„Raj w ogniu” Wilbur Smith, David Churchill

RAJ W OGNIU

  • Autorzy: DAVID CHURCHILL, WILBUR SMITH
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Cykl: SAGA RODU COURTENEYÓW (tom 19)
  • Liczba stron: 480
  • Data premiery: 23.02.2022r.

Za krótki dla mnie był ten luty, za krótki😊. Tyle premier lutowych, a tylko 28 dni. Chociaż oczywiście wolałabym, by 24 lutego 2022 się nigdy nie zdarzyło☹.

Jedną z zaległych premier lutowych jest dziewiętnasty tom „Sagi rodu Courteneyów” autorstwa Wilbura Smitha i Davida Churchilla. Jak pisałam w recenzji poprzedniego tomu „Po dwóch stronach” od piętnastej części Smitha zaczął wspierać  Churchill. Ja z pisarstwem ani jednego, ani drugiego nie mam doświadczenia. Nie oceniłam więc do tej pory, czy ten mix autorski wyszedł książkom serii na dobre, czy też nie. „Raj w ogniu” dzięki nakładowi @WydawnictwoAlbatros miał premierę 23 lutego br. Ja przeczytałam go dopiero teraz. Bez zbędnej zwłoki zapraszam Was do zapoznania się z moją opinię na temat tej powieści. Mam nadzieję, że okaże się pomocna w Waszych planach czytelniczych😉.

Może ludzkość jest skazana na to, żeby nigdy nie uczyć się na przeszłości. Może zawsze będziemy powtarzać te same błędy, to samo zło po wieczność.” -„Raj w ogniu” Wilbur Smith, David Churchill.

Ostatni z 19 -tomowej „Sagi rodu Courteneyów” nawiązuje do tomu 17. To kontynuacja fabuły zapoczątkowanej w „Po drugiej stronie”. Po szczęśliwym odnalezieniu ukochanego Gerharda von Meerbach, Saffron wiedzie szczęśliwe życie u jego boku wychowując wspólnie dwójkę dzieci, syna i córkę. Błogość wspólnego życia zaburzają dwa wydarzenia. Po pierwsze odnalezienie i bratobójcza walka z Konradem von Meerbach, który powrócił by upomnieć się o swoje po przegranej walce w tracie II Wojny Światowej. Po drugie bojówkarze działający po nazwą Mau Mau złożeni ze rdzennych Kenijczyków, którzy postanowili walczyć o swoje ziemie i bogactwa z niej płynące i raz na zawsze rozprawić się z brytyjską kolonizacją. Wilbur Smith i David Churchill osadzili akcję w powojennej rzeczywistości zapoczątkowanej w roku 1951. Gdzie zaprowadzą bohaterów wybory Meerbachów? I kto tak naprawdę zapłaci koszty odzyskania przez Kenię suwerenności?

Zmarły w 2021 Wilbur Smith był pisarzem charakterystycznym. Jako pochodzący z Afryki (z Rodezji Północnej stanowiącą teren dzisiejszej Zambii) angielskojęzyczny pisarz w swoich utworach opisywał piękno, charakter i skomplikowaną historię afrykańskiej ziemi. Ziemi zagrabionej przez kolonistów. Jego pasja szerzenia prawdy nie dotyczyła tylko „Sagi rodu Courteneyów”. Wiernie odzwierciedlał historię współczesną Afryki również w „Sadze rodu Ballantyne’ów”, czy takich książkach jak „Kopalnia złota” i „Łowcy diamentów” oraz „Pieśń słonia”. Powtarzając za znawcami jego literatury warto napisać, że większość z powieści Smitha rozgrywa się w Afryce XIX wieku. Jest to jednak motyw, który trzeba lubić. Fascynacja przygodą i historią wzmacnia pozytywny odbiór „Raju na ziemi”. Zniechęcenie motywami afrykańskimi, bestialstwem kolonistów i bezradnością rdzennych mieszkańców utrudnia jej odbiór.

Ja w trakcie czytania odczuwałam raz fascynację, raz znużenie. Fascynował mnie opisany kenijski świat.  Motyw z buntownikami pod wodzą Kabai, który „I jako żołnierz, i jako gangster czy terrorysta miał dryg do przewodzenia”. Bardzo ciekawiły tradycje i wierzenia plemienia Kikuju oraz Masajów, którzy na terenie majątku Courteneyów żyją w swoistego rodzaju symbiozie i mimo trudnej przeszłości, potrafią zaakceptować nadchodzący nowy ład, gdzie odseparowanie członków obu plemieni pomału przestaje mieć znaczenie. Wielokulturowość w obliczu miłości również autorom się udała. I w osobach Saffron i Gerharda, i w osobach Beniamina i Wangari. Bo jak sami bohaterowie mówią o sobie: „Jeśli już kochamy, to szczerze i do szaleństwa”. Smith wykorzystał wiedzę związaną z życiem w Afryce w każdej płaszczyźnie. Wiernie odwzorował wierzenia, stosunek mężczyzn do kobiet, białych do czarnych i odwrotnie.  Powieść wzbogacił raz miłością, raz nienawiścią, raz współpracą i raz walką. Sam motyw walki z kolonializmem i stworzenia nowej, wolnej Afryki bardzo mnie zaciekawił. Został przedstawiony z perspektywy jednostki, jak i całego kraju. Z perspektywy białych kolonialistów, którzy wiedzą, że zbliża się nieuchronne i starają się temu zapobiec, jak i tych, którzy ten fakt wypierają. Gdzieniegdzie stykamy się z opiniami: „(…) jedynym usprawiedliwieniem istnienia imperium jest dobro, jakie może ono przynieść ludziom cieszącym się mniejszymi łaskami losu niż te, które sami otrzymujemy”. By zaraz wpaść w kolonialną politykę śledząc słowa: „Daj sobie powiedzieć, dlaczego tu jesteśmy. Zapomnij te wszystkie głupoty o obowiązku białego człowieka, który niby ma nauczać gorsze rasy korzyści, jakie daje nasza cywilizacja. Liczy się tylko utrzymanie Kenii w granicach imperium”. Te dwa przeciwstawne białe światy walczą ze sobą. I tylko ciekawość każe czytać do końca, by dowiedzieć się, który okaże się bardziej dominujący. Znużył mnie natomiast wątek z Konradem. Z jednej strony rozumiałam, że motyw nazisty i oddanego wyznawcy Hitlera musiał zamknąć się klamrą, z drugiej jednak, tak rozbudowana fabuła obniżyła napięcie związane z pogłębianiem pociągającego i efektywnego kenijskiego świata. Tak samo jako miłość Saffron i Gerharda, która rozwinięta została w poprzednich częściach sagi (przypominam tom 15 i 17). Ta fascynacja obojgiem utrzymywana była na tym samym poziomie obok tak innych, interesujących, przyrodniczo – historycznych wątków, które zasługiwały na jeszcze większe rozwinięcie. Co do Saffron to kobieta idealna, podobnie jak jej mąż. Z takimi bohaterkami nigdy się nie utożsamiam, a wręcz przeciwnie trochę mnie denerwują. Tak było i tym razem. Wybitnie uzdolniona agentka SOE i jednocześnie posiadająca „(…) idealne, długie kończyny”. Do tego ta jej „szczupła talia, cudowny biust…i oczy barwy afrykańskiego nieba”, które kłuły mnie w oczy. Plus niezwykła inteligencja, wiedza i mądrość emocjonalna. Kobieta idealna, jak Afrodyta wyłaniająca się z morza. Dla mnie totalnie w tej części nierealna, nieprawdziwa.

Nie trzeba czytać wszystkich części sagi, by zorientować się w fabule. Autorzy bardzo sprawnie nawiązali  do wydarzeń z poprzednich części umiejscawiając je we wspomnieniach bohaterów, bieżących dialogach, a także relacjach innych. Sam Gerhard wielokrotnie nawiązuje do swojej przeszłości w Luftwaffe. I to jest zaleta tej powieści, że stanowi odrębne dzieło literackie, które nie jest obarczone ciężarem konieczności poznania wszystkich poprzednich części. Ogromny plus za wartość historyczną, rozpisaną na drobne. Za wielowątkowość w postawach białych kolonistów, za brutalny świat bojówkarzy oraz pokazanie walki o lepszy, przyjaźniejszy dla rdzennych mieszkańców świat. Bardzo dobrze udało się również autorom rozliczanie przeszłości i z perspektywy nazistów, i z perspektywy białych nadużywających władzy i siły w stosunku do Afrykańczyków. To książka dla fanów mocnych wrażeń, gdyż – wykorzystując cytat z powieści – „(…) kiedy raz się zasmakowało niebezpieczeństwa, życie bez niego wydawało się trochę nudne”.

Moja ocena 7/10.

Książką obdarowało mnie Wydawnictwo Albatros.

Jedna uwaga do wpisu “„Raj w ogniu” Wilbur Smith, David Churchill

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s