„Największa radość, jaka nas spotkała” Claire Lombardo

NAJWIĘKSZA RADOŚĆ, JAKA NAS SPOTKAŁA

  • Autor: CLAIRE LOMBARDO
  • Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
  • Liczba stron: 704
  • Data premiery: 25.09.2024r.

Czasem zdarza mi się sięgać po debiuty literackie. Najczęściej jednak są to kryminały i thrillery. Tym razem jednak sięgnęłam po debiutancką powieść obyczajową. „Największa radość, jaka nas spotkała” Claire Lombardo od Wydawnictwa Świat Książki zwróciła moją uwagę przepięknym wydaniem. Piękna, zielona okładka ze złoconymi, mieniącymi się literami mnie zachwyciła.  Opis książki również wydawał się bardzo ciekawy. Jedyne co mnie trochę przerażało przed sięgnięciem po lekturę, to jej objętość, bo powieść na ponad 700 stron. Przeczytałam jednak i dzisiaj chciałaby się z Wami podzielić moimi wrażeniami po lekturze.

Powieść ta opowiada historię  Marylin Connoly i David’a Sorenson’a, którzy zakochali się w sobie w latach siedemdziesiątych. Choć wiele ich różniło od początku poczuli ze sobą silną wieź, zdecydowali się być razem i kilkadziesiąt lat później się rodzicami czterech dorosłych córek,  z których każda na swój sposób zmaga się z życiem. Najstarsza Wendy po stracie ukochanego męża i wcześniejszej stracie dziecka, ucieczki szuka w alkoholu i seksie z młodszymi mężczyznami. Violet, niegdyś ambitna prawniczka, teraz wzorowa żona i matka, mierzy się ze swoimi lękami i trudną przeszłością. Lisa – świeżo mianowana profesorka, której życie osobiste jest dalekie od ideału, dowiaduje się, że jest w ciąży i musi podjąć decyzję co dalej. Najmłodsza Grace – pieszczoszek rodziców, ma przed nimi sporo tajemnic i czuje, że pogubiła się w życiu. Kiedy w rodzinie Sorensonów pojawia się piętnastoletni Johan – oddane do adopcji dziecko jednej z córek, o którym rodzice nie wiedzieli, jej członkowie muszą się zmierzyć z rodzinną historią, tajemnicami, niedopowiedzeniami i mnóstwem sprzecznych uczuć.

„Największa radość, jaka nas spotkała” to powieść wielowymiarowa, niezwykła w swojej prostocie i ukazaniu najważniejszych aspektów życia. Jest to przede wszystkim powieść o rodzinie, jej dobrych, jak i tych mrocznych odcieniach. To opowieść o miłości małżeńskiej, fascynacji, namiętności, przyjaźni, ale także o miłości rodziców do dzieci i dzieci do rodziców, jak również o trudnej miłości siostrzanej. Ukazuje ona bardzo prawdziwy obraz rodziny i życia, gdzie obok miłości, wsparcia, podziwu, są również te trudniejsze uczucia – zazdrość, poczucie osamotnienia, niezrozumienia, złość.

Powieść składa się z czterech części, nazwanych od pór roku (wiosna, lato, jesień, zima) co możemy odczytać również metaforycznie. Łącznie zawiera 34 rozdziały. Rozdziały, w których akcja toczy się współcześnie, przeplatają się z historią małżeństwa. Zaczyna się ona w 1975 roku, gdy Marylin i David się poznali, opowiada o tym jak rozwijała się ich znajomość, jak przekształciła się w małżeństwo, a także opisuje momenty pojawienia się kolejnych dzieci i wpływ jaki to miało na ich relację. Z jednej strony idealne małżeństwo – łączy ich niesamowita więź – tak silna, że nawet po dziesięcioleciach małżeństwa nadal potrafią patrzeć na siebie z miłością, namiętnością i fascynacją. Powieść pokazuje jednak, że nawet najwspanialsze małżeństwo nie jest wolne od problemów, rozterek, kryzysów, poczucia samotności i żalu. Pokazuje też, że dorastanie z rodzicami, którzy są ze sobą tak blisko, oprócz solidnych fundamentów może też wytworzyć w dzieciach poczucie osamotnienia i zagubienia. Książka doskonale pokazuje, że nawet najwspanialsza relacja nie uchroni nas przed naszą mroczną stroną, która wpisana jest w człowieczeństwo. Ukazuje złożoność i wielowymiarowość relacji międzyludzkich.  Mnie bardzo poruszyło podejście autorki do macierzyństwa. Przedstawia je jako wielkie błogosławieństwo, ale zarazem wielką odpowiedzialność i ciężar. Doskonale oddaje to cytat:

Nigdy nie wytłumaczyła córce tego wszystkiego „Dzięki tobie dowiedziałam się, że moje serce to tak naprawdę bezdenna otchłań radości i rozpaczy”. Nie powiedziała nigdy: Nadałaś sens mojemu życiu i zrujnowałaś je jednocześnie”.

Macierzyństwo ukazane więc jest w powieści bardzo prawdziwie, odarte z obecnej często w społecznym przekazie i mediach społecznościowych idealizacji. Doskonale pokazuje, że macierzyństwo diametralnie zmienia życie, to niewyobrażalna miłość, radość i szczęście, ale momentami również ogromny lęk, poczucie zagubienia, zmęczenia i rozpaczy. Świetnie ukazane są również różne etapy rodzicielstwa, gdy po słodkim, ale ogromnie męczącym okresie bycia rodzicami małego dziecka, przechodzi się w etap szkolny, gdzie dziecko staje się trochę bardziej samodzielne, ale nadal potrzebuje rodzica, który jest dla niego ważny i nagle jak obuchem w łeb dostaje się okresem nastoletnim, gdzie te ukochane i wypieszczone dzieciątko staje się nagle wyrośniętym, momentami prawie obcym człowiekiem, z wiecznym pretensjami, buntem, fochami, który przestaje liczyć się z opinią rodziców, a czasem nawet za wszelką cenę chce zrobić im na przekór. Ja właśnie jako matka znajduję się na tym etapie, dlatego czytanie o tym było dla mnie wielką ulgą i oczyszczeniem.

Akcja powieści toczy się niespiesznie, styl jest specyficzny – zaczynając czytać skojarzyłam go z powieściami, które powstały dziesięciolecia temu. Jest on inny, mniej prosty i bezpośredni niż w większości współczesnych powieści. Po kilku stronach jednak się do niego przyzwyczaiłam i otulił mnie on jak ciepły kocyk. To prawdziwa literatura piękna! Lektura tej powieści niesie ze sobą wiele emocji, skłania do refleksji, na temat złożoności relacji międzyludzkich, zwłaszcza tych w rodzinie. Pokazuje, że nawet w bliskich relacjach są takie momenty, gdy sami musimy stawić czoła swoim demonom. Autorka doskonale oddała głębię psychologiczną postaci. Każda z nich ma w sobie i dobro, i zło, blaski i cienie.

Jeżeli szukacie lektury życiowej, które poruszy w Was przeróżne emocje, da Wam do myślenia, a jednocześnie pozostawi z uczuciem ukojenia to  koniecznie sięgnijcie po tę powieść. Powieść bardzo dojrzałą, pełną. Zasługuje to na podkreślenie tym bardziej, że to debiut. Jest to naprawdę piękna, poruszająca i trafiające w serce lektura i ja na pewno sięgnę po kolejną książkę autorki, kiedy tylko się ukaże😊

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU ŚWIAT KSIĄŻKI.

„Ostatni pisarz” Marek Krajewski

OSTATNI PISARZ

  • Autor: MAREK KRAJEWSKI
  • Wydawnictwo: ZNAK
  • Liczba stron: 368
  • Data premiery: 23.10.2024

Marek Krajewski zadziwił mnie już trzykrotnie. Po raz pierwszy przy czytaniu „Demonomachii”, którą w opinii z 2022 roku oceniłam 10/10 😁. Zachwyciła mnie nowa, mroczna, diaboliczna wręcz strona narracji Pana Marka z motywem religijnym w tle. Książkę do tej pory uważam za bardzo udaną pod kątem serwowania czytelnikom czegoś nowego, innego, z czym będą się musieli zmierzyć. Lubię takie nieplanowane wychodzenie z mej czytelniczej strefy komfortu.  Następnie Autor zachwycił mnie swoją profesjonalną i pod kątem aktorskim, i autorskim 😉, o głosie nie wspomnę, odsłoną sceniczną w trakcie Katowickich Targów Książki. I w tym roku Autor będzie na Scenie Głównej w dniu 9.11.2024 o godz. 13:00. Zachęcam. Warto Pana Marka posłuchać na żywo👏. Dowiedziałam się wtedy, że Krajewskiego nie tylko warto czytać. Warto też go słuchać, oglądać i można, co rzadkie, wejść z nim w dialog😏. Autor jest bardzo przystępny dla swych czytelników. Po raz trzeci Krajewski mnie zdziwił książką „Ostra”, która jest pierwszą publikacją rozgrywającą się współcześnie. Premiera z 23 października br. wydana nakładem Wydawnictwo Znak pt. „Ostatni pisarz” to czwarte zaskoczenie, które serwuje mi mój ulubiony twórca kryminałów retro (bo od przygody z Mockiem i Popielskim rozpoczęła się moja przygoda z tym prozaikiem). Nie ukrywam, że z lekką obawą sięgnęłam do tej powieści. Niby moje pierwsze razy z Markiem Krajewskim nie są złe, ale jako nie czytająca nigdy Lema „pierwsza futurystyczna powieść kryminalna” może okazać się jednak nie dla mnie…. 

– Czyli dwadzieścia dwa lata temu (…) jeden człowiek pisze po koptyjsku: „Chwała ci, władco otchłani bez ptaków”, i zabija kobietę. A dwa lata temu inny człowiek krzyczy po koptyjsku to samo: „Chwała ci, władco otchłani bez ptaków”. Po czym zabija mężczyznę. Obaj zabójcy się nie znali, a co ważniejsze, nie mieli pojęcia o języku koptyjskim…” – Ostatni pisarz” Marek Krajewski.

Jaki mają związek ze sobą te dwa wydarzenia i powielane w języku koptyjskim to jedno zdanie z nimi, musi dowiedzieć się aktualnie przebywający na emeryturze policjant, który w sprawie sprzed ponad dwudziestu lat zdaniem skazującego sądu nie złapał właściwego sprawcy. W roku 2077 społecznością wstrząsają morderstwa, które wymagają wytłumaczenia. Sprawcy szuka wspomniany śledczy. Interesuje się nim i Kamil Skryptor, ostatni pisarz prawdziwy, autentyczny i jego mocodawca, medialny magnat Tymon Petri, a także doktor Steć marzący o scenicznej karierze i emerytowany profesor filologii klasycznej Patryk Mrugalski. Każdy z innego powodu, wszyscy jednak bez wyjątku chcą wiedzieć, kto stał za śmiercią młodego Franka C., a później Natalii Pidhrebenniuk z Krakowa, Kacpra Hebdy w Saharaville i Oliwiera Nejmana w Warszawie. 

Bo musisz wiedzieć Czytelniku bloga, że „(…) w roku trzydziestym dziewiątym powstały Stany Zjednoczone Europy, czyli składająca się z trzystu stanów Paneuropa, a dwa lata później upadł reżym Aleksieja Putina, syna Władimira Putina, osławionego tyrana i okrutnika, który rozpętał trzecią wojnę światową. Wtedy to głównodowodzący Paneuropejskich Sił Zbrojnych polski generał Maksymilian Kropiwnicki postawił zwycięską stopę na Kremlu, po czym nastąpił rozbiór Rosji. Góry Ural stały się granicą pomiędzy Chińską Republiką Ludową a marionetkowym państwem zwanym Paneuropejskim Protektoratem Rosji…. ” – Ostatni pisarz” Marek Krajewski.

I tak historia się rozpoczyna w pierwszym rozdziale. Od przedstawienia sytuacji, kontekstu, w którym czytelnik będzie się obracać. A nie jest to proste dla nie – fanów science fiction. Dla mnie poruszanie się wśród smartajów, jezusów, chemseksu, tajnych solonarracjach, transeli, technotłumaczeniach, autonach, logomachiach, technotemidach i innych wynalazkach przyszłości okazało się trudniejsze, niż początkowo myślałam. Faktem jest, że cała powieść jest spójna. Nowym sformułowaniom Krajewski był wierny do końca i możliwe, że za kilka lat będziemy książkę traktować jako swoiste proroctwo. Wystarczy przypomnieć sobie serial Jetsonowie, gdzie teleporady, praca zdalna czy szkoła zdalna wydawały nam się absurdem wytwórni Hanna-Barbera, a okazały się realiami niedalekiej tak całkiem przyszłości. Możliwe, że i będzie tak z tymi wszystkim wymyślnymi jak na moje dzisiejsze gusta technowynalazkami opartymi na zaawansowanej AI lub jak kto woli SI. I za tą spójność doceniam Autora. 

Książka podzielona jest na zatytułowane rozdziały. Jest ich łącznie czternaście. W epilogu, którego akcja dzieje się w roku 2079 sześć lat po wydarzeniach, w których ogromną rolę odegrała Hilary mówiąca w języku z traktatu, który odkryto ledwo co rok wcześniej od sceny opisanej w ostatniej części Krajewski nie odpuścił sobie nawet zaciekawienia czytelnika na nową, w samej końców. Moim zdaniem nakreślił historię, jej zarzewie, która mogłaby stać się kanwą kolejnej powieści z tego gatunku. A wydawało mi się, że opowieść pisana z perspektywy emerytowanego policjanta w częściach zatytułowanych „Z pamiętnika starego policjanta” i fragmentach relacjonujących kolejne etapy śledztwa i okoliczności z nim związanych mnie przekonały, scaliły się w jakieś sensowne wytłumaczenie, z którym pozostałam na końcu. Po przeczytaniu epilogu okazało się jednak, że mi się tylko wydawało…. 

Mimo, że Krajewski stworzył nowomowę, opisał nowe nie istniejące do tej pory wynalazki, wymyślił nowe zawody, zakwestionował stare, język, w którym napisał powieść jest jednak bardzo literacki. Zdania są przemyślane, rozbudowane. Z części pamiętnikowych zwraca się bezpośrednio do Czytelnika pisanego przez duże „C” opisując nie tylko wydarzenia, poszczególne sytuacje, czynności śledcze, lecz wrażenia, myśli, dywagacje o istniejącej, nowej rzeczywistości. Dając w ten sposób szansę odbiorcy na poznanie tego nowego świata. Poszczególni bohaterowie, również ci drugoplanowi, są przemyślani. Autor, co się zdarzało w poprzednich jego książkach, kreśli często cały aspekt postaci, w wielu momentach wracając nawet do pochodzenia czy do wydarzeń z dzieciństwa, jakby chciał wytłumaczyć kim się stali i dlaczego. To cechuje prozę Krajewskiego i to w nim lubię. Że nie pozostawia mnie z domysłami, że dopowiada. 

Ostatni pisarz” to książka nietuzinkowa. Moja pierwsza z gatunku fantasy, futurystyki przyszłości. Tu nie chodzi o magię, o walkę dobra ze złem. Tu chodzi o to, co kiedyś stać się może naszą przyszłością. Tu chodzi o pragnienie bycia wysłuchanym. O chęć snucia powieści dobrych jakościowo i mających swoich wiernych odbiorców. To opis pogoni za życiem, które już minęło, do przeszłości bez AI lub SI wszechobecnej w każdej dziedzinie życia. Dla mnie ta proza to coś całkowicie nowego, innego. Chętnie porozmawiam o niej przy okazji z jej Autorem😊. 

Czytaliście Lema? Jeśli tak to Krajewski w tej odsłonie jest dla Was, jak znalazł!!! 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarzem recenzenckim obdarowało mnie Wydawnictwo Znak, za co bardzo dziękuję.

„Sklep pory deszczowej” You Yeong-Gwang

SKLEP PORY DESZCZOWEJ

  • Autor: YOU YEONG-GWANG
  • Wydawnictwo: ALBATROS
  • Liczba stron: 352 
  • Data premiery : 23.10.2024 
  • Data premiery światowej: 14.06. 2023

Wydawnictwo Albatros publikuje wielu świetnych autorów i wydaje wiele cudownych, ukochanych przeze mnie serii😁. Nie starczyłoby tu miejsca, gdybym chciała wspomnieć chociażby najważniejsze z nich. Dlatego skupię się od razu na kolejnej październikowej premierze. To cudownie wydana książka z gatunku tych „o magicznych miejscach” autorstwa You Yeong-Gwanga pt. „Sklep pory deszczowej”. Autor wydał ją dzięki crowdfoundingowi i jak przeczytacie w „Posłowiu” był niezmiernie zmotywowany, by jego pierwsza publikacja, którą pisał pomiędzy pracą jako rozwoziciel jedzenia ujrzała światło dzienne. 

Wyobraźcie sobie, że istnieje miejsce, w którym możecie sprzedać swoje nieszczęścia😊. Wyobraźcie sobie, że to miejsce funkcjonuje tylko w trakcie pory deszczowej i pracownikami w nim są wysokie gobliny🫢. Potraficie sobie to wyobrazić? 

Jeśli nie to sięgnijcie po „Sklep pory deszczowej”, gdyż do takiego miejsca trafia właśnie młodziutka Kim Serin, licealistka, osierocona przez ojca, wychowywana przez matkę, która straciła kontakt ze swą jedyną siostrą. Samotna. Niezrozumiana przez rówieśników. Nieposiadająca prawie nic. Która właśnie nieszczęść ma do sprzedania przeogromną ilość. 

Niestety książka mnie ani nie poruszyła, ani nie zaciekawiła. Nie ukrywam, że jej największym walorem jest rewelacyjne wydanie. Aksamitna okładka o delikatnej gładkiej fakturze. Skrzydełka. Grube kartki, spora czcionka – idealna dla czterdziestoparolatków – i zdobione brzegi. Do tego Wydawca proponuje, by samemu pokolorować książkę. To prawdziwy rarytas👍.

Pomysł You Yeong-Gwang miał bardzo dobry, tym bardziej, że współczesny rynek wydawniczy zasypywany jest książkami osadzonymi w „comfort” lub „magic” places. Szukając wytchnienia, nadziei tego typu książki mogą być dobrą odskocznią w dzisiejszym życiu. Nie zawsze jednak wykonanie jest w stanie sprostać dobremu pomysłowi. Nie będę oszukiwać. Narracja jest toporna. Postać Serin niedopracowana. Chwilami książka epatowała górnolotnymi sformułowaniami, by za chwilę uderzyć w czytelnika powszechnymi zwrotami. Kompletnie pominięto motyw siostry, który miał ogromny potencjał. Matka Serin również została zobrazowana bardzo pobieżnie. Dlatego zabrakło mi emocji, choć autor starał się postacią utraconego ojca je we mnie wzbudzić. Odwiedziny w Sklepie pory deszczowej to chodzenie z kąta w kąt, miałam poczucie, że bez sensu, tylko by zapełnić strony książki. Mimo, że jestem fanką Harry’ego Pottera to ten magiczny świat opisany w tej publikacji kompletnie mnie nie przekonał, nie zaciekawił i nie dał mi nadziei. Tej nadziei nawet nie za bardzo widziałam w samej Serin. 

Książka zasadniczo odbiega od azjatyckich „comfort books”, w których się ostatnio zaczytuję.  Treść dla mnie zbyt wydumana i miejscami niespójna. Zawiodłam się trochę na tej publikacji. 

Moja ocena: 6/10

Recenzja powstała we współpracy z  Wydawnictwo Albatros.

„AWANTURNICE. KOBIETY, KTÓRE PROWOKOWAŁY I SZŁY POD PRĄD” MAŁGORZATA CZAPCZYŃSKA

AWANTURNICE. KOBIETY, KTÓRE PROWOKOWAŁY I SZŁY POD PRĄD

Autorka: MAŁGORZATA CZAPCZYŃSKA
Wydawnictwo: PASCAL
Liczba stron: 256
Data premiery: 9.10.2024

Z Małgorzatą Czapczyńską Moje wyspy – strona autorska Gosi Czapczyńskiej autorką bloga „Moje wyspy” zetknęłam się po raz pierwszy, gdy trafiła do mnie pozycja „Moje wyspy. Kobiecość w stylu vintage, ironicznie i na serio” również wydana przez Wydawnictwo PASCAL. Zbiór wpisów, esejów i felietonów obfitował w liczne gagi sytuacyjne i żartobliwe sformułowania. Lektura okazała się miłą dla oka rozrywką👏. Polecam Wam również premierę z początku roku 2022; „Chcesz cukierka? Idź do Gierka. Wspomnienia z dzieciństwa w złotej dekadzie gierkowskiej” napisaną wespół z Marcinem Ziętkiewiczem oraz nowsze publikacje Autorki jak: „Skandalistki. Kobiety, które zadziwiały i szokowały” oraz „Kochankowie z deszczu”, która w przeciwieństwie do wcześniejszych jest powieścią😉. 

Kobiecość w bardziej wampirzym wymiarze😊 . Takie persony serwuje nam Małgorzata Czapczyńska w swej najnowszej publikacji. To fantazyjny zbiór ciekawych kobiecych postaci od tych najbardziej znanych do mniej znanych. Od rodzimych ciekawych postaci po międzynarodowe gwiazdy. Do tego reportaże wzbogacone są porterami, zdjęciami historycznymi. To ciekawe opowieści o interesujących kobietach, które zwojowały świat swój lub wokół siebie. 

Bardzo spodobały mi się publikacje zdjęć dołączone w książce. Szczególnie ostatnie zdjęcie Elizy Orzeszkowej ze strony 65 oraz zdjęcie z jej pogrzebu w Grodnie w 1910 roku. O Agathie Christie z młodych lat nie wspomnę👍. Nie miałam pojęcia, że była tak atrakcyjną młodą kobietą. Doceniłam również ciekawostki, z którymi się zaznajomiłam.  Nie wiedziałam, że Bette Davis była prawnuczką czarownicy z Salem😁. Wiedziałam natomiast z serialu HBO „Konflikt” pierwszego sezonu, że Davis była w konflikcie z Joan Crawford.  Co do przedstawionych postaci to nie ukrywam, że ja zaczytywałam się w autorkach, choćby w historii wspomnianej powyżej Orzeszkowej czy Agathy Christie. Królowej tajemnic i kryminałów. Wiele kobiecych postaci nie znałam wcześniej, jak Victorii Woodhull, która była pierwszą kobietą w historii kandydującą na prezydenta. Urzekła mnie też osoba Gertrude Käsebier, która fotografowała Indian czy Mary H. Kingsley, która w wiktoriańskich czasach odwiedzała i badała Czarny Kontynent. 

Wiele historii może być obrazoburczych, wiele obnażających, wiele już jest znanych szerszemu gronu. Wiele przedstawionych opowieści może być dla Was nowatorskich. Wiele z nich dotyczą na pewno ciekawych kobiet. Co ważne kobiet walczących, przeciwstawiających się stereotypom, nieustraszonych w swoich wierzeniach i twierdzeniach, na swój sposób kontrowersyjnych jak Kalina Jędrusik czy Josephine Baker. I choć w wielu miejscach książka opowiada o kobietach kochankach, żonach, matkach może stanowić świetną przeciwwagę do celebrytek instagramerowych, które są najbardziej znane współczesnemu audytorium. Przeciwwagę do tego, co tylko aktualnie widać w zestawieniu z tym, co trzeba poznać, by faktycznie wyrobić sobie zdanie.

Zachęcam Was do zapoznania się z lekturą o nietuzinkowych kobietach. Kobietach z naszej przeszłości, w ważnej dla nas przeszłości. 

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą i podzielenia się z Wami moją opinią bardzo dziękuję Wydawnictwu Pascal.