„CZTERDZIEŚCI FILIŻANEK KAWY”KATARZYNA KOSTOŁOWSKA

CZTERDZIEŚCI FILIŻANEK KAWY

  • Autorka: KATARZYNA KOSTOŁOWSKA
  • Cykl: CZTERDZIEŚCI (tom 8)
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery:  15.05.2024r.

Serię „Czterdzieści” od Katarzyna Kostołowska bardzo lubię. Opowiada ona o czterech przyjaciółkach z Wrocławia. To niby lekka literatura, ale porusza istotne, życiowe tematy, a także pokazuje jak ważna w życiu człowieka jest przyjaźń oraz miłość. 15 maja premierę miał ósmy już tom serii pt. „Czterdzieści filiżanek kawy” od Wydawnictwo Książnica

Powieść przedstawia codzienność czterech przyjaciółek, teraz już czterdziestosześcioletnich. Problemy, z którymi muszą się one mierzyć są różne. Od pogodzenia opieki na synem z opieką nad ojcem, który złamał nogę oraz próbą utworzenia z nim relacji, tak by nie zranić matki (Magda), przez opiekę nad zwierzętami i córeczką męża, której matka nie ułatwia parze życia (Karola) oraz problemy zawodowe (Aśka) aż do próby zapanowania nad niesfornymi dziećmi (Anita). 

Jakiekolwiek by nie były te problemy pomaga na nie zawsze kawa wypita wspólnie z przyjaciółkami oraz rozmowa. Bo na kogo jak na kogo, ale na kobiece wsparcie bohaterki zawsze mogą liczyć. Mimo różnic zdań, różnych sytuacji życiowych stoją ona za sobą murem. Dużo uwagi w tym tomie autorka poświęca też Michalinie, młodej dziewczynie pracującej w Czekoladziarni przyjaciółek. Zakochuje się ona bowiem w przystojnych Dmytrze. Chce wierzyć w czułe słówka i gorące objawy uczuć. Jednak na jej drodze pojawia się jedna poważna przeszkoda, która stawia ją przed dylematem serce czy rozum? Ten jej dylemat zaskakując dla obu kobiet, najlepiej rozumie Aśka i to ona jest dla dziewczyny największym wsparciem. 

Tym z Was, którzy nie znają tej serii, gorąco ją polecam. Opowiada ona o zwyczajnych kobietach i ich życiu w sposób, który pomaga nam spojrzeć na własne życie z większym spokojem i optymizmem. Ja kolejne spotkanie z przyjaciółkami przy filiżance kawy wspominam bardzo miło i chętnie spotkam się z nimi po raz kolejny…

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU KSIĄŻNICA.

„Kraina Świtu” Philippa Gregory

KRAINA ŚWITU

  • Autorka: PHILIPPA GREGORY
  • Seria: THE FAIRMILE. TOM 3
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 528
  • Data premiery: 6.09.2023r. 
  • Data premiery światowej: 8.11.2022r. 

Jak wspomniałam w zapowiedzi książki „Kraina świtu” Philippa Gregory od Wydawnictwo Książnica to trzeci tom sagi „The Fairmile” opowiadającej o sile kobiet w czasach wojny. Pierwszy tom pt. „Mokradła” mnie zachwycił (recenzja na klik), drugi pt. „Mroczne wody” (recenzja na klik) zdecydowanie mniej. Mam nadzieję, że w tej sytuacji ciekawi jesteście jakie miałam odczucia po przeczytaniu trzeciej części serii. 

To zawikłana historia rodu, pośrednio także rodziny królewskiej. Równolegle autorka prowadzi czytelnika przez to, co dzieje się z Nedem Ferrymanem przybywającym z Ameryki, by wziąć udział w wojnie domowej. Kim dla Neda jest Rowan, młoda Indianka udająca chłopca. Jak to się stało, ze doktor Rob Reekie, niepoprawny idealista, syn Alinor – głowy rodziny- stroni od wojennej zawieruchy i co z rodziną ma wspólnego wątek królewskiego noworodka, o której jest dość trudno angielskiemu monarsze. 

Już po spisie treści czytelnik wie, że zdarzenia będą opisywane z dwóch perspektyw, z tego co działo się w Northside Manor, Yorkshire, wiosną 1685 roku oraz w tym samym czasie w Bostonie, w Nowej Anglii. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie w sposób naprzemienny. Czytelnik odrywany jest od angielskiego dworu i angielskiej socjety, by wpaść w sidła zastawione w gronie amerykańskich bohaterów, którzy już postępują, myślą i decydują trochę odrębnie, jakby nigdy nie byli w Anglii. Philippa Gregory wprowadza czytelnika w Ro­dziny z Fairmile w drzewo genealogiczne rodu, które przybliża czytającego do relacji i więzów krwi obowiązujących w rodzinie. Gregory prowadzi czytelnika przez zawiłości relacji możnych rodów angielskich z rodziną królewską, przez ich zależności, podległość i chęć wiecznej nobilitacji. Już od samego początku wykreowana postać Li­vii Avery, damy dworu jej przyjaciółki Ma­rii z Modeny, która zo­sta­ła kró­lową, zamieszkującej ze swym mężem Jamesem Nor­th­side Ma­nor skłania czytelnika do myślenia o dawnych czasach, gdzie ważne były powiązania, koligacje i koneksje. Tylko ludzie, którzy je mieli mogli liczyć na to, że nawet z wojny domowej wyjdą obronną ręką. 

Autorka bardzo skrupulatnie i konsekwentnie kreśli scenografię, rzeczywistość, a nawet garderobę postaci na miarę czasów, o których opisuje. Odzwierciedlone życie i sposób zachowania z końca XVII wieku pobudzają wyobraźnię. Nie tylko w warstwie wojny, która nadchodzi, ale przede wszystkim w warstwie obyczajowej, tego na co pozwalali sobie Anglicy, jak doprowadzili do rodzącego się niewolnictwa oraz, co byli w stanie zaprzepaścić, by tylko ich rodzinom nie stała się krzywda. Do tego wątek ścierania się dwóch religii: katolicyzmu wyznawanego przez Ja­kuba, księcia Yorku, który został koronowany na króla oraz protestantyzmu wzbogaca wartość historyczną tej publikacji. Wraz z bohaterami obserwujemy bowiem panowanie Jakuba II Stuarta, którego żona marzyła przede wszystkim o odtworzeniu w Anglii katolicyzmu. Może zapomniałam o tym wspomnieć wcześniej, ale jest to powieść historyczna, zarówno jak cała seria. Pisana jest z dużą pieczołowitością i troską o odzwierciedlenie realnych wydarzeń sprzed kilkuset lat. 

„– Wy­rze­kłem się Rzymu, aby móc wieść ży­cie an­giel­skiego dżen­tel­mena – po­wie­dział spo­koj­nie. – Wy­bór Ko­ścioła an­gli­kań­skiego to dla mnie kwe­stia wiary, a nie ustęp­stwo”. – „Kraina Świtu” Philippa Gregory. 

Aspiracje, kariera społeczna, żądza zysku napędzają bohaterów powieści, jako ich przeciwwagę autorka opisała wspomnianą młodą Indiankę, która wbrew logice nie straciła nadziei na powrót do własnego domu. Domu, który jest bardzo daleko. To naprawdę dobra opowieść o rodzinie, miłości i ogromnych ambicjach. Do tego z bardzo dobrą postacią kobiecą, nobildonną Livią, którą odebrałam jako jedną z najlepiej rozpisanych postaci, bardzo wyrazistą, nieprzejednaną i dążącą po przysłowiowych trupach do celu. Jak wskazuje historia i wiele wieków temu takie kobiety istniały. 

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem Książnica.

„Jeśli jutra nie będzie” Maria Paszyńska

JEŚLI JUTRA NIE BĘDZIE

  • Autorka: MARIA PASZYŃSKA
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 26.04.2023r. 

Przygodę z twórczością autorki Maria Paszyńska zaczęłam w 2019 roku od sagi „Owoc granatu” wydawanej przez Wydawnictwo Książnica. Saga była dla mnie rewelacyjna. Barwna, piękna emocji, trudnych tematów, mądra, po prostu pełna życia i wszystkich jego odcieni. Następnie przeczytałam sagę „Wiatr ze wschodu” (recenzje znajdziecie tu: „Czas białych nocy”, „Za zasłoną chmur”). Zapoznałam się również z dwoma tomami cyklu „Cuda codzienności”. Jeśli nie czytaliście tych książek to zerknijcie proszę na moje opinie. Bardzo mi się podobały powieści zatytułowane „Cuda codzienności” oraz „Skrawki nadziei”. Z zaciekawieniem przyjęłam więc propozycję zapoznania się z książką pt. „Jeśli jutra nie będzie”. I tylko dzięki przymierzaniu się do porządków tegorocznych świąt, wracam do Was z recenzją, o której w natłoku codziennych spraw całkowicie zapomniałam. 

„Chcia­łem po­ka­zać, że w gro­zie getta można było być czło­wie­kiem z nor­mal­nymi uczu­ciami […]. Mit getta trzeba zmie­nić. W mi­cie getta trzeba po­ka­zać po­szcze­gól­nych lu­dzi, trzeba po­ka­zać to, co ro­bili, jak żyli. Bo żyli nie tylko nę­dzą i gło­dem”.– Ma­rek Edel­man

To jedno z trzech mott, którymi zaczyna się historia zapoczątkowana w roku 1940. Trudno się zmierzyć po raz kolejny z tą trudną historią. Trudno pamiętać i trudno zapomnieć. 

„(…) Gdyby nie wojna, gdyby nie sza­tań­ski plan utwo­rze­nia za­mknię­tej dziel­nicy ży­dow­skiej, Ma­rek Gold­man naj­praw­do­po­dob­niej ni­gdy nie po­znałby Anny Za­tor­skiej.”- „Jeśli jutra nie będzie” Maria Paszyńska. 

Gdyby nie wojna, nie byłoby getta, nie byłoby głodu, nie byłoby tylu niezawinionych śmierci i nieprawdopodobnych historii, które spędzają wielu czytelnikom sen z powiek. Bo taką historią jest właśnie ta opowiedziana przez Marię Paszyńską w „Jeśli jutra nie będzie”. Historią o dobrowolnym przenoszeniu się do zamkniętej dzielnicy, by być ze swoimi najbliższymi. Historią o tworzeniu „archiwum życia” w getcie przez profesorską parę, która w getcie dogorywa swoich ostatnich dni. Historią o Marku Goldmanie i Franku Kajzerze, przyjaciołom z dzieciństwa, podejmującym nierówną walkę z Niemcami, szmuglującymi za mur żywnością, by ktokolwiek ma szansę przeżyć. Historią Noemi, która może jako jedyna wciąż wierzy, że ludzie mogą być dobrzy i że kiedyś nadejdą lepsze dni. Dni wyzwolenia. Dni odkupienia. 

Oj ma Pani Maria Paszyńska zdolność do kreślenia głębokich powieści z historią w tle, które wywołują silne emocje. Oj ma… Bez wątpienia „Jeśli jutra nie będzie” jest kolejną z tego typu książek. Powieścią obyczajowo – historyczną, która skłania do refleksji nad minionymi czasami i nad losami konkretnych ludzi, którzy żyli, którzy przeżyli i którzy niestety życie stracili. Autorka w sposób bardzo delikatny prowadzi czytelnika przez zawiłe losy bohaterów. Te trudne czasy traktuje bardzo z szacunkiem starając się pokazać ich jaśniejszą stronę, lepszą stronę. Kwestionuje obozową literaturę wskazując, że były też chwile dobre, chwile uniesienia i silnych uczuć. Chwile takiego mini szczęścia. 

Na książki fabularyzowane z prawdziwą wojenną czy obozową historią w tle trzeba mieć siłę i trzeba mieć nastrój. Mój musi być wyjątkowo dobry, by móc czytać o trudnych czasach, nawet jeśli opisane są w bardzo dobry, przystępny sposób. Emocje, które wywołuje lektura typu właśnie „Jeśli jutra nie będzie” pozostają bowiem ze mną potem na długo. Jest to tego typu literatura. Literatura relacyjna, skłaniająca do myślenia, wymuszająca odczuwanie. 

„Jeśli jutra nie będzie” Marii Paszyńskiej to książka z głębokimi treściami napisana w przystępny sposób. To książka z ciekawą historią. Lubicie takie? Jeśli tak to nie zastanawiajcie się ani chwili, po prostu czytajcie!!! Bo na dobrą książkę zawsze warto znaleźć czas, nawet w czasie przedświątecznej krzątaniny. 

ps. i ta subtelna, delikatna okładka…. Prawda, że obiecuje wiele? 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Książnica.

„Ogród numer czterdzieści” Katarzyna Kostołowska

OGRÓD NUMER CZTERDZIEŚCI

  • Autorka: KATARZYNA KOSTOŁOWSKA
  • Cykl: ROD „MORELE” (tom 3)
  • Wydawnictwo:KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 303
  • Data premiery:  28.06.2023r. 

Rodzinne Ogródki Działkowe „Morele” czyli ROD „Morele” poznałam w 2021 przy okazji książki „Księga urodzaju” (recenzja na klik). I pamiętam, że przy lekturze bardzo dobrze się bawiłam wtapiając się w historię mieszczuchów uprawiających ogródki. Drugi tom „Tam, gdzie kwitnie miłość” (recenzja na klik) okazał się już dla mnie mniejszym zaskoczeniem. Tematykę ogródków dość, że poznałam z perspektywy Autorki (Katarzyna Kostołowska) to jeszcze z perspektywy własnego taty, o którym pisałam przy okazji recenzji drugiego tomu, a który niestety zamiłowania do opiekowania się szeroko rozumianą ziemią nie przekazał mi w genach. Dlatego chętnie sięgnęłam do trzeciej części serii pt.  „Ogród numer czterdzieści” wydanej nakładem Wydawnictwo Książnica, która swym tytułem nawiązuje do innej serii Autorki, tj. cyklu „Czterdzieści”.

W ROD „Morele” trwają wiosenne przygotowania. Dzierżawcy ogródków działkowych dwoją się i troją, by przygotować swoje posesje na przyjście cieplejszych dni. Wywożą. Sprzątają. Zasadzają. Witaj się wzajemnie i witają całkiem nowych najemców, jak na przykład Klaudiusza Janowskiego prywatnego przedsiębiorcę. Janina Skórka, prezeska zarządu ROD, nadal dzierży stery i nie pozwala na żadną samowolkę. Wszystko musi być z nią uzgodnione. Wszystko musi być przez nią zaakceptowane. Czy Jankowski podda się jej dyktaturze? 

To faktycznie jest taki hermetyczny klimat. Tacy prezesi czy prezeski rodzinnych ogródków działkowych jak Janina Skórka istnieją naprawdę. Wystarczy tylko popytać kogoś, kto od lat uprawia ogródek. Tak zawsze traktowałam tę serię jako delikatny paszkwil na ten wspólny, zamknięty świat, który toczy się jakby obok od prawdziwego, a na którym obowiązują całkowicie inne zasady. Terminy wywozów odpadów, sposób segregacji (do pustego wrzuca tylko zarząd, a inni niech się martwią zapełnionymi koszami). Witanie się i żegnanie (pamiętajcie, nawet jak nikogo nie widać trzeba krzyczeć głośno, bo a nuż ktoś usłyszy). Głośność muzyki i jej rodzaj (tu trzeba być wrażliwym na sąsiadów, którym dość trudno dogodzić). No i czas grillowania (nie za często i nie za późno. Niektórzy naprawdę już po grillu chcą odpocząć w blasku gwiazd). 

Lubię tę serię, która wyjątkowo dobrze się udała Autorce. Świat pokazany z perspektywy życia przyrody, zmian w niej zachodzących oraz specyfiki ogródków działkowych jakoś do mnie przemówił. Lekka, ciepła opowieść idealna do poduszki. Napisana trochę ze swadą, z trochę przejaskrawionymi bohaterami (ale tylko trochę ! Jak pisałam powyżej). Jak to u Katarzyny Kostołowskiej bywa nawet lekka powieść ma swe drugie dno, a błaha opowiastka, nigdy taka błaha do końca nie jest.  Tym razem Autorka grozi paluszkiem tym, którzy poddają się bezwiednie opiniom innym, przejmują się spostrzeżeniami wysuniętymi na kanwie bardzo pobieżnych obserwacji. Zwraca uwagę czytelnikom byśmy nie poddawali się uprzedzeniom, antypatiom w stosunku do innych, do nowych w naszym otoczeniu, do tak zwanych obcych. Delikatnie Kostołowska przeprowadza nas przez świat relacji ludzi w średnim wieku, gdzie trudniej jest zasłużyć na sympatię, a łatwiej na niechęć. Udowadnia, że warto jest być otwartym i dostrzegać możliwości z relacji z innymi ludźmi, wokół które finalnie mogą przynieść nam wiele dobrego. 

Zachęcam Was gorąco do tej lektury, jeśli lubicie dobre książki obyczajowe. A jeśli nie lubicie dobrych obyczajówek to i tak Was zachęcam. Wierzę, że znajdziecie w ROD „Morele” coś dla Was. 

Moja ocena: 7/10

Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Znak.

„Nieobecna” Agnieszka Olejnik

NIEOBECNA

  • Autor: AGNIESZKA OLEJNIK
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery: 06.09.2023r.
  • Data pierwszego pol. wydania: 17.08.2016r.

Agnieszka Olejnik to autorka ponad 30 powieści i kilku opowiadań. Najczęściej tworzy powieści obyczajowe, ale jej twórczość obejmuje również romans historyczny, kryminał, czy powieści dla dzieci i młodzieży. Miałam przyjemność przeczytać sporo powieści autorki i choć najbardziej podoba mi się w gruncie literatury obyczajowej, sięgnęłam również po romans historyczny i kryminał. Kiedy więc usłyszałam, że 6 września będzie miało premierę nowe wydanie „Nieobecnej”, powieści wydanej w 2016 roku wiedziałam, że oto nadszedł dobry moment, żeby po nią sięgnąć, tym bardziej, że od dawna znajduje się na mojej półce do przeczytania na Legimi. I chociaż na lubimy czytać książka sklasyfikowana jest jako powieść obyczajowa, ja bym powiedziała, że to bardziej thriller psychologiczny. I to taki, który przeczytałam z zapartym tchem i ogromną ciekawością.

„Przykro mi, nieobecni tracą. Takie jest życie.”

Julia i Julita to bliźniaczki, które od dzieciństwa bawią się w zamianę ról, wtedy kiedy jest im to potrzebne do realizacji własnych celów. Również w dorosłym życiu zdarza im się zamienić tożsamością. Każda z nich dostaje wtedy to, czego na co dzień im brakuje. Julia, wydawało by się, że ma wszystko – dom, męża, dziecko, pieniądze – a jednak do pełni szczęścia potrzebuje mocniejszych wrażeń. Julita, samotna nauczycielka w tych chwilach, gdy przejmuje życie siostry może zobaczyć jak to jest mieć to, za czym tęskni. Niestety podczas jednej z takich zamian Julia zostaje brutalnie zamordowana. Ma to miejsce w mieszkaniu Julity, więc to ona zostaje uznana za zmarłą. Kobieta będą w szoku chce sprostować tę pomyłkę, jednak wtedy pojawia się myśl, o tym którą z sióstr tam naprawdę chciał zamordować sprawca. Czy może uśmiercił tą niewłaściwą i w momencie gdy pomyłka wyjdzie na jaw będzie chciał ją naprawić? Podejmuje więc na gorąco decyzję i postanawia udawać Julię, co niestety niesie za sobą wiele komplikacji…

Powieść składa się z 28 rozdziałów pisanych w narracji pierwszoosobowej. Narratorem jest Julita, co sprawia, że czułam jakbym sama uczestniczyła w opisywanych wydarzeniach. Akcja toczy się gładko, lekko, momentami nabiera zawrotnego tempa, by potem znów zwolnić na dłuższy czas. Jest wiele zaskoczeń, elementów, które sprawiają, że dojście do prawdy się komplikuje. Autorka świetnie oddała emocje głównej bohaterki, a także Patryka. Z wielką delikatnością i uważnością dotyka tematu relacji międzyludzkich, zaczynając od relacji siostrzanej, przez przyjacielską, na damsko-męskiej kończąc. Relacja sióstr bliźniaczek jest tu ukazana z zupełnie innej strony. Bardzo często mówi się, że bliźniaczki, zwłaszcza jednojajowe łączy szczególna więź, że wszystko o sobie wiedzą, wyczuwają siebie nawzajem jakimś dodatkowym zmysłem. W przypadku Julii i Julity na początku może się wydawać, że jest tak samo, zamieniane tożsamości, bardzo podobne imiona… Zdaje się, że bliżej drugiej osoby już nie można być, tymczasem okazuje się, że Julia miała przed siostrą sporo tajemnic. Bardzo dobrze autorka ukazała różnice między siostrami i to, co dręczyło każdą z nich. Rozwiązanie zagadki morderstwa również nie jest oczywiste i chociaż w pewnym momencie domyśliłam się kim jest sprawca, to nie byłam tego zupełnie pewna i wiele detali mnie zaskoczyło. Jak chociażby włączenie do akcji powieści historii związanej ze śmiercią matki bliźniaczek. To dosyć skomplikowało, a zarazem ubogaciło tę opowieść.

„Nieobecna” to bardzo ciekawa, oryginalna historia z nieszablonowym zakończeniem. Stwierdziłam na początku, że moim zdaniem to thriller psychologiczny, gdyż właśnie sposób ukazania psychologii postaci bardzo mnie w tej książce zachwycił. Autorka zrobiła to niezwykle umiejętnie, a poruszone kwestie inspirują do refleksji na wiele istotnych, życiowych tematów…

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU KSIĄŻNICA.

„Na dwoje babka wróżyła” Renata Kosin

NA DWOJE BABKA WRÓŻYŁA

  • Autorka: RENATA KOSIN
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Cykl: JEMIOŁKI (tom 1)
  • Liczba stron: 352
  • Data premiery: 26.07.2023r

@Renata Kosin – strona autorska to Autorka wielu powieści. Patrząc na jej bibliografię wysnuwam wniosek, że lubi pisać serie. Stworzyła między innymi cykle „Siostry Jutrzenki”, „Sekret zegarmistrza” oraz dwuczęściową „Tajemnice Luizy Bein”. Napisała wiele pojedynczych powieści obyczajowych oraz znalazła się w różnych antologiach, jak na przykład w bardzo udanym zbiorze „Kemping Chałupy 9”. Ja do tej pory kontaktu z twórczością Renaty Kosin nie miałam. Pierwszy tom nowej serii „Jemiołki”zatytułowany „Na dwoje babka wróżyła” to moje pierwsze spotkanie z tą Autorką. Książka premierę miała 26 lipca br. i wydana została nakładem Wydawnictwa @Książnica.

Zaczynajmy więc… 

Każdy człowiek nosi w sobie jakąś opowieść. Jedną albo więcej, zależnie od tego, ile przeżył. Niektóre są długie, inne krótkie, wesołe lub smutne, ciekawe, ale też nudne i niegodne uwagi…” -„Na dwoje babka wróżyła” Renata Kosin.

Właśnie te historie mieszkańców Jemiołek – Górnych i Dolnych –  dawnych i aktualnych są kanwą opowieści snutych przez Renatę Kosin. To historie różnych osób. Jedne ważne, kluczowe, zaważające na życiu, inne błahe, nieistotne, będące jakby uzupełnieniem. Tłem dla każdej z nich jest Gaja. Młoda dziewczyna, którą niektórzy posądzają o nadprzyrodzone moce. Gaja, która „(…) nie była wyczekiwanym z radością dzieckiem, lecz długo skrywanym powodem do wstydu. W tym wieku nie wypadało poczynać dzieci, zwłaszcza, gdy miało się już wnuki…” Gaja z troską patrząca na Babcię Pogodę, z sympatią na Fabiana, z zaciekawieniem na Walentego. Gaja próbująca odkryć rodzinne sekrety, nie tylko własne, lecz także innych rodzin; Knutów, Milewskich, Bzurów i innych. 

Miałam ogromny problem z recenzją tej powieści. Nie dlatego, że jest wyjątkowo słaba, czy, że jej przeczytanie okazało się pomyłką. Bynajmniej. Tylko dlatego, że jest to powieść w konstrukcji za którą kompletnie nie przepadam. To pewnego rodzaju saga. Opowieść długa, chwilami za długa, sięgająca wydarzeń wielu pokoleń. Współczesność miesza się z przeszłość. Czasy wojny, pogromu Żydów, powojenne czy wojenne ucieczki do Ameryki stykają się z teraźniejszością. Pojawiają się potomkowie, potomkinie. Zapowiadani są bohaterowie ówczesnych zdarzeń, jak ciotka Valery, o której rychłym przyjeździe czytamy na końcu (oj tak, ta to może namieszać. Historie, jedne ciekawe inne mniej, wpadają jakby to jednego kotła narracyjnego. Chwilami gubiłam się w tych opowieściach, myliły mi się imiona, rodziny. Losy niektórych bohaterów wydawały mi się mało splątane ze sobą. Prędzej widziałabym je jako odrębne opowieści z kolejnych części, niż powiązane w jednej powieści wątki fabularne. 

Dużą zaletą książki jest główna bohaterka – Gaja. Nie lubię czytać o „prawie ideałach”. Gdzieś tam zawsze tli się niezgoda na taką postać wiedząc, że w rzeczywistym życiu nie mam szansy jej spotkać. Gaja spodobała mi się chyba dlatego, że sama ma bardzo trudną historię pochodzenia. Jej matka Kazimiera to postać wręcz odpychająca. Ma dziwną relację z siostrami Lucyną i Hanką. Z każdą inną. Mimo, że chwilami zachowywała się bardzo infantylnie, mimo swego wieku, jak mała dziewczynka, to jej zamiłowanie do historii, umiłowanie przyrody i wsi przekonało mnie do niej. Z zapartym tchem przewracałam kolejne strony czekając, co tym razem odkryje, co sobie przypomni i co wywnioskuje, ze strzępków rozmów. No i co zrobi z tym Radkiem…. 

Kompletnie nie przekonał mnie wątek Jemiołek Górnych i Dolnych. W wielu miejscach czytałam o niechęci, o niezabliźnionych ranach, o nieprzepracowanych nieporozumieniach pomiędzy dwiema stronami wsi, pomiędzy dwiema częściami naw w kościele, pomiędzy spacerujących po dwóch drogach oraz modlącymi się pod dwoma różnymi obrazami Madonny. W relacjach między bohaterami nie odczułam tej niechęci, tej skomplikowanej przeszłości. Możliwe, że sposób prowadzenia narracji Autorki, spokojny, wyważony zasłonił tę niechęć, lub nie do końca ona wybrzmiewa z treści. 

Jan Kochanowski w „Pieśni świętojańskiej o Sobótce” w części „Panna XII” pisał: „Wsi spokojna, wsi wesoła”. Jemiołki to taka wieś. Choć realnie chyba nie istnieje. Znalazłam tylko wieś Jemiołki – Piotrowięta, która położona jest w województwie podlaskim, w gminie Sokoły. Ciekawe, czy Autorka szukając pomysłu na umiejscowienie akcji nowej serii myślała właśnie o tym miejscu… Cokolwiek by się w tej wsi nie działo, ktokolwiek by nie przyjechał, ją nie odwiedził, gdziekolwiek, by jej mieszkańcy nie wyjechali i cokolwiek nie nabroili, a także jakkolwiek wybory sołeckie nie okazały się nierealne, tę fikcyjną wieś odebrałam bardzo realistycznie. Z jej hermetyczną, duszną społecznością. Z jej tajemnicami i ciekawymi postaciami (jak Zoe – tylko czemu ona jest z Ameryki? – doulą i potomkinią dawnych zielarek i uzdrowicielek). Z jej przyrodą bardzo wiernie opisaną i zachwycającą. Z jej nieprawdopodobieństwem, z jej fantastyką, z jej fabularnością. 

Za dużo się działo, za dużo. I pewnie jeszcze drugie tyle lub więcej będzie się działo w kolejnej części sagi. Opowieści o mieszkańcach Górnych i Dolnych Jemiołek. Wielu mieszkańcach w wielu opowieściach. Lubicie takie sagi? Jeśli tak, to seria „Jemiołki” zdecydowanie jest dla Was. Zachęcam do lektury !!! 

Moja ocena: 6/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Książnica

„EKSPERYMENT WAKACJE” ANNA KASIUK

EKSPERYMENT WAKACJE

  • Autor: ANNA KASIUK
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 288
  • Data premiery: 28.06.2023r.

Latem oprócz kryminałów i thrillerów szczególnie lubię czytać powieści obyczajowe. Najchętniej takie z optymistycznym przesłaniem, lekkie, pozytywne, o zaczynaniu od nowa. Sięgając po najnowszą powieść Anny Kasiuk pt. „Eksperyment wakacje” od wydawnictwa Książnica, która premierę miała 28 czerwca mniej więcej takiej lektury się spodziewałam. Muszę przyznać, że zostałam zaskoczona. Ale przeczytajcie sami…

Trzy pary na różnych etapach związku i różnych życiowych doświadczeniach spotykają się w ośrodku wypoczynkowym na Mazurach. Dwa tygodnie we dwoje w drewnianym domku nad samym jeziorem, w spokojnej, sielskiej okolicy. Brzmi romantycznie? Czy dla każdej z tych par to będzie sielanka? Rzuceni w zupełnie inne otoczenie, niż to, do którego są przyzwyczajeni są pod dużym wrażeniem gospodarzy, których jednak biorą za kolejną z wypoczywających w ośrodku par. Jest to para dość, niecodzienna, ekscentryczna, która nie bacząc na konwenanse potrafi cieszyć się życie i sobą. Czy zainspirują swoich gości? W zmienionym środowisku niektóre z tych par zdają sobie sprawę, że nie potrafią już funkcjonować tak jak do tej pory. Czy wspólne wakacje odmienią ich związek na lepsze? A może wręcz przeciwnie, okażą się jego końcem?

Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Sielski, swobodny, wakacyjny klimat podnosi na duchu. Powieść składa się z XXIX rozdziałów, pisanych w narracji pierwszoosobowej, najczęściej z kobiecego punktu widzenia. Poszczególne rozdziały przybliżają nam konkretne pary i pomagają poznać ich wrażenia z wakacji. Powieść ta, jak większość dobrych powieści obyczajowyc,h dotyka tematu poszukiwania swojego miejsca w życiu, poszukiwania siebie, odpowiedzi na pytania kim jestem i  czego chcę. Ta skupia się również na tym czego chcę w związku. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie obecny w książce humor i elementy erotyki. Autorka bez pruderii pokazuje, że jest to bardzo ważny element w relacji i to jak układa się w tej strefie często ma przełożenia na to jak wygląda cała reszta. Ukazuje również jak ważna w związku jest komunikacja i szczerość, a brak rozmowy i odwagi do mówienia prawdy o swoich uczuciach nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Książka może więc być inspiracją do przemyśleń na temat związków, i życia w ogóle, jednak jej lekka, zabawna forma sprawia, że czyta się ją bardzo lekko i przyjemnie. Jednym słowem jest to idealna lektura na leżak, hamak czy koc, najlepiej na mazurskim jeziorem😉

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU KSIĄŻNICA.

„Ogrody na popiołach” Sabina Waszut

PODRÓŻ ZA HORYZONT

  • Autorka: SABINA WASZUT
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 302
  • Data premiery: 7.09.2022r.

W pierwszym słowach przepraszam Autorkę @Sabina Waszut-strona autorska. Szczerze przyznaję, że nie zamierzałam przeczytać jej najnowszej powieści historycznej zatytułowanej „Ogrody na popiołach”.  Pomyślałam; świętochłowiczanką nie jestem, ani z wyboru, ani z pochodzenia mimo mego śląskiego wywodzenia się😊, czytałam wiele książek historycznych z tematyką obozową, a i nastrój nie ten, by podejmować kolejną trudną lekturę. Niestety ogrom zainteresowania publikacją wydaną nakładem  @Wydawnictwo Książnica, która debiutowała w dniu 7 września br., przerósł moje wyobrażenia o lekturze. Przeczytałam lub obejrzałam mnóstwo recenzji, wywiadów, relacji ze spotkań. Jeden wątek powtarzający się związany jest z niewiedzą. Związany jest z ukrywaniem prawdy. Związany jest ze strachem, by nie wspominać o komunistycznych zbrodniach, które działy się praktycznie obok nas. Na naszych ulicach, obok naszego domu. Zaciekawiło mnie to. Zainteresował mnie obóz, który był wcześniej filią hitlerowskiego Auschwitz, by później przez kilka miesięcy stać się miejscem katorżniczego wyzysku i zemsty na Ślązakach za hitlerowskie zbrodnie. Ślązakach, którzy często nie wiedzieli, za co zostali osadzeni. By osądzić „(…) ile w Ślązaku jest Polaka, a ile Niemca.” Tak mnie zaciekawiła tematyka, że w końcu książkę kupiłam i przeczytałam. I nie żałuję, ani pierwszego, ani tym bardziej drugiego.

A wszystko zaczęło się, jak sama Autorka wspomina w „Posłowiu” wiele lat wcześniej, gdy na spotkaniu autorskim w Świętochłowicach pewien starszy pan zaczął opowiadać o komendancie obozu, Salomonie Morelu (na marginesie jedna z jego córek jest czynną aktorką i piosenkarką). Z obawy, że powiedział za dużo, w pewnym momencie przerwał. Na co uspokajająco zareagowała jego żona zachęcając go do kontynuacji i stwierdzając, że „(…) teraz już może o tym mówić.” Tyle lat po 1945 roku!!! Tyle lat po obozie!!! Tyle lat po tym, gdy Morel został przeniesiony na inne, intratne stanowiska w komunistycznej ubecji! Tyle lat….

Obóz na zgodzie w Świętochłowicach stał się symbolem Tragedii Górnośląskiej, o której, zdaniem wielu, wciąż lepiej jest milczeć, niż mówić zbyt głośno. Strach, który został wówczas zasiany, nadal panuje i być może nigdy nie uda się go wyciszyć.” – słowa Autorki we Wprowadzeniu [w:] „Ogrody na popiołach” Sabina Waszut.

Ten paraliżujący strach dał się we znaki w roku 1966 Karolowi Plochowi, niewidzącemu sprzedawcy w katowickim kiosku. Gdy usłyszał znienawidzony głos i równy, silny krok, a także poczuł zapach wody kolońskiej Salomona Morela, komendanta obozu pracy w Świętochłowicach – Zgodzie. Ten paraliżujący strach poczuł Karol Ploch również i w 1996 roku, gdy wraz ze swoim synem Piotrem odwiedził tereny byłego obozu i dane mu było przejść jeszcze raz przez jego główną bramę, pięćdziesiąt jeden lat później, pięćdziesiąt jeden lat po. A o strachu, który położył się cieniem na całe późniejsze życie Karola Plocha w trakcie kilkumiesięcznego pobytu w obozie nie sposób tu opowiedzieć, nie sposób Was do niego zbliżyć. To trzeba przeczytać słowami Sabiny Waszut. Trzeba prześledzić, by zrozumieć, co znaczy Tragedia Górnośląska i co dla osadzonych w obozie, znaczyło się tam znaleźć.

Ogrody na popiołach” Sabiny Waszut pozostawiły mnie w silnych emocjach, które towarzyszyły mi przez dwa wieczory, w trakcie zanurzania się w lekturę. Te emocje nadal czuję, nadal je przeżywam. To dobrze. Oznacza to, że ta powieść historyczna długo, a może nigdy, nie zostanie przeze mnie zapomniana. Tak jak historia, której dotyczy, nie powinna być zapomniana przez nikogo, a tym bardziej przez żadnego ze Ślązaków.

Kto nie przeżył wojny, ten nigdy nie pojmie, jakie prawa nią kierują, kto nie przeżył wojny tutaj, na Śląsku, ten nie zrozumie, że nic nie jest czarno – białe.” – „Ogrody na popiołach” Sabina Waszut.

Sam tytuł nie jest przypadkowy. Ówczesny obóz „Zgoda – Świętochłowice” to aktualnie miejsce pracowniczych ogródków działkowych. Z jego terenu została brama. Oryginalna. Strasząca. Przypominająca. Zaraz za nią zieleń, a w okresie jesiennym opadające złociste liście. Miejsce odpoczynku i relaksu. Miejsce zjazdów i miejsce wieczornych spotkań przy grillu. Praktycznie na miejscu śmierci wielu niewinnych ludzi. Miejscu katowania wielu niesprawiedliwie osadzonych. Choć Autorka patrzy na to całkiem inaczej.

Pani Sabina Waszut wydarzenia przedstawiła w sposób bardzo sugestywny, z niezwykłą, wrodzoną sobie subtelnością. Mimo bardzo trudnych wydarzeń, które zostały opisane w książce, jej fabułę śledziłam bardzo płynnie. Kolejne zdania napływały jedne po drugich, historie przeplatały się. Te poboczne, dodane jakby od niechcenia, doprecyzowujące rzeczywistość historyczną, w której została osadzona akcja okazały się dla mnie wyjątkową wartością. Historia Margot i jej rodziny z fryzjerskimi tradycjami, charakterystyka infrastruktury, wspominane ulice zmieniające nazwy i pomniki, które dość w krótkim czasie zaczęły odzwierciedlać całkiem co innego, to jakby delikatne koraliki rozrzucone tu i ówdzie dla ozdoby, dla dopełnienia. Dzięki temu czytelnik został żywo osadzony w ówczesnych czasach. Dzięki temu czytelnik może poznać panujące nastroje, opinie, które dominowały. I dzięki temu mogłam dowiedzieć się na przykład, że mieszkańcy Śląska twierdzili, iż czerwonoarmiści nie są w stanie zdobyć Śląska i przejść choćby metr katowickimi ulicami.

Bardzo dobrze Autorka odzwierciedliła realność polsko – niemieckiego Śląska. Tę dychotomię, której nie rozumieli sami Ślązacy. Gdzie Nowak czuł się Niemcem, a Ślązak, którego nazwisko poprzedzone było „von” uważał się za Polaka. Rozstrzygnięcia polityczne po plebiscycie nie były oczywiste dla samych zainteresowanych. Nie rozumieli dlaczego Zabrze, Bytom i Miechowicie zostały po stronie Niemieckiej, a inne tereny włączono do Polski. Ślązak żył ze Ślązakiem jak Niemiec z Polakiem i odwrotnie. Takim właśnie mieszanym małżeństwem byli Plochowie, Karol i jego żona Margot. Warto zwrócić uwagę na stronę dwudziestą trzecią powieści, w której Pani Waszut idealnie opisuje złożoność światopoglądową, patriotyczną i polityczną tego terenu. Jak sama Margot uważała, posiadająca kategorię II na volksliście, „Winni są tylko ci, którzy wciskają im karabiny w dłonie…”.

Nic dobrego nie uczyniła żyjącym tu od pokoleń ludziom ta wielka polityka, która nagle, przypomniawszy sobie o Helmucie, Jendrysku czy Berciku, pozwoliła im zdecydować, kim czują się bardziej albo raczej: gdzie chętniej będą mieszkać. A potem, już bez pytania, i tak podzieliła śląską ziemię po swojemu, przecinając na pół miasta, wsie a nawet zagrody, stodoły oraz haźle.” – „Ogrody na popiołach” Sabina Waszut.

Czytając o Jendrysku nie mogłam się nie uśmiechnąć pod nosem. Czyżby to ukłon w stronę bohatera serii kryminałów retro autorstwa Moniki Kassner? 😉.

Wracając jednak do recenzji w wielu miejscach złapałam się na zachwycie nad historyczną wartością powieści. Wiele kwestii musiałam sama zgłębić w dostępnych, internetowych źródłach.

volkslist zasługuje na wspomnienie. Decyzje, które później kładły się na losach Ślązaków zmuszające ich do podjęcia trudnego procesu rehabilitacji. Jak wynika z zacytowanych wprost w książce historycznych dokumentów wielu z nich znalazła się tam przypadkiem, bez własnej zgody. Jak młodzi chłopcy wychowywani w polskich domach i mówiący po polsku, automatycznie wpisywani do Hitlerjugend, czy muzycy z orkiestry zakładowej, których nikt się nie pytał, czy chcą być wpisani do NSDAP. Czy chociażby nauczyciele z niemieckich szkół, jak Jan Janosch, prawdziwy zbrodniarz nazistowski = nauczyciel Karola, niezwykle tragiczna postać. Warto również wspomnieć o historycznych postaciach. O samym komendancie Salomonie Morelu. Żydzie z pochodzenia, któremu Polacy wydali rodzinę i przez których to, oprócz jednego brata, rodzinę stracił. Osobie uważanej przez swe otoczenie za miłego, kulturalnego człowieka. Będącego jednocześnie sadystą, despotą, psychopatą w warunkach obozowych. Fakt historyczny, gdzie Morel wiezie złapanego po ucieczce Erica, mrozi mi nawet teraz krew w żyłach. Morel, który „Ciągle pytał, dlaczego uciekłem, bo przecież tu jest wspaniale (…) Wspaniale! Cudownie!”. Morel, który doprowadził do wybuchu tyfusu pozwalający by „(…) tym samym wozem, którym wywożono ciała, przywożono do obozu chleb.” Czy sam wspomniany Eric van Calsteren Holender z pochodzenia, który całkowicie niesłusznie, jak wielu zresztą, znalazł się w obozie. A także Wanda Lagler obywatelka Stanów Zjednoczonych, niezwykle bogata kobieta, gdzie cały sztab prawników występował o jej zwolnienie, którego niestety nie dożyła. A także sami więźniowie pełniący w obozie ważne funkcje, o których nie będę już spojlerować.

Sabina Waszut stworzyła powieść o miejscu, o którym zapomniała na kilkadziesiąt lat historia. O losach skrzywdzonych, potraktowanych jak Nazistów Ślązakach, którzy odpowiedzieli za grzechy innych, którzy zemstę musieli przyjąć na siebie. Jedni żyli naprawdę. Innych stworzyła Autorka jako zlepek osobowości, życiorysu innych bohaterów, wzbogacając opowieść o ich bezpośrednią relację. Nie jest to książka dokumentalna, ani popularnonaukowa. Jest to powieść historyczna, która o obozie pracy w Świętochłowicach – Zgodzie nauczyła mnie – Ślązaczkę z pochodzenia znacznie więcej, niż jakakolwiek rozmowa, jakakolwiek dotychczasowa publikacja na ten temat. Nauczyła mnie ją rozumieć. Nie tylko w sferze racjonalnej, lecz przede wszystkim, co ważniejsze zresztą, w sferze emocjonalnej, w bardzo głębokiej płaszczyźnie.

Bardzo wartościowa lektura. Napisana z ogromnym zaangażowaniem i historyczną pieczołowitością. Skomponowana w płynną opowieść, której roli dydaktycznej nie jestem w stanie ocenić. KONIECZNIE PRZECZYTAJCIE !!!!

Moja ocena: 9/10

Książka ukazała się nakładem WYDAWNICTWA KSIĄŻNICA.

„Marzenia Amelii” Agnieszka Olejnik

MARZENIA AMELII

  • Autor: AGNIESZKA OLEJNIK
  • Wydawnictwo:KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 29.06.2022r.

„Marzenia Amelii” to trzecia po „Wyboru Charlotty” i „Sekret Marianny” romans historyczny autorstwa Agnieszki Olejnik, który przenosi nas do XIX-wiecznego Londynu. Tytułowa bohaterka była jedną z niewielu kobiet w ówczesnych czasach, która miała szansę wyjść za mąż z miłości. Darzyła swego narzeczonego uczuciem i snuła wspaniałe plany na przyszłość. Niestety wszystko przerwała jego niespodziewana śmierć. Teraz Amelia nie potrafi otrząsnąć się z żalu i smutku, wpada w swoistą depresję, więc jej brat wraz ze swoją żoną, którzy zresztą byli bohaterami poprzedniej części, robią wszystko co mogą, by ją z tego stanu wyciągnąć. Udają się na konsultacje do znajomego lekarza, który sugeruje, że pomocne w jej stanie będzie wyrwanie się z marazmu, oderwanie się, poświęcenie się czemuś, co Amelia lubi, realizacja marzeń. Tutaj przychodzi czas, by Amelia mogła sobie odpowiedzieć czego pragnie o o czym marzy. A trzeba podkreślić, że nie jest to pytanie, na które często odpowiadały sobie ówczesne panny. Okazuje się, że marzenie bohaterki jest dosyć nietypowe, odważne, by nie powiedzieć wywrotowe. Czy Amelii uda się je zrealizować? A może ostatecznie okaże się, że jednak bardziej marzy o czymś zupełnie innym…

Książkę czyta się bardzo przyjemnie. Niektóre wątki medyczne momentami trochę mnie nużyły, jednak przez większość czasu jest zabawnie i lekko. Ta książka to świetny sposób na oderwanie się od rzeczywistości i fajnie spędzony czas. Przenosi ona bowiem czytelnika do zupełnie innej rzeczywistości. Do świata XIX-wiecznego Londynu i na wrzosowiska Szkocji, do świata angielskich dworków, towarzyskich układów, konwenansów, i towarzyskich skandali. Głownie bohaterowie są dosyć wyzwoleni i nowocześni, jednak poprzez inne dalszoplanowe postacie autorka ukazuje nam zwyczaje londyńskiego towarzystwa, to co było dozwolone, a co uchodziło za szaleństwo i foux pas. Ja doskonale się w tym świecie bawiłam i Wam również polecam.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU KSIĄŻNICA.

„Towarzyski poradnik dla panien bez posagu” Sophie Irwin

TOWARZYSKI PORADNIK DLA PANIEN BEZ POSAGU

  • Autor: SOPHIE IRWIN
  • Wydawnictwo: KSIĄŻNICA
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 13.07.2022r.

„Towarzyski poradnik dla panien bez posagu” Sophie Irwin od Wydawnictwa Książnica to pozycja, która zwróciła moją uwagę od razu, gdy tylko pojawiła się informacja o jej premierze. Stało się to za sprawą niecodziennego tytułu, ciekawej okładki ze złotymi zdobieniami oraz intrygującego opisu.

Jest to lekka powieść obyczajowa z historycznym tłem, akcja rozgrywa się bowiem na początku XIX wieku. Jej bohaterką jest Kitty Talbot, która nie jest ani wybitnie wykształcona, ani szczególnie dystyngowana, owszem na urodę, ale niestety nie ma posagu, a na dodatek ma cztery młodsze siostry i … długi odziedziczone po ojcu. Żeby zapobiec katastrofie i sprzedaży rodzinnego domu Kitty ma tylko jedno wyjście… Musi znaleźć bogatego męża. Sprytu nie można jej odmówić, elokwencji i odwagi również, w związku z tym układa plan, udaje się do Londynu, by wkraść się w łaski miejscowej societty i rozkochać w sobie jakiegoś bogatego młodzieńca. Plan miałby duże szanse na powodzenia gdyby na jej drodze nie pojawił się lord Radcliffe, który bardzo szybko przejrzał jej motywację i postanowił sobie za wszelką cenę przeszkodzić temu, co Kitty sobie zamierzyła. Które z nich będzie sprytniejsze? Jak rozwinie się ten wątek? Czy dziewczyna dopnie swego? Jakie w zasadzie powinno być tutaj szczęśliwe zakończenie?

Książkę czytało mi się bardzo przyjemnie. Jest lekka, zabawna, błyskotliwa, a dzięki  temu, że rozgrywa się w czasach dalekich od współczesności pozwoliła mi mocno oderwać się od rzeczywistości. Akcja toczy się żwawo, wprowadzone do towarzystwa postacie są interesujące, a główni bohaterowie jak „z krwi i kości”. Bardzo polubiłam Kitty, lord Radcliffe też wydał mi się bardzo interesujący i z wielką uwagą i zainteresowaniem śledziłam interakcję między nimi. Ich słowne pojedynki, poczucie humoru i nagłe zwroty akcji powodowały, że błyskawicznie i z ogromną ciekawością przerzucałam kartkę za kartką. Kitty jest bardzo ciekawą postacią. Można by oceniać ją bardzo negatywnie, w końcu jest łowczynią posagów, chce wybrać przyszłego męża kierując się zasobnością jego portfela. Z drugiej strony jej życie wcale nie było łatwe, musiała szybko dorosnąć, a po śmierci ojca jako najstarsza córka czuje się odpowiedzialna za los swoich młodszych sióstr. I mimo tego, że jej postępowanie może się wydawać naganne, dziewczyna jest bystra, zabawna, pewna siebie, bardzo świadoma i odważna. Bardzo fajnie autorce udało się oddać klimat panujący wśród ówczesnej brytyjskiej arystokracji. Poznajemy panujące między nimi układy, wartości którymi się kierują, ich zwyczaje i sposób myślenia. Zakończenia oczywiście, jak w tego typu powieściach, można się było domyślać, ale całość oceniam bardzo pozytywnie, jest to świetna, lekka książka, która pozwoli Wam się zrelaksować i na pewno poprawi Wam humor.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję WYDAWNICTWU KSIĄŻNICA.