„Martwa woda” Wojciech Wójcik

MARTWA WODA

  • Autor: WOJCIECH WÓJCIK
  • Cykl: KAROLINA NOWAK I KRZYSZTOF ROZMUS (tom 2)
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 657
  • Data premiery: 2.11.2022r.

Dość szybko Wojciech Wójcik puścił w eter drugi tom cyklu z Karoliną Nowak i Krzysztofem Rozmusem. Pierwsza część zatytułowana „Trzecia szansa” miała premierę dopiero co😉, tj. 4.05.2022r. (recenzja na klik). Premierę zatytułowaną „Martwa woda” od Wydawnictwa @Zysk i S-ka z dnia 2 listopada br. przeczytałam jakiś czas temu. Ale niestety, w zawierusze listopadowo – świątecznej o recenzji kompletnie zapomniałam ☹.

W warszawskim akademiku zostaje zamordowana Alina Kozioł, studentka resocjalizacji. Na miejscu zjawia się dwóch policjantów z patrolu, w tym Krzysztof Rozmus były doktorant Uniwersytetu Warszawskiego. Chwilę później na miejscu zbrodni pojawia się Piotrek Malinowski policjant z prewencji, a prywatnie partner zamordowanej. Śledztwo podczas nieobecności naczelnika prowadzi Karolina Nowak pod nadzorem prokuratora Wacława Muchy. Meandry śledczych prowadzą do wydarzeń sprzed dwudziestu lat, którymi interesowała się zmarła studentka i jej przyjaciółka Honorata. Czy dawne zaginięcie Marysi, śmierć Lolka i Dżesiki miało coś wspólnego z bieżącymi wydarzeniami? Ze wszystkich sił tego stara się dowiedzieć i Karolina, i wspierający ją Rozmus.

Wojciech Wójcik, podobnie jak w poprzednich kryminałach – kluczył, kluczył, aż wykluczył ciekawe rozwiązanie zagadki tajemniczych śmierci😉. Książkę czytałam z zaciekawieniem. Skończyłam późno w nocy czując, że jestem już blisko ostatecznego rozwiązania. Mapka, która znalazła się na jej wstępnych stornach od początku mnie intrygowała. Zastanawiałam się, co wspólnego z warszawskimi morderstwami wśród studentek ma chata wuja, przystań, Dąbrówka i drzewo wisielca. Autor miał jednak na tę mapkę ciekawy pomysł. I ten pomysł okazał się bardzo trafiony. Przeplatająca bieżące wydarzenia niepokojąca narracja opisująca z perspektywy pierwszoosobowej wydarzenia sprzed dwudziestu lat dodała fabule magii. Relacja z aktualnych wydarzeń pokazana jest natomiast z perspektywy trzecioosobowej. Tym bardziej, że narrator dość wcześnie porównał Marysię, Alinę do Karoliny Nowak, śledczej prowadzącej dochodzenie w sprawie niespodziewanego morderstwa w warszawskim akademiku. I od tamtej pory przepadłam. Szukając w czytanych fragmentach jakiegokolwiek znaku wskazującego, kto z bieżącego otoczenia Nowak brak udział w mazurskich wydarzeniach, które kładły się cieniem na aktualne śledztwo. Nieźle to sobie Wójcik wymyślił…

Bardzo dobrze wczułam się w klimat studenckiej rzeczywistości. Ciekawie Autor przedstawił życie studentów, łączące ich relacje, piętrzące się problemy. Motyw żyjących w akademiku okazał się dla mnie bardzo ciekawy. Tym ciekawszy, im Wójcik dodawał kolejnych bohaterów. Głuchoniemy Albin to wręcz postaciowy majstersztyk. Tak samo jak świat warszawskich naukowców. Mimo, że Rozmus jest aktualnie zwykłym krawężnikiem, świetnie wkomponował się w rolę słuchającego profesorów, doktorantów, doktorów i innych pracowników uniwersyteckich. To są jednak specyficzni bohaterowie, do których idealnie wkomponował się były doktorant. Jak to u Wójcika bywa czytelnik bombardowany jest licznymi wątkami pobocznymi, które rozciągają fabułę do niebotycznych rozdziałów. Dzięki nim można się wiele nauczyć. Wątek z dębami szypułkowymi wydający mi się niepotrzebny w ogóle mnie nie znudził. To samo dotyczyło kwestii kwasu cytrynowego. W postaci skrystalizowanej kwasek używam do odkamieniania czajnika elektrycznego, a tu taka niespodzianka! Poboczny wątek resocjalizacji więźniów również został odzwierciedlony w sposób bardzo interesujący. Sama postać ojczyma Aliny dodatkowo wzbogaciła fabułę. Najsłabszy element to zakończenie. Przy tych wszystkich zawiłościach równoległe śledztwo nabrało wręcz niemożliwego znaczenia. A co na to Karolina? Jak zwykle uniosła się dumą. Ciekawe, co z tego będzie. Ciekawe, czy się dowiem.

Karolina Nowak to interesująca bohaterka. O dziecku, byłym mężu, czy ojcu córki Wójcik wspomniał od niechcenia. Taka subtelna maszyna policyjna. Polubiłam ją od pierwszej części, od „Trzeciej szansy”. Jest literacką postacią na miarę swojej poprzedniczki z serii o Agnieszce Jamróz i Pawle Łukasiku. Przyjemnie się czyta historię opartą na wyrazistej i konsekwentnej kobiecej postaci. Oby tak dalej Panie Wojciechu. Oby tak dalej.

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Trzecia szansa” Wojciech Wójcik

TRZECIA SZANSA

  • Autor: WOJCIECH WÓJCIK
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 640
  • Data premiery: 04.05.2022r.

Po powieściach „Kurs na śmierć” i „Krwawe łzy” Wojciecha Wójcika z Agnieszką Jamróz i Pawłem Łukasikiem nadszedł czas na nową postać. W „Trzeciej szansie” – premierze z 4 maja br. od Wydawnictwa @Zysk i S-ka – poznajemy nową bohaterkę, nową główną osobowość kobiecą, która nie jest Agnieszką a Karoliną Nowak. Dwudziestosześcioletnią rozwódką, matką kilkuletniej córki, owocu szaleńczej licealnej miłości i śledczą, którą nie sposób rozgryźć nawet na 640 stronach😊.

Z broni snajperskiej giną dwie osoby odwiedzające warszawskie cmentarze; Marian Kądzielski i Janina Potocka. Ona bibliotekarka, on pracownik Instytutu Badań Literackich. Oboje przez wszystkich lubiani, bez konfliktów, bez wrogów. Komu przeszkadzali? Komu zawinili? Tego stara się dowiedzieć młodsza aspirant Karolina Nowak rozpoczynająca swoją karierę w komendzie stołecznej.  Pomaga jej w tym doktorant z Uniwersytetu Warszawskiego Krzysztof Rozmus, dla którego praca z policją jest szansą na poprawę swojej pozycji w naukowym świecie. Ich wspólna praca zatacza coraz szersze okręgi. Okazuje się, że samo liceum Tetmajera, w którym uczyli matka ofiary z Bródna – Helena Kądzielska  i ojciec  zastrzelonej na Powązkach – Bernard Potocki nie jest jedynym powiązaniem łączącym te dwa morderstwa. A historia sięga bardzo daleko. Sięga aż czasów wojny i stalinowskiej Polski.

Mam totalny problem z tą pozycją. Mimo, że Wójcik napisał kryminał z historią w tle nie jest to książka, którą przeczytałabym po raz drugi. W przeciwieństwie do Agnieszki Jamróz z poprzednich dwóch książek Wójcika, Karolina Nowak całkowicie mnie nie przekonała. Jej postać odebrałam jako niekonsekwentnie opisaną. Gdzieniegdzie „(…) To karierowiczka, w stu procentach skupiona na robocie. Sprzedałaby cię w pięć minut i jeszcze upomniała się o zwrot podatku..” Innym razem czuła, wyrozumiała, pomocna, wspierająca swoich kolegów, tolerująca ich wybryki. A do tego oddana i poświęcająca się matka. Zastanawiało mnie jak samotna kobieta, młoda, ambitna może godzić w realiach niesystematyczną policyjną pracę i samotne rodzicielstwo. Przecież ojciec dziecka pojawił się tylko przez chwilę, wspomniany od niechcenia. W mojej opinii Nowak nie jest tak przebojowa jak Jamróz. Szkoda, że Wójcik w nowej serii, bo czuję, że będzie kontynuacja, skonstruował fabułę wokół kolejnej postaci kobiecej. Tym sposobem nie można uniknąć porównań,  niestety. Inaczej jest z Krzysztofem Rozmusem – doktorantem uwikłanym jako ekspert w śledztwo. Nie sposób go porównać z Pawłem Łukasikiem z  „Kursu na śmierć” i „Krwawych łez”. Pomaga w tym wykonywany zawód i osobowość. Chociaż oboje są chwilami bardzo uroczy i dają się lubić mimo swoich wad. Tu nowa postać Rozmusa wypada zdecydowanie lepiej, niż w przypadku Agnieszki i Karoliny.

Sama kryminalna intryga okazała się niezwykle zagmatwana. Trudna historia sięgająca dwóch pokoleń wstecz znalazła ujście dopiero w śledztwie łączącym dwie nagłe śmierci. Dla mnie zdecydowanie za dużo. Wątek powojennych sierot okazał się najbardziej ciekawy. Osadzenie go jednak w rodzinach, biologicznych, czy przybranych za bardzo rozbudowany. Miałam wrażenie, że nawet wielkość buta ojców, matek, przybranych sióstr i braci ma znaczenie, i obawiałam się, że i ta informacja zostanie przekazana. Przodkowie właścicieli pałacyków, mieszczańskich włości, założyciele fundacji, a tym samym sierocińców, socjalistyczni działacze, partyjni kochankowie, więzienni oprawcy i ich ofiary, które dzięki nim przeżyły. To cała plejada wątków pobocznych, którymi karmił mnie Autor. Tym samym cały motyw dla mnie okazał się bardzo mglisty, za bardzo niewyraźny. Niemożliwe, że te wszystkie wydarzenia z przeszłości stały się czynnikiem determinującym morderstwa. Niemożliwe wręcz.

Książka typowo Wójcikowa. Autor specyficznie prowadzi narrację skupiając uwagę na dwóch głównych bohaterach, co czyni „Trzecią szansę” podobną do poprzednich dwóch publikacji. Zestawienie kobiecej i męskiej postaci głównej to również typowy zabieg autorski. I ta wielowymiarowość, wielowątkowość, która tym razem przysłoniła atuty prowadzonego śledztwa. Wnikliwej, detektywistycznej, policyjnej roboty, która chwilami podobna była do układanki z tysiąca puzzli.

Ja niestety, mimo maksymalnego skupienia, przy końcu pogubiłam się w ofiarach, sprawcach, złodziejach, hosztaplerach, kobietach lekkich obyczajów, kochankach, profesorach, Majkach, Kingach, Tolkach, Krzyśkach, Kubach a także w samych nazwiskach Kądzielskich, Potockich, Andrzejewskich, Wachów i wielu innych. Wątek zmarłych na ospę dzieci dodatkowo zagmatwał fabułę. Autorowi nie zabrakło fantazji i polotu do stworzenia skomplikowanej fabuły. Widocznie mi zabrakło wystarczająco dużo zaparcia, by ją docenić.

Moja ocena: 6/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Krwawe łzy” Wojciech Wójcik

KRWAWE ŁZY

  • Autor: WOJCIECH WÓJCIK
  • Cykl: AGNIESZKA JAMRÓZ I PAWEŁ ŁUKASIK, tom 2
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron: 720
  • Data premiery: 23.11.2021r.

Ależ ostatnio rozpieszcza mnie Wydawnictwo @Zysk i S-ka 😊. Ileż listopadowych nowości jego nakładem czeka na mnie. Tak z grubsza patrząc na moją biblioteczkę jeszcze na pewno trzy i to wszystkie w wigilijnym, świątecznym duchu. A takie książki w grudniu czytam najchętniej.

Wracając jednak do pozycji, o której dzisiaj chciałam napisać przyznaję, że czekała na mnie dość długo. „Krwawe łzy” Wojciecha Wójcika premierę miały 23 listopada br. Aż dziw, że tyle wytrzymałam po odebraniu przesyłki, tym bardziej, że poprzednia książka Autora, „Kurs na śmierć” mi się spodobała. Było w niej wszystko. Wyraziści bohaterowie, ciekawa postać kobieca, intrygujący wątek świata policyjnego oraz zbrodnia, prawie doskonała. Czy „Krwawe łzy” powtórzą sukces poprzednika?

Sztuka jest dobra dla ludzi, którzy nie mają w życiu większych problemów” – „Krwawe łzy” Wojciech Wójcik.

Tym razem Autor zabiera nas w podróż do przygranicznych Długosielc, gdzie odnalezione zostało ciało mężczyzny z poderżniętym gardłem. Komisarz Paweł Łukasik rozpoznaje w nim ojca Wiktorii. Wiktorii, z którą łączył go romantyczny związek przerwany z nieznanych mu do tej pory przyczyn. Czy odejście Wiktorii łączy się z późniejszą śmiercią jej ojca? Jednocześnie Agnieszka Jamróz po zakończeniu kursu podstawowego w Akademii Szkolenia Policji powołana została do przewiezienia ciała zamordowanego komendanta placówki straży granicznej. Czy jego śmierć wiąże się ze śmiercią ukraińskiego pogranicznika, który zginął w ten sam sposób sześć miesięcy wcześniej? Dwoje śledczych, dwoje policjantów, dwie ofiary i wiele teorii do sprawdzenia. Jamróz i Łukasik w akcji, w której historii ma znaczenie, a duchy przeszłości powracają w najmniej oczekiwanym momencie.

Fabuła została ujęta w nieponumerowanych rozdziałach. Każdy z nich oznaczony jest datą i miejscem akcji.  Autor prowadzi akcję dwuwymiarowo, naprzemiennie. Dwóch różnych śledczych, prowadzi na pozór dwa odrębne śledztwa. Agnieszka z nonszalanckim, trochę gburowatym Wnukiem. Paweł z asesorem Górskim. I w jednym, i w drugim miesza prokurator Lichocka. Trzydziestoczteroletnia kobieta z dziewczęcym głosem, przed którą drżą i policjanci, i pracownicy prokuratury. I to postać Lichockiej była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Lubię takie kobiety petardy, które umiejętnie dążą do celu nie zważając na opinie innych, na niechęć której są poddawane. Wójcik jest mistrzem wielowątkowości. Pociąga za sznurki różnymi pobocznymi postaciami, co wprawiało mnie chwilami w osłupienie. Trudno się skupić na domniemanym śledczym, jeśli moje myśli biegną w stronę innych wydarzeń, które zostały rozpisane dość szczegółowo. Nie traktuję jednak stylu Wójcika jako wadę. Wręcz przeciwnie urozmaica on gatunek kryminału, w którym nie tylko chodzi o ofiarę i sprawcę, lecz również o inne okoliczności, które bardziej lub mniej miały dla sprawy znaczenie.

Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Na wydarzenia patrzymy oczami głównych bohaterów, tj. Pawła i Agnieszki. Narrator o wszystkim wie, dopowiada, dodatkowo opisując scenografię, nastrój i pogodę w sposób bardzo szczegółowy. Autentyczności dodają scenopisy przesłuchań śledczych, które wprowadziły do powieści świeżość. Wyniki i teorie śledcze formułujemy w tych momentach nie z perspektywy wydarzeń, lecz z poziomu zapisanych zeznań świadków, podejrzanych, czy rodziny ofiar.  Chapeau bas dla Autora za klamrę w zakończeniu, która spięła wszystkie pozornie nieistotne wątki.  Do tego niebezpieczny obraz Bieszczad, jakże mrocznych i chłodnych w tą zimową aurę, chwilami przyprawiał mnie o dreszcze. Na uwagę zasługuje również temat związany z pisaniem ikon oraz szeroki aspekt najbardziej cennych i pożądanych ikonopisarzy. Ogrom bohaterów chwilami mnie przytłaczał. Myliłam się w tych wszystkich Jagiełłach, Gwóździach, Zającach, Wilkach i Kotach.

„Krwawe łzy” to interesujący, wieloaspektowy kryminał z rozbudowanymi kreacjami bohaterów. Jest ich cała gama. Od możnych radzieckich dygnitarzy, po pograniczników po polskiej i ukraińskiej stronie, przez policjantów i prokuratorów, a także wiejskich pijaczków, zabobonnych bab, czy znachorek opiekujących się własnym, małym cmentarzykiem. To książka, w której duch Podlasia i Bieszczad został zachowany, bardzo prawdziwie odzwierciedlony. Fantastycznie czytało mi się o miejscach, w których nigdy nie byłam, o współpracy i niepokojach po jednej oraz po drugiej stronie granicy, i o sile pieniądza. Podobno jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Reasumując, warto zanurzyć się w świetnie skonstruowane śledztwo, z wieloma bocznicami, które prowadzą czytelnika na manowce, a także poobserwować oczami wyobraźni Bieszczady zimą. Jeśli jesteście tego samego zdania to „Krwawe łzy” są dla Was. Miłej lektury.

Moja ocena: 8/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.

„Kurs na śmierć” Wojciech Wójcik

KURS NA ŚMIERĆ

  • Autor: WOJCIECH WÓJCIK
  • Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
  • Liczba stron:696
  • Data premiery:27.04.2021r.

Długo czekałam na tą pozycję. Dotarła do mnie dzień przed premierą, która miała miejsce 27 kwietnia. Nie zdążyłam więc z recenzją premierową, tym bardziej, że „Kurs na śmierć” liczy sobie trochę stron. Zmieniłam jednak moje plany czytelnicze i recenzenckie, by spieszyć do Was najszybciej jako to możliwe z recenzją najnowszej książki Wojciecha Wójcika.

Nie mogę nie wspomnieć o samym autorze, którego bibliografia już jest bardzo , mimo debiutu w 2016 roku książką „Nikomu nie ufaj”. Następnie wydano „Garść popiołu” (2016), „Jezioro pełne łez” (2017), „Młoda krew” (2018), „Miałeś tam nie wracać” (2019), „Himalaistka” (2020) i „Dziedzictwo von Schindlerów” (2020). Czytaliście którąś z nich? Macie wyrobione swoje zdanie na temat autora i jego publikacji? Podzielcie się. „Kurs na śmierć” to moja pierwsza książka tego autora. Na pewno nie ostatnia.

Policyjny świat

Do tego świata wkraczamy z impetem. Zaczynamy od śmierci upozorowanej na samobójstwo, w której ginie komendant Akademii Szkolenia Policji w Legionowie Cezary Majchrzak. Śledztwo powierzone zostało Kazikowi Ciołczykowi oraz niegdysiejszemu zesłańcowi za złe zachowanie, zdolnemu śledczemu Pawłowi Łukasikowi. Dwa tygodnie przed śmiercią „(…) komendant legionowskiej Akademii Szkolenia Policji, został bohaterem serwisów informacyjnych.”. To wszystko dzięki wydarzeniu na peronie podwarszawskiej kolejki miejskiej, gdzie uratował niedoszłą samobójczynię. Z pozoru proste śledztwo komplikuje się, gdy śledczy odkrywają związek Majchrzaka z Olgą Burzyńską, której samobójstwo również budzi wątpliwości. Podejrzanym za śmierć Olgi naturalnie staje mąż. Mąż, który nie był Oldze wierny. Mąż, któremu Olga również nie była wierna. Przy czym mąż o tym nie wiedział.  W śledztwie Ciołczyka i Łukasika wspiera młodszy inspektor Kuba Gąska, który tymczasowo pełni rolę komendanta. Na terenie Akademii działania prowadzi również kursantka Agnieszka Jamróz. Śledztwo ukryte, nieformalne, które okaże się kluczowe dla tej zagadki kryminalnej. Zagadki kryminalnej ze świata dla zwykłego śmiertelnika zamkniętego, niedostępnego. Świata, w którym rządzą proste zasady. Zasady opisane w prostych dwóch zdaniach.

Seks, pieniądze, koleżeńskie przysługi… Są rzeczy i sytuacje, o których się nie rozmawia”

„Kurs na śmierć” Wojciech Wójcik

Z tymi wszystkimi niuansami  muszą poradzić sobie i doświadczeni śledczy, i początkująca kursantka. Niuansami wzajemnych koligacji, ciągnięcia w górę lub zrzucania w dół w zależności od  panującej aury politycznej. Co z morderstwami miał wspólnego incydent z bronią na terenie akademii? Czy ze sprawą wiąże się znaleziony przez kursantkę Agnieszkę rozbity dron? Dlaczego o pierwszej ofierze wszyscy wiedzą wiele a jednocześnie nic? Takie i inne pytania pojawiają się w trakcie policyjnej katorżniczej pracy. Pracy, która musi być wykonana do końca. Wykonana jak najlepiej, bez względu na konsekwencje.

Wielowymiarowi bohaterowie

Sama narracja potwierdza tą wielowymiarowość. Narrator relacjonuje w trzeciej osobie i czasie przeszłym z perspektywy Agnieszki oraz z perspektywy Pawła. Lubię takie połączenia. Zawsze są korzystne dla toczonej fabuły. Bohaterowie skomplikowani. Jedni bardziej, inni mniej. Kazik Ciołczyk, syn legendy policji trochę ciapowaty budzi sympatię. Jego ksenofobia… cóż, od razu rzuca się w oczy. Nowacka zastępczyni zmarłego Majchrzyka, sprawna fizycznie mocno stąpająca po ziemi, dokładnie wiedząca czego chce. Nawet jeśli stosowane przez nią metody zarządzania nie do końca wydają się adekwatne.

Z pozoru nieistotne wątki obyczajowe okazują się ważne. Paweł i jego relacje z byłą oraz aktualną partnerką. Nieszczęśliwe love strony z akademickim instruktorem strzelnictwa i kursantkami w roli głównej. Miłość zza ogrodzenia możliwa dzięki kontrolowanej dziurze w płocie. Dzieci, wnuki byłych policjantów, którzy niejednokrotnie nie są w stanie dogonić legend. Zazdrość, zdradzona miłość, zemsta i dewiacje tych, którzy są na świeczniku. Zdradzone żony, niewierni mężowie. Prostytucja i sponsoring. Tematy, motywy się mnożą w miarę czytania. Momentami miałam wrażenie, że autor chce rozwinąć wszystkie dotychczas mi znane wątki z innych kryminałów. Nic bardziej mylnego. Podjęte policyjne działania i odkryte nowe wątki okazują się na końcu kluczowe dla sprawy. Istotne dla sprawcy, ważne dla ofiary.

Styl jest prosty. Dialogi i opisy nie tak dosadne, jak można byłoby się spodziewać wiedząc, w jakich warunkach i w jakich relacjach pracują policjanci. Muszę przyznać, że zbrodnie i motywy autor mógłby umiejscowić w każdej społeczności, nie tylko policyjnej. Nawet społeczność akademicka będąca przedmiotem jednego z pobocznych wątków, mogłaby być miejscem akcji. Wójcik oparł intrygę kryminalną na uniwersalnych prawdach, pragnieniach i skrzywieniach ludzkich, a także na potrzebach opieki i chronienia najbliższych. Czasem nawet w zastępstwie tych, których nie ma już obok nas.

Mimo, że akcja jest wielowątkowa ani razu się w niej nie pogubiłam. Niespieszne policyjne śledztwo prowadzone jest bowiem bardzo systematycznie, co pozwala nadążyć za literacką fikcją. Książkę czytałam z przyjemnością. Dodatkowego powabu dodają jej tajemnice z przeszłości, przeszłe intrygi i sekrety, które zostają ujawnione.

Szukacie lektury na deszczowe majowe dni? Chwytajcie za „Kurs na śmierć”, szczerze polecam!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka!