
TA, KTÓRA ZAWINIŁA
- Autorka: JANE CORRY
- Wydawnictwo: ALBATROS
- Liczba stron:480
- Data premiery: 27.10.2021r.
Już połowa listopada, a ja jeszcze nie uporałam się z wszystkimi premierami października. Cóż zrobić, jesień nigdy nie była moją ulubioną porą roku😉. Przed pracą ciemno, po pracy ciemno, praktycznie środek nocy. No i jak tu czytać i dzielić się swoimi spostrzeżeniami jak księżyc świeci? Jedną z październikowych premier, którą nadrobiłam jest premiera z 27 października br. od @WydawnictwoAlbatros. To „Ta, która zawiniła” Jane Corry. Z autorką, mimo, że na swoim koncie ma już kilka poczytnych powieści spotkałam się po raz pierwszy i muszę napisać, że na pewno nie ostatni😊.
W jednej książce dwie historie. Pierwszą z nich jest historia Ellie. Żony wykładowcy uniwersyteckiego Rogera. Matki dwójki dzieci i szczęśliwej babci kilkuletniego Josha. Życie Ellie jest tylko z pozoru poukładane. Ellie boryka się z notorycznymi zdradami męża i trudną przeszłością. Wychowywana bez matki, dorastała w domu z macochą, której nie była potrzebna. Wycofany ojciec nie potrafił wynagrodzić jej nieszczęśliwego domu rodzinnego. Ellie z beztroskiej, radosnej dziewczynki zamieniła się w kobietę, której lęki o bliskich uniemożliwiają pomyślne życie. Wszystko nabiera nowego znaczenia, gdy traci z oczu Josha i dostrzega jego koszulkę w stawie sąsiadów. Druga historia to opowieść o Jo. Bezdomnej, żyjącej na ulicy. Jo maltretowanej przez ojca, wychowywanej w domach dziecka, fizycznie i psychicznie nękanej przez męża. Jo, która straciła dwóch synów i której historia kiedyś poruszyła serce Ellie. Jak losy tych dwóch kobiet mogły się spleść? Jak ich historie mogły stać się tak podobne?

Narracja. Tak to jest coś, co wyróżnia ten thriller psychologiczny. Narracja jest pierwszoosobowa. Dzięki osobistej perspektywie tak naprawdę poznajemy, z czym przez lata musiała mierzyć się i Jo, i Ellie. Dzięki temu zabiegowi książkę czyta się z pełnym zaangażowaniem, jak pamiętnik, napisany wspaniałym językiem, prawie faktograficznie. Zespół stresu pourazowego (PTSD). Temu zaburzeniu autorka poświęciła osobną część książki. W trakcie czytania wielokrotnie chyliłam głowę na znak szacunku do Jane Corry, która wykonała solidną pracę, by przygotować się do opisania tej jednostki chorobowej wywołanej traumatycznymi przeżyciami. Symptomy wspaniale wplotła w losy bohaterów, co rusz je obrazując w poszczególnych fragmentach książki. Zachowania, które z pozoru mogły wydawać się niezrozumiałe, nabrały nowego znaczenia, nabrały sensu. Konstrukcja. To kolejna zaleta tej publikacji. Książka składa się z sześćdziesięciu trzech rozdziałów. Każdy pisany z perspektywy Ellie lub Jo. Wspaniałe retrospekcje zabrały mnie do czasów przeszłych, które odcisnęły piętno na przyszłości głównych bohaterów. Niezwykle spodobały mi się wątki poboczne, jak wątek Steve’a, czy młodego Tima. Dodały książce dodatkowego atutu. Rys psychologiczny. Dzięki pogłębieniu literatury przedmiotu związanego z PTSD główne, ale nie tylko, postaci cechuje głęboki rys psychologiczny. Pozwoliło mi to lepiej zrozumieć ich motywację, zajrzeć w głąb ich duszy i serca, poznać myśli i emocje, a także usprawiedliwić je w mig. Co ważne, psychologiczny aspekt postaci jest spójny z jej całym obrazem. To dowód, że autorka ma talent do konstruowania złożonych bohaterów bardzo wnikliwie, spójnie i konsekwentnie. Uwielbiam, gdy wszystko w postaci spina się od początku do końca. Roger. W przypadku męża Ellie, zabrakło mi szerszego kontekstu tej postaci. Rogera poznałam tylko pobieżnie, a on miał ogromne znaczenie dla Ellie. Dopiero w ostatniej części książki zaznajomiłam się z jego prawdziwym obliczem. Człowiek kameleon, jakim wiele wokół nas. Z pozoru troskliwi, w rzeczywistości sprawni manipulatorzy. Tylko jak ich rozpoznać? Jak ich zdemaskować?
W książkach, nie tylko thrillerach bardzo cenię, gdy – parafrazując autorkę – za powieścią kryje się nauka. Nauka w „Tej, która zawiniła” wyziera prawie z każdej strony. To nauka o szczęściu, którego nigdy nie osiągniemy, jeśli nie uporamy się z demonami przeszłości i nie przepracujemy traum, które nas gnębią. To nauka o miłości niespełnionej, która pod przykrywką dobrych chęci i zaangażowania pozwala spełniać nam własne, indywidualne potrzeby. To nauka o odrzuceniu, gdy nie spełniamy oczekiwań innych. To nauka o tym, jak ważna jest rodzina i wsparcie, które otrzymujemy w naszych domach. Gdy go nie ma jesteśmy w stanie sięgnąć dna. I wreszcie to nauka o poczuciu winy, tak często przerzucanej na nas, gdy tak naprawdę nic od nas nie zależało, na nic nie mieliśmy realnego, bezpośredniego wpływu. O winie, która nigdy nie pozwoli nam się wyzwolić, gdy wreszcie nie powiemy sobie DOŚĆ.
Zapraszam do lektury!!! Naprawdę warto przeczytać.
Moja ocena 7/10.
Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.

Wkrótce będę czytała tę książkę.
PolubieniePolubienie
Pingback: „Powrót” Nicholas Sparks | Słoneczna Strona Życia