„Daleko od Babiej góry” Irena małysa

DALEKO OD BABIEJ GÓRY

  • Autor: IRENA MAŁYSA
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Seria: BAŚKA ZAJDA. TOM 3
  • Liczba stron: 376
  • Data wznowienia: 26.04.2023r.

Serię Ireny Małysy o policjantce Baśce Zajdzie bardzo lubię. Po przeczytaniu jej świetnego debiutu „W cieniu Babiej Góry” i nie mniej świetnej „Więcej niż jedno życie” z niecierpliwością czekałam na kontynuację. Doczekałam się 26 kwietnia, kiedy to ukazała się „Daleko od Babiej Góry” nakładem Wydawnictwa Mova, przeczytałam ekspresem i z lekkim opóźnieniem niestety spieszę podzielić się w Wami moim wrażeniami.

Baśka Zajda przyjeżdża do Mysłowic na pogrzeb ciotki. Miejsce to niesie ze sobą sporo wspomnień, gdyż jako dziecko spędzała tam każde wakacje. Gdy niespodziewanie okazuje się, że wraz z matką dziedziczy po ciotce mieszkanie postanawia spędzić tam swój trzytygodniowy urlop i zająć się remontem. Ma też nadzieję odpocząć, oderwać się od swojej rzeczywistości i zacieśnić więź ze śląską rodziną. Odnawia również kontakty z przyjaciółką z dzieciństwa Alicją. Niestety zniknięcie jej córki burzy plany na spokojny urlop. Basia angażuje się w poszukiwania i śledztwo związane ze sprawą. Ogromny niepokój wzbudza fakt, że zaginiona do złudzenia przypomina ofiarę zbrodni sprzed kilku miesięcy, której sprawcy jak dotąd nie odnaleziono. Czy kobiecie uda się pomóc w odnalezieniu dziewczyny? Jak zakończy się ta sprawa?

Powieść pisana w narracji trzecioosobowej, składa się 15 rozdziałów, podzielonych na mniejsze podrozdziały, z których każdy opisany jest miejscem i datą. Akcją bowiem rozgrywa się w dwóch planach czasowych. Pierwszy współcześnie, latem 2021 roku, a drugi w przeszłości w 1912 roku. Na początku trudno było mi się domyślić, w jaki sposób wydarzenia z przeszłości mogą wiązać się z teraźniejszymi, oprócz tego, że również rozegrały się w Mysłowicach. Przy przeczytaniu całości stwierdzam, że to bardzo interesująca historia, ciekawie powiązana ze współczesną intrygą. Zakończenie w ogóle dosyć mnie zaskoczyło, choć pewnych rzeczy trochę się domyślałam. Autorka jednak pisze w taki sposób, że oprócz intrygi kryminalnej znaczenie mają również różne inne aspekty, wątki obyczajowe i psychologiczne. Całość akcji bowiem osnuta jest wokół postaci Baśki Zajdy. Postać ta z tomu na tom, rozwija się, dojrzewa i jest coraz ciekawsza. W tym tomie skupia się na relacjach ze śląską rodziną. Dzięki temu akcja powieści mogła zostać przeniesiona w inne miejsce. Autorka zresztą dba by pod tym względem czytelnik również się nie nudził, akcja pierwszego tomu rozgrywa się pod Babią Górą, drugiego w Krakowie, trzeciego zaś w Mysłowicach. Jest to pretekst do przedstawienia czytelnikowi śląskiej kultury i śląskiej gwary. Autorka bowiem wplata w dialogi śląską gwarę, co muszę przyznać, nawet dla mnie pochodzącej ze Śląska, stanowi pewne utrudnienie, muszę sobie bowiem to w myślach przekładać😊, ale na pewno stanowi urozmaicenie i ubogacenie języka powieści. A na nudę w tej książce zdecydowanie nie można narzekać. Akcja jest bardzo ciekawa, toczy się wartko, a od książki trudno się oderwać. Mnie wciągnęła od pierwszych stron. Wątek historyczny bardzo mi się podobał, bohaterowie podobnie jak Ci współcześni zostali bardzo dobrze wykreowani, każdy z nim ma swoją rolę, jest ciekawy i bardzo dobrze zarysowany. Najbardziej oczywiście polubiłam Marylkę i Janka i im najbardziej kibicowałam. Gorąco Wam polecam tą powieść, a jeśli nie mieliście jeszcze okazji poznać serii z Baśką, także poprzednie części. Co prawda każda z nich stanowi odrębną zagadkę kryminalną i można ją czytać niezależnie, ale przeczytanie wszystkich tomów po kolei z pewnością daje pełniejszy obraz i pozwala lepiej poznać bohaterkę. Ja bardzo lubię styl autorki i z niecierpliwością będę czekać na kolejne jej powieści.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję  WYDAWNICTWU MOVA.

„Więcej niż jedno życie” Irena Małysa

WIĘCEJ NIŻ JEDNO ŻYCIE

  • Autorka: IRENA MAŁYSA
  • Wydawnictwo: MOVA
  • Liczba stron: 424
  • Data premiery: 23.02.2022r.

Po lekturze debiutu Ireny Małysy „W cieniu Babiej Góry” wiedziałam, że każdą kolejną książkę autorki biorę w ciemno, a już zwłaszcza tą z serii o Baśce Zajdzie. Kiedy dowiedziałam się o tym, że 23 lutego premierę będzie miało „Więcej niż jedno życie”, kolejny tom z Baśką, czekałam na niego z niecierpliwością. Przeczytałam go niedługo po premierze, praktycznie jednym tchem, jak zwykle przy recenzji złapałam pewien poślizg, ale już śpieszę z nadrobieniem tego zaniedbania;)

Tym razem akcja rozgrywa się w większości w Krakowie, a w zasadzie w Szpitalu Pediatrycznym. Baśka zaangażowała się zbiórkę pieniędzy na operację Mateuszka, syna Joanny, jej sąsiadki z podstawówki. Policjantka pomogła w organizacji inicjatyw, dzięki którym zbiórka na leczenie chorego na serce chłopczyka w prywatnej klinice w Niemczech będzie możliwa. Gdy Zajda wybiera się do szpitala okazuje się, że jest on w remoncie, powstaje nowe skrzydło, którego budowa jest nadzorowana przez doktor Martę Kuć, młodą lekarkę, znaną z twardego charakteru i nieustępliwości. Gdy kobieta wypada przez okno i ginie na miejscu policja podejrzewa udział osób trzecich. Kto mógł chcieć śmierci lekarki? Okazuje się, że wiele osób było z nią w konflikcie, ale podejrzenie pada na matkę chorej dziewczynki, która niedawno bardzo mocno pokłóciła się z lekarką. Basia miała okazję poznać kobietę podczas wizyty w szpitalu i teraz czuje się w obowiązku udowodnić jej niewinność. Czy jej się to uda?

Powieść wciągnęła mnie od pierwszych stron, jest napisana lekko, akcja jest ciekawa, a postacie świetnie zarysowane. Autorka porusza tutaj trudny temat i jako główne miejsce akcji wybiera sobie mało przyjemne miejsce, a mianowicie szpital dziecięcy. Jego klimat udaje się jej świetne ukazać, z jednej strony mroczne miejsce, zwłaszcza ten budujący się oddział, z labiryntem korytarzy, piwnicami, schowkami, kipiące tajemnicą i niebezpieczeństwem. Z drugiej strony rozpacz, żal i smutek, ale też nadzieja i niespotykana determinacja, którą przejawiają matki chorych, często śmiertelnie, dzieci. Jest to temat ogromnie trudny i budzący emocje, a autorce udało się go przedstawić bardzo wiernie i przekonywująco, bez niepotrzebnego chaosu, bez dołowania i wpędzania w przygnębienie. Za to dla niej wielkie brawa! Oczywiście bardzo podobał mi się sposób przedstawienia postaci, począwszy od głównej bohaterki Baśki, do postaci drugoplanowych. Wszystkie z nich są wiernie ukazane, w całej swojej złożoności i wielowymiarowości. Baśki nie da się nie lubić, to silna, zdecydowana kobieta, która jak każda z nas ma swoje słabe strony, widma przeszłości, a która mimo wszystko stara się sobie jakoś radzić i pomagać ludziom.

Jest to powieść, która mówi o miłości rodzicielskiej, zwłaszcza macierzyńskiej, o sile nadziei, determinacji, mocy kobiet, pragnieniu miłości, sile przyjaźni, ale także żądzy władzy i mani wielkości. Autorka w sposób przerażający przedstawiła sylwetkę „Potwora”. Najbardziej przerażające jest to, że takie „potwory” spotykamy również w życiu, żyją sobie spokojnie stwarzając pozory bycia dobry ojcem, mężem i członkiem społeczeństwa. Wszystkie te zagadnienia jak również złożone emocje udało się autorce oddać w sposób nienachalny, a nawet można by powiedzieć lekki i skłaniający do refleksji. Gorąco polecam. Jest to książka, której nie możecie przegapić!

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU MOVA.

„Kształt serca” Dolores Redondo

KSZTAŁT SERCA

  • Autor:DOLORES REDONDO
  • Wydawnictwo:MOVA
  • Seria: DOLINA BAZTAN, TOM 0,5
  • Liczba stron:608
  • Data premiery:25.11.2020r.
  • Moja ocena:9/10

Ten typ mordercy (…) nie ma najmniejszego zamiaru dać się schwytać, potrafi przez całe życie odgrywać rolę przykładnego obywatela, nie dąży do spławy i dobrze się odnajduje w społeczeństwie”.

                                                                                               Dolores Redondo „Kształt serca”

Muszę się Wam co czegoś przyznać. Czasem, jak widzę ilość stron, która przede mną, odsuwam moment sięgnięcia do książki. Wynika to z tego, że jestem z natury niecierpliwa. A wiadomo, im więcej stron, tym dłużej czekam na rozstrzygnięcie, tym dłużej oczekuję finału. Momentami zamęczam się niepewnością, miotając się jak motyl w słoiku (pamiętacie recenzję „Pokój motyli” i „Szklane skrzydła motyla”? Nadal jestem w motylim nastroju). Tak było i tym razem. Mimo interesującego opisu wydawcy, po „Kształt serca” sięgnęłam z opóźnieniem. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że świat basków w który się zanurzyłam, wciągnął mnie tak mocno, że nim się obejrzałam już byłam na 400 stronie, a potem… potem to już z górki.

Trochę o fabule

Amaia Salazar młoda podinspektorka Policji Statutowej z Nawarry przechodzi szkolenie dla funkcjonariuszy policji Europolu w Akademii FBI w Stanach Zjednoczonych. Szkolenie prowadzi agent specjalny, słynny Aloisius Dupree, wybitny wiktymolog. W trakcie ćwiczenia zorganizowanego w ramach warsztatów zostaje zauważona przez prowadzącego. Przedstawia interesujące hipotezy w sprawie ściganego mordercy, lub raczej likwidatora rodzin. Mordercy nazwanego Kompozytorem. Mordercy, który na zgliszczach domostw unicestwionych przez klęski żywiołowe (tornada, huragany) dokonuje eliminacji całych rodzin. Z jakiś nieznanych dotąd przyczyn upodobał sobie pełne rodziny, składające się z co najmniej 5 osób, rodziców i trójki dzieci, a czasem nawet starszej kobiety (babci, cioci). Amaia zostaje zaproszona do współpracy. W trakcie śledztwa odkryte zostają kolejne ofiary Kompozytora dotychczas uznane za ofiary klęsk żywiołowych lub ofiary samobójstw rozszerzonych.

Amaia wraz innymi agentami FBI (Tucker, Emerson, Johnson) i samym Dupree wyrusza w miejsce kolejnej klęski żywiołowej, Nowego Orleanu gdzie wszystko pustoszy huragan Katrina. Na miejscu szukają śladów i kolejnych ruchów Kompozytora. Niestety nie udaje im się uratować kolejnej rodziny.

W typową fabułę kryminalną opartą na mocnym rysie psychologicznym sprawcy oraz dogłębnych analiz wiktymologicznych, Dolores Redondo wplotła wątek niewyjaśnionych porwań młodych dziewczyn i dziewczynek. Do takiego uprowadzenia dochodzi również w trakcie szalejącego huraganu Katriny. Nieznani, uzbrojeni zakapturzeni sprawcy po huraganie porywają dwie dziewczynki będące pod opieką dziadków. Jeden z nich zostaje postrzelony. Okazuje się nim Médoro Lirette, porwana kilkanaście lat wcześniej siostra miejscowego handlarza narkotyków. Siostra, której nigdy nie odnaleziono. Siostra, która jak się okazuje nie jest podobna do samej siebie, ani do nikogo z żyjących. Siostra, która uważa się za zmarłą. Siostra, wierząca, że jest podporządkowana Baronowi Semediemu- przywódcy i ojca wszystkich duchów śmierci. Kto kryje się pod maską Barona Semediego, kto go udaje? Na co komu porywane dziewczęta? Czym je karmią, czym poją, że uważają się za zmarłe i tak wyglądają? Czy historia gangu Semediego, którą próbuje od wielu lat rozwiązać Dupree ma związek z morderstwami Kompozytora?

Moja opinia

Jak pisze sama autorka „(…) książka stanowi część cyklu powieści inspirowanych północą Hiszpanii. Główną bohaterką kilku z nich jest Amaia Salazar…”. Znacie trylogię Baztan? Rozpoczyna się „Niewidzialnym strażnikiem”. Kolejne części to „Świadectwo kości” oraz „Ofiara dla burzy”. Jest to trylogia do której warto sięgnąć. Wracając do „Kształtu serca” bardzo podoba mi postać Salazar, która jako 12 latka wyjechała z rodzinnego Elizondo do szkoły w Stanach Zjednoczonych. Po szkole policyjnej wróciła jednak w rodzinne strony.  Tak zaciekawiła mnie nazwa rodzinnego miasta Amaii, że musiałam rzucić okiem na Wikipedię. Dowiedziałam, się,  że rodzinne Elizondo to „miasto położone w prowincji i autonomicznej społeczności Nawarry w północnej Hiszpanii. Położone jest na obu brzegach rzeki Baztan. Miasto jest stolicą doliny Baztan i skupia większość zakładów usługowych. Elizondo jest jedną z piętnastu osad w dolinie” (źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Elizondo,_Navarre) .  Miasto w którym krajobraz wygląda jak wycięty z pocztówki z maleńkimi hiszpańskimi wybrukowanymi uliczkami, z kamiennymi fasadami. Miasto w którym wszystko dla Amaii się i zaczęło, i skończyło.

Amaię Salazar poznajemy w historii z przeszłości. Przeszłości, którą znamy tylko wyrywkowo z trylogii Baztan. Zaczyna się od przypomnienia, że Amaia mając dwanaście „(…) na szesnaście godzin zgubiła się w lesie. Znaleziono ją nad ranem trzydzieści kilometrów na północ od miejsca, w którym zeszła ze ścieżki, leżącą bez ducha w ulewnym deszczu. Ubranie miała osmalone niczym czarownica uratowana ze stosu (…)”. Okazuje się, że to nie najstraszniejszy wątek z przeszłości dziewczyny. Dziewczynki dręczonej przez własną matkę, wyrodną matkę, która posiadała zdolności do „wciągania najbliższych w swoje neurozy i psychozy”. Dziewczynki, której nie ochronił własny ojciec. Ojciec, który wykorzystując jej miłość i lojalność szeptał do niej „Amaio, nie mój o tym nikomuJeśli mnie kochasz, zachowaj to dla siebie.” Dziewczynki, którą z miłością i troską wychowywała ciotka, kochana Engrasi. Amaia dzięki doświadczeniom dzieciństwa, jakże trudnym osiągnęła ogromną dojrzałość emocjonalną, intelektualną. Nad wyraz wyczulona na wszystkie niuanse stała się ważnym członkiem zespołu tropiącego mordercę. Sam rys mordercy jest również interesujący. To nie całkiem łowca, nie myśliwy. To raczej wędrowiec, który przemierza kraj w ślad za tornadami, huraganami, trzęsieniami ziemi. Nie przynosi ukojenia, radości, pomocy ofiarom klęsk żywiołowych. Przynosi udręczenie, tym, którzy szczęśliwie ocaleli i myślą, że nic złego im się już stać nie może. Dręczy ich w niespotykany sposób, z którym spotkałam się po raz pierwszy. Miłośnik muzyki, miłośnik rodziny, a zarazem miłośnik okrutnej śmierci. Czy tym mordercą jest Martin Lenx, niezadowolony ojciec 5-osobowej rodziny, która zginęła wskutek rozszerzonego morderstwa? Czy kompozytorem jest Nelson, policjant o praktycznie nieposzlakowanej opinii zgłaszający się by nieść pomoc ofiarom klęsk żywiołowych?

Dolores Redondo przyciągnęła moją uwagę niesamowitym folklorem baskijskim. Wierzenia w Barona Semediego i wątek niewyjaśnionych porwań dodał powieści sporego dreszczyku. Tropienie zjaw, zombie, ludzi uważających się za zmarłych ze śledztwem FBI jest podejściem nowatorskim. Nie wiem co miała Redondo na myśli tak konstruując powieść. Wiem tylko, że wszystkie te wątki składają się w jedną, spójną całość. Całość, która układa się w 608 stron książki, od której trudno się oderwać.  Strona po stronie powieść wydawała mi się ciągle nieodkryta, unikatowa i mocno działająca na moją wyobraźnię.

Gdybym miała określić powieść jednym przymiotnikiem użyłabym słowa: olśniewająca. Dlaczego? To proste, książka pozostawiła po sobie wielkie wrażenie i wzbudziła mój zachwyt zabierając mnie do świata krwi, tajemnic oraz niesamowitości.

ps. przygodę z autorką możecie zacząć od „Kształtu serca”. Potem możecie sięgnąć po trylogię Baztan. Myślę, że przepadniecie.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU MOVA.

„W cieniu Babiej Góry” Irena Małysa

W CIENIU BABIEJ GÓRY

  • Autor:IRENA MAŁYSA
  • Wydawnictwo:MOVA
  • Liczba stron:372
  • Data premiery: 27.01.2021r.
  • Moja ocena:8/10

Ostatnio mam sporo szczęście do debiutów, kiedy sięgam po jakimś kierując się intuicją, przeważnie okazuje się, że było warto. W przypadku „W cieniu Babiej Góry” było tak, że po przeczytaniu opisu coś mi powiedziało, że ja po prostu muszę ją przeczytać. Irena Małysa to mieszkająca w malowniczej miejscowości pod Białą Górą debiutująca pisarka. W powieści wykorzystała prawdziwe zdarzenie, jakim była katastrofa samolotu mająca miejsce na stoku Policy w okolicach Babiej Góry 2 kwietnia 1969 roku. Tej katastrofy nikt nie przeżył, a przyczyny do dziś nie zostały wyjaśnione. Powieść, choć fikcyjna, nawiązuje do jednej z hipotetycznych przyczyn tragedii.

Bohaterką powieści jest Baśka Zajda, młoda policjantka, która właśnie wróciła z Krakowa do rodzinnej Zawoi. Okoliczności jej powrotu są dosyć traumatyczne, Baśka próbuje więc w rodzinnej miejscowości poukładać swoje życie na nowo. Jej dawna przyjaciółka Iza, córka posła, ma wkrótce wyjść za mąż za syna miejscowego biznesmena. Wraz z Baśką i innymi koleżankami organizują wyprawę na Babią Górę, by zabawić się przed ślubem w babskim gronie. Gdy nad ranem Baśka znajduje ciało Izy sprawy bardzo się komplikują. Jednym z podejrzanych jest Artur, dawna miłość policjantki, a jednocześnie był chłopak Izy. Czy Basi uda się rozwiązać zagadkę zanim ucierpi ktoś jeszcze?

Akcja przedstawiona w książce jest bardzo ciekawa, autorce udało się wykreować świetny klimat, nawet obecna momentami gwara góralska mi nie przeszkadzała, Bohaterowie są bardzo dobrze przedstawieni, styl lekki i wciągający. Powieść czyta się bardzo szybko i trudno ją odłożyć. Zwroty akcji, tajemnice, niedopowiedzenia sprawiają, że powieść czyta się praktycznie jednym tchem, przerzucając kartkę za kartką, by tylko dowiedzieć się, co będzie dalej. Narracja jest trzecioosobowa, prowadzona z punktu widzenia różnych bohaterów, na dwóch planach czasowych – w 1969 roku i współcześnie w 2019r. Naprzemienność krótkich podrozdziałów sprawia, zwiększa napięcie i ciekawość czytelnika. Sprawa, że cały czas zastanawiamy się co te dwa plany czasowe mają ze sobą wspólnego. Zakończenie było dosyć zaskakujące, trochę wbrew podsyłanym nam wcześniej przez autorkę tropom. Klimat tajemnicy, mroku i zagadkowości tylko dodaje powieści uroku.

Jeżeli szukacie lekkiego, a jednocześnie nietuzinkowego kryminału to gorąco polecam wam lekturę „W cieniu Babiej Góry”, a sama mam nadzieję, że to dopiero początek serii z Basią, co zresztą sugeruje sama autorka w posłowiu.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU MOVA.