„Białe święta, zimny trup” Iwona Banach

BIAŁE ŚWIĘTA, ZIMNY TRUP

  • Autorka: IWONA BANACH
  • Wydawnictwo: DRAGON
  • Cykl: SERIA Z TRUPEM (tom 5)
  • Liczba stron: 320
  • Data premiery: 11.10.2023r. 

Białe święta, zimny trup” Iwona Banach strona autorska od Wydawnictwo Dragon to piąta książka z „Serii z trupem”. Czytając opis Wydawcy miałam chętkę na ciekawą intrygę kryminalną z humorem w tle. Ale takim humorem, od którego zaśmieję się nie raz .

Ludzie tu wyznawali zasadę pewnej wiejskiej oddzielności, toteż rzepkę każdy sobie skrobał całkowicie samodzielnie i tylko w swoim domowym zaciszu” -„Białe święta, zimny trup” Iwona Banach.

(…) Słodzinek to był raj. Prawdziwy wiejski raj, bez wścibskich sąsiadów, pijaczków od płotem, plotkujących bab, a nawet bez błota i prywatnych szrotów dookoła zabudowań.” -„Białe święta, zimny trup” Iwona Banach.

I ten raj okazał się takim trochę fake rajem. W całkiem innej scenerii w Słodzinku i to w zimowej atmosferze przyszło Pawłowi i Simonie borykać się z problemami związanymi ze słabo działającą agencją. Zajęcie nad wyraz ciekawe, nawet jeśli nie przynosi dochodów może być realizowane z ogromnym zaangażowaniem. Tym bardziej, że w ręce Pawła, dziennikarza – bądź co bądź „nie śledczego” – wpada zdjęcie sprzed dwudziestu lat. I to właśnie Paweł postanawia odnaleźć nieznaną dziewczynę. Jej tożsamość pozostaje praktycznie do końca nieodgadniona, gdyż w Słodzinku zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Najpierw życie traci Nina, mieszczanka niedawno zamieszkała we wsi. Napadnięta też zostaje niczemu winna Karolina. I to wszystko w chatce w lesie. W chatce, która skrywa wiele tajemnic. Chatce Babensteina….. 

Komedia kryminalna rodzi się swoimi prawami. Jakie one są, do końca nie wiem. Czytając wielu autorów tego gatunku nie widzę za bardzo zależności. Lubię i starsze bohaterki w stylu naszych ciotek, babć, lekko zdziczałe, zniewieściałe i niedołężne jak bohaterki Alka Rogozińskiego. Uwielbiam matki – polki i szaleńczo w swych licealnych sympatiach zakochane Różyczki, jak bohaterowie Marty Matyszczak. Ostatnio zaczytuję się w publikacjach Marty Kisiel, której „Dywan z wkładką” rozbawił mnie do łez. Mogłabym tak długo, bo rodzimych autorów tego gatunku ostatnio u nas zatrzęsienie. 

W „Białe święta, zimny trup” niby wszystko jest. I różne od siebie jak północ – południe bliźniaczki; Emilia i Amelia. I przyjaciele z benefitem Simona z Pawłem, który okazał się fanem kobiecych dróg rodnych. I Magda – świeża matka świadoma swoich nowo nabytych z tej roli cech – i jej nie – mąż, miejscowy policjant Mikołaj. Do tego okoliczny wilkołak, wibrator w pysku Luny, wiejskie wierzenia, kukła za oknem, przyszła i niedoszła teściowa, zielarka itepe itede. Do tego ksiądz i Tosiek Proboszcz, chwilami nie wiedziałam, który jest który. A może to jedna i ta sama osoba….

Tylko chyba humor nie ten, poczucie smaku również. Nie zaśmiałam się ani razu, a to w komediach kryminalnych lubię najbardziej. W książce dla mnie było za dużo przekleństw. Przyznaję, że od czasu do czasu jakieś – najlepiej nie przystające do współczesnych sformułowań – przekleństwo ma swój urok, szczególnie, gdy zostaje rzucone w odpowiednim momencie lub – jak to w powieściach tego gatunku – najmniej odpowiednim dla czytelnika. W Białe święta, zimny trup” raziły mnie jednak te „kurwy”, „debile szmatławe”, „zdziry”, „ryje”, „wywłoki”. Nie rozumiałam chwilami skąd, po co, dlaczego do siostry, do męża, w tak najmniej oczekiwanym momencie, jakby dla zasady, dla podgrzania atmosfery. 

Cała intryga kryminalna nie była dla mnie zaskoczeniem. Wątki plątały się jeden z drugim. Już od połowy spodziewałam się, że sprawca wyłoni się „jak Filip z konopi”. Mikołaj jak na wiejskiego policjanta przystało gubił tropy. Jego rodzina się żywo i gromadnie angażowała w działania śledcze, które urozmaicali miejscowi policyjni śledczy. Chociaż śledczy to chyba za poważne i mocne słowo w tym kontekście. Wiejska brać nabrała dość szybko wody w przysłowiowe usta, tylko to zmartwychwstanie na końcu, jakby tak od niechcenia. Niczego się więc przy końcu nie dowiedziałam…. 

Ta książka to….

Coś na kształt stugębnej plotki, tylko bardziej w kierunku wielopaszczękiej mordy?” -„Białe święta, zimny trup” Iwona Banach.

🙂

Moja ocena  6/10.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Dragon. 

„Diabelski krąg” Przemysław Borkowski

WIEŻA STRACHU

  • Autor: PRZEMYSŁAW  BORKOWSKI
  • Seria: PROKURATOR GABRIELA SEREDYŃSKA. TOM 4
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 394
  • Data premiery: 12.10.2023r.

Bardzo sobie cenię książki Przemysława Borkowskiego. Lubię cykl z prokurator Gabrielą Seredyńską, więc gdy usłyszałam, że w październiku premierę będzie miał czwarty tom pt. „Diabelski krąg” od Wydawnictwa Czwarta Strona Kryminału bardzo się ucieszyłam. Poprzednie wywarły na mnie spore wrażenie, byłam więc bardzo ciekawa najnowszego. Czy sprostał on pokładanym w nim nadziejom? Przeczytajcie sami.

Prokurator Gabriela Seredyńska wraca w rodzinne strony na pogrzeb ojca. Ma to być bardzo krótki pobyt, sprzedaż domu dawnemu znajomemu ojca zaraz po pogrzebie i szybki powrót do warszawskiego życia. Pierwszy problem pojawia się, gdy ceremonia pochówku niespodziewanie i z nieznanych powodów się opóźnia. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy na terenie oddziedziczonej posiadłości kobieta odkrywa ślady, które jej zdaniem świadczą o tym, że zostało tam pochowane jakieś ciało. Niestety miejscowa prokuratura i policja nic nie znajdują. Przeczucie jednak nie daje bohaterce spokoju. Wbrew zdrowemu rozsądkowi decyduje się ona zostać w rodzinnych stronach na trochę dłużej i podejmuje nieoficjalne śledztwo. Niestety bardzo trudno jej się czegoś dowiedzieć, mieszkańcy milczą lub mówią nieprawdę, a w oczach niektórych z nich bohaterka dostrzega strach. Śledztwo doprowadzą prokurator do budzącego grozę miejsca w środku lasu oraz szokujących odkryć dotyczących jej własnej rodziny. Czy uda jej się odkryć całą historię i znaleźć winnych, którzy oślepieni władzą i opętani żądzą zemsty czują się bezkarni?

Całą historię poznajemy z punktu widzenia prokurator Gabrieli Seredyńskiej, narracja jest trzecioosobowa, więc czytelnik może poczuć się jak milczący świadek rozgrywających się wydarzeń. Tym razem sytuacja bohaterki jest inna. Z dala od miejsca gdzie od lat mieszka o pracuje traktowana jest jak intruz, jak obca. Nie może korzystać ze swoich zawodowych uprawnień i stałych współpracowników, musi poradzić sobie sama. Trudniejsze jest też to, że w pewien sposób, który musi dopiero odkryć, historia ta łączy się z jej rodziną i nią samą. Zmuszona zostaje też do skonfrontowania się z postacią ojca, który przez większość jej życia był nieobecny i do którego ma żal. Odkrywa również szokującą historię rodzinną, która dotyka ją osobiście. W tym tomie mamy więc okazję poznać bohaterkę z tej bardziej prywatnej, intymniejszej strony. Przedstawiona historia również jest bardzo ciekawa, choć u jej podłoża leżą instynkty, którymi części ludzi kierują się od wieków – pragnienie władzy, zemsty, poczucie wyższości i bezkarności. Poszczególne elementy tej zagadki autor odkrywa przed nami stopniowo, a jej początek jest bardzo oryginalny, nie ma bowiem zbrodni, ciała, jest tylko przeczucie głównej bohaterki, że coś tu jest nie tak. Już zresztą pierwsze zdanie tej powieści jest bardzo niecodzienne i zwróciło moją uwagę, wytrąciło mnie z utartego szlaku: „Stała nad pustym jeszcze grobem i myślała o seksie.” Nie, to nie zapowiada początku erotyku, ale początek bardzo intrygujące i oryginalnej opowieści, o której długo nie będziecie potrafili zapomnieć i która z wielką mocą wciągnie Was w swoje karty. Polecam gorąco.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Ostatnie wyznanie” Lisa Regan

OSTATNIE WYZNANIE

  • Autor: LISA REGAN
  • Seria: JOSIE QUINN. TOM 4
  • Wydawnictwo: DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 388
  • Data premiery: 09.08.2023r.

Z niecierpliwością czekałam na kolejny tom mojej ulubionej serii z Josie Quinn autorstwa Lisy Regan. „Ostatnie wyznanie” miała premierę 9 sierpnia bieżącego roku, a dziś, już jakiś czas po lekturze, chciałam się z Wami podzielić moim wrażeniami z lektury. Jeśli chodzi o tą serię to już chyba nie będę obiektywna. Bardzo lubię styl autorki, uwielbiam główną bohaterkę i świat stworzony w niej przez autorkę.

Tym razem Josie musi zdać sprawdzian z lojalności wobec przyjaciół. Na podjeździe domu w Denton znaleziono ciało studenta ze przypiętym do kołnierza zdjęciem chłopca. Dom należy do Gretchen Palmer policjantki z zespołu dochodzeniowego Josie. Najgorsze jest to, że sama kobieta właśnie przepadła bez śladu, a wszystko wskazuje na to, że była na miejscu zbrodni. Gdy Gretchen oddaje się w ręce policji i przyznaje do morderstwa Josie jest w szoku. Nie potrafi zrozumieć dlaczego ona to robi, bo w jej winę nie wierzy ani przez chwilę. By odpowiedzieć sobie na pytanie co się wydarzyło sięga do przeszłości Gretchen. Niespodziewanie natrafia na sporo tajemnic i wszystko wskazuje na to, że obecna zbrodnia powiązana jest  z wstrząsającym wydarzeniem z przeszłości. Gdy wydaje jej się, że jest już na dobrej drodze do odkrycia prawdy na drugim końcu miasta zostają znalezione kolejne ciała, Czy bohaterce uda się dotrzeć do prawdy wystarczająco szybko, by uratować przyjaciółkę przez dożywociem, a nawet śmiercią?

Powieść, tak jak poprzednie z serii, należy do rodzaju tych nieodkładalnych. Nagłe zwroty akcji, mylenie tropów, tajemnice z przeszłości, trudne emocje i wiszące w powietrzu napięcie sprawiają, że czytając weszłam w ten książkowy świat całą sobą. Nie bez znaczenia jest też fakt, że bardzo lubię główną bohaterkę. Josie to równa babka, kobieta z bolesną przeszłością, z wadami i ograniczeniami, która jednak stara się nie poddawać i iść do przodu. Przeplatanie akcji z prywatnym życiem policjantki bardzo mi się podoba. Pokazuje, że silna kobieta to nie taka, której wszystko przychodzi bez trudu, która nie ma słabości i gorszych dni, a taka, która mimo tego wszystkiego idzie do przodu i nie daje się złamać. W tej powieści kolejną taką silną kobietą jest Gretchen. Poznajemy tajemnice z jej przeszłości, zdarzenia i decyzje, które doprowadziły ją do tego miejsca.

„Ostatnie wyznanie” to książka o sile przyjaźni, o lojalności, o traumach z przeszłości, trudnych wyborach i determinacji. Akcja pędzi na łeb, na szyję, by dotrzeć do niespodziewanego zakończenia. Ciekawym wątkiem był ten związany z gangiem motocyklowym. I choć nie jestem fanką powieści, gdzie ten temat dominuje, tutaj jako jeden z wątków urozmaicił akcję i uczynił ją jeszcze bardziej ciekawą.

Tym z Was, którzy jeszcze nie znają tej serii gorąco ją polecam, bo wierzę, że tym, którzy już po nią sięgnęli kolejnych tomów reklamować nie trzeba. Ja sama jestem jej wielką fanką i po lekturze czwartego tomu niezmiennie z wielką niecierpliwością wypatruję kolejnego😊

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą serdecznie dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Żar” Weronika Mathia

ŻAR

  • Autor: WERONIKA MATHIA
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 06.09.2023r.

Wydawać by się mogło, że polski rynek kryminalny jest już mocno nasycony, pełno na nim nazwisk gwarantujących świetną lekturę. A mimo to wydawnictwo Czwarta Strona Kryminału zdecydowało się wydać powieść debiutantki. Weronika Mathia to dziennikarka, copywriterka i politolożka. Jest współzałożycielką szkoły kreatywnego pisania – Kuźni Bestsellerów oraz dwukrotną laureatką konkursu na opowiadanie w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kryminalnego we Wrocławiu. Swoją działalność określiła kiedyś w następujący sposób: „Wysyłam słowa w świat. Może kilka złapiesz?”. Można było więc podejrzewać, że na operowaniu słowami zna się doskonale. „Żar” to pierwszy dostępny szerokiej rzeszy czytelników sposób na empiryczne sprawdzenie tego założenia. Ja wyborom Czwartej Strony Kryminałów ufam bezgranicznie. Bez wahania więc zgłosiłam się do lektury tego debiutu. Kiedy jednak na instagramowych stronach kilka razy natknęłam się na pełne zachwytów recenzję wiedziałam, że muszę przyspieszyć moment sięgnięcia po tą lekturę, mimo jej dość dalekiego miejsca w kolejce😉 Niech wstępną recenzję tej powieści będzie fakt, że skończyłam ją czytać w tym samym dniu, w którym ją zaczęłam, tak bardzo bowiem nie byłam w stanie się od niej oderwać😊

Upalne lato… Z nieba leje się żar… Opuszczone domostwo, legendarny nawiedzony dom… To tam Lena wyznaje miłość Rafałowi. Tego samego dnia, w tym samym miejscu chłopak popełnia samobójstwo. Dwadzieścia lat później podobna sytuacja przytrafia się synowi kobiety. Jego dziewczyna odbiera sobie życie, a on znika bez śladu. Lena zrobi wszystko by odnaleźć syna. Aspirant Jakub Zommer  chce wytropić mordercę siostrzenicy. Oboje będą musieli zmierzyć się ze swoimi traumami i znaleźć odpowiedź na pytania dotyczące przeszłości. Czy to możliwe, że to co się wydarzyło dwadzieścia lat temu w jakiś sposób jest związane z obecnymi wydarzeniami? A może to rzeczywiście klątwa nawiedzonego domu? Czy w nim czai się zło? A może jest tak, że wszelkie zło czai się w człowieku i to często w tym, którego byśmy w ogóle o to nie podejrzewali?

Rewelacyjna opowieść. Autorce udało się stworzyć niesamowity klimat. Znakomicie oddała wiszący w powietrzu żar, duszną atmosferę gorących, upalnych dni, które łączą się z gęstą, lepką i ciążącą atmosferą tajemnic. W miarę rozwoju akcji autorka podsuwa czytelnikowi różne wskazówki, prowokuje do zadawania różnych pytań, jednocześnie po mistrzowsku mieszając tropy, sprawia, że rozwiązanie zagadki zbija nas z nóg. Plastyczne i bardzo obrazowe opisy zapierają dech w piersiach, sprawiają, że wręcz czujemy ten żar, duszny oddech tajemnic na karku… Czy uda nam się przebić przez tą pełną tajemnic mgłę i znaleźć rozwiązanie?

Powieść toczy się w narracji trzecioosobowej, naprzemiennie w dwóch planach czasowych, nazwanych „dawniej” i „teraz”. Wspaniale ukazuje proces rozwoju człowieka. Pokazuje, że od młodości do wieku dojrzałego podlegamy wielu przemianom, a nasza osobowość cały czas się kształtuje. Zdecydowanie bowiem jej mocą stroną są bohaterowie. Do chwili obecnej prowadziła ich trudna droga. Mają za sobą różne trudne przeżycia, traumy, z którymi próbują sobie jakoś radzić. Lena stara się uporać z przeszłością, żyć dalej. Tymczasem okazuje się, że przeszłość zawsze idzie tuż za nią i w końcu boleśnie ją dopada. Czy kobieta znajdzie w sobie siłę, by się z nią skonfrontować i czy uda jej się znaleźć odpowiedzi na trudne pytania?

„Żar” to w dużej mierze powieść o miłości. Tej romantycznej, tragicznej, młodzieńczej, ale również miłości rodzicielskiej, braterskiej. Miłość bowiem napędza człowieka do różnych działań, które czasem mogą się wydawać ponad jego siły. To również książka o tajemnicach, o traumach z przeszłości, o złu, które w wielu okrutnych obliczach czai się w ludziach. Jest to debiut, od którego nie sposób się oderwać. Śledziłam tą historię z zapartym tchem i z ogromnym zaciekawieniem. Gwarantuje, że zrobi na Was spore wrażenie i szybko jej nie zapomnicie.

Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA.

„Pozostała rodzina” Lisa Jewell

POZOSTAŁA RODZINA

  • Autorka: LISA JEWELL
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Cykl: IDEALNA RODZINA (tom 2)
  • Liczba stron: 424
  • Data premiery: 26.07.2023r
  • Data premiery światowej: 9.08.2022r. 

Książkę „Idealna rodzina” (recenzja na klik) wydaną przez Wydawnictwo @Czwarta Strona tak bardzo zapamiętałam, że praktycznie przy każdej okazji wspominam, iż oceniłam ją 10 /10. Stworzenie tak patologicznego świata w tak wysublimowany i delikatny sposób zasługiwało na wysoką ocenę. Z chęcią więc zaplanowałam przeczytanie premiery z 26 lipca br. pod tytułem „Pozostała rodzina”, która – jak czytamy w Podziękowaniu od autorki – jest sequelem oczekiwanym i wręcz pożądanym przez wiernych czytelników. 

Lisa Jewell wydała po „Idealnej rodzinie” jeszcze dwie książki na polskim rynku wydawniczym. Obie przeczytałam. Żadna z nich jednak nie poruszyła w mym sercu tylu strun, co wspomniana uprzednio publikacja. Linki do moich opinii na ich temat znajdziecie tu: „Niewidzialna dziewczyna” oraz „Noc w której zniknęła”. 

Tylko że wszyscy robiliśmy złe rzeczy w tamtym domu, nikt nie wyszedł stamtąd nieskazitelny. Nauczyłem się traktować nasze grzechy jako strategie przetrwania.” -„Pozostała rodzina” Lisa Jewell.

Dwadzieścia pięć lat po wydarzeniach, które dotknęły rodzinę Lambów, Thomsenów i ich przyjaciół w domu przy Cheyne Walk 16, Lucy z dwójką małoletnich dzieci zamieszkuje w mieszkaniu swego brata Henry’ego. Henry’ego, któremu powiodło się w życiu. Spadek po rodzicach, Henrym Seniorze i Martinie to tylko dodatek do jego dochodów, wypracowanych przez siebie, wypracowanych przez lata, by zapomnieć o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat, które zawarzyły na tym, kim Henry się stał w dorosłym życiu. Lucy nie poszczęściło się tak dobrze. Po wielu latach życia na ulicy, przemocowym małżeństwie, w wieku czterdziestu lat nie ma nic. Dopiero co odzyskuje Libby. Dopiero co zaczyna szukać dla siebie miejsca, własnego kąta, w którym jej dzieci wreszcie mogłyby się poczuć jak u siebie. Czy jej się uda? 

Pozostała rodzina” to nie „Idealna rodzina”. Nie zmienia to faktu, że sequel czyta się całkiem nieźle. Sama ponad dwa lata temu zastanawiałam się, co stało się później z bohaterami pierwszej części. Czy Lucy ułoży sobie życie? Czy Henry zacznie czuć się szczęśliwym? Czy Phin się odnajdzie i czy kiedykolwiek złączy się ze swoją matką i siostrą? Na niektóre z tych pytań odpowiedzi udzieliła Lisa Jewell w tej części. 

Narracja prowadzona jest wielotorowo. Jewell przedstawia trzy równoległe rzeczywistości. Pierwszą, która dzieje się w roku 2019 i dotyczy śmierci nieznanej kobiety wyłowionej z Tamizy. Wydarzenia związane z niespodziewanym zgonem relacjonowane są z punktu widzenia śledztwa prowadzonego przez inspektora Samuela Owusu i posterunkowego Donala Muira. O dziwo, jest to relacja pierwszoosobowa. Piszę o dziwo, bo w moim subiektywnym odczuciu inni bohaterowie bardziej zasłużyli na tak osobistą, indywidualną perspektywę narracji. Drugi fikcyjny świat dotyczy Rachel i jej życia. Jej świata jako kobiety, jako córki, jako prowadzącej własną działalność gospodarczą i jako żony. I właśnie zastanawiałam się dość długo, co robi Rachel w tej powieści. W przeciwieństwie do Samuela, o życiu Rachel dowiadujemy się z perspektywy narratora trzecioosobowego. Relacjonującego wydarzenia z jej życia w sposób chronologiczny, uporządkowany, od 2018 do 2019. Trzecie opisane w powieści życie dotyczy Henry’ego. Przedstawiony zostaje czytelnikowi na nowo w czerwcu 2019 roku. Przedstawiony w sposób osobisty, dzięki narracji pierwszoosobowej. I już na dziewiętnastej stronie powieści Jewell nawiązuje do wydarzeń z „Idealnej rodziny” z punktu widzenia Henry’ego, z jego perspektywy. W te trzy prezentowane opowieści wtłoczona zostaje również historia Lucy i Libby. Historia dwóch kobiet, która rozpoczęła się dawno temu i trwa do tej pory. Dziwna to konstrukcja poruszająca wiele aspektów z życia Lambów, Thomsenów. Jakby Jewell szukała odpowiedzi i wytłumaczenia dla pewnych zdarzeń opisanych w „Idealnej rodzinie”. 

Kobiety kobietom, a mężczyźni mężczyznom zgotowali ten los. Idealnie Jewell nawiązała do tego, co zawdzięcza Lucy Birdie . Sprytnie nawiązała do tego, kim stał się Henry dzięki Phineasowi. Dodatkowo co zrobiła Rachel z Michaelem. Nie wiem tylko skąd pomysł na tak rozbudowaną narrację Samuela i na tak rozbudowaną opowieść związaną z poszukiwaniem Phina, kiedy on finalnie nie okazał się żadną znaczącą postacią. A szkoda, bo Phineas jako samiec Alfa miał jednak wiele do zaoferowania tej historii. 

Ja książek jednak nie piszę. Ja książki czytam. Potrafię docenić dobrze wykonaną pracę, nawet jeśli historia ostatecznie nie ułożyła się w sposób, w którym ja bym ją widziała. 

Pozostała rodzina” to kontynuacja „Idealnej rodziny”, która jest idealna dla tych, którzy – podobnie jak ja – zastanawiali się, co się stało z bohaterami po opuszczeniu domu Cheyne Walk 16. 

Moja ocena: 7/10

Za możliwość recenzji książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Nie to miejsce, nie ten czas” Gillian McAllister

NIE TO MIEJSCE, NIE TEN CZAS

  • Autorka: GILLIAN MCALLISTER
  • Wydawnictwo:ZNAK
  • Seria: ZNAK CRIME
  • Liczba stron: 384
  • Data premiery:  26.06.2023r. 
  • Data premiery światowej: 12.05.2022r.

Pętla czasu. Tylko nie z filmu „Dzień świstaka”, a galopująca w tył, w przeszłość, w coś co już było. To motyw dobrze ocenianej powieści autorstwa Gillian McAllister pt. „Nie to miejsce, nie ten czas”. Zerkając na opinie zamieszczone w portalu Lubimy Czytać (średnia 7,9) można spodziewać się czegoś wyjątkowego. Czegoś niezwykle interesującego. Czegoś, co wydało @wydawnictwoznakpl pod koniec czerwca br. 

Jen i Kelly są szczęśliwym małżeństwem. Mieszkają na przedmieściu z nastoletnim synem Toddym, który zaczyna sprawiać im problemy. W oczekiwaniu na wieczorny powrót syna oboje stają się świadkami, jak Todd śmiertelnie rani nożem nieznanego mężczyznę przed ich domem. Wizyta na komisariacie nic nie daje. Poranne poszukiwania dobrego adwokata – kryminalnymi nie dochodzą do skutku. Gdyż Jen budzi się w dniu „– jeden”, a potem w kolejnym i kolejnym… 

Na okładkach entuzjastyczne opinie autorów, których czytam: 

Namiesza wam w głowach”. – Ruth Ware.
Powieść idealna” – Lisa Jewell.
Dawno nie widziałem tak intrygującego pomysłu na fabułę! Brawurowe pisarstwo.” – Ian Rankin. 

Ale żeby aż tak ??? 

Czytając te przytoczone powyżej ochy i achy spodziewałam się prawdziwej petardy. Nie tylko dobrego i innowacyjnego pomysłu, lecz również mistrzowskiego wykonania. Nie ukrywam więc, że oczekiwania miałam przeogromne. Książka im nie do końca sprostała. 

Co zawiodło? 

Sposób prowadzenia narracji. Na tak ciekawy wątek, jak poszukiwanie źródła zdarzenia w przyszłości na wiele lat przed jego wystąpieniem, narracja chwilami była przydługa, mało dynamiczna. Główna bohaterka powieści – Jen- wydawała się mimowolnym elektronem podążającym od jednego do drugiego zdarzenia w przeszłości. Na kolejne niespodzianki nie wykazywała praktycznie żadnego entuzjazmu, a przecież sama doszła na początku dość szybko do wniosku, że to wszystko się dzieje tylko i wyłącznie po to, by ocalić Todda, by ocalić jej jedyne dziecko. Dodatkowo postać Kelly’ego niezwykle straciła w obliczu Ryana. Kelly kompletnie nie pasował mi do roli, która mu przypadła. Za mało było mi również samego Todda, bohatera całego zamieszania. Nie wczułam się kompletnie w tę postać. Nie umiałam być jej przychylna. Jego oblicza zmieniały się bardzo szybko. Denerwowała mnie niespójność, od zamkniętego nerda po towarzyszącego matce do sklepu, spokojnego nastolatka. Rozumiem koncepcję autorki, że raczej chodziło o Jen, ale to Toddy był historią, która powinna wybrzmieć bardziej wyraziście. 

Za to historia Ryana okazała się ciekawym uzupełnieniem koncepcji Gillian McAllister. Motywy jego wyborów. Trudne rozstanie z bratem. Niespodziewana miłość i niełatwa, absorbująca do maksimum praca. Tak samo jak wątki poboczne, na które zwróciłam uwagę w fabule. Po pierwsze małżeństwo Kelly’ego i Jen, w którym nic nie zostało z tej świeżości, miłości, która połączyła parę sprzed laty. Mimo, że McAllister jednoznacznie nie ocenia i nie dyskredytuje pary, fragmenty, w których dwójka bohaterów jest na piedestale nie są wcale mile, nie są optymistyczne. A przecież patrzymy na nich w całkiem różnych okresach ich życia. Jakby uczucie Kelly’ego ze względu na poświęcenie, które musiał ponieść dość szybko wyparowało. Po drugie postać Clio. Od początku było w niej coś. Jej losy splotły się z losami głównej bohaterki na chwilę, ale jednak jej fizjologiczny opis i sposób zachowania zapadł mi w pamięci na dłużej. Jakbym miała szósty zmysł. Po trzecie relacje Jen w pracy. Gillian McAllister będąca i pracująca sama jako prawniczka bardzo dobrze odzwierciedliła specyfikę tej pracy, a także zasad współpracy pomiędzy ludźmi wykonującymi ten zawód. Czasem tak jest, że w trakcie czytania bardziej przychylnie spostrzegamy wątki poboczne, niż główne. 

Piszę tę recenzję już po premierze światowej kolejnej powieści tej autorki. Jej nowa powieść o tytule „Just Another Missing Person” debiutująca w dniu 1 sierpnia br. i wydana przez William Morrow & Company już święci triumfy. Ciekawi mnie, kiedy Wydawnictwo Znak po nią sięgnie i zaprezentuje polskiemu czytelnikowi. Ciekawi mnie również, czy jest podobna, przynajmniej w jakimkolwiek stopniu –  do „ Nie to miejsce, nie ten czas” . 

Moja ocena: 7/10

Egzemplarzem recenzenckim obdarowało mnie Wydawnictwo Znak, za co bardzo dziękuję.

„Mów mi Kolt” Michał Wagner

MÓW MI KOLT

  • Autor: MICHAŁ WAGNER
  • Wydawnictwo: WYDAWNICTWO DOLNOŚLĄSKIE
  • Liczba stron: 328
  • Data premiery: 26.07.2023r.

@Wydawnictwo Dolnośląskie wydaje jedne z moich ulubionych dwóch kryminalno – komediowych serii, tj. „Kryminał pod psem” i „Kryminał z pazurem”. Obie autorstwa @Marta Matyszczak. Jeśli jesteście psiarzami i/lub kociarzami to obie są dwa Was. Nie, wróć! Jeśli jesteście fanami dobrych książek z przymrużeniem oka przy których czas płynie nieubłaganie to te serie są dla Was 😊.

Wracając do debiutu Michała Wagnera „Mów mi Kolt” z 26 lipca br. to w mojej opinii jest to udany początek ciekawej serii. Nie jest to może typowo komedia kryminalna, ale publikacja z nurtu cosy crime, która stanowi dobrą rozrywkę. Bez wątpienia Teodor Kolt to postać nietuzinkowa. I to dla niej warto sięgnąć po „Mów mi Kolt”.

„(…) Nie jestem mięczakiem…” „(…) ale ja bywam egocentrycznym dupkiem….” -„Mów mi Kolt” Michał Wagner.

Pozwalający sobie na szczerą autorefleksję dziennikarz śledczy Teodor Kolt zostaje zaproszony na wywiad rzeka ze znanym milionerem z Pomorza, Albertem Mossakowskim, królem zabawek. Niestety wywiad nie przebiega zgodnie z planem. Chęć zrobienia przysługi Mossakowskiemu kończy się dla niego dramatycznie. Kolt musi dowiedzieć się, kto stoi za intrygą, w którą został wplątany. Sprawa wydaje się tym bardziej trudna do wykonania, gdyż po piętach drepce mu Huk, Komisarz Huk.

Lekka, przyjemna lektura. Idealna na wakacje. Tak określiłabym książkę o ciekawym tytule „Mów mi Kolt” Michała Wagnera. Nie ukrywam, że już po nią sięgając liczyłam na dobrą zabawę i chwilowe odprężenie w te gorące, parne wieczory. Już po opisie Wydawcy wiedziałam, że połączenie takich elementów fabuły jak „Impulsywny reporter. Tajemniczy milioner. I brutalnie przerwany wywiad. Gdańsk. Środek lata. Fale turystów wylewają się na deptaki i plaże.” musi być gwarancją dobrej rozrywki. I nie zawiodłam się.

Debiuty są zawsze trudne. Początki wymagają dalszego rozwoju umiejętności pisarskich, czasem przemodelowania użytej konstrukcji, czy zastosowanych środków stylistycznych. W przypadku Wagnera nie ukrywam, że pisarz trafił w mój gust. Narracja pierwszoosobowa z perspektywy Teosia Kolta, aroganckiego mistrza pióra była mi w smak. Co do zasady arogancji nie znoszę… w prawdziwym życiu. To, co uchodzi w literackiej fikcji, w realu nie zawsze się sprawdza. Tak i jest z Teo Koltem. Gdybym go spotkała na żywo….nie ręczę za siebie😉. Natomiast w fabule, jak ta zaproponowana przez Wagnera, postać Kolta sprawdziła się znakomicie. Taki wieczny chłopczyk, Piotruś Pan. Trochę jak postać grana przez Hugh Granta z „Cztery wesela i pogrzeb”. Uroczy, bezkompromisowy, nie wiedzący, czego chce, orbitujący pomiędzy innymi uczestnikami jego życia, bezczelny itepe itede. Matylda, czy inni redakcyjny koledzy – Witek i Adam – stanowią jego przeciwwagę. Uzupełniają go, na zasadzie dobrego kontrastu.

Muszę wspomnieć o konstrukcji. Wiem, że w recenzji konstrukcja ma najmniejsze znaczenie, ale czasem pomaga, czasem przeszkadza. W tej powieści konstrukcja została idealnie dobrana do tempa narracji, jej rodzaju, urywków fabuły, czy stylu Autora. 22 rozdziały, których każdy tytuł zaczyna się od nazwiska głównego bohatera. Jedne z moich ulubionych to: „Kolt i kosmos możliwości” i „Kolt i roztopione wnętrze”. Taka zabawa w zgadywankę. Nie zawsze pierwsze skojarzenie było trafne😊.

Powtórzę jak powyżej; „Lekka, przyjemna lektura. Idealna na wakacje. Tak określiłabym książkę o ciekawym tytule „Mów mi Kolt” Michała Wagnera”.  Udanej lektury!!! Udanej zabawy!!!

Moja ocena: 7/10

Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.

„Grzęzawisko” Przemysław Żarski

GRZĘZAWISKO

  • Autor: PRZEMYSŁAW ŻARSKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 336
  • Data premiery: 12.07.2023r. 

Seria z Robertem Kreftem autorstwa @Przemysław Żarski – autor bardzo mi się podobała. Przeczytałam wszystkie trzy części. Ich recenzję znajdziecie na moim blogu. Zachęcam: „Ślad”, „Blizna” oraz „Cierń”. I to właśnie przy okazji recenzji trzeciej części trylogii napisałam: „(…) To trylogia, w której każda kolejna część jest na takim samym wysokim poziomie i w odniesieniu do kunsztu pisarza, i w odniesieniu do fabuły”. Ciągle podtrzymuję moją opinię. Szczerze, warto ją przeczytać. 

Wracając do książki Żarskiego, która debiutowała 12 lipca br. pt. „Grzęzawisko” od Wydawnictwa @Czwarta Strona Kryminału to już na wstępie zaznaczam, że chwile z nią spędzone uważam za w pełni udane. 

W sobotę 15 czerwca wyszedł z domu i zaginął czternastoletni Szymon Sulima. Szymon miał na sobie… (…) Jeśli ktoś ma informacje dotyczące miejsca pobytu Szymona, prosimy o kontakt z najbliższym komisariatem policji lub pod wskazanym numerem telefonu…” – „Grzęzawisko” Przemysław Żarski.

Zaginięcie Szymona, zwanego Siwym w 1996 roku pozostało zadrą w sercu i jego kolegów, i miejscowej policji. Do sprawy wszyscy wracają w 2019 roku, gdy na terenie miejscowych mokradeł zostają odnalezione ludzkie kości. Badania wykazały, że szczątki należą do zaginionego sprzed ponad dwudziestu lat Szymona, który w okolicy odnalezienia zwłok przebywał z rówieśnikami na leśnym biwaku. Sprawą zajmuje się Podkomisarz Aleksandra Lazar wspierana przez swój zespół, a szczególnie przez Błażeja Urygę. 

Czy to kolejna para śledczych? Czy „Grzęzawisko” rozpoczyna kolejną serię kryminałów? 

Bardzo bym chciała. Nie ukrywam, że wśród ostatnio przeczytanych powieści tego gatunku „Grzęzawisko” zajmuje miejsce na podium. Zachwyciłam się tą książką na równi z serią o Antonii Scott. Przy okazji Scott, pamiętacie, że premiera trzeciego tomu zatytułowanego „Rey Blanco. Biały Król” Juana Gómeza-Jurado już jutro? 

Ola: „Ona nie miała do tego cierpliwości; pewnie dlatego, że rzadko wychodziła z pracy – myślami tkwiła w niej dwadzieścia cztery godziny na dobę. Starała się nie zaniedbywać córki, lecz miłość do Mai nie była w stanie połatać wszystkich pęknięć, które powstawały przez lata na jej kruchej psychice. Nikt nie nauczył jej budować głębokich relacji, pielęgnować ich.” – „Grzęzawisko” Przemysław Żarski.

Błażej: „Miała wrażenie, że dogadują się bez słów. Jednego powinna się od niego nauczyć, żonglować maskami. Błażej zaszył pod skórą bolesną przeszłość i robił wszystko, by szwy wytrzymały. Jej chciało się czasem wyć z bezradności.” – „Grzęzawisko” Przemysław Żarski.

Skomplikowana relacja dwójki poranionych przez przeszłość dorosłych ludzi. Relacja przełożony – podwładny. Relacja partnerska. Relacja damsko – męska. Nie oceniałam ani jego, ani jej. Wręcz przeciwnie, wbrew rozsądkowi i wbrew damskiej solidarności, całkowicie Aleksandrę Lazar zaakceptowałam. Z jej bolączkami. Z jej zranionym sercem. Z wszystkimi pytaniami, które zadaje sobie od kilkudziesięciu lat. Nawet z jej błędnymi decyzjami, które podejmuje, by przynajmniej na chwilę odsunąć od siebie tę pustkę, tę nicość, której nikt w pełni nie wypełnił. Podobny stosunek po przeczytaniu „Grzęzawiska” mam do Błażeja Urygi, choć długo Żarski trzymał mnie w niepewności, czym śledczy zasłużył sobie, by wylądować w tak prowincjonalnym zespole kryminalnym. Nie obwiniajcie mnie więc, że chciałabym Olę z Błażejem zobaczyć, posmakować w innym wątku kryminalnym, w innej publikacji. 

Zastanawiające jak ocena prozy Żarskiego dokonana przeze mnie lata temu idealnie wkomponowuje się w odczucia po ostatniej Jego książce. Zerkając na recenzję trzeciej części z Kreftem „Cierń” aż muszę przytoczyć, z jedną tylko małą modyfikacją, moje obserwacje, które idealnie pasują do uczuć po lekturze „Grzęzawiska”. „Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie. Konstrukcja podoba mi się bardzo. Rozdziały (…)” – i tu lekka modyfikacja – nazwane są latami, w których dzieje się akcja. Czytelnik zanurza się więc w fabułę umiejscowioną w roku 1996, 1986, lub w roku 2019. „(…) Żarski uwielbia retrospekcje. Dzięki takiej konstrukcji czytelnik nie ma szans się pogubić, zatracić w kreowanych wątkach. Pisarstwo Żarskiego zasługuje na ogromne brawa. Dbałość o detale, wykreowane postaci, ciekawe wątki poboczne, udane retrospekcje, o których już wspomniałam. Przedstawiając wątek kryminalny Żarski dopracowuje każdy szczegół, nie ma żadnych niedociągnięć. Sam wszystko kwestionuje, podważa postawione tezy. Tym samym uwiarygadnia każdy wątek, każdy postęp w śledztwie.  Takie właśnie mam przekonania po przeczytaniu ostatniej książki Przemysława Żarskiego, co oznacza, że Autor utrzymał nadal bardzo wysoki poziom, choć od ostatniej mojej lektury jego twórczości minęło już ponad dwa lata. 

Historia ułożyła się w całość. Może i wątek kryminalny nie jest finezyjny, za to wykonanie mistrzowskie. Nie nudziłam się. Żaden fragment nie odebrałam jako przydługi. Po rozpoczęciu czytania nie mogłam doczekać się rozstrzygnięcia. Nie mogłam doczekać się końca historii, by wreszcie się dowiedzieć, by wreszcie zrozumieć. Warstwa obyczajowa głównych bohaterów, a nawet tych pobocznych, jak chociażby wątek emerytowanego policjanta Młynarczyka, czy zaginionego mniej więcej w tym samym czasie co Szymon, Witolda Mamrota, tylko wzbogaca fabułę i uzupełnia śledztwo. A opis zachowania Bartosza Adlera ze strony 243 jako wstrząsające świadectwo półsieroty długo zapadnie mi w pamięci. 

Jeśli lubicie polskie kryminały, w których prawda ma drugie dno, a główni bohaterowie mącą czytelnikowi w głowach, to łapcie za „Grzęzawisko” Przemysława Żarskiego. Chwytajcie i czytajcie książkę, którą pochłonęłam w jeden wieczór. Bez przerwy. Bez wytchnieniaKsiążkę, która podobała mi się bardzo, a nawet bardzo, bardzo. Miłego czytania!!! 

ps. a o zakończeniu nic nie wspominam… celowo . 

Moja ocena: 9/10

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA: „Nieodwracalnie” Bartosz Szczygielski

NIEODWRACALNIE

  • Autor: BARTOSZ SZCZYGIELSKI
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 327
  • Data premiery: 23.08.2023r.

W najbliższą środę premierową, tj. 23 sierpnia br., będzie debiutowała najnowsza książka @Bartosz Szczygielski – pisarz. Z powieścią zatytułowaną „Nieodwracalnie” zapoznałam się przedpremierowo dzięki współpracy z Wydawnictwem @Czwarta Strona Kryminału, za co serdecznie dziękuję. To szósta powieść Szczygielskiego, którą przeczytałam. Zaczęło się od „Winni jesteśmy wszyscy” na początku 2021. „Nie chcesz wiedzieć” z sierpnia tego samego roku oprócz fabuły zachwyciła mnie ciekawą okładką. 2022 rok przyniósł mi „Dolinę cieni” oraz „Nim skończy się noc”. Wówczas dopiero zorientowałam się😉, że Bartosz Szczygielski robi wszystko, by publikować dwa razy w roku na początku i w połowie. To był dobry znak, bo oznaczał, że mam szansę na częste lektury tego Autora😊. „Dzień gniewu” z lutego br. podobał mi się, oprócz wątku kryminalnego, z powodu postaci Liliany, dzięki której czytelnik mógł zastanowić się – jak napisałam w recenzji – „(…) skąd bierze się zło, jaka jest jego geneza i czy człowiek jest, albo dobry, albo zły”.

Dwa wątki toczące się równolegle. Pierwszy związany jest z relacją przyjaciół z dzieciństwa; Adama Zwidowskiego i Grzegorza Olachowskiego. Ten pierwszy mieszkający w Wielkiej Brytanii ze swoją ukochaną żoną Justyną otrzymał niespodziewany list od Grzegorza.  „(…) wiadomość o samobójstwie dawnego przyjaciela zmienia wszystko. Zwłaszcza że Grzegorz wysłał ją osobiście, tuż przed swoją śmiercią”. Drugi dotyczy znalezionej w lesie Weroniki Cymanowskiej, córki lokalnego przedsiębiorcy, producenta opakowań, którą sprawą – bardziej prywatnie niż służbowo – zajmuje się policjantka Celina Litowicz. Z pozoru dwa różne wydarzenia zaczynają się łączyć. Jakoś łączyć…

Kobieta nie miała już włosów. Nie dostrzegał też śladów skóry, a jedynie czarną skorupę pokrywającą czaszkę, szyję i ramiona. Ten widok będzie mu się śnił do końca życia. Nigdy też nie zapomni tego zapachu. Smrodu spalonych włosów wymieszanego z przypalonym tłuszczem. Chciał odwrócić się i odejść, zanim pojawi się policja…” -„Nieodwracalnie” Bartosz Szczygielski.

Podoba Wam się przywołany przeze mnie cytat? Mam nadzieję, że tak, bo pierwsza scena opisana przez Szczygielskiego w powieści jest naprawdę bardzo dobra. Typowy spacer Sławka, Agaty i Jacka w pobliskim lesie nie zakończył się w sposób, w jaki kończył się zazwyczaj. Po tej scenie założyłam więc, że musi być tylko lepiej…

Z tym było różnie, przyznaję. Bardzo podobał mi się wątek Grzegorza i Adama. Nieoczekiwane „spotkanie” (cudzysłów użyty celowo) po latach nie przebiegło w sposób, w jaki dla jednego i drugiego byłby najbardziej optymalny. Teoretycznie oczywiste postaci, jak np. notariusz, sąsiadka, ciągną za sobą pytania bez odpowiedzi, które Adam odkrywa chcąc nie chcąc. Postać Celki okazała się też dużym zaskoczeniem. Młodsza aspirant pełna werwy, zaangażowania, swady i odwagi odegrała znaczącą rolę w wydarzeniach opisywanych przez Szczygielskiego. Dobrze czytało się o prowadzonym przez nią nieoficjalnym śledztwie i podejmowanych decyzjach.

Słabiej odebrałam zakończenie. Rozwikłanie zagadki nie przekonało mnie. Do pewnego momentu splątane wydarzenia fabularne układały się w pewną całość. Lokalna społeczność, prominentni mieszkańcy i zaskakujące zdarzenia wskazywały na pewnego rodzaju realizm podszyty pewną finezją. Z ciekawością oczekiwałam rozwinięcia, kolejnych wskazówek czekając na mistrzowskie rozstrzygnięcie, oczekując oblicza „mistrza zbrodni”. Możliwe, że przeoczyłam pewne sygnały, wszak rozwiązywanie zagadek kryminalnych nie jest moją mocną stroną😉. Możliwe również, że Szczygielski napisał nieprzekonywujące mnie zakończenie. Każdy z nas czytelników ma swoje preferencje, swój gust. Czasami to pomaga, a czasem przeszkadza.

Powieść, pisana w narracji trzecioosobowej, podzielona jest na rozdziały z punktu widzenia różnych bohaterów oznaczonych na początku rozdziału, tj. Adama i Celiny. Jest to ulubiony sposób prowadzenia narracji przez Szczygielskiego. Spotykam się z nim już po raz któryś.  Dynamiczny styl, z elementami obyczajowymi i psychologicznymi skłania do przemyśleń na trudne tematy; odrzucenie, zapomniana przyjaźń, wydarzenia i nieprzepracowane traumy z dzieciństwa, zawiść, zazdrość, konformizm, wątek „ludzi trzymających władzę”. To niekwestionowane atuty tej  powieści do której przeczytania szczerze Was zachęcam. Udanej lektury !!!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą przedpremierowo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

„Zarzut” Remigiusz Mróz

ZARZUT

  • Autor: REMIGIUSZ MRÓZ
  • Seria: JOANNA CHYŁKA (TOM 17)
  • Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
  • Liczba stron: 488
  • Data premiery: 9.08.2023r

Przygodę z Joanną Chyłką skończyłam na 15 tomie (recenzja na klik). Jestem niekwestionowaną fanką serii, a przygodę z nią zaczęłam od „Kasacji” prawie 8 lat temu.  Od razu główna bohaterka przypadła mi do gustu. Ujęła mnie swoim górnolotnym językiem (hasło tej części to „skurwycórstwo”😊) i umiejętnością riposty w każdej porze dnia i nocy, aparycją, umiłowaniem do X5 i do steka z Hard Rock Cafe. Rozmawiając z innymi czytelnikami serii dowiedziałam się, że Chyłka, Langer, Zordon, a nawet fan białego Gandalfa potrafią się znudzić. Możliwe. Czasem nawet od najbardziej ulubionych bohaterów potrzeba wytchnienia, tak jak nawet od bardzo dobrych przyjaciół. Prawdą jest, że mi Chyłka nigdy się nie znudziła. Mi w pewnym momencie przestała podobać się treść fabularna, całkiem odrębna od tej opisanej w 17 tomie cyklu pt. „Zarzut”😉.

@RemigiuszMróz wespół z Wydawnictwem @Czwarta Strona Kryminału w książce, która debiutowała 9 sierpnia br. stworzyli intrygujący zestaw. Zestaw, w którym osoba Chyłki zyskuje. Zyskuje na nowo.

Tym razem do małżeństwa prawników (tak, tak 😊, a to ci niespodzianka!) dzwoni roztrzęsiony ksiądz Kasjusz, znajomy Chyłki, u którego w kościele znajdują się zwłoki zabitego tępym narzędziem mężczyzny. Sprawę komplikuje fakt, że nie znaleziono narzędzia zbrodni, a sam ksiądz Kasjusz zaprzecza jakoby znał napastnika przed którym, jego zdaniem, tylko się bronił. Sprawa wydaje się z góry wygrana. Obrona konieczna. Gdyby nie fakt, że prawdziwy tytułowy zarzut dotyczy pedofilstwa, który jest czasem ważniejszy od samego wyroku oraz, że przeciwniczką pary adwokatów jest Klaudia Bielska  zwana Chyłką prokuratury.

Niezwykle podobała mi się ta część, z wielu względów.

Primo. Chyłka prokuratury okazała się prawdziwie, ciekawą, dobrze skrojoną, kolejną silną postacią kobiecą. Na miarę swojej przeciwniczki. Fajnie czytało się o upodobaniach muzycznych przeciwniczki, ubiorze, zachowaniu i urodzie, w zestawieniu do Chyłki. Riposty też okazały się całkiem, całkiem, więc o podobieństwa nie było trudno.

Secundo. Fabuła. Tym razem Autor nie wprowadził czytelnika na tory tego, co zdarzyło się naprawdę. Skupił się, o czym sam napisał w zakończeniu, na samej fabule. Zostawiając wyobraźni czytelnika to, co zdarzyło się naprawdę i czy Kasjusz oraz inni powiązani ze sprawą zasłużyli na to, co w efekcie ich spotkało. Ciekawy ten zabieg. Chociaż z niecierpliwością czekałam na rozwiązanie.

Tertio. Relacje. Nie wiem czym sobie zasłużyli wierni czytelnicy Remigiusza Mroza (chociaż imię Autora nie do końca przypadło Chyłce do gustu😉) na tak rozwinięcie związku Joanny i Kordiana. Nawet ich wzajemne ścieranie się ma więcej uroku, czy mini kłótnie, niż niejedne romantyczne sceny czytane, czy raczej przebrnięte przeze mnie w innych gatunkach. Związek obojga dojrzał, chociaż sami jego członkowie nie do końca. Pewne perspektywy i rozumienie świata pozostało, a pewne pojawiło się w całkiem nowym wymiarze. Wymiarze nasciturusa.

Quarto. Wardyś – Hansen i Forst. Aż dziw bierze, że imię Dominika nie znalazło się na liście dla najlepiej brzmiących (tak macie rację, Ci którzy mnie znają wiedzą, że napisałam to tylko dlatego, że moja Psiapsi tego oczekiwała😉). Wspomnienie bohaterów innej serii zawsze jest ciekawostką, która się sprawdza. Tym bardziej, jeśli bohaterów się polubiło i zaciekawiło ich historią. Takie niby lekkie wspomnienie…a od razu zostało zapamiętane.

Quinto. Zwroty. Tego nigdy mi u Mroza nie zabrakło i nigdy w tym zakresie mnie nie zawiódł. Czytanie nawet lekkich kryminałów dla rozrywki uczy, rozwija, poszerza horyzonty. Wiecie co to „interlokutor”? Ja nie wiedziałam, kompletnie. Do tego stopnia, że musiałam zapoznać się z definicją słownikową. Więc… „Interlokutorem lub interlokutorką nazywamy więc osobę, która prowadzi z nami rozmowę, dialog.” Ha. Kompletny obłęd. A w zdaniu brzmi jeszcze lepiej. Nie mogę nie wspomnieć również o „rąbaniu na wiór jak bóbr”. Cudowne sformułowanie przywołujące uśmiech na usta. A w czytaniu o to chodzi, by czasem się i uśmiechnąć.

Sexto. Kasjusz. Idealnie skrojona postać oskarżonego. Konsekwentna z wieloma pobocznymi wątkami, które ukazały mi ją w pełnym, kompleksowym świetle. Dał się lubić. Ceniłam tę postać za rozwagę, za uczucia, za szczerość (czyżby?) oraz za otwartość na rozmowy o kościele przez duże „K”, o duchowieństwie, o wierze. Świetnie Mróz ją wymyślił i świetnie wkomponował w świat wojny pomiędzy oskarżycielami i obrońcami, wojny adwokacko – prokuratorskiej.

Bardzo udana siedemnasta część cyklu. Tak udana, że nie mogę doczekać się kolejnej.

I jeszcze ta tylna okładka, która zachęca do zabawy: „Która podoba Wam się najbardziej?”. Ja pobawiłam się w nią sama i…. nie zgadniecie😉. Uwielbiam postać męską w turkusowym garniturze. Cóż poradzę…

Moja ocena: 8/10

Za możliwość zapoznania się z lekturą bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.