„Zapach Mazur” Małgorzata Manelska

ZAPACH MAZUR

  • Autor:MAŁGORZATA MANELSKA
  • Wydawnictwo: WasPos
  • Seria: ZAPACH MAZUR. TOM 1
  • Liczba stron: 400
  • Data premiery:19.03.2021r.
  • Data pierwszego polskiego wydania: 31.05.2018r.
  • Moja ocena:7/10

„(…) niespodzianki, bywają niespodziewane! (…) Czasem układają nasze rozsypane życie w całość, ale też czasem zupełnie je rozpraszają”.

„Zapach Mazur” Małgorzata Manelska

Są takie książki, w których akcja i fabuła jest kwestią drugoplanową. Ważną, ale nie najważniejszą. Liczy się sama przyjemność czytania. I ta książka taką okazała się dla mnie.  Dzięki drugiemu wydaniu „Zapachu Mazur” Małgorzaty Manelskiej Wydawnictwa WasPos, prawie poczułam jak pachną Mazury, te współczesne i te sprzed siedemdziesięciu lat.

(…) na Mazury, gdzie wiatr zimny wieje” – Fragment tekstu piosenki żeglarskiej „Na Mazury”

Małgorzata Manelska zabrała mnie w mazurską podróż kreując losy Julianny. Kobiety po przejściach, samotnej rozwódki, pracownicy urzędu miejskiego. Julkę obserwowałam oczami narratora. Książka pisana jest w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Już na początku dowiedziałam się, że główna bohaterka została porzucona przez męża Artura, który po wyjeździe do pracy w Holandii ułożył tam sobie życie na nowo. Julka dotychczas samotnie wychowująca syna – Maćka w pewnym momencie oddała syna pod opiekę jego ojca licząc, że kontakt z nim pozwoli mu na ułożenie sobie dobrego życia, przełamanie złej nastoletniej passy. Nie mając żadnych relacji z byłym mężem została poproszona o zatroszczenie się o jego babcię, Gertrudę Skrocką, z którą nigdy nie miała kontaktu i nie wiedziała o jej istnieniu. Wiedziona poczuciem obowiązku Julka udaje się do Barwin, mazurskiej wsi, w której mieszka dziewięćdziesięcioletnia babcia, z pochodzenia Niemka. Szybko pomiędzy dwoma samotnymi kobietami rodzi się przyjaźń i silna więź. Dzięki tej więzi Julka odkrywa tajemnice rodzinne i zawiłe losy Gertrudy oraz jej przyjaciół, mieszkańców ówczesnych Prus Wschodnich. Oprócz pokręconych losów wojennych i powojennych, Julka odkrywa coś jeszcze. Odkrywa siebie w nowym miejscu, w Barwinach, gdzie zmuszona była zacząć wszystko od nowa. Czy nowe przyjaźnie ubarwią jej samotne życie? Jak odnajdzie się „miastowa” w rzeczywistości polskiej, mazurskiej wsi? Czy czas naprawdę leczy rany? Czy ze znajomości z Wojtkiem lub Krzysztofem zrodzi się coś poważnego? Czy po latach samotności Julka odnajdzie miłość? Ciiii….tego Wam nie zdradzę.

(…) Hej, Mazury, jak wy cudne!…” – Fragment tekstu piosenki żeglarskiej „Mazury”

Faktycznie, Mazury opisane piórem Małgorzaty Manelskiej są naprawdę piękne. Czytając kolejne strony powieści prawie widziałam leśne runo w mazurskich lasach, słuchałam ryków jeleni w okresie godowym, patrzyłam na lazur jezior. Oczami wyobraźni widziałam topografię wsi Barwiny, ze szczególną czcią przyglądałam się zagrodzie Gertrudy. Bohaterki są dwie. Jest Julka, której życie toczy się współcześnie. Tak naprawdę, nie wiemy kiedy. Autorka tego nie zdradza. Dzięki użytemu sformułowaniu w stosunku do czasoprzestrzeni wojny „siedemdziesiąt lat” domniemuję, że teraźniejszość to lata po dwutysięcznym piętnastym roku. Nic w życiu Julki nie jest takie samo po poznaniu Gertrudy. Najpierw traci mieszkanie, o które upomniał się jej były mąż (Dlaczego!? Dlaczego o nie nie walczyła, tylko oddała je bez walki?!), potem rozpoczyna życie na nowo w zapomnianej mazurskiej wsi, wśród jej mieszkańców. Drugą bohaterką jest Gertruda. Silna, niezmordowana, wytrwała następczyni mieszkańców Prus Wschodnich, Niemka, która snując swą opowieść przenosi nas w lata wojennej zawieruchy. Przenosi nas do czasów, gdy za swastykę ginęli Niemcy, w tym jej bracia. Przenosi nas do czasów, gdy na polskich i niemieckich wsiach zostawały zwykle kobiety. Przenosi nas do czasów, gdzie Niemcom na roli pomagali polscy przymusowi robotnicy. Przenosi nas do czasów, gdzie rosyjskojęzyczni wyzwoleńcy przechodzili przez Polskę jak szarańcza, niszcząc wszystko i wszystkich, których spotkali po drodze. Przenosi nas do czasów, gdzie ojciec wolał zabić swoją rodzinę, niż zostawić ją na pastwę wyzwalających nas Rosjan. Przenosi nas wreszcie do czasów, gdzie kobiety młode i stare, kilkuletnie dziewczynki uciekając przed gwałtami i bezsensowną śmiercią przebywały w lasach, ziemiankach wydrążonych na polach lub w jeziorach po pas zanurzone w wodzie. Przenosi nas wreszcie do czasów, w których przeżyła, w których inni też przeżyli tworząc nową historię, powojenną historię. Czasem równie skomplikowaną. Nieraz słyszałam „Ruscy byli gorsi od Niemców”. Nie mogłam tego zrozumieć, tak samo jak i autorka wychowana na „Czterech pancernych i psie”. Z relacji wszystkich, którzy przeżyli czy na Mazurach, czy na Mazowszu, czy na Śląsku przemarsz Armii Czerwonej, jawił się tylko jeden obraz. Obraz bezlitosnych, zapijaczonych, agresywnych, grabiących wszystko Rosjan, przed którymi trzeba było się uchronić. Przed którymi trzeba było uciekać. I o tych też jest ta książka. O tych, który byli źli – najeźdźcach i o tych, którzy byli jeszcze gorsi – naszych wyzwoleńcach. Niezwykle podoba mi się więź Gertrudy i Julki. Nie wnuczki, przecież Julka rozwiodła się z jej wnukiem dawno temu, ale kobiety, z którą przypadkiem zetknął ją los. Taka sama więź została przez autorkę opisana pomiędzy Gertrudą a jej przyjaciółką z młodości Elzą. To przyjaźń na całe życie. Przyjaźń zrodzona w czasach pokoju, która przeszła niezwykłą próbę w czasie wojny i przetrwała siedemdziesiąt lat po niej. Przyjaźń, którą nie spotykamy na co dzień. Przyjaźń, którą trzeba wyszarpywać z naszej codzienności pazurami, poświęcając jej jak najwięcej czasu. Bo przyjaźń sama o siebie nie zadba. I o tym też jest ta książka. Spodziewałam się większych emocji w relacji Julki z jej aktualnym adoratorem. Mężczyzną honorowym, delikatnym, oddanym i pracowitym. Wydawało mi się, że dodanie większego romantyzmu do tej rodzącej się relacji, ubogaci i rozhuśta fabułę wpuszczając w nią więcej promieni słonecznych. Fabułę momentami smutną i przygnębiającą, jednak bardzo dojrzałą.  Tego mi tylko brakowało.

Nie znalazłam w powieści luk, niedociągnięć, niedopowiedzeń. Każdy wątek został należycie opisany i rozwinięty. Każdy zapach kompleksowo opisany. Dzięki temu ta książka jest taka prawdziwa. Dzięki temu ta historia jest taka prawdziwa. Dzięki temu bohaterowie dają się lubić. Nawet ci wiejscy pijaczkowie, przystający przy sklepie wiejskim. A to jest ogromna wartość prozy!

Na marginesie, mam nieodparte wrażenie, że ostatnimi czasy poznaję tylko zdolne polskie autorki. Skąd one się biorą? Matka, żona, pracująca z niepełnosprawnymi dziećmi a przede wszystkim kobieta. Bardzo zdolna i nowo poznana przeze mnie kobieta, pisarka – Małgorzata Manelska. Proszę pozwolić się przywitać. To wielki zaszczyt. Dzień dobry Pani Małgorzato!

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU WasPos.

Jedna uwaga do wpisu “„Zapach Mazur” Małgorzata Manelska

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s