
GRA NA DWA FRONTY
- Autorka: LILY LINDON
- Wydawnictwo: ALBATROS
- Liczba stron: 384
- Data premiery: 15.06.2022r.
Książka „Gra na dwa fronty” Lily Lindon od @WydawnictwoAlbatros premierę miała 15 czerwca br. Jest to debiutancka powieść autorki, która powstała – jak sama Lily Lindon przyznała – w dobie lockdownu. Dotychczasowe literackie doświadczenie debiutantki opiera się na redakcji książek i pisaniu dawno temu skeczy dla studenckiej grupy komików. Ten motyw też został wykorzystany w książce😉. Jak również fakt z życia autorki związany z prowadzeniem własnego podcastu Wit Lit z wywiadami o zabawnych książkach. Dobrze się czyta o czymś, co jest znane bliżej autorowi. Z takim nastawieniem zaczęłam pochłaniać kolejne strony powieści, w której ogromną rolę odgrywają dwa różne oblicza tej samej osoby.
„W mojej głowie pojawiają się wydarzenia zapisane w naszym kalendarzu. Wciąż takie same, powtarzające się, rygorystycznie zaplanowane. Te same kolory w identycznych wzorach, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, rok po roku.” ” -„Gra na dwa fronty” Lily Lindon.
Georgina Green to 26 – latka żyjąca w siedmioletnim związku ze swoim chłopakiem Dougiem. Oboje są umuzykalnieni. Doug gra nadal w kapeli Epoka Brązu, a Gina zajęła się nauką gry na pianinie w londyńskiej szkole. Życie w głębokiej symbiozie, ze wspólnym rodzinnym kalendarzem elektronicznym rozsypuje się jak domek z kart, gdy Gina towarzyszy swojej przyjaciółce Sophie influencerke, homoseksualistce na koncert lesbijskiej grupy Faza w klubie The Familiar. Nagle okazuje się, że obecność innych młodych kobiet nabiera dla Giny nowego znaczenia. Powoli jak poczwarka z kokonu przeistacza się w George, dla której miłość fizyczna może być spełniona i w towarzystwie mężczyzn, jak i kobiet. Jej rozwój i dojrzewanie napawa ją z jednej strony strachem, z drugiej nadzieją, że wreszcie coś w jej życiu zacznie się dziać. Wreszcie będzie żyła z wypiekami na twarzy każdego dnia, a nie tylko uprawiać seks w niedzielę, zgodnie z tygodniowym harmonogramem.

Jakoś nie do końca przekonała mnie ta książka. Zdecydowanie lepiej czytało mi się pierwszą część, gdy Gina vel George vel Georgina odkrywała siebie na nowo w całkiem dorosłym życiu. Gdy poszukiwała własnego ja i próbowała uporać się z seksualnym podnieceniem do tej samej płci. Odkrywanie środowiska LGBTQ+ zobrazowanego przez autorkę również było jednym z ciekawszych momentów w książce. Bardzo podobała mi się w tym momencie postać Douga, wieloletniego partnera Giny oraz jej relacja z Soph zagorzałą walczącą lesbijką i wieloletnią przyjaciółką w jednym. Chwila w którym do ich relacji zawitała zazdrość, była jedną z najsmutniejszych w książce, zniszczyła wszystko, zniweczyła to, co zostało zbudowane. W drugiej części autorka postawiła na szczęśliwe zakończenie, na infantylność. Happy end w wykonaniu Kit i Isobel mnie nie przekonał. Sytuacja w pracy dla mnie totalnie naciągana. Relacja z Dougiem po tylu wspólnych latach również. Jedyna realna wydała mi się mama głównej bohaterki, która zachowała się tak poprawie, jak tylko na angielską damę pijącą herbatę w trudnych chwilach przystało.
Tak, o takiej walczącej Ginie miło mi się czytało. Nawet jeśli jej zachowanie nie było całkowicie spójne. Zachowywała się jak zwierzyła złapana w klatce, motająca się od jednego rogu do drugiego, próbująca się wydostać.
„Otwartość polega na tym, że mamy wieść szczęśliwe życie, a nie na tym, żebyś upokarzał mnie, rżnąc się raz za razem z jakąś przypadkową kobietą, a potem mi się tym chwalił” -„Gra na dwa fronty” Lily Lindon.
Doceniam autorkę za umiejętność zobrazowania problemów, z którymi borykają się ludzie ze środowiska LGBTQ+. Mimo, że moim zdaniem środowisko to zostało – zapewne na potrzeby książki – przerysowane. Podobał mi się również świat muzyczki przedstawiony z perspektywy Giny. I na scenie, i w roli nauczyciela przygotowanie autorki było pierwszorzędne.
„Kiedy swingujesz, podziały taktowe nie są równe, ale bardziej elastyczne. Pierwsza połowa jest nieco dłuższa od drugiej.” -„Gra na dwa fronty” Lily Lindon.
Dobrze czytało mi się również o współczesnych młodych dorosłych, tak różnych od tych, którymi ja byłam i którymi było moje pokolenie. Oni inaczej patrzą na życie. Dla nich bycie dwudziestoparolatkiem to jak dla nas bycie szesnastolatkiem. Zero zobowiązań, zero głębszych relacji, zero dzieci. Ten wątek został potraktowany bardzo wnikliwie i to w obrazach wielu postaci. Autorka nie zamknęła się tylko na Ginę i na Douga, lecz stworzyła cały wachlarz różnorodnych młodych dorosłych, którzy patrzą na świat zgoła inaczej niż my w ich wieku.
„Obecnie ślub w naszym wieku to dziwactwo. Chyba że jesteś religijny i tak napalony, że nie potrafisz logicznie myśleć. Skąd możesz wiedzieć, czy chcesz być z tą osobą na zawsze, skoro nie bzykałeś się praktycznie z nikim innym?” -„Gra na dwa fronty” Lily Lindon.
Książka ratuje się fabułą, główną tematyką oraz stylem i tempem pisania. Czytało się powieść bardzo lekko i przyjemnie. Wynaturzony obraz środowiska LGBTQ+ nie drażnił mnie, nie denerwował. Autorka zachowała wysublimowaną dysproporcję pomiędzy wątkami, na których skupiała się w poszczególnych częściach. Idealna lektura na wakacje.
Moja ocena 6/10.
Recenzja powstała dzięki Wydawnictwu Albatros.
