narracji jest naprawdę sporo. Autorka w fikcyjną historię wplata wątek trudnych relacji rodziców z dorosłymi i nastoletnimi dziećmi, problemy rodzinne, zaburzenia odżywiania, a także poczucie osamotnienia. Czytelnik zagłębia się w życie, od którego świadomie, gdyby mógł chciałby uciec, którego chciałby uniknąć.  Spodobało mi się nawiązanie w fabule do  autentycznej postaci ‒ lokalnego pisarza Augustyna Necla, którego historię Pani Sylwia zgrabnie wplotła w fabułę, czyniąc ją jeszcze ciekawszą.

„Je­sień nad mo­rzem ma swój urok: kto raz przy­je­dzie, na pew­no po­wró­ci. (…) To ide­al­ny czas, żeby się ode­rwać od nur­tu­jących nas pro­ble­mów, zmie­rzyć się z no­wy­mi wy­zwa­nia­mi, prze­my­śleć ży­cie, i to wła­śnie na ta­kich go­ści Ste­nia będzie cze­kać: na tych, któ­rzy do­ce­nią urok je­sie­ni, kli­fów skąpa­nych w za­cho­dzącym sło­ńcu. Za­chwy­cą się zło­tem i czer­wie­nią li­ści w nad­mor­skich la­sach, a za­pach so­sno­wych igieł, zmie­sza­ny z mor­skim po­wie­trzem, po­zo­sta­nie dla nich pi­ęk­nym wspo­mnie­niem. ” – „Poza sezonem. Nowego początki” Sylwia Markiewicz.

To bardzo kontemplacyjna powieść z licznymi życiowymi wątkami. Przepiękna podróż w nadbałtycką jesień. Nostalgiczna. Emocjonująca. I cieszy mnie bardzo, że to zapowiedź nowej serii. Przynajmniej na to wygląda. Już tęsknię za babcią Stesią i jej przyjaciółką Wiesią, a także jej wnukiem Adamem. Ciekawa jestem, kto jeszcze do nich zawita. Jakie ciekawe figury.  

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję WYDAWNICTWU PASCAL.

„Jesteś głosem mojego serca” Monika Michalik

JESTEŚ GŁOSEM MOJEGO SERCA

  • Autorka: MONIKA MICHALIK
  • Wydawnictwo: LUCKY 
  • Liczba stron:368
  • Data premiery: 13.09.2023r. 

Monika Michalik – pisarka to bardzo płodna polska autorka, która wydaje – jak się okazuje, nakładem różnych wydawnictw. Przy niedawnej recenzji książki „Kiedy kwitną oliwki” (recenzja na klik) przypomniałam sobie o jeszcze jednej zalegającej na mojej czytelniczej półce pozycji, która wyszła spod pióra Pani Moniki. Książka „Jesteś głosem mojego serca”, która debiutowała w połowie września br. ujrzała światło dzienne dzięki LUCKY Wydawnictwo. I jest to piąta książka Moniki Michalak, o której przeczytacie na moim blogu czytelniczym. Zapraszam.

To historia miłosna wykreowana w środowisku księgarskim. Jej trzon stanowi postać Weroniki prowadzącej rodzinną księgarnię odziedziczoną po dziadku. Sprzedaż drastycznie dryfuje w dół, ogromne centra handlowe wyrastające jak przysłowiowe grzyby po deszczu niszczą lokalną sprzedaż, a dodatkowo nastoletnia córka głównej bohaterki – Antonina – zaczyna sprawiać jej problemy.  Weronika zaczyna dostrzegać, że samotne rodzicielstwo ma więcej ciemnych, niż jasnych stron. By ratować księgarski biznes, Weronika organizuje spotkanie autorskie z poetą, który szybko kradnie jej serce. 

Z pozoru, ale tylko z pozoru banalna historia napisana z ogromnym wdziękiem. Tak mogłabym pokrótce zachęcić Was do przeczytania powieści zatytułowanej „Jesteś głosem mojego serca”.

Nie ukrywam, że do przeczytania tej pozycji zachęciła mnie okładka. Ja czasem jestem taką okładkową sroczką. Niby wiem, że nie należy oceniać książki po okładce, ale… Jak widzę promienistą zieleń na jej wierzchu i jeszcze książki tak pięknie wyeksponowane, to sami rozumiecie, nie mogłam powiedzieć tej powieści „NIE”.  I nie żałuję, że sięgnęłam do historii Weroniki i Krzysztofa, a może bardziej do historii Weroniki i jej córki Antosi. Z jednej strony bowiem Autorka zafundowała mi podróż w meandry rodzącego się uczucia, z drugiej skupiła moją uwagę na nastoletnim buncie Tosi, z którym i ja w moim codziennym życiu aktualnie mam sporo do czynienia. I za to bardzo dziękuję Pani Monice, że poprzez swoją literacką twórczość i wykreowaną fikcję tak czytelnie sportretowała bolączki, które drzemią w młodej nastoletniej duszy, a które często są wywoływane przez innych, często dorosłych z jej otoczenia. Zarówno punkt widzenia Antosi, jak i rodzica dziecka, które sprawa problemy, czy może raczej nie poddaje się pewnym schematom w szkole są bardzo wartościowe. Ukazują taką drugą stronę, nad którą warto się pochylać każdego dnia. Bardzo spodobało mi się także jak Autorka sportretowała Krzysztofa, dla którego Weronika traci głowę. Dość sprytnie ujawniła jego dysfunkcje i niedociągnięcia. Cieszę się że jego wątek został nakreślony w taki sposób. 

Książka jest napisana w świetny i wciągający sposób. To taka lekka powieść obyczajowa, na którą przeczytanie jest zawsze czas, lecz mająca wiele do zaoferowania.  Poruszane w niej tematy skłaniają do refleksji. Podoba mi się finał, który daje czytelnikowi sposobność dopowiedzenia, wykreowania sobie samemu dalszych losów bohaterów. Pobawienia się trochę w pisarkę. Jeśli znudziły Was wczesne wieczory sięgnijcie po  „Jesteś głosem mojego serca”Moniki Michalik, która jest idealną pozycją do poczytania, by trochę odsapnąć od tej naszej codziennej rzeczywistości. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Lucky.

„Włoska balerina” Kristy Cambron

WŁOSKA BALERINA

  • Autorka: KRISTY CAMBRON
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 432
  • Data premiery: 25.01.2023r. 
  • Data premiery światowej: 12.07.2022r.

Włoska balerina” to kolejna powieść Kristy Cambron od Wydawnictwo Znak, mistrzyni powieści historycznej, którą przeczytałam. Pierwsza lektura przeczytana przeze mnie od tej autorki zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. „Wróbel w getcie” (recenzja na klik) oceniłam 8/10 w przeciwieństwie do powieści „Dziewczyna z Paryża” (recenzja na klik), którą subiektywnie sklasyfikowałam na poziomie 6/10. 

Bardzo lubię wydania tej autorki od Wydawnictwa Znak. W każdej przeczytanej przeze mnie książek od Kristy Cambron podobała mi się okładka w wydaniu polskim. Moim zdaniem ta z „Włoskiej baleriny” jest zdecydowanie lepsza od tej z zagranicznego wydawcy. Ksiązka rozpoczyna się prologiem z podtytułem „18 maja 1944. Wyspa Tyberyjska. Rzym, Włochy” i bardzo dobrym, mocnym wprowadzeniem. 

„Nigdy nie otwieraj drzwi zamkniętych na klucz, póki się nie upewnisz się, że nie czyha za nimi śmierć.” – „Włoska balerina” Kristy Cambron. 

To historia trójki bohaterów; baleriny Julii Bradbury, która po wybuchu wojny wstępuje do wojska, szeregowego Courtneya Colemana wcielonego do armii jako sanitariusz i małej żydowskiej dziewczynki, którą Court uratował, małej Calli. Ich losy splatają się niespodziewanie w rzymskim szpitalu otoczonym przez nazistów. Czy los da im szansę na ocalenie? 

Kolejno ponumerowane rozdziały zostały wzbogacone o osadzenie w konkretnym czasie i miejscu, np.: 9 września 1943. Przyczółek Paestum. Salerno, Włochy. To cecha charakterystyczna powieści historycznych, która sprawdza się w tego typu narracji. Od razu miałam mniejszy problem z osadzeniem fabuły. By wzmocnić przekaz autorka wplotła w narrację język włoski i niemiecki również. Gdzieniegdzie znajdziecie takie słowa jak: È aparto!, Corri!, cattivo soldato i wiele innych obco brzmiąco dla większości polskich czytelników. Akcja nie jest rozpisana chronologicznie. Czytelnik poznaje losy bohaterów z perspektywy działań wojennych, ich przeżyć, polowania na żydowskie dzieci, jak i z perspektywy tego, co działo się przed wojną. Historia tytułowej baleriny jest przybliżana czytelnikowi już od rozdziału drugiego i to nie we Włoszech a w Anglii (tytuł rozdziału to: 3 sierpnia 1939. 80A Kensington High Street. Londyn, Anglia). To dzięki takiej retrospekcyjnej narracji poznajemy tajemnice tytułowej bohaterki, którą los rzucił w całkowicie inne miejsce, niż na deski międzynarodowych teatrów i oper. Trzecia perspektywa narracji to ta obecna. W rozdziałach zatytułowanych przykładowo Obecnie. St. John Road. Starlight, Indiana autorka miesza jeszcze bardziej czytelnikowi osadzając kontynuację zdarzeń sprzed kilkudziesięciu lat w XXI wieku. Łącznie rozdziałów jest trzydzieści jeden plus Epilog. Ciekawa jest Nota od autorki, w której Kristy Cambron opisuje okoliczności powstania powieści i jej motywacje. 

Jest to powieść oparta na historycznych faktach. Powieść, która inspiruje. Powieść, która opisuje losy ludzi walczących o wolność we Włoszech podczas drugiej wojny światowej. Powieść wojenna. Jeśli lubicie tę tematykę to bez wątpienia jest to lektura dla Was, którą koniecznie musicie przeczytać. Historia jest bardzo dociągnięta i pełna emocji. U mnie o emocje w tego typu książkach nietrudno. Tematyka wojenna jakoś jest bliska memu sercu. Możliwe, że ze względu na tą polską martyrologię, to nasze narodowe męczeństwo, to rozbieranie w Zaborach i po drugiej wojnie, gdy trzej Możni tego świata przekazali Polskę we władanie Stalinowi. Kristy Cambron uwielbia tę tematykę. Nic dziwnego jest z wykształcenia historykiem sztuki. Widocznie obrała kierunek zgodny z jej zainteresowaniami. Podobnie został ujęty w tej publikacji – w stosunku do poprzednich dwóch – temat miłości, odwagi, ofiarowania swego życia w myśl wyższych idei oraz oddania i wyrzeczeń.  Wyjątkowo urzekła mnie historia małej Calli. Nie wiem, czy ktoś z Was czytelników również dał się uwieść tej małej bohaterce w równym stopniu co ja. 

Jedyny minus to przeskakiwanie pomiędzy różnymi perspektywami czasowymi, których było dość sporo. Nie wiem, czy historia pisana tylko z punktu widzenia przeżyć wojennych nie byłaby bardziej dla mnie przystępna i bardziej komplementarna. Fokusując się na tym, co wiele lat po wojnie chyba traciłam trochę nastrój i gubiłam rozbudzone emocje. Bez wątpienia jest to jednak dobre czytadło. Szczerze Wam polecam. 

Moja ocena: 7/10

Moja opinia powstała przy współpracy z Wydawnictwem Znak.

„Domki z kart” Anna Ziobro

DOMKI Z KART

  • Autorka: ANNA ZIOBRO
  • Cykl: SERIA NADMORSKA (tom 3)
  • Wydawnictwo: DRAGON
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 6.09.2023r. 

Domki z kart” Anna Ziobro – autorka od Wydawnictwo Dragon to trzeci tom Serii Nadmorskiej. Ja przeczytałam drugi tom zatytułowany „Nie pozwól mi odejść” (recenzja na klik), w którym poznałam się z losami Leny i Marcina z powieści „Moje życie przed Tobą”. W recenzji napisałam zresztą, że znajomość pierwszego tomu nie jest konieczna, by zanurzyć się w opowieść wykreowaną przez Autorkę. To samo twierdzę tutaj. Nawet jeśli nie czytaliście poprzednich tomów cyklu niech nic Was nie zatrzymuje przed sięgnięciem po książkę „Domki z kart”.

Gdańsk. Lena i Marcin planują ślub. Lena nadal cierpi na amnezję, a Marcin walczy ze śmiertelną chorobą. 17-letnia Ada, młoda matka fascynuje Leszka, który ma nadzieję na pogłębienie relacji mimo swoich osobistych wyzwań, mimo konieczności utrzymywania trzech młodszych sióstr, matki i schorowanego ojca.

Trudno przewidzieć, czy to koniec, czy jeszcze spotkamy się z bohaterami tej serii, która okazała się dla mnie wielowątkową historią kilku ciekawych osób. Każdy z bohaterów, nawet tych pobocznych został wykreowany w sposób bardzo realny. Anna Ziobro nie okłamuje swoich czytelników kreśląc superbohaterów, postaci nieomylnych i interesujących samych w sobie. Ziobro opisuje ludzi, którzy czasem są słabi, którzy podejmują złe decyzje, którzy stosują mechanizmy ucieczkowe nie potrafiąc skonfrontować się z rzeczywistością. Chwilami miałam wrażenie, że to fikcyjne postaci na miarę naszych czasów, gdzie trudno jest podjąć jakąś aktywność, gdzie niedoskonałości życia codziennego zasłaniają nam szansę na rozwiązanie choćby najmniejszych problemów, by odczuć chwilową satysfakcję z tak zwanych małych sukcesów, czy wręcz sukcesików. Jakby Autorka chciała przemycić nam czytelnikom wiadomość ukrytą w fabule, że mimo, iż życie sypie nam się jak domki z kart to my tylko mamy siłę i możliwości, by je pozbierać na nowo, by te karty uporządkować i te domki wznieść na nowo. 

To ciepła opowieść, którą czyta się szybko. Literatura obyczajowa na miarę tego gatunku. Historia o życiu, o życiowych problemach i realnie zaprezentowanych bohaterach fikcyjnych. Harmonijny wizerunek wykreowanych postaci uwięzionych w ramy tego, co wolno, czego nie wypada.  Było przyjemnie. Było wzruszająco. Było czytane z estymą i oddaniem. 

Udanej lektury!!! 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU DRAGON.