„Wszystko na swoim miejscu. Pierwsze miłości i ostatnie opowieści” Oliver Sacks

WSZYSTKO NA SWOIM MIEJSCU. PIERWSZE MIŁOŚCI I OSTATNIE OPOWIEŚCI.

  • Autor:OLIVER SACKS
  • Wydawnictwo:ZYSK I S-KA
  • Liczba stron:344
  • Data premiery: 18.05.2021r.

Ostatnio przy okazji recenzji „Noc w Caracas” Kariny Sainz-Borgo (recenzja na klik) wspominałam o wartości literatury pięknej. Niewątpliwie większość z nas, czytelników posiada w swoich biblioteczkach wybrane dzieła literatury polskiej i światowej, zaliczane do ścisłego grona literatury pięknej. To dobrze. Takie dzieła należy czytać, niekoniecznie jednak od małego. Ja ostatnio nostalgicznie sięgam do literatury pięknej. Każda książka potwierdza, że jest ona faktycznie piękna. Wielowątkowa, napisana pięknym językiem, co jest rzadkością. Bardzo wzbogacająca słownictwo, wiedzę i rozwijająca czytelnika. Tym razem pokusiłam się przeczytać eseje Olivera Sacksa, angielskiego profesora neurologii na Uniwersytecie Columbia, zafascynowanego, co całkowicie zrozumiałe, mózgiem, a zamieszkałego w Stanach Zjednoczonych. Taki „Englishman in New York” jak śpiewał Sting. Typowy Englishman in New York, naprawdę. Oprócz wielu książek medycznych Sacks jest autorem wielu publikacji popularnonaukowych, ale o nich nie będę pisać w tym miejscu. Jeśli Was interesują dokonania autora to zapraszam na jego autorską stronę Oliver Sacks.

Istnieją takie „namiętności” – aż chciałoby się je nazwać niewinnymi i prostymi – które zacierają wszelkie różnice między lubiącymi je ludźmi.”

„Wszystko na swoim miejscu. Pierwsze miłości i ostatnie opowieści” Oliver Sacks

I autor twierdzi, że fakt istnienia tych namiętności jest całkowicie czymś normalnym, zgodnym z naturą człowieka. A któż wie lepiej, jak nie znany profesor neurologii badający mózg i jego bezpośredni wpływ na zachowania i zaburzenia człowieka.

Książka to zbiór esejów. Dobrze czytało ją się z przerwami na inne lektury, na oderwanie się od tego stylu, treści, tematyki. Składa się z trzech części. Dwie z nich dotyczą samego autora, jego spostrzeżeń, poglądów, doświadczeń, czasem nawet śmiesznych i nietypowych zdarzeń oraz interesujących spotkań. W tych częściach autor odnosi się do swoich autorytetów, dużo o nich opowiada, wielokrotnie nawet cytując, jakby chciał udowodnić znaczenie tych osób i ich ogromną wartość. Jakby nie chciał by byli zapomniani. Część z nich to wielcy naukowcy, literaci, filozofowie, część zwykli ludzie. Przyjaciele, znajomi lub całkiem przypadkowi ludzie, którzy odcisnęli piętno na jego osobie i zapadli mu w pamięć. Bardzo podobała mi się humorystyczna historyjka o hodowli mątw młodego Sacksa, czyli zgodnie z informacją z Wikipedii „drapieżnych głowonogów dziesięcioramiennych” brrrr. Ujął mnie stosunek autora do pływania, do pasji przekazywanej z ojca na synów oraz opowiastka o święcie śledzia.

Trzecia część zawiera opisy, czasem z przymrużeniem oka, ciekawych przypadków klinicznych. I tu głębokie ukłony w stronę autora, to wielka sztuka pisać o poważnych schorzeniach w tak prosty, interesujący i czasem dowcipny sposób. Ta metoda uczłowiecza chorobę, powoduje, że rozumiemy pewne zachowania i obserwujemy chorych w ich bardziej lub mniej naturalnym środowisku. Obserwujemy również jak lekarze i pozostały personel medyczny próbuje im pomóc posuwając się czasem do kłamstwa i manipulacji, by tylko pacjent poczuł się dobrze w środowisku, w którym przyszło mu przebywać. Mój ulubieniec to chory, który zapadając na chorobę neurologiczną i przebywając w całodobowej placówce opiekuńczej do końca życia myślał, że jest nadal woźnym, jak to było zanim zachorował. Przechadzał się więc od rana do wieczora z pękiem kluczy i dbał o porządek. I to zdaniem autora wydłużyło mu życie o kilka lat. Sacks w tej części przemyca interesujące ciekawostki ze świata medycyny, jak na przykład opis operacji wycięcia guza mózgu sprzed stu lat tylko w miejscowym znieczuleniu czy światowa epidemia śpiączkowego zapalenia mózgu w latach 1917-1927. Kompletnie nie miałam pojęcia, że była. Mój ulubiony fragment to opis podróży po Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu osób chorych na zespół Tourette’a i to w towarzystwie chorego na ten zespół. Niezwykła odwaga przemierzać, jak sam pisze Amerykę „(…) wielkich przestrzeni, gór i wąwozów.” I na terenie tej Ameryki „(…) tak młodej, niewinnej, dobrodusznej i przyjaźnie otwartej wobec każdego, mającej więc cechy, które Europa dawno już utraciła…”- pamiętajcie, że to Ameryka lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku!!!-  szukać chorych i rozmawiać o tym, jak schorzenie przeszkadza im w codziennym życiu. Mimo, że czytając przypadki kliniczne dowiedziałam się wielu ciekawych informacji, ta część podobała mi się najmniej. Po prostu, jako nie-medykowi, trudno było mi przebrnąć przez sformułowania znane i lubiane tylko przez lekarzy.

Jeśli lubicie niespieszne, inteligentnie napisane historie to ta pozycja jest zdecydowanie dla Was. Argumentem przemawiającym za przeczytaniem tego zbioru esejów jest to, że przecież nieinteresujące nas fragmenty możemy pominąć nic nie tracąc z fabuły, bo każda opowieść to odrębna historia.

Moja ocena: 6/10

Recenzja powstała we współpracy z  Wydawnictwem Zysk i S-ka.

Jedna uwaga do wpisu “„Wszystko na swoim miejscu. Pierwsze miłości i ostatnie opowieści” Oliver Sacks

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s